Pomimo, iż Weaver zawsze miał jakiś plan działania, to jednak potrafił dostosować się do sytuacji. Nikt nie był nieomylny, a szczególnie w przypadku kobiet, które były świetne w wysyłaniu sprzecznych sygnałów. Co prawda, wcześniej wcale nie obstawiałby, że Harper będzie tym typem. Jednak ta twarz, którą pokazywała podczas ich krótkich rozmów w restauracji była spójna. Pewnie dlatego brunet wyszedł z tego mylnego założenia, że będzie ciekawie, ale jednak dosyć prosto. Powinno zaalarmować go to, że blondynka pierw odrzuciła jego propozycję, a potem wyszła ze swoją. No ale każdy mógł zmienić zdanie. Mogła poczuć się zaskoczona czy przytłoczona jego ofertą, a potem po jej przemyśleniu postanowiła spróbować. Do tamtego momentu na wszystko znajdowało się jakieś logiczne wytłumaczenie. Jednak Johnny na pewno nie spodziewał się takiej zmienności w toczonej przez nich rozmowie i prezentowanym przez nią zachowaniu. Pierw jasno pokazywała, że kontroluje sytuację, po czym mówiła że wcale za tym nie przepadała. Droczyła się z nim, i to nie tylko słownie, bo dopiero co nachylała się nad nim i oblizywała swoje usta, a zaraz wspominała, że woli jak zabawa rozkręca się stopniowo. Więc sam Johnny przestawał już wiedzieć, co było prawdą, a co tylko jej reakcją obronną bądź taktyką. Bo nią mogła być zarówno zachowawczość, jak i ta bezczelność. Tak więc, nie miał pojęcia, w którą grę miał grać, bo tak jak ona w dwie na raz byłoby mu raczej trudno. A właśnie, to całe zachowanie wyglądało jakby sobie z nim pogrywała, a to już wcale mu nie odpowiadało. Co innego, jeżeli celowo byłby „wodzony za nos” i to byłoby częścią ich wspólnej zabawy. Jednak w tym przypadku Weaver nie miał pojęcia kim była i czego od niego chciała Harper, więc tego rodzaju przeskakiwanie ze skrajności w skrajność było raczej nurtujące. A jeżeli nie było świadomym działaniem, tylko skutkiem jej niestabilności, to w sumie jeszcze gorzej. Gdyż z jednej strony jednostkami słabymi dawało się bardzo łatwo manipulować i uzależnić je od siebie. Jednak były to przypadki podwyższonego ryzyka, przy których należało zachować większą ostrożność i które potrafiły być nieprzewidywalne. Zachowanie Harper, które zademonstrowała mu w przeciągu tych parunastu minut było tak nieskładne, że brunet sam nie miał pojęcia, jak powinien dalej postępować. Chciał przekomarzać się z nią, jednak okazało się, że nie tędy droga. Kiedy był wobec niej
szczery, wypowiadając się o przyczynach, które spowodowały że chciał ją poznać, to też jej w pełni nie pasowało. Więc, co mu pozostało? Odgrywanie niezainteresowanego dupka? Wątpił, że Harper będzie typem dziewczyny, która będzie zabiegać o zainteresowanie mężczyzny. Weaverowi wydawało się, że jak na faceta, to zazwyczaj udawało mu się odpowiednio czytać i klasyfikować kobiety, ich intencje i oczekiwania. Jednak przy blondynce już kompletnie zgłupiał, bo po tych kilku minutach rozmowy nie był w stanie wyciągnąć z niej jakichkolwiek sensownych wniosków. A przecież nadal pozostawał jedynie człowiekiem i nie czytał Harper w myślach ani nie interpretował we właściwy sposób jej każdego, najmniejszego gestu czy uśmiechu, bo wtedy musiałby zakładać, że to akurat on ma tutaj ogromne znaczenie, a skąd mógł o tym wiedzieć, skoro jej nie znał? Zresztą, jak on mógł cokolwiek domyślać się i odczytywać z jej słów czy zachowania, skoro wyglądało na to że sama zainteresowana nie do końca wiedziała, co za nimi stało.
Całościowo te niepewność i niekonsekwencja go irytowały, ale także intrygowały. Obecnie chyba tak 50/50. Sprawa była taka, kiedy i w którą stronę szala zostanie przeważona. W kwestii kiedy - raczej dosyć prędko, bo Weaver nie należał do osobników obdarzonych ogromną cierpliwością. Żadna z niego była oaza spokoju. Co najwyżej w ramach konieczności potrafił takiego odgrywać, ale każdy miał swoje granice. A to, w którą stronę zależało jedynie od dalszych poczynań blondynki.
- Jeżeli nie rozkręca się stopniowo, to też można się nacieszyć i na serio pobawić, tylko trzeba mieć świadomość w jaką zabawę chcę się bawić - odbił piłeczkę. Nie miał zamiaru co do tego jej bezwiednie przytakiwać, bo akurat był pewien, że nie miała racji. Rozumiał, że tego typu szybka zabawa mogła jej nie interesować i nie pociągała za sobą takich możliwości i przyjemności, gdy wtedy kiedy rozkładała się w czasie. Więc to nie tak, że ogólnie istniała jedna, prawidłowa droga, tylko Harper zaznaczała, że ta właśnie ją interesowała.
- Ale rozumiem, stopniowo, odnotowane - skomentował krótko, nie okazując przy tym jakiegoś zawiedzenia, bardziej jakby zwyczajnie przyjął fakt, ale nie prezentował żadnych swoich emocji co do niego, bo… przecież mogło zaraz jej się zmienić, prawda? Dopiero co go kokietowała, a teraz mówiła o jakiejś stopniowości, więc kto wie co zrobi czy powie za pięć minut?
Akurat zeszli na nieco poważniejsze tematy, co się całkiem dobrze składało, gdyż Johnny krótko pozostawał w swego rodzaju konsternacji nad postacią Harper. Gdy zaczęła mówić, to wrócił do niej spojrzeniem niesurowym, nieobojętnym, ale może bardziej badawczym? Zdając sobie już sprawę z tego, że nie może odbierać dziewczyny w sposób tak pozornie prosty. Nie mógł uznawać, że jeżeli się uśmiechała to naprawdę była wesoła, gdy go zaczepiała to chciała go podrywać, a gdy się wycofywała to na serio próbowała uciec. Także, zaczął brać
poprawkę na Harper, wsłuchując się w jej odpowiedź z należytą uwagą… czyli chodziło tylko o to? O to, że bała się sparzyć? Że ktoś spodoba się jej i okaże się jednak niewypałem? Przecież to było… normalne. Ludzie poznawali się, angażowali, ale trudno było od samego początku zakładać happy end i planować długie, szczęśliwe życie. Porażki były wpisane w randkowanie i poznawanie nowych osób. Nie dało się jakoś przed tym zabezpieczyć, założyć tarczę obronną i opuścić ją w tym momencie, w którym już miało się pewność. A wyglądało na to, że Harper próbowała uzyskać mniej więcej taki efekt, co było jednak bardzo naiwne.
- Tylko jeżeli będziesz je odtrącać i dawać sobie czas na przemyślenie, czy ma to sens, to szybko może okazać się, że jednak już odtrąciłaś za bardzo i nie ma do czego wracać - skomentował pokrótce, rzucając w nią tą przykrą rzeczywistością. Bo jeżeli Harper miała na celu zabudowywać się murem i nie dopuszczać do siebie, po to by w między czasie bezpiecznie badać sobie teren, to… czemu ta druga osoba - zupełnie jej nie znając - miałaby dalej próbować dobijać się do niej. Zazwyczaj jeżeli ktoś był odrzucany, to był to jasny sygnał, że druga strona nie była zainteresowana, a nie że „musiała sobie coś przemyśleć”. Pewnie nie powinien tego mówić i dla niego samego byłoby lepiej, żeby tego nie robił, bo wtedy sam sobie pozostawiłby więcej pola do manewru. Jednak powoli zaczynało rozjaśniać mu się, co kryło się za jej zachowaniem i swoimi słowami chciał jej pokazać to, że ona boi się zaufać, bo to mogłoby wiązać z jakimś późniejszym zawiedzeniem, a… nie zdawała sobie sprawy, że jej zachowanie na początku znajomości może zostać odebrane w ten sam sposób. Bo ktoś nastawi się na miłe poznawanie się, spędzanie wspólnego czasu, a nagle okaże się, że będzie przez nią odtrącany i trzymany na dystans, więc zwyczajnie rozczaruje się pierwszy. Ale przynajmniej dzięki temu Harper nie dojdzie do etapu, w którym to ona mogłaby się przywiązać i przeliczyć. To było jakieś rozwiązanie, jednak na pewno nie takie, które prowadziło do szczęśliwego zakończenia.
Miałby jeszcze coś do powiedzenia w tej kwestii, ale nie miał za bardzo takiej możliwości, więc zaraz musiał skonfrontować się z jej pytaniem. Akurat co do tego miał niemal przygotowaną odpowiedź, więc nie musiał kombinować czy wymyślać na poczekaniu. Jednak w tym momencie wyraz jego twarz stał się jeszcze poważniejszy, bo nie dość, że wkraczali na delikatny temat jego poprzedniego
związku, to jeszcze miał się przed nią obnażyć, mówiąc o swoich oczekiwaniach.
- Szukam… nici porozumienia na wielu płaszczyznach. Ludzie czasami bywają bardzo naiwni, wierząc że jak jedna dziedzina ich połączy to wokół tego, będą w stanie zbudować trwały i dobrze funkcjonujący związek. Jednak co z tego, że druga osoba ma identyczne hobby, łączy nas ta sama praca czy po prostu świetny seks… skoro nadal to będzie tylko jeden, wspólny element, a wokół niego nie można kręcić się cały czas. Ale nie oczekuje też tego, że znajdę damską wersję samego siebie. Zresztą, nawet bym nie chciał, bo dwie tak bardzo pedantyczne osoby, to mogłaby być katastrofa - w trakcie swojej wypowiedzi, pozwolił sobie na krótką, aczkolwiek zabawną dygresję, która co więcej mówiła coś istotnego o nim samym. Jednak zaraz powrócił do tego dojrzałego, zdecydowanego tonu. W ten sposób pokazując jej, że był bardzo konkretny. Jeżeli miał się w coś zaangażować to na poważnie i tylko w takich okolicznościach, które naprawdę miały sens. Nie interesowało go próbowanie za wszelką cenę, bo nie był aż tak zdesperowany, by zadowolić się czymkolwiek czy kimkolwiek.
- Chodzi mi najbardziej o to wzajemne zrozumienie. Jestem w stanie zrozumieć, że nie będę spotykał się z dziewczyną w żadne piątkowe wieczory, bo ona ma rytuał ze swoją przyjaciółką i zawsze razem spędzają ten czas. Ale w zamian za to, oczekuje zrozumienia tego, że nie jestem w stanie być cały czas pod telefonem i na każde skinienie. Kiedy mam czas, bo sobie go zaplanuje, to poświęcam go w pełni tej drugiej osobie, ale kiedy mam swoje sprawy czy problemy, to nagle nie rzucę wszystkiego, bo komuś zrobiło się przykro i chce pooglądać ze mną Netflixa - dokończył swoją wypowiedź, posługując się już przykładami ze swojego życia i tego swojego ostatniego związku, który rozpadł się przez problemy właśnie na tym poziomie. Końcowo w jego głosie mogła usłyszeć nawet nutkę rozdrażnienia, bo naprawdę to był ten poziom problemów, który jego jako trzydziestoletniego faceta już męczył. Niestety były to wady spotykania się z tymi nieco młodszymi dziewczynami, a one nie wszystkie były jeszcze wystarczająco ogarnięte, i niektóre pomimo twarzy i ciała dojrzałej kobiety, zachowywały się jeszcze niczym durne, rozwydrzone nastolatki. Tak, więc tak. Tego raczej Johnny nie szukał, ale nie obstawiałby, że Harper mogłaby robić mu problemy na tej płaszczyźnie. W jej przypadku i tego, co zaobserwował do tej pory obawiałby się raczej czegoś innego.
- Moje pytanie brzmi... czy naprawdę chcesz? Czy tylko wydaje ci się, że chcesz albo myślisz, że już to ten czas że powinnaś chcieć? - pytając, zabrzmiał poważnie. Całościowo Johnny pokazywał, że jak się angażował to w pełni. Oczywiście niedopasowanie i porażki były wpisane w prawdopodobne straty, ale jeżeli miał chociaż
próbować to z kimś, kto miał zbliżone założenia do niego - a raczej zbliżone do tego jakie założenia prezentował, bo przecież rzeczywiste intencje Johna były zgoła inne.
@Harper Pearson