Lucifer Seo
Awatar użytkownika
22
lat
180
cm
student
Techniczna Klasa Średnia
Jedna rzecz, na którą Luc absolutnie nie zamierzał narzekać, było towarzystwo wyłowione z tłumu nieznajomych mu osób. W dodatku tak… Urocze towarzystwo. Spoglądanie na chłopaka okazało się być w tym wypadku mimowolnym odruchem, a uśmiechy, które mu posyłał były co najmniej zaraźliwe. Wbrew wszelkim początkowym obawom zapowiadał się bardzo miły wieczór.
Śmiać się z czyjegoś imienia..? Uśmiechnął się głupio, ale skinął głową. Z reguły to była jego kwestia – mało kto po prostu przyjmował na klatę fakt, że ma do czynienia z Luciferem, co niespecjalnie go dziwiło. Przywykł do tego, że ludzie albo reagowali śmiechem, albo wywracali oczami i prosili go, żeby sobie nie robił z nich jaj. Stanie po tej drugiej stronie było nowością i momentalnie go zaintrygowało, bo czy istniała szansa, że faktycznie trafił na kogoś z równie (a może nawet bardziej!) nietypowym imieniem od swojego? I, jak się zaraz okazało, faktycznie istniała. W pierwszym odruchu uniósł brwi i nieco podejrzliwie spojrzał na swojego towarzysza; taki zbieg okoliczności był… No, nie spodziewał się go, po prostu. Zaraz jednak początkowe zaskoczenie zastąpiło coś między rozbawieniem i zachwytem. Jak bardzo głupio by to nie brzmiało, Luc w tamtej chwili odczuł, że ich spotkanie wcale takie przypadkowe nie było i świat absolutnie celowo postawił ich w tym samym miejscu o tej samej porze. – Czemu miałbym się śmiać? To bardzo ładne imię. Pasuje do ciebie – stwierdził, zupełnie szczerze. Ktoś z taką twarzą nie mógł mieć imienia innego niż Angel, ot.
Udał, że przez moment intensywnie nad czymś się zastanawia, zanim delikatnie złapał go za łokieć i pociągnął do wolnego stolika. Po tym, jak posadził go na przeciwko siebie i sam zajął miejsce, nachylił się do chłopaka nad blatem, tak, jak ten nachylał się do niego chwilę wcześniej. Głupi uśmiech nie schodził mu z twarzy i był prawie pewien, że przez to Angel nie weźmie go na poważnie, ale cóż, nie przeszkadzało mu to. Miał jak mu udowodnić, że wcale sobie w chuja nie leci; Cece na całe szczęście nie okradła go z dowodu osobistego.
Nie muszę nic dorzucać, żeby się wyrównało. Ale teraz ty musisz obiecać, że nie będziesz się śmiać – zaczął i wyciągnął mały palec w jego stronę, jakby pinky promise miało cokolwiek tutaj przypieczętować. – Mam na imię Lucifer.

@angel mayhaw
Mów mi julek. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda xiao#7428. Piszę w 3 os. cz. przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam szczęścia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: uzależnienia (drug use), okazjonalne przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Tabitha Quill
Awatar użytkownika
20
lat
160
cm
studentka
Pracownicy Usług
Prychnęła, kiedy Sonia zapytała się jej, czy znowu miała maraton skandynawskich kryminałów i jakoś tak po prostu odwróciła wzrok gdzieś w bok, jak gdyby nie chciała przyznawać racji przyjaciółce. No i co z tego, że miała? To były całkiem realne zagrożenia, które miały wszelkie prawo się wydarzyć i nic nie mogło jej przekonać, że było inaczej. I tyle. Kropka. Koniec rozmowy!
No okej, może trochę przesadzała.
Nie zmieniało to jednak faktu, że miała wszelkie prawo być nieco zbyt ostrożna i uważna, jeżeli przychodziło do poznawania nowych ludzi. Może ktoś z nich był jakimś psychopatą? A może daltonistą i miał skarpetki w dwóch różnych kolorach? Czy Sonia zdawała sobie sprawę z tego, jak mało zaufania budziła taka osoba? Prawdopodobnie nie, skoro to nie ona była uzależniona od skandynawskich kryminałów. Mimo to, doceniała, że Sonia po prostu chciała ją zabrać w jakieś fajne miejsce, a nie zaciągnąć w krzaki i pociąć na kawałki.
Chyba musiała podnieść swoje standardy.
Wywróciła oczami, kiedy zapytała się o to, czy jest sławna w stajni i sprzedała jej kolejnego przyjacielskiego kuksańca, wystawiając nieco język w jej stronę. Tak, jakby nie wiedziała!
— No, już nie udawaj. Dobrze przecież wiesz, że konie tam za tobą przepadają — stwierdziła całkiem rezolutnie, odgarniając zagubiony kosmyk włosów z czoła i dość bezceremonialnie wpychając go między resztę. — Zresztą, ten stajenny się o ciebie pytał. No mówiłam ci, że chyba ma na ciebie oko, a ty mi wcale nie wierzyłaś. Pytał się kiedy będziesz. Bąknął coś o kwiatach, ale uciekł, kiedy dopytałam się, co właściwie mamrotał pod nosem, także. Jest całkiem hot, to może byś się skusiła?
Poruszyła zabawnie brwiami w kierunku Sonii, odrywając od niej na chwilę wzrok by móc rozejrzeć się po pomieszczeniu; ale jej uwaga wróciła na drugą dziewczynę tak szybko, jak tylko zorientowała się, że właściwie nic nade ciekawego się nie dzieje; to jest, wszyscy grzecznie się bawili i nie było żadnej afery.
— Tata uważa, że właściwie to masz na mnie super dobry wpływ, może powinnam mu powiedzieć, że mnie na imprezy do obcych facetów wyciągasz! — oznajmiła groźnie, kiwając głową, by zaraz wznieść toast za zdrowie swojego ojca. Dopiero potem podążyła wzrokiem w kierunku, w którym wskazała Sonia i uniosła jedną brew.
— No chyba tak. Co ona tam ze sobą targa? — zapytała, pauzując na moment. — Chcesz do nich podejść?

@Sonia A. Aristova
Mów mi echo. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, jeżeli chodzi o sceny erotyczne.
Szukam koników i przyjaciół.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego.

Podstawowe

Dla użytkownika

Stanley Harris
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
diler / barman
Pracownicy Usług
- Jak to mówią, tyle szans ile odwagi moja droga - wzruszył ramionami i patrząc na Włoszkę z lekką zadziornością, upił kolejny łyk alkoholu. W sumie, to chciał ją trochę sprowokować. Nie do końca wiedział do czego, ale cokolwiek to by nie było, to raczej nie musiał się obawiać.
Zawsze starał się słuchać, gdy ktoś do niego mówił, bo sam nienawidził być olewanym. Co innego, gdyby miał na Letizie kompletnie wyrąbane i nie chciałby dłużej kontynuować tej rozmowy, ale przecież tak nie było. Gadało mu się naprawdę przyjemnie, no i miał się przynajmniej z kim napić darmowego alkoholu.
- Skąd taka pewność? Podobno stara miłość nie rdzewieje - zapytał trochę zaczepnie, aczkolwiek nie chciał ciągnąć tematu na siłę, jeżeli zauważyłby, że szatynka nie ma na to ochoty. Umówmy się, rozmawianie o exach dziewczyn poznanych w klubie nigdy nie brzmiało dobrze. Ale skoro już takowy temat się zaczął, to Harris nie miał z tym żadnego problemu, dopóki nie musiał odgrywać roli pogotowia psychologicznego i pocieszać zranionej niewiasty.
- Zawodowym jeźdźcem? - popatrzył na swoją towarzyszkę z lekkim zaskoczeniem, unosząc jedną brew. - W sensie, że jeździsz konno i ci za to płacą? Sorry, jestem totalnie zielony w tych sprawach - dopytał, od razu się usprawiedliwiając. Cóż, był to raczej dość oryginalny zawód, przynajmniej w mniemaniu Stanleya, który nie znał innej osoby, która by się tym zajmowała.
W międzyczasie dostrzegł, że ich szklanki są już praktycznie puste. Dopił ostatni łyk whisky i korzystając z tego, że barman był akurat tuż obok nich, poprosił jeszcze raz o to samo. Nie zapomniał oczywiście również o swojej towarzyszce, trochę narzucając jej tempo picia :lol: Wpierw jednak zapytał, na co ma ochotę, nie znając jeszcze jej alkoholowego gustu.

@Letizia Fontane
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
Patrzy na Elliota i nie potrafi powstrzymać… pewnego rodzaju ekscytacji. Kiedy czuła się ostatnio w ten sposób? Gdy trzymał ją za rękę nad jeziorem, kiedy skakali razem na głęboką wodę? Czy może wtedy, kiedy śmiali się z głupich żartów Cece, która zawsze potrafiła połączyć grupę? Prawie zapomniała, jak to jest po prostu być szczęśliwą. Teraz, kiedy patrzy w piwne, roziskrzone oczy, zerka na usta układające się w krzywy uśmiech i powtarza w myślach usłyszane słowa — szukałem cię — uświadamia sobie, że ma mu do powiedzenia tak wiele. Rozchyla nawet wargi, żeby zacząć od czegokolwiek, ale Billy cholerny Pilgrim kradnie jej moment.
— William! — Wyciąga ręce w stronę współlokatora, zupełnie jakby miała zamiar go przytulić, ale zamiast tego chwyta jego twarz obiema dłońmi i przyciąga, by na jednym z policzków złożyć szybkiego całusa. — To za to, że cię kocham, naprawdę, i miło cię widzieć. A to — zaciska palce w pięść i uderza Billy’ego w ramię, którym akurat nie obejmuje Elliota — za to, że totalnie się na mnie wypiąłeś i musiałam SAMA targać ten ogromny dywan z chaty.
Fakt faktem, zakup dywanu był jej pomysłem. Jak zawsze. Oni albo pojawili się tutaj z pustymi rękami, albo — o zgrozo — z flaszką taniej wódki albo jakimiś skrętami, za które pewnie cała paczka pójdzie do pierdla. Dywany przynajmniej są bezpieczne. Chyba, bo Mirce nigdy nie udało się odkryć, skąd pani White właściwie je zamawia.
— Mieszkamy ze sobą — wyjaśnia, odsuwając się od Billy’ego na bezpieczną odległość, zanim zdąży jej oddać za kuksańca. Teraz całkowicie traci nim zainteresowanie, ponownie kierując spojrzenie na Elliota. I jej usta znów układają się w uśmiech, trochę niekontrolowany, zbyt delikatny, jakby bała się, że szczerzenie zębów go odstraszy. A naprawdę ma ochotę krzyczeć z radości, bo tęskniła, cholernie tęskniła za każdą z osób, z którą podróżowała po kraju.
Niestety podkreśla z przekąsem, mocniej przytulając do piersi ogromną donicę z kaktusem. — Po powrocie z wycieczki nie miałam więcej opcji; padło na Billy’ego i bandę jego przyjaciół, ale ostatecznie… — wzrusza ramionami — mieszkało się w gorszych warunkach, prawda?
Na przykład w chatce na plaży, w której dach przemakał od ciągłych, angielskich deszczów. Próbowali zalepiać dziury plandekami zdjętymi ze starych samochodów, żeby nie marznąć w nocy, ale niewiele to dawało. Hostele, w których się zatrzymywali, często gościły ich nie tylko brudnymi łóżkami, ale i lokatorami w postaci maleńkich robaczków biegających po zgniłych panelach. I chociaż w tamtych czasach Mirka wiele by oddała za czystą pościel i ciepły kąt, to teraz, kiedy ma obie te rzeczy, za najszczęśliwsze czasy uważa właśnie tamte. Kiedy nie mieli niczego prócz garstki złotych monet, cukierków o smaku cytryny i taniego alkoholu. Kiedy jeszcze wydawało im się, że mogą być nieśmiertelni.
— Chcę się wstawić i tańczyć do rana. Wchodzicie w to?
Patrzy tylko na niego. Billy jest gdzieś obok, akceptuje jego obecność, ale jego przecież ma na co dzień. Elliot pojawił się znikąd. I równie nagle może zniknąć. Wystarczy jej tylko jeden taniec.

@elliot steinhart
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Diego Montana
Awatar użytkownika
33
lat
185
cm
Jeździec
Uznana Klasa Średnia
Diego wybawcą ludzi dookoła. Może powinien zmienić profesję z jeźdźca na bohatera? Diego ostatnio faktycznie nie miał na nic czasu. Stajnia pochłaniała masę czasu, szukanie nowych koni po odsprzedaniu poprzedników, a także choroba ojca, dała mu się dość we znaki. Był ostatnio nieco przemęczony i najchętniej pojechałby gdzieś na krótkie wakacje.
-Wybacz spóźnienie, ale ostatnio wszystko się wali. - odparł lekko się krzywiąc. Nie chciał aby ich przyjaźń przez jego problemy ucierpiała, ale Brian też na szczęście o wszystkim wiedział i przez to Diego miał nadzieję, że też trochę rozumiał.
-Whiskey z colą proszę. - odparł dość pewnie, W sumie to ostatnio jego ulubiony trunek, chociaż rzadko kiedy zaglądał do szklanki z alkoholem, to jednak od czasu do czasu można się w końcu napić. Przeniósł na dłuższy moment wzrok na współtowarzyszkę przyjaciela, którą z pewnością kojarzył z stajni i zawodów. Trochę zlustrował ją spojrzeniem, by unieść lekko brew. Kobieta miała zdecydowanie dziwną minę i pozycję w chwili obecnej. Lekko się uśmiechnął, by wysunąć rękę w jej kierunku.
-Chyba się kojarzymy ze stajni i zawodów, prawda? Jednak nigdy chyba nie mieliśmy okazji się poznać bliżej. - odparł szczerząc zęby w uśmiechu. Jak podała mu dłoń, to ją lekko uścisnął i po kilku sekundach puścił.
-Diego Montana, miło mi. - przedstawił się, bo może by w końcu wypadało. Nadal się dziwnie uśmiechał, bo kobieta na prawdę dość dziwną miała pozycję i minę, a on nie do końca rozgryzł ją, o co chodzi - jeszcze.

@Brian Donney @Nicole Velien
Mów mi Karolina. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda karoliniaa94#3933. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię Chętnie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Brian Donney
Awatar użytkownika
28
lat
178
cm
zawodowy jeździec allrounder
Elita
- To chyba ty nie pamiętasz, tych wszystkich razów kiedy wypłakiwałaś mi się na ramieniu z życiowych niepowodzeń, albo kiedy musiałem cię ratować z opresji. - nie pozostał jej dłuźny, jednak jego tonowi głosu brakowało ognia, Brian był gotowy zapisać zero na swoim koncie w tej rundzie. Naprawdę się starzeje? Wyczerpały mu się cięte riposty. Nie, tak po prostu chciał jej sprawić drobną przyjemność, co w wypadku utarczek słownych zdarzało się rzadko, bo nikt tu komu nie oddawał pola i nie dawałtaryfy ulgowej. Natomiast kiedy docięła mu, żeby z tą pięknością nie przesadzał, teatralnie położył dłoń na sercu, spojrzenie celując w sufit w minie istniej diwy "o mój Boshe, jak mogłaś coś takiego powiedzieć". I tu już, jeśli doprowadziło to do choćby uśmieszku Nicole Brian czuł się w obowiązku przyznać sobie punkt. Jego męska duma była zbyt dumna i zbyt napakowana, żeby mogła odnieść poważne obrażenia po tej niewybrednej (i tym bardziej cennej uwadze)
- W takim razie mojito. - powiedział, kiwając głową na barmana, który zajął się przygotowywaniem drinka. Za dzisiejszą imprezę miał bonus do dniówki, o ile alkohole będą podawane bez opóźnienia, zwłaszcza gospodarzowi i wszystkim jego VIPom, czym można tłumaczyć szybkość jego reakcji.
- Niczym się nie przejmuj. - zbył tłumaczenie Diego, które w takiej sytuacji w ogóle nie było potrzebne, bo Brian co nieco orientował się w jego sytuacji i oczywiście ją rozumiał. Kiedy Diego zażyczył sobie whisky z colą Brian odwrócił się w stronę baru, znowu ściągając barmana wzrokiem, jednak trudno było nie zauważyć Nicole i jej dziwnej pozycji. Posłał jej skonsternowane spojrzenie, jednak zaraz uświadomił sobie co próbowała zrobić i drżący uśmiech zagościł na jego twarzy. Oj już on się na niej zemści, najpierw jednak pozwolił im wymienić uprzejmości, ale przecież nie byłby sobą prawda...
- Tylko nie poznawajcie się za blisko, ona jest dla ciebie za młoda. - z triumfalnym uśmiechem się odezwał i przytyk ten wcale nie był skierowany przeciwko przyjacielowi, a właśnie "przeciwko" Nicole, jako kolejny punkt, który mógł sobie zapisać na tablicy wyników ich wojny na słowa. Następnie przyjął wystudiowaną pozę myśliciela, przyglądając się Nicole wciąż z wyciągniętą ręką, zdradzającą co próbowała zrobić.
- Naprawdę jesteś jak niegrzeczne dziecko, któremu przydałby się klaps. Szanuję cwaniactwo ale niestety, fail. Pij . To. Mojito. - zaakcentował ostatnie słowa, obdarzając Nicole urokliwym uśmiechem.

@Nicole Velien @Diego Montana
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 5095269 lub Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Drew Pascail
Awatar użytkownika
30
lat
180
cm
detektyw
Uznana Klasa Średnia
#3

Od kiedy wbijał się na imprezę na krzywy ryj minęło sporo czasu. Konkretnie miało to miejsce w burzliwych latach nastoletnich. Oczywiście o urodzinowej imprezie Briana w Cameo mówiło się na ulicach miasteczka, a samego gospodarza kojarzył jako zawodnika ze stajni, czy podczas udziału w końskich rajdach, jednak początkowo nie planował się tu pojawić, naprawdę miał lepsze rzeczy do roboty, może brzmi to nudnie, ale miał lepsze pomysły na spędzenie wieczoru, na czynnościach bardziej relaksujących niż impreza, a że następnego dnia pracował hektolitry alkoholu nie wchodziły w rachubę. Jednak to właśnie przez pracę (i nieszczęśliwy splot wydarzeń, który postawił na jego drodze Williama Pilgrima) sprawiły, że pojawił się tu wieczorem. Bez problemu został wpuszczony do środka, bo zdaje się, że była to jedna z tych ekskluzywnych imprez, na których lista ViPów miała kilka kilometrów. W klubie nazbierało się już spory tłum, a oświetlenie nie ułatwiało mu sprawy, więc przez dobrą chwilę sondował tłum, starając się samemu nie rzucać w oczy. W końcu dostrzegł Pilgrima w grupce jakichś znajomych i ruszył w tym kierunku, starając się z gracją manewrować między tańczącymi się i bawiącymi ludźmi, ponownie nie ściągając na siebie uwagi, co byłoby nieuchronne, gdyby rozpychał się na chama łokciami. To było jednak nieeleganckie, a przecież Drew był dżentelmenem.
Czemu fatygował się tu tylko, żeby dorwać Billy'ego? Po pierwsze był pracoholikiem i nawet gdy nie był na służbie, jego poczucie bycia wzorowym obywatelem nigdy nie brało wolnego, musiał więc działać. Inna sprawa, że chodziło o Pilgrima, a Drew miał tego pecha, że swego czasu obiecał pani Pilgrim, że będzie miał na młodziana oko. Dlatego, gdy kolega od wspólnej dewastacji wsypał, że Billy miał plany pojawić się na tej wielkiej imprezie Drew też musiał tam przyjść, żeby wyciągnąć go za wszarz i oblać go kubłem zimnej wody w nikłej nadziei, że Pilgrim zrozumie swoje błędy.
Już już wyciągał przed siebie rękę, bo miał wrażenie, że przysłowiowy wszarz chłopaka jest na wyciągnięcie ręki.
- Pilgrim. - stanowcze i groźne słowo zrodziło się z jego ust. Drew rzadko podnosił głos, wiedząc z doświadczenia, że na zatwardziałych przestępcach nie robi to aż takiego wrażenia, w przeciwieństwie do trzęsiportków w rodzaju Pilgrima. Ale ponieważ się znali podniesienie głosu tu również nie było wymagane.

@Billy Pilgrim + świadkowie
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
Szatynka uśmiechnęła się zalotnie, a jednocześnie w jej spojrzeniu dało się dostrzec iskrę zadziorności. Nie należała do specjalnie grzecznych i cichych dziewczynek, które rumienią się na byle komplement, ale nie była też uciążliwie wulgarna i przesadzona. Była po prostu sobą - pewna siebie, znająca swoją wartość i atuty, twardo stąpająca po ziemi, lekko uszczypliwa i zadziorna. Gdyby nie chciała być prowokowana, nie podejmowałaby gry. Tymczasem bawiła się całkiem nieźle.
- Przestań - mruknęła, rzucając mu spojrzenie pełne wyrzutu. - To już zamknięty rozdział - wzruszyła ramionami, popijając łyk schłodzonego lodem whisky. Wprawdzie nie miała obiekcji przed wspominaniem tej historii i mężczyzny, który zdołał ją uwieść, ale nie należało to do jej ulubionych tematów. Postanowiła więc nie kontynuować, aby nie psuć sobie humoru. Już dawno przestała za nim płakać, ale po co się denerwować?
- Jeźdźcem - powtórzyła. - Właściwie zawodnikiem, może brzmi to trochę lepiej - wzruszyła ramionami, znów popijając whisky. Właściwie nie wiedziała, jak dokładnie mogłaby to wszystko wytłumaczyć osobie, która kompletnie nie ma pojęcia na ten temat. Zamilkła więc na moment i zagłębiła się w myślach.
- Większość zawodników, jak ja, ma swojego sponsora, który funduje naszą pracę, a poza nim są jeszcze zawody, dzięki którym też można trochę zarobić - opowiedziała najprościej, jak tylko potrafiła. Sama jazda konna od czasu do czasu i ewentualne starty w zawodach nic nie dają. Poza tym samo jeździectwo jest sportem dość drogim: sprzęt, odpowiednie wyposażenie, treningi pod okiem trenera, opieka weterynaryjna, godne warunki bytowania dla konia, pasze, suplementy, witaminy, nie wspominając już o masie innych rzeczy niezwiązanych bezpośrednio z koniem, to ogromne koszty.
- Do czołówki jeszcze nie należę, ale też sporo potrafię - dodała po chwili milczenia mrukliwym tonem, posyłając brunetowi przeciągłe, zalotne spojrzenie. Musiała przyznać, że czuła się w jego towarzystwie dość swobodnie, a alkohol tylko te swobodę wzmagał. Czy to dobrze? Pewnie dopiero się okaże.
Gdy Stanley zapytał o preferencje, Letizia poprosiła o to samo, tzn. whisky z lodem, uprzednio dopijając pozostałą zawartość szklanki. Swego czasu potrafiła spożyć dość duże ilości alkoholu w krótkich odstępach czasowych, więc narzucone tempo w ogóle jej nie przeszkadzało. Pytanie czy głowę dalej miała na tyle mocną?
- A może teraz Ty opowiesz coś o sobie? Chętnie się też dowiem, jak mój towarzysz ma na imię - zagadnęła, uświadamiając sobie, że do tej pory ona opowiedziała o sobie najwięcej. Poza tym do tej pory nie poznała imienia bruneta.

@Stanley Harris
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

elliot steinhart
Awatar użytkownika
23
lat
180
cm
dziś w eastbourne, jutro na końcu świata
Prekariat
Minęło wystarczająco dużo czasu od ostatniego spotkania z Mirką, by Elliot mógł przyznać wreszcie przed samym sobą, że zatęsknił. Że posyłane w jej stronę spojrzenia, krzywy uśmiech i nieświadome ignorowanie otaczającego ich świata są wystarczającym na to dowodem. Że być może jeszcze chwila, a powiedziałby to na głos; gdyby nie Billy, gdyby nie okoliczności, gdyby nie wszystko, co stało im na drodze do opowiedzenia sobie tego, z czym tyle czasu czekali.
- Ale kłamiesz Varinsdottir, no naprawdę - wytknął głośno, oburzone spojrzenie wbijając prosto w Mirkę. Nie byłby przecież sobą, gdyby nie dorzucił swoich trzech groszy nawet wtedy, kiedy nikt nie pytał go o zdanie. - SAMA to będziesz targać ten dywan następnym razem, bo JA więcej ci już nie pomogę - zakładając, że miałby jeszcze kiedyś taką okazję, gotów był z miejsca przysiąc, że nie przekupiłaby go więcej cytrynowymi cukierkami, po których puste papierki wcisnął do kieszeni swojej rozciągniętej bluzy. Ba! Gdyby nie odpowiedź na pytanie, którego tak naprawdę ostatecznie nie zadał (może jednak nie chciał wiedzieć?), mógłby śmiało uznać, że nie przekonałaby go już absolutnie niczym - co akurat nie było do końca zgodne z prawdą. - Wy? Mieszkacie razem? - próbując to sobie wyobrazić, poklepał przyjaciela po ramieniu, tym razem specjalnie trochę mocniej, jeszcze w ramach zemsty za to, że Pilgrim tak się na nim uwiesił. - Dobra Mireczka, trochę za bardzo ckliwa się robisz - rzucił wesoło, dla siebie zatrzymując to, o czym mimowolnie pomyślał - że w jej towarzystwie nigdy nie było źle. W chatce z przeciekającym dachem, hostelach, w których po podłogach biegały karaluchy, czy na tylnych siedzeniach vana, gdzie nie raz ściśnięci w trójkę, czasem nawet czwórkę, zmuszeni byli spać w nocy, nie mając do wyboru żadnego innego noclegu. - Idziemy do środka? - zaproponował, wyprzedzając Mirkę o ułamek sekundy; i unosząc brwi do góry w wyrazie zaciekawienia, kiedy przedstawiła im swój plan. Na tyle, na ile zdążyła poznać już Elliota, powinna wiedzieć, że akurat jemu nie musi powtarzać czegoś takiego dwa razy. Tak naprawdę nie musiała wcale - nie czekając na Billy'ego, z podekscytowanym uśmiechem na ustach chwycił ją od razu za dłoń, palce przeplatając ze swoimi, jak gdyby tylko w ten sposób mógł poczuć, że naprawdę jest tuż obok i nie zniknie zaraz z zasięgu jego wzroku, na kolejny miesiąc, dwa, a może i cały rok. Albo tym razem na zawsze.
Ale na zawsze brzmiało w ich wydaniu obco. Nie mogli na zawsze się pożegnać; ani zawsze być już razem. Z ich perspektywy za zawsze po prostu nie istniało - zamiast tego było tu i teraz, przeplecione długimi spojrzeniami i gryzącym w gardło dymem papierosowym, ciągnącym się za gościem, który właśnie ich wyminął. Właśnie tu i teraz Elliot czuł się szczęśliwy; bo choć szczęście to pojęcie względne, a w jego przypadku często warunkowane też wypalonym blantem, nikt oprócz Mirki nie był mu do niego potrzebny.
- Chodź - ściskając drobną dłoń dziewczyny pociągnął ją za sobą do środka, Billy’emu rzucając na odchodne krótkie idziesz?, które bez odpowiedzi echem odbiło się od ścian zatłoczonego klubu, gdy do Pilgrima podszedł jakiś znajomy. Nic więcej nie mówiąc wzruszył ramionami, ciągnąc Mirkę za sobą - w głąb przyciemnionego pomieszczenia, gdzie nie dalej niż dwa shoty później, w tym samym miejscu, ale z nieco większą tolerancją na głośną muzykę, uśmiechał się szeroko, gotów powiedzieć jej w sekrecie wszystko, o czym tylko chciałaby usłyszeć. - Zróbmy coś, czego jeszcze nigdy nie robiliśmy - stwierdził nagle, pełen niezdrowego entuzjazmu, tak jakby miał zamiar zaproponować Mirce lot w kosmos albo walkę z niedźwiedziami grizzly w zamkniętej klatce. Przecież nikt nigdy nie powiedział, że Elliot był normalny. - Wyjedźmy gdzieś razem. Ale sami, bez Cece i całej reszty. Moooże... do Portugalii? Aaalbo gdzieś dalej? Gdzieś, gdzie jeszcze nigdy nie byliśmy? - cień uśmiechu błąkał się po ustach Steinharta, ale musiała wiedzieć przecież, że nie żartował. - Gdzie jeszcze nie byłaś, Varinsdottir? - tak jak powinna była wiedzieć, że i tym razem nie chciał stracić jej z oczu; ani teraz, ani za trzy godziny, kiedy zaczną zbierać się do swoich domów. Choć w gruncie rzeczy najlepiej już nigdy więcej.

@Mirka Varinsdottir
Mów mi elu. Piszę w trzeciej czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię maybe next time.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: lanie wody.

Podstawowe

angel mayhaw
Awatar użytkownika
21
lat
179
cm
student
Uznana Klasa Średnia
Pasuje do ciebie. Czy to był komplement? Angel nie był w stu procentach pewien, ale tak mu się wydawało – właśnie został skomplementowany przez swojego towarzysza, i to w jaki sposób! Bardzo smooth i udany. Pewnie już kiedyś się spotkał z podobnymi słowami, serio, ale tym razem brzmiały one bardziej... wyjątkowo. Lepiej. Może dlatego, że dla odmiany jego nowy towarzysz wydawał się być bardzo w porządku. Sympatyczny, z poczuciem humoru, i takie tam – ale przede wszystkim, nie nastawiał się na jedno. To było dziwne. Ale też dziwnie miłe, dlatego Mayhaw na razie brnął w to. Czekał na odpowiedni moment, żeby zapytać czy to była kwestia długiej gry wstępnej chłopaka, czy... czy czego? Trochę nierealnym mu się wydawało, że mógł chcieć mieć jakieś towarzystwo do pogadania. Szczególnie na imprezie urodzinowej, gdzie podłoga lepiła się już od rozlanych drinków, a piękne zapachy drogich perfum zaczynały mieszać się z alkoholem i potem. Trochę obrzydliwe, ale nie obce dla samego Angela.
Pozwolił chłopakowi na to, by ten zaprowadził go do wolnego stolika, jeszcze zanim udzielił mu odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. Mimo, że chciał poznać imię swojego towarzysza to nie traktował tego jako priorytet. Wystarczało mu to, że trochę rozmawiali; nawet jeśli te pogawędki nie były o czymś szczególnym. Jak dla niego to mogli nawet rozkminiać... o czymkolwiek. Nawet o rzeczach, o których Mayhaw nie miał zielonego pojęcia; dopóki jego towarzysz będzie uśmiechał się tak ładnie, jak do tej pory, to był w stanie zrobić wiele, a nawet więcej. Oparł swoje łokcie o stolik, by na dłoniach wesprzeć podbródek, cały czas obserwując chłopaka z uniesionymi brwiami. Mimowolnie uśmiechał się delikatnie, kiedy widział jego wyraz twarzy; jakby zastanawiał się nad czymś niesamowicie poważnym. Miał się już odezwać i pospieszyć swojego towarzysza, kiedy ten się ostatecznie odezwał. Angel uśmiechnął się jeszcze szerzej, a oczy mu zabłyszczały, kiedy zauważył wyciągnięty w swoją stronę mały palec. Bez chwili zawahania zahaczył swoim małym palcem o Lucifera, tym samym sposobem przytrzymując jego dłoń, kiedy opuszczał je razem na stolik.
Jego brwi powędrowały ku górze, kiedy usłyszał imię swojego towarzysza. Och. – Nie gadaj – odpowiedział cicho, wstrzymując na chwilę oddech. Zaraz potem uśmiechnął się radośnie, opierając swój policzek o wolną dłoń i spuścił wzrok na ich ręce, które leżały na stoliku. – Lucifer – powtórzył pod nosem, przygryzając brzeg dolnej wargi. To nie mogło być przypadkiem. Definitywnie nie było. Angel wykluczał taką możliwość. Patrząc na to, że chłopak już od samego początku dawał mu vibe kompletnie inny od osób, które Mayhaw miał na swojej drodze do tej pory... tak, to nie był przypadek. Oni musieli się spotkać. Koniec kropka. Tak mu podpowiadał alkohol, gwiazdy i nawet ta obrzydliwa, klejąca się podłoga. – Ale nie wyglądasz tak, jakbyś miał w sobie coś z diabła. Chyba, że to twoja przykrywka, i jeszcze zamierzasz zabrać mnie prosto do piekła – dodał, unosząc wzrok na chłopaka z małym uśmiechem błąkającym się na jego ustach. I, prawdę mówiąc, Angel wcale by nie pogardził taką wycieczką.

@lucifer seo
Mów mi poli. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda poli#8256. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: uzależnienia (drug use), przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Stanley Harris
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
diler / barman
Pracownicy Usług
Uniósł dłonie w geście obronnym, oznajmiając tym samym, że już nie zamierza kontynuować tematu związanego z byłym Letizii. Na dobrą sprawę i tak za bardzo go to nie interesowało, ciągnął to dalej tylko dlatego, że dziewczyna sama zaczęła o tym mówić.
- Brzmi spoko - skwitował, kiwając z uznaniem głową. - To już wiem na co podrywasz facetów, Pani zawodniczko - zaśmiał się, uważając ów zawód za dość oryginalny i ciekawy. Idealny, żeby opowiadać o nim przypadkowym typom, napotkanym w klubie na imprezie urodzinowej jakiegoś randomowego, bogatego ziomka.
- Och, wcale nie wątpię w twoje umiejętności - odparł, przybierając na usta łobuzerski uśmieszek. Przez moment zawiesił na Włoszce spojrzenie, aż przerwał mu barman, który właśnie dostarczył mu zamówione whisky. Stanley krótko podziękował i wziął pełną szklankę, by następnie od razu upić z niej łyka. Nie rozczarował się, ani nie zaskoczył - smakowało dokładnie tak samo, jak poprzednio. No, może odrobinę lepiej, zważając na rosnącą ilość procentów we krwi.
- O sobie? - powtórzył za swoją towarzyszką, po czym wziął jeszcze łyka whisky i oparł dłoń ze szklanką o blat baru.
- Niestety, ja nie mam takiego barwnego życia. Ani nie uwiodłem nigdy mężatki, ani nie ujeżdżam zawodowo zwierząt - powiedział półżartem. Chociaż z tą mężatką, jakby tak dłużej się zastanowić... Dawno i nie prawda! Harris nie był raczej typem osoby, która lubiła o sobie opowiadać. Bo na dobrą sprawę czym miał się chwalić? Że nie poszedł nawet na studia i skończył jako barman w pobliskim klubie? Czy, że jego alter ego należy do miejscowego gangu i rozprowadza narkotyki na sporą skalę po różnych zamożnych osobach? Ani nie mógł ani nie chciał jej tego mówić.
- Jak już wiesz, pracuje w Embassy. Pochodzę z obrzeży Eastbourne, ale nie mam za bardzo kontaktu z rodzicami - zaczął opowiadać, dość ostrożnie wybierając informacje, które zamierzał przekazać szatynce. - Mam brata bliźniaka, ale od razu mówię, nie jest tak przystojny jak ja - dodał, puszczając Włoszce oczko. Zrobił sobie przerwę na łyczek alkoholu, podczas którego szybko zebrał myśli i kontynuował dalej.
- On jest tym grzecznym syneczkiem rodziców, ja jestem czarną owcą rodziny, ale kto by się przejmował? W końcu to ja upijam się słabo schłodzonym whisky z piękną dziewczyną w klubie - zakończył, uśmiechając się szerzej.
- Nie oszukujmy się. I tak jutro nie będziesz pamiętać mojego imienia - dodał po chwili, spoglądając na Letizie z uniesioną brwią.


@Letizia Fontane
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
- Ej, to nieuprzejme! - zaprotestował, kiedy Elliot bez ceregieli odciągnął od niego Mirkę, ale ni krztyny prawdziwego oburzenia w tym nie było. W końcu durny nie był, widział jak się na siebie gapili chwilę temu jeszcze, a jego podbicie do nich było czysto złośliwym aktem kotka, który chce zrzucić wazon z szafki, bo tak. Wzruszył więc tylko ramionami, bardziej do siebie i ruszył w bliżej nieokreślonym kierunku, wyciągając głowę trochę, żeby spróbować dojrzeć jakąś znajomą twarz. Nie żeby na dłuższą metę jakiejś potrzebował, potrafił znaleźć sobie towarzystwo w parę sekund, jak zachodziła potrzeba, a tego dnia Bóg jeden wiedział, że potrzeba ta istniała jak najbardziej i rozbijała się głównie o to, żeby najebać się wystarczająco porządnie, aby o całym stresie tego dnia zapomnieć i przy odrobinie szczęścia obudzić się na Karaibach albo w Czechach. Gdziekolwiek, jeśli miał być szczery, byle nie w tym kurwidołku, gdzie chwili spokoju nie było, a pierdolenie "fake it till you make it" doprowadzało go do szału i szewskiej pasji.
Ach, Sonieczka! Jego najdroższa, kochana towarzyszka życia, jego wybawczyni i fantastyczna istota. Złego słowa nie potrafiłby o niej w tamtej chwili nie tylko powiedzieć ale nawet wymyślić, a wszystko za sprawą naleśników, które zrobiła rano i którymi się podzieliła. I nie były to byle jakie naleśniki, co nawet Kij w Dupie by mógł zrobić, ale wyjebane w kosmos z bitą śmietaną, karmelem i posypką dziwną, śmieszną jakąś. Były tak fantastyczne, że Billy na chwilę musiał się zatrzymać i zrobić rachunek sumienia w głowie - czy nakłamał wiedźmie, że ma urodziny na początku roku? Chyba nie... ale to nie byłby głupi pomysł. Może mógłby zarobić dwa naleśniki więcej, gdyby nagle podziękował za pamięć o tak ważnym dla niego dniu.
Pomachał teraz do niej i już chciał przedrzeć się do niej między ludźmi, szykując się na fantastyczną zabawę - a przynajmniej na towarzystwo kogoś, kto wysłucha jego marudzenia (bo mirka i tak się przecież do tego nie nadawała), kiedy usłyszał groźny, znajomy głos za plecami wypowiadajacy jego nazwisko. Myśląc sobie nieszczególnie radosne "kurwa" obrócił się szybko na pięcie, jednocześnie stawiając stopę trochę dalej, by prowizorycznie się od tego głosu oddalić.
Wszystkiego mu się odechciało na widok pana porządnisia, kumpla, kochanka czy chuj wie co jego matki, ale mimo to uśmiechnął się szeroko i absolutnie niewinnie, próbując domyślić się skąd gość wiedział, żeby go tu szukać, bo coś mu podpowiadało, że stojący przed nim pierdolony K-9 nie wpadł na imprezę, żeby się rozerwać.
Nazwijcie to szóstym instynktem albo kobiecą intuicją.
- Ach, pan K-9! - Nawet nie ukrywał idiotycznej ksywki, jaką mu nadał w swojej głowie, wciąż przymilnie brzmiąc, chociaż starał się jak najszybciej zaplanować ucieczkę. - Witam pana, jak zdrowie? Miły dzień dzisiaj, prawda? Taki... O boże! - rzucił z lękiem, patrząc nagle nad ramieniem policjanta i Bóg jeden wiedział, że absolutnie nic tam się nie działo, ale Billy był cholernie dobrym kłamcą i mistrzem dywersji. Kiedy więc tylko mężczyzna choćby na ułamek sekundy podążył za wzrokiem Billiego, ten dał w długą, starając się przedrzeć między ludźmi i zorientować się, gdzie było wyjście, bo kurwa, nie bywał tu za często. Czy były okna w kiblach? Czy uda mu się skitrać pod barem? Kurwa, kurwa, kurwa.
Z nadzieją, że swoim szczurzym ciałkiem prześlizgnie się między gośćmi szybciej, niż barczysty pies, ruszył w końcu w stronę baru. W końcu tam był zawsze największy tłum i zagubienie się wśród ludzi powinno być najłatwiejsze. Parę razy obejrzał się za siebie, a kiedy pies zniknął mu z oczu, pomknął szybciej jeszcze ku barowi, żeby chyłkiem się za nim schować, sycząc do barmana, że da mu potem dwie dychy, jeżeli ten natychmiast przestanie się gapić i zaprzeczy, jakoby jakiś szemrany typ tędy przechodził.

@Drew Pascail
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
- Co kto lubi – wzruszyła ramionami, spoglądając na swojego towarzysza. Na jednych jej oryginalny zawód robił pozytywne wrażenie, inni przyglądali się jej z obrzydzeniem i szydzili, ale dziewczyna podchodziła do reakcji związanych z tym tematem bardzo neutralnie. Ona kochała to, co robi, doskonale się w tym odnajdywała i ceniła możliwość takiej pracy, pomimo, że nie zawsze było łatwo. Na wzmiankę o podrywie tylko uśmiechnęła się zadziornie, robiąc delikatny dzióbek, jakby coś za tym uśmiechem faktycznie się skrywało. Nie czuła potrzeby powiadania o swojej pracy każdej napotkanej osobie, ale skoro chłopak zapytał, to przedstawiła pokrótce jak to wygląda. Nie zagłębiała się jednak w temat, wychodząc z założenia, że Stanley raczej nie należy do tych osób, które interesuje temat jeździectwa.
Spojrzała na niego spod wachlarza długich, kruczoczarnych rzęs. Jej słowa zawierały ewidentny podtekst i brunet najwidoczniej go wyczuł, wnioskując po jego łobuzerskim uśmieszku. Letizia nie należała do osób o przesadnie dużym mniemaniu o sobie, ale znała swoją wartość i mocne oraz słabe strony. A jedną z mocnych stron zdecydowanie była umiejętność rozbudzenia męskiej wyobraźni. Nieskromnie przyznawała przed samą sobą, że w łóżku jest świetna, a w tym przekonaniu utwierdzili ją jej dotychczasowi partnerzy. Czy jazda konna miała na to jakiś wpływ? Prawdopodobnie tak. Wiedziała, jak się poruszać i co robić. Kiedy na blacie stanęły dwie szklanki z whisky, szatynka spojrzała na barmana i posyłając mu delikatny uśmiech, podziękowała. Wzięła swoją szklankę do ręki i upijając łyka, skinęła lekko głową, potwierdzając słowa Stanleya. Nie czuła potrzeby poznania szczegółów jego życia, ale skoro ona częściowo się otworzyła, to uznała, że nie powinien być jej dłużny.
- Nie bądź taki dowcipny – skomentowała jego żartobliwy ton, ale nie było w tym krzty zdenerwowania. Mógł sobie myśleć na jej temat, co chciał, nie obchodziło jej to specjalnie. Chwilę później uważnie skupiła się na słowach towarzysza. Wsłuchiwała się w jego opowieść, popijając raz po raz swoje whisky z lodem. Na koniec uśmiechnęła się, odsłaniając swoje równe, białe zęby.
- Nie mów tak, bo się jeszcze zarumienię – odparła, jedną dłonią zasłaniając kokieteryjnie usta, a drugą machając w powietrzu, w udawanym geście zawstydzenia. Włoszka absolutnie nie należała do dziewczyn wstydliwych, dlatego ta reakcja celowo była tak przerysowana.
- Ja wolę niegrzecznych chłopców – wymruczała, przełamując barierę i palcem wskazującym przejeżdżając po torsie bruneta. Spoglądała na niego spod zalotnie przymrużonych powiek, ciekawa reakcji. W międzyczasie dopiła duszkiem swoje whisky i obróciła się, zarzucając miedzianymi, polokowanymi włosami. Przez ramię spojrzała na Stana, kierując się w stronę parkietu. Akurat z głośników zaczęły sączyć się jakieś latynoskie rytmy, które niemal same niosły Włoszkę, wprawiając jej zgrabne ciało w ruch.
Nie wyszła na sam środek parkietu, zatrzymała się na uboczu, tak aby cały czas mieć oko na Harrisa. Alkohol ewidentnie zaczął działać, delikatnie, ale wystarczająco, aby dziewczyna zdecydowała się na tańce. Jej ruchy były płynne i zgrabne, doskonale wiedziała co robi, czuła rytm. Bujała kusząco biodrami i poruszała ramionami, wczuwając się w muzykę. Przez chwilę dała się ponieść bliskim jej sercu rytmom, prezentując swoje taneczne umiejętności, a te posiadała niewątpliwie. W końcu przez parę lat uczęszczała na zajęcia taneczne, próbując kilku różnych stylów. W pewnym momencie rozchyliła powieki i nawiązała kontakt wzrokowy ze Stanleyem, który, jak mniemam, nadal stał przy barze. Kołysząc biodrami, uśmiechnęła się do niego i wymownym ruchem palca, zachęcała go do podejścia.

@Stanley Harris
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Cece Abbott
Awatar użytkownika
22
lat
164
cm
prace dorywcze
Prekariat
Karta Lucifera otwierała przed Cece nieskończone możliwości (jej własna karta też to robiła, ale nie od dzisiaj wiadomo było, że o wiele lepiej wydaje się cudze pieniądze, niż swoje). Wykorzystywanie tych nieskończonych możliwości Cece miała zamiar zacząć od baru, gdzie zamówiła sobie trzy shoty, oczywiście na rozgrzewkę. Właśnie jednego z nich wypiła, zanim odwróciła się w stronę nieznajomej, która postanowiła do niej zagadać.
Cece z reguły nie była wylewna w stosunku do nowych ludzi. Bardzo często w takich sytuacjach zbywała ich mruknięciem czy milczeniem. Była jednak w Eastbourne od niedawna i musiała znaleźć kogoś, kto mógłby jej zapewnić odrobinę towarzystwa. Nie mogła też zapominać o tym, że mimo ciepłego kąta w domu kuzyna, jej głównym celem było zarobienie pieniędzy, które pozwolą jej ruszyć w drogę. To czasami zmuszało do przywołania wymuszonego uśmiechu na twarz albo przynajmniej do miłej odpowiedzi. Nigdy bowiem nie wiedziała, czy naprzeciwko niej nie siedzi jej kolejny bankomat. - Taki? - zapytała, unosząc jeszcze kartę Lucifera w górę. Po chwili zdecydowała się ją jednak schować, bo jeśli zgubi ten przeklęty kawałek plastiku to niewiele z niego skorzysta. - To długi i skomplikowany proces. Zaczyna się jakieś... pewnie sto lat przed Twoim urodzeniem, gdy Twoi pojebani dziadkowie decydują się mieć więcej niż jedno dziecko - wzruszyła ramionami, sięgając po kolejny kieliszek wypełniony wódką. Po tym gdy skrzywiła się od jej smaku (jako gówniara Cece była przekonana, że przyzwyczai się do tego smaku; dzisiaj była pewna, że już do końca życia będzie się krzywić nad wódką jak ostatnia pizda). - Później kolejni ludzie uprawiają ze sobą seks, a ty kończysz siedząc z takim bankomatem przy stole dla dzieci na imprezach rodzinnych i słuchasz, że jest lepszy od ciebie, podczas gdy on nawet widelcem do buzi nie trafia - kończąc tę uroczą opowieść zdecydowała się wypić kolejny kieliszek wódki.

@clara barlow
Mów mi Stelka. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda noname #7153. Piszę w 3 os. cz. przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam znajomych podróżników i kogoś do gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
Trochę mu nie wierzy.
Chciałaby po prostu zamknąć oczy, chwycić go za rękę i skoczyć, tak jak robili to nad wodospadem Pistyll Rhaeadr w pięknej Walii, albo na wydmach na jednej z tych dzikich plaż, gdzie Mirka mogłaby przysiąc na własne życie, że pod piachem czaiły się ogromne węże. Chciałaby mu tak zwyczajnie zaufać, kiwnąć głową, zgodzić się nie tylko na ten wyjazd, ale i wszystkie niewypowiedziane zobowiązania, wszystkie te słowa, które kotłują się w ich głowach, wszystkie myśli, które wydawały się zbyt dziwne lub zbyt zawstydzające, by się nimi podzielić.
Mogłaby powiedzieć „tak”, a jutro stanąć pod jego domem z plecakiem przerzuconym przez ramię i walizką opartą o płot, bo urwało się jedno kółko i bez podparcia nie utrzymuje pionu.
Dawna Mirka, ta, która częstowała go cytrynowymi cukierkami, kiedy nikt nie patrzył (bo wyliczyła, że wystarczą im na cały miesiąc, jeśli będą zjadać dokładnie dwa dziennie), nawet by się nie zastanawiała. Ale ta, którą teraz spotkał, zaczęła budować w Eastbourne nowe życie. Na ruinach poprzedniego, wznosząc trochę krzywe fundamenty, ale z upartością godną zawziętej pięciolatki.
Po prostu się uśmiecha. Nawet nie uświadamia sobie, że trwa w tym grymasie jeszcze długo po tym, jak Elliot przestaje mówić. Słowa wciąż kotłują jej się w głowie, kiedy sięga po kolejnego szota i odchyla się na barowym krześle, by pochłonąć porcję alkoholu na raz.
— Wydawało mi się, że widziałam już wszystko! — odpowiada, pochylając się w stronę towarzysza — przyjaciela, powiernika, tego chłopca, któremu nie powiedziała „do widzenia” — by lepiej ją słyszał. — Tylko ciebie jeszcze nie widziałam tak podekscytowanego — dodaje, posyłając mu jeszcze szerszy uśmiech. Czuje się dziwnie; jakby jej serce miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej, albo zapaść się w jej głąb, niezdecydowane, czy wyrwać się w stronę Elliota, czy raczej skurczyć i zniknąć.
Może to to spojrzenie, może uśmiech czający się w kącikach wygiętych warg. Może po prostu fakt, że tak cholernie za nim tęskniła.
— Okej — decyduje w końcu, kiwając głową. Kiwa raz, drugi, trzeci, po czym zaczyna się cicho śmiać, bo choć ten pomysł wydaje się idiotyczny i nierozsądny, to czuje, że chce spróbować. Jeszcze raz. Za wszelką cenę. I tym razem zrobi to dobrze. — Przejedźmy się na wielbłądach pod Taj Mahal. Zobaczmy Wielką Rafę Koralową, zanim całkowicie wyblaknie. Wespnij się ze mną na Machu Picchu — wymienia wszystkie te miejsca, o których czyta się w przewodnikach podróżnych, a w których nigdy nie była. Czy to ze strachu przed ich ogromem i przytłaczającym pięknem, czy dlatego, że czuła się zbyt samotna na dalsze podróże.
Pochyla się jeszcze bliżej i ujmuje dłoń Elliota. Splata ich palce w ciasnym uścisku.
— Kupimy lampiony w Wietnamie i będziemy nocować na hamakach na Kubie — kontynuuje, patrząc prosto na niego.
— Tylko ty i ja?

@elliot steinhart
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Drew Pascail
Awatar użytkownika
30
lat
180
cm
detektyw
Uznana Klasa Średnia
Nie nazwałby się ani kumplem, ani tym bardziej kochasiem pani Pilgrim, a Billy był bardziej upierdliwym wrzodem na tyłku niż czymkolwiek innym. Kiedyś miał to nieszczęście mieszkać drzwi w drzwi z Pilgrimami, a pani Pilgrim postanowiła wykorzystać przyjaznego policjanta z sąsiedztwa, aby naprostował jej synalka. Niestety nie zwolniła go z tego obowiązku, gdy się wyprowadził.
Od razu wyłapał pozycję przygotowująca się do ucieczki, chociaż skoki oświetlenie mu w tym nie pomagało. Jego przenikliwy wzrok padł na twarz Billy'ego nie naznaczoną przesadna inteligencja, za to cwaniactwem i tchórzostwem już tak.
Lekkie zaciśnięcie warg było jedyną reakcją na przezwisko K-9. Słyszał w swoim życiu gorsze, a błędem byłoby oczekiwanie od Billy'ego lepszych manier.
-Daruj sobie Pilgrim, oboje wiemy, że to nie jest.. - okrzyk Pilgrima przerwał mu w pół słowa. W takiej chwili miał wrażenie, że świat zwalnia, a jego mózg przyspiesza. Prawie autentyczny wyraz zdziwienia czy przestrachu na twarzy Williama. Sztuczka stara jak świat nie udałaby mu się, gdyby nie jednoczesny krzyk za jego plecami. Wiedział, że Billy wykorzysta to do ucieczki, ale instynkty zadziałały szybciej. Wysuwając naprzód stopę, gotowy do pościgu, delikatnie obrócił się, zaglądając przez ramię. Jakaś dziewczyna krzyczała, ale jej twarz była roześmiana. Odwracając się zobaczył biorącego nogi za pas Pilgrima i od razu rzucił się do biegu za nim. Lawirowanie między ludźmi było trudniejsze, jednak mimo swojej barczystosci Drew był zwinny i szybki, lekko roztrącajac ludzki tłum na boki, podążając za uciekającym chłopakiem, który postanowił wskoczyć za bar, co Pascaillowi udało się zauważyć kątem oka by dopaść do baru w kilka, najwyżej kilkanaście sekund potem. Zatrzymał się z ręką na blacie, wzrokiem szukając barmana, który dziwnie spoglądał w dół. Drew przyjmując stanowczą pozycję odezwał się do barmana, ściągając na siebie jego uwagę.
- Macie tam szczurka i to takiego poszukiwanego przez policję - powiedział, wyciągając z wewnętrznej kieszeni marynarki legitymację policyjną.

@Billy Pilgrim
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Lisa Austen
Awatar użytkownika
26
lat
162
cm
zawodnik&beriter
Uznana Klasa Średnia
Zdjęcia outfitów wysłane przez Garner wprawiły Lisę w niemałą konsternację. Obietnica była jednak obietnicą, więc blondynka wkroczyła do klubu ubrana w satynową różową sukienkę, odsłaniającą nie tylko dekolt, ramiona i kawałek pleców, ale też nogi, a jak się schyliła to może i część pośladków. Czarne kabaretki na pewno nie osłaniały jej przed zimnem Eastbourne, za to cięższymi butami mogła złamać komuś rękę w najgorszym wypadku. Wybrała jednak takie, które dodały jej trochę centymetrów, bo nie chciała wyglądać jak skrzat u boku wyższej przyjaciółki. Puściła Will smsa, że czeka w środku bo dupa jej odmarznie i skierowała się prosto do baru. Nie zwracała uwagi na obecnych ludzi, zamieszanie, nie miała nawet pojęcia, że ktoś właśnie świętował tutaj swoje urodziny.
Prawdę powiedziawszy czuła się trochę nieswojo, ściągając spojrzenia obcych mężczyzn. Kiedyś jej to nie przeszkadzało, ba, nawet lubiła wiedzieć, że nie mogą oderwać od niej wzroku. A dzisiaj miała ich po prostu gdzieś. Nie szukała przygód czy przypadkowych randek, chciała się tylko upić i tańczyć aż będą ją boleć nogi. No i chciała spędzić ten wieczór z Will.
Podeszłą do baru, ignorując zupełnie towarzystwo dookoła. Wskoczyła na jeden z hokerów i zakładając nogę na nogę poczekała aż nadejdzie jej kolej na zamówienie. Nie trwało to długo i wkrótce dzierżyła w dłoniach szklankę bursztynowego płynu z małą ilością coli chyba tylko dla niepoznaki. Zmarszczyła nos i pociągnęła kilka pierwszych łyków. - Pospiesz się Willow, proszę - mruknęła sama do siebie, modląc się w duchu by nikt obcy się do niej nie dosiadł. Odrzuciła włosy na jedno ramię i wyciągnęła telefon, żeby zrobić sobie szybkie zdjęcie. Być może chciała wzbudzić w Luku trochę zazdrości więc szybko posłała mu fotkę, tak żeby dokładnie widział jak wyglądała i wiedział co tracił puszczając ją tu samą :lol:.
Cierpliwość nie była jej mocną stroną, więc już po kilku minutach zaczęła rozglądać się po otoczeniu, najpierw oglądając klub od środka, dopiero potem przyglądając się obecnym ludziom. Zaczęła się zastanawiać jak kiedyś mogła spędzać w takich miejscach ponad połowę wieczorów w miesiącu. W sumie kiedyś to była jej ulubiona rozrywka, czuła się jak ryba w wodzie wyłudzając darmowe drinki od kolesi którzy ślinili się na widok ładnej buzi. Nie była pewna czy będzie w stanie bawić się równie dobrze i dzisiejszego wieczoru.

@Will Garner
Mów mi Liska. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda liska#2994. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię czemu nie.
Szukam koni do treningów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: często nie wiem co piszę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Will Garner
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Kelnerka
Prekariat
Willow świetnie bawiła się, wybierając stylówkę na to wyjście. Momentami korciło ją, żeby założyć coś naprawdę wyzywającego i przyciągającego uwagę, ale potem przypominała sobie o tym, co blondynka powiedziała i zrobiła na sam koniec. I jej cały zapał do tego, by przesadzić i zobaczyć tą ugrzecznioną Lisę w zupełnie innej postaci mijał jej. Ostatecznie - w swoim mniemaniu - zdecydowała się na w miarę neutralny strój. Chociaż może tylko tak uważała ze względu na to, że znalazła w swojej szafie sukienkę w ulubionym kolorze blondynki (przynajmniej Garner obstawiała, że ten mógł być właśnie jej ulubionym). Jednak ostatecznie postanowiła podkręcić ten cały outfit, dokładając do niego kabaretki i dosyć ciężkie buty. Chociaż tylko takie wydawały się pozornie, a w rzeczywistości istniała o wiele większa szansa, że wytrzyma w nich przez cały wieczór. Przebrała się na zapleczu baru, potem już tylko narzuciła na siebie ciepłe futerko i wyruszyła w drogę. Pewnie byłoby o wiele szybciej, gdyby zamówiła taksówkę, ale wtedy po drodze nie mogłaby odwiedzić kilku, małych sklepików. Jakby, zupełnie nie pomyślała o tym, żeby przekazać Austen że sama powinna sobie zorganizować jakieś wstępne picie, bo to wydawało się jej oczywiste. Przez to trochę się spóźniła, ale chociaż wystarczająco rozluźniła. Do tego stopnia, że gdy miała ją grupka facetów, którzy zaczęli gwizdać to nie miała oporów, by odwrócić się do nich, pokazać oba faki i krzyknąć, żeby się pierdolili.
Pojawiła się w klubie, zostawiła to futerko w szatni i powędrowała na salę. Domyśliła się, że ktoś urządzał sobie urodziny, co często zdarzało się w Cameo, ale zupełnie zignorowała ten fakt. Wyciągnęła telefon z niewielkiej torebki i chciała napisać do blondynki, ale znowu miała te tragiczne problemy z zasięgiem. Tak więc, powędrowała w kierunku baru, obstawiając ten punkt za najbardziej prawdopodobne miejsce. Nie pomyliła się, bo już z daleka dostrzegła Lisę i to w bardzo podobnym stroju do niej. Trochę ją to jednak zaskoczyło, ale z drugiej strony wywołało szeroki uśmiech na jej buzi. Jednak nim jeszcze podeszła to opanowała swój wyraz twarzy. W końcu puknęła dziewczynę palcem w jedno ramię, szybko przechodząc na drugą stronę i opierając się przedramionami o blat. - Cześć, słoneczko - przywitała Austen najmilej jak się dało, co już powinno świadczyć o tym, że nie była w pełni trzeźwa. Jej wzrok zaraz powędrował na szklankę, a potem na buzię dziewczyny. - Po pierwsze, wyglądasz jakby to był twój pierwszy drink, a jeżeli tak jest to nie podoba mi się to. Chyba nie zapomniałaś o tym, by urządzić sobie mały biforek przed przyjściem? - zapytała wprost, po czym podparła swój podbródek na otwartej dłoni, tak że jej palce wylądowały na policzku. - Chociaż zapomniałam, że ty masz hajs, więc możesz wstawić się dopiero tutaj… ale nadal to marnotrawco kasy - powiedziała, wywracając oczami. W sumie nie jej sprawa. Zresztą to nie było takie istotne, bo ważniejsze było to że… - Austen. Nie podejrzewałam, że podołasz tej stylówce. Jak zobaczyłam cię taką nową, odmienioną, to obawiałam się że ta stara Lisa leży gdzieś głęboko zakopana jakieś trzy metry pod ziemią, a jednak… chyba jeszcze jakiś diabełek w tobie drzemie? - zapytała, wymownie unosząc jedną brew do góry i z niecierpliwością oczekując odpowiedzi.

@Lisa Austen
Uwaga, moje posty mogą zawierać: osobowość borderline.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

elliot steinhart
Awatar użytkownika
23
lat
180
cm
dziś w eastbourne, jutro na końcu świata
Prekariat
A on nie uwierzył jej.
Nie potrafił bowiem tak po prostu, z miejsca uwierzyć, że Mirka się zgodziła. Że pomijając chwilę zawahania, której przyćmiony alkoholem umysł Elliota tak naprawdę nawet nie wyłapał, z jej ust padło wreszcie długo wyczekiwane okej, dzięki któremu ich drogi więcej się nie rozejdą. Nie potrafił uwierzyć, że to dzieje się naprawdę; że siedząc w pierwszym lepszym klubie w Eastbourne ma ją przed sobą, że trzyma ją za rękę, że żadne z nich nie zniknie ani za chwilę, ani za te trzy godziny, gdy dla ich dwójki impreza powoli zacznie dobiegać końca.
Przez chwilę kiwał więc tylko głową, czując, jak kąciki jego ust samoistnie wyginają się do góry, tworząc na twarzy szeroki uśmiech. Słuchał jej i nie przerywał, przytakując i zgadzając się na wszystko - wielbłądy pod Taj Mahal, wspinaczkę na Machu Picchu, a nawet spanie w hamakach na Kubie, po całym dniu spędzonym w Varadero lub innym pełnym turystów miejscu. Chciał tylko tyle i aż tyle; czerpiąc z każdej tej chwili garściami, jakby widmo śmierci przestało przypominać o sobie zawsze wtedy, gdy było w jego życiu lepiej. Jakby przy niej śmierć po prostu nie istniała.
Co innego otaczająca ich rzeczywistość; złożona z głośnej muzyki, kolorowych szotów i splecionych ze sobą dłoni, kurczowo zaciskanych na palcach tej drugiej osoby. Rzeczywistość, której Elliot nie chciał zmienić na nic innego - nawet jeśli nazajutrz miał obudzić się z bólem głowy i niewyraźnym wspomnieniem snutych razem planów, które tym razem mogły dojść do skutku. - Okej? - powtórzył nagle, jakby potrzebował usłyszeć to raz jeszcze, nawet mimo tego, że to jedno krótkie słowo wybrzmiewało w jego głowie nieprzerwanie od kilkudziesięciu sekund. - Okej - ale przecież nie potrzebował, uświadamiając sobie to po chwili; na tyle krótkiej, by Mirka nie miała czasu na odpowiedź na pytanie, na które i tak doskonale wiedział, co usłyszy.
- Zobaczymy Taj Mahal, polecimy do Peru i znajdziemy nawet te hamaki na Kubie. A jak nigdzie żadnych nie będzie, to kupimy namiot. Nie spałaś jeszcze w namiocie na Kubie, nie? - rzucił rozbawiony, choć i na to pytanie znał już odpowiedź - wyczytując wszystko z roześmianych oczu Mirki, które mówiły mu o wiele więcej niż wypowiadane na głos słowa. - Nieważne. Tylko ja i ty - przytaknął od razu, chcąc zrobić już tylko jedno - wyjść z klubu, zabrać ze sobą Mirkę i spakować wszystkie swoje rzeczy, żeby jeszcze tego samego dnia wyjechać, z kilkoma funtami na koncie i bez pożegnania, tak jak robił to dotychczas. Zamiast tego jednak tylko się uśmiechnął, nachylając w jej kierunku jeszcze bliżej - aż ich twarze, zamiast kilkunastu centymetrów dzieliło już tylko kilka. Nadal o kilka za dużo. - Tym razem na dłużej, prawda? - dodał, czując na skórze bijące od niej ciepło. I może to pod wpływem chwili, a może wyłącznie płynącego w żyłach alkoholu, przybliżył się jeszcze bardziej - w ostatniej chwili, zamiast złączyć ich usta ze sobą, składając krótkiego całusa w ich kąciku, jakby pełnoprawny pocałunek mógłby zostać uznany za przekroczenie pewnych granic. Granic, które i tak zatarły się między nimi już dawno temu.

@Mirka Varinsdottir
Mów mi elu. Piszę w trzeciej czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię maybe next time.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: lanie wody.

Podstawowe

Lisa Austen
Awatar użytkownika
26
lat
162
cm
zawodnik&beriter
Uznana Klasa Średnia
Normalnie wiernie kopiując outfit Will miała na celu nie tylko wyglądać podobnie do przyjaciółki. Do tego wszystkiego chodziło też o to, by ubrać się w stylu preferowanym przez brunetkę, bo pewnie sama Liska wybrałaby coś zgoła innego. No i w życiu nie wpadłaby na to, że mogła tak dobrze wyglądać w tym co akurat miała na sobie. Tylko przez moment wydawało jej się ciut za bardzo wulgarne, ale powiedziała sobie w duchu jebać to i po prostu zignorowała resztę swoich wątpliwości. Ostatecznie była dorosła, mogła więc robić ze swoim ubiorem co jej się rzewnie podobało.
Siedziała chwilę z nosem w telefonie, wymieniając kilka wiadomości z Luczkiem i kategorycznie odmawiając mu przyjścia tutaj. Nie na tym miał polegać ten wieczór, miała być tylko Liska i Will, a cała reszta miała zejść na dalszy plan. Dlatego obróciła się z zaskoczeniem na stuknięcie w ramię, a potem szybko w drugą stronę gdzie już znajdowała się Garner. Uśmiechnęła się do niej szeroko, po czym śmiało wstała i zarzuciła jej ramiona na szyję. - Cześć chmurko. Ty za to już zdążyłaś się napić po drodze? - zupełnie jej to nie przeszkadzało, chociaż prawdę powiedziawszy sama nie wpadła na ten pomysł. Nie chodziło o pieniądze, bardziej o… picie w samotności? To wydawało jej się jakieś takie bardzo przygnębiające i bardziej przywidziało na myśl depresyjne wieczory, kiedy zapijała smutki.
- Przepraszam! Już nadrabiam! - burknęła trochę speszona, siadając z powrotem na hokerze i zamawiając kolejkę szotów. W oczekiwaniu na nie dopiła szklankę whisky, odstawiając ją na bar. - To chyba ty zapomniałaś mnie uprzedzić, że należy się najpierw wstawić - przewróciła oczami i po chwili dodała - Ale nic się nie martw, w tej kwestii nic się nie zmieniło. Kilka kieliszków i będę porobiona. - Liska była dość ekonomiczną wersją i wiele nie potrzebowała, żeby się wstawić, a równie niewiele żeby się upić. - Coś ci zamówić? Chyba nie muszę mówić, że ja stawiam? - błysnęła zębami w kolejnym uśmiechu i oczywiście zamówiła na swój rachunek cokolwiek Will tylko zapragnęła. Nawet gdyby miała to być najdroższa butelka jaka mieli w Cameo.
Pobebniła chwilę pałacami w bar w oczekiwaniu na zamówienie. Gdzieś tam z tylu głowy pojawiła się kolejna wątpliwość, czy to mądre tak na wstępie mieszać trunki. Ale co złego mogło się stać?
Zerknęła na Willow z ukosa, unosząc brwi po jej ostatnim pytaniu. A, że akurat szoty wjechały na stół to podniosła jednego z nich do góry. - Chyba dziś się przekonamy, czy jeszcze drzemie czy już umarł. - to mówiąc, jeden po drugim, bez żadnej przerwy wypiła wszystkie cztery stojące przed nią kieliszki. W sekundę zrobiło jej się cieplej. Już trochę zapomniała jakie to uczucie. Raczej ostatnio ograniczała się do kilku lampek wina do kolacji.

@Will Garner
Mów mi Liska. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda liska#2994. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię czemu nie.
Szukam koni do treningów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: często nie wiem co piszę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odpowiedz