Etienn Delacour
Awatar użytkownika
25
lat
165
cm
Początkująca prawniczka
Techniczna Klasa Średnia
Siedziała w bujanym fotelu, patrząc na obracające się pióra wiatraka. Delikatny, chłodny wiatr poruszał kosmykami jej włosów, a ona pogrążona była w swoich myślach. Bladymi, drobnymi dłońmi obejmowała oparcia fotela, zaciskając na nich palce.
W pewnym momencie, bez ostrzeżenia, odepchnęła się nogami od podłogi i zaczęła się bujać. Fotel skrzypiał lekko przy każdym ruchu, ale nie przeszkadzało jej to. Ten dźwięk zdawał się być kojący. Jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu, a w zasadzie w całym domu, były szum wiatraka, skrzypienie bujanego fotela i ciche cykanie zegara, wiszącego na ścianie. W pewnym momencie zatrzymała się gwałtownie i pochyliła, zerkając w stronę okna. Była pewna, że usłyszała chrzęst żwiru, którym wysypany był jej podjazd. Po chwili wahania podniosła się i schowała za zasłoną, aby wyjrzeć na zewnątrz, ale sama nie zostać zauważoną. Zobaczyła cień wysokiej, postawnej osoby i już wiedziała, że ktoś grasuje na jej podwórku. Tym razem nie mogła się mylić.
Odsunęła się gwałtownie od okna i pospiesznie wyłączyła wiatrak, po czym stanęła na środku pomieszczenia, w pierwszym momencie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nasłuchiwała jakiś czas uważnie, dopóki nie usłyszała kolejnych kroków na podjeździe. Przypomniała sobie, że powinna oddychać, więc odetchnęła łapczywie i nierówno, po czym pobiegła na palcach do sypialni. Jedną dłonią złapała swój telefon, drugą podniosła z podłogi szpachelkę, uznając, że powinna mieć przy sobie jakąś broń, tak na wszelki wypadek. Lepszy byłby jakiś porządny kij albo duży nóż kuchenny, ale pod ręką miała obecnie tylko to. Usiadła pod ścianą, ciężko oddychając i pospiesznie wybrała numer alarmowy. Tym razem to nie będzie fałszywy alarm. Tam na zewnątrz naprawdę ktoś był i to tak blisko, zbyt blisko.
Halo? Ktoś chodzi wokół mojego domu. Chyba jakiś mężczyzna. Może jest ich więcej, proszę przyjechać — mówiła drżącym głosem do słuchawki. Dłonie również jej drżały i zaczęła się obawiać, że dostanie ataku paniki. Podała swoje imię i adres, po czym została poinformowana, że patrol już jedzie. Dobrze, wspaniale. Tylko ile im to zajmie? Kilka minut to wcale nie jest mało, przynajmniej w sytuacjach, kiedy liczy się każda sekunda. Miała wrażenie, że nie może złapać powietrza. Przesunęła się w stronę torby z lekami, leżącej przy materacu, na którym spała i wyciągnęła z niej tabletki uspokajające. Połknęła jedną pastylkę i zamknęła oczy, nasłuchując i licząc sekundy.
Jeden, dwa, trzy… Dziesięć… Dwadzieścia. Usłyszała kolejne kroki, tym razem przy oknie, niedaleko którego siedziała. Drgnęła i wciągnęła powietrze przez nos.
Sto… Dwieście… Trzysta…
Na podjazd wjechało auta i dopiero wtedy odważyła się, żeby wstać i powoli, ostrożnie, wyjrzeć za okno. Policjanci wyszli z wozu i zwrócili się do kogoś, kto znajdował się poza zasięgiem jej wzroku. Czyli miała rację. Tam naprawdę ktoś był. To nie tylko jej urojenia. Czasami miała wrażenie, że wariuje. Tym razem nikt jej tego nie zarzuci, nawet ona sama.

@Arthur M. Moore
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie, czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, erotykę, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Arthur M. Moore
Awatar użytkownika
41
lat
188
cm
Inspektor
Uznana Klasa Średnia
Obrazek


NUMBER 1


— Czy za ładny uśmiech zrobisz za mnie zaległe raporty? — inspektor wydziału śledczego oparłszy się prawą dłonią o blat biurka przynależącego do Annie, tutejszej sekretarki, wbił w nią wręcz błagalne spojrzenie, oczekując w napięciu odpowiedzi. Kobieta pierw prześwietliła jego sylwetkę wzrokiem, ostatecznie zatrzymując go na ciemnych oczach Arthura. Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji, jedynie lekko zmarszczone brwi ukazywały, iż się nad czymś głęboko zastanawiała. Prostując się następnie w obrotowym fotelu, obie dłonie złożyła nader subtelnie na stercie idealnie ułożonych dokumentów.
— Za uśmiech nie, ale zmienię zdanie za pudełko czekoladek... I to nie byle jakich! — i tu pogroziła również palcem, na co brunet o mało nie parsknął śmiechem. Zachował jednak adekwatną co do okoliczności powagę, bowiem dobijał targu życia. Raporty były jego zmorą. Ponadto przez nie był niekiedy zmuszony do zostawania po godzinach— I naucz się w końcu robić za siebie papierkową robotę, bo jak każdy mi tak zacznie przychodzić, to z komisariatu nie wyjdę do końca tego roku. A plany na urlop mam.
Tutaj już niestety żadne przygryzanie dolnej wargi nic nie dało, więc Moore prychnąwszy cicho pod nosem, pokręcił także z narastającym rozbawieniem głową. Pani Bythe zawsze wiedziała, jak mu poprawić humor, a jej cięty język niejednego nowego oficera doprowadził do zmiany barwy twarzy. Z bladości na purpurę.
— Załatwione. Jutro przyniosę Ci najdroższe czekoladki, jakie znajdę w naszym miejscowym sklepie. Oczywiście tych pozbawionych alkoholu, bo w pracy przecież nie wolno nam pić — puściwszy oczko, pragnął dodać coś jeszcze, aczkolwiek w tym samym momencie wnętrze posterunku wypełnił głośny krzyk Simona, jednego z funkcjonariuszy.
— Moore zbieraj się. Mamy wezwanie. Pani Etienn Delacour. Podobno ktoś się kręci na terenie jej posesji.
Arthur ściągnąwszy nieznacznie swoje brwi, wyprostował sylwetkę, odsuwając na kilka centymetrów od biurka Annie. W niemałym skupieniu próbował odnaleźć choćby zarys osoby, o której wspomniał jego kolega. Z mieszkańcami miał przecież styczność niemalże każdego dnia. Z jednymi więcej, z drugimi mniej, aczkolwiek Pani Delacour nie wyłaniała się z odmętów jego pamięci. Jej nazwisko wprawdzie poruszało pewne trybiki, które odkrywały przed nim jedynie pustkę. Jeszcze kilka lat temu zapewne uzyskałaby ona miano jednej z najważniejszych osób, jakie pomógłby przybliżyć rozwiązanie sprawy śmierci Connora.
Kolega widząc niemałe zdezorientowanie na twarzy Arthura, postanowił mu nieco pomóc z właściwym rozpoznaniem kobiety.
—To ta paranoiczka — wypalił krótko, a spojrzenie Simona mówiło jedno, a mianowicie, iż wzywanie policji przez panią Delacour staje się już niemalże tradycją na przestrzeni ostatnich tygodni, a nawet i miesięcy.
Nie mogli jednakże zignorować wezwania, a stawić się tam, rozejrzeć, finalnie przypominając o konsekwencjach bezpodstawnego wzywania funkcjonariuszy policji.
— Dobra, zbieramy się — Moore jeszcze na chwilę powrócił do swojego biurka, aby zabrać z jego blatu kaburę wraz z bronią palną, a potem w zwarciu i gotowości, skierował się wraz z Simonem w stronę nieoznakowanego radiowozu.
— Przypomnij mi jeszcze dlaczego to my jedziemy, a nie mundurowi — zagaił, gdy umieścił się na siedzeniu kierowcy. Pas zapiął, a kluczki wsunął do stacyjki. Poprawił jeszcze lusterko, bowiem jego kompan majstrował przy nim dzisiejszego ranka.
— Patrole są w rozjazdach obecnie. Owszem, najbliższy mógłby tam podjechać, ale sam mam coś do załatwienia w tamtejszych rejonach — Arthur już miał na końcu języka to, że prywatę to zostawiamy na czas po służbie, jednakże przypomniał sobie, jak Simon wspomniał o tym, że Pani Delacour ma urojenia. Dlatego ten uznał, że uda mi się wyskoczyć, skoro poza dobrym słowem nie wniosą niczego innego.
Westchnął zatem i uruchomił silnik. Słońce przedzierało się uparcie przez szybę, utrudniając tym samym wgląd na drogę. Ze schowka wyciągnął ciemne okulary, które następnie wcisnął na swój krzywy nos.
W radiu rozbrzmiał utwór Europe, a Simon w takt rytmu uderzał palcami o swoje kolano.
Wkrótce znaleźli pod odpowiednim domem. Numer 13 - informacja ta znajdowała się na małej plakietce przyczepionej do płotu.
Obaj mężczyźni opuścili wnętrze auta. Moore zawiesił na szyi policyjną odznakę zwisającą ze srebrnego łańcuszka. Simon zaś swoją przypiął do paska od spodni. W ciszy skierowali się ku wejściu, jednakże ruch gdzieś po prawej zwrócił ich uwagę. Kręcił się tam wysoki mężczyzna, który na widok stróży prawa po prostu dał nogę na tyły posesji.
Moore zadziałał natychmiastowo. Puścił się sprintem za intruzem, a jego kolega zapukał pewnie do drzwi domu, aby skonfrontować się z panią Delacour i przy okazji uspokoić ją nieco.

@Etienn Delacour
Mów mi King Arthur. Piszę w Trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, przemoc, erotyka.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Etienn Delacour
Awatar użytkownika
25
lat
165
cm
Początkująca prawniczka
Techniczna Klasa Średnia
Odetchnęła z niejaką ulgą, chociaż nogi miała jak z waty, a dłonie trzęsły się jej jak staremu alkoholikowi. Patrzyła chwilę przez okno, na zbliżającego się funkcjonariusza. Zaraz zapuka do drzwi i będzie musiała mu otworzyć.

Pamiętała każdą komórką ciała tamten letni wieczór, 2014 roku. Powietrze było ciepłe, ale parne. Prawdopodobnie zapowiadało się na deszcz. Etiennette wracała z zajęć tanecznych, odbywających się w każdy wtorek i czwartek, w jej szkole. Lubiła spacery pod wieczór, kiedy czuło się zbliżający zachód słońca, a świerszcze rozpoczynały koncert, na który wszyscy byli zaproszeni. Zawsze przechodziła przez park, bo o normalnej porze kręciło się tutaj dużo ciekawych ludzi, głównie ze zwierzakami.
Dzisiaj było wyjątkowo pusto - być może dlatego, że zajęcia skończyły się później, niż zazwyczaj. W pewnym momencie poczuła lekkie zdenerwowanie, a gdy się odwróciła zauważyła dwóch mężczyzn w ciemnych bluzach. Mieli założony na głowę kaptur, a ręce wciśnięte głęboko w kieszenie. Przyspieszyła, ale nic to nie dało. To, co stało się później było koszmarem, z którego tak naprawdę do dziś nie potrafi się wybudzić.

Podeszła pospiesznie do zlewu w kuchni i przemyła twarz chłodną wodą, na moment zamykając oczy i licząc oddechy. Mężczyzna z odznaką na piersi zapukał do drzwi, raz, drugi, aż w końcu nie mogła tego dłużej ignorować. Zaschło jej w gardle, więc napiła się prosto z kranu, przetarła blade usta wierzchem dłoni i ruszyła chwiejnym krokiem w stronę drzwi.
Widzieliście go? — spytała, nawet nie korzystając z dobrych manier, których uczyli jej rodzice. Policjant przyjechał, żeby jej pomóc, a ona nawet się nie przywitała. Stała przed nim w luźnych, błękitnych spodniach od piżamy i białym podkoszulku na ramiączka, w niedbale związanych włosach i bez jakiegokolwiek makijażu na twarzy. Pociągnęła nosem, ukradkiem rozglądając się na boki. Zastanawiała się gdzie się podział jego kolega i czy faktycznie kogoś widzieli, dlatego zniknął jej z oczu. Może ściga tego, kto kręcił się pod jej domem?
Ten drugi za nim poszedł? — dopytywała zdenerwowana. Może powinna się jednak schować w domu, dopóki nie będzie całkowicie bezpieczna? Co, jeśli nieproszonych gości było więcej i zaraz ich zaatakują?

@Arthur M. Moore
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie, czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, erotykę, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Arthur M. Moore
Awatar użytkownika
41
lat
188
cm
Inspektor
Uznana Klasa Średnia
Interwencje nie były jego bajką. Przynajmniej nie w ostatnim czasie. I nie w danym obszarze, bowiem z podwórkowych zabaw wyrósł już dawno temu. Nie wypisywał mandatów, nie jeździł tam, gdzie ludzie mieli głęboko w poważaniu aspekty związane z rozpoczętą już ciszą nocną. Nie asystował w epicentrum pijackich wojaży, głośnych awantur i damskich bokserów. Uroki prewencyjnych zdarzeń zachodziły już mgłą. Były one przeszłością. Dziwną. Jakby odległą.
Ale dzisiaj, przez strategiczne zrządzenie losu poczuł ten dawny zew, nie tyle co wolności, ale młodości, bo wtedy był jeszcze niedoświadczonym szczeniakiem, stopniowo wchodzącym w świat militarnych możliwości.
To był zatem odruch - gdy puścił się biegiem za podejrzanym. Ciężkie buty uderzały o żwir, potem już ostrzej zapadając się w miękkiej i nieco wilgotnej trawie. Odznaka odbijała się uporczywie od klatki piersiowej oraz męskich barków. Łańcuszek, na którym była zawieszona melodyjnie brzęczał przy każdym ruchu. Przy każdym wysunięciu kolan i wziętym wdechu. I płuca pracowały już ze zdwojoną siłą, chcąc dorównać w tym porwistym tańcu mięśniom.
Co jakiś czas z jego ust wydobywał się głośny pomruk, przywodzący na myśl pradawny krzyk bojowy. Odezwał się. Już bardziej słownie, gdy intruz próbował przedrzeć się przez pobliski płot, który oddzielał aktualną posesję od tej kolidującej z sąsiadem.
—Stój! Policja! — zaryczał gardłowym basem, aczkolwiek na zbiegu nie zrobiło to jakiekolwiek wrażenia.
Arthur bez większych obiekcji pokonał przeszkodę w postaci siatki, o mało nie wpadając na jakiegoś maleńkiego psa, któremu bliżej było chyba do szczura.
Zwierzak obronny. Dobre sobie.
Spróbował go nie zdeptać. Jakoś.
Kolejny płot na przeszkodzie, a podejrzany widocznie opadał z sił. Ze sprintu już zszedł, z trudem zmuszając płuca do wytężonej pracy. Serce też kołatało tak, jakoby próbowało wydostać się z piersi.
Porażka wychylała się zza zakrętu, aż odór strachu przenikał go do szpiku. Szczęście uśmiechnęło się do niego znienacka, a szyderczy uśmiech ozdobił jego wargi. Był on niewidoczny zza chustki, która okrywała pół twarzy. Policjant poległ. Pozostając sam na placu boju.
Przy próbie pokonania siatki jedna z nogawek od jeansów zaczepiła się o wystający drucik. Zastygł w miejscu. Siarczyste przekleństwo przecięło powietrze. Szarpnął raz, drugi, trzeci. Bez skutku. Dopiero za czwartym razem coś się ruszyło. Wydostał się z potrzasku, jednakże skóra zdążyła zawadzić o ten maleńki kawałek. Krew uwidoczniła zarys mało atrakcyjnej szramy.
Znowu przeklinał.
Bardziej z frustracji niż bezsilności, choć to drugie także go dotknęło.
Intruz zwiał, a gdzieś za Arthurem jawiło się głośne ujadanie psa.
Kurwa mać.
Z poczucia porażki aż dłońmi szarpnął ten głupi płot z siatki. Chciał go chyba zmieść z powierzchni ziemi, bądź zrównać z przemokniętym podłożem.
Gorycz pozostawiła swój nieprzyjemny posmak w ustach. Splunął, by się go wyzbyć i powolnym krokiem powrócił na teren posesji panny Delacour. Rozglądał się przy tym wokół, jakoby próbował wyłapać coś nietypowego.
Może ktoś niepowołany kręcił się jeszcze w okolicy?
— Zwiał mi — wypalił, gdy głośne trzaśnięcie drzwi wejściowych przerwało rozmowę pomiędzy Simonem a panną Delacour.
Frustrację dało się wyczuć i z promieniu kilku kilometrów.

@Etienn Delacour
Mów mi King Arthur. Piszę w Trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, przemoc, erotyka.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Etienn Delacour
Awatar użytkownika
25
lat
165
cm
Początkująca prawniczka
Techniczna Klasa Średnia
Policjant przytaknął na jej pytanie, po czym zapytał czy może wejść do środka. Etienn wpuściła go i zaprowadziła do kuchni. Chciała zapalić światło, ale okazało się, że nie ma prądu. To czasami się zdarzało przy złej pogodzie, szczególnie tu w okolicy. Drżącymi dłońmi wyciągnęła z jednej z szuflad świecie i zapaliła je, po czym położyła w kilku miejscach, aby dawały jakąkolwiek poświatę.
Nie wymyśliłam sobie tego — mruknęła, zerkając na mężczyznę, siedzącego przy kuchennym stole. Wiedziała jak postrzegają ją na komisariacie. Nie była stuknięta, po prostu bardzo się bała. W końcu mieszkała zupełnie sama, nie miała nikogo, kto by ją ochraniał, a zatarg z gangiem trwał dalej w najlepsze - szczególnie, że jej brat nie oddał długu gangsterom, bo dalej siedzi w więzieniu. Być może pewnego dnia dowiedzą się, że Etienn wróciła do miasta i zamieszkała w rodzinnym domu i będą chcieli zdjąć dług z niej? Kto wie?
Dopiero teraz poczuła, że jest jej bardzo zimno. Sięgnęła po ciepły szlafrok , przewieszony przez kuchenne drzwi i zarzuciła go na siebie. Mężczyzna patrzył na nią przez chwilę uważnie, po czym zaczął zadawać rutynowe pytania, dotyczące przebiegu całej sytuacji od początku. Rozmowa trwała jakiś czas, a policjant coraz częściej wyglądał przez okno, jakby się niecierpliwił.
Może coś do picia? — spytała niepewnie, przyglądając się mu. Chętnie napiłaby się herbaty, ale nie miała jak zagrzać wody, dopóki nie było prądu. Musiała wystarczyć woda albo jakiś sok. Policjant odmówił, a ona napiła się kilka łyków wody, po czym ostrożnie usiadła krzesło dalej od swojego gościa.
Podskoczyła, gdy tylko rozległ się głośny trzask drzwi wejściowych. Spojrzała pospiesznie w stronę wejścia, a gdy zobaczyła drugiego policjanta i usłyszała jego słowa, wyraźnie się zmartwiła. — Zwiał? To znaczy, że może tutaj wrócić? Był sam? — pytała, zerkając to na jednego mężczyznę, to na drugiego. Zauważyła, że ten który ścigał podejrzanego się zranił. — Pan krwawi — zauważyła, po czym wstała, podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej domową apteczkę.
Może poczuła się trochę winna, w końcu gdyby nie sytuacja dotyczące jej samej, to nic by się nikomu nie stało.


@Arthur M. Moore
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie, czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, erotykę, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Arthur M. Moore
Awatar użytkownika
41
lat
188
cm
Inspektor
Uznana Klasa Średnia
Nie lubił uczucia porażki. Już od najmłodszych lat.
Starał się jednak tym defektem nie przejmować aż zanadto i nie uwidaczniać swego rosnącego gniewu - szczególnie przy osobach niepowoływanych. Wszak uchodził za profesjonalistę, personę twardo stąpającą po ziemi. Nauczoną walki. O swój byt i innych. I mimo, że cechował go stoicki spokój, tak pewne negatywne emocje rozsadzały jego wnętrze. Delikatne zmiany na twarzy mogły określić prowadzoną wojnę; lecz Ci bardziej dociekliwi potrafili je wyłapać. Na przykład taki Simon, który rozsiadł się wygodnie na krześle umiejscowionym przy stole. W oczekiwaniu na partnera, uciął sobie pogawędkę z panną Delacour, co raczej równało się ze spisywaniem zeznań, bo z jakiegoś powodu ich tu wezwała.
Nazywano ją paranoiczką; to fakt.
Potrafiła niekiedy szaleć z telefonami i w środku nocy. Szeptano o niej. Gdzieś po kątach. Ale teraz... Teraz przybrała właściwe widmo ofiary. Biedny Simon nie potrafił odnaleźć właściwych słów w głowie, aby okazać współczucie czy nawet wsparcie. Chyba zbyt dużo negatywnych epitetów opuściło jego usta, gdy mignęło mu gdzieś niedawne wezwanie na posesję panny Delacour.
A co jeśli poprzedniego razu i jeszcze poprzedniego także się nie myliła? I faktycznie wokół domu krążył nieznany człowiek-widmo?
Do błędu się przyznać chyba nie chciał, toteż przemilczał te niewygodne - dla obu stron; kwestie.
W oczekiwaniu na kolegę począł bawić się własnymi palcami. Pstrykał nimi, wykręcał je, przypominając sobie w porę słowa matki, która zwykła powtarzać mu, że przez owe tiki nabawi się na starość reumatyzmu. Tak jak i jego ojciec.
Trzaśnięcie drzwi obwieściło powrót Moore'a. Nie był on zadowolony z przebytych wojaży, co zapewne zdążyło się uwidocznić w ponurej aparycji.
Mruknął coś iście niezrozumiałego pod nosem, kiedy to finalnie dołączył do towarzystwa. Nie chciał się też wdawać w szczegóły.
Zwiał mu. No zwiał.
Co więcej miałby powiedzieć?
—Widziałeś go chociaż? — pytanie jakże istotne zdane przez Simona wprowadziło pośród zebranych napięcie. Arthurowi zależało na pojmaniu zbiega, a panna Delacour pragnęła się czuć bezpiecznie pośród przytulnych czterech ścian, które zamieszkiwała.
— Niestety. Miał chustkę na pół twarzy oraz kaptur. Prawdopodobnie przygotował się na dzisiejszy włam bądź zwiady — Moore podejrzewał motyw rabunkowy. Bo cóżby innego?
— Czy podejrzewa Pani, kto mógłby to być? — Simon zwrócił się bezpośrednio do kobiety, wygłaszając te bardziej rutynowe formułki, które każdy glina znał praktycznie na pamięć.
Wyuczone oraz zapamiętane na amen.
Aczkolwiek, panna Delacour zdawała się być bardziej zainteresowana Moorem, aniżeli jego kolegą. Pytanie uciekło gdzieś w eter a rozwalona noga policjanta finalnie ujrzała światło dzienne.
Sam poszkodowany zerknął na swoją rozdartą nogawkę z lekkim zaskoczeniem, dostrzegając nie tylko poszarpane końce materiału, a także ślady krwi się tam jawiące. Co dziwne, nie czuł ani odrobiny bólu. Być może spowodowane było to natłokiem adrenaliny, który to go pochłonął bez reszty.

@Etienn Delacour
Mów mi King Arthur. Piszę w Trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, przemoc, erotyka.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz