so there you go can't make a wife out of a hoe
Naprawdę nie widziała poza nim świata. Nie był idealny, na tym etapie już zdawała sobie z tego sprawę, jednak wierzyła, że to dla niej ten jedyny. Ale życie byłoby zbyt piękne, gdyby wszystko ułożyło się według założeń będących wyrazem ich szczerych nadziei. Kiedy zmarł jego brat, oni zaczęli się sypać. Powoli, stopniowo, jej narzeczony oddalał się od niej, a ona czuła się coraz bardziej zagubiona w tym, że nie jest mu w stanie realnie pomóc. Wtedy do akcji zaczął wkraczać jej przyjaciel – on także działał bez pośpiechu, podsycając jej drobne, chwilowe obawy do poważnych wątpliwości. Zatruwał jej spojrzenie na jej relację ze Spencerem tak umiejętnie i konsekwentnie, że chociaż broniła się przed tym, nie umiała i nie chciała się pogodzić z tym, co jej wmawiał, nie miała najmniejszego zamiaru odpuszczać… ostatecznie miała tak mocno namieszane w głowie, że gdy w końcu pokłócili się, wybuchli oboje, padło za dużo słów a Harvey opuścił ją w bardzo dramatyczny sposób – wtedy pękła i poddała się temu, co było jej powtarzane od miesięcy. Dalsza manipulacja nią poszła już gładko, starczyła odpowiednia ilość alkoholu, fałszywe zapewnienia jak najlepiej radzić sobie ze złamanym sercem oraz spora doza wyważonej nieustępliwości. Głupiutka Harper uległa, by już następnego dnia przekonać się, jak wielki błąd popełniła, ufając nie temu co trzeba. Nie dostała nawet szansy, żeby to wszystko jakoś wyjaśnić, każda jej próba kontaktu była kategorycznie odrzucana, więc niebawem się z nich wycofała, rozumiejąc że zrobiła coś niewybaczalnego. A potem? Potem zaczął się jej upadek.