Lucy Umbridge
Awatar użytkownika
33
lat
172
cm
Dziennikarka, prezenterka telwizyjna
Uznana Klasa Średnia
Mimo, że to Matt zapadł w śpiączkę, ona czuła się, jakby przespała te kilka tygodni razem z nim. Nie miała pojęcia skąd ta reakcja i zobaczyła to tak naprawdę dopiero teraz. W tej chwili zdała sobie sprawę jak duży musiał to być dla niej szok, skoro dopadła ją znieczulica. Nawet nie wzięła wolnego w pracy. Po prostu pracowała, robiła zakupy, chodziła na siłownie, nawet na jakieś głupie imprezy czy inne atrakcje, byle nie musieć przeżywać emocji, związanych z wypadkiem Matthew. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że naprawdę się tym nie przejmuje, bo może jej na nim nie zależy, może go nie kocha. Prawda była taka, że dopiero przez ten wypadek doszło do jej pustego łba, że nie tylko kocha Suareza i chce z nim być, ale i po prostu go potrzebuje - jako kochanka, przyjaciela i miała nadzieję, że w końcu męża. Każdej nocy przed snem wyjmowała z szuflady pierścionek zaręczynowy i przyglądała mu się dłuższy czas, ale nigdy nie podważyła się włożyć go na palec. Potem zaczęła nosić go w torebce. Nie miała pojęcia co zrobi, jeśli Matthew nie przyjmie jej z powrtoem, jeżeli jej nie wysłucha i nie da drugiej szansy. W końcu sama go odrzuciła tuż przed wypadkiem. Co, jeżeli uważa, że to wszystko jej wina? — Wybaczę ci wszystko — mruknęła, po czym pociągnęła nosem. Puściła mężczyznę i odchyliła się, aby na niego spojrzeć. — Co? — spytała zbita z tropu. Pewnie doceniłaby nawiązanie do religii, chociaż już od dłuższego czasu wcale nie była tak gorliwie wierząca. Jednak mniejsza o to - jeszcze zdążą się pokłócić o kolejny kit, który kiedyś blondynka mu wcisnęła, odnośnie jej wiary. Teraz były ważniejsze rzeczy. — Nie spóźniłeś się, ty… Nie pamiętasz? — spytała, marszcząc lekko brwi. To chyba właśnie ten moment, w którym powinna porozmawiać z lekarzem. Powoli podniosła się, z miną wyrażającą głębokie zastanowienie. Właśnie budziła się w niej Lucy-dziennikarka, która czuła pismo nosem i przetwarzała w głowie milion rzeczy na raz. Otarła łzy rękawem płaszcza, po czym pogłaskała mężczyznę po policzku. — Leż sobie, skarbie, ja zaraz wrócę, dobrze? Przynieść ci coś? Wodę? Herbatkę? Babeczkę czekoladową, twoją ulubioną? Tak? Dobrze, tylko nigdzie nie odchodź.
Jakby niby mógł sobie ot tak gdzieś pójść, Lucy, debilko…
Uśmiechnęła się lekko, po czym odwróciła na pięcie i czmychnęła szybko, zanim zdołałby ja skutecznie zatrzymać. Teraz była jak czołg z lufą wycelowaną prosto w pokój lekarski. Musiała poczekać kilka minut, ale lekarz w końcu do niej wyszedł i w drodze wyjątku (Pani Umbridge, ja mogę tylko rodzinie udzielać informacji o pacjencie. Dobrze Pani wyszła swoją drogą dziś na żywo, zawsze Panią oglądam. Słucham? No dobrze, może coś Pani powiem, tylko trochę, bo nie powinienem, ale dla Pani zrobię wyjątek) powiedział jej wszystko.
Kobieta siedziała przez chwilę na korytarzu, zastanawiając się gorączkowo co z tym wszystkim zrobić. W końcu pobiegła po babeczkę (gdzie ja te cholerne babeczki dostanę o tej porze, matko i córko!) i wróciła do Matthew, niosąc również gorącą herbatę, którą zrobiła chwilę wcześniej na korytarzu. W zasadzie nawet nie była pewna czy on może takie rzeczy już jeść.
Rozmawiałam z lekarzem — zaczęła, przysiadając się znowu obok niego, by zaraz złapać jego dłoń. — Czy mówił ci, że możesz czegoś nie pamiętać? Chodzi o to, że zjawiłeś się u mnie o dziewiętnastej.
Patrzyła na niego uważnie, zastanawiając się czy lepiej powiedzieć mu wszystko na raz czy dawkować informacje, aby nie poczuł się nimi przytłoczony.

@Matthew Suárez
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Matthew Suárez
Awatar użytkownika
36
lat
177
cm
Sierżant w Wydziale Śledczym
Uznana Klasa Średnia
On natomiast wiedział to wszystko jeszcze przed wypadkiem, dlatego odrzucenie było wręcz nie do zniesienia. Bycie impulsywnym leżało w jego naturze, ale tamtego wieczora zareagował wręcz irracjonalnie. Nie był zły, nie krzyczał, chyba nawet nie powiedział nic, czego później mógłby żałować, ale natychmiast poczuł, że nie wytrzyma z nią w jednym pomieszczeniu ani chwili dłużej i po prostu wyszedł. Dogłębnie rozdarty, zraniony i zawiedziony, bo tylko tak mógł się czuć po tym, jak przez lata dawał jej swoje serce na dłoni i był przekonany, że Lucy w pełni odwzajemnia jego uczucia. Emocje całkowicie go zaślepiły, uśpiły jego czujność. Może gdyby nie to, rozejrzałby się uważniej przed wkroczeniem na ulicę i nigdy nie doszłoby do tego wypadku, który - jak się okazało - całkowicie zmienił bieg wydarzeń. Nieoczekiwanie wszystko miało jeszcze szansę się ułożyć, choć Matthew obecnie nie był świadom tego, że cokolwiek poszło nie tak.
- Nie? - Wyglądał na wyraźnie zdezorientowanego. Kolejna osoba sugerowała mu, że tamtego dnia wydarzyło się więcej, niż zdołał zapamiętać. Skoro się nie spóźnił, czy to oznacza, że wdrożył swój plan w życie? A jeśli tak, to jakim cudem mógł tak po prostu zapomnieć chwili, na którą czekał tyle czasu...? Zanim jednak zdążył wypytać o wszystko Lucy, ta wymknęła się z sali szpitalnej, nie dając mu dojść do głosu. Nie chciał jej bezczelnie uciszać ani nie czuł się na siłach, by jakkolwiek zatrzymać ją, gdy była w takim stanie.
Odprowadził ją wzrokiem, znowu zostając sam na sam ze swoimi myślami. Tym razem nie zdołał ich skupić wokół jakiegoś nieistotnego, lekkiego tematu jak piłka nożna. Gorączkowo próbował przypomnieć sobie cokolwiek i nie przynosiło to najlepszych efektów, głównie dlatego, że już tyle razy wyobrażał sobie te zaręczyny, że mógłby je opisać z najmniejszymi szczegółami. Wyobrażenia mogły mu się więc pomieszać z faktami, gdyby nie jeden, jakże istotny szczegół. Nie pamiętał swoich emocji, a te na pewno byłyby silne w takim istotnej chwili.
Całe te rozważania doprowadziły go do lekkiego bólu głowy, za który prawdopodobnie odpowiadały także coraz silniejsze emocje. Na szczęście Lucy nie kazała długo na siebie czekać. Zapach czekoladowej babeczki przyjemnie pobudził jego zmysły (kto po trzech tygodniach niejedzenia nie chciałby zjeść właśnie czekoladowej babeczki, która wręcz rozpływa się w ustach?) i chociaż prawdopodobnie zjedzenie jej było niezbyt odpowiedzialne, to odrobinę poprawiło mu tu humor. Podziękował jej więc za to i herbatę, po czym przykrył ich dłonie swoją, zaglądając kobiecie w oczy.
- Tak, wspominał coś takiego... Znaczy wszystko na to wskazuje - odpowiedział, lustrując jej twarz wzrokiem. - Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, to stanie w kolejce do kasy. Naprawdę zdążyliśmy się spotkać? - Zapytał, wciąż próbując sobie wszystko poukładać. Bał się jednak spytać o to, czy zdążył wyjąć pierścionek zaręczynowy. Nie miała go na palcu, więc chyba nie, a kiepsko byłoby się wydać, choć jego zamiary pewnie nigdy nie były jej w zupełności obce. Spróbował więc na około. - I zjedliśmy razem kolację?


@Lucille Umbridge
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Lucy Umbridge
Awatar użytkownika
33
lat
172
cm
Dziennikarka, prezenterka telwizyjna
Uznana Klasa Średnia
Reakcja Matta na jej odmowę i w zasadzie propozycję odpoczynku od siebie, sprawiła że Lucy poczuła się dziwnie - a przynajmniej nie tak, jak myślała że się poczuje. Nie planowała tego, po prostu spanikowała. Z jakiegoś powodu nie spodziewała się, że Suarez poprosi ją o rękę. Myślała, że może taki stan rzeczy między nimi będzie trwał w nieskończoność. Trochę jakby byli razem, ale oddzielnie. Spotykali się, randkować, spędzali ze sobą czas, ale mieszkali oddzielnie i z tego względu w dużo spraw się po prostu nie mieszali. Tylko co ona sobie tak naprawdę myślała? W końcu przeciętne pary robią w końcu te poważne kroki, przechodzą na wyższe levele i zazwyczaj to jest właśnie to, czego chcą. Oni trwali w miejscu. Czemu? Bo Lucy bała się zaangażować. A bała się, bo lubiła się taką, jaką była i nie chciała się zmieniać. Nie pomyślała o tym wszystkim jednak w inny sposób. Być może gdyby w końcu otworzyła się na wspólne życie z Matthew, to zobaczyłaby, że to nie jest do końca tak, jak myśli. A może potrzebowała uczucia, że może go stracić, aby zdać sobie sprawę, że to bez niego jest mniej sobą, nie z nim.
Pamiętała, że widząc jak uderza w niego auto, przez chwilę poczuła, że jeżeli on umrze, to ona też nie będzie chciała dłużej żyć. To dziwne jak wiele różnych myśli nachodzi człowieka w takich chwilach. Jak szybko te myśli się pojawiają i jak szybko znikają. Od tamtej pory, aż do dziś, żyła w ciągłym napięciu i nawet nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Gdzieś z tyłu głowy miała napisane, że Matt w każdej chwili może umrzeć. Umrzeć albo się obudzić.
Skoro raz prawie przeżywał jego utratę, to nie mogła za żadne skarby narazić się na to po raz drugi, a skoro dostała szansę aby tego uniknąć, to z niej skorzystała. Odetchnęła głęboko, patrząc na niego uważnie. — Tak. Zjedliśmy i oświadczyłeś mi się — powiedziała z lekkim uśmiechem, nie wierząc że zepsuła tak ważne wydarzenie w jej życiu. W ich życiu. — Przez ten wypadek ja… Nikomu nie powiedziałam — dodała, aby w jakiś sposób wyjaśnić, dlaczego nie ma pierścionka na palcu i dlaczego nikt o tym jeszcze nie wie. — Ten samochód… Nadjechał znikąd i tak szybko odjechał, a ty leżałeś tam i….
Mówiła coraz szybciej i szybciej aż w końcu się zacięła i spojrzała w bok trochę zdenerwowana. Strasznie nie lubiła o tym mówić, a była już przez kilka osób przepytywana, głównie przez kolegów Matta z policji. Swoją drogą ten nacisk z ich strony wydał jej się trochę podejrzany. Wiedziała, że zdarzają się kierowcy, którzy uciekają z miejsca wypadku, ale tutaj coś jej nie grało.
Najważniejsze, że wrócisz ze mną do domu — dodała po chwili, wolną dłonią zaczesując za ucho jasny kosmyk włosów. Wysunęła drugą dłoń spomiędzy dłoni bruneta, po czym sięgnęła po torbę i wygrzebała z niej portfel, z którego wyjęła pierścionek. — Cały czas noszę go ze sobą.

@Matthew Suárez
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Matthew Suárez
Awatar użytkownika
36
lat
177
cm
Sierżant w Wydziale Śledczym
Uznana Klasa Średnia
Przez długi czas jemu również odpowiadał taki stan rzeczy. Całe życie był tym niepokornym, niepoukładanym typem, którego nikt nie podejrzewałby o to, że kiedykolwiek się ustatkuje. A jednak... Nadeszła taka chwila, kiedy bardziej zaczął doceniać czas spędzany w domu, z Lucille, niż z kolegami z komendy. I chociaż również się obawiał, że takie życie go zniszczy, odbierze mu wolność i radość życia, to wiedział już, jak bardzo się mylił. Co prawda dopóki mieszkali osobno wciąż miał jedynie wersję demo tego wspólnego życia - ale i tak był przekonany, że nie chce już niczego innego. Ciężko było mu się więc pogodzić z faktem, że Lucy nie podzielała jego zdania w tym temacie. Nie miał pojęcia, co zrobił źle, że tak zareagowała... I chyba już nigdy miał się nie dowiedzieć, bo właśnie wciągnęła go w swoje kłamstwo.
Rozchylił lekko usta, zupełnie jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Przez chwilę patrzył na nią tak, jakby mówiła o kimś innym, a nie o nich, aż wreszcie w pełni dotarła do niego ta informacja. ONA, LUCILLE UMBRIDGE, ZGODZIŁA SIĘ ZA NIEGO WYJŚĆ? Gdyby nie to, że nie był w stanie wstać z łóżka, wybiegłby teraz na korytarz i wykrzyczał to całemu światu.
- I ja nic z tego nie pamiętam...? - Czuł się trochę tak, jakby go okradziono. Potencjalnie mogło to być jedno z lepszych wspomnień, jakie mógł mieć, a tymczasem miał pustkę w głowie. - Na pewno zrobiłem coś głupiego. Byłem zestresowany? Domyślałaś się czegoś? - Ogrom pytań, jakimi ją zarzucił, świadczył tylko o tym, że nie ściemniał. Naprawdę nic nie pamiętał i nie mógł się z tym pogodzić. Nie chciał nawet słuchać o tym, jak wyglądał ten wypadek; w tym momencie była to sprawa drugorzędna. Miał pewnie zresztą jeszcze nie raz go poruszać w toku dochodzenia, które toczyło się w tej sprawie.
- Nie obraziłbym się gdybyśmy to powtórzyli, ale pewnie czułabyś się głupio - zażartował, słuchając jej tłumaczeń i patrząc, jak wyciąga z torebki pierścionek. Jego akurat pamiętał doskonale, tyle czasu szukał odpowiedniego... A teraz nawet nie wiedział, czy jej się podoba.
Żarty żartami, ale był gotów zapytać ją o rękę raz jeszcze, choć raczej nie były to sprzyjające okoliczności, więc wcale na to nie naciskał. Musiał się zadowolić tymi szczątkowymi informacjami, a kiedyś, może, jeszcze wszystko mu się przypomni, bo podobno i takie sytuacje miały miejsce.
- Nie mogę się już doczekać aż do niego wrócimy - przyznał, wzdychając tęsknie za normalnością, choć na tą musiał jeszcze poczekać.

@Lucille Umbridge
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Lucy Umbridge
Awatar użytkownika
33
lat
172
cm
Dziennikarka, prezenterka telwizyjna
Uznana Klasa Średnia
Lucille miała nadzieję, że Matt faktycznie nie dowie się jak było naprawdę. Ta wiedza była mu niepotrzebna, tym bardziej skoro Lucy zmieniła zdanie i dostała okazję, żeby naprawić swój błąd. Co z tego, że do tego potrzebne było małe kłamstwo? W końcu wszystko robiła w imię dobra… Ich wspólnego dobra.
Gdy Matt zarzucił ją gradem pytań, uśmiechnęła się lekko. — Nie i nie — odparła krótko, a gdy wspomniał o powtórzeniu oświadczyn, przez chwilę patrzyła na niego trochę zaskoczona. Pozytywnie, rzecz jasna. To była jej szansa, aby naprawić wszystko i to w dodatku oficjalnie, tak… Naprawdę. — Zróbmy to— odpowiedziała nagle z zapałem. — Nie czułabym się głupio, ani trochę. To w końcu niesprawiedliwie, że ja pamiętam, a ty nie. Zasłużyłeś, aby posiadać to szczęśliwe wspomnienie. Będę udawać, że jestem zaskoczona — dodała i pokiwała zachęcająco głową, cały czas się uśmiechając. Może było to nawet trochę przerażające. Przynajmniej, gdyby ktoś obserwował ją z boku.
Chwilę później na salę weszła pielęgniarka, niosąc ze sobą tacę z posiłkiem. Na centralnym miejscu ułożone było jajko na twardo. To jej coś przypomniało. Dnia wczorajszego wracała do domu objazdem, bo znowu rozkopali krótszą drogę. Gdy zatrzymała się na pasach, aby przepuścić stadko przedszkolaków, po jej lewej podjechała pod stary, zapuszczony dom, banda dzieciaków na kolorowych rowerach. Smarkacze w pewnym momencie zaczęły obrzucać dom jajkami i wykrzykiwać jakiś głupi wierszyk. Deptały trawę i wyrastające z niej goździki, jakby nie miały już żadnych świętości. Może taka właśnie jest dzisiejsza młodzież? Bez szacunku do niczego i nikogo. Kilka jajek wpadło w bujny krzak, rosnący przed jednym z okien domu, nad którym unosiła się chmara owadów. Doprawdy przedziwny obrazek. Żeby tego było mało, na koniec z domu wybiegł starszy facet w niebieskim fartuchu i rzucił w napastników swoim własnym kapciem. Lucy do tego stopnia nie mogła oderwać wzroku od tej sceny, że do porządku doprowadził ją dopiero klaksonu auta, które stało za nią. Okazało się, że dzieciaki dawno przeszły na druga stronę ulicy i należało się ruszyć.
Przeniosła wzrok z jajka na Matta i już otwierała usta, żeby mu o tym wszystkim opowiedzieć, kiedy naszła ją myśl, że to przecież takie głupie i w dodatku mieli teraz ważniejsze rzeczy na głowie, niż bitwa na jaja.
Już niedługo — odparła, mając na myśli powrót do domu. Podziękowała pielęgniarce, po czym posłodziła herbatę, która również znajdowała się na tacy i posmarowała kromkę chleba masłem, aby Matt nie musiał robić tego samemu. — Poza tym możemy pomyśleć o mojej przeprowadzce. Wiem, że mówiłam że dopiero po ślubie, ale zaręczyny to już prawie ślub, prawda?
Uśmiechnęła się lekko, podając mu chleb. Gdy już trzymał kromkę, zaczęła obierać jajko.

@Matthew Suárez
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Matthew Suárez
Awatar użytkownika
36
lat
177
cm
Sierżant w Wydziale Śledczym
Uznana Klasa Średnia
Nie sądził, że jego rzucona żartem propozycja spotka się z aprobatą. - Mówisz poważnie? - Upewnił się, nie chcąc się przedwcześnie cieszyć. Naprawdę wiele to dla niego znaczyło, nawet jeśli oświadczając się po raz drugi z wiedzą, że podobno już raz to zrobił, nie miał szans doświadczyć tego tak samo. Najchętniej zrobiłby to już teraz, ale nie były to najromantyczniejsze okoliczności, w jakich przyszło im przebywać razem. Co gorsze, miało jeszcze minąć sporo czasu zanim odzyska pełną sprawność. Póki co na pewno nie byłby w stanie nawet uklęknąć, żeby to zrobić jak należy...
Z tych radosnych rozważań wyrwało go pojawienie się pielęgniarki ze smutnym, szpitalnym jedzeniem, które jednak wyjątkowo go ucieszyło. Wiele takich drobnostek miało mu teraz sprawiać radość - wszystko było jak druga szansa na to, by docenić rzeczy, jakich nie doceniało się wcześniej. A co najciekawsze, była to siła tak wielka, że dotknęła nawet Lucy.
Z delikatnym uśmiechem przyglądał się jej jak otacza go opieką, wyręczając go nawet w tak prostych czynnościach. Normalnie byłoby mu głupio, ale teraz rzeczywiście potrzebował tej pomocy i wsparcia, nawet w tak prozaicznych czynnościach jak zrobienie kanapki czy posłodzenie herbaty. Cieszyło go, że mógł na nią liczyć nawet w takich chwilach. Jednak od rozmyślań na temat tego, jakim był szczęściarzem, oderwały go jej kolejne słowa.
- Chyba musisz mnie uszczypnąć - powiedział, dając jej do zrozumienia, że nie nadąża za tymi wszystkimi informacjami i wydarzeniami. Może jednak umarł i trafił do nieba? Przez chwilę nawet spoglądał na nią podejrzliwie, jakby sądził, że robi sobie z niego żarty lub próbuje coś ukryć, bo dobrze pamiętał, jak wzbraniała się przed wspólnym zamieszkaniem. Proponował jej to nie raz i nie mógł zrozumieć, dlaczego nie chciała się zgodzić. Ostatecznie kupił bajeczkę o ślubie i nawet pogodził się z tą myślą, choć nie wpłynęła ona na decyzję o zaręczynach, ani tym bardziej jej nie przyspieszyła.
- Nie mam pojęcia, co za tym stoi, Lucy, ale totalnie w to wchodzę - powiedział w końcu, za nic nie potrafiąc jej przejrzeć. Nigdy nie był za dobry w te klocki. Może dlatego nigdy nie został detektywem, tylko wciąż robił te wszystkie okropne rzeczy. Nie chciał nawet wiedzieć, co stało za taką zmianą, jakby w obawie, że jeśli będzie się za długo zastanawiał, to Lucy zdąży się rozmyślić.

@Lucille Umbridge
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Lucy Umbridge
Awatar użytkownika
33
lat
172
cm
Dziennikarka, prezenterka telwizyjna
Uznana Klasa Średnia
Mówiła poważnie i w dodatku całkowicie przekonana, że to jest właśnie to, czego naprawdę chce. Nagle te wszystkie niepewność i jej własne wybrzydzanie wydały jej się takie dziecinne, głupie i samolubne. O mało co nie pozwoliła, aby facet jej życia po prostu odszedł. Być może po czasie zaczęłaby żałować, ale nie byłoby już wtedy powrotu do tego, co mieli. Śmiertelnie bała się, że on sobie przypomni i nie będzie już tak chętny na jej towarzystwo, jak teraz. Póki miała jeszcze szansę, to po prostu chciała ją jak najlepiej wykorzystać.
Oczywiście — odparła, bo za wszelką cenę chciała sprawić, aby ich zaręczyny były udane. Skoro Matt sam wyszedł z taką propozycją, to tym bardziej było jej na rękę. Tym razem będzie inaczej, tym razem uszczęśliwi go, tym samym uszczęśliwiając siebie.
Tak naprawdę nie mogła się już doczekać, aż mężczyzna włoży pierścionek na jej palec. Teraz o niego zadba. Ten wypadek tak nią wstrząsnął, że po prostu nie mogła czegoś podobnego znowu przeżywać. Za bardzo ją to bolało, a wspomnienie że zdarzyło się to tuż po tym, jak złamała mu serce było wręcz nie do zniesienia. Chciała mu to wynagrodzić… Chciała wynagrodzić to też sobie.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się, trochę rozbawiona. Wyglądało na to, że chyba wszystkich dzisiaj zaskakiwała, włącznie ze sobą. Decyzja, której przez długie lata nie potrafiła podjąć, dzisiaj po prostu przyszła do niej sama. Nigdy nic nie było prostsze.
Chyba doszłam do wniosku, że życie jest za krótkie, żeby marnować czas na odkładanie czegoś, co mnie uszczęśliwia — wyznała, kładąc obrane jajko na talerzyku. To akurat było całkowitą prawdą. Nie chciała więcej Matta okłamywać, no pomijając kłamstwo o tym jak przebiegały ich zaręczyny w dniu wypadku. — Jedz. Musisz szybko nabrać sił, mamy wiele do zrobienia — dodała, przyglądając mu się z lekkim rozczuleniem. Był przytomny, uśmiechał się i dochodził do zdrowia. Czy mogła chcieć czegoś więcej?

[koniec]

@Matthew Suárez
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Matthew Suárez
Awatar użytkownika
36
lat
177
cm
Sierżant w Wydziale Śledczym
Uznana Klasa Średnia
Jej plan brzmiał idealnie, pod warunkiem, że Matthew nie wróci pamięć. To mogłoby położyć go całkowicie. Mężczyzna z pewnością poczułby się oszukany i zraniony, jeszcze bardziej niż po pierwszej odmowie, ale Lucille chyba zdawała sobie z tego sprawę, podejmując się tego ryzyka. Ciężko było jej się zresztą dziwić. Mogła wiele stracić, ale jeszcze więcej miała do zyskania, a póki co... Wszystko układało się po jej myśli. Matthew był zachwycony tym, co czekało na nich w najbliższej przyszłości i nic nie zapowiadało tego, by kiedykolwiek miał sobie przypomnieć, co wydarzyło się naprawdę.
- Podoba mi się ta zmiana - przyznał otwarcie, z przyjemnością słuchając o tym, jak zmieniło się jej nastawienie. Wciąż ciężko było mu w to uwierzyć, ale w przeciągu ostatnich godzin wydarzyło się tyle, że można było mu wybaczyć to zamglone myślenie i oderwanie od rzeczywistości. - Nigdy nie byłem bardziej zmotywowany, musisz mi wierzyć na słowo - dodał z rozbawieniem, zapewne pokrzepiając ją swoim dobrym humorem. Szybko wracał do siebie, ale tak jak sam przyznał, stała za tym olbrzymia motywacja. Chciał jak najszybciej stąd wyjść i wcielić w życie te wszystkie plany, o których rozmawiali, i inne, które nie zostały jeszcze wypowiedziane. Naprawdę nie miał czasu na leżenie w szpitalnym łóżku, choć nie sądził by ktokolwiek - z Lucy na czale - zamierzał mu pozwolić robić coś ponad swoje siły, które jeszcze przez długi czas miały być ograniczone.

@Lucille Umbridge

[koniec]
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Miał w sobie dużo pokory. Bycie lekarzem ratunkowym nie dawało tego samego haju przekonania, że jest się bogiem co chirurgia czy neurologia. Jego pacjenci albo byli przesyłani dalej i rzadko dowiadywał się co i jak, albo umierali mu pod rękami. Albo nie byli w stanie na tyle poważnym, żeby móc się szczycić ratowaniem im życia gdy mówimy o paru szwach i tabletce dzień po. Nigdy też nie kończyła się jego edukacja, więc zawsze był ktoś kto mógł wiedzieć lepiej, niezależnie od wieku i statusu, choć odróżnianie geniuszy i wariatów od debili nigdy nie było łatwe. Bardzo doceniał te doświadczenia, gdy musiał wybrać numer Felixa. "Hej" powiedział i nie bardzo wiedząc co powiedzieć dalej, zamilkł na kilka sekund, aby zaraz sobie uświadomić, że Felix mógł go nie poznać.
"Tu Fenton" dodał, po czym potarł twarz i potargał sobie włosy w próbie ogarnięcia się.
Olivia się rozchorowała. Na początku wyglądało to standardowo, grypowo, potem pojawiła się dziwna sztywność i osłabienie i normalnie pewnie by diagnostyka trwała tygodniami ale nie po to Fenton wyrabiał sobie opinię despoty, żeby nie móc z niej skorzystać. Problem był taki, że badania nie wykazały nic oczywistego, a tutejszy pediatra rozłożył ręce uznając, że nie miał do czynienia z takim przypadkiem i może to anoreksja. Fenton miał ochotę go utopić w toalecie. Billiam był obecnie niewiadomo gdzie, co wkurwiało Fentona jeszcze bardziej. NIe miał pojęcia jaki posiew zrobić, nie miał pojęcia czego szukać dalej i jak już miał zasięgać drugiej opinii to.... cóż. Felix był genialny.
"Potrzebuję kosultacji. Dziewczynka lat..." zaczął monotonnym głosem wymieniać objawy i wyniki ale w końcu mu się głos złamał.
"Możesz po prostu przyjechać? NIe chce przysługi, wiesz, że pieniądze to nie problem" - dodał na końcu, słuchając jak młoda oddycha płytko.
Nie wiedział, że to możliwe, żeby spędzać więcej czasu w szpitalu ale jeśli nie był na zmianie to był tutaj. Jeździł po zmianę ubrań i prysznic, ale nawet spał przy młodej, na wszelki wypadek.
Teraz też siedział w fotelu obok łóżka Oliwi, która spała niespokojnie. Czytał jakiś kryminał klasy Z bo to było jedyne co nie wymagało zasobów mózgowych ale też dawało jakąś formę zajęcia.

@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Był w połowie zmiany, kiedy zadzwonił telefon.
- Hoenikker, słucham. - Ścisnęło go w żołądku, kiedy Fenton się przedstawił. - Cześć.
Cisza, która zapadła między nimi w tamtej chwili ciągnęła się Feliksowi w nieskończoność, kiedy oddawał jedną z kart swojej pacjentki pielęgniarce i przechodził do swojego gabinetu, żeby mieć odrobinę prywatności.
- Fenton? - Ponaglił i wtedy tamten zaczął opisywać przypadek. Po każdym podanym objawie w jego głowie pojawiały się kolejne follow-ups, z których jednak żadne ostatecznie nie padło, bo Fentonowi głos załamał się całkiem.
- W porządku. Będę za... będę dzisiaj - obiecał, patrząc na zegarek wskazujący osiemnastą. "Dzisiaj" mogło być bardzo naciągniętym pojęciem.

Godzinę później był już w drodze, z czego lwią część czasu zajęło mu przekazanie swoich pacjentów współpracowniczce, która dwa dni wcześniej wróciła z miesięcznego urlopu. Powtórzył jej wielokrotnie, by dzwoniła o każdej porze dnia i nocy, jeżeli cokolwiek się zacznie dziać, powiedział, o pacjencie, który był się wszystkich pielęgniarek poza Johnem i o tym, że dziewczynkę z czwórki przekona do siebie w ułamku sekund, jeżeli zapyta o pandy. A potem wziął szybki prysznic, zmienił koszulę i wsiadł w samochód. Cztery godziny samochodem do Eastbourne były wystarczającą odległością, żeby nie zawracał sobie głowy powrotem do domu - komputer miał zawsze przy sobie, ładowarkę do telefonu mógł za to kupić w każdym sklepie.
Mógł poprosić o przesłanie wyników i zdjęć e-mailem, mógł poprosić o połączenie się zdalnie, nie musiał wcale wypadać ze szpitala jak na złamanie karku i z całą pewnością nie musiał łamać tylu przepisów drogowych.
Przyspieszając do 85 mil na godzinę i wyprzedzając na trzeciego próbował przywołać w głowie sytuację, w której Fentonowi głos załamał się tak samo, jak na koniec ich rozmowy. Nie było zbyt wiele takich przypadków.
Do szpitala dojechał parę minut po jedenastej w nocy. Na izbie przyjęć jak zawsze było chaotycznie, ale reszta szpitala przez który przeprowadził go jeden z lekarzy, była już w typowym stanie uśpienia.
- Dziękuję. - Uśmiechnął się delikatnie, ale nie oderwał wzroku od znajdującego się za szklanymi drzwiami, skulonego obok łóżka Fentona. Wdech, wydech. Dwa stuknięcia w szybę, żeby zwrócić na siebie jego uwagę i dopiero wtedy wszedł do środka. - Cześć.
Podszedł do łóżka patrząc na monitory, żeby dać mu przestrzeń na wyprostowanie się i przetarcie twarzy.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Drzemał już trochę, bez sensu zwinięty w kłębek na fotelu, który zdecydowanie nie był dostosowany do jego metra osiemdziesięciu, ale tak było w sumie lepiej. Gdyby wstał, w pełni by się rozbudził i znów nie mógł zasnąć, leżąc na cienkim szpitalnym materacu. Przez chwilę myślał, że Felix mu się przyśnił, ale szybko otrzeźwiał.
- Hej - przywitał się i ziewnął, zasłaniając usta zgięciem łokcia. Potarł oko pięścią trochę jak małe dziecko.
- Myślałem, że będziesz dopiero jutro na obchód - powiedział, mimo, że ten powiedział dzisiaj, ale nie spodziewał się, że sie tak szybko uwolni. Akurat tę część bycia lekarzem rozujmiał. Zalogował sie na tablecie i podał mu kartę Olivii. Chwilę po telefonie znalazł dyrektorę szpitala, żeby nadała Felixowi uprawnienia. Trochę miał ochotę się do niego przytulić. Prawda jest taka, że w obecnej sytuacji przytulił by nawet własnego ojca.
- Pediatra tutaj to konował. A ja prędzej bym wiedział co robić z urwaną ręką, poza tym jestem za blisko... nie wolno mi i tak dalej, nie wiedziałem po kogo zadzwonić. Znaczy mogłem zadzwonić do Robins, ale ona mnie skieruje do ciebie, albo do McKinon ale on jest gdzieś w Glasgow - mamrotał, bardziej do siebie niż do niego, bo w sumie bardziej chciał, żeby ten czytał kartę. Założył ręce na piersi i wbił wzrok w czubki swoich crocsów.

@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- Byłem akurat po zmianie, wolałem przyjechać od razu. Nienawidzę rano wstawać - skłamał gładko biorąc od niego tablet. Cóż, część o wstawaniu nie była kłamstwem. Przesunął wzrokiem po wyświetlających się na ekranie wynikach morfologii pozwalając Fentonowi na mamrotanie pod nosem bez przerywania mu, chociaż słuchał uważnie każdego słowa.
Olivia Morrison, urodzona 17 października 2010 r. widniało na górze karty, co przeczytał zanim nie spojrzał w bok na stojącego tuż obok niego Fentona. Z tej odległości mógł poczuć, że mężczyzna nie mył się ostatnio i zobaczyć, że najpewniej też niewiele sypiał. Miał ochotę ścisnąć jego ramię w geście wsparcia. Z wciąż żywą sceną sprzed niecałego miesiąca, która była ich ostatnim spotkaniem, dał sobie spokój zarówno z tym odruchem, zamiast tego decydując się na powrót całą swoją uwagą do karty.
- Dopilnujemy, żeby nikomu tu ręka nie odpadła - powiedział tylko miękko, dopiero pod koniec zdania orientując się, że wszedł w ten specyficzny ton, którego zawsze używał podczas rozmów z przerażonymi rodzicami. Cóż. Fenton zdecydowanie był przerażony.
Inaczej by przecież nie zadzwonił.
- Co jej podaliście? - zapytał, oddając mu tablet i rozglądając się dookoła, próbując zrozumieć schematy według których działał tutaj personel. Wiedział co jej podali, przeczytał to przed chwilą, ale chciał na chwilę chociaż ściągnać uwagę Fentona na zadaniowe myślenie. Kiedyś to pomagało. Zauważył stojącą po drugiej stronie pomieszczenia szafkę podszedł do niej i z szybko blaknącą satysfakcji znalazł tam termometr, z którym podszedł do pacjentki, jednocześnie cały czas słuchając odpowiedzi Fentona.
- A czy-... och, dzień dobry. - Jeszcze jeden, jeszcze delikatniejszy chociaż trochę zaskoczony ton, kiedy zobaczył wpatrujące się w niego jasne, trochę zaspane, ale za to bardzo zdezorientowane spojrzenie. - Przepraszam, nie chcieliśmy cię obudzić. Dokt-... Fenton mnie przyprowadził - poprawił się szybko i głową wskazał w bok, gdzie faktycznie stał O'Connell. - Wrócić do ciebie jak się wyśpisz? - Kontrolne spojrzenie na Fentona i potrząśnięcie głową, któremu towarzyszyło słabe "nie trzeba proszę pana". - Świetnie. Jestem Felix, niezwykle miło mi ciebie poznać - kontynuował spokojnie, zbliżając termometr do jej czoła. - Tony, czy jest tu jakieś boczne światło, które mógłbyś nam zapalić? - poprosił tak pochłonięty próbą połączenia klocków, jakimi były objawy Olivii, że nawet nie zauważył, że zwrócił się do Fentona w ten delikatny sposób.
Zostawiłby ją w spokoju do rana, ale nie podobały mu się te wyniki, nie podobało mu się, że nigdzie w karcie nie ma słowa o stanie jej skóry, czy prześwietleniu płuc, które przy występujących tu objawach zleciłby jako jedno z pierwszych. Co najmniej dwie hipotezy, jakie miał w głowie powinny być rozwiązane jak najszybszym podaniem antybiotyków i jeżeli Olivia teraz była gotowa się rozbudzić, to chciał skorzystać z szansy przeprowadzenia wywiadu.
Szczególnie, że wcześniej Fenton mu powiedział, ze dziecko prawie cały czas śpi.
-Chciałbym sprawdzić twoje węzły chłonne, o tutaj - pokazał na sobie - a potem twój brzuch, plecy i nogi. Świetnie. ...Dobrze jest mieć takiego Fentona w szpitalu, prawda? - Ciągnął spokojnie czekając aż na twarzy dziewczynki pojawi się typowa dla dzieci ciekawość w miejsce niepokoju i nieufności. Żadne dziecko nie powinno tak patrzeć na innych. - Tobie też przemyca do pokoju galaretki cytrynowe, jak nikt nie patrzy? Kiedyś kradł je dla mnie, jak wycinali mi wyrostek.
Magia zaczęła działać. Olivia z nutą ciekawości cichym głosem zapytała czy to oznacza, że się przyjaźnią i skąd się znają i czemu go nigdy wcześniej nie widziała. Przy okazji bez problemu dawała mu obejrzeć swoje ramiona z bliska, skórę na nogach i zaraz siadała do niego tyłem, by mógł spojrzeć na plecy.
- Kiedyś razem pracowaliśmy dość dużo - odpowiedział wymijająco, uważnie przyglądając się skórze między jej łopatkami. Nie zmieniając pozycji machnął ręką na Fentona, żeby podszedł bliżej i wskazał dłonią na fragment pleców dziewczynki, jednocześnie cały czas ciągnąc dialog. - Żadnej galaretki, poważnie? No tak, czasem można nie mieć ochoty, szczególnie przy takiej pogodzie. A pamiętasz co dzisiaj jadłaś? Jest jakaś szansa, że wiesz czy to było tutaj wcześniej? - Ostatnie pytanie zadał półgłosem, kierując się do Fentona, sięgając dłońmi do koszuli nocnej małej, żeby jej ją poprawić.
Przysiadł na łóżku, zadał jej jeszcze parę pytań, ale nie więcej niż dwa-trzy. Wyraźnie cała ta interakcja wyssała z niej to minimum energii, które udało jej się nagromadzić przez cały dzień.
- Dziękuję, Olivio. Jutro do ciebie wrócę, jeżeli nie będziesz miała nic przeciwko. - Uśmiechnął się stając obok Fentona, mruknął "poczekam na korytarzu" i łapiąc tablet wyszedł z sali.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Przytaknął, bo tak, to się zgadza, Felix nie był rannym ptaszkiem. Na zajęcia na ósmą wstawał za dziesięć ósma i dobrze było jeśli zmienił spodnie od piżamy. Paradoksalnie to Fenton był tym przyjemniejszym do rozmowy o poranku.
Przytaknął na uwagę o rękach, bo szczerze? W ogóle nie przetwarzał. Zabawne. To był jeden z powodów dla których nie chciał mieć dzieci. Za dużo się naoglądał chorych ze zmartwienia rodziców w szpitalu.
- Antybiotyk o szerokim spektrum ale głównie leczymy objawowo. Nie chce jeść i pić więc wspomagamy się kroplówką - powiedział cicho.
Uśmiechnął się lekko gdy Olivia się obudziła i przysiadł z powrotem, ale nie na krześle tylko na podłokietniku, odgarniając jej włosy z twarzy. Przytaknął gdy Olivia spojrzała na niego pytająco. Podał Felixowi swój stetoskop, który leżał na stoliku nocnym.
- Doktor Hoenikker jest wyjaśnić wszystko poza tym, czemu ma takie głupie nazwisko - zapewnił ją konspiracyjnym szeptem, robiąc dobrą minę do złej gry. Młoda nie była głupia, wiedziała, że sytuacja jest poważna i Fenton zapewnił, że ściągnie lekarza który się dowie co jej jest. Billy też zapewnił ją, że kto jak kto ale John na pewno zna najlepszych lekarzy. On zna samego świętego mikołaja.
-Janse - wykrztusił, trochę ogłuszony, bo tylko Felix tak do niego mówił. To znaczy nie, żeby być dokładnym gdy byli razem zwracało sie tak do niego więcej osób, ale właśnie dlatego, że Felix tak do niego mówił. Od tamtej pory, a już na pewno w Eastbourne, wszyscy mówili do niego Fenton. Poza Wiliamem. I co głupszymi znajomymi Williama.
-Młoda, to nie jest teraz godzina pytań o Fentona, wyobraź sobie że miałem życie przed waszym nalotem - skarcił ją żartobliwie, bo jeśli ktoś był bardziej od Wiliama zaangażowany w projekt "należy znaleźć Fentonowi towarzystwo, żeby nie stary i samotny jak się wyprowadzimy" to była to Olivia. Była nieco subtelniejsza od brata, ale to tylko dlatego, że tamten miał subtelność cegły. Za każdym razem gdy opowiadała mu o miłej interakcji z nauczycielką dodawała "i nie ma męża". Poza jednym przypadkiem kiedy dodała "I jej mężem jest nasz geograf ale on śmierdzi cebują i nie potrafi prosto powiesić mapy, nie będzie dla ciebie dużą konkurencją".
-To nie moja wina, że nie chcesz mi powiedzieć czemu nie masz żadnych znajomych ani żony - obraziła się lekko, bo już była zmęczona i rozdrażniona. Przypominanie sobie rzeczy było trudne.
- Jadłam rano lody z Billym. Smerfowe. Możesz rano będzie Billy, możesz przyjść rano - odpowiedziała lekko rozmarzonym tonem. Opadła z powrotem na poduszki i wyciągnęła rękę w stronę Fentona, który natychmiast zareagował przysuwając sie bliżej i łapiąc ją za nadgarstek.
Olivia była już duża, prawie dorosła i zdecydowanie nie potrzebowała, żeby ją ktoś trzymał za rękę, nawet w obcym miejscu, nawet w szpitalu. Po prostu lepiej by było, żeby nie umarła w nocy, więc kazała Billy'emu albo Fentonowi sprawdzać sobie puls, tak? To nie było trzymanie za rękę. Zresztą, oni tego potrzebowali bardziej niż ona. Fenton starał się nie myśleć o tym, że nie wyglądała na swoje trzynaście w pościeli w corgi.
- Dwa dni. Ale się nie powiększa znacząco - wymamrotał, w odpowiedzi, wyciągając rękę do lampki i gasząc ją, nieco bezmyślnie, bo teraz byli bez żadnego źródła światła, gdy wcześniej zgasił górne światło. Poczekał aż oddech Liv się wyrówna i po cichu wymknął się na korytarz, sprawdzając zegarek. Było dobrze po północy.
- Widzę, że masz pomysł, nie mów mi po prostu zleć co trzeba. Jesteś samochodem? Jestem pewien że Grand Hotel ma pokoje, ale obawiam się, że nie mają całodobowej recepcji. Zatrzymasz się u mnie na jedną noc? To niedaleko, będziesz mógł wziąć moją sypialnię - powiedział i przez chwilę przeszła mu myśl, że on ma przecież pięciopokojowy dom, jakim cudem nagle zabrakło w nim miejsca dla gości.



@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Czekał na korytarzu oparty łokciami o stanowisko pielęgniarek po raz dziesiąty scrollując kartę Olivii. Szpital był nowy, wyposażenie inne i nie wiedział, gdzie znajdzie najbliższy automat z kawą, ale oprogramowanie systemu było bliźniacze do tego w Cardiff, szybko więc załapał co i jak trzeba zaznaczyć w systemie.
- Już zleciłem - mruknął nie odrywając wzroku od niepokojąco... w normie wskaźnika białych krwinek. Po osłuchaniu Olivii miał wrażenie, ze to może być zapalenie płuc, zlecił zresztą prześwietlenie na wszelki wypadek, bo coś było nie w porządku z jej płucami, ale według wyników badań to nie był stan zapalny. Przetarł twarz i spojrzał na Fentona, kiedy tamten zapytał o samochód, a potem zaproponował mu nocleg u siebie.
Miał ochotę odmówić. Czuł, że powinien odmówić i poszukać miejsca gdzieś tutaj - na litość, byli w końcu w szpitalu i w takich warunkach spędził ponad połowę życia, jedna noc więcej niczego by nie zmieniła. Nawet jeżeli to był obcy szpital. Mógł też przespać się w samochodzie albo spędzić godzinę jadąc do Brighton i to wszystko zdawało się być lepszym pomysłem, niż jechanie do Fentona.
Ale coś w wyrazie twarzy mężczyzny sprawiło, że Felix przytaknął.
- Dziękuję. Wolę spać na kanapie. - Zablokował tablet i wyprostował się, czując, że jego kręgosłup powoli odmawia posłuszeństwa. Dłuższe siedzenie w aucie zawsze go męczyło. - Gdzie jest Billy? - zapytał, nie mając pewności czy pytał bardziej pod kątem "czy ktoś tu jest z Olivią" czy "czy masz kogoś na wsparcie".
Było późno i cicho. Typowa dla wczesnej nocy aura stwarzająca złudne poczucie intymności i znajdowania się w innym, bezpieczniejszym od realnego świecie. Felix zawsze znajdował dużo ukojenia w podobnych warunkach na nocnych zmianach, nawet teraz, po tyle przepracowanych nocach.
- Zaczekam na parkingu przed wejściem - powiedział, kiedy Fenton powiedział coś o przebraniu się i spokojnym krokiem ruszył w stronę wyjścia, gdzie z rękoma założonymi na klatce piersiowej oparł się o biodrami o maskę swojego samochodu i ze wzrokiem wbitym w niebo czekał cierpliwie aż Fenton do niego dołączy.

zt x2
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Tydzień. Raptem siedem dni minęło odkąd Felix zaparkował w środku nocy przed szpitalem i po raz pierwszy zobaczył Olivię. Tydzień odkąd z całą gamą mieszanych uczuć zgadzał się na pojechanie spać do Fentona, chociaż każdą komórką swojego ciała czuł, że to nie jest najlepszy pomysł po całej scenie w restauracji. Kilka dni, w których zawierało się (porządne) poznanie Frankie, śpiączka Liv, seks w hotelu i doprowadzanie Billego do zdrowia i życia.
Miał wrażenie, że ten tydzień był dwoma latami jego życia. Kiedy wchodził do pokoju Olivii i powitał go tam delikatny uśmiech Tony'ego Felix nie mógł uwierzyć, że tylko tyle czasu wystarczyło, żeby tak szybko wpasował się w całą tę scenerię. Nie tylko sobą, na zewnątrz, bo to zawsze przychodziło mu z łatwością, ale też emocjonalnie, bo mógłby przysiąc, że wpadł w bagno po kolana i zanim przestanie tęsknić za nimi (na litość, liczba mnoga? Trójka dzieciaków, z którymi zamieniłeś może dwa słowa? Jak miękki się robisz przy Fentonie?) to minie bardzo dużo czasu. Ale teraz mógł tylko spojrzeć kontrolnie na monitory i sprawdzić temperaturę Olivii, a potem ściągnąć kitel i przewiesić go przez oparcie krzesła, które przyciągnął sobie bliżej do łóżka dziewczynki. Spędzili razem wystarczająco dużo czasu, żeby Liv natychmiast zaczęła mu opowiadać o tej wrednej pielęgniarce, co rano przyszła do niej i wcale nie była miła. Opowieść była zawiła i pełna pasji, ale z przerwami na oddech, które były na tyle częste, że poważnie zaczynały go niepokoić i odnotował sobie w duchu, żeby jeszcze raz zabrać ją na prześwietlenie kontrolne płuc.
- Też o to pytałem przed chwilą! Fenton mówi, że jeszcze śpi, bo ciągle pracuje ostatnio. Wydaje mi się, że bierze dodatkowe zmiany tylko po to, żeby gadać z tą Jill - odruchowo przejął pytanie o Billiego, bo zobaczył niechętny błysk na twarzy Tony'ego. - Podobno był tak zmęczony, że wpadł na otwartą szafkę w kuchni i rozwalił sobie twarz trochę. Tak słyszałem - dodał z rozbawionym uśmiechem, na chwilę unosząc wzrok na Fentona. Twarz chłopaka nie wyglądała najlepiej i pomyślał, że znalezienie jakiejś wymówki na ten stan będzie najlepszą rzeczą w tym momencie. A kto jak kto, on miał bardzo bogate doświadczenie w natychmiastowym wymyślaniu kłamstw, jakie można powiedzieć dzieciom. Mama nie przyjechała, bo jest straszna pogoda, ale czy mogę zaoferować ci wspólną grę w uno? Nie martw się, twoja babcia tylko płacze ze wzruszenia, bo widziała taki film... Dzieci potrzebowały usłyszeć wiele różnych rzeczy, których nikt inny nie chciał albo nie pomyślał, żeby im zaoferować, a Feliksowi naprawdę wystarczało patrzenia na ich cierpienie związane z samym pobytem w szpitalu i nową, stresującą oraz często bolesną sytuacją i jeżeli tylko jakoś mógł im ulżyć, to natychmiast to robił.
Teraz Olivia potrzebowała starszego brata, który miał zostać przywieziony potem przez Frankie i czekając na niego mogli trochę odwracać jej uwagę.
- Czy on tylko udaje, że z tobą ogląda, a pod łóżkiem trzyma telefon z Bluey? - zapytał konspiracyjnym szeptem zaraz, bo Fenton nie wydawał się być szczególnie zainteresowany bajką na tablecie Liv.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
-Szafkę w kuchni, pięść chłopaka Jill, własną nogę, kto go wie - wymamrotał Fenton, bo akurat twarz Billiama była najmniej potrzebną do wyjaśnienia rzeczą ten dzieciak wiecznie robił sobie krzywdę, albo dawał się komuś poturbować.
Zawsze podziwiał umiejętność kłamania Felixa. Potrafił tworzyć potężne historie i pamiętać ich wszystkie detale podczas gdy Fenton był dużym fanem po prostu unikania odpowiedzi na pytanie. Czasem zastanawiał się jak często Felix sprzedaje jemu wymyślone historie czemu się spóźnił na spotkanie.
-Totalnie. Już całkiem dziecinnieje na starość, trzeba mu znaleźć żonę, bo ja nie będę się nim opiekować. Czy ty masz męża? - powiedziała poważnie, na co Fenton tylko jęknął.
- Liv, co mówiłem o swataniu mnie?
-Że nie wolno ci szukać żony w mojej szkole, w twojej pracy i wśród znajomych Billego. Felix nie pracuje tu na stałe - zauważyła roztropnie, nawet jeśli musiała wziąć po drodze dwa duże oddechy.
- Skup się może na ocenach z geografii, co? - pokręcił głową, poprawiając jej spinkę na głowie. Będą musieli iść do fryzjera, bo grzywka już całkiem właziła jej w oczy.
Z jakiegoś powodu bał się spojrzeć na Felixa. To w końcu nie tak, że miał obecnie czas i przestrzeń na randkowanie o chęci nie mówiąc, ale prawda była taka, że gdyby Felix wyjął w końcu głowę z tyłka to mogliby to rozwiązać jak dorośli. Nie, żeby Fenton pierwszy się przyznał, że wizja Felixa jako jego "żony" była niesamowicie atrakcyjna.

@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Uniósł w rozbawieniu kącik ust, kiedy usłyszał opcję z wpadnięciem na własną nogę, ale spojrzenie, które mu rzucił miało przekazać "zejdź z dzieciaka". Ze wszystkiego co widział i słyszał próbował układać w głowie obraz ich codziennego życia - tego zwykłego, gdzie Liv jest zdrowa, a Frankie nie siedzi przy dochodzącym do siebie Billym dwadzieścia cztery na siedem. Pierwszą nasuwającą się wizją były obiady pełne dziwacznych monologów Billiego, jego spięć z Frankie i Fentona, który w tym wszystkim próbuje wyciągnąć z Olivii informacje czy nie potrzebuje pomocy z pracą domową, ale ona jest zbyt rozbawiona tym, co wyprawia jej brat, żeby chcieć gadać o pracy domowej. Wyobrażał sobie jak Olivia wyciąga Fentona z domu w jego wolne dni i na wzór tego idiotycznego sitcomu zaczepia przeróżne osoby mówiąc "Haaaave you met Fenton?" - na spacery, do sklepów, czy jakiegokolwiek innego miejsca, które nie znajdowało się na Liście, bo oczywiście, że była lista. Widział w tym wszystkim zmęczonego Fentona, który robi co może, żeby próbować utrzymać ten dom w całości, chociaż sam czasami wyglądał jakby ledwo w całości trzymał samego siebie. Ale co jeżeli się mylił? Co jeżeli nie mieli wspólnych posiłków, bo nie było czau, co jeżeli Billy wcale nie był taki kochany i uroczy jak zawsze przy Liv i tylko jej choroba sprawiła, że tak się zachowywał? Może Frankie wcale nie wychodzi z pokoju, a Billy do domu nie wraca i wszyscy jedzą tylko to, co akurat się zamówi?
Wydał z siebie rozbawiony pomruk kiedy usłyszał pytanie o męża.
- Nie, nie mam męża. Czy ty nie masz genów Miriam Hoenikker? - odparował z uśmiechem wiedząc, że Liv nie będzie miała pojęcia o co chodzi, ale nie mógł sie powstrzymać przed zrobieniem nawiązania do własnej matki. - To bardzo bliska mi osoba - wyjaśnił już dziewczynce spokojnym głosem - i jest równie zacięta i nieustępliwa, jak ty.
Było coś absolutnie rozczulającego w pytaniach Liv i uniósł rozbawiony wzrok na Fentona szukając tam nici porozumienia, ale tamten bardzo starał się na niego nie patrzeć. Czując nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej odchrząknął, momentalnie sobie przypominając o tym, że faktycznie, Fenton nie chciał mieć z nim nic wspólnego, oczywiście, że go to nie bawi.
- Tony jest romantykiem, nie uda ci się go zeswatać samymi pytaniami i gadaniem - zwrócił delikatnie uwagę, odchylając się na krześle i zakładając nogę na nogę. - Poza tym nie chcesz go zakochanego w domu, zaufaj mi. Śpiewa - dodał porozumiewawczym, teatralnym szeptem, czując, że nie idzie mu najlepiej zmienianie tematu.
Szczególnie, że lubił, kiedy Fenton nucił. Nie słyszał tego od wieków, ale pamiętał te poranki czy wspólne wyjścia, kiedy zrelaksowany Tony podłapywał jakąś piosenkę usłyszaną w tle.
- A ty jej nie przypominaj o geografii, ma wolne i jestem pewien, że całą masę innych, o niebo ciekawszych zainteresowań, prawda Olivio?

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Codzienne życie zdecydowanie nie przypomiało rodzinnego sitcomu, ale bez przesady. TO nie tak, że byli dramatem psychologicznym. Fentonzwykle radził sobie z tym co miał na talerzu. Chciałby móc zaplanować sobie z góry kto się zajmie Liv gdy go nie ma, ale prawda była taka, że choć mógł polegać na Billym by ten zajął się siostrą to nie mógł polegać że ten będzie pamiętać o zadaniu na miesiąc do przodu, albo że będzie w stanie go złapać. Tu nawet nie chodziło o jego ciągi imprezowe, Billemu nie można było ufać że będzie miał cały i naładowany telefon. Liv nie zostawała sama na noc, zwykle pod opieką Wiliama lub Frankie, czasem gosposi, (która z jakiegoś powodu najmniej z całej rodziny lubiła Fentona), ale prawda była taka, że Fenton brał dużo mniej nocek od kiedy miał ją w domu na stałe. Stałym punktem było odwiezienie jej do szkoły rano. Nie ważne, czy wracał po nocce czy jechał z nią, te pół godziny w porannych korkach były ich świętym czasem na dowiedzenie się co u Liv. Wracała ze szkoły sama, zgodnie z życzeniem, autobusem szkolnym, po obiedzie w szkole. Zajęcia dodatkowe miała zwykle w szkole, do siódmej niezależnie od tego czy Fenton był czy go nie było czas był nienadzorowany jakoś specjalnie. Kolacje jedli mniej lub bardziej wspólnie w tym znaczeniu, że wszyscy byli w domu ale jedli przed telewizorem. Czasem pomagał z pracą domową, czasem wyganiał kumpli Wiliama do jego pokoju, czasem zagląał do Frankie żeby sprawdzić czy w ogóle wyściubił* nos z pokoju. Czasem rano po korytarzu paradowały mu półnagie osoby które Frankie albo William sprowadzili merlin wie skąd. Stąd zasada conajmniej dwie części garderoby w częściach wspólnych i nie, William, dwie skarpetki się nie liczą. W weekendy czasem Liv spędzała czas w domu rodzinnym. Rzadko zostawała na noc. Czasem chodzili do muzeów. Fenton uwielbiał muzea, Olivia uwielbiała mieć nowe informacje któymi mogła torturować nauczycieli, wszyscy wygrywali. William był cudownym bratem. Jak był. Frankie się nie socjalizował* bez wyraźnej prośby. A Fenton żonglował tym co miał i tyle.
- Jest też równie wścibska, może faktycznie jest coś na rzeczy. - dodał, nie dodając już, że Liv w tym wszystkim przynajmniej lubiła Fentona, czego o matce Felixa powiedzieć nie można było. Nie spotkał jej wiele razy, ale nawet po tym jak Felix przedstawiał go jako swojego partnera miała podejście "Ty sobie rób co chcesz w wolnym czasie, ale już pora się ożenić i mieć dzieci, z przyjacielem jeździj sobie na wakacje". Nie, żeby Fenton miał złudzenia co do akceptacji rodziny z którejkolwiek strony.
-Tony siedzi tutaj i nie będzie słuchał tych pomówień. Nie jestem romantykiem, nie nucę - pochylił się, żeby dziecinnie pociągnąć Felixa za włosy po czym zatkał Olivii uszy choć pewnie nieudolnie. - i nie potrzebuję swatania w żaden sposób. NIe podsuwaj jej pomysłów, bo będzie próbowała mnie wrobić w kolację przy świecach - mruknął, ale widać było, że jest trochę rozbawiony.
Nikt mu nie zwrócił uwagi na to że nuci. Albo raczej nie nucił. I Felix miał niestety rację, był romantykiem. Nie koniecznie w znaczeniu kwiatów i walentynek, ale uwielbiał długie rozmowy, przejażdżki nocą, małe prezenty i patrzenie razem w gwiazdy. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale przy całym szaleństwie ich relacji najbardziej lubił gdy Felix zabierał go w jakieś zabite dechami miejsce na końcu świata, gdzie spędzali weekend pijąc wino i całą noc gadając i uprawiając seks. Możliwe że przy świecach.
- Nie potrzebuję geografii żeby być weterynarzem. Będę leczyć pieski i kotki. I papugi. Poza tym jestem pewna że dostanę zwolnienie z egzaminów w tym roku i Sylvia zzielenieje z zazdrości - zapewniła Felixa, uśmiechając sie do niego.


@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- Nie przejmuj się można do tego... Nie, jednak nie. Nie można do tego przywyknąć. Ale można uciec z domu na studiach - mruknął już ciszej do Fentona wciąż z tą nutą rozbawienia w głosie. Opuszczenie domu rodzinnego nigdy nie było jego pomysłem, ani ideą, nigdy nie planował ucieczki i odcinania się od rodziny. To oni, poniekąd, odcięli się od niego. Ale od tego czasu minęło dwadzieścia lat, podczas których nie tylko żmudnie odbudowywali wszyscy tę relację, ale też Felix zdołał nabrać dystansu na tyle, by móc z tego żartować.
Uniósł ręce w geście poddania się i udał, że zamyka swoje usta na kłódkę. Nie miał absolutnie najmniejszego zamiaru pomagać z zeswataniem Fentona z kimkolwiek i bardzo egoistycznie cieszyło go, że sam Fenton najwyraźniej nie ma na to ochoty. Co prawda mało kto chciałby być umawiany na randki przez swoje dziecko na litość, ale Tony w żadnym momencie nie wydawał się być zainteresowany jakimkolwiek flirtem poza... cóż, poza nim. Ale obaj doskonale wiedzieli, że nic nie zdejmuje tak dobrze napięcia jak dobry seks, na litość, ile to razy dokładnie tak sobie radzili z kumulującym się w nich stresem? Mogli się kłócić, mogli nawet nie być razem, ale nigdy nie przeszkadzało im to w zaciągnięciu tego drugiego do łóżka, żeby odrobinę móc się zrelaksować.
Felix nie wątpił, że teraz było dokładnie tak samo.
- O, widzisz? Weterynarz nie musi znać geografii - zgodził się żywo jej przytakując, zastanawiając się, czy gdyby wiedział o tym wcześniej to czy nie postawiłby diagnozy wcześniej, ale teraz było już za późno na rozgrzebywanie tego. Nie miało to znaczenia, mógł tylko liczyć na to, że ten oddech niczego nie oznacza.
Ech. Ostatecznie jeszcze jej tego dnia nie osłuchał. Podniósł się po stetoskop.
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem - powiedział uderzając się teatralnie w czoło i usiadł na łóżku obok Liv, która tylko bez polecenia wyprostowała się, żeby pozwolić mu na sprawdzenie płuc. Siedzieli dłuższą chwilę w ciszy. - Słuchaj Liv, zrobimy jeszcze jedno badanie, ok? Wiem, że obiecałem ci parę dni przerwy, ale obawiam się, że trochę musimy ten plan zmodyfikować. Tylko prześwietlenie, może nawet je prześpisz, kto wie. - Uśmiechnął się, składając stetoskop w jedną rękę. - Nie będzie mnie tu jutro, bo muszę pojechać do drugiego szpitala, ale Fenton z całą pewnością będzie tuż obok, jestem pewien, że poradzi sobie z tym prawie tak dobrze jak ja bym to zrobił, w porządku?

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Liv nie była do końća w błędzie. Desperacko potrzebował partnera. Kogoś dorosłego w domu. Odpowiedzialnego. Kogoś dla kogo nie jest ojcem, bratem, szefem czy w jakiejkolwiek innej relacji w której musiał być dorosły i odpowiedzialny. A także kogoś kto nie będzie się bał go zestrofować gdy znów będzie opryskliwy i przemęczony. Niestety to oznaczało że najpierw musiał kogoś poznać, na co nie miał ani specjalnie czasu ani miejsca, bo jak miał czas to był w domu a jak nie miał to był w pracy gdzie jako szef i lekarz nie był w pozycji do flirtowania. Przejście przez etap niezręcznego flirtowania i pozanawania się też byłby bolesny nawet gdyby kogoś spotkał bo z jakiegoś powodu nie był znany ze swojego wylewnego charakteru i chęci do dzielenia się opowieściami czemu właściwie nie ma kontaktu z rodziną. Już łatwiej było mu wyjaśnić jak to się stało, że William z nim mieszkał. Poza tym... no co mógł poradzić na wysoko postawioną poprzeczkę. Serce chciało czego chciało i z jakiegoś powodu był to Felix, nie ważne ile razy to serce podeptał i wrzucił do kosza. Po Ameli obiecał sobie, że jeśli się nie zakocha to nie będzie wchodził w relacje "wystarczającą". To nie było fair w stosunku do nikogo.
Dlatego nie uśmiechnął się gdy ten powiedział, że da się przyzwyczaić. Pewnie. On się przyzwyczaił, bo gnębienie jego matki nigdy nie budziło w nim tęsknoty za takim typem relacji. Zawsze łatwo machnąć ręką na pytania o to czy kogoś masz jak nie chcesz nikogo mieć bo masz dziesięć opcji pod ręką i po co się ograniczać.
Patrzył uważnie na jego twarzy gdy ten ją osłuchiwał. Widział, że nie jest dobrze, że trybiki w jego głowie pracują i robi dobrą minę do złej gry. Już miał zapytać co się dzieje gdy...
"Nie będzie mnie tu jutro, nie będzie mnie tu jutro, nie będzie mnie tu jutro"
- Hm? A tak, tak, damy radę, w końcu zastraszanie personelu medycznego to nasze hobby, prawda? - uśmiechnął się do Liv, ale szumiało mu w uszach. Do jutra to mało czasu. NIe dadzą rady się pożegnać jak planował. Prawdopodobnie jutro po prostu obudzi się sam. Czy Felix w ogóle zostawał dziś na noc?
- Nie mówiłeś, że już jedziesz... - zaczął ostrożnie, gdy wyszli po obiad dla siebie i pewnie dodatkowe jedzenie dla Liv, bo szpitalne obiady nie były jej ulubionymi.

@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz