Awatar użytkownika
0
lat
0
cm
Elita

Krajowe zawody ujeżdżeniowe
KLASA P

Obrazek Obrazek

Tyler Hendersen & Johnny Bravo

Program

Wynik: 193,85 / 330 =
63,74%


Zdarzenie losowe

43:

Najlepszy jeździec; Jeździec w niebywały sposób komunikuje się ze zwierzęciem, prowadząc go gładko i w miły dla oka sposób. Koń dzięki pomocy spisuje się znakomicie.

Wskazówka do pisania

Już wjeżdżając na czworobok, para mogła odczuć, że to będzie ich dzień. Program został wykonany w sposób poprawny, z dużą energią i zapałem, ciesząc oczy sędziów oraz widowni.

Uwaga

Zawody odbywają się na zewnętrznym, kwarcowym czworoboku o wymiarach 20x60.

Panujące warunki pogodowe podczas zawodów to zachmurzenie i lekki wiatr. W tym poście można się zapoznać z tłem fabularnym.

Pisanie przejazdów jest nieobowiązkowe. Jeśli jednak chcesz otrzymać dodatkowe punkty doświadczenia, napisz przejazd, na początku swojego posta - jeźdźca i konia (obie strony muszą zamieścić post) - wklejając poniższy kod:

Kod: Zaznacz cały

[url=https://pzj.pl/wp-content/uploads/2022/02/P2_2020popr2022.pdf][center][b][color=#9150be]TYLER HENDERSEN & JOHNNY BRAVO  - KLASA P[/color][/b][/center][/url]
Mów mi Mistrzu Gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .
Brak odznak
Awatar użytkownika
0
lat
0
cm
Elita

Krajowe zawody ujeżdżeniowe
KLASA CS

Obrazek Obrazek

Mia Alight & Valenciano V

Program

Wynik: 294,91 / 410 =
71,93%


Zdarzenie losowe

18:

Dekoncentracja/strach; na terenie, na którym odbywają się zawody, panuje okropny hałas, ruch, błyszczą lampy błyskowe, ujadają gdzieniegdzie psy; to wszystko doprowadza do dekoncentracji pary, zmniejszenia jej uwagi.

__

rzut 1d20 -

20;

strach/dekoncentracja do opanowania

Wskazówka do pisania

Najprawdopodobniej deszcz miał zamiar pokrzyżować plany wszystkich zawodników tego dnia. Działał na nerwy każdemu; w szczególności wierzchowcom. Podczas cofania (17 punkt programu) koń delikatnie potknął się, tracąc subtelnie równowagę. Sytuacja nie była niebezpieczna, pozostałaby pewnie niezauważoną, gdyby nie fakt, że wierzchowiec nieznacznie się spłoszył, podrzucając subtelnie przodem do góry. Jednakże zawodniczka prawdopodobnie już chwilę wcześniej wyczuła budującą się nieprzyjemną energię, więc zareagowała dostatecznie szybko, sprowadzając konia ponownie do spokojnego ruchu.

Uwaga

Zawody odbywają się na zewnętrznym, kwarcowym czworoboku o wymiarach 20x60.

Panujące warunki pogodowe podczas zawodów to urwanie chmury i silny wiatr. W tym poście można się zapoznać z tłem fabularnym.

Pisanie przejazdów jest nieobowiązkowe. Jeśli jednak chcesz otrzymać dodatkowe punkty doświadczenia, napisz przejazd, na początku swojego posta - jeźdźca i konia (obie strony muszą zamieścić post) - wklejając poniższy kod:

Kod: Zaznacz cały

[url=https://pzj.pl/wp-content/uploads/2022/02/CS3_CS1B_2022.pdf][center][b][color=#9150be]MIA ALIGHT & VALENCIANO V - KLASA CS[/color][/b][/center][/url]
Mów mi Mistrzu Gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .
Brak odznak
Awatar użytkownika
0
lat
0
cm
Elita

Krajowe zawody ujeżdżeniowe
KLASA L

Obrazek Obrazek

Randolph Varmus & Shosholoza

Program

Wynik: 119,09 / 220 =
54,13%


Zdarzenie losowe

23:

Bolesny skurcz; koń odczuwa skurcz w którejś z kończyn/grzbiecie/szyi bądź w innej części ciała.

__

rzut 1d20 -

12;

dokuczliwy ból

Wskazówka do pisania

Przez większą część czasu przejazd był poprawny; nie zachwycał, ale nie dało się powiedzieć, że zostały popełnione błędy. Niestety podczas wykonywania koła (12 punkt programu), przez grzbiet zwierzęcia przedarł się dokuczliwy skurcz. Ruch automatycznie utracił na swojej swobodzie i lekkości, a klacz spróbowała wyjść z ustawienia do wewnątrz, chcąc się rozprostować, czując bolesne spięcie grzbietu. Koło straciło na swoim kształcie, bardziej przypominając jajo.

Uwaga

Zawody odbywają się na zewnętrznym, kwarcowym czworoboku o wymiarach 20x60.

Panujące warunki pogodowe podczas zawodów to zachmurzenie i lekki wiatr. W tym poście można się zapoznać z tłem fabularnym.

Pisanie przejazdów jest nieobowiązkowe. Jeśli jednak chcesz otrzymać dodatkowe punkty doświadczenia, napisz przejazd, na początku swojego posta - jeźdźca i konia (obie strony muszą zamieścić post) - wklejając poniższy kod:

Kod: Zaznacz cały

[url=https://pzj.pl/wp-content/uploads/2022/02/L2_2020popr2022.pdf][center][b][color=#9150be]RANDOLPH VARMUS & SHOSHOLOZA - KLASA L[/color][/b][/center][/url]
Mów mi Mistrzu Gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .
Brak odznak
Awatar użytkownika
0
lat
0
cm
Elita

Krajowe zawody ujeżdżeniowe
KLASA L

Obrazek Obrazek

Amelie Halley & Victim Of Virtue

Program

Wynik: 106,23 / 220 =
48,29%


Zdarzenie losowe

3:

Niesubordynacja/opór; za opór/niesubordynację uważa się każdy przypadek, w którym koń – bez względu na powód – odmawia poruszania się naprzód, zatrzymuje się, wykonuje regularne lub nieregularne półwolty, wspina się, cofa, ponosi lub pozostaje poza kontrolą jeźdźca.

__

rzut 1d20 -

17,5;

zachowanie do opanowania

Wskazówka do pisania

Podczas wykonywania przejazdu, w punkcie 9 programu, wierzchowiec zaczął się subtelnie buntować. Przed przejściem do kłusa zdawał się głuchym na polecenia zawodniczki, starając się odejść ciałem w bok, uciekając od kontaktu. Krótka walka wpłynęła na końcowy wynik pary, chociaż niesubordynacja została szybko opanowana.

Uwaga

Zawody odbywają się na zewnętrznym, kwarcowym czworoboku o wymiarach 20x60.

Panujące warunki pogodowe podczas zawodów to zachmurzenie i lekki wiatr. W tym poście można się zapoznać z tłem fabularnym.

Pisanie przejazdów jest nieobowiązkowe. Jeśli jednak chcesz otrzymać dodatkowe punkty doświadczenia, napisz przejazd, na początku swojego posta - jeźdźca i konia (obie strony muszą zamieścić post) - wklejając poniższy kod:

Kod: Zaznacz cały

[url=https://pzj.pl/wp-content/uploads/2022/02/L2_2020popr2022.pdf][center][b][color=#9150be]AMELIE HALLEY & VICTIM OF VIRTUE - KLASA L[/color][/b][/center][/url]
Mów mi Mistrzu Gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .
Brak odznak
Awatar użytkownika
0
lat
0
cm
Elita

Krajowe zawody ujeżdżeniowe
KLASA P

Obrazek Obrazek

Amelie Halley & Little Bit Of Spice

Program

Wynik:
eliminacja


Zdarzenie losowe

Losowanie dla drugiego zera, rzut 1d20:

4,5;

a dyskwalifikacja/eliminacja przez upadek/opuszczenie czworoboku/zranienie konia

Wskazówka do pisania

Nie było szans, aby koń pozostał na czworoboku. Zwierze było nerwowe, przestraszone i ciągle wspinało się pod jeźdźcem, odmawiając współpracy. Sytuacja była niezwykle niebezpieczna, ponieważ zawodniczka nie była w stanie uspokoić konia, który z każdą kolejną minutą zdawał się jeszcze bardziej przestraszony. Para została zmuszona do opuszczenia czworoboku, a tym samym, została wyeliminowana.

Uwaga

Zawody odbywają się na zewnętrznym, kwarcowym czworoboku o wymiarach 20x60.

Panujące warunki pogodowe podczas zawodów to zachmurzenie i lekki wiatr. W tym poście można się zapoznać z tłem fabularnym.

Pisanie przejazdów jest nieobowiązkowe. Jeśli jednak chcesz otrzymać dodatkowe punkty doświadczenia, napisz przejazd, na początku swojego posta - jeźdźca i konia (obie strony muszą zamieścić post) - wklejając poniższy kod:

Kod: Zaznacz cały

[url=https://pzj.pl/wp-content/uploads/2022/02/P2_2020popr2022.pdf][center][b][color=#9150be]AMELIE HALLEY & LITTLE BIT OF SPICE - KLASA P[/color][/b][/center][/url]
Mów mi Mistrzu Gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .
Brak odznak
Awatar użytkownika
0
lat
0
cm
Elita

Krajowe zawody ujeżdżeniowe
KLASA N

Obrazek Obrazek

Amelie Halley & Carthago Z

Program

Wynik: 252,06 / 360 =
70,02%


Zdarzenie losowe

43:

Najlepszy jeździec; Jeździec w niebywały sposób komunikuje się ze zwierzęciem, prowadząc go gładko i w miły dla oka sposób. Koń dzięki pomocy spisuje się znakomicie.

Wskazówka do pisania

Para spisała się śpiewająco! Zawodniczka wraz ze swoim wierzchowcem brylowała na czworoboku, prezentując wyśmienitą formę oraz genialną komunikację, która nie zawiodła ich ani na moment.

Uwaga

Zawody odbywają się na zewnętrznym, kwarcowym czworoboku o wymiarach 20x60.

Panujące warunki pogodowe podczas zawodów to zachmurzenie i lekki wiatr. W tym poście można się zapoznać z tłem fabularnym.

Pisanie przejazdów jest nieobowiązkowe. Jeśli jednak chcesz otrzymać dodatkowe punkty doświadczenia, napisz przejazd, na początku swojego posta - jeźdźca i konia (obie strony muszą zamieścić post) - wklejając poniższy kod:

Kod: Zaznacz cały

[url=https://pzj.pl/wp-content/uploads/2022/02/N4_2016popr2022.pdf][center][b][color=#9150be]AMELIE HALLEY & CARTHAGO Z - KLASA N[/color][/b][/center][/url]
Mów mi Mistrzu Gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .
Brak odznak
Awatar użytkownika
29
lat
164
cm
Zawodniczka w Orchardzie
Techniczna Klasa Średnia
MIA ALIGHT & VISION D'ETAT II - KLASA P

Mię z Visionem prześladowała jakaś klątwa czwartych miejsc - ilekroć z nim nie startowała i jakkolwiek by się nie starała, tak zawsze kończyli poza podium. Działało to trochę demotywująco na nią, ale nie zamierzała rezygnować z kolejnych zawodów. Uparcie wierzyła w to, że konie barokowe miały szanse zabłysnąć na czworobokach, choć skupiała się głównie na Sheridanie, to jednak Vision był równie ważny. Przeprowadziła porządną rozgrzewkę, która miała pomóc w zgubieniu nadmiaru energii i skupieniu się przed przejazdem. Oczekując na swoją kolej, tak jak zawsze powtarzała sobie program. Przejazd z d'Etatem nie był jej jedynym w tej klasie, więc czuła się w miarę pewnie. Ogier też wydawał się być całkiem dobrze nastawiony dzisiaj, więc pozostawała dobrej myśli.

Przed wjechaniem na czworobok musiała upewnić się, że wszystko jest w porządku. Zebrała się oraz konia, z którym po chwili zakłusowała, delikatnymi półparadkami prosząc o zaangażowanie oraz skupienie. Skręciwszy na linię środkową, złapała wyprostowanie i poprowadziła ich na wprost do C. Jej postawa była nienaganna, siedziała wyprostowana, ale rozluźniona, ze swoim ciężarem w środku siodła. Przy tak regularnych startach w zawodach cały wstęp do przejazdów robiła wręcz mechanicznie, więc po zatrzymaniu w X oraz ukłonie od razu dała Visionowi wyraźniejszą łydkę do kłusa. Na końcu tej linii skręciła w lewo, głęboko wyjeżdżając ten zakręt, podobnie jak najbliższy narożnik. Wewnętrzną łydką prosiła go o zgięcie w żebrach, traktując każdy taki zakręt jak ćwiartkę koła. Było to zresztą przygotowanie przed dwiema połówkami wolt na środku czworoboku, począwszy od tej na lewo. Wspomnianą wodzą nadała mu ustawienie do środka, ale uważała na to, by jednak nie przegiąć, utrzymując napiętą, zewnętrzną wodzę. Docelowo mieli sięgnąć do linii środkowej i tam zmienić kierunek, rozpoczynając woltę w prawo. Nie zapomniała o chwili wyprostowania i przestawieniu pomocy, dzięki czemu przejechali tę figurę płynnie oraz w równym tempie. Po dwóch półwoltach wróciła na ścianę i przejechała całą krótką ścianę, starając się utrzymać konia w ryzach. Nie wymagała od niego zebrania, ale dążyła do tego, by mocno pchał się zadem, głównie za pomocą działania swojego dosiadu. Na kolejnej długiej ścianie przygotowała ich do ustępowania od łydki, wykonując półparadę, dość wyraźną, by mieć pewność, że zaskarbiła sobie uwagę wierzchowca. Przy V mocniej obciążyła wewnętrzną stronę siodła, a naciskiem lewej łydki poprosiła go o zejście do środka. Zewnętrzną, lewą wodzę minimalnie skróciła, ustawiając głowę bułanego w ruchu przeciwnym do tego, w którym się poruszali. Druga noga pilnowała tego, by ruch w bok i do przodu był harmonijny i zrównoważony, aby zgodnie z planami mogli się wyprostować równo przy I. Przejechała przez kolejną literkę, a w C skręciła tym razem w prawo. Tuż po wyjechaniu zakrętu wyprostowała ich, a już w narożniku zaczęła kumulować energię do kolejnego elementu programu. Zjechała z Visionem na przekątną MXK, gdzie rozpoczęła anglezowanie, a także aktywizowanie go do wydłużenia kroku. Nie sądziła, by było jakoś bardzo widowiskowe i robiące wrażenie, zależało jej bardziej na widocznej zmianie w pracy. Wyjeżdżając go do przodu, do otwartej ręki, zachęcała do wyciągnięcia nosa do przodu oraz wzmocnienia pracy zadu, co nadałoby im więcej dynamiki. Nie zapomniała o zmianie nogi, na którą anglezowała, kiedy przejechali przez sam środek czworoboku. Usiadła na jeden takt, po którym rozpoczęła dalsze wstawanie w strzemionach, swój ciężar rozkładając na własnych nogach, a nie grzbiecie ogiera.

Koniec przekątnej oznaczał powrót do kłusa ćwiczebnego. Wróciła miękko w siodło, skręcając na krótką ścianę, gdzie znowu zadbała o odpowiednie wyprostowanie. W P wykonali kolejne ustępowanie, ale w lewo. Była to jego lepsza strona, ale nie oznaczało to, że Mia zaniedbała ten element. Pamiętała mnożnik tego punktu, więc podeszła do tego bardzo na poważnie, mimo że ustępowanie było podstawą podstaw. Utrzymując konia na dwóch śladach, prosiła go o każdy kolejny krok po przekątnej, impuls łydką wykonując właśnie, gdy odrywał nogę i inicjował kolejny krok. Dzięki temu wszystko wyszło płynnie i bez żadnych spięć, czego wcale nie uważała za wielkie osiągnięcie. Po zetknięciu z linią środkową wyrównała działanie pomocy i wypuściła go do przodu. Wzrok miała skierowany przed siebie, równo rozkładając swój ciężar, a także łydkami ograniczała Visionowi możliwość spłynięcia na boki. Skręciwszy w lewo, myślami już była przy przekątnej HXF, gdzie powtórzyła manewr z wydłużeniem kłusa, teraz już bez anglezowania. Pozwalało jej to na lepsze wyczucie ruchu konia, którego wciąż aktywizowała do żywego ruchu, robiąc mu miejsce z przodu, by mógł to robić bez żadnych ograniczeń. W miarę zbliżania się do ściany skróciła go do kłusa roboczego, robiąc to z dużym wyczuciem, bo pamiętała, że był to wrażliwy koń i potrafił źle reagować na działanie ręki. Wciąż oferowała mu miękki kontakt, ale sprowokowała do powrotu do bardziej skróconej sylwetki, by już w roboczym kłusie poruszać się po krótkiej ścianie. W jej połowie miało dojść do zatrzymania, do którego też najpierw odpowiednio go przygotowała półparadami, a w A wykonała pełną paradę, dociążając jego zad i zamykając rękę. Uważała na zbyt mocne działanie palców, bo chciała, żeby stał, równo obciążając wszystkie nogi. Odliczyła pięć sekund, po których dała łydkę do stępa. Z jednej strony nie trawiła tych części programów ujeżdżeniowych, bo stęp był najsłabszym chodem każdego konia, na co miała mały wpływ, a jednak była to przyjemna przerwa i nagroda dla wierzchowca. Vision wcale nie miał takiego złego stępa, ale Mię czasami ciężko było zadowolić. Zjechali na skróconą przekątną KR, gdzie oddała mu wodze, z tymże dosiadem i łydkami wciąż podtrzymywała dziarski, aktywny krok. Wszelkie spięcia wychodziły na wierzch najłatwiej w stępie swobodnym, więc wzięła parę głębokich oddechów, dążąc także do swojego rozluźnienia. Nie stresowała się już tak startami jak kiedyś, ale przypływ adrenaliny łatwo powodował u niej mimowolnie napięcia. Przy R zebrała wodze z powrotem na kontakt, a w kolejnej literce dała mu łydkę do ruszenia kłusem.

W kłusie wcale długo nie pozostali, bo już przy C zagalopowała. Prawą łydkę przesunęła trochę za popręg, a wewnętrzną rękę ledwo zauważalnie uniosła, ułatwiając mu galop na prawidłową nogę. Jednocześnie dosiadem pilnowała jego tempa, by nie wyrywał się zbyt do przodu, jako że za chwilę mieli wykonać piętnastometrowe koło. Właśnie w S odbili w lewo, gdy Mia ustawiła go do środka, klarownie i jasno prowadząc po figurze. Pamiętając o następnym punkcie, wciąż była skupiona na okręgu, który miał wyjść symetrycznie i... okrągło. Dojechawszy do drugiej linii ćwiartkowej, wyznaczyła sobie średnicę koła, które finalnie wyszło całkiem przyjemnie. Jeszcze przed jego zakończeniem w S wykonała półparadę, która poprzedziła sygnały do wydłużenia na długiej ścianie. Łydkami upomniała go o zaangażowanie zadnich nóg, którymi miał wyraźniej wykraczać pod kłodę i wzmocnić pracę samego zadu. Tak jak w kłusie, nie zależało jej na nie wiadomo jak mocnym wyciągnięciu, a wyłącznie na tym, by zmiana długości kroku była widoczna, przy braku przyspieszania czy zmiany tempa. Przed K zaczęła go z powrotem skracać do galopu roboczego, usiłując zrobić to jak najdelikatniej i z największym wyczuciem. Nie przewidziała tego, że konia złapał jakiś skurcz szyi, o czym dał jej znać tylko przez nagłe szarpnięcie głowy w dół. Zaskoczył ją tym i nie do końca zdążyła z oddaniem mu ręki, żeby nie pociągnąć go za pysk. Nie umiała powiedzieć, co dokładnie było powodem takiego zachowania, odruchowo szukała błędów ze swojej strony, ale nie potrafiła się niczego takiego dopatrzeć. Dopiero swoista sztywność przy wyjeżdżaniu narożnika trochę ją naprowadziła na problem, skąd od razu postanowiła, że pozwoli im na trochę spłaszczone łuki dla jego samopoczucia. Wierzyła, że skurcz niedługo przejdzie, a na jej szczęście teraz czekała ich wyłącznie przekątna, po której mieli i tak zostać wyprostowani. Przy F zjechała na wspomnianą linię, już na przekątnej wyrównując działanie łydek oraz dłoni, utrzymując go w ryzach i korytarzu pomocy, które kierowały wprost na H. Koń został trochę wybity z rytmu przez tamtą niesubordynację, więc teraz starała się pomóc mu odzyskać stan sprzed skurczu, podtrzymując stałe tempo. W X zwolniła go do kłusa po półparadzie, ustawiając łydkę w neutralnej pozycji, blokując miednicę i dostosowując ją do chodu niżej. Drugą połowę przekątnej pokonali kłusem, ale w najbliższym narożniku znowu zagalopowała na prawo. Czuła po nim, że ciągle był lekko spięty, co nie pokrywało się z zaplanowanym w R kołem. Niestety, na to nie miała żadnego wpływu, więc pozostało jej spróbować wyjechać je jak najlepiej, jak tylko byli w stanie. Zewnętrzna, cofnięta łydka pilnowała tego, by zad podążał śladem przednich nóg, z kolei napięta, prowadząca lewa wodza dbała o jego łopatkę, z którą mogli mieć teraz problem. Wyszło, jak wyszło, Alight mogłaby mieć do tego zastrzeżenia, gdyby nie widoczny dyskomfort ogiera.

Podążając za schematem, po powrocie na ślad znowu poprosiła Visiona o wyciągnięcie kroku. Używając pulsacyjnie łydek, wydłużyła jej działanie na sekundę więcej, przeciągając każdą fazę zarówno nacisku, jak i odpuszczenia. Akcentując tak każdy kolejny krok galopu, miała na uwadze też utrzymanie stałego tempa, żeby przypadkiem nie próbował jej przyspieszyć. Z końcem długiej ściany wróciła do działania sprzed wydłużenia, przechodząc do roboczego tempa, którym zjechali na kolejną przekątną KXM. Tym razem pozostali w galopie trochę dłużej, dlatego swoim ciałem kobieta dbała o to, by przypadkiem koń nie próbował przewidywać i sam zwalniać bądź robić lotnych. Podtrzymywała galop na prawo aż do M, przed którym ostatecznie przeszli do kłusa. Nawet tak proste przejście było dla niej istotne, bo nie chciała, by nagle jej zgasł i się rozleniwił. Krótka ściana służyła unormowaniu tego chodu, by wciąż poruszał się żywo i w wyprostowaniu. W połowie długiej ściany, przy E zjechali na jeszcze jedno koło, już dwudziestometrowe. Skierowawszy go lewą ręką w tamtą stronę, rozpoczęła anglezowanie, oczywiście na prawidłową nogę. Synchronizowała się z jego naturalnym ruchem, działając też półparadami, które towarzyszyły stopniowemu wypuszczaniu wodzy. Zachęcała go tak do podążania za wędzidłem, zejścia w dół i rozluźnienia górnej linii. Pozostali w takim niskim ustawieniu jeszcze chwilę, a przed zakreśleniem całego koła Mia znowu skróciła wodze, robiąc to stopniowo, dzięki czemu bez zbędnych spięć wrócili do pracy. Przestała też anglezować, gdy poruszała się znowu wzdłuż szranek czworoboka. W A skręcili na linię środkową, gdzie zakończyli swój przejazd zatrzymaniem w X. Wykończyła je ręką, którą domknęła, utrzymując konia wciąż na pomocach. Przełożyła wodze do jednej dłoni i wykonała ukłon z promiennym uśmiechem na twarzy. Podziękowawszy sędziom za przejazd, zjechała stępem z czworoboku, nie mogąc wtedy nie pochwalić swojego konia. Miała dobre przeczucie, które mogło ją znowu zwieźć, ale w każdym przypadku Vision zasłużył na mnóstwo miłości i wszystkie pieszczoty świata. <3

KONIEC
1x podwójne punkty doświadczenia za kolejny trening
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Szukam bogatego męża kogokolwiek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: błędy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
0
lat
0
cm
Elita

Krajowe zawody ujeżdżeniowe
KLASA L

Obrazek Obrazek

Caroline Hathaway & Falling Away With You

Program

Wynik: 107,85 / 220 =
49,02%


Zdarzenie losowe

9:

Niesubordynacja/opór; za opór/niesubordynację uważa się każdy przypadek, w którym koń – bez względu na powód – odmawia poruszania się naprzód, zatrzymuje się, wykonuje regularne lub nieregularne półwolty, wspina się, cofa, ponosi lub pozostaje poza kontrolą jeźdźca.

__

rzut 1d20 -

15,5;

zachowanie do opanowania
Losowanie dla drugiego zera, rzut 1d20:

17,5;

niesubordynacja konia

Wskazówka do pisania

Przed wykonywaniem 13 punktu programu, zawodniczka mogła wyczuć, że wierzchowiec zaczyna się spinać. Po przejściu do kłusa roboczego, zwierze wyraźnie zdenerwowało się na zaistniałą sytuację, na krótki moment przyśpieszając i wychodząc zadem na prawą stronę. Jednak z racji na fakt, że drobne nerwowe odruchy były już widoczne wcześniej — jeździec zdążył zareagować dostatecznie szybko, przez co zachowanie już dalej nie eskalowało. Niestety odbiło się to widocznie na jakości pokazu pary, ponieważ już do samego końca, koń nie potrafił w pełni skupić się na pracy na czworoboku.

Uwaga

Zawody odbywają się na zewnętrznym, kwarcowym czworoboku o wymiarach 20x60.

Panujące warunki pogodowe podczas zawodów to zachmurzenie i lekki wiatr. W tym poście można się zapoznać z tłem fabularnym.

Pisanie przejazdów jest nieobowiązkowe. Jeśli jednak chcesz otrzymać dodatkowe punkty doświadczenia, napisz przejazd, na początku swojego posta - jeźdźca i konia (obie strony muszą zamieścić post) - wklejając poniższy kod:

Kod: Zaznacz cały

[url=https://pzj.pl/wp-content/uploads/2022/02/L2_2020popr2022.pdf][center][b][color=#9150be]CAROLINE HATHAWAY & FALLING AWAY WITH YOU - KLASA L[/color][/b][/center][/url]
Mów mi Mistrzu Gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .
Brak odznak
Awatar użytkownika
29
lat
164
cm
Zawodniczka w Orchardzie
Techniczna Klasa Średnia
MIA ALIGHT & DIES'IRAE - KLASA N

Chociaż nie odnosiły wielkich sukcesów z Dies, Mia zawsze lubiła z nią pracować. Klacz miała olbrzymie serce do ujeżdżenia, czasami aż za dużo, ale Alight to odpowiadało w zupełności. Nauczona tym, żeby nie nastrajać się z nią na podium :lol: , po prostu chciała zaprezentować się z jak najlepszej stronie, bez względu na ostateczne zajęte miejsce. Do ośrodka jeździeckiego, w którym odbywały się zawody, miała kawałek drogi, więc zdecydowała się na podróż dzień wcześniej, by być wypoczętą, a konie miały czas na zaaklimatyzowanie się. Sama rozgrzewka była dość lekka, bo kobieta czuła po kasztance, że była dzisiaj w dobrej formie. Przećwiczyły wszystkie elementy, które znajdowały się w ich programie, bez nadmiernego powtarzania, by się nie znudzić za szybko.

Nareszcie nadeszła ich pora. Zebrała wodze i zakłusowała, w trakcie okrążania czworoboku dosiadem dyktując jeszcze odpowiednio tempo, które nie miało być przesadnie szybkie. Skręciła na linię środkową i wjechała na plac przez usunięte szranki przy A, tuż po wyjechaniu na linię łapiąc prostą linię. Półparadą bądź dwiema przygotowała je na zatrzymanie w X, które wykonała przez pełną paradę, niemalże identycznie jak półparadę. Od razu oddała jej rękę, nie pozwalając, by doszło do sytuacji, że Dies odstawi którąś z nóg. Po chwili nieruchomości wykonała ukłon w stronę stanowiska sędziów, po czym dzięki wyraźniejszej łydce ruszyła kłusem zebranym na wprost. Przy C skręciła w prawo, głęboko wyjeżdżając ten, jak i kolejny zakręt dzięki działaniu wewnętrznych pomocy. Zewnętrzną ręką wprowadziła je na dziesięciometrową woltę przy literce R, od razu także przesuwając zewnętrzną łydkę za popręg i kontrolując nią zad konia. Koło zakreśliła do linii środkowej, która była wydeptana już przez inne konie, więc był to całkiem wygodny punkt odniesienia. Pamiętała o tym, że na RP miały wykonać łopatkę do wewnątrz, więc wykonała jeszcze jedną półparadę, która uprzedziła kasztanowatą przed tym. Podtrzymała wygięcie z wolty na końcówce figury, ale zamiast wracać na ślad, odesłała ją wzdłuż ogrodzenia na trzech śladach, przodem do środka, zupełnie tak, jakby miały zaraz zejść na kolejne koło. Wewnętrzną łydką odesłała ją jednak do przodu, poprawiając w miarę potrzeby impuls bądź pracę tylnej nogi. Prawą wodzą utrzymywała stały kąt wygięcia, ale wzrok miała skierowany przed siebie, nie zaburzając swojej sylwetki, która wciąż była wyprostowana i skierowana do przodu, a nie w bok. Przy P wyprostowała ją, podtrzymując stały rytm oraz zaangażowanie zadu. Kolejno po przejechaniu krótkiej ściany odbiły na przekątną KXM, gdzie zaprezentowały kłus pośredni. Mia otworzyła subtelnie palce, robiąc klaczy miejsce z przodu, podczas gdy dołem zapraszała ją do bardziej dynamicznego ruchu, mocniejszego wyrzucania nóg pod kłodę. Przy tym nie pozwalała jej na pełne wyciągnięcie, wiedząc, że Dies potrafiła zaskoczyć nie tylko tym. Póki co chciała tylko zaprezentować widoczne wyciągnięcie. Przylegającymi do boków łydkami utrudniała jej spływanie na boki, a w miarę zbliżania się do M zaczęła ją półparadami skracać i znowu zbierać. Przejechały krótką ścianę czworoboku, a przy S skierowała je na woltę o średnicy 10 metrów. Tutaj postępowała bardzo podobnie jak wcześniej, uważnie dbając o stałą średnicę koła, bo miały po nim wykonać łopatkę do środka. Działaniem lekko skróconej wewnętrznej, w tym przypadku lewej wodzy wprowadziła ją na okrąg, nadmierne zgięcie w szyi ograniczając drugą ręką. To samo wygięcie wykorzystała właśnie po zakreśleniu pełnego koła, kiedy odesłała ją chodem bocznym, z przodem skierowanym do środka. Działała w ten sam sposób, co poprzednim razem, dzięki czemu cały element wyszedł w satysfakcjonującym stopniu, niewiele różniącym się od wcześniejszego.

Przejechały tak dwie literki, po której przy V wyprostowała je i poprowadziła dalej na wprost. Dies zapewne na tym etapie już przewidywała, co dalej je czeka i zasadniczo bardzo się nie myliła. Na przekątnej FXH znowu zaprezentowały kłus pośredni, do którego podeszła tak samo. Aktywizując klacz łydkami, zrobiła jej miejsce z przodu, by mogła swobodnie wysunąć nos przed pion i zaprezentować wyciągnięcie sylwetki. Przy H wróciły do kłusa zebranego, a samo przejście Mia usiłowała zrobić z jak największą delikatnością i poszanowaniem dla końskiej wygody. Przejechały najbliższy narożnik, krótko po którym zaczęła je przygotowywać do zatrzymania w C. Posłużyły jej do tego głównie półparady, po których nastąpiła pełna parada. Odczekała chwilę w nieruchomości, po której działając na boki konia aktywizującymi łydkami przy zamkniętej ręce, poprosiła Dies o cofnięcie się. Nie ciągnęła jej za pysk, a tylko ograniczała ruch do przodu, co zakończyło się niczym innym niż ruchem do tyłu. Wyegzekwowała od niej cztery kroki do tyłu, po których dodała łydki, by ruszyć stępem na wprost. Niespecjalnie przepadała za elementami w stępie, bo była to ich słaba strona, ale kasztanka mogła to przynajmniej przyjąć za krótką przerwę - chociaż przerwa to nie była, bo Alight wciąż podtrzymywała żywy, równy krok. Skręciły na kolejną przekątną, na której czekał na nie chyba największy przeciwnik, czyli stęp wyciągnięty. Mia działała analogicznie do kłusa pośredniego, z tymże teraz dużo bardziej podkreślała fakt, że koń miał przekraczać ślady przednich nóg zadnimi. Oddała jej przy tym trochę wodzy, a dosiadem wciąż zachęcała do wyjścia w przód. Wyszło jak wyszło, może bez większego szału, ale dla niej akurat ważniejsza była pozostawiona swoboda niż rzeczywiste wyciągnięcie. Wróciły do stępa pośredniego, który parę metrów przed A zebrała. Sprowokowała ją do wyraźniejszego podstawienia zadu oraz widocznego skrócenia sylwetki i ustawienia nosa gdzieś przed lub w pionie, a chwilę później zagalopowała. Prawą łydkę subtelnie cofnęła za popręg, dając zwierzęciu sygnał do przejścia, ale nie umożliwiając jej nadmiernego rozpędzenia się. Miała bowiem dość trudne zadanie, jakim było wykreślenie symetrycznej, równej serpentyny o trzech łukach. Nie była to jej pierwsza tego typu figura, ale zawsze była swego rodzaju trudnością. Udało jej się ją całkiem porządnie rozplanować, ale poza samym kształtem uważała także na pracę konia. Swoją mową ciała wyraźnie dawała jej do zrozumienia, że na żadnym odcinku nie miała zrobić zmiany nogi, tylko wciąż poruszać się w galopie na lewo. Nie spodziewała się tego, że w pewnym momencie Dies wykona niewysokiego baranka, wytrącając lekko kobietę z równowagi. Mia mogła śmiało powiedzieć, że ta niesubordynacja nie wynikała z jej działania, bo niczego takiego nie zrobiła. Przypuszczała, że był to wyraz ekscytacji, raczej nie złośliwości klaczy, więc nie zareagowała na to w żaden negatywny sposób, a tylko spróbowała ją uspokoić i kontynuować przejazd jakby nic się nie stało. Jak przewidziała, był to tylko jednorazowy eksces i serpentyna została dokończona bez większych zarzutów, chociaż wcale nie zjechały z krótkiej ściany tak szybko. W C od razu odbiły na jeszcze jedną woltę (zaraz się w głowie zakręci od ilości tych kół), gdzie starannie pracowała nad wyrysowaniem okrągłego kształtu.

Następnie, po przejechaniu reszty krótkiej ściany w narożniku przygotowała się do zaprezentowania galopu pośredniego. Rozpoczęła to tradycyjną półparadą, po której znowu zachęciła konia do żywszego wyjścia w przód. Zależało jej na tym, żeby klacz wciąż została pod pełną kontrolą, bez nadmiernego rozpędzania się. Istotna była też jakość samego galopu, bo dla Mii ważna była tendencja galopu pod górkę, do czego dążyła przez obciążenie zadu, zachowując przy tym niezachwianą równowagę. Koniec długiej ściany przy K oznaczał powrót do galopu zebranego, do którego przeszła płynnie i bez szarpania się ze zwierzęciem. Głęboko wyjechały dwa narożniki i skręciły na przekątną FXH, gdzie Mia znowu uważała na należyte wyprostowanie. Przylegające łydki oraz równe działanie dosiadu nie prowokowało u konia schodzenia w którąkolwiek stronę, co było ważne, bo już w X zwolniła ją do kłusa, blokując miednicę i dopasowując się do chodu niżej. U końca tej linii wykonała ponowne zagalopowanie, ale na prawą nogę, więc teraz to lewa łydka znalazła się za popręgiem. Wkrótce odbiła na kolejną, bliźniaczą serpentynę z nadzieją, że tym razem Dies będzie grzeczna. Zawodniczka dokładnie przejechała każdy odcinek figury, tyle samo uwagi poświęcając miejscom, gdzie miała być wygięta oraz na prostych. Pełne zrównoważenie z jej strony zaowocowało poprawnie przejechaną figurą, bez zmian tempa oraz nogi, na dodatek całkiem symetryczną. Dalej wszystko przebiegało zgodnie z poprzednim razem - wolta w A, na której pilnowała utrzymania ciągle żywego galopu o jak najlepszym podstawieniu zadu, dzięki czemu górna linia miała się rozluźnić i zaokrąglić. Było jej to potrzebne do galopu pośredniego na KH, gdzie znowu wyegzekwowała od niej dodanie, robiąc to jednak ze sporym wyczuciem, by nie straciły równowagi bądź nie sprowokować klaczy do odpalenia wrotek. Wysiadując zgrabnie jej obszerny krok, wciąż podtrzymywała to mocniejsze pchanie się zadem, nadające im dynamiki oraz lekkości na przodach. Od siebie dbała o to, by wzrok mieć wciąż skierowany przed siebie, bez patrzenia na konia, któremu nie przeszkadzała w pracy. Przed wjechaniem w narożnik skróciły się do zebranego, którym w kolejnej literce zjechały na duże, dwudziestometrowe koło. Delikatna półparadka uprzedziła Dies przed tym, że za chwilę coś się będzie działo. Kiedy tylko zakreśliły pierwszą połówkę, Mia oddała jej wewnętrzną wodzę, co na szczęście nie zaowocowało utratą równowagi konia, który pozostał oparty na zewnętrznej. Po kilku foule znowu skróciła wodze, dokańczając rysunek i wracając na ścianę. Po raz ostatni skumulowała energię wierzchowca, którą tym razem miał przelać na przejście w kłus. Alight zdawała sobie sprawę z tego, że w przypadku Dies przejścia w dół czasami wypadały... różnie, dlatego nie pozwoliła jej na rozsypanie się i rozleniwienie, łydkami podtrzymując energiczny ruch. W połowie długiej ściany skręciły w prawo, to samo robiąc na linii środkowej, by finalnie zatrzymać się w G. Nawet te ostatnie metry przejazdu były dopracowane, kiedy to zawodniczka zamknęła konia w pomocach, utrudniając mu drogę w bok czy gdziekolwiek indziej by nie wymyśliła. Dojechała konia dosiadem i łydkami na rękę, która była zamknięta, powodując jego zatrzymanie. Tak jak wcześniej, od razu oddała jej rękę, by mogła stać równo obciążając wszystkie cztery kończyny. Po chwili nieruchomości Mia wykonała ukłon, po którym dała Dies sygnał do ruszenia stępem, w którym zostawiła jej zupełnie luźne wodze. Wykręciła z nią do A, gdzie opuściła czworobok, entuzjastycznie ją chwaląc i głaszcząc z obu stron spoconej szyi.

KONIEC
1x podwójne punkty doświadczenia za kolejny trening
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Szukam bogatego męża kogokolwiek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: błędy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia
RANDOLPH VARMUS & SHOSHOLOZA - KLASA L

Mężczyzna już w trakcie rozgrzewki wyczuwał, że coś jest nie tak — nie wiedział jednak, czy to jego wina, czy może klacz natrafiła na jakąś blokadę, przez którą nie potrafiła się przebić. Mężczyzna starał się jak najdłużej prowadzić klacz na długiej wodzy, rozciągając ją do dołu w stępie i w kłusie. Myśli Varmusa błądziły między niebieskimi migdałami, z jednej strony starając się rozszyfrować problem, jaki mieli z kasztanką, a z drugiej nie potrafiąc oderwać się od swojego prywatnego życia. Co prawda zadbał o to, aby Sho była koniec końców przygotowana na przejazd programu, będąc aktywną i responsywną; ale żeby była to najlepsza rozgrzewka przed zawodami, nie można tego powiedzieć. Chwilę przed wywołaniem, zaczął zbierać Rudą do swoich dłoni, uaktywniając dosiadem i masującą pracą łydek jej zadnie kończyny. Prowadząc ją na obszerne koło, na lewą później na prawą stronę, przećwiczył z Shosholozą jeszcze wejście ze stępa w kłus roboczy i zebrany,  kolejno galop pośredni i zejście do kłusa wyciągniętego i swobodnego stępu.

Kanadyjczyk wprowadził klacz na czworobok kłusem roboczym, pilnując tego, aby podążać za jej ruchem. Od samego początku Kanadyjczyk zachęcał Sho do aktywnego ruchu na miękkim, elastycznym, acz nieco skróconym kontakcie. Zatrzymał kasztankę w „stój” w wymaganym miejscu, rozkładając równo swoją wagę na obydwie kości siedzeniowe. W pełni skupił się na tym, aby klacz stała prosto i pozostawała zrównoważona z nogami utrzymanymi pod kłodą. Łydki mężczyzny gładko przylegały do boków zwierzęcia, za to dłoń na wodzy została na moment mocniej przymknięta, kiedy zawodnik  wykonywał ukłon przed sędziami. Brunet ułożył ponownie wodze oburącz, wyprowadzając Shosholozę ze „stój”  kłusem roboczym od dosiadu i łydki, ujmując ją w elastyczne ramy, nawiązując miękką łączność między ręką a jej pyskiem — pilnował tym samym, aby koń pozostawał pilny i chętny w ruchu do przodu, aczkolwiek nie śpieszył się przy wystartowaniu i późniejszym ruchu.

Cały czas powtarzał sobie w głowie, że efekt, a raczej wynik nie jest aż tak istotny. Koniec końców brał na zawody klacz, której nie znał i która chodziła w niskich klasach. I dla niego i dla niej więcej było nowości w ciągu tego dnia niż rzeczy bezpiecznie znajomych. Ze środka czworoboku, prowadził klacz w wyprostowaniu do C, przy pierwszym zakręcie na prawo, dbając o równe rozłożenie pomocy. Jeździec przeniósł subtelnie ciężar swojego ciała na prawy bok zwierzęcia, obciążając strzemię. Zewnętrzna wodza i łydka kontrolowały Sho, utrzymując ją w ustawieniu, dzięki czemu para mogła gładko i dokładnie wyjechać narożnik. Wewnętrzne pomoce wspierały kasztankę i zachęcały do zgięcia. Wpisanie się w narożnik, miało im przede wszystkim pomóc w wykręceniu brzuszka serpentyny rozciągającej się spod M aż do F. Starał się jak najłagodniej przeprowadzić ją między punktami, zakreślając wężyk, dojeżdżając do linii ćwiartkowej i od niej ponownie odbijając do ściany czworoboku.  Na krótkim odcinku między F i A, wysłał klacz do galopu roboczego, prosząc o ruch z prawej nogi. Utrzymując równy krok, co jakiś czas przypominał kasztance o pracy zadem i utrzymaniu lekkości przodu. Dojeżdżając do E, wypuścił nadmiar powietrza z płuc, nieco mocniej wtapiając się w siodło. Na kole Varmus pilnował, aby klacz poprawnie zginała się w ruchu, utrzymując poziom aktywności swojego galopu identycznie, jak podczas jazdy na wprost. Mężczyzna nieco mocniej obciążył zewnętrzną kość siedzeniową, utrzymując tempo aktywizującą wewnętrzną łydką, zewnętrzne pomoce pozostawały ograniczające. Schodzenie w dół było czymś, co zawsze napędzało u Randolpha jakieś dziwne paranoiczne lęki. Mógł cisnąć przez cross na najwyższych obrotach, nie martwiąc się, że zostanie poniesiony, ale schodzenie z galopu w kłus, wydawało mu się jakąś abstrakcją. Dlatego wyjątkowo skupił się, aby przejście w kłusie roboczym pomiędzy E i H wypadło, jak najlepiej. Przytrzymał klacz, prosząc ją o zmienienie ustawienia, pracując przede wszystkim od dosiadu, zamykając ją między łydkami. Nie chciał, aby przeszli ze zrównoważonego galopu, szarpnięciem do rozlazłego kłusa roboczego; co niestety trochę tak wyglądało. Czy Varmus posysał ostatnio w ujeżdżeniu? Tak. Chociaż z tym ostatnio można by się kłócić, bo ujeżdżenie zawsze traktował po macoszemu. Para miała jednak dostatecznie dużo czasu, aby się pozbierać, zanim dojechali do B i kolejnego koła, na które mężczyzna wprowadził kasztankę. Automatycznie przeszedł z pełnego dosiadu do anglezowania, balansując ciałem, starając się nie zaburzyć równowagi Sho. Wykonując żucie z ręki, powoli i z wyjątkowym wyczuciem wypuszczał Sho do dołu, dając jej tym samym możliwość wydłużenia się i rozluźnienia górnej linii. Przez cały czas poprzez półparady zachęcał klacz do intensywniejszego przeżuwania wędzidła. Dłonie Randolpha pracowały równomiernie, kiedy zbierał konia ponownie do góry, pilnując, aby nie blokować jej i nie usztywniać nadgarstków. Plusem niższych klas ujeżdżeniowych, niezaprzeczalnie były długie odcinki relatywnie swobodnych przejazdów między kolejnymi figurami. Varmus korzystał z nich jak mógł, żeby motywować kasztankę do aktywności i pewnego, stanowczego ruchu do przodu z pracującym zadem pod kłodą.

Wyjeżdżając spod B, ponownie usadził się w siodle. Podprowadził klacz pod A, mając przed sobą ponownie widmo zejścia w niższy chód. Przytrzymał ją w pomocach, prosząc o stęp pośredni, zaraz po zwolnieniu wypuszczając ją mocniej do przodu, wspierając półparadą i aktywnym dosiadem. Wodza została subtelnie oddana, kiedy spod K Varmus wyprowadził Sho do wnętrza czworoboku w swobodnym stępie, dopiero po przecięciu trasy ciągłą linią, ponownie nabierając więcej wodzy i spod M aktywizując ją do stępu pośredniego w kierunku C. Narożnik starał się wyjechać jak najdokładniej, dbając o to, aby klacz nie wypadała z niego, okręcając się wokół wewnętrznej łydki. Podjeżdżając pod C przesłał jej półparadę, unosząc ją do kłusa roboczego. Już od samego początku pomagał kasztance w wyznaczeniu tempa i rytmu, nie wymuszając jednak na niej ruchu, który nie byłby dla niej komfortowy. To był jeden z powodów, dla których Ran tak średnio radził sobie w ujeżdżeniu — był prawdopodobnie na niego za miękki. Za kolejnym narożnikiem, czekał ich drugi dzisiejszego dnia wężyk. Tak samo, jak i wcześniej, dojeżdżając do linii ćwiartkowej, starał się zakroić łuk w jak najlepszym stylu, pracując z klaczą w równowadze, rozsądnie dozując półparady oraz intensywność kontaktu na wodzy. Zagłębił się nieco mocniej w siodło, dając klaczy znać, że za chwilę przejdą do wyższego chodu, jasno określając prośbę o zagalopowanie na lewą nogę w K i skierowanie się spod narożnika wzdłuż krótkiej ściany. W galopie czuł się najlepiej i było mu w nim najwygodniej — plecy utrzymywał wyprostowane, pracując przeponą, coby nie usztywnić ich dolnej partii zbyt mocno. I można by uznać, że cały przejazd pójdzie gładko, jeżeli na tym etapie nie napotkali większych problemów. Jednak podczas wprowadzania kasztanki na koło spod B, mężczyzna uświadomił sobie, dlaczego już podczas rozgrzewki wyczuł blokadę. Nareszcie ją zlokalizował, szkoda, że dopiero teraz. Wyczuwając, ale też widząc walkę Shosholozy, nie oponował i zdecydował się na przejechanie koła w formie bardziej jajowatej, chcąc dać jej, chociaż drobne wsparcie w borykaniu się z męczącym skurczem. Nie miał zamiaru forsować jej i zmuszać do ustawienia, które sprawiało jej ból czy dyskomfort, który i tak obejmował teraz jej ciało. Jeżeli chodziło o komfort zwierzęcia, Varmus zawsze stawiał go na pierwszym miejscu, nie było dla niego nic ważniejszego. Dlatego do końca programu, odpuścił sobie poprawianie klaczy, jeżeli ta potrzebowała nieco więcej swobody. Wyjeżdżając z koła, wspierając ją dłonią i łydką, poprosił o zejście do kłusa roboczego w wygodny dla niej sposób, doglądając jedynie tempa oraz jej skupienia, które teraz z racji na bolesność mięśni, mogło zostać rozbite. Mimo wszystko nadal musieli się dogadywać i dokończyć przejazd. Do wyjeżdżania narożników nie przywiązywał już tak dużej wagi — jeździec kontrolował jedynie zad klaczy, aby nie zaczęła uciekać nim, odchodząc całkowicie do wnętrza czworoboku. W liniach prostych jego łydki przylegały równo przy jej bokach, a dłoń elastycznie poruszała się za pyskiem, nie blokując ruchu szyi i jego pracy. W punkcie E przesunął nieco łydki oraz przenosząc przy tym ciężar ciała nieco bardziej na lewą stronę, skręcając w kierunku X i spod niego do B, z odbiciem w prawo w kierunku A. Mężczyzna dosłownie odliczał w głowie sekundy do zakończenia programu, po raz tysięczny karcąc się za zaślepienie. Nie wiedział, ile jeszcze skurczy będzie musiał przeżyć podczas ujeżdżenia, żeby w końcu nauczyć się wyłapywać ich pierwsze symptomy podczas rozgrzewek. Aktualnie było to jego fatum. Skierował Sho z dosiadu do wnętrza czworoboku, dojeżdżając do X, w którym zamknął ją w pomocach, subtelnie odchylając korpus do tyłu, wymuszając na niej zatrzymanie. Podczas ukłonu wymusił na sobie niemrawy uśmiech, chociaż szczęki zaciskały się nerwowo. Kończąc przejazd, wpuścił kasztankę w dół na długiej wodzy, gładząc i oklepując jej szyję, nie szczędząc pochwał... i przeprosin za swoje kretyństwo, zostawiając czworobok za sobą.

KONIEC

@Shosholoza
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
SERGEI CHERNIENKO & ATTERUPGAARDS PRADA - KLASA P


Ostatnio Serg miał okazję jeździć na kolejnej bardzo utalentowanej klaczy należącej do Orchardu - Pradze, z którą zaliczył nader udany pierwszy wspólny start na ostatnich zawodach krajowych. Na bazie dotychczasowych kontaktów zauważył, że lubi czasem sobie trochę postraszyć i jest dość wrażliwa w pysku, co jednak nie było dla niego specjalnym problemem - był dość gruboskórny i ciężko było go przegonić z boksu, a w jeździe był znany z bardzo swobodnej, lekkiej ręki, czasem nawet do przesady, To było jednak zupełnie innym problemem.
Pogoda nie była najgorsza, chociaż nawet lekki wiatr mógł czasem działać na niekorzyść, ale nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy. Jak zawsze oporządzanie koni robił na wpół sam, a na wpół przy pomocy luzaka, żeby z jednej strony nie dopuścić do sytuacji, gdzie tylko wsiada, jedzie czworobok, i zsiada, a jednocześnie żeby wyrobić się z czasem. Oczywiście, gdy godzinowy startów układały się mniej dogodnie, to nie narzekał, ale jeśli miał okazję do spędzenia trochę czasu z wierzchowcami, na których startował, to właśnie to robił.
Podczas rozgrzewki czuł wyraźnie, że Prada chodzi efektywnie, ale nieco poza jego kontrolą, czuł też nadmierne spięcie. Koncentrował się na próbie rozluźnienia jej i zwiększenia przepuszczalności, prosił często o żucie z ręki, sporo pracował też na kołach, by zwiększyć giętkość i zająć czymś głowę karej. Wychodziło mu to z miernym skutkiem, ale nie pozwalał by zaprzątało mu to jakoś specjalnie łepetynę. Czasami zdarzały się gorsze dni, a im brakowało jeszcze wspólnego zgrania.

Podczas jazdy wokół czworoboku półparadmi pobudzał uwagę klaczy, żeby bardziej koncentrowała się na nim, a nie na otoczeniu. Głowę trzymał w pozycji naturalnej, z rozluźnioną szyją i potylicą, barki z łopatkami były subtelnie ściągnięte, ale kręgosłup pozostawiał luźny, dłonie utrzymywały elastyczny, stabilny kontakt z pyskiem karej. W kłusie roboczym poprowadził ją na linię środkową czworoboku, pilnując dosiadem, by nie spłynęła na bok. Pomoce do zatrzymania poprzedził szereg półparad, następnie przesunął nieznacznie ciężar na zad konia, i zamknął łydki, wysyłającego Pradę na miękko zamkniętą rękę. Zebrał wodzę w jedną rękę, skłonił się krótko i poprosił klacz z powrotem o przejście do kłusa. Był spokojny i pewny siebie, chociaż czuł, że kobyłka nie ma dzisiaj najlepszego nastroju, ale nie usztywniał się przez to. Przy literce C poprowadził ją na lewo, w narożniku wewnętrzne pomoce pilnowały zgięcia, zewnętrzne ograniczały, po czym na długiej ścianie przy literce E odbicie na półwoltę na lewo, poprzedzone serią półparad. Tutaj tym bardziej wspierał klacz we wpisywaniu się w łuk, następnie w X zmienił zgięcie na prawo, tworząc w ten sam sposób wężyk prowadzący do B. Teraz czekał ich spory kawałek w kłusie, ciągle pilnował stabilnego kontaktu i aktywnego tempa. Po drodze wyjechali dwa narożniki, gdzie klasycznie Rus wspierał klacz w owijaniu się wokół łydki, a w literce V półparadami przygotował Pragę do kolejnej figury. Serg obciążył mocniej wewnętrzną kość kulszową przez lekkie przesunięcie lewego biodra do przodu i przesunął zewnętrzną łydkę za popręg, również ustawił jej łeb bardziej do wewnątrz za pomocą lekkiego działania wewnętrznej wodzy - prosił ją o ustępowanie od łydki w prawo. Po dojechaniu do środkowej linii w punkcie I ponownie ją wyprostował, a potem poprowadził naprzód. Tym razem w C odbili na prawo, po wyjechaniu narożnika Rus poprowadził klacz na przekątną, po czym zamknął łydki i otworzył rękę, prosząc karą o wydłużenie wykroku. Jeśli zaczynała tylko pędzić, to od razu działał półparadą i próbował to korygować, chcąc uzyskać poszerzenie ramy, a nie przyspieszenie. Tułów cały czas trzymał w pozycji pionowej, nogi swobodnie przylegały do boków i siodła. Po dojechaniu do ściany ponownie szereg półparad i powrót do kłusa roboczego, a następnie kolejne miękkie wyjeżdżanie narożników. Cokolwiek po drodze się nie działo, to Serg nie robił się nerwowy, nie usztywniał się, a w razie czego poddawał korekcie siłę swoich pomocy, jeśli po drodze wyczuł, że Prada potrzebowała jednak mniejszej lub większej siły działania z jego strony. W F nadszedł czas na kolejne ustępowanie od łydki, tym razem na drugą stronę, pomoce ponownie się powtórzyły, chociaż tym razem zostawił Pradze trochę za dużo luzu w pysku, co wpłynęło na lekki zaburzenie w stabilności kontaktu. Ponownie dojechali do I, gdzie Rus ją wyprostował i poprowadził dalej środkiem, aż przyszedł czas na skręcenie w prawo. Kolejny narożnik, i kolejne wejście na przekątną. Ponownie poprosił ją o wydłużenie kroku, cały czas będąc skoncentrowanym na spokojnym prowadzeniu karej. W narożniku wykonał serię półparad, ostatecznie wykonując pełną paradę w punkcie A. Usztywnił krzyż, zablokował ruch bioder i zadziałał wstrzymującą, ale pulsacyjną wodzą do zatrzymania. W nieruchomości odczekał kilka chwil, czując, że Prada niespecjalnie miała na to ochotę, dlatego wzmocnił nieco działanie wodzy, a po chwili poluźnił, jednocześnie wypychając ją do stępa. Gdy dojechali do R, to odbił z nią na przekątną i stopniowo oddawał coraz większą ilość ręki, pozwalając jej wyciągnąć szyję, jeśli próbowała nadmiernie się spieszyć, to mocniej obciążał ją dosiadem. Po powrocie na ścianę zaczął stopniowo skracać wodzę, wchodząc ponownie na miękki kontakt z pyskiem Prady, wciąż pozwalając jej na naturalny ruch głowy i szyi. Po półparadach ponownie poprosił karą o przejście do kłusa, wyjechali spokojnie narożnik i już po chwili Rus wewnętrzną łydkę dał lekko przed popręg, zewnętrzną za, a dłonie przesunął lekko do przodu - sygnał do zagalopwania. Zależało mu na równym, aktywnym tempie i by kara nie odbijała mu się za bardzo od kontaktu. W galopie poprowadził ją na koło, stabilnie siedząc centralnie w siodle, utrzymując równy kontakt, wewnętrzną wodzą i łydką nadając wspierając zgięcie, a zewnętrznymi ograniczając potencjalnie wypadania. Po powrocie na ścianę ponownie zamknął łydki i otworzył rękę, prosząc o wydłużenie kroku. Tym razem jednak napotkał jeden z większych problemów, mianowicie Prada wyrwała mu się spod kontroli. Prawdopodobnie cała dotychczasowa sztywność i reaktywność skumulowała się właśnie w tym momencie, dlatego Rus na początku oddał trochę więcej ręki, żeby nie prowokować bardziej jej zrażenia się do kontaktu, natomiast mocniej dociążył ją dosiadem, zablokował też nieco biodra. Po chwili starał się wrócić na kontakt i mobilizował karą półparadami do ponownego powrotu pod jego kontrolę. Chwilę to zajęło i konieczność wjechania zgodnie z programem na przekątną z pewnością sporo tutaj ułatwiła, natomiast wyczuwał teraz jeszcze większą dozę niezadowolenia, ale liczył, że zdążą to wypracować przed końcem czworoboku. Szeregiem półparad poprzedził prośbę o przejście do kłusa, koncentrując się teraz ponownie na uspokojeniu kobyłki. Nie denerwował się, ani nie irytował, bo nie znali się jeszcze na tyle dobrze, by był w stanie powiedzieć, czy to kwestia dnia, czy może jednak on zadziałał karej jakoś specjalnie na nerwy, czy po prostu gdzieś po drodze źle coś zakomunikował. Zawsze też Prada po prostu mogła dzisiaj niezbyt ochoczo podchodzić do zawodów. Narożnik wykorzystał do kolejnej prośby o zagalopowanie, tym razem pilnował mocniej karej, by przypadkiem zbyt agresywnie nie podeszła do przejścia. Skierował ich na koło, pomoce się tutaj nie zmieniły, chociaż koncentrował się na delikatnym działaniu ręki, by wykluczyć możliwość poirytowania klaczy przez zbyt mocny kontakt. Po powrocie na ścianę znowu poprosił o wydłużenie kroku, z zadowoleniem przyjmując, że tym razem obyło się bez większych przejawów pokazywania swojego charakterku. Podtrzymywał łydkami odpowiednie tempo, nawet, gdy ponownie skracał Pradę do galopu roboczego. Wspierał ją w pokonywaniu kolejnych dwóch narożników, a w K odbili na przekątną. Po przekroczeniu linii środkowej zaczął półparadami skupiać uwagę karej, by ostatecznie dosiadem, łydkami i wodzami poprosić ją o przejście do kłusa. Zbliżali się już do końca czworoboku, co zapewne oboje już wiedzieli, i chociaż nie mógł powiedzieć, że poszło im szałowo, to jednocześnie i tak był zadowolony z tego przejazdu. Czasami nawet jak szło nieco gorzej, to zawsze można było z tego wyciągnąć coś dla siebie. Lekko prowadził klacz dalej, w E odbił na koło i zaczął anglezować. Stopniowo, acz w odpowiednim tempie zaczął wydłużać wodze, zachęcając klacz do podążania za kontaktem i wspierając ją łydkami w zgięciu. Utrzymywał cały czas stabilną, elastyczną łączność z jej pyskiem, nie próbując wypychać kobyłki za mocno do przodu. Przed powrotem na ścianę z powrotem zaczął skracać wodzę, podnosząc Pradę i następnie wyjeżdżając z nią już ostatni dzisiaj narożnik. Odbił na linię środkową, zamknął łydki, by klacz nie spłynęła na sam koniec na boki, po czym w X wykonał pełną paradę. Rus wziął wodze w jedną dłoń, ukłonił się, a następnie oddał całkowicie wodze karej, kierując ją w stronę wyjścia z czworoboku. Poklepał ją po zgrzanej szyi, czując, że sam również mimo dobrej pogody spocił się trochę od wysiłku.

Przy pomocy luzaczki rozstępował Pradę, dał jej kilka smakołyków i ruszył szykować się do swojego ostatniego startu.

KONIEC
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Atterupgaards Prada
Awatar użytkownika
7
lat
171
cm
Ujeżdżenie
Duży Sport
SERGEI CHERNIENKO & ATTERUPGAARDS PRADA - KLASA P

Były takie momenty, kiedy nawet najbardziej pobudliwe i energetyczne konie po prostu nie miały ochoty na jakąkolwiek pracę. Prada należała do grona tych koni, na dodatek dzisiaj zdecydowanie nie był jej dzień. Cóż, Sergei nie miał na to wielkiego wpływu i raczej nie powinien się obwiniać o jej własne widzimisię, które czasami uderzało hrabiance do głowy. Już podczas oporządzania i rozgrzewki była dość nieprzyjemna w obyciu, często reagując w nerwach na najmniejszy bodziec - może to "te dni", a może po prostu jej złośliwość. Średnio dobrze reagowała na próby rozluźnienia, bo jeśli już działały, to na krótki czas. Mieli to szczęście, że również w taki gorszy dzień Prada miała efektowne chody, które być może miały ich dzisiaj uratować, skoro z posłuszeństwem była na przekór.

Już skręcając na linię środkową czworoboku, była usztywniona, co nie zwiastowało zbyt dobrze dzisiejszego przejazdu. Była dość mocno zdekoncentrowana, prawdopodobnie przez pogodę, bo jednak do atmosfery zawodów już dawno się przyzwyczaiła. Kłusując na wprost, pozostawała w miarę wyprostowana i utrzymywała nawet równe tempo. Półparady przygotowały ją do zatrzymania w X, które też wykonała płynnie, zachowując podstawiony zad. Równo obciążyła wszystkie kończyny, w niecierpliwości czekając na kolejne sygnały. Następnie od razu zakłusowała, może nawet odrobinę za bardzo wyrywając się do przodu przy tym. Miała dzisiaj konkretny problem z kontaktem, mimo że Rosjanin miał miękką rękę i nie robił jej krzywdy, to jednak było jej ciężko zaakceptować ten fakt. Odbijało się to na jej przepuszczalności w potylicy, chociaż na razie ten problem jeszcze nie był tak dokuczliwy. Narożniki trochę ścięła, nie wyginając się odpowiednio mocno, co pewnie źle zwiastowało na najbliższe dwie połówki wolty, ale poradziła sobie z nimi zaskakująco dobrze. Wygięła się głęboko, w równym, energicznym kłusie. Wyszła tutaj na wierzch jej gorsza, prawa strona, bo to właśnie na tej wolcie trochę wypadała łopatką, zbyt mocno zginając się w szyi. Niemniej samo przejście między jednym ustawieniem a drugim wyszło całkiem płynnie, bez spięć czy wymyślania Prady. Potem kontynuowali kłus wzdłuż ściany czoworoboku, gdzie już zdradzała się trochę ze swoim temperamentem, gdy próbowała przeforsować tempo. Jej kruczoczarne uszy manewrowały na wszystkie strony światy, wyłapując każdy dźwięk z zewnątrz i widocznie mając spory problem z zapanowaniem nad sobą. Nie było to zbyt optymistyczne, biorąc pod uwagę, że wkrótce miała wykonać ustępowanie do łydki. Znowu, półparady sprawiły, że Sergei nie zaskoczył jej tymi sygnałami i z łatwością odeszła w bok pod wpływem jego łydki. Trzeba jednak przyznać, że było to dość chaotyczne wykonanie tego ćwiczenia, bo Prada miała spory problem z odnalezieniem harmonii między ruchem w bok oraz do przodu. Przez to nie skończyli ustępowania równo w zaplanowanym miejscu, ponadto w trakcie całego wykonywania nawet na moment nie odkleiła uszu od potylicy, wykazując swoje niezadowolenie. Dopiero po wyprostowaniu zmieniła ich położenie, co mogłoby sugerować jakąś bolesność, ale było po prostu jej wielce urażoną dumą. Po skręceniu w prawo skręcili na przekątną, gdzie została poproszona o wydłużenie kroku. W tym zawsze była świetna, chociaż jej budowa wskazywała na to, że jednak w zebraniu jej łatwiej się poruszać. Silne odpychała się od podłoża, wydłużając całą sylwetkę i mocno wykraczając nogami, także pyskiem wędrując daleko za pion. Jeśli więc Serg nie dał jej odpowiednio dużo miejsca na to, to nie oponowała przed zaparciem się na jego ręce, co zniknęło wraz z powrotem do roboczego tempa. No, tymczasowo...

W następnej kolejności powtórzyli ustępowanie, ale na drugą stronę. Po raz kolejny nie wypadło ono książkowo dobrze, na pewno niewystarczająco jak na możliwości klaczy. Tym razem była w tym też wina jeźdźca, który dał Pradzie możliwość ucieczki od kontaktu, z którym się wciąż nie mogła pogodzić. Coś jej dzisiaj bardzo nie odpowiadało, ciężko było stwierdzić, co konkretnie. Znalazłszy się na linii środkowej, ruszyła kłusem na wprost. Miała lekką skłonność do przewidywania kolejnych działań swojego jeźdźca i teraz nie przeliczyła się z tym. Zgadła, że kolejno wejdą na przekątną, gdzie znowu zaprezentowała dodanie w kłusie. Nie zmieniała tempa, ale wciąż mocno napierała na ręce Rosjanina. Zatrzymanie z kłusa roboczego w A nie było jej w smak; nie myślała teraz o grzecznym staniu w miejscu, mimo że zatrzymała się poprawnie. Była bardzo bliska ruszenia z miejsca na własną rękę, ale napotkała się tylko z zamkniętą ręką, co zaowocowało niczym innym niż odstawioną nogą, co zaburzyło ogólny widok ich dwójki. W porę ruszyli stępem, bo już była gotowa wszcząć bunt, byle tylko postawić na swoim. Jej stęp był regularny, ale brakowało tam rozluźnienia i swobody łopatek, co było szczególnie widoczne na przekątnej, gdzie Serg oddał jej wodze do stępa swobodnego. Nie sprowokowało to jej jednak do zejścia do dołu i odpuszczenia w grzbiecie, bo co rusz podrywała głowę, mając problemy ze skupieniem się. Gdy mężczyzna zaczynał z powrotem skracać wodze i sugerować jej oparcie się na wędzidle, potrząsnęła łbem, dopiero po tym fakcie dając mu tę przyjemność i przychodząc do ręki. Wróciła do wcześniejszego ustawienia, po czym zakłusowała. W kłusie nie pozostała długo, bo już w narożniku wyczuła zmiany dążące do zagalopowania, do którego wyszła aż nadto dynamicznie. Nie sprzyjało to kole, na który zjechali parę metrów dalej, a na którym mimowolnie musiała trochę unormować swoje tempo. Trochę przyhamowała, poświęcając więcej uwagi na prawidłowym wyjechaniu okręgu, bez wypadania zadem, co jednak nie oznaczało, że nie zapomniała o swoich "potrzebach". Wykorzystała chwilę nieuwagi zawodnika, gdy zeszli na długą ścianę, a Prada została poproszona o dodanie. Wyrwała się do przodu, nie dbając w tym momencie o nic, co zaowocowało nie tylko zjechaniem tylnymi nogami do środka placu, ale także zagryzieniu się na wędzidle, zupełnie lekceważąc jego działanie. Na całe szczęście Serg nie wpadł wtedy na pomysł siłowania się z nią czy karania za taką niesubordynację, co z pewnością skończyłoby się źle. Kara potrafiła pokazać rogi, a to, co przed chwilą odwaliła, było tylko namiastką tego, na co było ją stać. To opanowanie mężczyzny sprawiło, że nie zaczęła się bardziej buntować, gdy półparadami próbował jej przemówić do rozsądku. Skulone uszy i świszczący na boki ogon świadczył o jej urażeniu i złości, ale wbrew pozorom do galopu roboczego przeszła już bez większego wymyślania.

Nadal była cała nabuzowana, co było widać chociażby po jej galopie, który mógł wyglądać wręcz agresywnie. Dynamicznie pracując całym ciałem, spociła i spieniła się cała, wyraźnie zaznaczając nogę, na którą galopowała. Zjechali na przekątną, gdzie wykonała zwykłą zmianę nogi, pozostając w ramach i nie szarżując już tak po ponownym zagalopowaniu. Poruszała się wyraźnie pod górkę, dzięki czemu jej sylwetka wyglądała całkiem przyjemnie jak na to, że sama nie czuła się na tyle... przyjemnie. Zjechali na koło w R, gdzie zareagowała również nieźle dzięki temu, że Sergei nie majstrował przy jej pysku bez sensu, czego tak bardzo nie lubiła. Wygięła się adekwatnie do średnicy okręgu, który zakończyli w tej samej literce, od razu rozpoczynając kolejne dodanie. Prada już trochę się ogarnęła i nie strzelała takich fochów, więc teraz wyciągnięcie wypadło dużo lepiej. Pracowała silnym zadem, który był "motorkiem" jej ruchu, nadając jej dynamiki i ekspresywności. Niemalże sunęła do przodu, nawet skrócić dając się bez większych obiekcji. Kolejno zjechali na jeszcze jedną przekątną, gdzie dzięki półparadom była przygotowana na zbliżające się przejście. Wykonała je z minimalnym opóźnieniem, które wynikało z tego, że najchętniej by jeszcze pogalopowała dalej, a nie, że przegapiła dane pomoce. Startowała już na tyle dużo, że potrafiła przewidzieć, że koniec ich przejazdu się zbliżał. W E zjechali na dwudziestometrowe koło, gdzie klacz z ulgą przyjęła anglezowanie mężczyzny oraz wypuszczanie do dołu, z czego skorzystała, rozciągając górną linię. Mimo wszystko częściej trenowała z kobietami i na dłuższą metę waga Serga dawała jej się we znaki. Nie była też najmniejszym koniem, ale jak wspominałam, była to bardziej kwestia przyzwyczajeń. Utrzymywała stałe wygięcie przy równym tempie, poruszając się w niskim ustawieniu, które teraz było dla niej dużo wygodniejsze i przyjemniejsze. Kiedy jednak przyszło jej wracać do wyższego ustawienia, nie zareagowała spięciem, stopniowo podnosząc głowę przy skracanych wodzach. Swobodnie obijając ogonem o boki, zjechała na linię środkową, gdzie miała już pewność co do przypuszczeń z końcem przejazdu. Wyuczona tych elementów jak amen w pacierzu poruszała się po prostej linii, przewidując także zatrzymanie w X. Tę część przejazdów pewnie mogłaby już odbębnić bez jeźdźca, więc niejako wyczekiwała sygnałów do stój. Od razu je wykonała, ustawiając się równo i w oczekiwaniu na zejście z czworoboku. Otrzymawszy łydkę do stępa, wyciągnęła szyję i potrząsnęła nią, kiedy ruszyła leniwym krokiem przed siebie. Zjechała z czworoboku, poza którym została rozstępowana z luzakiem, który znowu z jakiegoś powodu jej się nie spodobał, ale obyło się bez gryzienia...

KONIEC
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Dla użytkownika

Awatar użytkownika
6
lat
182
cm
Ujeżdżenie
Duży Sport
RANDOLPH VARMUS & SHOSHOLOZA - KLASA L

Od początku Shosholozę trapiło bolesne napięcie w mięśniach, konkretnie umiejscowione w grzbiecie, który wbrew temu, co mogłoby się wydawać, miał jednak ogromny wpływ na to, jak koń się ruszał. Randolph doświadczył tego już podczas rozgrzewki, podczas której klacz co prawda pozostawała karna i usłuchana, ale jednak niechętnie poddawała się próbom rozciągnięcia w dół. Tkwiące w plecach spięcie wpływało także na efektowność ruchu, ograniczając Sho możliwość obszernego stawiania kroków. Mimo starań, do końca rozgrzewki sytuacja uległa tylko niewielkiej poprawie. Randolph, dokonując ostatniego "testu" przed wjazdem na czworobok, mógł się przekonać, że klacz co prawda jest uważna, ale wciąż nie daje z siebie 100%.

Zawody miały jednak to do siebie, że nie było na nich miejsca na przepracowywanie problemów. Przychodziło się na nie z tym, co się miało i umiało, i nic - może poza garstką szczęścia - nie mogło wpłynąć na ostateczny wynik. Byli więc skazani na lekką niedyspozycję kasztanki, która roboczym kłusem skierowała się na czworobok. Nie ukrywała, że jazda w pełnym dosiadzie przy bolących plecach była dość nieprzyjemnym doświadczeniem. Kołysząc niespokojnie ogonem na boki, była także dość ciężka w pysku. To wszystko przekładało się na ograniczoną przepuszczalność, a co za tym idzie, reakcje na pomoce, choć nie można im było niczego zarzucić. Zatrzymała się więc z lekką utratą równowagi, która poskutkowała tym, że spróbowała zrobić pół kroku w przód, przed czym ostatecznie powstrzymała ją zamknięta ręka. Cofnęła więc lekko uszy i głośno odetchnęła, starając się wytrzymać ten mało komfortowy moment. Równowaga przeniesiona na przód poskutkowała także tym, że przejście do kłusa nie było tak dynamiczne, jak mogłoby być.

Chwilowy kryzys udało się jednak zażegnać już po paru kolejnych krokach kłusa. Sho przede wszystkim szła w prostej linii, nie pływała między pomocami jeźdźca i zachowywała dążność do ruchu naprzód, nie mając też większych problemów z utrzymaniem stałego tempa. Dotarłszy do ściany, skręciła w prawo, poprawnie układając ciało w zakręcie dzięki pomocom jeźdźca. Udało im się głęboko wejść w narożnik, co z kolei ułatwiło wykonanie wężyka wzdłuż całej ściany. Równowaga klaczy była na tyle dobra, że odejście od ściany do linii ćwiartkowej nie było dla niej w żaden sposób kłopotliwe. Nie musiała polegać na ścianach, bo jej oparciem były łydki jeźdźca, w których wyginała się mimo nieustającego dyskomfortu, póki co stłumionym na tyle, by nie myślała o odmówieniu współpracy. Między literami F i A, zagalopowała z prawej nogi, dość ochoczo przechodząc do wyższego chodu. Mimo swoich gabarytów, przede wszystkim długiej kłody, jej galop nie był płaski. Dzięki pracy dosiadu Randolpha, głęboko wchodziła wewnętrzną, tylną nogą pod kłodę, tym samym podnosząc przód i nie tracąc swobody łopatek. To pozwoliło jej na całkiem elegancki galop, którego jakość udało jej się podtrzymać także podczas ruchu na kole o średnicy dwudziestu metrów, które rozpoczęli w połowie czworoboku.

W powrocie do kłusa niestety zabrakło tej płynności ruchu. Sho usztywniła się, zaparła lekko na ręce i automatycznie nie była w stanie zaprezentować swobodnego ruchu w kłusie. Wypadła także z rytmu, który jednak udało jej się odzyskać odpowiednio wcześnie przed dotarciem do litery B, która była początkiem kolejnego, dużego koła. Wszelkie próby wyjścia do dołu były dzisiaj jej piętą achillesową, ale anglezowanie pomogło jej na tyle, że podążyła za ręką mężczyzny. Dzięki temu, że stale podpierał ją przy tym łydką, udało jej się nie przenieść ciężaru ciała na przód, tylko utrzymać go na swoim miejscu. Tym samym jej kłus pozostał lekki, a górna linia uległa wyraźnemu wydłużeniu. Przed powrotem na ścianę, Sho wróciła do poprzedniego ustawienia, by następnie kontynuować kłus wzdłuż ściany, aż znaleźli się na wysokości litery A, gdzie nastąpiło przejście do stępa.

Poruszając się stępem musiała zostać upomniana przynajmniej raz, żeby aktywnie kroczyć przed siebie i wkraczać zadem pod kłodę. Przede wszystkim w stępie swobodnym, który rozpoczęli na przekątnej z najbliższego narożnika, klacz wymagała dodatkowej motywacji i wsparcia. Nie była to kwestia lenistwa, ten problem raczej nigdy nie dotykał Sho, ale raczej tego, że wciąż i wciąż dokuczało jej spięcie. Mimo to starała się dać z siebie wszystko. Przy ścianie wróciła na kontakt, by po paru krokach stępa pośredniego, ponownie ruszyć kłusem, równie chętnie jak we wszystkie poprzednie razy. Na szczęście nawet bez przymusu ruszała się zadowalająco, co było uwarunkowane genetycznie, a dopiero w drugiej kolejności wynikało z treningu i sposobu jazdy. Następnie powtórzyli wężyk o jednym łuku na długiej ścianie, za którą kasztanka przeszła do galopu z lewej nogi, chętnie wchodząc w wyższy chód. Najwyraźniej udzielało jej się nastawienie mężczyzny, który również najlepiej czuł się w tym chodzie; gdy jego ciało było rozluźnione i stabilne, także Sho mogła odwdzięczyć się tym samym.

Niestety mimo obiecującego początku, nagle nadszedł krytyczny moment. Po wjechaniu na koło, ból w grzbiecie nasilił się do tego stopnia, że klacz wręcz zaprotestowała przed wygięciem. Miała na tyle siły, by wyprostować się niezależnie od tego, czy jeździec zamierzał jej popuścić, czy nie. Na swoje szczęście trafiła jednak na wyrozumiałego człowieka, który pozwolił jej znacznie zmniejszyć stopień wygięcia, co jednak wpłynęło na kształt koła. Czuła, że Randolph zaczął mniej wymagać, ale nie wykorzystała tego przeciw niemu. Zwolniła do kłusa wtedy, kiedy sobie tego zażyczył, po czym kontynuowała go wzdłuż szranek do czworoboku. Starała się trzymać aktywne, równe tempo kłusa, w zamian pozwalając sobie na nieco niższe i bardziej swobodne ustawienie, niż to wysokie, typowo ujeżdżeniowe, które w tej klasie nawet nie było wymagane, ale klaczy było już doskonale znane. W połowie długiej ściany skręciła do środka czworoboku, celem zmiany kierunku, po której pozostało im już tylko dotarcie do litery A i wejście na linię środkową czworoboku. Zakręciwszy na nią, wyprostowała się w łydkach mężczyzny i postawiła kilkanaście ostatnich kroków nim zatrzymała się dokładnie w połowie czworoboku, tym razem równo obciążając wszystkie kończyny i nie przerywając nieruchomości. Dopiero po otrzymaniu łydki i oddaniu wodzy ponownie ruszyła stępem, swobodnie prostując szyję i kierując jedno ucho na Randolpha, kiedy ten ją chwalił za wykonaną pracę.

KONIEC

Mów mi Sho. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Awatar użytkownika
8
lat
174
cm
Ujeżdżenie
Duży Sport
MIA ALIGHT & DIES'IRAE - KLASA N

Wydawało się, że Dies miała dzisiaj dobry dzień – po wczorajszej podróży była wypoczęta, a atmosfera zawodów, jak to zazwyczaj bywało, już podczas rozgrzewki motywowała ją do skupiania się i jak najlepszego performowania. Wkraczając na konkursowy czworobok już po jego okrążeniu miała uważnie nastawione uszy przed siebie i bystrym okiem mierzyła swoje otoczenie, co jednak nie szkodziło jej umiejętności skupienia się na amazonce. Kłusowała równym, zaangażowanym tempem, z gracją utrzymując przy tym zwartą, zebraną sylwetkę którą wyznaczały jej pomoce Mii. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby mimo to nie działała przynajmniej w pewnym stopniu według tego, co JEJ wydawało się właściwe :lol: dlatego nawet, jeśli w dosiadzie zawodniczki były jakieś nierówności, kasztanka szła prosto po linii środkowej niczym pociąg po torach. W tym standardowym na początku przejazdów elemencie spodziewała się, a zatem wyczekiwała zatrzymania, do którego przeszła bez zawahania od lekkiego sygnału, zwłaszcza że nastąpił on po wzmożeniu jej uwagi.
Posłusznie odczekała w stój swoje, choć wewnętrznie już gotowała się do ruszenia, co Alight mogła bardzo dobrze poczuć, gdyż jej wierzchowiec odpowiedział na jej łydkę natychmiastowym, może odrobinę zbyt pospiesznym wręcz wybiciem się z zadu do kłusa. Wymagała korekty prędkości, niemniej zachowała krótkie ramy więc to uregulowanie tempa przyszło jej płynnie, a ona nie zgrzytała przy tym z niezadowolenia zębami. Niebawem zjechała z linii środkowej na pierwszy ślad po nieprzesadnie ostrym łuku, którego nie ścięła za sprawą obecnej na posterunku, wewnętrznej łydki nadającej jej wygięcie oraz impuls, dzięki czemu mogła miękko oprzeć się na zewnętrznej wodzy oraz nie tracić zaangażowania w ruch, tak jak miało to miejsce chwilę później w narożniku. Niedługo po wyjściu na długą ścianę dała się też zagarnąć na woltę, dzięki analogicznemu działaniu pomocy będąc w stanie zatoczyć elegancki, całkiem równomierny okrąg o pożądanej średnicy, i pozostając na nim aktywną. Taki przebieg wydarzeń sprawił, że bez problemu przeszła do kolejnego ćwiczenia, które zasugerowała jej mowa ciała zawodniczki – po domknięciu wolty pozostawiła przód swojego ciała lekko wygięty, tak że ślady pozostawiane przez jej przednie kopyta były przesunięte do wewnątrz względem pierwszego śladu. Przejście odbyło się płynnie, natomiast dalsze poruszanie się z łopatką do wewnątrz przebiegło bez zachwiań, chociaż można byłoby oczekiwać więcej zgięcia i impulsu w zebraniu, który na całej tej linii RP mimo starań zawodniczki delikatnie się wytracił w ruchu klaczy. Pełniejsze zaangażowanie udało się jej odzyskać dopiero po wyprostowaniu, w którym panowała nad swoim ciałem jednak lepiej niż we wszelkich chodach bocznych. Już w połowie krótkiej ściany poruszała się w nienagannym, aktywnym zebraniu, z którego miała wystarczająco mocy do dynamicznego rozciągnięcia sylwetki gdy Mia skierowała ją na przekątną KXM, stosując przy tym aktywizujące pomoce. W odpowiedzi na nie Dies momentalnie zaczęła odpychać się tylnymi nogami znacząco mocniej przed siebie, w efekcie popełniając zauważalnie dłuższe kroki kłusa, natomiast jej ciało w naturalnej kolei rzeczy wypełniło poszerzone ramy. Uważni sędziowie z pewnością wychwycili, że w tym ruchu mogłaby jeszcze bardziej otworzyć plecy, tym samym jeszcze więcej wyciągając z pracy zadu, aczkolwiek… to miał być tylko kłus pośredni.
Czując pomoce zbierające pod koniec przekątnej, stopniowo - tak jak stosowane impulsy - powróciła do krótszej sylwetki, krótszego wykroku, wysokiego ustawienia. Pozostała przy tym rozluźniona, a jej kłus okazał się równie sprężysty i mimo to lekki jak wcześniej, choć samo przejście wypadło bardzo bezpiecznie, to znaczy płynnie, ale jednak przebiegło na nieco zbyt rozciągniętym odcinku. Niemniej, kasztanka powróciła na pierwszy ślad z niezaprzeczalną gracją by w równowadze pokonać krótką ścianę wraz z zakrętami na nią i z niej, a następnie znów zjechała na dziesięciometrową woltę. W tym przypadku zarysowała figurę nieco mniej poprawnie, to znaczy nie tak w pełni poprawnie, co wynikało z delikatnie dającej się odczuć sztywności na lewą stronę. Z tego samego powodu łopatka między S a V także wyszła jej gorzej - tylko troszkę, nie w żadnym znaczącym stopniu, aczkolwiek z pewnością jej amazonka czuła większy wysiłek kobyły w utrzymaniu ruchu na trzech śladach. Odetchnęła głębiej po wyprostowaniu i prędko odrobiła nieznacznie zatracone wrażenie elastyczności kłusa jeszcze przed narożnikiem, zaś w nim i następnym tylko umocniła się w aktywnym poruszaniu się w zebraniu. Mogłaby jeszcze pewniej oprzeć się na pomocach amazonki, lecz na to, że zgadywała kolejny element bazując na ćwiczonej i już wcześniej wykonanej sekwencji, i tak była nad wyraz (jak na siebie w tej sytuacji) obecna głową przy Alight. Stąd, wychodząc na przekątną po krótkiej ścianie, wydłużyła swoją sylwetkę w czytelny sposób, co utrzymała bez rozpadania się na trzech czwartych linii. Pod koniec nieznacznie osłabła, aczkolwiek był to w dużej mierze efekt odrobinę zbyt znaczącego działania wstrzymującego w półparadach przygotowujących ją do przejścia, które w takim razie rozpoczęło się o tyle wcześniej i trwało przez to zbyt długo, choć całościowo także wyszło gładko, bez zgrzytów.
Odpowiednio przygotowana zatrzymała się niemal dokładnie na środku krótkiej ściany, a po odczekaniu w umownej nieruchomości już chciała ruszyć przed siebie. Napotkawszy jednak na zamkniętą wodzę „odbiła się” z ruchem w przeciwnym kierunku, to znaczy do tyłu. Cofanie nie wychodziło jej zazwyczaj najgorzej, aczkolwiek nie była to na pewno jej najmocniejsza karta w talii – raczej taka mocno średnia. Jej kroki wypadły płaskawo i dość krótko, ale przynajmniej zgadzała się ich ilość, zaś kasztanka nie zbaczała z linii prostej. Kiedy natomiast ręka amazonki się otworzyła, a jej pomoce wysłały ją w przód, Dies płynnie ruszyła stępem. Ten chód w jej wydaniu zdecydowanie wypadał najgorzej, chociaż nie można było też mówić o żadnej faktycznej katastrofie – kobyle zwyczajnie brakowało w nim tej dynamiki, którą z łatwością operowała w kłusie oraz w galopie. Naturalnie nie miała złego wykroku, po prostu nie zachwycała obszernością jak niektóre konie ujeżdżeniowe, a treningiem nie udało się jej jeszcze wystarczająco dobrze otworzyć. Zatem maszerowała, ot, względnie poprawnie, a przynajmniej do wyjścia na przekątną. Próby Mii, aby wyciągnąć z jej ruchu więcej, niestety przyniosły Holenderce powód do spięcia niźli do swobodnego wydłużenia się. Nie spięła się może tak ewidentnie, ponieważ dostała dłuższą wodzę, jednak w jej ciele… coś zaczęło się budować, i miało to pociągnąć za sobą pewne konsekwencje całkiem niebawem.
Powracając na ścianę przy K nieznacznie się pozbierała (czy może raczej – odnalazła się lepiej w wyznaczanych, nieco krótszych ramach). To faktyczne zebranie jej nosiło już w sobie zauważalną sztywność. Chwilę później Irae ruszała galopem od lewej zadniej nogi w odpowiedzi na stosowny impuls – i szła poskładana, owszem, ale brakowało jej rozluźnienia, a przez to przepływ ruchu przez jej ciało nie do końca działał. Możliwe, że problem udałoby się przepracować, jednak figura przewidziana w programie na ten moment nie była ku temu sprzyjająca. Oczywiście element ten ćwiczyły, lecz generalnie o wiele częstszą praktyką na co dzień były proste zmiany nogi na takich serpentynach, co było też niby bardziej wymagające pod kątem planowania przejść i egzekwowania ich, lecz poruszanie się w kontrgalopie na środkowym łuku wcale nie miało okazać się łatwiejszym zadaniem dla spiętego wierzchowca. Poirytowana z powodu tej niewygody klacz dała wyraz swojemu niezadowoleniu dynamicznym kopnięciem w powietrze za połową tego drugiego łuku, ale chociaż wygodniej byłoby jej przy tym przeskoczyć na prawo, nie zrobiła tego pilnowana przez pomoce zawodniczki, ułożone i działające tak, aby bez żadnych wątpliwości podtrzymywać galop na lewo. I w sumie całe szczęście, że nie zmieniła nogi przy tym małym wybryku, bo dzięki temu kontynuowały element bez dalszych zakłóceń ani konieczności korekty galopu. A że zaraz miało miejsce wyprostowanie i odbicie na ostatni, trzeci łuk – zgadzający się swoim wygięciem z galopem na lewo – Dies wydawała się nawet kontent. To znaczy wcale nie zaczęła nagle zachwycać swoim ruchem, ale po rozładowaniu irytacji (i częściowo spięcia) powoli formowała się w oparciu o pomoce, ze stopniowo większą swobodą we własnym ruchu. Wolta od razu po zakończeniu serpentyny w C okazała się sporym ułatwieniem tworzącym okazję do łatwiejszego przepracowania resztek sztywności, i mimo, że klacz podczas dziesięciometrowego koła nie zachwycała aktywnością w zebranej sylwetce, widocznie poprawiała się z każdą kolejną foule, a woltę kończyła z podniesioną głową – w sumie i w przenośni, i dosłownie, bo jej wysokie ustawienie, chociaż wcześniej nie opadło, teraz jakby ze swobodą wyciągało jej postawę w górę.
Odzyskanie harmonii (w sumie w galopie dopiero uzyskanie jej) mogło ciągnąć za sobą same dobre konsekwencje. Dies, wychodząc z narożnika, była gotowa do dodania nie tylko psychicznie, dzięki należytemu przygotowaniu, ale też fizycznie, co wiązało się oczywiście z faktem tegoż przygotowania, ale nie byłoby możliwe gdyby nadal galopowała z muchami w nosie. Zachęcona pracą łydek oraz dosiadu Alight dynamicznie przeszła do dłuższych foule, swoją sylwetkę wyciągając do pośrednich ram przez zaokrąglone plecy. Przy tym szła wyraźnie od zadu, więc nie opadała ciężko na przednie nogi tylko elegancko galopowała „pod górkę” praktycznie przez całą długość ściany, aż pod jej koniec została ponownie zebrana dociążająco-ograniczającym zestawem pomocy. Prezentując znów galop w krótkim acz okrągłym wydaniu wjechała na krótką ścianę, po zjechaniu z której odbiła za wskazaniem mowy ciała kobiety na przekątną FXH. Nie miała problemu z pozostaniem na prostej, nie wykazywała też tendencji do agresywnego przyspieszania na tejże linii w galopie. Pozostała więc opanowana i pod kontrolą, dzięki czemu Mia mogła ją bez zgrzytów sprowadzić do kłusa w przewidzianym punkcie środkowym. W niższym chodzie także nie próbowała się rozpędzać, a jako że przejście zostało przez zawodniczkę przeprowadzone z wyważeniem, nie miała też powodu aby się po nim jakkolwiek spinać. Wobec tego na koniec przekątnej zagalopowała czysto, bez opóźnienia, a co ważniejsze – bez bagażu sztywności jak przy poprzednim zagalopowaniu. Dorzućmy do tego, że teraz wkraczała w galop na prawo, a zatem na swoją lepszą stronę… Nie tylko brzmiało, ale i zapowiadało się obiecująco.
Tym razem serpentyna jej nie pokonała. Poruszając się w prawo miała w sobie więcej równowagi, co dało się odczuć już w chodach bocznych, ale najbardziej wiarygodnym markerem tej równowagi był właśnie kontrgalop, który siłą rzeczy zawierał się na środkowym odcinku serpentyny. Pierwszy łuk Dies pokonała bezbłędnie, natomiast po odbiciu na drugi, chociaż dało się zauważyć pewną nieco większą ociężałość jej ruchu, bez zachwiań podążyła po wygiętej linii, by następnie wrócić do pełnej swobody przy łuku numer trzy. Podobnie jak przy poprzednim razie, kończąc tą figurę przeszła od razu na kolejną, rzecz jasna nie z własnego wyboru, aczkolwiek zmiana linii wyglądała na tyle płynnie, że można było pomyśleć, że obie dziewczyny myślą i decydują o tym wspólnie. Zakreśliwszy pełne, równomierne koło o średnicy dziesięciu metrów podążyła dalej według tego samego schematu co przy galopie na lewo, to znaczy wróciła na pierwszy ślad, by po wyjechaniu narożnika i zjechaniu na długą ścianę energicznie dodać w tempie przy jednoczesnym wydłużeniu sylwetki do tej odpowiadającej oczekiwaniom galopu pośredniego – naturalnie w odpowiedzi na aktywizację ze strony Mii. I chociaż to wydłużenie w jej wykonaniu było najbardziej dynamiczne w ich dzisiejszym przejeździe, klacz mimo to zachowała skupienie na swojej amazonce, zgodnie z sugestią której jeszcze przed następną krótką ścianą skróciła się miękko i wyjątkowo szybko, co jednak nie wiązało się z utratą rozluźnienia pracujących nadal aktywnie mięśni.
Sunąc z gracją w zebraniu wyjechała narożnik, po którym po kilku metrach spłynęła na łagodny łuk dwudziestometrowego koła. Wygięta na nim nieprzesadnie wokół wewnętrznej łydki zawodniczki nie wpadała ani nie wypadała, ani zadem ani łopatką. Chociaż była na równym kontakcie z ręką jeźdźca, to jednak za sprawą działania tej wewnętrznej łydki oraz wygięcia opierała się na prowadzeniu zewnętrznej wodzy. Dzięki temu, kiedy po półparadzie wewnętrzna wodza została jej oddana, klacz nie spięła się jakby została pozbawiona czegoś, co było jej niezbędne. Nie odgięła się też do zewnątrz, a jedynie w niewielkim stopniu opuściła łeb, co było jasnym sygnałem że może jeszcze nie miała idealnie wypracowanego samoniesienia, ale przynajmniej Mia w trakcie jazdy nie ciągnęła jej za pysk i odpowiednio działała dłonią, nie próbując wymuszać nią ustawienia czy tuszować błędów działania pozostałych pomocy przy powodowaniu koniem. Potwierdziło się to jeszcze bardziej po tych kilku foule, po których wewnętrzna wodza została przez kobietę nabrana, a Dies w reakcji na to jakby nic delikatnie się tylko podniosła, poza tym pozostając wyluzowaną, a jej ruch w żadnym momencie tego manewru się nie zaburzył. Wobec tego gładko zamknęły koło tam, gdzie je rozpoczęły, by dalej po pierwszym śladzie przejechać przez narożnik i chwilkę po tym zwolnić do kłusa. Kasztanka zdecydowanie nie przepadała za zmianami chodu w dół, niemniej nie znały się z Alight od wczoraj, wobec czego zawodniczka zdawała sobie sprawę z konieczności bardzo sumiennego przygotowania oraz wyegzekwowania zwolnienia do kłusa. Wprawdzie dało się rozpoznać pewne ociągnięcie w tej zmianie, nie tak jak poprzednio przy okazji przekątnej, aczkolwiek poza tym drobnym opóźnieniem nie można było Holenderce wiele zarzucić.
Już w kłusie dotarła niemal do połowy krótkiej ściany, gdzie zjechała ciasno w prawo, co powtórzyła zaraz później przy X. Na tych wąskich zakrętach nie opadała do wewnątrz, jedynie bardzo nieznacznie zwalniała na tą krótką chwilę, tuż po wyjechaniu na prostą od razu odzyskując pełną energię ruchu. Na linii środkowej jak zwykle odnalazła się bezbłędnie, krocząc po niej pewnie i bez spływania aż do samego końca, który w tym przypadku przypadał na punkt wyznaczany literą G. W nim Dies zatrzymała się od zamykających ją pomocy, stając może nie idealnie równo na wszystkich czterech nogach, ale na pewno nie rażąco krzywo. Po tym zatrzymaniu parsknęła przeciągle, rozumiejąc ten moment za zakończenie dzisiejszego testu, dlatego zaraz po otrzymaniu łydki ruszyła spokojnym, swobodnym stępem, korzystając w pełni z możliwości wyciągnięcia szyi na oddanej jej wodzy – i tak pomaszerowała bez pośpiechu do otwartego w literze A wyjścia z konkursowego czworoboku.

KONIEC
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Vision d'Etat
Awatar użytkownika
9
lat
171
cm
Ujeżdżenie
Duży Sport
MIA ALIGHT & VISION D'ETAT II - KLASA P

Ogier nigdy nie miał problemu z dobrą prezencją — nie zachwycał co prawda charakterem, ale ruch i wygląd bywały niejednokrotnie ważniejsze od tego, czy poza czworobokiem szarpał się pod jeźdźcem, jak dzika kuna. Podczas zawodów potrafił się ogarnąć i sprawiać wrażenie relatywnie ugodowego. Niestety od dłuższego czasu działy się rzeczy, na które nijak miał wpływ, przez co razem z Mią faktycznie plasowali się zawsze na przeklętym czwartym miejscu.

Dzisiejszego dnia Vis miał wyjątkowo dobry nastrój — nie żeby ten pojawiał się coraz rzadziej, po prostu nie był aż tak nabuzowany, jak zazwyczaj. Zdawał się nie tylko spokojniejszy, ale bardziej zrelaksowany, co korzystnie wpłynęło na komunikację między nim a zawodniczką. Podczas rozgrzewki nie sprawiał problemów, nie cisnął się za bardzo do przodu, ani nie rozleniwiał, jak stara kobyła. Wjeżdżając na czworobok, chciał zrobić jak najlepsze wrażenie, więc pod impulsem ze strony Mii, podniósł swoje ustawienie nieco do góry, gładko przechodząc w lekki kłus, aktywniej pracując swoim biszkoptowym zadem. Sylwetka ogiera wyraźnie się skróciła, a harmonijna linia szyi, zaokrągliła się w przyjemny dla oka sposób. Wytrzymał w stójce, jak prawdziwy zuch, nawet nie myśląc o odsadzaniu którejś z kończyn na bok. Dumnie wybił się z zadnich kończyn niczym ze sprężynek, ponownie wprawiając swoje ciało w płynny ruch, pozostając w ustawieniu. Nawet jeżeli faktycznie kobieta nie wymagała od bułanego pełnego zebrania — on i tak w nim szedł, nieco na wyrost składając się jak scyzoryk, energicznie przesuwając się w kłusie do przodu. Zakręty brał wygięty na całej długości z zaokrąglonym grzbietem, nie zginając się jedynie w szyi i potylicy, a co gorsza, przeginając w nich. Na tyle na ile potrafił, opierał się na pomocach, podążając za kontaktem z dłonią kobiety, wsłuchując się w nią. Na półwoltach zachował spokój, a przede wszystkim równowagę w ruchu;  utrzymywał aktywny krok, pracując od zadu, wyginając się płynnie w żebrach. Przejścia między zgięciem a wyprostowaniem, nie były dla niego czymś wymagającym.  Nie tracąc na energii w ruchu, nieco jednak mocniej opierając się na wędzidle, pracując bardzo intensywnie swoją szyją, poddawał się pomocom, jakie przesyłała mu amazonka. Docierając do kolejnego punktu programu, ogier zaczynał odczuwać, że energia zaczyna w nim jednak nieco buzować. Prawdopodobnie do tego krótkiego móżdżku dotarło, gdzie się znajduje i co robi. Na całe szczęście podłapał w lot półparadę, wykręcając na moment uszy w kierunku Mii, wpisując się ruch boczny. Wszelkiego typu ustępowania były faktyczną, mocną stroną Visiona. Stawał się łatwiejszy w prowadzeniu, kiedy całą swoją uwagę poświęcał na rzeczy, które sprawiały mu przyjemność. O dziwo nie nudziły go tak, jak inne znane i powtarzane do znudzenia figury. Zadnie, jak i przednie nogi krzyżowały się, kiedy ogier poruszał się dynamicznie, nadal podążając do przodu, nie tracąc impulsu. Spodobało mu się to na tyle, że kiedy amazonka ponownie próbowała go naprostować, przez moment zawahał się, decydując się na minimalne zwolnienie. Nie było to jednak agresywne zejście z ustawienia, którego można by się po nim spodziewać — ot, krótkie zamyślenie, przez które jego ruch utracił niestety nieco na gracji i lekkości. Przez swoje rozkojarzenie, ale również brak silnej korekty ze strony Mii, wydłużenia faktycznie nie wypadły widowiskowo, a co najmniej miernie. Bułany stwierdził, że to wyśmienity moment, aby nieco pooszukiwać, przez co przyśpieszył nieznacznie. Ciężar i równowaga zostały przeniesione co prawda na przód, ale przednie nogi nie wykraczały aż tak daleko, jak mogłaby oczekiwać tego od niego amazonka; jak i sędziowie.

Ogier obudził się ponownie przy kolejnym ustępowaniu — zagarnął się w sobie, płynnie pozwalając Mii przejąć kontrolę, odbywając ruch na drugą stronę bez problemów, zachowując dynamikę oraz równe tempo, z zaangażowaniem podążając przez ślad. Wyczuwając zmianę w ustawieniu i kolejno przesyłane pomoce, zaraz po zjeździe w lewo przy C, zgodził się na nieco wyraźniejsze przejście do wydłużenia, niźli wcześniej. Niby do trzech razy sztuka, ale przy nim czasami wystarczyło do dwóch razy... a czasami nie osiągało się chcianego efektu nigdy. Szeroka szyja przesunęła się nieznacznie do przodu, a nos wykroczył w przód, kiedy przednie kończyny pozwoliły sobie na szersze zagarnianie podłoża czworoboku. Przy skróceniu ponownie nastąpiło nieznaczne zawahanie, które stało się głównym powodem sztywności w grzbiecie, przez które przejścia w jego wykonaniu zdawały się szarpane i nierównomierne. I gdyby nie półparady, zapewne przeszedłby punkt zatrzymania, jak ślepe cielę. Dostając jednak jasne sygnały i bardzo klarowne pomoce, ciało zwierzęcia zatrzymało się, a wszystkie cztery nogi spoczęły prosto pod kłodą. Przez tę krótką chwilę chciał już zacząć skubać się po piersi, aby rozładować budujące się napięcie, jednak więcej o nim myślał, niż faktycznie robił. Amazonka zdążyła wysłać go do stępa, który rozpoczął nieco zbyt dynamicznie, zaraz to jednak powracając do swobodnego ruchu. Vision wcale nie prezentował się tak źle w stępie; co prawda swobodny zawsze był nijaki i rozlazły, ale pośredni zyskiwał nieco na gracji, większej dynamice i lekkości, nie tylko na minimalnym przyśpieszeniu oraz wyraźniejszej aktywności i zaangażowaniu zadu. Przy M odbierając płynnie pomoce zawodniczki, wysłał ciało do kłusa roboczego, zamaszyście odpychając się z zadnich kończyn, intuicyjnie i przez to nieco błędnie, odciążając przody. Na całe szczęście nie trwało to długo, bo już po krótkiej chwili przeszedł gładko w galop, który rozpoczął z prawej nogi. Niestety już na tym etapie, przechodząc do wyższego chodu, wzdłuż szyi, ogier wyczuł pewne napięcie, które jak miało się okazać, nie było tylko chwilowym spięciem mięśni. Na tę chwilę było jedynie mglistym wrażeniem przeciążenia, z którym potrafił sobie poradzić, nie dając zawodniczce znać o rosnącym dyskomforcie. Dzięki temu koło faktycznie zostało zakreślone równo, koń poruszał się po okręgu dynamicznie, wpisując się w figurę ciałem, nie wypadając, ani nie wpadając do jego wnętrza zadem lub łopatką. Ustawiony równo na pomocach, wyjechał z okręgu z lekkością, co ułatwiło mu wydłużenie wykroku. Zad faktycznie podstawił się nieco mocniej, pracując z większym zaangażowaniem, przez co zadnie kończyny wędrowały pod kłodę rytmicznie oraz co ważniejsze, bardziej stanowczo. Przód niestety, jak to przy cięższych rasach bywało, nie był aż tak widowiskowy przy wydłużonych chodach. Bułany starał się jednak jak mógł, korzystając z galopu, nadrabiając nie tak okazałe wyciągnięcie w przód, dynamiką i rytmem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie nawracające poczucie spięcia w szyi, które nabrało pełną siłę podczas przejścia w galop roboczy. Starając się powrócić szyją nieco wyżej, szarpnięcie mięśnia przez dokuczliwy ból, który zdawało się, że rozrywa na moment tkankę, sprowadził łeb zwierzęcia w dół, nieco agresywniej niźli sam zdawał sobie z tego sprawę. Jednak potrzeba uwolnienia się od nieprzyjemnego wrażenia napięcia, była silniejsza, niż trzymanie się w posłuszeństwie. Ogier nabił się przy okazji na wędzidło, co tylko spotęgowało irytację i mocniejszy ruch do przodu, który przez fakt, że zwierzę próbowało odnaleźć spokój w niższym ustawieniu, wybiło go całkowicie z rytmu. Wjeżdżając na przekątną, walczył jeszcze z samym sobą — teraz już bardziej z wewnętrzną irytacją, niż faktycznym bólem czy dyskomfortem, który, chociaż nadal był wyczuwalny, nie był aż tak ujmujący. Niestety, sytuacja sprzed chwili odbijała się na jego ruchu, skupieniu oraz przede wszystkim, odbieraniu w poprawny sposób pomocy idących od jeźdźca. Narożnik, zgodnie z przyzwoleniem od amazonki, został ścięty w miarę możliwości. Praktycznie przeszedł przez niego jak przecinak. Mieląc nerwowo wędzidło w pysku, z ulgą przeszedł w X do kłusa roboczego, wypuszczając ciężko powietrze, pozwalając sobie na nieznaczne rozciągnięcie i rozluźnienie szyi wraz z grzbietem, który zdawał się pulsować od napięcia. Chociaż była to chwila, zejście do wolniejszego tempa, pozwoliła Visionowi na złapanie potrzebnego oddechu i powrócenie do relatywnie równego rytmu. Nie był jeszcze w pełni zrównoważony, Mia mogła odczuć, że cały czas opiera się na wędzidle mocniej niż zazwyczaj. Nie chcąc jednak sprawiać kolejnych problemów; co w jego przypadku było doprawdy niesamowicie miłosierne, rozpoczął galop na prawą nogę w kolejnym punkcie, zgodnie z poleceniem ze strony amazonki, rozpoczynając ruch z prawej nogi, dojeżdżając do R, w którym czekało ich zakreślenie koła. Ciało zwierzęcia niechętnie wpisywało się w 15-metrowy obrys figury, zmieniając koło w widoczne jajko z uciekającą od ustawienia głową.

Wyjazd z koła był niczym wybawienie. Co prawda, wiązało się z tym wydłużenie — ale ono nie było aż tak problematyczne, jak poruszanie się w zgięciu. Już na samym początku chciał zacząć oszukiwać, ale amazonka spostrzegła to w czas i przytrzymała go nieznacznie, przez co nie przyśpieszył, a faktycznie postarał się podstawić zadnie kończyny mocniej pod kłodę, niemrawo wymachując do przodu przednią parą nóg. Mia nie mogła jednak liczyć na to, że d'Etat podczas tego przejazdu wykaże się większym zaangażowaniem i da z siebie coś więcej niż podstawowe minimum. Podczas zmiany kierunku, nie było mu nawet w głowie wydziwiać. Szedł cierpiętniczo do przodu, raz za razem strzelając ogonem i przechylając nerwowo uszy w kierunku zawodniczki. Co jakiś czas ogier próbował zwolnić, ale podpierany na pomocach i kierowany z dosiadu, reflektował się w miarę szybko i odpuszczał. Tak naprawdę dopiero przy żuciu z ręki Vision odczuł, że ponownie wraca do jako takiego rozluźnienia. Niestety, wraz za żuciem z ręki kończył się program. Poruszając się po 20-metrowym kole, skorzystał chętnie z przesyłanych pomocy, możliwe, że nawet zbyt energicznie schodząc w dół. Wypuścił się nisko, pozostając wpisanym w okrąg, owijając się wokół wewnętrznej łydki Mii. Podczas zbierania do góry, nie walczył z jej dłonią, instynktownie zaczął powracać do wyższego ustawienia, pozwalając zadowi na ponowny powrót pod kłodę, nieznacznie zaokrąglając grzbiet, który faktycznie nieco odpoczął i rozluźnił się w trakcie zejścia niżej. Pozostając w miękkim kłusie roboczym, pozostał wyprostowanym, nie rozlewając się na boki, ani nie uciekając od kontaktu. Zaraz po zjechaniu z punktu A ku linii środkowej, zwolnił nieznacznie, wyczuwając, co za chwilę będzie miało miejsce. Zmiana w ustawieniu ciała zawodniczki dawała mu jasno znać, że powoli dobijają do brzegu. Chociaż chciał ustać w X bez większego wydziwiania, jego natura dawała o sobie znać. Jedna z zadnich nóg uniosła się subtelnie pod brzuch, lądując zaraz to z impetem na podłoże czworoboku. Te kilka sekund ciągnęło się w nieskończoność. Dlatego, kiedy Vision ponownie wyczuł pomoce zapraszające do ruchu, zerwał się nerwowym stępem, schodząc z czworoboku, prychając przy każdej pieszczocie, jaką serwowała mu Mia.

KONIEC
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w 3 os. czas przeszły. Wątkom +18 mówię x.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: x.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Zamknięty