Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Garden Bar
pub

Obrazek
Do pubu wstęp możliwy jest tylko dla osób powyżej 21 roku życia, a to dlatego, że miejsce to zostało stworzone z myślą o wszystkich koneserach alkoholu. Garden Bar znajduje się na pierwszym piętrze The Waterfront, skąd jest dobry widok na pobliską przystań oraz deptaki. Miejsce ma w swoim asortymencie zarówno piwa, cydry, wina (w okresie zimowym również grzane), jak i mocniejsze alkohole: wódki, whiskey czy brandy. Wstęp z dziećmi jest możliwy do godziny 21, a co tydzień w soboty o tej godzinie odbywają się koncerty. W barze odbywają się także transmisje meczy piłki nożnej.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Kieran Bailey
Awatar użytkownika
28
lat
178
cm
Właściciel sklepu ezoterycznego
Pracownicy Usług
Kieran był bardzo towarzyską osobą. Uwielbiał spotykać się ze znajomymi. Starał się często spotykać z ludźmi. Jak tego nie robił to czuł się jakoś dziwnie wybrakowany. Samotność nie była stworzona dla niego. Musiał otaczać się ludźmi, żeby czuć się dobrze. Najczęściej spotykał się ze swoim koreańskim przyjacielem. Oboje pochodzili z zupełnie innego miejsca od Eastbourne. CJ pochodził z Korei, Kieran był ze Stanów. Chociaż kochał Nowoorleańskiego ducha to Eastbourne też miało swój klimat. Co prawda działo się tutaj znacznie mniej, ale i tak Kieran czuł się tutaj dobrze.
Umówili się w tym samym barze co zawsze. Lubił to miejsce. Nie dość, że było bardzo klimatyczne to jeszcze mieli ogromny wybór alkoholi. Wszelkiego rodzaju piwa i drinki. Zawsze można było zamówić coś innego i sporo czasu zajęłoby spróbowania wszystkich pozycji. Właśnie takie lokale cenił sobie najbardziej.
Czekał przed wejściem na swojego przyjaciela. W między czasie grzebał coś w telefonie. Nie chciał wchodzić do środka, wolał czekać na zewnątrz. Nawet jeśli pogoda nie sprzyjała to on i tak wystawał przed drzwiami lokalu. Uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył CJ'a. Nie kazał na siebie zbyt długo czekać.
-Siema - powiedział i zbili piątkę -Wchodzimy? - zatarł dłonie gotowy na zamówienie jakiegoś smacznego drinka. Miał dzisiaj ochotę na coś słodkiego. Może Mojito?

@CJ Hwang
Mów mi Eze. Piszę w 3os./czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: +18.

Podstawowe

Connor Jeffrey Hwang
Awatar użytkownika
24
lat
176
cm
DJ w Cameo || programista freelancer
Uznana Klasa Średnia
#2

CJ do najbardziej towarzyskich osób nie należał. A już na pewno nie po przeprowadzce, czy raczej po wygnaniu, do Eastbourne. Jasne, lepiej mu się mieszkało oddzielnie od rodziny, ale jednak swoisty niesmak po tym wszystkim mu pozostał. W Londynie zostawił prawie całe swoje dotychczasowe życie; kolegów, pracę, znajomości. Nikt nie powinien się dziwić, że w nowym miejscu nie czuł się jeszcze zbyt dobrze, i nie latał po ulicach w poszukiwaniu kumpli. Tak się jednak złożyło, że nawet z tym swoim mało pozytywnym nastawieniem znalazł tu przyjaciela, Kierana. Właściwie chyba można było powiedzieć, że połączyła ich odmienność. Obaj na pierwszy rzut oka nie pasowali do tego miasta. I choć CJ urodził się i wychował w Anglii, to jednak na tutejszego nie wyglądał, a do tego miał swoje dziwactwa związane z kultura azjatycką, oraz spędzał w Korei przynajmniej kilka tygodni w ciągu całego roku.
Pod bar podjechał, oczywiście, taksą. Przez ostatnią pogodę noga często go bolała, więc wolał nie chodzić zbyt dużo. A taksówki nie wybrał z rozwagi. Chociaż... Może trochę? W końcu już raz przejechał się po pijaku tak, ze do końca życia tego nie zapomni. Nawet gdyby nie miał po tym swoistej traumy, przez którą nie wsiadał za kółko, to i tak nie przyjechałby na chlanie własnym autem. Ledwie wysiadł z pojazdu, a już dostrzegł Kierana. Ruszył tyłek, by nie kazać mu dłużej czekać.
- Cześć, cześć - przywitał się z przyjacielem, uśmiechając się pod nosem. - No jasne. W taką pogodę trzeba się szybko rozgrzać jakimś dobrym drinem - stwierdził, wchodząc z kumplem do lokalu. Miał ochotę na coś kwaśnego. Oby barman potrafił zaproponować coś odpowiedniego.

@Kieran Bailey
Mów mi Kijek. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 21021552 lub Discorda Włóczykij#5998. Piszę w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię hajdy to raczej nie moja bajka.
Szukam wiatru w polu i wody w morzu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: raczej nic specjalnego, ewentualnie przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Kieran Bailey
Awatar użytkownika
28
lat
178
cm
Właściciel sklepu ezoterycznego
Pracownicy Usług
Ta mieszanka kulturowa była bardzo ciekawa. Zdarzało im się wiele czasu spędzać na rozmowach o kulturze tego drugiego. Co prawda wiedział, że CJ mieszkał w Londynie, ale przecież zdarzało mu się odwiedzać Koreę. Kieran zawsze był ciekawy jak tam jest. Z opowieści przyjaciela wnioskował, że to zupełnie inny kraj niż Anglia czy USA. On z kolei chętnie opowiadał mu jak jest w Nowym Orleanie. Mówił o tym jak wiele jest tam muzyki i jak wielką duszę ma to miejsce. Tęsknił za swoim rodzinnym miastem, ale Eastbourne przyciągało go swoim klimatem. Lubił to miejsce i póki co nie miał zamiaru wracać do USA.
-I takie podejście rozumiem! - zatarł dłonie. Lubił pić i każda wymówka była dla niego dobra, żeby spożyć alkohol. Nie miał z nim problemu, ale zdecydowanie należał do tych, którzy spotkanie ze znajomymi muszą przyprawić jakimś dobrym alkoholem. Byli w idealnym do tego miejscu.
Weszli do środka i skierowali swoje kroki do baru. Kieran chwycił kartę alkoholi i szybko ją przewertował. Niby miał ochotę na Mojito ale może wpadnie mu w oko coś innego. Tak też się stało. W specjalnej ofercie na ten miesiąc znalazł drinka, który go zainteresował. Był to gin z sokiem z cząstkami aloesu i bazylią. To połączenie wydawało mu się intrygujące. Nie byłby sobą, gdyby tego nie zamówił
Gdy już złożyli zamówienie i odebrali drinki skierowali się do jednego ze stolików.
-Co mi opowiesz ciekawego? - zagaił -Jakieś gorące nowości? - poruszył sugestywnie brwiami. Upił spory łyk drinka. Musiał przyznać, że mimo swojej oryginalności był naprawdę smaczny.

@CJ Hwang
Mów mi Eze. Piszę w 3os./czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: +18.

Podstawowe

Connor Jeffrey Hwang
Awatar użytkownika
24
lat
176
cm
DJ w Cameo || programista freelancer
Uznana Klasa Średnia
Tak, choć większą część życia spędził właśnie w Londynie, to kulturę azjatycką znał całkiem dobrze. W dzieciństwie, zanim jeszcze poszedł do szkoły, w ich domu rozmawiano niemal wyłącznie po koreańsku. Jedli koreańskie potrawy, obowiązkowo oczywiście korzystając z pałeczek, jako dodatek do prawie wszystkiego mieli kimchi, rodzice ciągle opowiadali im o swojej ojczyźnie… Właściwie to te pierwsze lata życia równie dobrze mógł spędzić w Korei i nie zauważyłby większej różnicy. Jednak dzięki podróżom do mieszkającej tam rodziny poznał kraj i obyczaje jeszcze lepiej. I mógł zaświadczyć, że że wcale nie było tam tak bajkowo jak w romantycznych urojeniach fanek zespołów k-popowych. Chętnie za to słuchał opowieści Kierana o Nowym Orleanie. Tamto miasto wydawało się diametralnie inne, żywsze. Będzie musiał wpisać je na swoją listę miejsc, które chciał odwiedzić.
- No przecież. Co to by było za spotkanie, jeśli siedzielibyśmy tak na sucho? - stwierdził CJ, doskonale rozumiejąc humor i myślenie kumpla. Hwang też lubił sobie wypić, ale tylko w pewnych okolicznościach i w rozsądnych ilościach. Spotkanie z przyjacielem wpisywało się w te wymogi.
W przeciwieństwie do Kierana poprzestał na czymś klasycznym - nie wiedział dokładnie co wchodziło w skład jego drinka, ale miało być kwaskowate i z pomarańczą. Jak dla niego świetne zestawienie. Przy stoliku rozsiadł się wygodnie i zdjął kurtkę. Już jakiś czas nie był w jakimś klubie czy barze tak po prostu, dla relaksu. Zazwyczaj grywał w takich miejscówkach w ramach pracy. Smutne.
- A wiesz… U mnie to raczej nic ciekawego. Chociaż ostatnio w klubie mieliśmy niezłą imprezę. Chyba połowa mieszkańców się nam przez Cameo przewinęła. Ale nie powiem, opłaciło się zapierdzielać na konsoli całą noc - powiedział, gdy już spróbował swojego drinka. Właściwie był niezły. Skinął z uznaniem głową. - A co u ciebie? Jak sprawy w sklepie? - zapytał, patrząc na przyjaciela. Mógł się założyć chyba o wszystko, że Kieran ma bardziej rozrywkowe życie od niego.

@Kieran Bailey
Mów mi Kijek. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 21021552 lub Discorda Włóczykij#5998. Piszę w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię hajdy to raczej nie moja bajka.
Szukam wiatru w polu i wody w morzu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: raczej nic specjalnego, ewentualnie przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Kieran Bailey
Awatar użytkownika
28
lat
178
cm
Właściciel sklepu ezoterycznego
Pracownicy Usług
Wychowywanie się w Nowym Orleanie sprawiło, że Kieran bardzo mocno doceniał muzykę. Przede wszystkim wielką miłością darzył Luizjański blues. Przecież za czasów mieszkania tam był częścią zespołu, który właśnie grał taką muzykę. Kieran był na wokalu. Miał idealny do tego głos. Co prawda nie byli super sławni, ale grywali w klimatycznych nowoorleańskich knajpach. Nie było trudno znaleźć takie miejsca w mieście, które żyło muzyką. Zwykle właściciele wspierali małe zespoły i chętnie pozwalali im u siebie grać.
-I takie podejście mi się podoba - odparł. To byłoby dziwne, gdyby tak siedzieli o suchym pysku. Przede wszystkim to pewnie nie za bardzo spodobało się obsłudze, że tylko siedzą i nic nie zamawiają.
-Nawet ja się przewinąłem na moment, ale to nie moje klimaty. Zdecydowanie wolę inny rodzaj muzyki - zaśmiał się -Ale to nie znaczy, że uważam, że nie masz talentu! Świetnie spisujesz się za konsoletą. Potrafisz rozruszać towarzystwo - pokiwał głową. Potrafił docenić osoby, które znały się na muzyce. Szczególnie, że wcale nie jest łatwo sprawić, żeby ludzie świetnie się bawili do muzyki. Kieran doskonale o tym wiedział.
-Nic nowego - powiedział -Interes idzie naprawdę dobrze. Pomimo tego, że zwykle klientów mam stałych. Chociaż czasami zdarza się, że ktoś wejdzie z ciekawości - miał stałą bazę klientów. Kiedy ktoś wchodził tylko z ciekawości zwykle wychodził z jakimś amuletem. Kieran potrafił nakręcić ludzi, żeby zawsze coś kupili.
Mów mi Eze. Piszę w 3os./czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: +18.

Podstawowe

Connor Jeffrey Hwang
Awatar użytkownika
24
lat
176
cm
DJ w Cameo || programista freelancer
Uznana Klasa Średnia
CJ również cenił sobie muzykę, choć raczej z innych powodów niż jego przyjaciel. U niego było to determinowane biznesem rodzinnym - nawet jeśli wolał taniec, to i tak musiał znać się na muzyce i pomagać w agencji. Nie narzekał jednak. Lubił muzykę, wiec nie było dla niego problemem nauczenie się procesu jej produkcji czy użyczenie głosu do niektórych zbiorowych kawałków. No i cóż. Na dobre mu to wyszło, gdy musiał zrezygnować z tańca. Przynajmniej w ten sposób mógł pozostać przy jednej ze swoich pasji.
Uśmiechnął się pod nosem. Jak miło, że Kieran podzielał jego zdanie. Naprawdę nie spodziewał się, że gdzieś w tej mieścinie spotka kogoś, z kim tak szybko zacznie się dogadywać. Co tu dużo mówić - nie był najłatwiejszy w kontaktach z innymi. Dobrze, że jednak życie choć trochę go zaskoczyło.
- No rozumiem. Mi też nie wszystkie kawałki podchodziły, ale gram to, co najczęściej zamawiają klienci na wszystkich imprezach - powiedział, kiwając powoli głową. Całkiem rozumiał kumpla, choć zapewne nie chodziło im o ten sam gatunek muzyki. Jednak kawałki najczęściej wybierane przez studentów bywały czasem... drażniące. Zwłaszcza, gdy podpici imprezowicze zamawiali ten sam kawałek dziesięć razy pod rząd. - Dzięki. Staram się nie nudzić klienteli i skutecznie ich rozruszać - stwierdził, kiwając głową z uśmiechem. Miło, że ktoś docenił jego starania.
- Wiesz... Może jak nadejdzie lato i będzie więcej turystów to będziesz miał jeszcze większy ruch - powiedział po chwili. W końcu turyści lubią takie egzotyczne sklepiki. A przynajmniej tak się CJ'owi wydawało.

@Kieran Bailey
Mów mi Kijek. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 21021552 lub Discorda Włóczykij#5998. Piszę w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię hajdy to raczej nie moja bajka.
Szukam wiatru w polu i wody w morzu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: raczej nic specjalnego, ewentualnie przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Kieran Bailey
Awatar użytkownika
28
lat
178
cm
Właściciel sklepu ezoterycznego
Pracownicy Usług
To, że niemal od razu zaczęli się świetnie dogadywać bardzo pasowało Kieranowi. Lubił poznawać ludzi, ale nie z każdym się dogadywał. Mimo tego, że był bardzo towarzyski to czasami zdarzało się znajomości, które go nudziły. Cieszył się z CJ okazał się świetnym kumplem, z którym mógł porozmawiać na każdy temat. Miło było mieć kogoś takiego. Razem nigdy się nie nudzili.
-Nie wiem czy bym tak potrafił - zaśmiał się. On nie mógłby puszczać w kółko tego samego. Wolałby puszczać to co on sam lubi. Ale na szczęście nigdy nawet nie przeszło mu przez myśl zostanie DJ'em. Naprawdę byłby w tym kiepski. Co innego jego niewielkie koncerty, z czasów gdy mieszkał w Nowym Orleanie.
-Świetnie Ci wychodzi to rozruszanie klientów. Ludzie bawili się świetnie - odparł. Widział jak ludzie tańczyli i śpiewali do tego co puszczał Koreańczyk. To chyba można nazwać sukcesem, jeśli pracuje się w klubie. Przynajmniej takie wnioski wysuwał Kieran.
-Byłoby super - powiedział -Klientów nigdy za wiele - dodał i upił spory łyk drinka. Musiał przyznać, że ten wynalazek był naprawdę smaczny -Swoją drogą zamierzam znaleźć jakiegoś pracownika. Może kogoś kto potrafi postawić tarota? Ludzie ostatnimi czasy chętnie korzystają z takich usług. Znasz kogoś takiego? - Kieran już od dawna myślał o tym, żeby poszerzyć swoje usługi. On sam nie za bardzo potrafił to robić. Jasne, mama uczyła go wielu sposób wróżenia, ale nie nigdy nie potrafił się w tym odnaleźć.

@CJ Hwang
Mów mi Eze. Piszę w 3os./czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: +18.

Podstawowe

Connor Jeffrey Hwang
Awatar użytkownika
24
lat
176
cm
DJ w Cameo || programista freelancer
Uznana Klasa Średnia
CJ może i nie okazywał tego zbyt wylewnie, ale też cenił sobie znajomość z Kieranem. I cieszył się, że tak szybko znaleźli wspólny język. Może i nie był ekstrawertykiem, a do tego pewnie sprawiał wrażenie nieco gburowatego, ale nawet on nie lubił wiecznie być samotny. Każdy potrzebował czasem towarzystwa innych, i Hwang nie był od tej zasady wyjątkiem. Dlatego naprawdę cieszył się, że w Kieranie miał dobrego kumpla, a nawet może i przyjaciela.
- No niestety, taka praca. Ale nie jest aż tak źle. A przynajmniej nie zawsze. Czasem trafi się ktoś z dobrym gustem, kto zamawia dobre kawałki. A jak jest mniej klientów, to nieraz mogę sam wybierać większość utworów - powiedział z nikłym uśmiechem. W końcu tak bywało w każdej chyba robocie - czasem musiałeś robić coś, co nie do końca ci pasowało. Ale ostatecznie coś cię tam jednak trzymało. CJ cieszył się, że chociaż musiał zrezygnować z największej pasji, to w pracy mógł zajmować się tą drugą. - Dzięki. Szef też w sumie nie narzeka na to, jak zajmuję się oprawą muzyczną, więc póki co utrata roboty mi nie grozi - stwierdził rozbawiony. Nie żeby ta pensja była mu jakoś wybitnie do życia potrzebna. W końcu miał jeszcze hajs zarobiony przez lata w Londynie, kasę za zlecenia wykonywane jako programista… i to tę sumkę, którą dali mu starzy wysyłając go na wygnanie.
- Na pewno zwabisz turystów. Twój sklep wyróżnia się w tym nudnym miasteczku. Tylko idiota by do niego nie zajrzał - stwierdził. W końcu ludzi zawsze interesowało to, co różniło się od reszty, nie było banalne. W przypadku sklepów nie mogło być inaczej. - Nie, sorry stary, ale chyba nie znam nikogo takiego. Może w Londynie znalazłbym kogoś przez znajomych, ale nie tutaj - powiedział, kręcąc lekko głową. Nadal nie nawiązał w Eastbourne zbyt wielu znajomości. Po chwili jednak coś go tknęło. - Ale na insta zaobserwowała mnie jakaś dziewczyna, która chyba zajmuje się magią czy czymś takim. I jest stąd - dodał, gdy przypomniał sobie to zdarzenie. Nie znał się na takich rzeczach, ale może akurat ta osoba zajmowała się też tarotem?

@Kieran Bailey
Mów mi Kijek. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 21021552 lub Discorda Włóczykij#5998. Piszę w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię hajdy to raczej nie moja bajka.
Szukam wiatru w polu i wody w morzu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: raczej nic specjalnego, ewentualnie przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Masz nadal ochotę na te drinki?
Napisała do niego z jednej strony z cichą nadzieją, że się rozmyślił i teraz to on mniej lub bardziej dyskretnie się wywinie. Pewnie gdyby zrobił to dyskretnie, nie byłoby to w żadnym razie niemiłe w odbiorze i to teoretycznie lepiej, ale odpowiedź prosto z mostu z kolei przynajmniej nie pozostawiałaby żadnych złudzeń, a jednoznaczność w takich sprawach to podstawa…
Było w Johnnym coś niepokojącego - niepokojącego nie w żaden naprawdę budzący strach, odpychający sposób; to był taki rodzaj niepokoju, który… przyciągał, przynajmniej Harper. Ciężko byłoby go nazwać pospolitym czy choćby po prostu określonym. Mimo że nie wydawał się jakąś wielką niewiadomą, to z drugiej strony jakby skrywał tajemnicę, może inne oblicze którego nie pokazywał od razu? Nie umiała tego konkretnie nazwać, pewnie coś sobie dopowiadała – przecież za dobrze go nie znała – jednak bez wątpienia ją interesował… I właśnie dlatego mu odmówiła. To znaczy nie powiedziała wprost nie, no ale nie da się ukryć, że wyminęła jego propozycję wspólnego wyjścia. Celowo. Czuła do niego niezaprzeczalny pociąg i obawiała się tego.
Było jej też w jakimś pokrętnym sensie wstyd, ale to już nawet nie konkretnie wobec niego, tylko tak generalnie – kiedy myślała o jakichś próbach rozwijania nowych znajomości, potencjalnie w jej oczach romantycznych, od razu czuła, jakby myślała o czymś niewłaściwym. Jakby nie powinna być tym zainteresowana. Jakby nie było jej wolno. Starała się nie łączyć na siłę tego zjawiska z wydarzeniami z tej zimy, jednak nie da się ukryć, widziała zależność. Na pewno nie dało się powiedzieć, że Harvey wrócił do jej życia, bo to brzmiało co najmniej tak, jakby próbowali od nowa zbudować ze sobą relację, a tak przecież nie było. Ale ich ostatnie interakcje, po tych pieprzonych trzech latach, dosyć gwałtownie wytrąciły ją z równowagi. Z równowagi, którą od mniej więcej półtorej roku budowała wprawdzie raczej bardzo umownie, ale za to od przynajmniej pół roku już naprawdę na poważnie.
A do tego drama w stajni, o wiele bardziej aktualna bo z ubiegłego weekendu. To miejsce było jedynym, w którym czuła się w jakimś sensie bezpiecznie… tylko okazywało się, że w rzeczywistości nie było to dla niej wcale takie dobre miejsce. Harper nawet nie zauważyła, kiedy jej ufność zaczęła być wykorzystywana. Powtórka z rozrywki. Jak już otworzyła oczy na prawdziwy obraz sytuacji, podjęła od razu radykalne kroki – właśnie dzisiaj przed południem pojechała spakować i zabrać stamtąd swoje rzeczy. Całe szczęście jakiś czas temu nieśmiało przetarła swoje pierwsze szlaki w Orchardzie i wychodziło na to, że mogła po prostu zmienić stajnię, jednak nie da się ukryć, że rozczarowanie tą poprzednią mocno na nią oddziaływało. Dość rozpaczliwie potrzebowała odskoczni...
Więc z tej drugiej strony liczyła na to, że Johnny nie zmieni zdania. Ostatecznie zawsze rozmawiało im się miło, często było też całkiem zabawnie – nawet w te dni, w które Harper tylko udawała że ma humor i obsługiwała gości w restauracji z ciężko przychodzącym uśmiechem (a te dni w minionych tygodniach stanowiły znaczną większość)… Okej, powiedzmy to wprost: o wiele bardziej chciała, żeby miał nadal ochotę gdzieś z nią wyjść.
Jego odpowiedź wywołała u niej niepohamowany uśmiech, lecz w następnej kolejności pojawił się także stres. Czy jednak ekscytacja? Na pewno jakiegoś rodzaju podenerwowanie, po prostu prawdziwe jego źródło pozostawało dla niej samej nieznane.
Nie kombinowała przesadnie z wyborem ciuchów – to miało być raczej luźne wyjście na drinki, postawiła więc na przyległe ciemne spodnie oraz koszulkę, na którą miała zarzuconą zgrabną skórzaną kurtkę (a tą właściwą, ciepłą, odwieszoną gdzieś w pobliżu). Zamiast zwyczajowych adidasów czy trampek wybrała czarne botki za kostkę na niewielkim obcasie, w kwestii makijażu też zrobiła jedynie trochę więcej niż na co dzień chociażby do pracy. Na pewno nie chciała wyglądać, jakby za bardzo się postarała… choć wypada pewnie wspomnieć, że stworzenie tego prostego looku zajęło jej chyba dwa razy dłużej niż jej norma szykowania się do raczej luźnych wyjść.
Zupełnie jak nie ona, pojawiła się na miejscu wcześniej. To znaczy i tak później niż sobie zaplanowała, ale spokojnie starczyło czasu na samotną kolejkę szotów kamikaze i wysączenie prawie całego mohito. Siedziała przy jednym ze stolików przy oknie i generalnie obserwowała widok zza szyby, raz na jakiś czas zerkając w przeciwną stronę kiedy jej widzenie peryferyjne zarejestrowało jakiś bardziej znaczący ruch. Co więc zabawne, pojawienie się mężczyzny, z którym była umówiona, odnotowała dopiero, gdy ten znalazł się już bezpośrednio przy niej. Właśnie tak pilnowała, by nie dać się zaskoczyć – i oczywiście dała się zaskoczyć. Odrobinę, bo przecież koniec końców, spodziewała się jego przyjścia. - Mam nadzieję że się nie obrazisz, że zaczęłam bez ciebie. Miałam mocno kiepski dzień, a bardzo nie chciałam żeby to wpływało na mój nastrój, więc o tym nie gadamy. Zamówiłabym też już dla ciebie, ale w sumie nie wiem co pijesz, zresztą jeszcze by się zdążyło ocieplić… – urwała, bo przecież nie w ten sposób chciała go przywitać. Spojrzenie, chwilę wcześniej odruchowo podniesione na Johnny’ego, na sekundę jakby się rozmyło, zatraciło ostrość - lecz gdy ta powróciła, to towarzyszyło temu wkradnięcie się na jej buzię szczerego, całkiem szerokiego uśmiechu. - Hej. Miło cię widzieć. Posłuchać też będzie miło? W sensie, u ciebie w porządku? – zagadnęła już nieco bardziej jak się należało, chociaż ewidentnie jej styl rozpoczynania spotkań należał do tych osobliwych.

@Johnny Weaver
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Johnny wyhaczył blondynkę jeszcze zanim pierwszy raz odezwała się do niego. Wtedy obsługiwała jakiś inny stolik, ale jego badawcze spojrzenie już zdążyło mocno skupić się na niej. Pierw objechał wzrokiem jej całą sylwetkę, potem skoncentrował się na twarzy, a na samym końcu na gestykulacji i zachowaniu. Była w jego typie. Chociaż trudno powiedzieć, że Weaver miał jakiś typ. To nie tak, że wolał blondynki od brunetek. Nie kategoryzował kobiet w ten sposób. Zwyczajnie albo mu się podobała albo nie. A im one były bardziej różne od siebie, tym dla niego było lepiej i ciekawiej. Kelnerka od razu przypadła mu do gustu, tylko potem podeszła żeby go obsłużyć, co niestety stanowiło ogromny problem, bo nie był w tej restauracji sam. W tamtym czasie spotykał się z pewną szatynką. Nie była to żadna jednorazowa znajomość, tylko raczej relacja, w którą musiał włożyć trochę więcej pracy. Jednak po wstępnym oszacowaniu wszystkich za i przeciw wybrał ją do tego długofalowego planu. Niestety te poczynienia sprawiły, że gdziekolwiek pojawiał się z nią to był zmuszony powstrzymywać się przed jakimkolwiek reakcjami, które świadczyłyby o tym, że jest zainteresowany innymi kobietami, bo przecież był jej chłopakiem. Taaak, powiedzmy. A Johnny chociaż nie kierował się w życiu wieloma zasadami, to jednak miał kilka podstawowych, których naprawdę usilnie trzymał się. Jedna z najważniejszych była taka, że jego relacje nie mogły się ze sobą przenikać. Czyli nie mógł przychodzić do tej restauracji ze swoją niby dziewczyną, a wcześniej podrywać w niej kelnerkę. To nie tworzyłoby spójnegi obrazka i groziło jakąś wielką katastrofą. Tak więc, musiał odpuścić sobie polowanie na blondynkę i ograniczyć z nią swoje kooperacje do przyjemnych i zabawnych pogaduszek, gdy jego wybranka akurat spóźniała się na ich randkę…
Na nieszczęście Harper - jak okazało się, że nazywała się kelnerka - jego relacja z szatynką uległa przyśpieszonemu zakończeniu. Było to dobrze widoczne po jej przesadnym zachowaniu podczas ich wspólnego wieczoru w restauracji i jej późniejszym teatralnym wyjściu. Co było mu niesamowicie na rękę, bo blondynka akurat wtedy była w pracy, więc była świadkiem tej całej sytuacji. Później już tylko należało trochę poudawać, pierw zaskoczenie i przejęcie. Potem przez jakiś czas w ogóle nie pojawiał się w restauracji, w końcu to miejsce mogło kojarzyć mu się z „byłą dziewczyną”. Ostatecznie wrócił do przychodzenia na kolacje, jednak już zupełnie sam. Kontynuował swoje niewinne rozmowy z ulubioną kelnerką, ale wcale nie narzucał się jej. Początkowo nawet trochę narzekał na rozpad swojego związku. Ze słyszalną pretensją opowiadał o tym, że młodsze dziewczyny bywają czasem niedojrzałe i mają za dużo wolnego czasu, więc trudno jest im zrozumieć, że człowiek ma swoje obowiązki i pracę, więc nie może poświęcać im każdej wolnej chwili. Szczególnie jeżeli w tym czasie miał więcej niż jedną, młodszą dziewczynę, ale o tym już nie wspominał blondynce. Ku jego uciesze z każdą jego kolejną wizytą ich relacja stawała się coraz luźniejsza, przyjemniejsza i bardziej koleżeńska niż pomiędzy klientem i kelnerką. Aż doszli do tego momentu, w którym Johnny stwierdził że już nadszedł czas, by wykazać większe zainteresowanie i zaprosić Harper na drinka… jednak został odrzucony. Nie w sposób bezczelny i bolesny, jednak zrozumiał przekaz. Zachował się jednak jak na kulturalnego mężczyznę przystało, przyjął swoją porażkę z honorem i nie dał odczuć Harper swojego zawodu.
Powinien już zacząć odpuszczać, bo w końcu włożył już trochę czasu i pracy w Harper, jednak jego misja zakończyła się porażką. Cóż, nie każdy był w tym momencie swojego życia, że nadawał się do tego by wejść w jakąś relacją romantyczną, co już zdążył zrozumieć. Wiedział, że nie należało wtedy naciskać, bo jednak od swoich relacji wymagał pewnej stabilności. Przynajmniej takiej w jego pojęciu, musiał mieć wszystko pod swoją kontrolą. Przez krótką chwilę pożałował, że postawił na ten scenariusz. Może gdyby nie próbował jej poznawać, zagadywać i ogólnie odgrywać w miarę miłego faceta, tylko raczej jakiegoś totalnego dupka to Harper poleciałaby na niego i jeszcze tego samego wieczoru wylądowaliby w jego mieszkaniu w Upperton. Jakby, wyglądała na taką, która mogłaby polecieć na takiego typka… Lecz wtedy dostał od niej tego smsa. Po przeczytaniu wiadomości od razu uśmiechnął się, ale nie odpisał. Dopiero po jakiś dwudziestu minutach. W końcu był bardzo zajętym człowiekiem. Zawsze mam ochotę na drinki. Odpowiedział ogólnikowo. Mógł przecież napisać coś w stylu, z tobą jak najbardziej. Jednak to podchodziłoby już pod lizusostwo i wydawało mu się, że ta droga nie prowadziła do Harper.
Pojawił się w barze z niewielkim opóźnieniem. W końcu jego czas był naprawdę cenny, o czym wyraźnie wspominał, co było bardzo ważnym elementem w jego historii. Nie wystroił się za specjalnie, to znaczy, takiego Harper go kojarzyła, bo przecież spotykał się ze swoją byłą na randkach. Czarny, gładki podkoszulek, ciemne dżinsy, skórzana kurtka, dokładnie ułożone włosy. W takim o to wydaniu zatrzymał się przy jej stoliku. Gdy zaczęła mówić to uważnie przyglądał się jej, a na sam koniec nawet lekko uśmiechnął się. - Czyli taka jesteś w wersji prywatnej? Będziesz rozdawać karty? - zapytał, raczej zaintrygowany niż jakoś zniesmaczony jej zachowaniem. Z jednej strony to było coś naprawdę fajnego, lecz z drugiej kłóciło się z jego potrzebą kontrolowania sytuacji. Jednak szybko ocenił, że raczej była to swego rodzaju gra - może nawet nie do końca świadoma - niż jej celowe zachowanie, które miałoby oddawać całość jej charakteru. Mógł się mylić, ale musiał szybko nauczyć się analizować i wyciągać wnioski, by móc odpowiednio działać. - Cześć. Ciebie też miło widzieć… szczególnie w takiej trochę innej, ciekawszej odsłonie - powiedział zjeżdżając wzrokiem na jej skórzaną krótką i zajmując miejsce naprzeciwko. Zaraz pojawił się kelner, do którego Johnny rzucił tylko jedno, krótkie zdanie, podwójne whisky z lodem. Po czym powrócił spojrzeniem do blondynki. - Czyli topisz smutki w alkoholu? Nie wiem, czy brzmi to zachęcająco - powiedział, unosząc jedną brew do góry. Stanowczo drażnił się z nią i pewnie nie powinien, skoro wspomniała, że miała mocno kiepski dzień. Jednak musiał też ją trochę wybadać, skoro pierwszy raz widzieli się na zupełnie innym gruncie. - U mnie raczej bez zmian. Wiesz, prowadzenie własnego biznesu jest czasochłonne. To nie to samo, co przychodzenie na osiem godzin do biura. Tak naprawdę, „jestem w pracy” przez większość swojego dnia. Ale przynajmniej gdy udaje mi się oderwać od niej, to o wiele bardziej doceniam ten wolny czas - odpowiedział nawet częściowo zgodnie z prawdą, ani na chwilę nie zdejmując z niej swojego pewnego, ciemnego spojrzenia.

@Harper Pearson
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Słysząc to będziesz rozdawać karty? wydęła lekko wargi, a ich końce rozciągnęły się w takim ni to uśmiechu, ni grymasie niezadowolenia - w sumie wyglądało, jakby powstrzymała lekkie rozbawienie, żeby zagrać bardziej surową reakcję, choć też bez przesady - więc ostatecznie wyszło gdzieś pomiędzy. Jakby była zła, że poniekąd ją przejrzał i od razu to nazwał, a z drugiej strony z tego samego powodu się cieszyła, bo to coś dziwnie miłego, kiedy druga osoba zna cię i rozumie.. Tylko że przecież ani nie powiedział tego tak na poważnie, ani nawet do końca nie trafił w prawdę o niej. - To zależy, czy będzie potrzeba, chociaż wolałabym nie – odpowiedziała, finalnie pozwalając wygrać uśmiechowi, który stanowczo należał już do tych przekornych choć pozostawał łagodny – po tej mimice dało się wywnioskować, że mówiła pół żartem, pół serio… Bardziej serio, po prostu brzmiało jak żart. Na pewno nie uważała siebie za osobę o dominującym charakterze, choć zgadzało się to, że w sytuacjach, w których czuła się niepewnie lub w jakiś sposób zagrożona, faktycznie odruchowo szukała sposobu aby zaznaczyć, że nie można sobie z nią pogrywać. Czy rzeczywiście nie dało się tego robić? Zależy. Takie oczywiste próby wpływania na nią z reguły umiała ukrócić całkiem szybko, bo na nie zwykle reagowała otwartym atakiem w obronie. Gorzej, kiedy gierki były porządnie ukryte - mimo, że starała się pozostawać wyczulona na wszelkie sygnały alarmowe, gdzieś tam w głębi siebie chciała przypisywać innym ludziom czyste, dobre intencje - a to dość łatwo dało się wykorzystać przeciwko niej samej.
Kiedy zaraz pojawił się kelner, Harper domówiła sobie kolejne mohito, jako że to jej już prawie się skończyło, więc wolała to zrobić z wyprzedzeniem niż najpierw dopić i zamówić nowe jak kelner będzie przynosić zamówiony przez Johny'ego alkohol, bo to oznaczałoby, że za kilka kolejnych minut znów musiałby nawiedzać ich stolik. Niby to taka drobnostka, też wcale nie mieli urwania głowy w lokalu, ale sama będąc kelnerką zawsze myślała nad tym, jak innym ułatwiać obsługę jej, kiedy ona znajdowała się po tej drugiej stronie, jako klientka.
Za moment zostali znów sami, a mężczyzna zadał jej to biorące ją pod lekko włos pytanie; poczuła od razu, że nie powiedział tego aby na dzień dobry jej dopiec, tylko raczej niewinnie się podrażnić, zareagowała więc ponownie z uśmiechem, zwłaszcza że reakcja, która momentalnie przyszła jej do głowy, wydała jej się naprawdę zabawna. Szybko przystawiła sobie szklankę do twarzy, objęła wargami słomkę i upiła przez nią kilka ostatnich, niewielkich łyków, a opróżnione szkło odstawiła z niemal tryumfalną miną. - Poprawka - już utopiłam, dzięki temu teraz nie będzie żadnych smutków. Widzisz, po prostu zadbałam o to, żeby między nami mogło być już tylko przyjemnie. Nie brzmi zachęcająco? – Mówiła swobodnie i pewnie, kąciki jej ust pozostawały uniesione, a po końcowym pytaniu jedna jej brew zadarła się do góry w zaczepnym wyrazie. Tak, jednak była lekko zestresowana, przed jego pojawieniem się po prostu o wiele mniej to odczuwała. Teraz w takim stanie nie zastanawiała się przed otworzeniem buzi, czy jakieś jej żarty mogłyby wyjść, przykładowo, nieco zbyt śmiało. Ostatecznie, wcale nie była taką dziewczyną, nie miała intencji sugerować w ten sposób pewnego konkretnego rozwoju wydarzeń. Liczyła na swobodny, miły wieczór. Żeby za dużo nie myśleć, móc szczerze się pouśmiechać czy nawet pośmiać, bo tego tak jej cholernie brakowało na co dzień - co musiałoby zabrzmieć niesamowicie smutno, gdyby się tym podzieliła, ale właśnie tak to u niej niestety wyglądało. Dlatego zazwyczaj raczej nie wchodziła na ten temat, nie chciała podkopywać swoich szans na zmianę w życiu. Mimo, że w te szanse momentami znów mocno powątpiewała…
Szybko powstrzymała swoje myśli przed dalszym zmierzaniem w tym niezbyt optymistycznym kierunku i wewnętrznie przywołała się do porządku. Nieznacznie odchrząknęła, opuszczając spojrzenie na blat stołu przygryzła skrawek dolej wargi i założyła sobie włosy z jednej strony za ucho. Musiała w tym momencie wyglądać, jakby stała się nagle bardziej nieśmiała niż dopiero co była – brunet mógł to odebrać jako speszenie po tym niejednoznacznym żarcie, jednak jej następne słowa i ton, którym je wypowiadała, kazały myśleć że to one są powodem tego drobnego niby zakłopotania. - To chyba musisz bardzo lubić chodzenie na drinki, skoro właśnie poświęcasz na nie swój ograniczony wolny czas... - Nie zabrzmiała sarkastycznie, raczej w jakimś sensie delikatnie, wręcz nieśmiało prowokująco do rozmowy na ten temat. W jej zamyśle prowokująco do takiego rozwinięcia tego tematu, aby może gdzieś w dalszej perspektywie Johnny odniósł się do powodu, dla którego najpierw sam wyszedł z zaproszeniem jej na wspólne wyjście. Dopiero po tym odezwaniu się uniosła wzrok z powrotem na jego ciemne oczy, spoglądając w nie z niewypowiedzianym, wyczekującym pytaniem.
Gdy do niego napisała, odpowiedział jej dość neutralnie, co pokrywało się z jej odbiorem jego słów wcześniej. Bo z tego co zrozumiała przy jego pierwotnej propozycji, miało to być zdaje się takie luźne, niezobowiązujące wyjście - wiadomo, żeby porozmawiać w innych warunkach niż w restauracji, trochę się poznać. Tylko za tym ostatecznie musiały stać jakieś intencje, wyobrażenia możliwego rozwoju wydarzeń. I chociaż blondynka przede wszystkim nastawiała się na po prostu fajne spędzony czas oraz oderwanie od szarej codzienności, to jednak wolała sobie wybadać, jakie byłoby potencjalne rozwinięcie znajomości. Albo bardziej wybadać… jakiego rodzaju relacji szukał Weaver. Po tym, o czym rozmawiali przy jego wizytach w Bistrot Pierre, wnioskowała że raczej nie interesowały go przelotne związki, tylko docelowo coś bardziej stałego - jednak wolała nie opierać się jedynie na własnych, niepewnych założeniach, w takich kwestiach potrzebowała względnej jasności. Zwłaszcza że nikt nie powiedział, że mógłby sobie wyobrażać coś takiego z nią. A to bardzo duża różnica - wiedzieć, że można nastawiać się tylko na kumpelską relację, lub wiedzieć, że ewentualne ulokowanie uczuć w drugiej osobie nie będzie z góry skazane na rozczarowanie. Kto jak kto, ale Harper miała za sobą wystarczająco ciężkie przejścia i szukała pewnego rodzaju spokoju. Zabawne, jak to wydawało się jej, że może mieć jakąkolwiek kontrolę nad swoim życiem uczuciowym i nie wpaść w kolejną bolesną katastrofę. Że niby takie zachowanie ostrożności miało ją przed czymkolwiek uchronić. Śmiechu, kurwa, warte.

@Johnny Weaver
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
- Wolałabyś nie? Szkoda. Lubię dominujące kobiety - odpowiedział od razu, a na jego twarzy pojawił się niemal szyderczy uśmiech. Co nie było do końca prawdą, to znaczy w zależy w jakim kontekście. Johnny lubił kobiety z charakterem, które nie były takie przezroczyste i nijakie, jednak też nie mogły lubić rządzić i odpowiadać za wszystko. W końcu w pewnych kwestiach on miał swoje ściśle określone zasady i lubił się ich trzymać. Lecz po jego wyrazie twarzy można było wnioskować, że chodziło mu o dominację w bardzo dobrze określonym kontekście. Co na pewno było bezczelne, jednak przecież nie warto było niczego przed sobą ukrywać. Zresztą po Harper raczej spodziewałby się właśnie tego rodzaju cech. W końcu miała dosyć wyraźnie zarysowany charakter, nie miała oporów żeby odmówić mu randki, no i poniekąd jej wygląd, te tatuaże, jeszcze to wszystko podkreślały. Weaver raczej nie spodziewał się jakiejś kruchej, nieśmiałej dziewczynki... ale może to były tylko pozory, taka tarcza ochronna blondynki, i biedny miał się zawieść?
Jej kolejne słowa wywołały niemały uśmiech na jego twarzy, jednak po chwili opanował go do w miarę naturalnych rozmiarów. W zamian za to uniósł brew do góry. - Brzmi zachęcająco - potwierdził nieco niższym głosem. Nie to żeby od razu nie wiadomo co sobie pomyślał... ale no jednak pomyślał. Nie znali się, więc jeżeli Harper nie chciała zostać błędnie odebrana, to powinna zacząć uważać na słowa. Bo mimo, iż dziewczyna wydawała się być ciekawym materiałem na nieco dłuższą znajomość, to jeżeli ona miałaby inne założenia... to Johnny nie byłby tak głupi, że nie skorzystałby z okazji. Więc, czy tego chciała czy nie, to troszeczkę rozbudziła jego wyobraźnię, co dało się zauważyć po jego wyrazie twarzy. Blondynka powinna dobrze zastanowić się, czy była niegrzeczną dziewczynką czy tylko ją grała...
- Jeżeli wolisz obrać taką wersję, to możemy uznać, że zależy mi na drinkach... Chociaż je mógłbym pić równie dobrze w domu, bo mam całkiem pokaźny barek - odpowiedział od razu jednak wyjaśniając, że wcale jego największym motywatorem nie był ten alkohol. Ale jeżeli o nim była już mowa, to kelner zaraz pojawił się, przynosząc jego zamówienie. Johnny chwycił za szklankę, zamieszał znajdującym się w niej alkoholem i upił dwa większe łyki. Odstawił ją cały czas przyglądając się blondynce i próbując ją rozgryźć, bo… jednak wysyłała sprzeczne sygnały. Z jednej strony mówiła, może nie wiele, ale znacząco, w ściśle określony sposób. Jednak z drugiej jej zachowanie, reakcje, nie pasowały do tego. Nie wyglądała na niesamowicie pewną siebie. Nie kokietowała go. Chociaż zaczęła ostro, to wcale nie próbowała rozdawać kart. Czasem mówić było łatwo, ale zapanować nad swoimi ruchami już o wiele gorzej. Więc… zaczął przesuwać szalę w kierunku odgrywania przez nią pewnej, bezpiecznej roli, która miała pokazać, że nie warto było z nią pogrywać. Lecz tak naprawdę nie różniła się niczym od innych zagubionych owieczek. Hmm. Tak więc, mógł ją zdemaskować albo udawać, że połknął haczyk. Musiał szybko określić, co było dla niego bardziej opłacalne…
Weaver opuścił wzrok na swój bursztynowy napój i chwilę wpatrywał się w niego. W końcu uśmiechnął się, jednak tak łagodnie, że można by powiedzieć, że nawet trochę niepewnie. - No dobra. Masz mnie. Wcale nie chodzi o drinki - odpowiedział odkładając szklankę na stół. Zaparł się na nim przedramionami, lekko pochylił głowę do dołu, przy tym unosząc nieco wzrok do góry, by odnaleźć nim jej twarz. - Prawidłowe określenie będzie chyba takie, że… zaintrygowałaś mnie. Wydajesz się być w pewnym sensie nieprzewidywalna. Nawet teraz nie jestem w stanie do końca cię rozgryźć, nie wiem czemu ostatecznie przyjęłaś moją propozycję i to… nurtuje mnie jeszcze bardziej - odpowiedział, nawet zahaczając częściowo o szczerość. Nie to, żeby nagle wydawało mu się, że prawda była najlepszą taktyką. Raczej postawił na podkreślenie tej nieokreślonej, nieuchwytnej wyjątkowości. Widać było po niej całej, że obraz Harper nie był jednolity. Składały się na niego różne warstwy, a blondynka pokazywała je innym w zależności od… tego też jeszcze nie wiedział. Ale pewne było to, że był ciekaw i chciał zagłębić się w ten temat. Biorąc pod uwagę jej atrybuty fizyczne, to nie tylko w niego, ale to był w stanie odsunąć na bok, by skupić się na odkrywaniu prawdziwej Harper.

@Harper Pearson
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Jej postawa w warunkach innych niż dla niej naturalne potrafiła być niespójna, co wynikało w głównej mierze z tego, że Harper na co dzień przywykła do zachowywania się w sposób chłodny i może niekoniecznie rozdający karty, ale na pewno sygnalizujący jej swojego rodzaju niezależność oraz siłę – siłę na to, aby nie wzruszały jej nieprzyjemne komentarze ani złośliwe żarty, siłę na to, aby nie potrzebować niczyjej pomocy, siłę na to, aby umieć walczyć o swoje, w końcu też siłę na to, aby być poza uczuciami, które mogłyby ją zranić. Z jednej strony dobrze się w tym odnajdowała, z drugiej… to nie była ona. I kiedy przychodziło do bliższej interakcji, rozwijania jakiejś relacji w której od początku pokazywała się w tej całej silnej odsłonie, to napotykała problem z łagodnym przejściem do otwierania się, pokazywania siebie bez żadnych przekłamań czy naciągnięć w żadną stronę. Teraz Pearson znajdowała się jakby pomiędzy – nie chciała grać sztucznie zdystansowanej, jednak do chęci pokazania, że w środku jest inna niż wydawać się mogło na zewnątrz, też jeszcze sporo brakowało. A zmienność jej twarzy, która towarzyszyła takiemu niedookreśleniu własnego stosunku do drugiej osoby… chyba jej nie służyła, choć ona sama za bardzo tego nie widziała.
- Naprawdę? Jakoś… nie wyglądasz – skontrowała z lekko zadziornie uniesioną brwią, odbijając jego uśmiech w bardzo podobnej formie. W jej odbiorze Johnny roztaczał taką niewymuszoną aurę mężczyzny, który wie czego chce, a także lubi mieć sprawy poukładane i pod swoją kontrolą. Nie jakąś zaborczą kontrolą, ale pod względnym panowaniem. Jakby miała strzelać, to obstawiałaby, że lubił ścieranie się charakterów… na pewnych płaszczyznach, ale czy faktycznie dominację z drugiej strony? Może jej osąd był mylny, przecież nie dało się tego ot tak łatwo stwierdzić po tym, jak ktoś się nosił i jak prowadziło się z nim mało zobowiązujące rozmowy; niemniej, gdyby miało się okazać, że to wyobrażenie powstałe w jej głowie nie różniło się znacząco od rzeczywistości, to taki obrazek… cóż, podobał się jej, więc miała nadzieję bardzo się nie mylić. Zwłaszcza, że jakby zabrać jej to życiowe zagubienie, w którym się znajdowała, to nawet pasowała do takiego obrazka. Chyba. Czasem człowiek może się już pogubić w tym, jaki jest tak naprawdę...
Rozpoczęła interesujący ją temat bez stawiania pytania wprost i domyślnie zakładała, że chwilę to potrwa zanim dane jej będzie usłyszeć odpowiedź na to, co w pewnym stopniu ją zastanawiało. To, co odparł jej najpierw, nawet zgadzało się z jej mniemaniem o nim, które przecież miała możliwość troszkę sobie wypracować. Poznała bruneta od tej strony, powiedzmy, mimo wszystko żartobliwo-zaczepnej - nie żeby tylko, aczkolwiek na pewno odebrała jego osobowość jako ten typ, który lubił się delikatnie podroczyć zanim miał przejść do sedna. Cóż, najwyraźniej tym razem miało być bardzo delikatnie w tej kwestii… Nie zdążyła nic odpowiedzieć na tamto ze względu na pojawienie się kelnera z zamówionym przez nich alkoholem, natomiast chwilę po jego oddaleniu się od ich stolika nastrój jej towarzysza uległ zmianie, co dziwnie ją zaniepokoiło, mimo że nie powinno – to był nadal bardzo błahy temat. Tak jak i on, dziewczyna ujęła w palce swoją nową szklankę, z jakiegoś nienazwanego powodu czując drobne podenerwowanie tym osobliwym zastanowieniem malującym się teraz na jego twarzy. Gdy zaraz podniósł na nią wzrok z tej zmienionej pozycji, początkowo machinalnie odwzajemniła jego uśmiech, lecz starczyło by zaczął mówić a kąciki jej ust skierowały się lekko w dół... w ciężko powiedzieć jakim wyrazie. W bezwarunkowym odruchu na jego słowa jej brwi delikatnie się zmarszczyły, spojrzenie jasnych oczu wyostrzyło się. Wydawała się… niekoniecznie zadowolona z tego, co usłyszała.
Nie miała zamiaru teraz zacząć mu zarzucać, że wciskał jej kit, bo tu chodziło jedynie o jej odczucia podyktowane… nie uprzedzeniami, bo to nie był ten typ myśli, ale na pewno blondynka miała jakieś wyobrażenia i założenia dotyczące Johnny’ego jako mężczyzny. Nie pytała go, ile miał lat, ale wyglądał jej na starszego od niej. I mimo jego w żadnym razie nie sztywnego wyglądu, wydawał się jej poważnym człowiekiem – posiadał swój własny biznes, przez który dysponował ograniczoną ilością wolnego czasu. Poza tym był cholernie przystojny, naprawdę wysoki, dało się z nim ciekawie porozmawiać na bardzo różne tematy i niejednokrotnie rzucał jakimś zabawnym tekstem, więc tak właściwie… nie brakowało mu niczego. I teraz w zestawieniu ona, Harper Pearson - zwykła dziewczyna, studentka i dorywczo kelnerka w knajpie, do której przychodził ze swoją, obecnie już byłą, partnerką – ona miałaby go zaintrygować?
Nie, nie była (aż) taką głupią blondyneczką, by na to pójść. Właśnie otwierała usta, aby jednak wziąć go pod włos w sprawie tego, do czego się „przyznał”, nabrała powietrza w płuca planując wyrzucić z siebie dużo na raz… lecz skończyło się na samym nieco bardziej słyszalnym wydechu, a potem jej wargi połączyły się mocno ze sobą, podczas gdy jej spojrzenie badało uważnie jego twarz.
Tak szczerze mówiąc… nie chciała reagować przesadnie i z oburzeniem podważać jego słów, bo właściwie… na jakiej postawie mogła oceniać, że to nie była prawda? Nawet jeśli wydawało jej się to w jakimś stopniu naciągane, przecież nie mogła go atakować skoro nie wiedziała, czy faktycznie jest co atakować. Starała się pracować nad swoją surowością i niedostępnością oraz ogólną kontrolą nad swoim zachowaniem, jako że często bywała zbyt impulsywna, uprzedzała się w jednej chwili zupełnie nie mając ku temu powodów. Tak zdarzyło się chociażby… na jej randce w ciemno z Harvey’m. Na której swoją drogą też usłyszała coś idącego w podobnym kierunku co słowa Weavera – Spencer stwierdził, że sprawiała wrażenie takiej mieszanki wybuchowej; dlaczego mogła przyjąć tamten komentarz, a ten miałaby zanegować? Może… może rzeczywiście coś w tym było. I może niektórych to pociągało. W sumie jakby tak się nad tym zastanowić, ludzie mieli różne typy, niewykluczone więc, że taki facet jak Johnny miał prawo zainteresować się młodszą i wcale nie jakąś wyjątkową Harper. Jeśli dodać do tego, że tamta jego poprzednia dziewczyna wydawała się być w podobnym do niej wieku, co raczej zmniejszało szanse na to, że zdążyła już odnieść w życiu większy sukces i stać się niezaprzeczalnie wyjątkową kobietą… No okej, niech mu będzie taka jego odpowiedź. Ostatecznie trzeba było przyznać, że poznali się nie tydzień temu, tylko mieli okazję widywać się już od nieco dłuższego czasu – gdyby chciał ją w ten sposób zbajerować, mógł to zrobić o wiele prędzej po swoim rozstaniu i coś kazało jej myśleć, że nie zwlekałby z tym, gdyby kierowały nim takie właśnie intencje. I chociaż jej ostrożność na razie miała pozostać nieco wzmożona, było to bardzo ułudna ochrona, bo koniec końców polegała ona wyłącznie na jej własnych przemyśleniach i samodzielnym wyjaśnianiu tego, jak on się wobec niej zachowywał. Biorąc pod uwagę jej łatwowierność przy odpowiednim do niej podejściu, istniała mała szansa że miałaby samej sobie uwierzyć w odkrycie w jego zamiarach jakiegoś podstępu.
- Gdybyśmy tak chcieli być szczegółowi… to ja nie przyjęłam twojej propozycji, tylko odbiłam ją w twoją stronę – zaczęła powoli, a na jej buzię coraz śmielej powracał uśmiech zagubiony moment temu. Nieznacznie poprawiła się na swoim siedzeniu, ściągnęła lekko łopatki i z prostymi plecami nachyliła się bardziej nad stołem, podobnie jak on to zrobił przed swoim wyznaniem, z tym że ona ułożyła na blacie tylko jedno przedramię, bo drugą rękę oparła na nim w łokciu, a na niej ułożyła delikatnie swój policzek. – Bo wiesz, Johnny, też mnie ciekawisz. I szczerze mówiąc, właśnie z tego powodu na początku nie chciałam się z tobą spotkać, ale… ta ciekawość jednak we mnie wygrała. Więc mam dla ciebie propozycję. Ja ci uchylę rąbka tajemnicy jak ty też uchylisz mi rąbka tajemnicy. Ale tylko troszeczkę, żeby nie psuć zabawy, w sensie, nie odbierać sobie całej tajemnicy za szybko. Możesz zaczynać. Zainteresowany? – Nie spuszczała z niego spojrzenia, a jej brew zadarła się do góry w przebiegłym wyrazie. Zaraz odjęła dłoń od swojej buzi i sięgnęła po drinka, by po upiciu przez słomkę jednego łyka odstawić go z powrotem na stół i na dosłownie pół sekundy przygryźć dolną wargę. Ależ z niej był pieprzony chojrak.

@Johnny Weaver
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Johnny wcale nie wciskał jej kitu. Naprawdę w Harper było coś intrygującego. Nie umniejszał jej dlatego, że była zwykłą kelnerką. Dziewczyna, z którą spotykał się wcześniej była jedynie studentką, która prowadziła totalnie beztroskie życie, nie mając żadnych innych obowiązków. Zresztą szukając w kobietach jednak trochę młodszych od siebie, nie mógł wymagać od nich niewiadomo jakiego dorobku czy osiągnięć. No i poza tym, one były wcale niewskazane. Bo wbrew pozorom Weaver nie chciał znajdować się na równi z kobietą. Ona nie mogła być tak samo zapracowana, zajęta czy chociażby dziana jak on. Brunet stawiał na te młodsze, zazwyczaj charakterne dziewczyny, ale jednak takie którym łatwo było zaimponować sobą i swoim dorobkiem. W ten sposób bardzo ułatwiał sobie tego typu znajomości, ale nie szedł też na łatwiznę. Bo wtedy kręciłby się wokół tych głupiutkich, które same potrafiły pchać się do łóżka. A jednak wybierał te, które pod względem osobowości były ciekawe.
- No tak, faktycznie. Czyli… wolisz nie kontrolować, ale jednak podświadomie to robisz - skomentował trafnie, wskazując wprost na tą swego rodzaju niespójność w jej zachowaniu. Trochę jakby jej bezwarunkowe reakcje kłóciły się z jej poczynaniami. Pytanie czy był to skutek, celowej, zamierzonej rozgrywki, czy jedynie wypadkowa pewnej niespójności, którą objawiała Harper. Wolałby, że to było to pierwsze, bo jednak świadczyłoby o prowadzonej przez nią świadomie grze. Ta druga wersja była o wiele bardziej niebezpieczna. Chociaż, to też go przyciągało. Pomimo potrzeby trzymania pieczy nad wszystkim lubił czasem pobalansować na cienkiej granicy. Swoje ciemne tęczówki niezmienne wlepiał w jej twarz i nawet nie drgnął, gdy zaczęła nachylać się w jego stronę. Nie był typem, który wycofywałby się bądź wahał w takiej sytuacji. - Nie psuć zabawy? Więc, nie ukrywasz że się ze mną bawisz, Harper? - zapytał, znacząco unosząc brew do góry i nie powstrzymując się przed bezczelnym uśmiechem. Oczywiście było to celowe łapie jej za słówka, żeby sprawdzić jej reakcje. Zawstydzi się, odbije piłeczkę czy sprowadzi go na ziemię? - Zainteresowany - odpowiedział po krótkiej przerwie. Chociaż można było spodziewać się po nim pozostania w tej pozycji, bo dopiero co blondynka zmniejszyła pomiędzy nimi dystans i niedługo później przegryzła dolną wargę, co też zostało przez niego zauważone. Bo jego wzrok machinalnie powędrował na jej wargi, to jednak… Johnny wycofał się do tyłu i ponownie wygodniej zaparł się na oparciu krzesła. Nie to, żeby nie był nią zainteresowany w ten sposób, ale chyba nie o to chodziło? Przynajmniej wydawało mu się, że takim zachowaniem blondynka może go sprawdzać. A jeżeli to robiła, to wolał nie oblać na samym początku.
- Więc, zaczynamy - powiedział, już bardziej oświadczając. Wyciągnął dłoń w stronę stolika, ale nie tak od razu w kierunku szklanki. Co dało wrażenie, że kieruje się do jej twarzy, lecz nawet dobrze nie zbliżył się do niej i jednak sięgnął po trunek. W ten sposób nieco może sobie pogrywając, ale poniekąd sama to robiła. A on chciał pokazać, że swoim wycofaniem nie okazywał jakiś swoich odczuć co do jej osoby, chociażby pod względem czysto fizycznym. Tylko raczej dawał im czas. Przystawił szklankę do ust i upił nieco swojego drinka, po czym ponownie pozostawił go na stoliku. - Dlaczego nie chciałaś się ze mną spotkać, skoro czułaś się zaciekawiona? - zapytał o element jej wypowiedzi, który zaintrygował go najmocniej. Bo jeżeli nie wiedziałaby, czy była zainteresowana to jasne, że mogłaby mieć pewne obawy. Lecz jeżeli była przekonana, że była to co było prawdziwą przeszkodą? Johnny nie zdawał sobie nawet sprawy po jak delikatnym gruncie poruszał się i że to wszystko nie było ze strony Harper jedynie arogancką grą, tylko raczej jakąś formą obrony w tej w pewnym stopniu trudnej dla niej sytuacji.

@Harper Pearson
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Najważniejsza była w jej przypadku decyzja. Wyrażając chęć na wspólne wyjście, podjęła swojego rodzaju niezobowiązujące postanowienie, żeby potencjalnie otworzyć się na możliwość rozwinięcia znajomości z Johnnym. Brzmi strasznie zachowawczo? I dobrze, bo takie miało być. Nie chciała sama z siebie nastawiać się na coś konkretnego, żeby przypadkiem nie wyszło znowu tak, że dopowiadałaby sobie co trzeba, byle tylko zobaczyć w drugiej osobie coś więcej. Jednak nie znaczyło to, że w ogóle nie interesowała ją wiedza, jak ta druga osoba zapatrywała się na dalszą znajomość z nią – stąd to jej niby nieśmiałe, bardzo wstępne poruszenie tematu. Chyba tylko nie była gotowa na tak szybkie przejście do konkretów… lecz gdy przegryzła się już z tym, co jej odpowiedział, powoli zaczęło do niej docierać, że to była taka otwartość i bezpośredniość, które przecież bardzo się jej u mężczyzn podobały. On cały mógł się jej za bardzo spodobać i przeczuwała to już od jakiegoś czasu. Stąd te wszystkie myśli obronne, bo po prostu nie chciała w coś wpaść zbyt szybko i zbyt intensywnie – choć z drugiej strony, szczerze pragnęła nagle i mocno się zakochać, zwyczajnie okropnie się bała tego scenariusza, w którym te silne uczucia po raz kolejny wynikałyby jedynie z jej chwilowego uwierzenia w coś nie w pełni prawdziwego.
Odnajdowanie złotego środka między targającymi nią sprzecznościami wcale nie przychodziło łatwo i niestety potrafiło dość nieoczekiwanie zmienić całkiem jej nastrój, z tego względu chyba wolała poczynić krok w którąś ze stron. Nadal nie podejmowała żadnej ostatecznej decyzji, lecz trzeba przyznać, że chciała sobie trochę odpuścić i faktycznie spędzić miło czas na tym spotkaniu. W przekonaniu się do tego na pewno bardzo pomagał całokształt postawy bruneta i to, że także miło się na niego patrzyło – na ten pewny siebie uśmiech, błysk w jego oku… Tak, tego stanowczo nie chciała hamować. – Na to wychodzi – odparła do kompletu z przelotnym poszerzeniem uśmiechu, pojedynczym uniesieniem brwi oraz nieznacznym wzruszeniem ramion. Piękny obraz niewinności, ewidentnie teatralnej. Tak jak powiedziała wcześniej – świadomie wcale nie chciała rządzić, jednak wobec odczuwanej potrzeby, robiła to raczej odruchowo. Nie musiała jeszcze dodawać, że potrzebowała sięgać po tą kontrolę w sytuacjach, w które w pierwszym wrażeniu wywoływały u niej stres i powodowały niepewność. Raczej nikt nie chwali się aż tak wprost swoimi mechanizmami obronnymi.
Na ten bezczelny uśmieszek wywróciła oczami - nie z rzeczywistym poirytowaniem, całościowo jej mina bardziej przypominała delikatnie rozbawiony, ale jednak specyficzny grymas… jakby została przyłapana na gorącym uczynku takim a nie innym pytaniem z jego strony. - Hm, nie ukrywam... że widzę pewien potencjał na zabawę. – Po tych słowach opuściła na moment wzrok, lecz wcale nie w prawdziwym zawstydzeniu. Raczej wyglądało, jakby coś sobie wyobraziła, a do tego wyobrażenia kąciki jej ust zauważalnie drgnęły ku górze… Jednak zaraz jej błękitne oczy uniosły się z powrotem na twarz Weavera i było w nich coś zmienionego. Nie wrogiego, acz dość chłodnego. Jakby właśnie oprzytomniała i potrzebowała co nieco sprostować wydźwięk swojej wypowiedzi. Swoboda swobodą, żarty żartami – ona znała stojące za tym intencje, a nie mając pewności, jak odbierze ją mężczyzna, nie wyobrażała sobie pozwolić mu przypisać sobie takich, których nie miała. - Ale nie będę też ukrywać, że wolę kiedy zabawa rozkręca się stopniowo. Wiesz, wtedy można się nacieszyć i na serio pobawić. - Może w pierwszym odbiorze brzmiała prowokacyjnie, jednak w jej uśmiechu i spojrzeniu pojawiła się pewna niezaprzeczalna surowość. Tak, było w tym nadal nieco podtekstu. Lecz przy tym i swojego rodzaju ostrzeżenie, że nie interesował jej gwałtowny rozwój wydarzeń… co jednak nie oznaczało, że ten sam rozwój wydarzeń nie interesował jej zwyczajnie nieco bardziej rozciągnięty w czasie. I to nie tak, że obiecywała, że było warto poświęcić jej ten czas. Chociaż właściwie może trochę sugerowała, że tak jest. Ostatecznie jej mimika prędko powróciła do tego poprzedniego wyrazu. Przecież wcale nie miała zamiaru wprowadzać jakiejś nieprzyjemnej atmosfery i dystansu, jedynie korzystając z okazji wyznaczyła w pewnym sensie swoje granice, które swoją drogą chyba wcale nie były jakieś nie wiadomo jak rzadko spotykane.
Niezrażona jego odsunięciem się, nie ściągała z niego wzroku łączącego w sobie zarówno trochę zaczepki jak i pewną dozę łagodności. Nie poruszyła się w uniku, gdy wydawało się że jego dłoń zbliża się w jej kierunku, nie sprawiał wrażenia typa, który bezczelnie wyciągałby do dziewczyny łapy. Nie pomyliła się, więc na jej ustach zagościł nieco pewniejszy siebie uśmiech – dopiero jego pytanie na moment zmazało go z jej twarzyczki. To nie tak, że nie spodziewała się zagadnięcia akurat o to. Gdyby miała problem z tym tematem i nie chciałaby na niego wchodzić, to nie napomknęłaby nawet półsłówkiem o tym, dlaczego w pierwszej kolejności wyminęła propozycję wspólnego wyjścia. Zmiana na jej buzi została wywołana raczej po prostu swojego rodzaju powagą zagadnienia, i chociaż za moment na jej buzi ponownie grał uśmiech (o wiele subtelniejszy) to po prostu było widać, że żarty zostały odsunięte na bok. - Kiedy bardzo spodoba ci się druga osoba, łatwo jest się tym... zachłysnąć. A ja, kiedy już się przełamię i pozwolę sobie przekonać się do kogoś, wtedy dość szybko obdarzam zaufaniem i się przywiązuję. Więc… dlatego staram się podchodzić do nowych znajomości z głową i raczej je odtrącać, żeby przede wszystkim dać sobie czas na przemyślenie, czy warto, czy to ma sens. – Całość skwitowała znów lekkim wzruszeniem ramion, jakby w ogólnym rozrachunku nie mówiła o niczym wielkim. Jej wydawało się, że tą odpowiedzią zapewnia sobie bezpieczeństwo. Że wychodząc z otwartymi kartami, ochrania samą siebie przed możliwym rozczarowaniem. Może też nie była szczególnie dumna z tego, że myślała w ten sposób który mu przedstawiła, ale koniec końców nie peszyło ją takie „przyznanie się” – niewykluczone, że nawet bez dodatkowej odwagi płynącej z wypitego do tej pory alkoholu zachowałaby się identycznie.
O jej naiwnej wierze w dobre intencje innych była już mowa - skoro więc pohamowała jakąś odruchową myśl o tym, że Johnny próbuje ją zbajerować, nie widziała przeszkód, aby odkryć przed nim swoje podejście w takich sprawach. Ostatecznie nie sądziła przecież, że siedzący naprzeciwko niej mężczyzna mógłby mieć naprawdę złe zamiary, bo - znowu to było dla niej istotne - znała go już od jakiegoś czasu. To znaczy znała go to bardzo dużo powiedziane jak na to, że jedynie widywała go dość regularnie w knajpie i przy tej okazji ucinali sobie pogawędki, no ale właśnie, to ją przekonywało. Bo prawdziwie zły facet w jej oczach byłby bardziej nachalny. Nie podchodziłby do niej z takim luzem, brakiem nacisku na cokolwiek. Jeśli coś ją naprawdę odpychało od facetów, to była to właśnie nachalność, a na tym polu nie mogła brunetowi nic zarzucić. Nawet nie śmiałaby przypuszczać, że akurat jemu nie powinna zdradzać o sobie takich informacji. Że ta wiedza w jego rękach to potencjalnie bardzo przykre dla niej zestawienie. W końcu nie wprost, ale przyznała, że miewa pewne opory przy poznawaniu nowych ludzi i stara się tych oporów trzymać, utrudniając trochę całe poznawanie i zbliżanie się do siebie, ale kiedy już odpuści barierę ochronną... to praktycznie całkowicie, i w takim przypadku niemal od razu po zajściu w niej zmiany podejścia.
Po postawieniu kropki za swoją odpowiedzią nie milczała długo. Wydawało się jej, że za bardzo nie ma co komentować ani o co dopytywać, więc dość śmiało przeszła do odwrócenia ról i wyszła z własnym pytaniem. - Dobrze, a ja chciałabym usłyszeć, czemu nie wyszedł ci poprzedni związek. Nie chodzi o to, że jestem wścibska, nie pytam o żadne szczegóły, tylko… ciekawi mnie, jakie masz spojrzenie na relacje. Co jest dla ciebie ważne. Czego w nich szukasz. – Gdy ostatnie zdanie wybrzmiało, blondynka zgarnęła w palce swoją szklankę i teraz to ona niespiesznie wycofała się plecami na oparcie kanapy, jednak cały czas patrzyła w jego twarz, aktualnie z cieniem wyzwania na swojej. Co nieco usłyszała już w restauracji, ale to wszystko padało jakoś tak przy okazji i niezobowiązująco. A skoro w tym momencie miało być bardziej bezpośrednio, to właśnie ten temat ją interesował – choć w bezpośrednim zwrocie użyła innego, bezpieczniejszego sformułowania.

@Johnny Weaver
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Pomimo, iż Weaver zawsze miał jakiś plan działania, to jednak potrafił dostosować się do sytuacji. Nikt nie był nieomylny, a szczególnie w przypadku kobiet, które były świetne w wysyłaniu sprzecznych sygnałów. Co prawda, wcześniej wcale nie obstawiałby, że Harper będzie tym typem. Jednak ta twarz, którą pokazywała podczas ich krótkich rozmów w restauracji była spójna. Pewnie dlatego brunet wyszedł z tego mylnego założenia, że będzie ciekawie, ale jednak dosyć prosto. Powinno zaalarmować go to, że blondynka pierw odrzuciła jego propozycję, a potem wyszła ze swoją. No ale każdy mógł zmienić zdanie. Mogła poczuć się zaskoczona czy przytłoczona jego ofertą, a potem po jej przemyśleniu postanowiła spróbować. Do tamtego momentu na wszystko znajdowało się jakieś logiczne wytłumaczenie. Jednak Johnny na pewno nie spodziewał się takiej zmienności w toczonej przez nich rozmowie i prezentowanym przez nią zachowaniu. Pierw jasno pokazywała, że kontroluje sytuację, po czym mówiła że wcale za tym nie przepadała. Droczyła się z nim, i to nie tylko słownie, bo dopiero co nachylała się nad nim i oblizywała swoje usta, a zaraz wspominała, że woli jak zabawa rozkręca się stopniowo. Więc sam Johnny przestawał już wiedzieć, co było prawdą, a co tylko jej reakcją obronną bądź taktyką. Bo nią mogła być zarówno zachowawczość, jak i ta bezczelność. Tak więc, nie miał pojęcia, w którą grę miał grać, bo tak jak ona w dwie na raz byłoby mu raczej trudno. A właśnie, to całe zachowanie wyglądało jakby sobie z nim pogrywała, a to już wcale mu nie odpowiadało. Co innego, jeżeli celowo byłby „wodzony za nos” i to byłoby częścią ich wspólnej zabawy. Jednak w tym przypadku Weaver nie miał pojęcia kim była i czego od niego chciała Harper, więc tego rodzaju przeskakiwanie ze skrajności w skrajność było raczej nurtujące. A jeżeli nie było świadomym działaniem, tylko skutkiem jej niestabilności, to w sumie jeszcze gorzej. Gdyż z jednej strony jednostkami słabymi dawało się bardzo łatwo manipulować i uzależnić je od siebie. Jednak były to przypadki podwyższonego ryzyka, przy których należało zachować większą ostrożność i które potrafiły być nieprzewidywalne. Zachowanie Harper, które zademonstrowała mu w przeciągu tych parunastu minut było tak nieskładne, że brunet sam nie miał pojęcia, jak powinien dalej postępować. Chciał przekomarzać się z nią, jednak okazało się, że nie tędy droga. Kiedy był wobec niej szczery, wypowiadając się o przyczynach, które spowodowały że chciał ją poznać, to też jej w pełni nie pasowało. Więc, co mu pozostało? Odgrywanie niezainteresowanego dupka? Wątpił, że Harper będzie typem dziewczyny, która będzie zabiegać o zainteresowanie mężczyzny. Weaverowi wydawało się, że jak na faceta, to zazwyczaj udawało mu się odpowiednio czytać i klasyfikować kobiety, ich intencje i oczekiwania. Jednak przy blondynce już kompletnie zgłupiał, bo po tych kilku minutach rozmowy nie był w stanie wyciągnąć z niej jakichkolwiek sensownych wniosków. A przecież nadal pozostawał jedynie człowiekiem i nie czytał Harper w myślach ani nie interpretował we właściwy sposób jej każdego, najmniejszego gestu czy uśmiechu, bo wtedy musiałby zakładać, że to akurat on ma tutaj ogromne znaczenie, a skąd mógł o tym wiedzieć, skoro jej nie znał? Zresztą, jak on mógł cokolwiek domyślać się i odczytywać z jej słów czy zachowania, skoro wyglądało na to że sama zainteresowana nie do końca wiedziała, co za nimi stało.
Całościowo te niepewność i niekonsekwencja go irytowały, ale także intrygowały. Obecnie chyba tak 50/50. Sprawa była taka, kiedy i w którą stronę szala zostanie przeważona. W kwestii kiedy - raczej dosyć prędko, bo Weaver nie należał do osobników obdarzonych ogromną cierpliwością. Żadna z niego była oaza spokoju. Co najwyżej w ramach konieczności potrafił takiego odgrywać, ale każdy miał swoje granice. A to, w którą stronę zależało jedynie od dalszych poczynań blondynki. - Jeżeli nie rozkręca się stopniowo, to też można się nacieszyć i na serio pobawić, tylko trzeba mieć świadomość w jaką zabawę chcę się bawić - odbił piłeczkę. Nie miał zamiaru co do tego jej bezwiednie przytakiwać, bo akurat był pewien, że nie miała racji. Rozumiał, że tego typu szybka zabawa mogła jej nie interesować i nie pociągała za sobą takich możliwości i przyjemności, gdy wtedy kiedy rozkładała się w czasie. Więc to nie tak, że ogólnie istniała jedna, prawidłowa droga, tylko Harper zaznaczała, że ta właśnie ją interesowała. - Ale rozumiem, stopniowo, odnotowane - skomentował krótko, nie okazując przy tym jakiegoś zawiedzenia, bardziej jakby zwyczajnie przyjął fakt, ale nie prezentował żadnych swoich emocji co do niego, bo… przecież mogło zaraz jej się zmienić, prawda? Dopiero co go kokietowała, a teraz mówiła o jakiejś stopniowości, więc kto wie co zrobi czy powie za pięć minut?
Akurat zeszli na nieco poważniejsze tematy, co się całkiem dobrze składało, gdyż Johnny krótko pozostawał w swego rodzaju konsternacji nad postacią Harper. Gdy zaczęła mówić, to wrócił do niej spojrzeniem niesurowym, nieobojętnym, ale może bardziej badawczym? Zdając sobie już sprawę z tego, że nie może odbierać dziewczyny w sposób tak pozornie prosty. Nie mógł uznawać, że jeżeli się uśmiechała to naprawdę była wesoła, gdy go zaczepiała to chciała go podrywać, a gdy się wycofywała to na serio próbowała uciec. Także, zaczął brać poprawkę na Harper, wsłuchując się w jej odpowiedź z należytą uwagą… czyli chodziło tylko o to? O to, że bała się sparzyć? Że ktoś spodoba się jej i okaże się jednak niewypałem? Przecież to było… normalne. Ludzie poznawali się, angażowali, ale trudno było od samego początku zakładać happy end i planować długie, szczęśliwe życie. Porażki były wpisane w randkowanie i poznawanie nowych osób. Nie dało się jakoś przed tym zabezpieczyć, założyć tarczę obronną i opuścić ją w tym momencie, w którym już miało się pewność. A wyglądało na to, że Harper próbowała uzyskać mniej więcej taki efekt, co było jednak bardzo naiwne. - Tylko jeżeli będziesz je odtrącać i dawać sobie czas na przemyślenie, czy ma to sens, to szybko może okazać się, że jednak już odtrąciłaś za bardzo i nie ma do czego wracać - skomentował pokrótce, rzucając w nią tą przykrą rzeczywistością. Bo jeżeli Harper miała na celu zabudowywać się murem i nie dopuszczać do siebie, po to by w między czasie bezpiecznie badać sobie teren, to… czemu ta druga osoba - zupełnie jej nie znając - miałaby dalej próbować dobijać się do niej. Zazwyczaj jeżeli ktoś był odrzucany, to był to jasny sygnał, że druga strona nie była zainteresowana, a nie że „musiała sobie coś przemyśleć”. Pewnie nie powinien tego mówić i dla niego samego byłoby lepiej, żeby tego nie robił, bo wtedy sam sobie pozostawiłby więcej pola do manewru. Jednak powoli zaczynało rozjaśniać mu się, co kryło się za jej zachowaniem i swoimi słowami chciał jej pokazać to, że ona boi się zaufać, bo to mogłoby wiązać z jakimś późniejszym zawiedzeniem, a… nie zdawała sobie sprawy, że jej zachowanie na początku znajomości może zostać odebrane w ten sam sposób. Bo ktoś nastawi się na miłe poznawanie się, spędzanie wspólnego czasu, a nagle okaże się, że będzie przez nią odtrącany i trzymany na dystans, więc zwyczajnie rozczaruje się pierwszy. Ale przynajmniej dzięki temu Harper nie dojdzie do etapu, w którym to ona mogłaby się przywiązać i przeliczyć. To było jakieś rozwiązanie, jednak na pewno nie takie, które prowadziło do szczęśliwego zakończenia.
Miałby jeszcze coś do powiedzenia w tej kwestii, ale nie miał za bardzo takiej możliwości, więc zaraz musiał skonfrontować się z jej pytaniem. Akurat co do tego miał niemal przygotowaną odpowiedź, więc nie musiał kombinować czy wymyślać na poczekaniu. Jednak w tym momencie wyraz jego twarz stał się jeszcze poważniejszy, bo nie dość, że wkraczali na delikatny temat jego poprzedniego związku, to jeszcze miał się przed nią obnażyć, mówiąc o swoich oczekiwaniach. - Szukam… nici porozumienia na wielu płaszczyznach. Ludzie czasami bywają bardzo naiwni, wierząc że jak jedna dziedzina ich połączy to wokół tego, będą w stanie zbudować trwały i dobrze funkcjonujący związek. Jednak co z tego, że druga osoba ma identyczne hobby, łączy nas ta sama praca czy po prostu świetny seks… skoro nadal to będzie tylko jeden, wspólny element, a wokół niego nie można kręcić się cały czas. Ale nie oczekuje też tego, że znajdę damską wersję samego siebie. Zresztą, nawet bym nie chciał, bo dwie tak bardzo pedantyczne osoby, to mogłaby być katastrofa - w trakcie swojej wypowiedzi, pozwolił sobie na krótką, aczkolwiek zabawną dygresję, która co więcej mówiła coś istotnego o nim samym. Jednak zaraz powrócił do tego dojrzałego, zdecydowanego tonu. W ten sposób pokazując jej, że był bardzo konkretny. Jeżeli miał się w coś zaangażować to na poważnie i tylko w takich okolicznościach, które naprawdę miały sens. Nie interesowało go próbowanie za wszelką cenę, bo nie był aż tak zdesperowany, by zadowolić się czymkolwiek czy kimkolwiek. - Chodzi mi najbardziej o to wzajemne zrozumienie. Jestem w stanie zrozumieć, że nie będę spotykał się z dziewczyną w żadne piątkowe wieczory, bo ona ma rytuał ze swoją przyjaciółką i zawsze razem spędzają ten czas. Ale w zamian za to, oczekuje zrozumienia tego, że nie jestem w stanie być cały czas pod telefonem i na każde skinienie. Kiedy mam czas, bo sobie go zaplanuje, to poświęcam go w pełni tej drugiej osobie, ale kiedy mam swoje sprawy czy problemy, to nagle nie rzucę wszystkiego, bo komuś zrobiło się przykro i chce pooglądać ze mną Netflixa - dokończył swoją wypowiedź, posługując się już przykładami ze swojego życia i tego swojego ostatniego związku, który rozpadł się przez problemy właśnie na tym poziomie. Końcowo w jego głosie mogła usłyszeć nawet nutkę rozdrażnienia, bo naprawdę to był ten poziom problemów, który jego jako trzydziestoletniego faceta już męczył. Niestety były to wady spotykania się z tymi nieco młodszymi dziewczynami, a one nie wszystkie były jeszcze wystarczająco ogarnięte, i niektóre pomimo twarzy i ciała dojrzałej kobiety, zachowywały się jeszcze niczym durne, rozwydrzone nastolatki. Tak, więc tak. Tego raczej Johnny nie szukał, ale nie obstawiałby, że Harper mogłaby robić mu problemy na tej płaszczyźnie. W jej przypadku i tego, co zaobserwował do tej pory obawiałby się raczej czegoś innego. - Moje pytanie brzmi... czy naprawdę chcesz? Czy tylko wydaje ci się, że chcesz albo myślisz, że już to ten czas że powinnaś chcieć? - pytając, zabrzmiał poważnie. Całościowo Johnny pokazywał, że jak się angażował to w pełni. Oczywiście niedopasowanie i porażki były wpisane w prawdopodobne straty, ale jeżeli miał chociaż próbować to z kimś, kto miał zbliżone założenia do niego - a raczej zbliżone do tego jakie założenia prezentował, bo przecież rzeczywiste intencje Johna były zgoła inne.

@Harper Pearson
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Słuchając jego komentarza odnośnie zabawy, która nie rozkręca się stopniowo, poczuła się przez moment jakby powiedziała coś niewłaściwego… bo w sumie nie mówił nieprawdy. Mogła wyrazić się inaczej, całościowo w odniesieniu konkretnie do siebie, tak jak zaczęła. Albo mogła w ogóle sobie to darować, bo chyba zabrzmiała jakby była sobie w stanie wyobrazić, że on ma takie podejście, lub że odebrał ją za taką dziewczynę, która działa w ten sposób… Okej, na pewno była o wiele bardziej niestabilna niż zdawała sobie z tego sprawę do tej pory, a przy tej okazji mogła wyłapać, że pokazywała się co chwilę od innej strony; najpierw próbowała być przesadnie pewna siebie, ale jako że to nie była do końca ona, zaraz czuła potrzebę wycofywać się z tego, co sama dopiero powiedziała. Kiedy to stało się dla niej jasne, z nieznacznym ściągnięciem brwi zagryzła zęby na dolnej wardze – nie w żaden prowokujący sposób, raczej wyglądający jak oznaka swojego rodzaju wstydu – po czym pokiwała już tylko głową, bo może lepiej było tego nie rozgrzebywać skoro mężczyzna ostatecznie przytaknął, że przyjął do wiadomości jaki był jej stosunek do wkraczania w nowe relacje.
Najpewniej potrzebowała jakiegoś potrząśnięcia, bo faktycznie jej podejście wcale nie było ani dobre, ani fair wobec drugiej osoby – kimkolwiek ta druga osoba by nie była. Akurat używali teraz raczej pewnych ogólników, ale jeśli by się zastanowić, dosłownie na chwilkę, to przecież było oczywiste, że potraktowała w ten sposób Johnny’ego. Odtrąciła go. Może w łagodny sposób, ale jednak rzeczywiście to zrobiła. A on był na tyle miły, że przystał na jej propozycję wspólnego wyjścia po tym, jak łaskawie się namyśliła. Gdy spojrzała na to w ten sposób po jego słowach, zrobiło się jej niesamowicie głupio, bo to był pierwszy raz, jak usłyszała coś takiego tak bardzo wprost, przez co chyba pierwszy raz to do niej naprawdę dotarło – że zachowywała się tak, jak sama nie chciałaby, by ktoś inny zachowywał się wobec niej.
Po mimice na jej twarzy dało się zauważyć, że przekaz do niej dotarł i wywołał w niej nie tylko proces myślowy (objawiający się widocznym, wprawdzie krótkim acz szczerze intensywnym zamyśleniem), ale też doprowadził do jakiegoś małego oświecenia. Jakby coś w jej głowie wskoczyło na właściwe miejsce, umożliwiając jej dostrzeżenie prawdy znajdującej się pod jej nosem przez cały ten czas, aczkolwiek do tej pory ignorowanej. Bo o wiele łatwiej było widzieć jedynie czubek własnego nosa i potencjalne własne zranienie, podczas gdy ktoś inny – na kim, kto wie, w przyszłości mogłoby jej zależeć – był wystawiany jej działaniami także na to zranienie. Coś takiego było niesamowicie niedojrzałe i powinno jej uświadomić, że może nadal wcale nie była gotowa na poważną, zdrową relację o której wydawało się jej, że marzyła. Teraz wydało się jej jednak, że to uświadamiające spostrzeżenie wystarczy, aby taka relacja z jej udziałem była możliwa.
- Masz rację… Nie patrzyłam na to z tej strony; może trochę dlatego, że mam dość małe doświadczenie w związkach i raczej niewiele… poznawałam nowych osób. - Zawahała się, bo chciała odruchowo powiedzieć, że raczej niewiele randkowała, ale to brzmiało jakoś tak dziecinnie. Z tym małym doświadczeniem ktoś mógłby posądzić ją o kłamstwo, w końcu była już wcześniej zaręczona, lecz Harper podeszła do tego w bardziej wymierny sposób, czyli ilościowo – w końcu jeden długi i poważny związek nie czynił z niej osoby zaznajomionej z realiami i rozterkami towarzyszącymi wchodzeniu w nowe relacje. Bo do tych kilku późniejszych na pewno nie podeszła tak, jak należy. - Przepraszam cię, Johnny. Nie chciałam żebyś poczuł się… odrzucony...? – To ostatnie słowo wypowiedziała ostrożnie i pytająco, bo też nie chciała z góry przypisywać mu tego poczucia odtrącenia – a tym samym sobie jakiejś mocy do zranienia go. Bo może jej pierwsza odmowa po nim spłynęła, a ona właśnie wychodziła na bardzo zuchwałą? Tak czy siak, miała nadzieję pokazać, że coś do niej dotarło i że próbowała nie być egoistką, zwyczajnie nie zawsze dostrzegała od razu pewne rzeczy, które mogły wydawać się oczywiste – co nie oznaczało, że miała gdzieś uczucia drugiego człowieka. To znaczy może na co dzień miewała gdzieś uczucia innych, ale to przecież zupełnie inna sytuacja…
Kiedy zaczął odpowiadać na jej pytanie, upiła jedynie szybkiego łyka swojego drinka i odstawiła szklankę na stół. Wiedziała, że porusza dość poważny temat i na pewno nie miała zamiaru popijać sobie beztrosko podczas jego wypowiedzi; jej postawa wyrażała swojego rodzaju szacunek do tego, co było przez niego mówione, ponieważ mówił niejako o swoich potrzebach i pragnieniach, a do tego miałaby respekt niezależnie od tego, jakie by one nie były… Przy czym okazywało się, że podobało się jej to co słyszała, co więcej, zgadzała się z tym. Zupełnie bezwiednie, bardzo subtelnie kiwała głową do jego słów, będąc najwyraźniej pełna uznania dla jego dojrzałego spojrzenia na relacje. - Mówisz, że katastrofa? Jakoś nie umiem sobie wyobrazić katastrofy z nadmiernego porządku – pozwoliła sobie na zareagowanie żartem na to, co – jak wyłapała – z jego strony też było żartem, ale potem nie wtrącała się już z niczym – dopóki nie dokończył swojej myśli. Dopiero wtedy odchrząknęła nieznacznie, bo na usta cisnęło się jej swojego rodzaju podsumowanie. - Okej, to teraz tak na serio… Z tego wynika, że jesteś bardzo poukładany, szanujesz drugą osobę i po prostu też liczysz na szacunek do siebie i swojego czasu. To drugie wydaje się takie normalne, ale wcale nie jest dla wszystkich oczywiste. Rozumiem to, też sporo robię i nie każdy jest w stanie to zaakceptować. – Pewnie nie musiała tego robić, ale miała ochotę skomentować jego wypowiedź… przy tej okazji pokazując, że problemy tego typu raczej nie miały się pojawiać, jeśli kiedyś… hipotetycznie… może oni mieliby być parą.
Miała wrażenie, że przełamała się – inaczej; Johnny ją przekonał. Podchodził do tego wszystkiego poważnie, nie pakował się w coś co nie miało realnych szans na powodzenie w przyszłości, a to, że umiał mówić tak wprost o swoich oczekiwaniach też jej imponowało oraz sprawiało, że ona również chciała być z nim szczera; szczera wobec niego. Gdy więc przyszła jego kolej, a on zadał jej swoje pytanie, przez dłuższą chwilę się zastanawiała, jak ubrać swoje niepoukładane myśli w zdania, które najlepiej oddadzą to, co nią kierowało. - To dość uwłaczające, ale trochę się stresuję i za wszelką cenę staram się tego nie okazywać. Znaczy, starałam się, a teraz właśnie ci o tym mówię, więc… – Przerwała cichym, niepohamowanym prychnięciem na samą siebie, któremu towarzyszyło lekkie pokręcenie głową. Chyba robiła z siebie niezłą idiotkę – chyba taki miała zwyczaj, że nie robiła za dobrego pierwszego wrażenia, i potem potrzebowała się z tego tłumaczyć. To znaczy może i nie potrzebowała, jednak zależało jej w tym przypadku, żeby brunet nie postrzegał jej jako takiej niezdecydowanej i niestabilnej. Albo żeby chociaż mógł pomyśleć, że to wynikało jedynie z tego głupiego zdenerwowania sytuacją, któremu niepotrzebnie uległa. - Jak widać nie jestem w tym za dobra, w takich pierwszych spotkaniach. Ale wydaje mi się, że to dlatego, że naprawdę chcę; tylko pewnie chciałabym trafić od razu na kogoś właściwego, za bardzo się spinam, zaczynam mieć obawy, a przez to niecelowo podkopuję samą siebie. Co nie zmienia faktu, że chcę. Naprawdę chcę. – Brzmiała, jakby przyznawała się przed nim do czegoś wstydliwego… bo poniekąd tak było. Pokazywała, w bardzo uproszczony i przez to niewdzięczny sposób, swoje wady. Lecz z drugiej strony: kto nie miał wad? No właśnie. Przynajmniej wychodziło na to, że Harper umie przeprowadzić jakąś samorefleksję i na jej podstawie stwierdzić, co u niej kuleje, a już świadomość tego wiele ułatwiała. (Pomińmy, że nad większością tych najbardziej kłujących i męczących spraw nie umiała odpowiednio pracować, przez co one może pozornie się poprawiały, a w rzeczywistości jedynie nawarstwiały się w niej.)
W tym momencie chciała go zapytać o wiele różnych rzeczy, także takich zupełnie zwykłych, o których rozmawiało się zupełnie normalnie przy poznawaniu kogoś. Mimo że podzielała jego opinię co do tego, że chociażby wspólne hobby nie połączy nierozerwalnie dwójki ludzi, to i tak chętnie by się dowiedziała, na przykład, jakie miał to hobby. Niemniej zdawała sobie sprawę, że takie przyziemne, codzienne sprawy mogą poczekać, bo w tej chwili była atmosfera sprzyjająca bardziej życiowym pytaniom. Ciekawiła ją kwestia różnicy wieku i co stało za tym, że ta różnica mu nie przeszkadzała bądź może w ogóle pociągała go – lecz wolała to na razie pominąć, żeby nie zabrzmieć jakoś podważająco. Poszła więc znów w tym poważniejszym kierunku, i to w sposób niewymuszony, jako że autentycznie ją to interesowało w odniesieniu do Weavera. - Strzelam, że jesteś tym typem, który myśli o przyszłości. Jeśli mam rację, to mógłbyś mi powiedzieć, jak na nią patrzysz. Wiesz, na zasadzie czy masz wielkie, szczegółowe plany, czy luźno otwierasz się na to, co przyniesie los. I jak to się przekłada ciebie na co dzień. Wychodzi w tym też ten pedantyzm, o którym wspominałeś? – Uśmiechnęła się zachęcająco, po czym nachyliła się z powrotem nad stołem, niby po to aby ponownie się napić, ale chyba też po to, aby już tak pozostać – z opartym na blacie przedramieniem jednej oraz łokciem drugiej ręki, z jedną dłonią przy podbródku. Można było odczytać po całej jej postawie, że zrobiła się jakby lżejsza i bardziej otwarta, tak szczerze i naturalnie otwarta. Jeszcze nie całkowicie, bo jednak nie umiała tak nagle i kategorycznie zapomnieć o swoim wcześniejszym zachowaniu, które według niej samej było raczej… kompromitujące; lecz to przeproszenie go i późniejsze wytłumaczenie własnego zestresowania pozwoliło jej zrzucić z ramion ciężar skrępowania, jednocześnie otwierając jej oczy na to, że – tak jak przyznała – chciała dać sobie szansę i spróbować. Tylko i aż tyle.

@Johnny Weaver
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Może w tym wszystkim nie chodziło nawet o to, że konkretnie Johnny poczuł się odrzucony przez blondynkę. Co prawda liczył wtedy na jej zgodę na wspólne wyjście, bo jak mu się wydawało dobrze dogadywali się, więc nic nie stało na przeszkodzie żeby mieli poznać się bliżej, bardziej prywatnie. Odmówiła mu, mówiło się trudno. Jednak później zgodziła się, a to było dla niego jednoznaczne z daniem szansy. Więc skoro ją otrzymał, to powinien móc ją jakoś wykorzystać. A nie mieć dawaną w pełni, a zaraz wycofywaną. I to wszystko jeszcze w imię niechęci zranienia, gdy takim zachowywaniem pośrednio można było je sprawić drugiej osobie. Weaver po prostu zwrócił jej uwagę na fakt, że swoim zachowaniem prawdopodobnie odtrącała innych, tym samym odbierając samej sobie szanse na jakiś pozytywny rozwój wydarzeń. On sam nie poczuł się tym wszystkim jakoś dotknięty, raczej drażnił go ten dysonans poznawczy, którego doświadczył i może przez to w trochę chłodny czy nawet szorstki sposób pokazał jej jak jej zachowanie wyglądało z drugiej strony. - Spokojnie, nie poczułem się odrzucony. A może nie do tego stopnia, żeby to mnie jakoś uraziło. Powiedzmy, że jako twój starszy i bardziej doświadczony znajomy po prostu trochę cię uświadomiłem - odpowiedział od razu, tonem zupełnie neutralnym i naturalnym. Nie jakby się bronił czy okazywał swoje oburzenie tą insynuacją. W końcu nie byli na tym etapie, że spotykali się od jakiegoś czasu, a Harper nie mogła się zdecydować. Gdy zaproponował jej wyjście na randkę, to mogła się zgodzić bądź nie, decyzja należała do niej. To że ją zmieniła, to inna kwestia, ale to już przedyskutowali. Chociaż całościowo jego słowa nie były może najmilsze, to jednak nie miał na celu nimi ją ranić, tylko raczej pokazać jak rysowała się rzeczywistość. Najwidoczniej ten kubeł zimnej wody podziałał na nią, skoro usłyszał takie a nie inne słowa. Dlatego też na koniec mógł już zrezygnować z tej w pełni poważnej czy nawet przejętej pozy i nawet uśmiechnąć się lekko, żeby blondynka miała pewność że po tym wszystkim nie chował żadnej urazy. Jednak nie na tyle szeroko i sztucznie, żeby mogła pomyśleć że ten gest był w jakiejś mierze nieszczery.
Wbrew pozorom przesady pedantyzm mógł być ogromnym tematem sporu, jednak wszystko zależało od tego jaka była ta druga osoba. Jeżeli jej pewien stopień bałaganu zupełnie nie przeszkadzałby, to osoba przesadnie dbająca o porządek byłaby niemałym utrapieniem. Z kolei dwie takie osoby w jednym miejscu też mogłyby się nie dogadać, bo każda żyłaby tym przekonaniem, że to ona posprząta najlepiej, co zapewne byłoby tematem sporów. Jej rozumienie i przytaknięcie akurat w tej kwestii spodobało mu się, bo to było jednoznaczne z faktem, że Harper nie była typem flejtucha. Jednak z kimś takim naprawdę trudno byłoby mu się dogadać. Nieważne jaka dziewczyna byłaby ładna czy pociągająca, to jednak musiała go sobą czy swoim zachowaniem nie irytować, bo jednak jego poziom samokontroli miał swoje dosyć wąskie granice, czego blondynka na pewno nie była jeszcze świadoma. Tak więc na początku zależało mu na dogadaniu pewnych kwestii by miał tą pewność, że jest sens wchodzić w ten projekt.
To było bardzo istotne pytanie dla bruneta. Bo im bardziej ktoś chciał, tym jego poziom desperacji był coraz większy. I chociaż pozornie nie odebrałby Harper jako dziewczyny, która może być właśnie zdesperowana, to jednak wychodziło na to że trochę mogła być, a to było dla niego ogromnym plusem i niejako ułatwieniem. Bo takie dziewczyny były mimo wszystko „łatwiejsze” i potrafiły bardziej dostosować swoje oczekiwania, przymknąć oko na pewne zachowania, tym samym on nie musiałby aż tak długo odgrywać dosyć niewygodnej roli. - To dobrze, to jest najważniejsze. Bo jeżeli się chce, to można osiągnąć wszystko - odpowiedział krótko, nie skupiając się za długo na tym niewygodnym i widocznie lekko niekomfortowym dla niej temacie. Wyglądał cały czas poważnie, podczas jej całej wypowiedzi, słuchając jej z należytą uwagą. Jednak swój komentarz ograniczył do minimum, bo jednak zdawał sobie sprawę, że przyznanie się do tego mogło być dla niej trudne, więc nie było sensu mielić tego dalej, skoro sama blondynka po przemyśleniu udzieliła klarownej i konkretnej odpowiedzi.
Pytanie, które usłyszał w kontrze zaintrygowało go, a może bardziej sposób jego zadania. Nie tak konkretnie wprost, biorąc pod uwagę to co on sam o sobie powiedział już wcześniej. Czyli słuchała, świetnie. Harper w jego tabelce dostała punkt, a może nawet i dwa. Dłużej zatrzymał się nad przemyśleniami na ten temat. Blondynka od razu zaproponowała dwie opcje, ale trudno powiedzieć żeby Weaver całkowicie wpasowywał się, w którąś z nich. Raczej czerpał co nieco z obu. Całościowo zależało to też od tego z kim aktualnie rozmawiał i spotykał się, bo nie zapominajmy że Johnny nie przyszedł na to spotkanie w poszukiwaniu jakiejś wielkiej miłości, szczerego uczucia czy prawdziwego związku. W tym czasie przecież prowadził równolegle inne relacje i ani myślał je porzucać na rzecz tej czy odwrotnie. Jednak mimo wszystko w swoich odpowiedziach nie tworzył nierealnych bajek, starając się budować swój obraz na solidnych i stabilnych podstawach swojego rzeczywistego charakteru. - Nie mam konkretnych, szczegółowych planów, bo uważam że zakładanie czegoś takiego odgórnie jest bardzo naiwne. Tego typu hipotezy mogę sobie tworzyć o przyszłości swojego interesu, opierając się na zmianach na rynku i rosnącym zapotrzebowaniu. Jednak życia prywatnego niestety nie daje się ułożyć pod linijkę - odpowiedział w pełni szczerze, co było zgodne z jego prawdziwymi myślami. Mogło po raz kolejny zabrzmieć nieco surowo. Po tej krótkiej rozmowie dało się odczuć, że Weaver nie był typem, który głaskał po główce i mówił, że wszystko będzie dobrze, tylko raczej wylewał kubeł zimnej wody na głowę. Niestety był totalnym realistą i nie ukrywał tego. - Gdybym przywołał „założenia”, które poczyniłem jako dwudziestolatek, to byłyby one zupełnie inne od mojego obecnego życia. Tak więc staram się to jakoś wyśrodkować. Nie tworzę konkretnych planów, ale na pewno nie robię czegoś bez zastanowienia i przemyślenia wszelkich za i przeciw. Czasem łapię się na tym, że próbuje poukładać czy zaplanować coś, co nie jest w pełni w mojej mocy, a to wywołuje we mnie irytacje, ale już zrozumiałem że nie jestem wszechmocny - dokończył w miarę sensownie i jednak nie w pełni szczerze. Bo jednak częściowo brunet uważał się za wszechmocnego w końcu w jego pojęciu mógł i należało mu się więcej niż innym. Był poza schematami, w które wsadzał innych ludzi. Lecz nadal nawet jego obowiązywały pewne ograniczenia i przyznanie się do tego może nie było przyjemne, ale na pewno dojrzałe. Co po raz kolejny doskonale pokazywało, że Johnny chociaż nie rzucał informacjami o swoim życiu na prawo i lewo, to jednak swoje przeżył i wyciągnął wiele nauczek, które ukształtowały jego poglądy. - Założyłbym, że ty masz raczej dobrze poukładane albo raczej zorganizowane swoje życie, prawda? - zapytał po chwili wbijając w nią swoje intensywne, ciemne spojrzenie i pozostając w tym temacie, który rozpoczęła i który fragmentarycznie zaczął już wcześniej, pytając o jej szczere pragnienia.

@Harper Pearson
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Odpowiedz