William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
TW na narkotyki i inne kiepskie mechanizmy radzenia sobie ze wszystkim

Jakiekolwiek plany miał Felix zostały one szybko kopnięte przez rzeczywistość i Billego. Zmarzniętego, zakatarzonego Billego, który siedział skulony pod drzwiami na ganku tępo wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt na ziemi. Miał zarzygane buty, rozbitą wargę i paskudny, śmierdzący kawałek materiału owinięty dookoła dłoni, którą rozwalił sobie dwa tygodnie wcześniej, a która za parę dni całkiem by się zagoiła.
Nigdy się nie dowiedział jak właściwie udało mu się wrócić do domu. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał bardzo wyraźnie i nad pozbyciem się której usilnie pracował to była biała jak ściana Olivia z rurką w gardle. Olivię, która w tamtej chwili, mógłby przysiąc, była bardziej podobna do Amy, niż on sam kiedykolwiek - z tą delikatną małą twarzą i blond włosami wyglądała zupełnie jak Amy kiedy... Nie. Nie nie nie. Nie. Zdołał jeszcze zaczepić Mary, kochaną cudowną Mary, która powiedziała coś o śpiączce i jedno to słowo sprawiło, że Billemu zaczął uciekać grunt spod nóg. Zataczając się wypadł ze szpitala najszybciej jak tylko mógł, desperacko potrzebując świeżego powietrza.
Nie wiedział jak długo siedział zwinięty gdzieś na tyłach szpitala pod ścianą płacząc i desperacko ciągnąc się za włosy jednocześnie. Nie mógł tu zostać, nie mógł tu być i patrzeć po raz kolejny jak jego siostra umiera, kurwa, nie mógł znowu przez to przechodzić, nie miał zamiaru stać na pogrzebie w tym drapiącym w gardła krawatem i rozhisteryzowaną matką.
Pierwszą i drugą działkę kupił za kasę, którą miał w kieszeni kurtki - chciał rano kupić Olivii tę nową zabawkę, o której tyle gadała i specjalnie wypłacił z konta Fentona więcej kasy.
Dawał w żyłę tak rzadko i tak trzęsły mu się ręce, że za pierwszym razem nie trafił. Poprosił gościa, u którego na kanapie siedział, żeby mu pomógł. Nie zwracał uwagi na to, jak płaczliwie brzmi, nie miało to znaczenia, chciał tylko spierdolić od tego jak najszybciej. Pamiętał jeszcze "do rana musisz się wynieść, bo moja stara wraca", a wszystko inne to były przebitki, niejasne, rozmazane obrazy.
Na trzecią dawkę już nie miał pieniędzy, ale to nigdy nie był problem. Zapamiętał lepką skórę, ostry zapach i czyjąś dłoń zaplątaną w jego włosy.
Pamiętał obudzenie się o świcie na zimnym chodniku i poranione dłonie.
Pamiętał jak błagał o kolejną dawkę, że zrobi wszystko, naprawdę, nie ma znaczenia, stary, rób co chcesz tylko daj mi znowu zasnąć.
A teraz było mu tylko zimno i wszystko go bolało.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Doba. Czy może być jedna doba kiedy jego przyszywane dzieci nie będą próbowały zejść z tego świata? Zauważył go jeszcze z samochodu, gdy Felix powoli wjeżdżał na podwórko. Gdyby to był jakikolwiek inny samochód to pewnie wysiadł by jeszcze w biegu, ale ta cholerna Tesla nie chciała otworzyć. Felix widząc zmianę zahamował gwałtownie i Fenton niemal wypadł z samochodu, przeklinając to głupie otwieranie i niskie podwozie.
- William - zaczął ostro, próbując ocenić przytomność chłopaka i to czy nadal był naćpany. Kucnął przed nim , próbując być twarzą w twarz. Złapał go za podbródek, delikatnie ale stanowczo.
- Co brałeś? Billy? - zapytał, ale zamiast odpowiedzi chłopak zaczął mieć torsje. Fenton odskoczył odruchowo, ale najwyraźniej ten nie miał nic w żołądku, bo tylko zaczął się krztusić. Cudownie. Pochylił się i wcisnął Billemu ręce pod pachy, co nie było łatwe bo ten kulił się, czy to z zimna czy z bólu. Objął go mocniej, starając się trochę wsadzić ramię pod jego brodę, po czym zaparł się o schodek jedną nogą i używając tego udało mu się podnieść Billego na nogi. Zachwiał się, bo ten jednak był częściowo bezwładny i chyba zbyt nawalony, żeby współpracować. Był upiornie lekki jak na metr osiemdziesiąt faceta, ale nadal wystarczająco ciężki żeby pomoc Felixa była niezbędna we wciągnięciu go do domu. Tryb ratownik włączył się od razu. Niemal wrzucił go do wanny. Zamierzał być bardziej delikatny, ale chłopak mu się zwyczajnie wyśliznął. Miał dwie opcje. Mógł go zabrać do szpitala, ale nie chciał żeby do Olivii dotarła informacja o tym, że jej brat trafił na oddział w stanie gorszym od niej. Wiedział jak łatwo rozchodzą się plotki po szpitalu. Będą musieli sobie poradzić tutaj.
- Potrzebuję żebyś pojechał do szpitala. Mam go czym opatrzeć, ale będziemy pewnie potrzebować mefedronu, PEPu i... - przełknął ślinę, jednak nie była to jeszcze pora żeby dać emocjom dojść do głosu - Azytromycyny. Był szczepiony na WZW. Znajdź Grace, powiedz, że to dla Billego, będzie wiedziała - powiedział tak spokojnie jak umiał. Rape kit nie miał sensu w stanie Wiliama, ale przynajmniej tyle mogli zrobić. Zdjął najpierw tę brudną szmatę z jego ręki, zauważając dodatkowe otarcia na spodzie dłoni i przeklął siarczyście.
- Metronidazol też się przyda. - powiedział, włączając prysznic i solidnie obmywając rękę wodą. Musiało boleć bo Billy jakby trochę się przebudził z amoku i szarpnął, ale Fenton nawet nie próbował słuchać co ten wygaduje.
- Jezu co to za ra... - Frankie głos utknął w gardle gdy zobaczył* całą tę scenę.
- Zejdź mi z oczu. - warknął na ich widok - SPIERDALAJ - wrzasnął, co trochę otrzeźwiło kuzyna, bo odwrócił się na pięcie i szybko zniknął za drzwiami. Fenton miał jedną prośbę. Jedną. Nie chciał pilnowania Williama cały czas, trzymania go trzeźwego czy cokolwiek. Znajdź go, upewni się że ma czysty towar i bezpieczne miejsce do brania. Tylko tyle. Może aż tyle, ale w obecnej sytuacji nie miał miejsca na tłumaczenie. Nie mówiąc o tym, że nie wiadomo jak długo Billy siedział pod domem a Frankie nawet nie raczył* zauważyć.
- Nie dam ci nic przeciwbólowego jak nie wiem co wziąłeś - warknął na chłopaka, choć wiedział, że równie dobrze mógłby informować o tym zranionego psa, efekt byłby ten sam.
Nie mógł opatrzeć mu ręki porządnie bez pomocy Felixa, bo zwyczajnie go nie utrzyma. Potrzebował obu rąk do tego, więc zrobił co mógł i przewiesił owiniętą w byle jaki ręcznik rękę poza wannę. Dopiero po chwili zrozumiał swój błąd gdy krew zabarwiła uśmiech jakiegoś nastoletniego idola. Ręcznik Liv. Fuck. Rozebrał go do bielizny, z pewną ulgą zauważając że ta nie jest widocznie zakrwawiona, więc chwilowo darował sobie egzaminowanie go w tym stanie. Zatkał wannę i zaczął nalewać ciepłej wody, żeby go trochę ogrzać. To zdawało się trochę zmiejszyć dreszcze, choć nie całkiem, co było dość oczywiste. Usiadł ciężko na podłodze, bo teraz mógł tylko czekać aż Felix wróci.
- Liv ma się dobrze. Słyszysz mnie zakuta pało? Olivia czuje się lepiej, nie możesz jej teraz zejść - powiedział, nie bardzo wiedząc ile z tego William rejestruje.

@Felix Hoenikker @Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
W pierwszej chwili nie miał pojęcia co się dzieje, ale zahamował gwałtownie, gdy tylko Fenton zaczął szarpać za klamkę. Podjechał trochę bliżej, na tyle, żeby cały samochód znalazł się na terenie posesji i wyskoczył za nim, z przerażeniem patrząc jak tamten siłuje się wpół bezwładnym dzieciakiem - gdy do nich dopadł najpierw podtrzymał zataczającego się do tyłu Fentona, a zaraz potem złapał za jedno z ramion przeraźliwie cuchnącego wszystkim chłopaka. Ciągnięcie bezwładnej osoby nawet we dwójkę nie było łatwe, szczególnie jeżeli ta się telepała i nerwowo potrząsała głową.
- Co mogę zrobić?
Nigdy nie wątpił w poziom profesjonalizmu Fentona, na litość niejeden raz widział go na izbie przyjęć radzącego sobie z każdą sytuacją - ten człowiek miał w pracy opanowanie skały i potrafił nawet okiem nie mrugnąć, kiedy ktoś nagle wymiotował na niego krwią albo przewracał się bezwiednie na podłogę rozbijając sobie przy tym głowę. Ale obserwowanie jak sprawnie, wyuczonymi ruchami zajmuje się Billym było... surrealne. Felix bardzo chciałby móc powiedzieć, że w analogicznej sytuacji zachowałby się tak samo, ale podejrzewał, że na widok Alana będącego chociaż w połowie w tak złym stanie jak ten dzieciak nie byłby sam w stanie myśleć równie trzeźwo i rzeczowo co Fenton.
- Góra piętnaście minut - obiecał, zderzając się jeszcze w wejściu do łazienki z Frankie, co i tak było delikatniejsze od wrzasku Fentona, którego nie zagłuszyły nawet zatrzaskujące się drzwi przez które przebiegł Felix.
Fenton mieszkał siedem minut samochodem od szpitala. Trzy i pół minuty, jeżeli ignorowało się przepisy. Fakt, że Grace była pierwszą osobą, na którą wpadł na SORze uznał za jakieś cholerne błogosławieństwo - podobnie jak to, że wcześniej pił kawę z nią i Fentonem, więc wiedział, kogo konkretnie szukać. Wszystko, co z niego wypadło to raczej oddzielne hasła, aniżeli całe zdania, ale to nie miało znaczenia, bo gdy tylko Grace usłyszała "Billy" ruszyła pędem do najbliższego pomieszczenia z odpowiednim zaopatrzeniem.
Jedenaście minut później parkował przed domem i dopadał do łazienki z paczką wszystkiego, o co prosił Fenton i prawdopodobnie dziesięcioma innymi "na wszelki wypadek" od Grace, która odprowadzając go do samochodu, by dać jej znać jak tylko będzie potrzebna, natychmiast przyjedzie.
Widok wychudzonego i poranionego Billego sprawił, że Feliksowi przebiegł dreszcz po plecach. Stare blizny, które Bóg raczył wiedzieć skąd były oraz wystające żebra ukrywał zwykle pod za dużymi spranymi koszulkami, ale teraz miał na sobie tylko bokserki, a nowych ran było o wiele więcej, niż starych.
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Zimno. Tak upiornie zimno. John przemknęło mu przez myśl, kiedy w końcu udało mu się skupić wzrok na znajomej twarzy, ale nie był zmusić się do otwarcia ust, żeby coś powiedzieć. A chciał powiedzieć tak dużo. Jesteś. Spierdalaj. Przepraszam. Daj mi spokój. Chciał tylko, żeby przestało boleć, a cokolwiek się z nim teraz działo - nie pomagało.
Czuł jak ktoś go podnosi, ciągnie i wsadza do wanny, po huknięciu w którą wyrwał się z jego gardła stłumiony jęk. Próbował się ruszyć, a przynajmniej wydawało mu się, że się rusza, ale machnął tylko nieporadnie ręką w powietrzu. A potem tę rękę ktoś złapał i Billy zawył z bólu próbując ją wyszarpnąć z uścisku.
- Daj mi spokój - wymamrotał niewyraźnie, ale język nie chciał się odkleić od podniebienia a szczeka ruszać, więc cokolwiek z niego wypadło nie składało się nawet z sylab. Nieważne, kurwa, jak to napierdalało. Bolały go mięśnie i cały czas było tak piekielnie zimno, więc gdy poczuł jak ktoś, jak John, podciąga mu koszulkę do góry to burknął w nieudolnym proteście, boleśnie świadom, że mimo próby stawiania oporu nie jest w stanie powstrzymać Fentona. I chuj.
- Kurwa, John, daj mi spokój - wyrwał się w końcu z niego desperacki szloch, gdy podciągał kolana pod brodę. Nie chciał tu być, nie chciał czuć, nie chciał niczego, chciał tylko, żeby go zostawić w spokoju, żeby mógł zdechnąć w tym pierdolonym rowie, o którym mu wszyscy zawsze mówili, że tam skończy martwy, bo do niczego się nie nadaje. Skoro tak myśleli i na to czekali to czemu nie dali mu po prostu tam skończyć.
Trząsł się i nienawidził tego, że się trzęsie i płakał i tego też nienawidził, ale nie mógł przestać, nie panował już nad niczym nawet nad swoim głupim ciałem. Olivia była zawsze łatwa do zajmowania się - mądra, śmieszna i wiedząca w jakie części ciała kopać ludzi, którzy byli niebezpieczni. Miała być zdrowa i zawsze bezpieczna, miała być tu i jego i miała być tą rzeczą, której nie spierdolił, dla której znalazł w końcu pracę i przestał łazić po tych wszystkich śmierdzących miejscach, żeby móc z nią siedzieć i pilnować i dbać, żeby było najlepiej.
Lepiej. Czuje się lepiej. Docierało to do niego jak przez mgłę, bo był zbyt otumaniony resztkami tego, co wziął i tym cholernym bólem, żeby rozumieć całość przekazu, chociaż robił wszystko co mógł, żeby skupić wzrok na twarzy Johna.
- Lepiej - powtórzył słabo, trzęsąc się w tej wodzie, patrząc na Fentona tym przerażonym, desperackim, zrozpaczonym spojrzeniem, wyraźnie nie mogąc zrozumieć niczego.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Ciała zmasakrowane w wypadkach samochodowych, pożarach i wybuchach. Narkomani, samobójcy, ofiary wielokrotnego gwałtu i pobicia - w tym dzieci. Odmrożenia, infekcje i porody które poszły bardzo, bardzo źle. Wymiociny, fekalia, krew i ropa... Bycie centrum traum pierwszego stopnia dało mu żelazne nerwy i jeszcze lepszy żołądek. Czasem po zmianie zastanawiał się, czy on w ogóle ma jeszcze węch, bo nie był w stanie nawet określić czy on wciąż śmierdzi. Wyrobił w sobie niemal psychopatyczną umiejętność odcinania emocji. Patrzenia na sytuację bez widzenia jej części. Bez widzenia że to dziecko, płaczących małżonków, baletek na stopach dziewczyny ze złamanym w trzech miejscach kręgosłupem.
"Powinieneś mieć terapeutę" mówili mądrzy ludzie którzy słyszeli o niektórych, często mocno okrojonych w detalach, historiach. Przestał próbować po trzecim terapeucie który nie wytrzymał. Może faktycznie powinien znaleźć jakiegoś zajmującego się wojskowymi?
Na logikę gdzieś wiedział, że emocje które teraz odsuwa kiedyś wrócą, tak jak wróciło do niego intubowanie Liv, tak jak czasem wracały inne przypadki, ale teraz nie czuł nic. Teraz próbował rozwiązać problem jak opatrzeć ranę na kimś kto bardziej przypomina dzikie zwierze.
- Lepiej - złapał się tego, nabierając wody na dłoń i obmywając delikatnie Williamowi twarz, korzystając z tego, że chłopak patrzy na niego na wpół przytomnymi oczami. Ręką miał lepsze wyczucie niż gąbką czy czymkolwiek innym.
- Jest przytomna. Będzie zdrowa - powtórzył, nie tłumacząc mu niuansów, że teraz to pewnie raczej śpi i że pewnie przed nimi długa droga. Usłyszał drzwi i obrócił się, trochę gotowy znów wrzeszczeć gdyby zobaczył Frankie, ale nie. Wstał i wziął od Felixa reklamówkę, zasłaniając mu tym samym widok.
- Trzymasz się? Będę potrzebował żebyś go opatrzył - powiedział spokojnie, patrząc mu prosto w oczy, bojąc się trochę, że jednak będą musieli wezwać paramedyków. Wiedział też, że po pierwszym szoku Felix dużo lepiej przetworzy tę całą sytuację niż on, ale chwilowo musiał nim pokierować.
Wyjął niezbędne leki, zastanawiając się jak najłatwiej namówić Williama do połknięcia całego zestawu. Zaczął od najważniejszego. Prep. I antybiotyk. Woda do popicia nalana w kubeczek do płukania zębów Liv. Chłopak wydawał się posłuszny, choć znów niezbyt kontaktowy, ale mimo to złapał go delikatnie za policzki i zajrzał mu do ust, sprawdzając, czy połknął.
- To pomoże na ból. I na dreszcze. - dodał, podsuwając mu metadon. Widocznie coś kliknęło na widok tabletki w Williamowym mózgu, bo to wziął chętnie. Przygotował opatrunek, maść i rękawiczki.
- Felix? Ja go przytrzymam. Zdejmij ręcznik, nie przejmuj się szwami, oczyść, maść i bandaż. - powiedział rzeczowo i złapał nadgarstek chłopaka i przycisnął do płaskiego brzegu wanny , wnętrzem dłoni do góry. Oparł na tym trochę swojego ciężaru, odcinając krążenie przy okazji w nędznej próbie obniżenia czucia. Drugą ręką złapał za drugi brzeg wanny, żeby go zablokować w razie gdyby ten szarpnął się do przodu. Dziękował wszyskim świętym że nie mieli sąsiadów gdy Felix dotknął rany, bo wycie które z siebie wydał William na pewno ściągnęło by im na głowę policję i od razu prokuraturę. Lekarz mimo ich szarpania uwinął się ekspresowo, nawet jeśli Fentonowi drżały ręce z wysiłku.
- Ok, teraz to - powiedział zdyszany, podsuwając mu pod nos własne przedramię na którym widniały szczęki Billego. Pełen zestaw. Felix mógł nawet nie zauważyć kiedy ten je wbił, bo szarpali się odrobinę co chwilę. I on i William byli zdyszani jakby przebiegli maraton, ale było po wszystkim. Na tyle na ile mogło. Pomógł chłopakowi wyjść z wanny i dociągnął go do łóżka. Zdjął z niego mokrą bieliznę i przykrył kocem.
- Kawy? - nie tyle zapytał ile poprosił Felixa, bo to będzie długa noc. William pewnie zaraz zaśnie, ale ktoś musiał z nim zostać. Poza tym przed nimi jeszcze druga fala zejścia z tego na czymkolwiek był i nic, włącznie z zatrzymaniem oddechu i krążenia, nie było wykluczone. Sam wziął z siatki prep i antybiotyk, bo cholera wie gdzie te zęby były.

@Felix Hoenikker @Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Chwila, kiedy Fenton podawał Billemu leki wystarczyła, ze Felix się ocknął z pierwszego szoku i kucnął obok wanny, żeby przygotować opatrunki - musiał mieć wszystko na wierzchu odpowiednio wyłożone, żeby móc jak najszybciej to skończyć, kiedy już zacznie.
Absolutnie brakowało mu wprawy w opatrywaniu ludzi. W pracy zwykle robili to stażyści albo pielęgniarki, on się tym zajmował tylko podczas nocnych dyżurów albo kiedy jakieś dziecko odmawiało współpracy z kimkolwiek poza nim. A nawet wtedy nie miał do czynienia z tak paskudnymi ranami jak ta na ręce Billego i na ułamek sekundy zawiesił się z opatrunkiem w powietrzu, patrząc na coś, co nie do końca wyglądało jak skóra. Miał ochotę wsadzić całą tę dłoń do wiadra ze środkiem odkażającym. Maść nałożył tak starannie jak mógł w takich warunkach.
W pracy z dziećmi słyszał już wszystko. Płacze, krzyki, przerażone wołania kogoś bliskiego. Słyszał wielokrotnie rozdzierający dźwięk jaki wydobywał się z gardła rodzica, któremu zmarło dziecko. Ale miał wrażenie, że nic z tego nie było tak zwierzęcym rykiem jak ten, który wyrwał się z gardła Billego i był przekonany, że utknie to nawet w głowie przyzwyczajonego do takich scen Fentona. Opatrunek był daleki od idealnego, ale najważniejsze było, że się trzymał.
Na widok ugryzienia nie zareagował w widoczny sposób tylko dlatego, że lata doświadczenia nauczyły go nie reagować w podobnych sytuacjach ani syknięciami, ani skrzywieniami. Zamiast tego wydał z siebie cichy pomruk świadczący o tym, że przyjął polecenie do wiadomości i rzucił tylko szybkie, kontrolne spojrzenie na twarz Fentona. Martwy spokój. Jakby pokazywał mu ugryzienie komara, a nie krwawiący ślad zostawiony przez zęby otumanionego bóg-wie-czym dzieciaka, którym się opiekował.
- W porządku? - zapytał cicho naklejając opatrunek. Nic nie było w porządku, ale potrzebował krótkiego powiedzenia łączności.
Asekurował ich obydwu przy wyciąganiu Billego z wanny, a jakaś jego część czekała aż ciągnięte ramiona chłopaka pękną pod naciskiem dłoni Fentona. Billy był trochę przytomniejszy niż wcześniej i był w stanie stać na własnych nogach - wyraźnie nie chciał, ale mógł. Odprowadził ich więc jedynie wzrokiem wzdłuż korytarza i wrócił do łazienki posprzątać. Ręcznik, gazy, szmatę która robiła za nędzną imitację opatrunku i wszystkie ubrania, które Fenton ściągnął z chłopaka zebrał na kupę starając się dotykać tego wszystkiego najmniej jak to możliwe. Spuścił wodę, wytarł podłogę z kałuży, która się tam zrobiła i poszedł do kuchni szukać worków na śmieci, żeby móc jak najszybciej śmierdzącą stertę z łazienki zutylizować. Najlepiej spalić.
Szczelnie związany worek wyrzucił na ganek przed drzwi, nie chcąc oddalać się bardziej, niż to potrzebne, bo nie było pewności, że zaraz Fenton znowu nie będzie potrzebował pomocy.
Gdy wrócił do kuchni Fenton już tam stał oparty biodrami o blat kuchenny. Wyglądał w tamtej chwili jak w dniu, kiedy Felix po raz pierwszy przyjechał do Eaetbourne. Zmęczony w ten charakterystyczny sposób, tak, że było jasne, że sen mu na nic nie pomoże. Przyciągnął go do siebie w ciasny, mocny uścisk, z tyłu głowy trzymając myśl, że musi - obaj muszą - możliwie szybko umyć ręce.
(Mała część Feliksa z ulgą zauważyła, że Fenton zdążył zmienić koszulkę, która miała kontakt z Billym).
- Jasne. - Ekspres był o wiele łatwiejszy w obsłudze, kiedy nie było siódmej rano i Felix był w stanie trzeźwo myśleć. Dolał wody, wsadził filtr i wrócił do Fentona.
- Jak się trzymasz? Co teraz? - zadał dwa siedzące mu w głowie pytania, bo nie był pewien co następne. Na co czekali, czego się spodziewać, co może zrobić.

@Fenton O'Connell
(Billym popłaczę jutro ok)
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- W porządku - zapewnił go, zmuszając się do krótkiego uśmiechu, bo wiedział dokładnie o co Felix pyta. Jasne, że nie było w porządku, ale co mogli zrobić. Pocałował go lekko w skroń.
Trochę pożałował, że nie ma elektronicznej niani, bo naprawdę bał się zostawić chłopaka samego, ale musiał się przebrać po szarpaninie w łazience, bo jak on dostanie zapalenia płuc to Frankie będzie ich leczyć burbonem i kadzidłami.
Dał się przytulić, choć jeszcze Felix potrzebował tego bardziej niż on. Adrenalina wciąż buzowała mu pod skórą, był gotowy zmienić rękawiczki i lecieć dalej do akcji.
- Czekamy. Ktoś będzie musiał z nim siedzieć żeby nie przestał oddychać, pewnie wmusić wodę. Jutro wieczorem, może pojutrze rano powinien z tego zejść całkowicie, ale zanim dojdzie do siebie... - wzruszył ramionami, bo choćby leki które dostawał - antybiotyki i przeciwwirusowe - będą dawały skutki uboczne, a do tego wymęczony i odwodniony organizm.
- Było by łatwiej w szpitalu, wiem, ale nie chciałem żeby do Liv dotarło - westchnął ciężko i z wdzięcznością przyjął kubek ciepłej kawy.
- Jeśli do rana niczego nie odwali, jak próba zejścia z tego świata, to zostawimy z nim Frankie, nie chcę żeby młoda obudziła się sama . - Wolał nie myśleć co się wydarzy jeśli Billy będzie próbował zejść z tego świata, bo to był problem przyszłego jego.
- Idź się połóż, musisz być jutro przytomny - dodał, bo jeśli Felix nie będzie w formie i Liv się pogorszy to ten dom zamieni się w oddział zamknięty.

@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Już o tym zdążył pomyśleć - o będącej samotnie w szpitalu Olivii, która co prawda wywracała oczami, że ciągle ktoś nad nią siedzi, ale wyraźnie były to tylko zachowania podpatrzone u brata i cieszyła się, że w tym przerażającym momencie nie zostawia się jej samej. Argument Fentona dotyczący nie zabierania Billiego do szpitala odpowiedział na kolejną kwestię, która wcześniej zastanawiała Feliksa i na którą sam sobie odpowiedział, że pewnie chodziło o uniknięcie problemów z policją oraz inną robotą papierkową.
- Zostanę z nim jutro. - To nawet nie była propozycja tylko zwykłe stwierdzenie faktu. Czuł w głosie Fentona nutę pełną niechęci do zostawiania Billiego z Frankie i wiedział, że tamten będzie chodził po ścianach, jeżeli będzie musiał polegać na kimś komu nie ufa chociażby odrobinę.
Ścisnął lekko jego ramię i pocałował w czoło, gotów skierować się do sypialni. - Obudź mnie o trzeciej. Zmienię cię, żebyś mógł chwilę się przespać, zanim nie pojedziesz do Olivii. - Kolejne stwierdzenie, a nie propozycja wypowiedziane tonem jasno sugerującym, że to nie podlega dyskusji. Tak było najlepiej. Nie mógł dać młodej komfortu jakiego potrzebowała, nie mógł też za dużo zrobić na miejscu. Potrzebował sprawdzić jej stan, ale do tego mogło wystarczyć sprawozdanie od Fentona i pojechanie do niej później w ciągu dnia.
Kiedy już był jedną nogą w sypialni usłyszał w głębi korytarza skrzypiącą podłogę. Cofnął się i spojrzał w tamtą stronę, przypominając sobie „spierdalaj” wykrzyczane wcześniej przez Fentona.
- Frankie? W porządku? - zapytał miękko cichym głosem.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
Wbrew pozorom dom większość czasu był cichy. Fenton był w pracy, Olivia w szkole a Billy na jednej ze swoich niekończących się przygód znanych później jako opowieści o koziołku matołku. Albo spał. Nie była to ta upiorna cisza wielkich pozłacanych pokoi w których Frankie i Fenton sie wychowywali, gdzie służba chodziła na palcach, żeby nie przeszkadzać pani w "odpoczynku" czyli leczeniu mimozami kaca. Była to komfortowa cisza która zapadała po porannym szumie ekspresu, kłótni o łazienkę i poganianiu się w drzwiach oraz zawracaniu trzy razy bo a to książka, a to teczka, a to strój na w-f. Dom stał się nieco upiornie cichy od kiedy młoda zachorowała i momentami nachodzi mnie myśl, że może zginęliśmy w jakimś koszmarnym wypadku i tylko na nawiedzam ten dom, snując się z pokoju do ciemnej kuchni i z powrotem. Ostatnio poza domem znalazł*m się tuż po przyjeździe Felixa, bo skończyły mi się fajki. Z jakiegoś powodu uber dowozi zakupy i alkohol, ale tytoń to już o krok zadaleko. Nie ruszył mnie dźwięk samochodu na podjeździe, przez chwilę słysząc obijanie pomyślał*m... Szczerze? Że w końcu ta cała złość ulała się w formie pieprzenia się na korytarzu, ale gdy do tego doszedł płaczliwy głos Billy'ego...
Tak wygląda narkomania tylko w serialach - było pierwszą myślą jaka pojawiła się w mojej głowie. Tak ludzie chcą żeby wyglądała narkomania, że narkomanami sa tylko bezdomne, wychudzone dzieciaki, za głupie żeby nie rujnować sobie życia. Z mojego doświadczenia z całej naszej trójki to Fenton miał największe szanse okazania się narkomanem. Z mojego doświadczenia to kreseczki przed pracą, ekstazy w klubach z drinkami za dwadzieścia funtów, studenci biorący addreal na dzień i xanax na noc, funkcjonujący, poważani obywatele z proszkiem pod nosem i szerokimi źrenicami. Krzyk Fentona otrzeźwił mnie na tyle by dać nogę, ale łazienka nie była w żaden sposób wygłuszona. Felix przyłapał mnie na chodzeniu w kółko po pokoju. Nie wiem jak długo to trwało, przy każdym krzyku Billego chciało mi się wymiotować ze strachu.
- J-ja... - zaczynam, ale słowa grzęzną mi w gardle. Wiem, że już za późno, nie zatrzymam tej fali ale próbuję jeszcze przez chwilę.
- Przepraszam! - wyrzucam w końcu z siebie razem z potokiem łez -Przysięgam, nie wiedziałem, że on... myślałam, że jest z jakimiś kumplami, że Fenton przesadza z tym rowem, że... -wdech, głęboki wdech, bo nie ma sensu teraz się mu tłumaczyć, jestem boleśnie świadom* tego jak mocno zjebał*m w całej tej sytuacji. Liczyłem na to, że gdy skończą mu się pieniądze wróci do domu po więcej, jak znajomi po kilkudniowych imprezach. Zapomniał*em, że Billy nie jest przyzwyczajony do posiadania pieniędzy, że gdy się skończą ma gdzie wrócić, że w domu leży karta z dwoma tysiącami limitu, która Fenton już dawno uważał z Wiliamową.
- Proszę powiedz mi, że nic mu nie będzie - głos mi się łamie i muszę się objąć ramionami, żeby nie mieć wrażenia, że wszystko się rozpada.

@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Jednym z najżywszych wspomnień Feliksa z jego pierwszego roku stażu był moment, kiedy jako jeszcze nieupierzony kurczak został zaczepiony na korytarzu przez męża jednej z pacjentek. Na pytanie "czy wyjdzie z tego?" palnął nierozważnie, że nie ma pojęcia, bo wyniki są bardzo złe i miał wtedy na myśli, że dopiero co był studentem i nigdy nie miał do czynienia z takim przypadkiem, ale nie miał czasu tego sprostować, bo mężczyzna dostał ataku histerii.
Było to pierwsze z tysiąca zderzeń Feliksa z różnymi reakcjami na stratę albo prawdopodobieństwo utraty kogoś bliskiego i chociaż wtedy nie miał zielonego pojęcia co mówić i jak się zachować, bo może i uczyli ich o tym na studiach, ale to nie miało nic wspólnego z rzeczywistością to z biegiem lat opanował radzenie sobie w takich sytuacjach do perfekcji. Umiał czytać ludzi, dostrzegać czego w danej chwili potrzebuję i dawać im wsparcie, które pozwoliłoby im na zniesienie trudnej sytuacji trochę lepiej.
Zrobił parę kroków, żeby móc stanąć tuż obok i położyć dłoń na ramieniu Frankie, zastanawiając się czy nie przytulić ich delikatnie.
- Nic mu nie będzie - skłamał głosem tak pewnym, że nie można było w nim odnaleźć chociażby grama nieszczerości. Nie miał pojęcia co się stanie z Billym za godzinę, dobę, tydzień, ale wiedział, że teraz Frankie potrzebuje usłyszeć tylko potwierdzenie, że wszystko będzie w porządku, tak samo jak wiedział, że Fenton na głowie stanie, żeby utrzymać dzieciaka przy życiu. - Jest w swoim łóżku, śpi. Nie jest z nim całkiem w porządku i dojście do siebie zajmie jakiś czas. Ale na chwilę obecną jest w porządku. Jest bezpieczny, Fenton przy nim jest. Wiesz, że przy nim nikomu nic nie może się stać. Pewnie na wszelki wypadek zakłada mu kask na głowę - zażartował słabo z delikatnym uśmiechem, żeby trochę rozładować sytuację.
-Mogę cię przytulić? - zapytał i po niemej zgodzie Frankie delikatnie ich do siebie przyciągnął, opierając brodę na czubku ich głowy. Miał wrażenie, że Frankie jest dziesięć razy mniejszą istotą, niż na co dzień. - To nie twoja wina, nie masz za co przepraszać. Mi też się wydawało, że przesadza z tym rowem.

@Frankie Bennett
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
Kulę się w sobie, bo mam wrażenie, że z każdym oddechem moja klatka zapada się bardziej. Jakby wszystkie uczucia zamieniły się w wielkie kowadło które przyciskało mnie do ziemi. Przytakuje na pytanie o przytulenie. To nie tak, że nie lubię gdy ktoś mnie przytula, po prostu nie przychodzi mi to naturalnie. Może to chłodne wychowanie, może to fakt, że zwykle wzbudzam w ludziach raczej strach i niepewność niż chęci przytulania. Większość ludzi nie wie jak się do mnie zwracać, co dopiero jak mnie przytulać. Nie chcę smarkać mu w rękaw, ale to silniejsze ode mnie. Zabawne, jak każde spotkanie z Felixem w jakiś sposób odmienia moje życie. Zaczynam się bać co będzie jak zobaczę go po raz trzeci. Szczególnie, że nie wiadomo czy którekolwiek z nas zostanie w tym domu.
- Nie wiem jak... Fenton wyrzuci mnie z domu albo zadzwoni po moją matkę co będzie jeszcze gorsze... - wzdycham, odsuwając się od niego i ocierając oczy wnętrzem dłoni. W głowie słyszę głos mojej matki pouczającej mnie, żebym natychmiast się opanował*, bo ta histeria jest doprawdy zbędna a w dodatku smarkanie w rękaw jest obrzydliwe. Nie, żebym kiedykolwiek smarkał* w rękaw.
- Przepraszam, to nie twój problem... Myślisz że mogę do nich zajrzeć? Chcę jakoś pomóc... wiem że dałem dupy, ale... - wzruszam ramionami, znajdując w końcu chusteczkę do nosa. Znajduję w końcu w jednej z kieszeni paczkę fajek.
- Nie będę cię zatrzymywać, pewnie Młoda będzie cie potrzebować rano... Fenton pewnie też, jest dziwnie... stabilniejszy z tobą wbrew temu co się dzieje. - mruczę do siebie, wkładając papierosa w usta, bo teraz muszę znaleźć jakiś ogień.
@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- Fenton nie wyrzuci cię z domu - parsknął, wypuszczając Frankie z objęć, bo było to absolutnie niedorzeczne. Fenton mógł reagować często zbyt emocjonalnie, warczeć i się ciskać, bo takie już miał urocze usposobienie, ale prędzej by kradł dzieci z patologicznych rodzin i chował je u siebie, żeby się nimi zająć, aniżeli którekolwiek z nich wykopał z domu. Bardzo możliwe, że Billy był tego najlepszym przykładem. - I z całą pewnością nie zadzwoni po twoją matkę, prędzej połączyłby się z szatanem. Albo ze mną - dodał, przekonany, że gdyby Fenton potrzebował przeszczepu nerki i jego siostra byłaby jedyną osobą mogącą go uratować to udawałby, że jej nie zna i żadnych nerek nie potrzebuje.
Uniósł lekko brwi, kiedy usłyszał o stabilniejszym Fentonie. A potem wyciągnął Frankie papierosa z ust i oddał go im do ręki.
- Nie pal w domu, chyba że chcesz faktycznie stąd wylecieć. To po pierwsze. Po drugie myślę, że możesz do nich iść. Niewiele teraz pewnie pomożesz, ale to w porządku, że chcesz go zobaczyć. Wejść tam z tobą? - Dał tę opcję Frankie częściowo na wypadek, gdyby się okazało, że z Fentona jeszcze nie całkiem zeszły emocje. Albo wręcz przeciwnie.

@Frankie Bennett
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
- To fakt. Odbiera od niej telefony chyba tylko dlatego, że nie ma zapisanego numeru - śmieję się, bo Felix ma rację. Choć z drugiej strony, przez ostatnie dziesięć lat miał szczątkowy, ale jednak kontakt z rodziną. Nie widywał*m Fentona za często, ale jednak na śluby pogrzeby i inne okazje się zjawiał. Z drugiej strony fakt, że dziadek ma zdjęcie Fentona i Felixa z zakończenia szkoły na kominku, bo to tak prawdziwa męska przyjaźń jest teraz jeszcze śmieszniejszy.
Wywracam oczami gdy zabrał mi papierosa, bo to była tak dziwnie... rodzicielska rada. Zakładam papierosa za ucho. Nawet nie próbuję się kłócić, że przecież nie miał*m w planach palenia tu, tylko na zewnątrz.
- Nie, dam radę. NIe chcę żebyś oberwał rykoszetem jak będzie rzucać we mnie wazonem - mówię z uśmiechem, próbując żartować, ale po jego minie widzę, że to nie bardzo zadziałało.
Biorę trzy głębokie oddechy pierwszy raz od kiedy tu jestem pukając do pokoju Williama. Zwykle po prostu wchodzę bez pukania.
Fenton siedział na łóżku obok Williama, czytając jakieś czasopismo medyczne. Nie drze się na mój widok, co jest dobyrm znakiem, ale też nie jest zachwycony. Poza tym chyba spodziewał się Felixa, co też nie działa na moją korzyść.
-Przepraszam. Nie wiedziałem jak poważna jest sprawa. Obiecuję nie spuścić z niego oka od teraz - mówię, splatając ręce za plecami, żeby nie zacząć obgryzać paznokci.

@Felix Hoenikker @Fenton O'Connell @Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Siedział na łóżku, bo tak było łatwiej co jakiś czas sprawdzać puls chłopaka. Nie, żeby było to konieczne, póki co oddychał i to dość głośno. Trochę pojękiwał z bólu, ewidentnie miał gorączkę, ale spał. Nawet jeśli niespokojnie. Fenton w międzyczasie próbował się skupić na artykule medycznym dotyczącym nowej procedury. Poprawił okulary gdy Frankie pojawił* się w pokoju. Przytaknął na przeprosiny.
- Zostaniesz z nim jutro jak pojedziemy do szpitala. Masz szczęście że jest stabilny. Twoje sumienie ma szczęście - mruknął, pozwalając Frankie usiąść na fotelu, dziwnie czułym gestem odgarniając Williamowi spoconą grzywkę z czoła. Niesamowite jak ten gówniarz wzbudzał irytację gdy był przytomny i matczyne uczucia gdy był nieprzytomny.

Wrócił ze szpitala po południu gdy Felix go zmienił. Obiecał zjeść coś porządnego więc kupił po drodze lasagne do piekarnika więc wrzucił to do piekarnika znanim wszedł do pokoju, w którym zastał przytomnego Wiliama. Na tyle przytomnego na ile mógł być na ciężkim kacu, ale wciąż przytomnego.
- Pokaż rękę - powiedział bez przywitania, siadając na łóżku. Obejrzał ranę, która była nadal paskudna, ale było zdecydowanie lepiej. Zmienił mu opatrunek wciąż bardzo delikatnie, ale i tak musiało boleć. Podał mu tabletki i sam wziął dawkę.
- Liv pytała o ciebie dzisiaj. Powiedziałem jej że wziąłeś nocną zmianę w sklepie i odsypiasz i przyjdziesz jutro. O ile uda ci się pozostać trzeźwym do tego czasu - warknął, podając mu butelkę z wodą i dając znać głową, że powinien to wypić jeśli nie chce go wkurwić.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Nad łóżkiem Billego znajdowała się półka zrobiona we wgłębieniu ściany. Na półce stała paprotka. Dość rozłożysta i, co zaskakujące, wciąż żywa. Nie było do końca jasne skąd Billy ją przyniósł, bo bardzo strzegł tej historii, ale referował do niej Daphne i dbał o jej regularne podlewanie (co oznaczało również wysyłanie wiadomości na "czacie rodzinnym", w których błagał o uratowanie biednej Daphne zanim będzie za późno, bo chyba nie chcą mieć jej krwi na rękach, kiedy akurat był poza domem). W liście paprotki zaplątana była świecąca w ciemności mała, plastikowa gwiazdka.
Tylko dzięki tej gwiazdce Billy wiedział, gdzie się znajduje za każdym razem, kiedy budził się obolały, zmarźnięty i skonfundowany. Wpatrywał się w nią tępo marząc o tym, żeby zrobiło się cieplej i żeby przestało go tak suszyć - problemy o rozwiązanie których mógłby poprosić, gdyby tylko ktoś go kiedyś nauczył tak robić. Nawet nie wiedział, że nie jest sam w pokoju, bo po co miałby się rozglądać, to nie tak, że spodziewałby się mieć kogoś obok siebie. Marzł, wpatrywał się w ten jeden blady punkt nad jego twarzą i znowu zasypiał. Czasem łkał cicho z bezsilności.
Równie w bezruchu i bez życia leżał, kiedy Fenton wszedł do jego pokoju popołudniu. Nieszczególnie chciał zmieniać ten stan rzeczy, ale zmusił się do podniesienia się do pozycji siedzącej, kiedy tamten poprosił go o pokazanie ręki. Tydzień wcześniej Billy z radością zrobiłby jakiś idiotyczny żart na ten temat. Teraz nie powiedział nic. Ręka go paliła żywym ogniem i z jakiegoś powodu to był najprzyjemniejszy element rzeczywistości, pozwalający mu na skupienie się na prostym, kurewskim bólu, a nie trzęsącym się ciele, mdłościach i kołaczących się po jego głowie myślach.
Raz tylko stęknął przy odkażaniu ręki, ale nic nie powiedział, nawet nie patrząc na Fentona. Nie chciał na niego patrzeć, ale gwoli ścisłości na nikogo nie chciał patrzeć. Za pierwszym razem jak się obudził zlany zimnym potem i poderwał przerażony John siedział na łóżku obok niego. Złapał go za ramiona i spokojnym monotonnym głosem coś do niego mówił, delikatnie pomagając mu się położyć. Wciąż otumaniony zasypiający Billy miał głupią, dziecinną myśl, że nie pamiętał, kiedy ktoś ostatni raz głaskał go po czole i zupełnie nieświadomie poprosił Fentona, żeby nie przestawał, żeby wciąż tu był.
Teraz nie pamiętał z tego nic poza poczuciem spokoju jakie pojawiało się u niego na sam widok Fentona. Spokoju związanego z zaufaniem, że jest w porządku i że jest bezpieczny, spokoju którego nie czuł od swoich piętnastych urodzin. Mało rzeczy przerażało go tak, jak to uczucie.
Wziął leki w zdrową rękę. Przyglądał im się nieprzytomnie ze spuszczoną głową, jedną delikatnie zahaczając kciukiem. Chciał podziękować, kiedy Fenton powiedział o kłamstwie, które wcisnął Olivii, ale kąśliwe zdanie, które nastąpiło po tym skutecznie go zamknęło. Połknął tabletki i popił je wodą z podsuniętej mu pod nos butelki.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Nie wiedział jak wyrażać emocje słowami. Uczył się tego ciężko i mozolnie najpierw przy Rose a potem przy Felixie, a potem przy Amelii i nadal szło mu nie dość że słabo, to jeszcze naprawdę musiał być popchnięty do ostateczności. Nienawidził być bezradny i robił wiele w życiu żeby tej bezradności uniknąć. Dlatego czuwanie przy Billym mając świadomość że nie może pomóc bardziej sprawiło że teraz był irracjonalnie na niego wściekły. Za sprawienie, że Fenton w ogóle o niego dbał, że się martwił, że cały dzień zadręczał Frankie smsami. Nie wiedział co Billy majaczył w nocy, ale zmieniał mu cierpliwie okłady na głowie gdy gorączka znów skoczyła do niebezpiecznych rejestrów i poił małymi łykami wody powtarzając, że z Liv już dobrze i że musi być silny. Niania elektroniczna i butelka ze smoczkiem by mu się przydała. Jak niemowlakiem.
- Dasz radę coś zjeść? - zapytał, bo przyciągnął ze szpitala kilka butelek z żywieniem wspomagającym ale zanim zacznie go katować tym paskudztwem może najpierw spróbują ze zwykłą zupą albo tostem. Był pewny że nawet on potrafi odgrzać puszkę zupy. Poprawił mu koc, patrząc na skrawek przykrycia jakby go personalnie obraził.
Był wściekły, ale nie był w stanie wyjść i go tak po prostu zostawić. Starał się sobie powtarzać, że Billy jest młody a organizm ludzki jest zdolny do niesamowitego uzdrawiania się.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Wzruszył ramionami, a potem potrząsnął głową lekko, przekonany, że jeżeli cokolwiek zje to zaraz to wyrzyga. Skubnął bandaż. Schował ręce pod koc tylko po to, żeby zaraz je wyjąć i sięgnąć po zwiniętą obok poduszki koszulkę. Pojęcia nie miał ile tam leżała i zdecydowanie trzeba było ją wyprać, ale w tym stanie obchodziło go tylko to, żeby wciągnąć na siebie cokolwiek, bo poza kocem było kurewski zimno i zaczął się tylko bardziej telepać. Spojrzał na Fentona po raz pierwszy, kiedy tamten bez słowa zabrał mu zmięty kawałek materiału, wstał i wyciągnął z szafki coś świeżego.
- Dzięki-... - Pierwsze słowa, które wypowiedział w tym w miarę przytomnym stanie nie brzmiały jak słowa, więc chrząknął, przełknął ślinę i spróbował jeszcze raz. - Dzięki. Liv. Jak Liv?
Wciągnął ostrożnie koszulkę przez głowę bardzo starając się nie krzywić. Bolała go głowa, mięśnie ud i cały tors. Wiedział, że cokolwiek Fenton mu wciskał do ręki było mocne i działało szybko, wiedział, że trochę to pomoże, że musi tylko chwilę poczekać. Poczekać. Tylko tyle.
Aż tyle.
Kątem oka widział świeże, jasnoczerwone ślady i siniaki na swoich przedramionach i był to tak nieznośny widok przypominający mu o tym jaką jest wielką spierdoliną ludzką, że wolał już trzymać brodę wysoko i łapać kontakt wzrokowy z Johnem. Gdzieś na skraju świadomości doceniał, że w pokoju panował półmrok i gdyby tylko czuł się lepiej pewnie gratulowałby samemu sobie. Fenton nigdy nie zainstalował żadnych żaluzji w pokojach gościnnych, kiedy więc Billy rozłożył się w pokoju to przy pomocy młotka, gwoździ i błękitnego prześcieradła zrobił zasłonę. Ale nie czuł się lepiej. Czuł się jak gówno.
- Powinieneś do niej wracać. Nie może być sama - zauważył cicho tak przyzwyczajony do bycia zostawianym samemu sobie, że ciche ja też nie wypierdolił z głowy w ułamku sekundy.
Wsunął ramiona pod koc. Powiódł nieprzytomnym wzrokiem dookoła, czując, że głowa zaczyna mu lecieć. Zaraz, zaraz się położy, niech tylko Fenton wyjdzie.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- Obudziła się wczoraj. Jest stabilna, wciąż słaba ale leczenie zdaje się działać. Już nawet je choć wciąż mocno niechętnie. - powiedział rzeczowo, ale fakt, że każde z tych słów było prawdą przynosiło mu dużą ulgę. Wiedział, że Billemu też.
Uniósł tylko brwi gdy powiedział, że powinien do niej iść. Obrócił się z powrotem do szafki, bo teraz dotarło do niego, że w sumie chłopak pod kocem nie ma nic. Wyciągnął w końcu dresy i bokserki.
- NIe jest sama, Felix jest z nią a ja planuję wrócić przed wieczornym obchodem. Frankie pojechał po zakupy i więcej opatrunków i leków dla ciebie. Można powiedzieć że mamy w tej chwili opiekę naprzemienną. - powiedział, dając mu do zrozumienia, że nie ma zamiaru zostawiać Wiliama samego. Po pierwsze, będzie potrzebował pomocy w dotarciu do łazienki gdy już nerki wrócą do działania i ktoś musi skontrolować czy nie sika krwią. Pomógł mu włożyć bieliznę i dres.
- No połóż się, nie zgrywaj twardziela - prychnął z lekką irytacją, widząc jak chłopak walczy z ewidentnym osłabieniem. Wyszedł na chwilę i wrócił z jedzeniem dla siebie, butelką z jogurtem dla niego i dodatkowym kocem przewieszonym przez ramię. Przykrył go i odruchowo pogłaskał po głowie, sprawdzając temperaturę.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Stabilna. Przytomna. Je.
Zacisnął wargi i odwrócił twarz do okna czując jak wzruszenie łapie go za gardło. Nawet nie miał siły walczyć ze szlochem, który wyrwał mu się z gardła i nie rozumiał czemu w oczach nie pojawiają mu się łzy. Było w porządku, żyła. Czemu znowu płakał, czemu ulga którą poczuł była taka paskudna jednocześnie? Może miał nadzieję, że się nie obudzi. Może gdzieś na skraju świadomości oczekiwał, że Olivia umrze i on będzie mógł umrzeć też, nie przejmować się już niczym, bo i nie było w jego życiu niczego wartościowego. Zacisnął mocniej oczy próbując się opanować, zbyt wyczerpany, żeby wstydzić się przed samym sobą tych myśli. W tym momencie nie przejmowałby się gdyby w nich wszystkich pierdolną meteoryt.
Nie rozumiał. Fenton zmienił mu opatrunek i dał leki. Co tu jeszcze robił?
- To masz labę, możesz iść spać albo nie wiem coś. - Ledwo starczyło mu oddechu na wypowiedzenie tylu słów na raz. Kurwa, czemu to było takie ciężkie i czemu nadal się trząsł? Ściągnięty z niego koc nie pomógł ani na dreszcze, ani na samopoczucie, bo Billy na widok siniaków i zadrapań na chwilę przestał oddychać. Najbardziej przerażało go chyba to, że nie pamiętał skąd to wszystko-... Starał się za bardzo nie myśleć o tym, co się dzieje, kiedy Fenton wciągał mu na nogi bokserki i dresy. Przytłaczające uczucie wstydu było fantastycznym elementem do tego wszystkiego co obijało mu się boleśnie w klatce piersiowej, fantas-kurwa-tycznym. Co jeszcze robił z nim Fenton w ciągu ostatnich... godzin? Dni? Jesteś frajerem, Billy.
Dłuższy, pełen frustracji i bólu jęk wyrwał się z jego gardła przy kolejnej zmianie pozycji, bo Fenton już poszedł i Billy nie musiał się niczym przejmować, mógł się skulić na boku i schować twarz w poduszkę, mógł wrócić do zawieszenia w tym śmierdzącym świecie z nadzieją, że zaraz zaśnie i więcej się nie obudzi.
Ale Fenton wrócił. Wrócił z kocem, którego Billy tak bardzo potrzebował i go przykrył, w ciepłym, opiekuńczym geście. Pogłaskał go po głowie i Billiemu znowu pojawiła się gula w gardle, czy on w ogóle przestawał płakać?
- Czego chcesz, nie musisz mnie pilnować, nie odpierdolę niczego - warknął cicho, chociaż głos będący na pograniczu szeptu był daleki od faktycznego warknięcia. Kumał, ok? Wiedział, że zjebał, wiedział, że nie można mu ufać, ale i tak nie mógł się nawet ruszyć przecież.
Nie miał pojęcia co robić w tej sytuacji. Najbliżej jak był z Fentonem to były momenty, kiedy zarzucał mu ramię na szyję wyraźnie go przy tym wkurwiając. Fenton nigdy nie wchodził do pokoju Billego i dawał mu bardzo jasno do zrozumienia, że nie miałby nic przeciwko, gdyby Billy się z tego pokoju ulotnił. A teraz tu siedział. Siedział obok i go głaskał po głowie? Billy był tym tak przerażony, że miał ochotę go kopnąć. Było mu słabo od tego uczucia bezpieczeństwa, bo to nigdy nie kończyło się dobrze. Zawsze jak zaczynał gdzieś się swobodnie czuć to sypało się to na kawałki, a on jeszcze nie chciał, żeby to się posypało, nie był na to gotowy, nie... nie.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Zignorował jego komentarz o tym, że ma wolne. Nie miał wolnego dnia od kiedy Wiliam namalował kutasa na elewacji jego domu. Sam już nie wiedział na co był zły. Bo trochę na Williama, przynajmniej na początku, ale teraz gdy ten leżał skulony, z łzami na twarzy, trzęsąc się jak osika Fenton czuł jak złość kieruje się bardziej na rodziców chłopaka, na pierdolony system który z dzieciaka zdruzgotanego po śmierci siostry zrobił narkomana i frajera zamiast mu pomóc. Widział ile potencjału było w tym dzieciaku, jak potrafił dbać o siostrę i jak bardzo nie dbał sam o siebie. Jasne, Fenton dostawał czasem szału gdy ten najpierw robił a potem robił, bo nie było chwili na myślenie, ale właśnie dlatego, że wiedział że Billy nie tylko potrafi zrobić rzeczy dobrze, ale przede wszystkim, że robi głupoty bo nie dba o własne życie i zdrowie. Usiadł na łóżku, bo w pokoju dodatkowym meblem na którym od biedy można by usiąść była komoda. Oparł sie o wezgłowie i wziął miskę z lasagne na kolana. Rozważał dokończenie artykułu z wczoraj, ale jak nic nie zrozumiał wczoraj nic nie zrozumie dzisiaj. Wybierał sobie odcinek Bluego na telefonie, gdy usłyszał jego "niczego nie odpierdolę". Zbalansował telefon na nogach, żeby móc jeść, oglądać i mieć wolną rękę.
- Zamknij się i śpij. Za cztery godziny będzie kolejny antybiotyk i będziesz musiał coś zjeść - powiedział, klikając play i wolną rękę kładąc Wiliamowi na głowie. Zdawało się go to uspokajać, szczególnie gdy Fenton bawił się jego lokami. Te wyglądały jak szopa po wczorajszym brutalnym prysznicu ale nie miało to znaczenia.
Chciał, to on mu powiedzieć dużo więcej. Chciał mu powiedzieć, że musi go pilnować, bo najwyraźniej Wiliam nie jest w stanie samodzielnie przeżyć 72 godzin bez próby zabicia się i Fenton musi pilnować czy ten oddycha. Że nie odpierdoli niczego, bo po pierwsze nie jest w stanie sam wstać, albo ubrać gaci. Że nic nie chce i w ogóle to mu nie zależy i najlepiej jakby William był daleko od niego. Zdrowy, bezpieczny i kochany z daleka od niego. Że jego siostra nie tylko go kocha ale aktywnie podziwia, co oznacza że jednak głupota jest dziedziczna ale mógłby udawać dla niej że nie ma codziennych myśli samobójczych. Że wie jak to jest najbardziej na świecie nienawidzić siebie. Ale szkoda było sobie strzępić język, będzie mógł mu tłumaczyć i się na niego wydzierać gdy ten będzie zdrowszy. Gdy znów zgubi klucze i schowa fajerwerki w piekarniku.

- Z kolacji na jachcie do zmęczonych rodziców trójki w dwie doby. Zamorduję Williama jak wyzdrowieje - wyburczał patrząc jak Felix w otwartych drzwiach łazienki myje zęby. Gdy Liv zasnęła obiecał być gdy się obudzi rano i wrócił do domu. Wysłuchał sprawozdania ze stanu Olivii którego nie zdążyli zrobić w szpitalu, ze stanu domowego, czyli faktu że Frankie nie odstępuje Wiliama na krok i to dosłownie, dzięki czemu wiemy, że ten nie sika krwią ale jeśli nie burczał niczego o pozwie za molestowanie i warunkach gorszych niż w więzieniu to raczej nie wróciły mu jeszcze siły. Zmienił Wiliamowi opatrunek, podziękował za wątpliwej jakości kolację wziął prysznic i siedział właśnie na łóżku, z kubkiem herbaty miętowej i myślą, że nawet nie ma siły na seks. Coś ściskało go w żołądku na widok Felixa z różową szczoteczką w ustach, sprawdzającego coś na telefonie. Łatwość z jaką odnajdywali się w codziennych sytuacjach była bardziej bolesna niż to jak dobrze pasowali do siebie w łóżku. I wiedział, że będzie tęsknił za tym, że herbata czekała na niego na szafce, po jego stronie łóżka. Przy jego łóżku. Całe łóżko jest jego, nie ma stron. Próbował ze sobą dyskutować, ale na nic się to zdało.
- Szpital? - zapytał, bo telefon bzyczał ciągłymi smsami. Otworzył usta żeby go zapytać kiedy wyjeżdża. Nie był idiotą, wiedział, że Liv wypiszą za kilka dni i Felix wróci do swojej pracy w Cardiff. I że nawet nie zapyta co dalej z nimi, bo w końcu nic z nimi nie jest, tak? TO tylko... wygoda. Więc zamknął usta i pocałował go w zgięcie szyi po czym oparł głowę na jego ramieniu.

@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz