Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Cameo
klub nocny

Jeśli marzy Ci się (nie)zapomniana impreza w świetle kolorowych neonów to jesteś w odpowiednim miejscu. Możesz tu dowoli pić, tańczyć (nawet na stołach) i zawiązywać niepowtarzalne przyjaźnie w damskiej toalecie. Te są szczególnie przydatne gdy twoje trzeźwe myślenie przestanie takim być (podobnie jak Ty) i uznasz, że wysyłanie wiadomości do byłych to najlepszy pomysł na jaki kiedykolwiek wpadłaś.
Można tu zorganizować wszelkiego rodzaju imprezy okolicznościowe - czy to urodziny, wieczór panieński lub kawalerski czy inna huczna okazja (no może poza baby shower). Poniedziałki są przyjazne studentom, dla których wejście kosztuje tylko 2 funty, a bawić mogą się do późna w nocy. Przecież nikt nie powiedział, że nie można pić w poniedziałek, prawda?
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Brian Donney
Awatar użytkownika
28
lat
178
cm
zawodowy jeździec allrounder
Elita
Obrazek

Brian's Birthday Party
Czujcie się zaproszeni!

Taki jest fakt, nie staje się coraz młodszym. Świadomość nieubłaganie nadchodzącej trzydziestki sprawiała, że czuł kropelki potu na czole i dreszcz przebiegający po plecach. A potem już tylko kanapa, telewizor, koszula wzdymająca się na brzuchu. Ugh. Na szczęście ta perspektywa czekała go nie mniej niż za rok. Dzisiaj więc, mimo smutnej perspektywy "starzenia się" - a przecież jest się tak młodym, jakim się czuje, a Brian się czuł młodym - chciał się bawić szampańsko, tak szampańsko, aby zapomnieć ile ma lat (razem z puszczeniem w zapomnienie swojego imienia, nazwiska i godności). Taka impreza musiała mieć oczywiście swoją oprawę, na którą Briana na szczęście było stać. Dlatego zabookował na ten wieczór Cameo, co oznaczało, że jego goście mieli darmowe wejście i darmowe picie. Przy tym goście ograniczali się do znajomych, znajomych znajomych, znajomych znajomych znajomych i jeszcze dalszych koneksji. Słowem mogli bawić się wszyscy, grunt, żeby bawić się dobrze. Klub był przygotowany na noc szalonej zabawy, nad którą miał czuwać również DJ. Sam solenizant i gospodarz imprezy czuł się znakomicie w centrum uwagi: przyjmując życzenia, zbijając piątki, odbierając prezenty od tych najbliższych przyjaciół i stukając się szkłem nawet z tymi, którzy byli mu zupełnie obcy. W końcu impreza to doskonała okazja na poznanie kogoś nowego, dopóki jeszcze nie stoczyłeś się pod stół, język ci się nie plącze, nie zebrało ci się na pijackie zwierzenia i nie kręcisz patostreamów. Dlatego też Brian wylądował przy barze ze szklaneczką czegoś mocniejszego w dłoni, obserwując imprezowiczów z miną i postawą lwa salonów i leniwym zadowoleniem wymalowanym na przystojnej twarzy.
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 5095269 lub Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Lydia Morales
Awatar użytkownika
25
lat
172
cm
Fotoreporterka
Nowi Zasobni Pracownicy
05.
outfit
- Vamos! Lecimy z tą imprezą! - Wykrzyknęła podnosząc głos z pisknięciem i dłonią wiwatującą ponad swoją głową, gdy wbiła do klubu na naprawdę za wysokich obcasach. Lydia potrafiła rozkręcać zabawę, ale zanim jeszcze w pełni zdążyła się rozkręcić, wzrokiem poczęła szukać solenizanta, a gdy wreszcie go namierzyła, z zadowoleniem oparła się na ramieniu Donney'a i zza pleców wyciągnęła zacny podarunek. - Feliz cumpleaños kochany! Tutaj ode mnie i Thomasa, tak na począteczek, burbonik do delektowania się w zaciszu domowego ogniska. Nie znam się za bardzo, ale podobno wysokiej jakości. Na pewno wysokiej ceny. - Mrugnęła zawadiacko do solenizanta i zostawiając z nim podarek, rozglądnęła się po wnętrzu klubu. Kojarzyła, że miejsce to było dość przyjazne studentom, ale tym razem Brian musiał najwyraźniej całość zarezerwować tylko na swoją zabawę, bowiem Lydia nie widziała w pobliżu grup obcych, a bardziej, czy mniej znajome twarze z okolicy. Muzyka lecąca z głośników, chociaż taneczna, nie zachęcała jeszcze całkowicie do oddania się rytmowi, toteż Morales szybko skierowała kroki w stronę baru, wymijając pozostałych tańczących. Zamówiwszy kilka szotów, wyzerowała każdy z małych kieliszków, po czym z kieszeni torebki wyjęła analogowy aparat i w bez zastanowienia zajrzała w wizjer, pstrykając kilka ujęć pośród neonowych laserów. Jej uwagę przykuło stanowisko DJ-a umieszczone nieco powyżej parteru parkietu, gdzie wyróżniający się z tłumu swoimi rysami chłopak majstrował przy konsoli. - No dobra, czas na prawdziwą zabawę. - Powiedziała do siebie kobieta, poprawiając ułożenie ramiączek bluzki. Nie jej wina, że najlepiej tańczyło się do określonego rodzaju, hiszpańskiej muzyki. To po prostu był fakt niepodważalny. - Hej, można zamawiać? Czy masz określony... Set? Nie wiem jak to działa, wybacz. - Musiała wykrzyczeć swoją prośbę do mężczyzny, bowiem głośność muzyki nie sprzyjała spokojnym konwersacją. - Jak można, to poproszę Becky G "Mayores", zgromadzeni muszą zasmakować mocniejszej muzyki. - Zaśmiała się, już przygotowując do tańca.

@Brian Donney @CJ Hwang gadam do was! I zapraszam każdego chętnego do interakcji z Lidką <3
Mów mi Lidka. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda daissy#3120. Piszę w trzeciej osobie, cz. przeszłego. Wątkom +18 mówię czemu nie.
Szukam rodzeństwa i artystów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zagubione przecinki.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Connor Jeffrey Hwang
Awatar użytkownika
24
lat
176
cm
DJ w Cameo || programista freelancer
Uznana Klasa Średnia
#1 - klasycznie na czarno

Muzyką zajmował się... Właściwie odkąd tylko pamiętał. Gdy więc starzy swoimi kanałami załatwili mu pracę DJ'a w klubie w Eastbourne - nie protestował, tylko przystał na taką robotę. Za konsolą stał już w życiu nie raz i nie dwa, bo przecież zajmował się tym na prawie wszystkich imprezach firmowych, więc co mu szkodziło zająć się tym zawodowo? Zbyt wiele innych opcji nie miał, a nie zamierzał też płaszczyć się przed starymi i mówić, że jednak zostanie jednym z artystów ich agencji. Wolał życie z dale od nich i od Londynu, gdzie wszystko przypominało mu o tym, jak koncertowo spieprzył sobie życie.
Tego dnia w klubie odbywała się prywatna impreza, więc obowiązkowo miał stawić się w pracy i zadbać o odpowiednią oprawę muzyczną przez całą noc, a nawet do samego rana. Na miejscu zjawił się sporo przed czasem, by przygotować konsolę i podłączyć swoje wyposażenie. Zamienił oczywiście kilka słów z organizatorem całej imprezy, bo jednak wypadało zapytać, czy ma jakieś specjalne życzenia co do muzyki. A gdy zaczęli schodzić się goście - z głośników płynęły już odpowiednie kawałki.
Gdy tak sobie bezproblemowo płynął przez ten wieczór, przy konsoli pojawiła się nagle jakaś dziewczyna. Właściwie to jej twarz skądś kojarzył, w końcu mieszkał tutaj już kilka miesięcy, ale nie potrafił określić skąd. Zdjął słuchawki i nachylił się w jej stronę, gdy zaczęła mówić.
- Przyjmuję zamówienia - odpowiedział, kiwając lekko głową na potwierdzenie. O ile organizatorzy nie narzucali mu z góry wytycznych co do muzyki, to przyjmował zamówienia od imprezowiczów. - Jasne, już się robi - powiedział, gdy wymieniła konkretny tytuł. Sięgnął do laptopa i odnalazł odpowiedni kawałek. - "Mayores" będzie następna po obecnym tytule. Dobry wybór - dodał, gdy nachylił się ponownie w stronę dziewczyny, by przekazać jej informację.

@Lydia Morales
CJ'a można zaczepiać i składać zamówienia na kolejne kawałki ^^
Mów mi Kijek. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 21021552 lub Discorda Włóczykij#5998. Piszę w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię hajdy to raczej nie moja bajka.
Szukam wiatru w polu i wody w morzu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: raczej nic specjalnego, ewentualnie przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
Briana kojarzyła ze stajni, czasem mijali się w tamtejszym korytarzu, ale nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek zamienili ze sobą chociaż kilka słów. Może jakieś drobne uprzejmości w postaci przywitania, ale raczej nic ponad to. Mimo wszystko, gdy usłyszała o organizowanej przez mężczyznę imprezie, nie mogła odpuścić. Kiedyś weekendowe imprezowanie było dla niej czymś w rodzaju rutyny, każde piątkowe a czasem i sobotnie wieczory spędzała w różnego rodzaju klubach, ale ostatnimi czasy tak bardzo poświęciła się swojej pracy, że nie w głowie jej było cotygodniowe, całonocne imprezowanie. A może też trochę dojrzała?
Tak czy inaczej, kiedy zasłyszała, że Brian organizuje imprezę urodzinową, postanowiła przerwać swoją stagnację. W klubie zjawiła się dość wcześnie, jeszcze zanim zdążyło się zebrać więcej osób. Pomimo, że nie znała solenizanta zbyt dobrze, uznała że co najmniej nietaktowne byłoby nie przyniesienie żadnego podarku. Założyła, że alkohol będzie najbezpieczniejszym wyborem, ale nie postawiła na wódkę, whisky czy inne tego typu trunki. Postanowiła sięgnąć po szampana, uznając to za najlepszy wybór, a jednocześnie symbol świętowania. Aby dokonać dobrego wyboru, skontaktowała się ze swoim ojcem, który w życiu niejednego drogiego szampana spożywał i ten doradził jej, jaki rodzaj powinna wybrać. Miała więc nadzieję, że solenizantowi przypadnie do gustu.
Przemykając bokiem, pomiędzy garstkami osób kręcącymi się po klubie, dotarła do baru, gdzie spodziewała się znaleźć miejsce, w którym odstawiane są prezenty. Rozglądała się przez chwilę, aż dostrzegła Briana. Uśmiechnęła się pod nosem i podeszła, aby przywitać dzisiejszego gospodarza. Nie siliła się na sztuczne, wybujałe uprzejmości, ale też nie spoufalała się za bardzo.
Mam cichą nadzieję, że trafiłam w gust – powiedziała wręczając mu prezent. Uśmiechnęła się delikatnie, przyglądając się mężczyźnie jeszcze przez chwilę, po czym założyła kosmyk włosów za ucho i odwróciła do barmana. Zamówiła kolejkę kolorowych shotów, po czym z przyjemnością obserwowała sprawne ruchy barmana, przygotowującego alkohol.

Jeśli ktoś ma ochotę to zapraszam :D
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Tabitha Quill
Awatar użytkownika
20
lat
160
cm
studentka
Pracownicy Usług
Niezbyt dobrze znała Briana; no w sumie jedynie tyle, co czasem o nim Sonia coś tam wspomniała. Ale tak sama z siebie? W każdym innym przypadku byłoby jej niesamowicie głupio, że tak się wprasza na czyjąś imprezę. No, tyle, że niezbyt miała wybór, bo została postawiona przed faktem dokonanym i zanim się zorientowała, to Sońka ciągnęła ją za sobą, mocno trzymając za rękę, gdy szły w stronę klubu nocnego, śmiejąc się i rozmawiając w najlepsze. Dobrze, że ojciec jej nie widział, bo pomimo wypracowanych pewnego dnia kompromisów, to najzwyczajniej w świecie by ją chyba po prostu zabił, gdyby zobaczył, jak się odstrzeliła. No, i że ma zamiar balować całą noc, do upadłego. Już przed wejściem do lokalu żałowała, że nie wzięła butów na płaskiej podeszwie — ale nie umiała odmówić tym szpilkom, które kiedyś kupiła, założyła raz i już nigdy więcej. Tak błagalnie patrzyły się na nią z tego pudełka, że musiała je wziąć, bo inaczej żałowałaby tego do końca życia. Jeżeli miała przypłacić to pęcherzami i obtartymi piętami — najwidoczniej taka była cena za piękny wygląd.
— Słuchaj, ty właściwie znasz tego faceta? — zwróciła się do Sonii, gdy już weszły do środka; nadal mocno trzymała ją za dłoń, by przypadkiem jej nie zgubić gdzieś w tłumie — chociaż ewidentnie towarzystwo dopiero zbierało się, to muzyka grała na całego. — Nie to, żebym się bała, czy coś, ale mam wrażenie, że się trochę wprosiłyśmy. Nie wywalą nas na zbity ryj?
Ścisnęła dłoń Sonii, spoglądając na nią, by złapać jej spojrzenie; prędko jednak jej uwaga została rozproszona neonowymi światłami, które mrugały; zaraz jednak dostrzegła — jak podejrzewała — samego solenizanta, który stał gdzieś w tłumie, rozmawiając z kimś. Jej wzrok padł na pudełeczko, które ten ktoś miał w dłoni i rzuciła krótkie spojrzenie Sońce.
— A mamy właściwie dla niego prezent? — zapytała się zaraz przyjaciółki, unosząc teatralnie jedną brew do góry.

@Sonia A. Aristova
Mów mi echo. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, jeżeli chodzi o sceny erotyczne.
Szukam koników i przyjaciół.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego.

Podstawowe

Dla użytkownika

Nicole Velien
Awatar użytkownika
23
lat
170
cm
kierowniczka zmiany w kawiarni
Nowi Zasobni Pracownicy
Nie dopuszczała możliwości ominięcia imprezy urodzinowej najlepszego kumpla, dlatego też na ten specjalny dzień ustawiła sobie w grafiku dzień wolny, łudząc się, że w ten sposób pojawi się na miejscu idealnie na czas. Dla świętego spokoju również na następny dzień wpisała sobie urlop, korzystając z mocno już uszczuplonej puli dni wolnych, przeznaczonej na ten rok. Była świadoma, że nie wyjdzie trzeźwa tej nocy, a kolejna wpadka nowo awansowanej kierowniczki mogła skończyć się - w najlepszym przypadku - ponowną degradacją. Bóg jeden wie jakim cudem Nicole przeszła okres próbny, a ten kto powierzył jej obowiązki kierownika zmiany, musiał być na niezłym haju. Wiedziała, że dzisiejszego wieczoru nie może odmówić Brianowi toastów, więc za cel postawiła sobie jedynie nie skończenie tego wieczoru zanim na dobre się zacznie. W praktyce oznaczało to tyle, że nie mogła pić od początku na równo z innymi, bo pierwsza wylądowałaby nad muszlą klozetową, albo gdzieś pod stołem. Cholerna słaba głowa.
Kiedy człowiek ma zdecydowanie za dużo czasu to i tak się spóźni, a w przypadku Nicole ta zasada działa podwójnie. Zresztą, Brian chyba nie mógł się spodziewać, że dziewczyna faktycznie pojawi się jako jedna z pierwszych gości, w końcu znał jej sposób pojmowania czasu nie od dziś. Zaczęło się od odwlekania momentu, w którym należy zacząć makijaż, aby dłużej się utrzymał, później cienie nie chciały współpracować, a włosy układać się w odpowiedni sposób. Sprawę pogorszył fakt, że nie przemyślała czasu i sposobu dojazdu do klubu. Po nieudanej próbie zrozumienia logiki osoby, która układała plan kursowania autobusów, wylądowała w taksówce z przemiłym kierowcą, który przymknął oko na niepełną zapłatę.
- No! I to mi się podoba! - skomentowała nie kryjąc radości, kiedy już w progu do jej uszu doleciały pierwsze dźwięki hiszpańskiej muzyki, zamówionej przez Lydię. Kołysząc się w rytm muzyki, nie szczędząc gestykulacji i śpiewania razem z wokalistką przewinęła się przez parkiet, dopiero gdzieś w połowie przypominając sobie, że wciąż trzyma w ręce paczuszkę dla Briana. Z trudem oderwała się od ojczystych rytmów i rozejrzała się dookoła, namierzając mężczyznę. Jeżeli tylko wokół solenizanta było więcej osób składających życzenia, stanęła w "kolejce" nie szczędząc mu zadziornego uśmiechu.
- Powinnam już nazywać Cię staruszkiem, czy jeszcze trochę się wstrzymać? - zaczęła, nie mogąc sobie darować tej drobnej uszczypliwości z jaką zwykła zwracać się w jego stronę. - A jeszcze niedawno byłeś takim tycim berbeciem. - dodała, udając wzruszenie, kładąc rękę na piersi i przyjmując tęskną minę. Otarła teatralnie łezkę, a jej twarz ponownie rozpromieniła się w uśmiechu.
- Nie mam pojęcia czy to dobry gatunek, ale mam nadzieję, że się nim dobrze spijesz. - wręczyła mu paczuszkę z alkoholem, no bo co innego mogła mu podarować, uwzględniając jego zainteresowania, skoro na fajkach znała się jeszcze mniej. W środku miał też odnaleźć drobiazgi takie jak najlepsze zestawienie płyt z piosenkami, ale to jednak alkohol stanowił większość prezentu.

outfit
Mów mi Gosia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Nikelvi#1843. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Eventy

Dla użytkownika

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
003


Teoretycznie nie znała na tyle Briana, by móc się nazwać jakoś jego znajomą. Po prostu kojarzyła go ze sklepu z winylami, do którego lubiła zaglądać i szukać perełek, nawet jeśli nie miała możliwości kupić ich w danym momencie. Zdarzało się też, że zobaczyła go w stajni, gdy akurat szła uczyć się jeździć. Wciąż nie znała go na tyle, żeby kwapić się, by przyjść na jego imprezę urodzinową.
A jednak stwierdziła, że przyjdzie!
Skoro wszyscy byli zaproszeni, to Aristova plasowała się do tej kategorii. Tak samo jak jej znajomi, których postanowiła zaangażować w wyjście. Tym o to sposobem na tablicy korkowej w ich mieszkaniu znalazło się ogłoszenie, które dumnie informowało lokatorów, że "ogarnijcie prezenty, idziemy pić!" oraz napisała wiadomości do znanych jej duszyczek. I tak o to, między innymi Tabitha Quill padła ofiarą decyzji Sonii.
- W sumie nie aż tak bardzo. Kojarzę go ze sklepu i stajni - przyznała szczerze i wesoło, zapobiegawczo trzymając swoją koleżankę za rękę i prowadząc ją, by ta jej nigdzie nie czmychnęła. Zresztą, dziewczyny już się tak ładnie odstroiły, że żal byłoby tego nie wykorzystać. - Nie sądzę. Impreza jest otwarta i wszyscy są zaproszeni, a jeśli serio nas nie wpuszczą, to ich starta, znajdziemy coś innego - stwierdziła, nieszczególnie przejmując się taką opcją. Cóż, może tutaj też wychodziły rosyjskie korzenie dziewczyny i wychowanie w tamtejszej kulturze gościnności. Krótko mówiąc - "gość w domu, Bóg w domu" i podobnie było z imprezami. Grunt, żeby nie przychodzić z pustymi rękoma, ot.
Żaden wykidajło nie zatrzymał ich na wejściu, co było dobrym znakiem. Aristova z zadowoleniem weszła do środka, uśmiechając się do siebie, gdy zauważyła, że impreza powoli się rozkręca. Jak na razie nikogo tu za bardzo nie kojarzyła, ewentualnie kilka twarzy osób, które obserwowała na Instagramie oraz samego solenizanta. Jednak miała nadzieję, że jej kochani współlokatorzy ruszą niedługo swoje cztery litery i zjawią się na miejscu. Wiedziała, że nie było sztywno ustalonej godziny rozpoczęcia imprezy, ale wciąż niejednokrotnie miała szok kulturowy, gdy ta zjawiała się równo na czas, jeśli nawet nie wcześniej, a inni - cóż, różnie.
- Pewnie, że mamy - mrugnęła do Tabithy, by ta trochę się rozluźniła. Co jak co, ale Sonia nigdy z pustymi rękoma nie przychodziła.
Sięgnęła do niewielkich rozmiarów torebki, którą miała przy sobie i pogrzebała w niej chwilę. Oprócz prezentu dla solenizanta, wzięła ze sobą dokumenty, podręcznej wielkości karty tarota i kilka kryształów, które zawsze jej towarzyszyły, gdy gdzieś wychodziła. Po chwili wyciągnęła smukłe, czarne, eleganckie pudełko i bez skrępowania poszła dostawić je do stosiku prezentów. Co znajdowało się w środku? Cóż, parę magicznych drobiazgów, które zadbają o bezpieczeństwo i dobrobyt Braiana i żeby miał jeszcze trochę więcej szczęścia w życiu oraz karta urodzinowa z życzeniami. Może to niewiele i całkowicie bezużyteczne dla przedstawiciela elity, ale przynajmniej coś innego. Sonia podejrzewała, że danie mu kasy w kopercie lub kolejnego alkoholu nie będzie czymś ciekawym dla niego - ostatecznie pieniędzy miał dużo, a dobrej jakości trunek zawsze mógł sobie kupić.
- To jak, napijemy się czegoś, jak zaczekamy na moich współlokatorów? - zaproponowała Tabi, mając nadzieję, że ta rozluźni się trochę. - Proponuję whisky sour - dorzuciła i usiadła przy barze, od razu zamawiając wspomnianego drinka i szybko wysyłając wiadomość na grupie.

@Tabitha Quill, @Mirka Varinsdottir, @Billy Pilgrim, @Monty Cooper
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Lucy Umbridge
Awatar użytkownika
33
lat
172
cm
Dziennikarka, prezenterka telwizyjna
Uznana Klasa Średnia
Outfit

O imprezie urodzinowej Briana Donneya było głośno już od jakiegoś czasu. Nie miała zamiaru przegapić takiego wydarzenia, tym bardziej, że znała młodego gniewnego osobiście i to właśnie ona swego czasu śledziła i nagłaśniała jego życiowe wybory, dosyć kontrowersyjne swoją drogą. Po kilku latach ciszy i spokoju tym bardziej miała ochotę zobaczyć co u niego słychać - tym bardziej na imprezie w klubie, gdzie darmowy alkohol lał się strumieniami.
Wcisnęła się w jeden ze swoich imprezowych strojów, z dumą oglądając się w lustrze. Musiała dbać o wygląd i w duchu cieszyła się, że dobrze jej to wychodziło. Może trochę wyolbrzymiała przydzielając zasługi tylko sobie, a nie swojej stylistce, fryzjerce i kosmetyczce. Wzruszyła ramionami, odganiając tą irytująca myśl, po czym wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Pod klub podjechała taksówką, bo doskonale czuła, że do domu nie wróci trzeźwa. Wchodząc do środka zrobiła kilka zdjęć i nagrała krótki filmik, po czym schowała telefon i zgarnęła kieliszek szampana, tak na dobry początek.
Ten Brian Donney? — spytała mężczyznę, wyrastając obok niego jak grzyb po deszczu. Podała mu urodzinową torebeczkę, w której znajdowała się kartka i niewielkie pudełko z eleganckim zegarkiem szwajcarskim. — Męski i praktyczny, pewnie masz ich tysiące, ale podobno liczą się dobre chęci — dodała z uśmiechem, po czym wzniosła toast (bo toasty na imprezach to zawsze jej ulubiona część). Szampan smakował jak płynne złoto, wypełniając ją szczęściem. Słuchała odpowiedzi Briana, jednocześnie lustrując salę klubu bystrym okiem. Już zauważyła Lydię, która poważnie zabierała się do tańca, co wyraźnie ją dodatkowo ucieszyło. — Baw się dobrze i doceń fakt, że jesteś jeszcze młody i piękny.
Puściła mu oczko, zasugerowała, że jeszcze się złapią, po czym pospiesznie dopiła szampana i ruszyła w stronę Morales, by z nią zatańczyć. Będą wyglądały na parkiecie jak boginie, na pewno.

@Lydia Morales @Brian Donney
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
001.
the songs on the radio are okay, but my taste in music is your face
[ @elliot steinhart ]

Chyba od zawsze tak było.
Mireczko, przynieś to. Mireczko, podaj tamto. Mireczko, Mireczko, wiecznie miłe, przesadnie słodkie Mireczko, którego ton usprawiedliwiać miał dowolną prośbę. Tak jak dziś — gdy wszyscy ewakuowali się z mieszkania, zostawiając ją nie tyle samą, ile z obowiązkiem przewiezienia na imprezę głównego prezentu.
Ogromny, orientalny dywan, grubo zdobiony wzorami, których nie rozumiała sama Mirka, nie zmieścił się na jej śliczny, różowy rowerek odziedziczony po starszej sąsiadce dobre siedem lat temu. Nie zmieścił się też do samochodu wezwanego Ubera i dopiero miły taksówkarz zgodził się, za dodatkową opłatą, przewieźć go na dachu.
Dzielnie dzierżąc w dłoni ogromną doniczkę z maleńkim kaktusem (na pewno urośnie!), a drugą przytrzymując na ramionach marynarkę, którą pożyczyła od Tima, gdy ten siedział w pracy, wychodzi w końcu z żółtawego auta i jeszcze trzy razy wsadza głowę do środka, by przypomnieć taksówkarzowi, że jest wspaniałym człowiekiem, Mirka bardzo mu dziękuje i uważa, że zasługuje na wszystko, co najlepsze.
Odstawia roślinkę na chodnik nieopodal wejścia do klubu i wspina się nie tylko na palce, ale i wyżyny swoich atletycznych umiejętności w nieudolnej próbie zdjęcia dywanu z dachu. Kierowca uderza palcami w kierownicę, najwyraźniej zmęczony obecnością tej dziwacznej dziewczyny, przez którą taksówka pachnie jak piwonie, wódka i kitrane w spodniach blanty i co jakiś czas wzdycha przeciągle, ale nie wychodzi i nie ma najmniejszego zamiaru jej pomóc.
W końcu zirytowana Mirka opiera kolano na zamkniętych drzwiach, chwyta za róg dywanu i z całej siły ciągnie go w swoją stronę. W pierwszej chwili pomysł wydaje się fantastyczny. W drugiej — już niekoniecznie. Kiedy tylko kościsty tyłek uderza o betonowe płyty, z gardła Mirki wydobywa się wiązanka niekoniecznie pięknych słówek, częściowo skierowanych w stronę własnej głupoty, a w sporej mierze także w stronę taksówki, która włącza kierunkowskaz i wyjeżdża z zatoki.
— Zabiję ich — postanawia sobie, wyliczając w głowie imiona wszystkich swoich współlokatorów. — Poćwiartuję, zakopię, potem podpalę ich groby, a zgliszcza obleję wodą po myciu podłogi — mamrocze, kiedy z ociąganiem podnosi się z chodnika i otrzepuje spodnie. Ogromny dywan spoczywa tuż przy krawężniku i podczas spadania z dachu tylko cudem ominął doniczkę z kaktusem.
— HEJŻE! — krzyczy nagle Mirka, wyrzucając pięści wysoko w górę. Wydaje jej się, że zza rogu wychyliła się rozczochrana czupryna Monte, więc macha do niego jak głupia, ale im bliżej chłopak jest, tym niżej opadają jej ręce. Chyba nie w porę uświadamia sobie, że nie zaczepiła wcale swojego współlokatora.
— Umm… — zaczyna chaotycznie grzebać po kieszeniach, aż w końcu wyciąga garść pomiętych cytrynowych cukierków — nie mam przy sobie nic innego, ale chętnie podzielę się z tobą tymi pysznymi słodyczami, jeśli pomożesz mi wnieść dywan do środka — proponuje, uśmiechając się szeroko i rozbrajająco, dokładnie tak, jak uśmiechała się jeszcze w podstawówce, by przekonać nauczycieli, że jest najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie.

Zachodnie wybrzeże Anglii, wrzesień 2020 r.
Mirka otrzepuje dłonie o żółte ogrodniczki i wyskakuje z vana na piaszczystą plażę. Przez chwilę rozgląda się wokół, szukając szczegółów, które pozwolą jej zapamiętać to miejsce na dłużej. Nie dostrzega niczego prócz otaczających plażę wysokich sosen, fal uderzających o skały i drewnianych barierek, o które opiera się teraz samotna postać.
— Nie mieliśmy jeszcze szansy porządnie się przedstawić — zagaduje, chwytając za płotek i przerzucając przez niego jedną nogę. Usadawia się na szerszym kawałku płaskiego drewna, modląc się w duchu, by nie miało w sobie żadnych wystających drzazg. — Mirka jestem — informuje rzeczowo, wyciągając rękę do towarzysza podróży. — Poczęstujesz się? — Podrzuca w powietrze cukierka w żółtym opakowaniu, łapie go, nim ten upadnie na piach i podaje brunetowi. — Cytrynowe. Moje ulubione.


— Jak będzie? — Wciąż wyciąga przed siebie garść, w której słodycze mienią się żółcią i pomarańczą — kolorami, którymi słońce zarumieniło niebo tamtego dnia na plaży.
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

elliot steinhart
Awatar użytkownika
23
lat
180
cm
dziś w eastbourne, jutro na końcu świata
Prekariat
Niesiony mieszanką spalonego na szybko przed wyjściem blanta i poczucia winy tak silnego, że nie sposób było mu odmówić swojej siostrze, gdy przy śniadaniu napomknęła, że wieczorem chciałaby pójść na chwilę do Briana (kim, do cholery, był Brian?), nawet nie wiedział, kiedy dokładnie znalazł się w samym środku imprezy urodzinowej człowieka, którego na oczy w całym swoim życiu widział łącznie przez nie więcej niż kilkadziesiąt sekund. Nie rozpoznał jego twarzy ani za pierwszym razem, kiedy do rąk w połączeniu z wyrecytowanymi z internetu życzeniami urodzinowymi wręczał mu butelkę kupionego lata temu przez ojca whisky, ani za drugim, gdy zawartość jakiejś innej podrażniała jego gardło w gronie zupełnie innych, ale nadal zupełnie obcych mu ludzi. Istniała w tym wszystkim niewielka szansa, że po prostu go nie poznał; że obchodzący swoje urodziny Brian, którego znała Effie, stanął na drodze Elliota na którymś etapie jego życia, ale jego twarz, tak jak większa część znajomych twarzy pośród których niegdyś obracał się Steinhart, przez przeżarty zielskiem mózg w pewnym momencie zatarła się w jego wspomnieniach, robiąc miejsce tym nowym; tym twarzom, które spotykał w trasie, po drodze, tym, które poznawał w miejscach zatrzymujących go na dłużej.
Być może dlatego stojąc pół godziny później na fajce przed budynkiem, w towarzystwie dziewczyny, która jako jedyna zgodziła się dać mu swoje ostatnie marlboro, bez trudu już z daleka rozpoznał tę jedyną, którą na swojej drodze spotykał częściej niż inne. Nie musiał nawet szukać, żeby i tak ją dostrzec; na tle pozostałych wyróżniała się nie tylko przez ten zwinięty w rolkę dywan czy hałas, jakim zwróciła na siebie uwagę wszystkich wokół. Mirka nie była bowiem twarzą jedną z wielu; dla Elliota była twarzą przyjazną, odznaczającą się w tłumie, twarzą, której widok zawsze wykrzywiał jego usta w uśmiechu. Twarzą, którą warto było zapamiętać - i którą żegnając, miał nadzieję spotkać kiedyś jeszcze.
Nie zastanawiał się więc długo, zanim wypalony do połowy papieros wylądował na wybrakowanej kostce, dziewczyna z imprezy usłyszała od niego sorki, muszę lecieć, a on sam ruszył w stronę burzy włosów, które z całego obrazka Varinsdottir zapamiętał równie dobrze, co jej dźwięczny śmiech, pojedyncze fakty z życia i przebijającą się przez oczy pustkę, którą też nader często odczuwał. Ale nie w tej chwili. Wypalony wcześniej blant złagodził wreszcie stan, w jaki popadł pojawiając się w Eastbourne; zmuszony zmierzyć się na nowo ze śmiercią, której widmo nadal wisiało nad jego rodziną, tłamsząc go od środka. On jednak sprawił, że po prostu o niej zapominał; nawet jeśli tylko na krótką chwilę, po której znajomy głos ściągnął go z powrotem na ziemię, podzielną jak dotąd uwagę z trudem zmuszając do rozłożenia między leżący przy krawężniku dywan, wyrzucane w jego stronę słowa i żółto-pomarańczowe znajome opakowania, na których widok mimowolnie wygiął kąciki ust do góry.
- Deal - odparł bez zawahania, z bladym uśmiechem biorąc do ręki trzy cytrynowe cukierki, z których jeden od razu wrzucił do ust. Pozostałe dwa włożył do kieszeni spodni, wzrok zawieszając na moment na samej Mirce; tuż przed tym, gdy ostatecznie i tak marszcząc w konsternacji brwi, zatrzymał go na rzuconym obok dywanie. - A co z tym, eee, kaktusem? - zanim jednak za niego chwycił, robiąc to, o co go prosiła, palcem wskazującym wycelował w niewielką doniczkę, w słabym świetle ulicznych latarnii ledwo dostrzegając wsadzoną w nią roślinę. - Na chuj ci tutaj kaktus? - dodał zaraz potem, wzrok przenosząc na dziewczynę, jakby ten widok wprawił go w większe zdziwienie niż dywan przywieziony do klubu nocnego; i obecność Miracle Varinsdottir w jego rodzinnym mieście.

@mirka varinsdottir

(dzień dobry panie @brian donney, jak coś to elliot podarował w prezencie whisky ojca, wpadnie potem razem się jej napić!)
Mów mi elu. Piszę w trzeciej czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię maybe next time.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: lanie wody.

Podstawowe

Stanley Harris
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
diler / barman
Pracownicy Usług
Przyjeżdżając tego wieczoru pod Cameo nie wiedział, że w klubie odbywają się jakieś urodziny. Nie miał bladego pojęcia czyja to impreza i szczerze powiedziawszy, niewiele go to obchodziło. Skoro tłukł się tutaj przez pół miasta, to nie zamierzał teraz zmieniać swoich planów, mając ochotę na alkohol i głośną muzykę - nie stojąc przy tym za barem. Na szczęście na bramce stał znajomy ochroniarz, który tylko zbił ze Stanleyem pionę i wpuścił go poza kolejką, nie zadając żadnych pytań, ani nie sprawdzając zaproszenia. W końcu lepiej utrzymywać dobre stosunki ze swoim dilerem.
Będąc już w środku, spokojnym krokiem zaczął przemierzać parkiet, nie zwracając zbyt dużej uwagi na bawiących się tam ludzi. Jego celem był w tym momencie bar, bo Stanley w głębi ducha liczył na to, że solenizant wykupił opcję open. A przecież grzechem byłoby nie skorzystać z darmowego alkoholu! Szybko się okazało, że intuicja go nie myliła, co skwitował zadowolonym uśmieszkiem.
- Podwójnego Danielsa z lodem - zamówił, uprzednio zwróciwszy na siebie uwagę chłopaka po drugiej stronie blatu, po czym usiadł na wysokim, barowym stołku. Na swoje whisky nie musiał długo czekać, bo nie było tu nic skomplikowanego w procesie przygotowania, więc upił sporego łyka i odwrócił się przodem do parkietu. Dopiero teraz skupił swoją uwagę na bawiących się tutaj ludziach, nie wyłapując jednak żadnej znajomej twarzy. Nie był tym faktem szczególnie zasmucony, bo gdyby chciał się złapać z ziomkami, to po prostu poszedłby z nimi na piwo. A tutaj szukał raczej innych wrażeń.
Wpierw jednak, dopił swojego drinka i odstawił pustą szklankę z powrotem na bar. Zawsze, gdy pił alkohol, strasznie chciało mu się palić. Z tego powodu, z cichym westchnięciem zszedł z hokera i tym razem swoje kroki pokierował w stronę palarni. Nie przepadał za takimi miejscami, bo zazwyczaj były wyjątkowo słabo wentylowane, a Stanley nie lubił śmierdzieć dymem. Nie chciało mu się jednak wychodzić na zewnątrz, więc zadowolił się tym, co oferował lokal.
Zatrzymał się przy jednej z popielniczek, trochę nonszalancko opierając ramieniem o ścianę. Wyjął papierosa, którego automatycznie wsunął między wargi, paczkę chowając do kieszeni spodni. Chwilę zajęło mu odnalezienie zapalniczki, bo gubił je jeszcze szybciej, niż kradł znajomym, ale wreszcie podpalił tytoń i mocno zaciągnął się dymem.
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Brian Donney
Awatar użytkownika
28
lat
178
cm
zawodowy jeździec allrounder
Elita
Mimo, że wynajął dla siebie ( i swoich gości) klub na całą noc, impreza wcale nie miała się ograniczyć do osób mu znanych lepiej lub gorzej. Goście mogli przyprowadzić osoby towarzyszące, całe rodziny, nawet babcię sprzed telewizora. O ile babcia dawała czadu na parkiecie ma się rozumieć. Brian miał prosty zamiar znaleźć się wśród doskonale się bawiących ludzi i bawić się razem z nimi, ponieść się zabawie, a jednocześnie chłonąć ją niczym dym papierosowy i najlepsze perfumy. Tak więc każdy był mile widziany, o ile potrafił się dobrze bawić. Jeśli całe miasto miało zamiar ściągnąć i walić do Cameo drzwiami i oknami, nie widział przeciwskazań, mogli pobić nawet w ten sposób jakiś rekord Guinessa.
Zasmakował alkoholu na języku i odstawił literatkę, by powitać jednego z pierwszych gości, czyli Lydię. Wyjątkowo odpuszczał sobie wszelkie złośliwe uśmieszki, na jego twarzy miała widnieć wyłącznie radość, nawet pomimo tego, że świętowali jego starzenie się.
- Gracias. - podziękował jej przyjmując torebkę prezentową obciążoną znajdującą się w nim butelku. - Na pewno będzie dobry, w końcu wysoka cena to gwarant smaku i jakości. - powiedział żartobliwie, bo doskonale zdawałsobie sprawę z tego, że to nie zawsze prawda. Równie dobrze mógłby w tej chwili organizować o wiele wykwintniejsze (i droższe w zorganizowaniu) przyjęcie, w otoczeniu ludzi zbyt podobnych do jego ojca. Uprzejmie zerknął do torebki, wydobywając z niej pękatą butelkę z faktycznym zadowoleniem. - Jeszcze raz dziękuję, baw się dobrze! - powiedział. W tym wypadku był to absolutny obowiązek i rozkaz. Gdyby ludzie żle bawili się na jego urodzinach byłby to nieomylny znak, że jest imprezowym mugolem i powinien zacząć się przejmować tą trzydziestką gdzieś tam na horyzoncie. Rozciągnął usta w uśmiechu, widząc jak Lydia podchodzi do DJa i chwilę później z jego sprzętu popłynęło "Mayores". Bailando, jak to mówią.
Po chwili jego wzrok padł na zbliżającą się do niego między grupkami imprezowiczów Letizię. Powitał ją delikatnym uśmiechem.
- Witaj, cieszę się, że przyszłaś. - nie był to pusty frazes, skoro Letizię widywał niemal wyłącznie w stajni , co oczywiście nie było dziwne, jeśli weżmie się pod uwagę ile spędzali tam czasu. Odebrał od niej torebkę z prezentem, którym ponownie był alkohol. - Oczywiście, że trafi, będzie można świętować. Dziękuję i baw się dobrze. - powiedział i odłożyłswój prezent obok poprzedniego, do ozdobnego kartonu, tak aby później móc to bezpiecznie przetransportować. Chyba, że wcześniej wszystko wypije, nie wykluczał takiej możliwości. Ledwo odłożył prezent od Letizii, dostrzegł w tłumie osóbkę, której wyglądał i gdyby się nie zjawiła, miałaby problem. W końcu ileż wspólnych wypadów poświęcił, aby upić Nicole. Parsknął śmiechem widząc jej ruchy na parkiecie do "Mayores", nie dlatego, żeby były jakieś złe.
- Cześć. - zawołał, zamykając ją w uścisku niedźwiadka, aby cmoknąć ją następnie w policzek. Oczywiście jego mina stała się marsowa, gdy tylko wspomniała o staruszkach.. Oczywiście, przecież to właśnie tak cenił w Nicole i ich przyjażni: potrafiła mu dotrzymać kroku w złośliwościach. - Ani się waż! Jeśli nazwiesz mnie staruszkiem skażesz się na bycie moją opiekunką. Musiałabyś mi nadskakiwać, zmieniać pampersy i takie tam... - rzucił i skrzywił się na samą myśl, że podobny los mógłby go spotkać. Na maleńkiego berbecia przewrócił oczami.
- Dobry gatunek, i oczywiście porządnie się nim upiję, ale masz mi w tym pomóc. - powiedział. Już to widział, znowu będzie "poproszę soczek" i Brianowe oczęta wzniesione do góry w poszukiwaniu jakiejś litości lub znaku, że istnieje jakiś absolut. Znaczy taki, który nie jest rodzajem wódki. Rzeczywiście alkohol zakupiony przez Nicole mu odpowiadał, ale jeszcze bardziej ucieszył się z płyt.
- Czego się napijesz? Nie toleruję dziś abstynencji. - zapytał przyjaciółkę, kątem oka zauważając wejście do klubu młodości. A młodość jak wiadomo rządzi się swoimi prawami. Impreza naprawdę byłą dla wszystkich (którzy potrafią się bawić), więc Sonia, jej współlokatorzy i połowa jej kontaktów z telefonu byli mile widziani, nawet pomachał Sonii, kiedy zbliżyłą się zostawiając swój prezent, na tworzącej się kupce na stoliku.
Skąd mógł wiedzieć, że jego impreza zyska taki rozgłos, że aż pojawią się media w osobie Lucille. Musiał przyznać, że nie spodziewał się jej tutaj. Byli w kontakcie ostatnio jakiś czas temu, później kojarzył ją przez jej pracę, może w innym wypadku miałby większy problem, aby ją rozpoznać.
- A znasz innego? Ten, jedyny i wyjątkowy. - odpowiedział, wyszczerzając się w hollywoodzkim uśmiechu. O swojej oczywistej skromności nie wspomniał. - Muszę przyznać, że ciebie się tu nie spodziewałem Lucy Umbridge. Tym bardziej dziękuję za przybycie. - powiedział, na chwilę koncentrując na niej przejrzyste spojrzenie, by zerknąć do torebki prezentowej. - Właśnie nie, tym bardziej doceniam. - dodał. Brian nie był typem Christiana Greya. Nie miał osobnych szufladek na krawaty i zegarki. Tych ostatnich miał dwa lub trzy ulubione i wypróbowane, poza gadżetami w stylu smartwatcha i smartband. Posłał jej uśmiech, dając jej znać, że również ma ją zamiar złapać nieco później.

@Lydia Morales @Letizia Fontane @Nicole Velien @Sonia A. Aristova @Lucille Umbridge
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 5095269 lub Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
Dziewczyna z fascynacją obserwowała sprawne ruchy barmana, który co jakiś czas spoglądał na nią ukradkiem, jakby sprawdzając czy wciąż go obserwuje. Wówczas, czując na sobie jego spojrzenie, podnosiła swój wzrok i uśmiechała się lekko. Po chwili stał przed nią rządek sześciu kolorowych shotów. Dzisiejszy wieczór chciała wykorzystać do cna, więc nie zamierzała się ograniczać. Potrzebowała takiej rozrywki, bo ostatnimi czasy każdą wolną chwilę spędzała w stajni i na regeneracji w zaciszu swojego mieszkania. Chciała przypomnieć sobie, jak wyglądały jej weekendowe wieczory jeszcze niespełna dwa lata temu, bo czuła, że zaczyna popadać w jakąś skrajność i rutynę. Może to właśnie tak wyglądała dojrzałość, ale ona nazywała to po prostu starością. Nigdy nie dopuszczała do siebie myśli, że jej dość hulaszcze życie stanie się w końcu nudną, szarą rutyną.
Gdy wlała w siebie ostatni kieliszek, odgarnęła z twarzy długie, miedziane włosy i odchrząknęła cicho, czując jak alkohol przyjemnie drażni jej przełyk. Widocznie znacznie wypadła z formy, bo te sześć shotów sprawiło, że nieco zakręciło jej się w głowie, a przecież nie był to mocny alkohol. Trzeba jednak przyznać, że Letizia nigdy nie miała specjalnie mocnej głowy, ale mimo to nie stroniła od alkoholu. Było to jednak przyjemne uczucie, niemal idealny stan. Wciąż kontaktowała, a jednocześnie czuła się na tyle rozluźniona, aby świetnie się bawić. Jednak w obawie przed tym, że ten zastrzyk procentów mógłby źle wpłynąć na jej podbój parkietu, wpierw postanowiła nieco ochłonąć, racząc się papierosem. Na co dzień nie paliła, robiła to okazjonalnie, dla towarzystwa, na imprezach, lecz w ostatnim czasie przerzuciła się na IQOSa. Dym papierosowy bardzo ją drażnił, poza tym nie lubiła, gdy jej imprezowe kreacje całe były przesiąknięte tym smrodem. Wielkie było więc jej niezadowolenie, kiedy dotarła na palarnię, która chyba nie należała do zbyt dobrze wentylowanych, bo dookoła unosiło się tyle dymu, że w pierwszej chwili ciężko było coś zobaczyć. Stanęła więc pod ścianą, aby przypadkiem o kogoś nie zahaczyć i wyjęła z torebki swojego IQOSa.
- Kurwa… - warknęła z dezaprobatą, kiedy okazało się, że urządzenie było najwidoczniej rozładowane. Nerwowo próbowała uruchomić sprzęt, ale nic z tego. Przeklęła ustrojstwo i schowała je do torebki, po czym założyła ręce na piersi i westchnęła ciężko, rzucając złowrogie spojrzenie otoczeniu. Wzrok dziewczyny na moment zatrzymał się na mężczyźnie, stojącym pod ścianą kawałek dalej, ale prośba o pożyczenie papierosa przychodziła jej raczej ciężko.

@Stanley Harris
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Stanley Harris
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
diler / barman
Pracownicy Usług
Stanleyowi tak naprawdę nie potrzeba było wiele do szczęścia. Świetnie się bawił, paląc w samotności papierosa i leniwym spojrzeniem obserwując otoczenie. W myślach zaczął już rozważać, po jaki alkohol pójdzie teraz do baru, bo skoro już nadarzyła się świetna okazja do picia za free, to zamierzał ją w pełni wykorzystać. Eh, kobiety to miały w życiu łatwiej. Ładnie się ubiorą, namierzą jakiegoś naiwniaka przy barze, dwa razy zatrzepoczą rzęsami i pyk, darmowe drinki. A facet musiał się w życiu natrudzić, chociażby wbijając się na czyjąś imprezę urodzinową.
Trwał w swoich rozmyślaniach, kątem oka wyłapując nową postać, która pojawiła się w palarni. Bez większego skrępowania zaczął obserwować dziewczynę, ale szybko doszedł do wniosku, że nie była ultra imprezowiczką, albo nie bywała akurat w Embassy, bo pewnie by ją zapamiętał. Uśmiechnął się subtelnie, widząc sfrustrowanie na twarzy nieznajomej, gdy jej IQOS odmówił posłuszeństwa. Nie rozumiał mody na te urządzenia. Śmierdziało to spaloną kukurydzą i jeszcze trzeba było pamiętać o ładowaniu tego ustrojstwa, więc zdecydowanie nie nadawało się dla Stanleya. Po za tym, zwykłe fajki choć śmierdziały, to miały swój urok. Szczególnie podczas ciepłego, letniego wieczoru, gdy popijało się zimne piwko nad jakąś wodą.
Po tym, jak dziewczyna przyłapała go na obserwacji - trochę przypadkowo, ale jednak, brunet nie speszył się, ani nie odwrócił spojrzenia. A wręcz przeciwnie. Odebrał to jako swoiste zaproszenie do konwersacji, które oczywiście bez zawahania przyjął.
Bez pośpiechu podszedł do szatynki, cały czas łagodnie na nią spoglądając i uśmiechając się kącikiem ust.
- Przykro mi, nie mam cienkich - rzucił troszkę uszczypliwie, wysuwając w kierunku nieznajomej otwartą paczkę, którą chwilę wcześniej wydobył z kieszeni. A gdy już się poczęstowała, zadbał o to, by dotrzymać jej towarzystwa. Wsunął kolejnego papierosa pomiędzy wargi i zaczął szukać zapalniczki, już nie pamiętając do której kieszeni ją wsadził.

@Letizia Fontane
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
Dziewczyna nie ukrywała spadku formy. Kiedy była w Eastbourne na wymianie studenckiej, a później kiedy odwiedzała to miasto w czasie wakacji, odwiedzała ze znajomymi raczej tańsze bary, puby i kluby. Poza tym wtedy wszystko wydawało się inne, takie łatwe i beztroskie, a teraz... Teraz Letizia na własnej skórze poczuła, co to znaczy pełna samodzielność i chociaż na brak pieniędzy nie mogła narzekać, to ubolewała nad innymi czynnikami dorosłości. Ostatnimi czasy jej życie zwolniło i opustoszało. Skupiła się na swojej pracy, tak zresztą jak wszyscy jej znajomi, z którymi do tej pory spędzała mnóstwo swojego wolnego czasu. Przyjaciółki miały jej też trochę za złe to, że w pewnym okresie Letizia odsunęła je od siebie z powodu pewnego mężczyzny. Teraz miała to sobie za złe, bo dotychczasowy kochanek postanowił nagle się nawrócić, zająć żoną i dziećmi, a młodziutką Włoszkę zostawił na lodzie. Z początku ciężko było jej się pozbierać, może to właśnie ze względu na konieczność przekierowania myśli na inne tory, Letizia tak bardzo skupiła się na pracy i popadła w tę cholerną, szaroburą, nudną rzeczywistość.
Poczuła na sobie spojrzenie mężczyzny, ale nie peszyło jej to. Należała raczej do tych otwartych osób, może nie przesadnie ekstrawertycznych, ale zazwyczaj nie miewała większych trudności z nawiązaniem kontaktu. Szczególnie łatwo przychodziło jej to z mężczyznami, być może wynikało to ze świadomości swojej urody i atutów. Wiedziała, jak dobrze się zakręcić, żeby dopiąć swego.
Pluła sobie w brodę, że dała się namówić na zakup tego cholernego IQOSa. Nie używała go zbyt często, bo paliła okazjonalnie, może to właśnie dlatego zapominała o tym, że to ustrojstwo raz na jakiś czas wypadałoby naładować. Wmawiała sobie, że ta opcja jest dla niej bardziej korzystna niż palenie tradycyjnych papierosów. W swoim zawodzie musiała dbać o dobrą formę, więc tego typu nałogi nie były akceptowalne i choć palenie nie było jej szczególną słabością, to nawet takie rzadkie popalanie nie wchodziło w grę. Teraz jednak czuła niepochamowaną ochotę na zapalenie papierosa, jakiegokolwiek. Alkohol wzmagał w niej chęć zapalenia, a efekt potęgowało zdenerwowanie wywołane niedziałającym IQOSem… Kątem oka zarejestrowała nieznaczny ruch, to zaobserwowany wcześniej mężczyzna zdecydował się zbliżyć. Spojrzała więc na niego bez żadnego skrępowania, a gdy wyciągnął w jej kierunku otwartą paczkę fajek, nie zawahała się wyjąć z niej jednego. Uszczypliwość bruneta pozostawiła bez komentarza, posłała mu jedynie wymowne spojrzenie, jednocześnie umieszczając papierosa pomiędzy rubinowymi wargami.
– Nie wiem co mnie podkusiło, żeby kupić to gówno. – mruknęła, spoglądając kątem oka na swoją torebkę, w której owe „gówno” się znajdowało. Spostrzegłszy, że mężczyzna najwidoczniej szuka zapalniczki, sięgnęła do torebki i wyjęła swoją.
– Zwykłych nie palę już od roku, ale zapalniczkę nadal wszędzie ze sobą noszę. – rzuciła niby od niechcenia, uśmiechając się kącikiem ust. Odpaliła zapalniczkę i podsunęła ją Stanleyowi, uważnie mu się przyglądając.

@Stanley Harris
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Tabitha Quill
Awatar użytkownika
20
lat
160
cm
studentka
Pracownicy Usług
To nie było tak, że imprezy były czymś obcym dla Tabithy; i to nie było tak, że nie lubiła imprezować. Zwykle po prostu robiła to w gronie osób, któe znała już jakiś czas - nigdy nie była fanką wpraszania się komuś na tak zwany "krzywy ryj". Szczególnie komuś takiemu jak Brian - słyszała już o nim, że podobno bogaty. Że normalnie jak elita jakaś. Naturalne więc było, że mogła czuć się nieco niepewnie w nowym środowisku; ale wiedziała, że wystarczy się trochę rozkręcić, by wszystkie wahania poszły w tango i opuściły ją na dobre. No, a przynajmniej miała taką nadzieję, bo nie chciała w środku imprezy nagle musieć się gdzieś ulatniać i zostawiać Sońki całkiem samej, skoro już się obie wystroiły i przyszły do tego klubu. Patrząc się na neonowe światła, Tabitha prędko zdecydowała, że jednak wcale ich nie lubi; głównie dlatego, że raziły w oczy.
Zerknęła na przyjaciółkę, kiedy ta stwierdziła, że Briana to w sumie zna jedynie ze stajni i ze sklepu; i aż cisnęło się jej na usta, żeby wytknąć jej, że w sumie to mogły trafić na jakąś orgię. Albo imprezę dla nudystów. No, albo mogły trafić na grupkę fanatyków religijnych, którzy postanowiliby, że zaczną odprawiać nad nimi jakieś mroczne i nieświęte rytuały. No bo przecież wszystko się mogło zdarzyć, nie? Szczególnie w takim małym miasteczku, gdzie jednak ludzie niby to się znali - w skandynawskich serialach to przecież właśnie te miejscowości stanowiły najlepsze kryjówki dla wszelkich przestępców i kryminalistów, bo nikt się tam ich w sumie nie spodziewał. A potem znajdowało się dziewczynę w kawałkach gdzieś w porcie czy nagle okazywało się, że ten jeden opuszczony magazyn wcale nie jest opuszczony.
Chyba oglądała ostatnio za dużo skandynawskich kryminałów.
Wywróciła więc jedynie oczami na słowa przyjaciółki i w milczeniu - choć z szerokim uśmiechem na twarzy - sprzedała jej kuksańca w bok. Choć nie za mocnego, w końcu nie chciała jej zostawić siniaka. Chyba. Chociaż miała czasem wrażenie, że Sonia jest zbudowana z całkiem innej gliny, niż reszta ludzi i nic się jej nie dzieje; ale to mógł być tylko przypadek. Tak. Absolutny przypadek.
Być może oglądała również ostatnio za dużo programów o kosmitach?
Raz jeszcze wywróciła oczami, kiedy Sonia stwierdziła, że właściwie to mają prezent dla Briana i westchnęła ciężko, krzywiąc się nieco; zmarszczyła groźnie brwi, posyłając długie spojrzenie swojej przyjaciółce.
— To mogłaś uprzedzić chociaż, że coś bierzemy. To bym wzięła coś ze sobą, a nie przychodzę bez niczego jak debil totalny, Sońka — zamarudziła trochę, podążając za drugą dziewczyną, ale prędko rozpogodziła się. No skoro Sonia dała prezent, to równie dobrze mógł być to prezent od ich dwójki; najwyżej to ona za rok byłaby tą, która kupuje prezent. Może powinna już na to zbierać. Uniosła wysoko brwi, kiedy Rosjanka zaproponowała, że może się napiją i uśmiechnęła się szeroko; bez słowa łapiąc ponownie dłoń Sonii, by już zaraz zaciągnąć ją do baru. Bez skrępowania już posadziła cztery litery na stołku i poklepała ten stojący obok, by zachęcić towarzyszkę do zrobienia tego samego, by następnie wlepić wzrok w wystawione gdzieś menu.
— Niech będzie — zdecydowała w końcu, kiwając entuzjastycznie głową. — To co, pijemy coś, a potem na parkiet, nie? Nie możemy przecież przesiedzieć całej imprezy w oczekiwaniu na to, że może zjawi się reszta twojego tałatajstwa, szkoda życia. Jak nie przyjdą, to ich strata! No to co, zamawiamy?

@Sonia A. Aristova
Mów mi echo. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, jeżeli chodzi o sceny erotyczne.
Szukam koników i przyjaciół.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego.

Podstawowe

Dla użytkownika

Stanley Harris
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
diler / barman
Pracownicy Usług
Cóż, to całkiem odwrotnie niż Stanley! Chyba śmiało można było powiedzieć, że chłopak dopiero teraz przeżywał swoją młodość i szalał za wszystkie czasy. Ale tak to już bywa, gdy młoda osoba wreszcie wyprowadza się od swoich rodziców, zaczyna żyć na własny rachunek i na dodatek ma niewiele do stracenia. Co innego, gdyby w ryzach trzymała go poważna praca, albo chociaż kobieta. Ale żeby nie było - nie narzekał. Było mu aktualnie baaardzo wygodnie i chociaż nie miał grubego portfela, to nie zmieniłby swojego życia na inne. W końcu wolność była bezcenna, szczególnie po dzieciństwie u boku surowego ojca i brata-ulubieńca-wszystkich.
- Pewnie chęć wyłudzania papierosów na rozładowaną baterię. Całkiem sprytne, muszę przyznać - rzucił z rozbawieniem, w myślach denerwując się, że po prostu nigdy nie wie gdzie podział tę cholerną zapalniczkę. W międzyczasie dostrzegł, że Letizia go sprytnie uprzedziła, więc zaprzestał szperania po kieszeniach. Podsunął się z papierosem pod płomień, a gdy tytoń na końcu się już zażarzył, zaciągnął się mocno dymem, po chwili wypuszczając siwy obłoczek spomiędzy rozchylonych ust.
- Słusznie, nigdy nie wiesz, kiedy przyjdzie okazja kogoś podpalić - zażartował, zaraz ponownie wkładając papierosa między wargi i powtarzając czynność.
- Tylko mi nie mów, że to twoje urodziny. Bo jestem tu tak jakby hmm... na krzywy ryj - powiedział po chwili, uświadamiając sobie jak absurdalna i zabawna zarazem byłaby ta sytuacja. Ale nawet gdyby tak było, to szatynka nie wyglądała na taką, która chciałaby mu nakopać do dupy, więc nie czuł zagrożenia.

@Letizia Fontane
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
Szaleńcze lata Letizii chyba już minęły, chociaż na karku miała dopiero zaledwie 24 lata. Największe podboje zaliczała na studiach, a wcześniej jeszcze w szkole średniej, kiedy też często zdarzało jej się wracać do domu dopiero nad ranem. Ale w przeciwieństwie do Stanleya nigdy nie miała z rodzicami konfliktu, szanowała ich, a oni mieli do niej ogromne zaufanie, którego nigdy nie zawiodła. Być może rodzice postrzegali ją nieco inaczej, ponieważ była najmłodsza z trójki dzieci i była jedyną córką. Kiedy sięgnie pamięcią wstecz, przypomina sobie, że dwaj starsi bracia nie mieli tak łatwo, ojciec sprawował nad nimi twarde wychowanie. Czasami miała sobie za złe, że jest traktowana łagodniej, często stawała w obronie braci, biorąc za coś winę na siebie, ale nie zawsze mogła im pomóc. Mimo wszystko chyba to doceniali, bo do tej pory utrzymuje z rodzeństwem świetny kontakt. Poza tym życie Letizii zwolniło też chyba dlatego, że potrzebowała udowodnić sobie, że da radę sama, bez pomocy rodziców, dlatego tak bardzo angażowała się w swoją pracę i dorosłe życie.
– Nie sądziłam, że tak szybko odkryjesz moje prawdziwe zamiary. – odparła żartobliwie, rzucając chłopakowi zadziorne spojrzenie. Nie należała do tych osób, które przesadnie biorą wszystko do siebie, dlatego szybko podłapała humor Stanleya i odwdzięczyła mu się tym samym. Kiedy brunet odpalił już swojego papierosa, dziewczyna postąpiła dokładnie tak samo ze swoim, po chwili chowając zapalniczkę i wypuszczając obłok jasnego dymu.
– W tym niebezpiecznym mieście zawsze warto mieć coś do obrony. – uśmiechnęła się kącikiem ust, po czym zaciągnęła się porządnie papierosem. Zdążyła już zapomnieć, jak smakuje prawdziwy tytoń i chociaż teraz paliła z przyjemnością, tak utwierdziła się w przekonaniu, że na co dzień nie mogłaby tego robić.
– No coś ty! – prychnęła. – To impreza Briana, ale chyba nie masz się czym przejmować, bo podobno zaproszenie ma każdy. Ja sama jestem trochę na krzywy ryj, nawet za bardzo go nie znam. – wzruszyła ramionami, kolejny raz zaciągając się papierosem. Wtem spostrzegła, że jej czarna, dopasowana sukienka z odkrytymi plecami, za nadto obnażyła dekolt dziewczyny, więc dyskretnie poprawiła materiał.
– Często tu przychodzisz? – spytała z ciekawości.

@Stanley Harris
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Stanley Harris
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
diler / barman
Pracownicy Usług
- Święte słowa, w każdej chwili można spotkać jakiegoś gangusa - puścił do dziewczyny oczko, bo choć nie mogła o tym wiedzieć, to jego słowa miały również drugie dno.
- Nie sądzę jednak, że przestraszyłby się takiej drobnej dziewczyny z zapalniczką, której najpewniej nie mogłabyś znaleźć w torebce, gdyby zaszła taka konieczność - dodał. Gdyby miał córkę... Albo chociaż dziewczynę, o! To nie wypuszczałby jej z domu bez jakiegoś porządnego gazu pieprzowego. Znał trochę sytuacja od drugiej strony i wiedział jakie niebezpieczeństwa czyhały w miejscach takich, jak te. Na przykład przystojni szatyni, z nie do końca czystymi zamiarami i dużym urokiem osobistym.
- Och, wcale się nie przejmuję - uśmiechnął się kącikiem ust. - Po prostu gdybyś miała urodziny, to musiałbym ci dać jakiś prezent - dopowiedział, zaraz jeszcze raz zaciągając się papierosem i gasząc go w popielniczce. Wzrok Stanleya automatycznie powędrował za dłonią Letizii, na dekolt, ale nie zatrzymał się tam na długo. Nie był jakimś oblechem, tylko czekającym, by zobaczyć kawałek cycka czy pośladka.
- I tak i nie - odparł wymijająco, bo ciężko było to określić, patrząc przez pryzmat jego życia. Ogółem bywał tu stosunkowo często, ale w porównaniu do innych miejsc tego pokroju, to stosunkowo rzadko. Perspektywa patrzenia zależała od perspektywy stania, a nie za bardzo chciał, by nowo poznana dziewczyna miała go za jakiegoś niestrudzonego imprezowicza. W końcu głównie kręcił się po klubach w celach biznesowych, a nie żeby tańczyć.
- Ale jeżeli chcesz dyskretnie podpytać, gdzie jeszcze możesz mnie w przyszłości spotkać, to jestem barmanem w Embassy - dodał, spoglądając na szatynkę łagodnie i czekając aż skończy palić.
- To co? Może się czegoś napijemy za to miłe spotkanie w tej obrzydliwej palarni? - zapytał.

@Letizia Fontane
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz