Will Garner
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Kelnerka
Prekariat
Will już troszeczkę przywykła do takiego traktowania. W tym pierwszym odruchu próbowała się bronić, jednak robienie tego w ten wybrany przez nią sposób nie przynosiło pożądanych skutków. Nie była przecież groźna, żeby pogróżki miały spełniać swoje zadanie. Natomiast celne ripostowanie takich przytyków nie wychodziło jej jeszcze najlepiej. Nie przestawiła się jeszcze w pełni na ich sposób myślenia. Już częściej wyłapywała potoczne słowa, które wcześniej były jej obce i rozumiała ich sens. Albo odniesienia do pewnych sytuacji, powiedzonek czy osób. Lecz nadal głównie obserwowała, a gdy przychodziło do działania, to raczej nie miała większych szans. Tak więc, w takich sytuacjach przyjmowała taktykę „na przeczekanie”. Musiała pokazać, że tego rodzaju teksty na nią nie działają. Jak nie będzie się oburzać, denerwować czy smucić, to prędzej czy później Jacobowi i reszcie znudzi się ten temat.
Na pewno nie oczekiwała komentarza Nate’a w tych okolicznościach. Czasem potrafił zamknąć komuś buzię, kto był wobec niej nieprzychylny, jednak nie była to też żadna stała praktyka. Mimo wszystko Garner nie chciała żadnego specjalnego traktowania, bo to mogło jedynie działać na jej niekorzyść. Natomiast ten temat nie był jeszcze taki dotkliwy i naprawdę nie spodziewała się jego wkroczenia do akcji. Jednak gdy zaczął mówić to odruchowo przeniosła na niego swoje spojrzenie. Ściągnęła lekko brwi i wpatrywała się w niego jak w obrazek, gdy wypowiadał kolejne zdania. Nie była taka głupia i zdawała sobie sprawę, co właśnie robił, chociaż nawet nie zwracał na nią większej uwagi. Gdy skończył to uśmiechnęła się niepewnie pod nosem, ale milczała jak wszyscy dookoła. Prędko przeleciała wzrokiem po ich twarzach. Nagle umilkli i nikt nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Wcale im się nie dziwiła, bo sama nie chciałaby wchodzić w potyczkę słowną z Natem. Z jakiś przyczyn budził pewien respekt i nikt wolał mu się nie narażać. A w tym było coś niesamowicie imponującego i nawet trochę pociągającego. Szczególnie dla takiej sierotki Marysi, którą była szatynka. Pewnie gdyby nie byli w większej grupie, to Will nie powstrzymałaby się przed jakimś durnym komentarzem, jednak obecnie zdawała już sobie sprawę, że lepiej było milczeć.
Kiedy Nate sformułował odpowiedź już w widocznie luźniejszym tonie, to sama Will nieco odsapnęła. Sięgnęła po swojego drinka, którego miała już mniej niż połowę i zaczęła dalej sączyć. Jednak gdy doszło do zmiany tematu, to ponownie poczuła spięcie. To była kolejna okazja do tego, by pokazać jej, że ona była nie z tego świata. Wewnętrznie miała nadzieję, że po tym co wydarzyło się chwilę wcześniej, nikt nie będzie na tyle odważny, żeby czepiać się jej. Dlatego milczała. Jedynie zaśmiała się w tym samym czasie co inni albo potwierdzająco pokiwała głową. Odpowiadało jej jednak to, że nikt raczej nie zwracał na niej swojej uwagi. Chociaż, gdy padł komentarz odnośnie Molly to wcale nie było jej do śmiechu… To znaczy, Will też potrafiła w ten sposób dowalić się do niej. Jednak to trochę co innego, gdy mówiła to inna dziewczyna, a co innego gdy facet robił z Molly dupodajkę. Co prawda, blondynka pewnie sama zasłużyła sobie na tego typu opinię, więc Garner nie powinna jej żałować, a na pewno nie komentować właśnie tej części wypowiedzi Harrisona. Szczególnie po tym, jak napotkała jego niezadowolony wzrok. Dosyć szybko od niego uciekła. O wiele lepiej radziła sobie z nim sam na sam. Wtedy mimo wszystko potrafiła być odważniejsza, a w tej grupie nadal czuła się taka mała. - Przepraszam… - zaczepiła kelnerkę i już za to mogła dostać zjebki, bo co to miała być za wysoka kultura. Dlatego nie użyła już ani „proszę” ani „dziękuję”, tylko wskazała palcem na swojego drinka i podała jego nazwę. A gdy dziewczyna odeszła to wróciła do przysłuchiwania się głównej rozmowie.
Jej wzrok ponownie powędrował w stronę bruneta, gdy ten zaczął mówić. Wiedziała, że to było trochę przesadzone, ale z drugiej strony ten koleś faktycznie był z zupełnie innej bajki. Z takiej, którą bardzo dobrze znała i z jednej strony wcale mu się nie dziwiła, ale z drugiej nie miała pojęcia jak on wylądował w tym mieszkaniu. Nie zaśmiała się, ale krótko uśmiechnęła pod nosem, bo jednak całościowo nawet trochę ją to rozbawiało. A potem zobaczyła to krótkie spojrzenie, które niemal ją przeszyło. Wszyscy nadal się śmiali, temat był w toku. Wystarczyło tylko powiedzieć coś błyskotliwego… no a Will przecież była bardzo rezolutna. - Koleś, pewnie przyzwyczajony do tego, że za wszystko musi płacić, na koniec zapytał Molly „ile się należy”, a ta kompletnie zdefiała - powiedziała zupełnie bez przemyślenia, nie zdając sobie sprawy, że jej komentarz bardziej uderza w jej koleżankę, a nie w tamtego faceta. Lecz ponieważ chodziło o Molly, to o dziwo większość zaśmiała się, chociaż jej samej nie było już tak bardzo do śmiechu, gdy zorientowała się co zasugerowała. Jednak nie dała tego po sobie poznać, przyklejając sztuczny uśmiech to swojej niewinnej twarzyczki. - W sumie to mogłaby przytargać go ze sobą następnym razem. Widziałam, że z kieszeni wystawała ku książeczka czekowa, więc jakby tak go trochę upić i zakręcić się wokół niego… to fundowałby nam alkohol na kolejnych kilka domówek - odpowiedziała, domyślając się że większości ten złowieszczy pomysł się spodoba. Koleś pewnie miał słabą głowę, więc po kilku drinkach można by go załatwić. Temat został podłapany. Jeszcze ktoś przyznał, że też widział tą książeczkę. Jakaś dziewczyna powiedziała, że napisze do Molly i zapyta się, czy jeszcze spotyka się z tym gościem. Garner była nawet trochę z siebie dumna. - Mogłabym go zagadać. Molly to lepiej nie wtajemniczać, bo szybciej mu wypapla niż coś ugra - zaproponowała po chwili, uśmiechając się jeszcze trochę szerzej. Facet nie był w jej typie, ale był niczego sobie, więc dla dobra grupy mogła się „poświecić” i poudawać zainteresowaną. Szatynka przejechała wzrokiem po ludziach, po czym zatrzymała je na Harrisonie, jakby… szukając w nim aprobaty?

@Nate Harrison
Uwaga, moje posty mogą zawierać: osobowość borderline.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Nathaniel Harrison
Awatar użytkownika
27
lat
185
cm
sprzedawca w muzycznym
Prekariat
Poczucie, że to on dyktował nastrój rozmowy, czy bardziej fakt że był w stanie zmienić go nawet o sto osiemdziesiąt stopni by za chwilę - jeśli tylko uznał to za stosowne – pozwolić mu wrócić na swój pierwotny tor… właśnie to poczucie tak bardzo łechtało jego ego i dokarmiało pewność siebie. Takimi działaniami jak to sprzed paru minut utwierdzał samego siebie w tym, że to on przewodniczył temu stadku owieczek, a skoro on w to wierzył z takim przekonaniem, to te owieczki wierzyły tym bardziej. W większych grupach potrzebny był jakiś szef, inaczej panowałby w nich zbyt duży chaos, a to nie sprzyjało trzymaniu się razem. Oni wprawdzie byli wszyscy trochę społecznie ułomni, kierowali się nie zawsze tym co powszechnie było uznawane za moralnie poprawne, pojedyncze osoby raz na jakiś czas się zmieniały w tym towarzystwie – jednak w tym pozornym nieładzie panował pewien porządek i każdy czuł się o wiele bardziej bezpiecznie i komfortowo z tym, że to tak wyglądało.
Aktualne spojrzenie Nate’a spoczywające na Will należało do tych wyczekujących i wywołujących często napięcie w osobie, na której lądowało. Nie pozostało na szatynce przez zbyt długo, ale starczyło że je zobaczyła. Wydawało mu się, że jest na tyle rozgarnięta, że od razu wyłapie po czym powinna pocisnąć, żeby wpasować się w panujący ton rozmowy… Chyba się przeliczył, ale raczej nie dało się rozpoznać jakiegoś rozczarowania na jego twarzy, choć w jakimś stopniu właściwie to je odczuł. Bo z jakiegoś dziwnego powodu czuł się odpowiedzialny za tą sierotę, a od razu zaczął się domyślać, że to co wyszło z jej ust nie zostało przez nią zbyt dobrze przemyślane – a zatem było ryzykowne. Molly może i była puszczalska, ale wszyscy ją taką akceptowali. I chociaż jeżdżenie po sobie nawzajem było tutaj raczej na porządku dziennym, Will miała szczęście, że nie powiedziała czegoś gorszego – bo jako nowa w grupie po prostu nie mogła sobie pozwolić na zbyt śmiałe teksty zwłaszcza o osobach, które były nieobecne. Nie wkupiła się w łaski wszystkich na tyle, aby nie musieć się liczyć ze zbiorowym atakiem obronnym, nieważne że pozostali mogliby uważać identycznie. Jej komentarz jednak mimo wszystko kręcił się bardziej wobec tamtego typa i to jemu Garner w swoim żarcie przypisała taki tekst do Molly, więc przeszło gładko, powodując śmiechy zebranych – lecz nie Nate’a, który jedynie wykrzywił mordę w specyficznym, niby rozbawionym ale jakimś dziwnym uśmiechu. Nie komentował tego w żaden sposób, bo skoro nikt tego nie wychwycił, to nie miał zamiaru podkopywać współlokatorki… choć należało jej się, jednak nie w takiej oczywistej formie.
Okazja nadarzyła się dosłownie po jej kilku następnych wypowiedziach. Znaczy to też nie tak, że miał zamiar wystawiać dziewczynę na jakieś pośmiewisko, ale raczej planował dać jej nauczkę, żeby lepiej zastanawiała się nad tym, co wychodziło z jej ust. Przekręcił się więc bardziej w jej stronę, ale pozwolił wybrzmieć kilku wyrazom aprobaty wygłoszonym przez ich ziomków, zanim sam znów zabrał głos. - Czyli mówisz Will, że załatwiasz nam alkohol na następne imprezy? – zapytał podważającym tonem, patrząc na nią z uniesionymi w powątpiewaniu brwiami. Nie był głupi ani głuchy, słyszał że powiedziała, że mogłaby, co oznaczało bardziej chęć podjęcia próby niż zobowiązanie. Ale Harrison rzucał jej przy wszystkich wyzwanie, bo gdyby jej się udało, to niewykluczone że byłby to duży krok w stronę wkupienia się w łaski… no, w sumie to wszystkich. Żaden gwarant dozgonnego respektu i poszanowania jej osoby, ale raczej nie miałoby jej to zaszkodzić. W przeciwieństwie do porażki, ponieważ porażka stanowiłaby świetny temat do dalszych bezczelnych żartów i przytyków, jeszcze bardziej uwypuklających że Garner nie była z tego świata. Więc lepiej dla niej, żeby się jej udało. – To powodzenia, liczymy na ciebie – dodał zaraz, szczerząc się łobuzersko i z tym wyszczerzem sięgnął łapą w kierunku jej twarzy, by w taki ni to pokrzepiający, ni to lekceważący sposób poklepać ją parokrotnie po policzku. – Nasza mała dziewczynka, tak szybko dorasta – zwrócił się już bardziej do siedzących z nimi znajomków, przy tym tą samą dłonią, którą potraktował ją już upupiająco, teraz jeszcze potargać jej włosy zanim wrócił do poprzedniej pozycji. Jednak nie na długo w niej został, bo jedynie upił głębszego łyka swojego piwa, a następnie wygrzebał z kieszeni paczkę papierosów.
- Ktoś na fajkę? – rzucił niby do wszystkich, jednocześnie podnosząc dupsko z kanapy; z nich tutaj palił tylko on, Jacob no i Will, pozostali nie bardzo, więc chociaż nie trzeba było wychodzić z pubu żeby zajarać, Nate i tak był do tego skłonny, żeby nie dmuchać dymem bezpośrednio w tych, co za tym nie przepadali. Przecież był dobrym gościem, już to wyjaśnialiśmy. Spodziewał się jednak, że Jacob do nich nie dołączy… bo co do Will, to właśnie spodziewał się, że z nim wylezie. W sumie przydałaby im się jakaś rozmowa wychowawcza na osobności.

@Will Garner
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię I'm here for it.
Szukam trochę kłopotów, trochę romansów - wszystkiego po trochu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dużo wulgarnych odzywek, zjebany światopogląd, manipulacje i gierki emocjonalne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Will Garner
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Kelnerka
Prekariat
Will wcale nie liczyła na nie wiadomo co z jego strony. W końcu to był Nate, nie mogła mieć zbyt wielkich oczekiwań. Jednak na pewno nie spodziewała się tego lekceważącego ją tekstu. Jakby mocno poddawał w wątpliwość to, że byłaby w stanie z pozytywnym efektem wykonać plan, który sama zaproponowała. Co prawda w tamtej chwili jeszcze nie zobowiązując się do niczego, ale nie chciała też przecież wychodzić za bardzo przed szereg, jeżeli jej pomysł nie spotkałby się z akceptacją. Jednak większości przypadł do gustu, więc po co on to zrobił? Przecież powinien być po jej stronie bądź w ostateczności pozostawać neutralnym, a nie narażać ją. Chyba była trochę za głupia, żeby pojąć intencje, które nim kierowały. Dlatego wpatrywała się w jego mordę z lekko ściągniętymi brwiami, starając się to przetrawić. - Załatwiam - potwierdziła z całą pewnością, na którą była teraz w stanie zdobyć się. W tym momencie nie było ważne, czy zdobędzie tą książeczkę czekową czy nie. Obiecała coś, więc nawet jak jej się nie uda to będzie musiała opłacić im ten pieprzony alkohol. Nawet jeżeli to wiązałoby się z jej pustą półką w lodówce. Liczyła, że jej odpowiedź zamknie ten temat, ale nie. Musiał jeszcze pokazać jej miejsce w szeregu, traktując jak jakieś upośledzone dziecko, które nie miało pojęcia w jakie gówno właśnie samo wplątało się. - Weź, przestań - mruknęła niezadowolona, odsuwając się od jego dłoni, która targała jej włosy. W innych okolicznościach odezwałaby się do niego mniej uprzejmie, ale zdawała sobie sprawę, że przy nich wszystkich nie mogła. Jeżeli tylko spróbowałaby zaatakować go personalnie, to zaraz wszyscy dopieprzyliby się do niej. Takie pokręcone zasady tutaj panowały. Tak więc, Will musiała schować swoją urażoną dumę w kieszeń.
Na szczęście wybawienie nadeszło bardzo szybko. Nawet mu nie odpowiedziała tylko podniosła się z miejsca, zabierając swoją paczkę papierosów. Poszła przodem i wcale nie oglądała się za siebie, nie interesując się tym, czy brunet idzie za nią czy może jeszcze zatrzymał się na jakąś krótką rozmowę. Gdy wyszła na zewnątrz to wciągnęła do płuc spory haust zimnego powietrza. Zaraz głośno je wypuściła i wyjęła papierosa, orientując się że w środku paczki nie miała zapalniczki. Poklepała się po kieszeniach, ale tam też jej nie było. - Kurwa… - mruknęła do samej siebie, domyślając się że została na stole albo w jej torebce na kanapie. Fartownie szybko została uratowana, bo jej poszukiwania zapalniczki zostały zauważone przez jakiegoś faceta, który też wyszedł zapalić. Zaproponował ognia, więc nie odmówiła, nie czekając na swojego współlokatora. Gdy pojawił się na zewnątrz, to właśnie zapalała swoją fajkę, nachylając się nad łapą tego faceta. Rzuciła mu tylko krótkie dzięki, odwracając się i kierując w stronę Harrisona. - Serio? Mała dziewczynka? Może ciebie to bawi, ale mnie wcale, wiesz - odburknęła widocznie niezadowolona. Teraz zachowując się dokładnie jak mała, obrażona dziewczynka. Oparła się plecami o ścianę budynku, porządnie zaciągnęła się i wypuściła bucha w bok. - Czasem wydaje mi się, że masz ze mnie taką samą polewkę jak oni wszyscy… albo i większą - mówiła ze słyszalnym naburmuszeniem i czymś na kształt lekkiego zawiedzenia. Pewnie powinna bardziej uważać na słowa, ale po alkoholu i bez publiczności była o wiele odważniejsza i mniej pilnowała swoich wypowiedzi, które prawdopodobnie powinna o wiele lepiej przemyśleć, zanim bezpodstawnie zaczęła nimi rzucać w chłopaka. - Lubię cię. Ale nie lubię jak wychodzi z ciebie taka łajza - powiedziała nawet nie zerkając w jego stronę, tylko wpatrując się w przejeżdżająca auta i przechodniów po drugiej stronie. Willow sama w sobie nie była za bardzo błyskotliwa, więc nie dziwne, że nie wpadła na ten sam pomysł odnośnie skomentowania tamtej sytuacji, co Nate. No i że nie rozkminiła odpowiednio intencji, które stały za jego zaczepnymi słowami.

@Nate Harrison
Uwaga, moje posty mogą zawierać: osobowość borderline.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Nathaniel Harrison
Awatar użytkownika
27
lat
185
cm
sprzedawca w muzycznym
Prekariat
Jemu faktycznie szczególnie nie spieszyło się do wyjścia - przecież to nie tak, że jakoś zależało mu na jak najszybszym znalezieniu się z Will na osobności. No i to nie on musiał uciekać z niezręcznej dla siebie sytuacji; coś nie podejrzewał, żeby dziewczyna wykształciła już na tyle silny nałóg, aby tak silnie ją ciągnęło do fajki, więc całościowo był rozbawiony jeszcze bardziej niż po tym upupiającym potraktowaniu jej... Do czasu - niestety nawet on nie mógł się wiecznie świetnie bawić jej kosztem. Wychodząc na zewnątrz załapał się jeszcze na moment odpalania jej papierosa przez jakiegoś typa. Nawet nie krył się z przewróceniem oczami na ten widok, bo... chyba drażniło go zbytnie zainteresowanie obcych wokół niej. Może taki drobny gest jak zaoferowanie swojej zapalniczki to nie było nic takiego, ale nie oszukujmy się, Nate "spóźnił się" może maksymalnie niż pół minuty a dałby sobie rękę uciąć, że ta nawet nie musiała się prosić o to odpalenie.
Otwierając wyciągniętą już wcześniej z kieszeni paczkę zatrzymał się nieprzesadnie blisko, chociaż jego pojęcie przestrzeni osobistej... różniło się w zależności od osoby i okoliczności. Obecnie wprawdzie wyczuwał, że jego współlokatorka może chować jakąś drobną urazę po jego ostatnich tekstach, ale też nie spodziewał się, że w związku z tym mogłaby być na niego szczerze zła. Może ją przecenił, kto wie - w każdym razie na pewno na jego twarzyczce wymalowało się widoczne zaskoczenie w tej pierwszej reakcji na jej niezadowolony komentarz. Potem, przy kolejnych zdaniach, kąciki warg drgnęły mu w lekkim uśmiechu, jednak ten utrzymał się bardzo krótko, ustępując jawnemu rozdrażnieniu przy tym ostatnim, co powiedziała.
Oparł się ramieniem o ścianę obok niej, jednak wcale na nią nie patrzył - przekręcił głowę do boku, tak jak ona wgapiając się w stonowany ruch uliczny. Gdzieś w międzyczasie odpalił swojego papierosa, odezwał się więc dopiero po wypuszczeniu z płuc pierwszego kłębu dymu. - Coś ci powiem Garner, ale uważaj, bo może ci się to nie spodobać - ostrzegł, chociaż nie to, żeby miała jakiś wybór czy chce to usłyszeć czy nie. Zresztą, znając ją już co nieco, obstawiał że nie wycofywałaby się z samej obawy przed nieprzyjemnymi słowami. Raczej była na to zbyt dumna, już zwłaszcza jeśli rzecz nie działa się w towarzystwie. To całe ostrzeżenie miało jedynie podbić wydźwięk jego kolejnej wypowiedzi, która jednak musiała odczekać do ponownego zaciągnięcia. Mówić zaczął bezpośrednio po wydechu. - Lubię cię, ale nie lubię jak wychodzi z ciebie taka sztywniara. Masz w chuj mały dystans do siebie, księżniczko. I to jest twój problem. - Jego ton był ostry, szorstki, lecz mimo to wcale nie brzmiało, jakby Nate chciał po prostu na siłę i za wszelką cenę powiedzieć jej coś obraźliwego. W tej chwili kierowało nim bardziej rozczarowanie niż złośliwość. - Może jakbyś wreszcie przestała traktować samą siebie aż tak strasznie poważnie, to inni też by przestali - kontynuował pogardliwie, wyciągając na wierzch główną przyczynę powtarzalności tych wszystkich przytyków, które padały pod jej adresem. Raczej nie mogła oczekiwać, że każdy w tym specyficznym środowisku przyjmie ją z otwartymi rękoma, skoro całkiem niedawno funkcjonowała w sferach powszechnie przez to środowisko pogardzanych. Jeśli liczyła, że ta łatka zniknie po miesiącu czy dwóch, i to jakoś samoistnie, to była niesamowicie naiwna.
Dopiero teraz przeniósł na nią swoje chłodne spojrzenie. Przez moment przyglądał się jej profilowi, przy tym znów się zaciągając. Wydmuchnął potem wszystko celowo w jej buzię - mimo że też paliła i w teorii nie powinno jej to jakoś bardzo przeszkadzać, podejrzewał że tym ruchem ją rozdrażni, choćby tylko wewnętrznie. Jednak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - wisienki na torcie. - Ale póki co… Mała dziewczynka, serio - skomentował na koniec, podsumowując w ten sposób całościowo jej zachowanie i postawę. Nawet nie umiała docenić jego łaskawości, tego jak mocno pomagał jej się odnaleźć, choć wcale nie musiał tego robić. Chyba przeliczył się co do tego, że Willow będzie w stanie dostrzec, że wszystko co robił miało swój konkretny cel - w ogólnym rozrachunku działający na jej korzyść w tym świecie, w którym chciała funkcjonować jako jego część. Niewdzięcznica.

@Will Garner
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię I'm here for it.
Szukam trochę kłopotów, trochę romansów - wszystkiego po trochu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dużo wulgarnych odzywek, zjebany światopogląd, manipulacje i gierki emocjonalne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz