Przed rejestracją zapoznaj się z Przewodnikiem.
To był drugi przejazd panny Carvajal tego dnia. Musiała przyznać, że sama odzwyczaiła się już nieco od atmosfery zawodów, zapomniała o tej lekkiej ekscytacji i napięciu. Chociaż nie miała specjalnego parcia na wyniki, bo jak na razie nie była jeszcze w pełni zgrana z żadnym z dosiadanych wierzchowców, to i tak w dalszym ciągu miała w sobie jeszcze pewnego ducha rywalizacji. Nawet jeśli start na zimnokrwistym ogierze zaskoczył tych, którzy kojarzyli ją jeszcze z poziomu międzynarodowego, to teraz rozgrzewała gorącokrwistą sport maszynę. Żart, oczywiście, ale różnica była dość spora, nawet jeśli Broyer był też nieco przykurzony tak jak i ona. Podczas rozgrzewki skupiała się przede wszystkim na rozluźnieniu i przepuszczalności, nie było tutaj teraz miejsca na szlifowanie poszczególnych elementów przejazdu, nie widziała w tym większego sensu. I tak niczego nowego w przeciągu jakiejś pół godziny się nie nauczą, a może się co najwyżej pojawić frustracja z powodu niezgrania. U obu stron.
Rozgrzewka składała się ze sporej ilości stępa, później odrobinie kłusa i galopu. Dużo kręcenia różnych zawijasów, by odpowiednio rozgrzać mięśnie i jednocześnie podtrzymywać skupienie ogiera na niej, a nie na otoczeniu. Noa prosiła Broyera też początkowo głównie o pracę w dole, zanim zaczęła go stopniowo zbierać. Po rozgrzewkowym galopie jeszcze na chwilę wróciła do stępa, chociaż utrzymywała już tutaj karosza w zebraniu i spokojnie obserwowała jak poprzednia para opuszcza czworobok.
Czworobok okrążała już galopem zebranym, chcąc mieć ogiera ustawionego tak równo na pomocach, jak to tylko było możliwe w ich aktualnej formie. Pogoda była mało sprzyjająca - ale to akurat nie była w Anglii jakaś specjalna nowość. Chociaż jeszcze jakiś czas temu odczuwała swego rodzaju nerwowość, to teraz była już całkowicie spokojna, co od razu można było zobaczyć w dosiadzie. Plecy były proste, ale nie blokowały miednicy, ręka pozostawała elastyczna. Po usłyszeniu charakterystycznego dzwonka i "otworzeniu" czworoboku skierowała karosza na linię środkową. Podczas jazdy na wprost poprzez wodze, dosiad i łydki pilnowała, by ten nie próbował jej spłynąć na boki. Na tym etapie współpracy wolała kontrolować go na każdym kroku, nawet jeśli przez to mogli sprawiać wrażenie trochę bardziej sztywnych. Przed X krótka półparada, by przywołać koncentrację Broyera, a następnie pełna parada. Noa mocniej usiadła w siodło, ciężar ciała nieznacznie przeniosła na tył, odpowiednie napięcie mięśni zablokowało na chwilę biodra. Zamknęła łydki, by utrzymać ustawienie i subtelnie zadziałała wstrzymująco wodzą, odpuszczając ją jak tylko ogier wykonał zatrzymanie. Nieruchomość, krótki ukłon i prośba o ruszenie kłusem, cały czas utrzymując mniej lub bardziej skutecznie zebranie ogiera. Przy literce C odbicie w prawo i wyjechanie pierwszego narożnika, tutaj Noa jednostronnie obciążyła dosiad poprzez przeniesienie ciężaru na wewnętrzną kość siedzeniową (zewnętrzna łydka działając ograniczająco powoduje cofnięcie zewnętrznego biodra, a opuszczenie wewnętrznego). Lekka sportowa zardzewiałość spowodowała, że amazonka przechyliła się nieco i załamała linię bioder, a w konsekwencji Broyer nieco "położył się" jej na zakręcie. Za to winę brała na siebie. Udało im się jednak odzyskać nieco harmonii i przy literze R amazonka wydłużyła rękę, dając ogierowi nieco więcej luzu w pysku, chcąc przejść w kłus pośredni. Dodała też nieco pomocy aktywizujących, by zachęcić ogiera do nieznacznego wydłużenia kroku. Mogła odrobinę zbyt mocno wysłać go do przodu, ale z pewnością nie prezentowało się to najgorzej, gdy wjeżdżali na przekątną. Kontynuowała spokojnie przejazd, zastosowała półparadę przed literką K, skróciła ogiera i ponownie poprosiła o zebranie. Tym razem wyjeżdżając oba narożniki bardziej pilnowała swojego dosiadu, by nie powtórzyć poprzedniego błędu. Natomiast brak zgrania się i dłuższych treningów z pewnością wyszedł im na następnym elemencie - łopatki do wewnątrz w lewo pomiędzy F a B. Z jej strony wyszło za dużo działania wewnętrznej łydki, a zdecydowanie za mało zewnętrznej, przez co ogier wyraźnie wypadał zadem, mając zbyt duże zgięcie. To z kolei pociągnęło za sobą sztywność nie tylko w ciele, jak i w szyi, przez co przez większość ćwiczenia Noa musiała skupiać się na "odgięciu" konia i powrotu do rozluźnienia i harmonii, co nie było specjalnie proste, bo karoszowi zapewne jej zmienne działania niespecjalnie się spodobały. To spięcie w komunikacji odbiło się też w jakości półwolty w lewo od litery B do X i prawo od X do E. Jednak dłuższa korekta, której musiała dokonać amazonka opłaciła się, udało jej się ponownie zgrać z WKKW'istą. Kilka półparad poprzedzało następny element programu - ciąg w prawo pomiędzy E i G. Ciężar ciała przeniósł się na prawą kość kulszową, prawa łydka znalazła się na popręgu prosząca konia o wygięcie, impuls, a także zaangażowanie wewnętrznej zadniej nogi konia. Z kolei lewa łydka przesunęła się za popręg, pomagając w utrzymaniu wygięcia karosza dookoła wewnętrznej lewej łydki. Wodze działały subtelnie, prawa pulsowała prosząc o zgięcie, a lewa była stale napięta, by podtrzymać i ograniczać wygięcie szyi. Mogła od razu wyczuć, że na tym elemencie poszło im o niebo lepiej niż podczas wykonywania łopatki. W punkcie G zaprzestała pomocy do ciągu, z powrotem wyprostowała ogiera i skierowała go na wprost. Być może trochę za bardzo się rozluźniła i dlatego przejście do stępa było mało płynne po zakręceniu w punkcie C w prawo. Ponownie poprosiła ogiera o stęp pośredni, lekkie wydłużenie ramy i zmniejszenie zaokrąglenia. Może i nie wyszedł im ten element najgorzej, ale raczej niespecjalnie swobodnie podczas wyjeżdżania narożnika. W M zakręt w prawo, dojechała do G i zaczęła skracać ogiera, prosząc go jednocześnie o zebranie. Następnie półparada przed półpiruetem w prawo - a potem wewnętrzna wodza poprosiła o ustawienie w kierunku ruchu, zewnętrzna nieznacznie ustąpiła, ciężar ciała ponownie został przeniesiony na wewnętrzną kość kulszową, zewnętrzna łydka działała ograniczająco, a wewnętrzna aktywizowała wewnętrzną tylną kończynę do odrywania się od ziemi w rytm stępa. Niestety akurat tym razem działanie wewnętrznej łydki z kolei było nieco zbyt słabe, przez co Broyer zaczął jej "kleić się" do podłoża. Jak zawsze dokonała korekty, ale tutaj najwyraźniej to już nie spodobało się ogierowi, który chyba szykował się do lekkiego napuszenia pod siodłem. Z pewnością dzisiaj sporo od niego wymagała, a jeszcze deszcz nie ułatwiał im sprawy. Po zakończonym półpiruecie powróciła z Broyerem do stępu pośredniego. Po niedługiej chwili ponownie zaczęła skracać ogiera, zbierając go i szykując do kolejnego półpiruetu - tym razem na lewo, pomiędzy literami G-M. Tym razem mieli problem z nadmiernym spieszeniem się, ale Noa zdawała się przechodzić ze wszystkimi problemami do porządku dziennego. Może i nie byli w szczycie formy, ale jak na aktualne warunki i tak szło im całkiem nieźle. Po zakończeniu elementu ponownie wróciła z karoszem do stępa pośredniego, między literami G, H, a S. Po drodze jednak ponownie zmieniła pomoce, zaczynając prosić Broyera o stęp wyciągnięty. Stopniowo wydłużała wodze, pozwalając ogierowi wyciągnąć szyję, łydki pilnowały zaangażowania zadu i aktywnego kroczenia. Przejście udało im się zaskakująco gładko, Noa prowadziła tak wierzchowca po przekątnej aż do literki P. Tutaj praktycznie niczego nie mogła się przyczepić ani u siebie, ani u karosza. Nawet rozluźniła się nieco bardziej. Dotychczas była nie tyle co była spięta, ale znacznie bardziej kontrolująca, a tutaj pozwoliła sobie na odrobinę swobody, a taka doza zaufania najwyraźniej była czymś, czego Broyer potrzebował.
Chwilę przed literką P zaczęła ponownie subtelnie skracać nieco ogiera, wciąż jednak chciała utrzymać wydłużenie kroku, prosiła go o powrót do stępa pośredniego. Najwyraźniej rozluźniła się nieco zbyt mocno i gdy zaczęła go zbierać w literce F, tuż przed kłusem natrafiła na pewną sztywność. Przez to przejście w wyższy chód było dość oporne i zamiast ładnego zebrania musiała walczyć z nadmiernym skróceniem praktycznie aż do samego końca elementu. Działając pulsacyjnie wodzą próbowała zachęcić go do oparcia się na jej ręce, ale tutaj wyraźnie coś się ogierowi nie spodobało. Noa jednak wolała teraz poświęcić chwilę na ponowne zamknięcie ogiera w pomocach, niż szarpać się z jego pyskiem przez resztę przejazdu, tylko po to, by ustawić go w sztucznym zebraniu.
To podejście najwyraźniej jej się opłaciło, bo udało jej się opanować nieco karosza i przejść do kolejnego elementu programu - łopatki do wewnątrz na prawo pomiędzy K a E. Tym razem pamiętała o swoich poprzednich błędach, odpowiednio wydozowała pomoce, a i Broyer wydawał się teraz trochę raźniej podchodzić do tej figury. W takich momentach nadrabiała ich braki w harmonii, które czasami dzisiaj wychodziły, ale cały czas Carvajal pozostawała całkiem zadowolona z przejazdu. Rozpraszaczy było sporo, a WKKW'ista i tak wyraźnie starał się poświęcać jej większość swojej uwagi, nawet jeśli nie zawsze "zgadzał się" z jej decyzjami.
Natomiast półwolty zdawały się nie być ich najlepszymi przyjaciółkami w tym programie. Zarówno ta w prawo między E a X, jak i w lewo pomiędzy X a B miały drobne niedociągnięcia, ale i tak w dalszym ciągu prezentowały się lepiej niż te wcześniejsze. Zaczęli łapać pewien progres w tym przejeździe, co było widoczne w kolejnym elemencie programu - ciągu w lewo na linii B-G. Odpowiednio dobrane pomoce i zwiększone zaangażowanie Broyera sprawiły, że figura wyszła im naprawdę przyjemna dla oka i lekka, nie było też problemu z powrotem na linię środkową, a następnie skrętem w lewo w literze C.
@Broyer du Noir