Z perspektywy czasu również potrafiła dostrzec w swojej historii pozytywne aspekty. Poza oczywistym, jakim było uwolnienie się, było to, że wyszła z tego silniejsza i bogatsza o nowe doświadczenia. Nawet jeśli trochę jej teraz przeszkadzały w nawiązaniu nowej relacji, to istniała duża szansa na to, że drugi raz już nie popełniłaby takiego błędu. A nawet jeśli, to umiałaby zareagować szybciej, bardzo stanowczo. Chociaż jak to bywa w przypadku uczuć, możemy sobie tylko gdybać... W końcu nie dało się ich do końca przewidzieć i nad nimi zapanować.
-
Chyba jeszcze nie urodził się taki, który by to potrafił, choć chciałabym się mylić - odparła, mimo tej w gruncie rzeczy smutnej refleksji, uśmiechając się delikatnie. Głównie za sprawą żartu, na jaki pozwoliła sobie Will, co w tym momencie było jej naprawdę potrzebne.
Uśmiech Naomi stał się jeszcze większy z chwilą, gdy szatynka odpowiedziała na jej nieśmiałą prośbę mocnym uściskiem, w którym było coś budującego i zarazem wzruszającego. Miała to do siebie, że alkohol czasami działał w sposób przeciwny do zamierzonego i zamiast ją rozweselać, popychał raczej w stronę melancholii i stanu, w którym szukała właśnie bliskości i wsparcia. Zupełnie jakby rozbrajał ją z tarczy, za jaką kryła się na co dzień, udając silną i twardo stąpającą po ziemi kobietę. W głębi duszy była jednak wrażliwa i delikatna, i choć właściwie nie kryła się z tym za specjalnie, to i tak większość osób jej taką nie znało.
Nagła zmiana tonu sprawiła, że Naomi posłała Will zaintrygowane spojrzenie, pozostając jednak rozluźnioną. Bliskość kobiety sprawiła, że chwilowe napięcie, które powstało w jej ciele w wyniku przykrych wspomnień, całkowicie się rozpłynęło. Za chwilę jednak miała usłyszeć coś, co mogło wywołać kolejną falę emocji. Bo choć nie wiedziała jeszcze co to będzie, to ton głosu WIllow, jej zaszklone oczy i zachowanie pozwalały jej sądzić, że na jej sercu również ciążyło coś dużego.
Zgodnie z przypuszczeniami, wyznanie Garner wręcz ścisnęło Naomi za serce, bo choć mogła tylko zgadywać, co konkretnie kryło się za jej słowami, to już bez pytania wiedziała, że nic dobrego. Mimo tylu lat spędzonych na tym świecie, wciąż nie godziła się na to, by kogokolwiek spotykała krzywda, zwłaszcza tak kochane osoby, jak Will. Być może było to tylko złudzenie, wszakże znały się dopiero od paru godzin (nie licząc rozmów przez komunikator, które ciężko wziąć tu pod uwagę) i w rzeczywistości mogła być zupełnie inna, ale wszystkie dotychczasowe gesty i słowa, jakie wykonała i wypowiedziała w stronę Naomi, pozwoliły sądzić blondynce, że ma do czynienia z dobrą osobą. Dobrą, ale której wmówiono, że wcale nie zasługuje na takie miano, jak przynajmniej mogła wywnioskować z jej kolejnych słów.
-
Myślę, że temu ostatniemu akurat umiem zaradzić - odparła, nie spuszczając wzroku z jej święcących się oczu. Nie umiała znaleźć właściwych słów pocieszenia, bo zupełnie tak jak w przypadku jej historii - nie było nic mądrego do powiedzenia na temat tego, co już się wydarzyło i na co żadna z nich nie miała wpływu, w przeciwieństwie do ostatniego z lęków. -
I mam nadzieję, że cokolwiek, co sprawiło, że się boisz być szczęśliwa, już więcej nie będzie Ci stawać na drodze... I kiedyś przestaniesz się z tym liczyć - dodała, bardzo chcąc jej pomóc z tego wyjść, choć prawdopodobnie nie mogła nic na to poradzić. Na pewno nie tu i teraz.
Zaglądając tak w oczy Will czuła, jak coraz bardziej w nich przepada. Nie bez powodu mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy, a w tej konkretnej zdawało się wiele kryć. Chyba nie tak wyobrażała sobie przebieg tego spotkania, ale teraz nie chciałaby go zmieniać. Najwyraźniej tego im obu właśnie było trzeba.
@Will Garner