Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
007.Hoping for the best, but expecting the worst
Are you gonna drop the bomb or not?
[ @Leo Bennett ]

— Mirka, Mirka, Mirka! — wesoły krzyk roznosi się po pokładzie, ludzie klaszczą w rytm puszczonej z głośników muzyki, tłum szaleje, kiedy stojąca na rękach dziewczyna zeruje kolejną bańkę obrzydliwie gorzkiego piwa. Koleżanki puszczają jej nogi, Miracle z trudnością podnosi się z podłogi i utrzymuje pion (tylko dzięki uprzejmości stojącego obok chłopaka, który sprzedałby duszę za przytulanie się do niej trochę dłużej). — No, ale zajebiście! — wrzeszczy jej ktoś do ucha, więc brunetka się nie powstrzymuje i chwyta jegomościa za twarz, byle trochę się odsunął. Jest jej niedobrze, ci wszyscy ludzie zlewają się w jedną kolorową masę i mogłaby przysiąc, że zaraz na kogoś zwymiotuje. Może na tego faceta, który właśnie klepnął ją w tyłek, najwyraźniej uważając to za komplement. Albo na różowe obcasiki największej lafiryndy na całym statku, która od samego początku imprezy czuje się od Mirki lepsza. Może i faktycznie jest lepsza, ale czy musi to tak ordynarnie okazywać?
— Dzięki, Andy, po- poradzę sobie sama — mamrocze niewyraźnie, wykręcając się z ramion zawiedzionego nastolatka. Chłopak prawdopodobnie jest od niej o dobre sześć lat młodszy i pewnie nie skończył jeszcze liceum, więc Mirka ma nadzieję, że zrozumie. W tym morzu pływa wiele ryb, jego sieć po prostu nie zadziałała na tę konkretną.
Zawsze tak jest. Oni próbują, czasem przez długie miesiące, a ona i tak im się wymyka. Często z czystej przekory, żeby udowodnić, że jest wolna, szczęśliwa sama ze sobą, że żadnego z nich nie potrzebuje. Innym razem zostaje na chwilę — na godzinę, na noc, na cały tydzień. Pożegnanie boli bardziej, gdy orientują się, że tak naprawdę nie byli dla niej istotni. Nikt nie jest, odkąd…
Wyrywa się z kolejnych ramion i schodzi pod pokład, żeby trochę odetchnąć. Nie rozumie, dlaczego akurat w takich chwilach — kiedy jest najbardziej bezbronna i ostatnim, czego potrzebuje, są przykre wspomnienia — to jego twarz widzi pod zamkniętymi powiekami. Boi się nawet mrugać, bo myśli szaleją wokół znajomego, cholernie smutnego spojrzenia, które przez długie miesiące nie dawało jej spać. Czasem czuje pod palcami przydługie, miękkie włosy pachnące jak cytrynowy szampon do włosów, a wtulając głowę w poduszkę, wyobraża sobie, że to jego ramię.
Złamane serce zdołała w końcu poskładać, ale z własną głową wciąż sobie nie poradziła.
— Możesz mi dać chwilę? — warczy w stronę Steffi, którą poznała poprzedniego wieczoru i wcale nie polubiła, ale zaproszenie na prywatną imprezę na jachcie zdołało przysporzyć trochę mirkowej sympatii. — Dzięki — dodaje ciszej, gdy dziewczyna odwraca się na pięcie i wychodzi.
Varinsdottir siada na jednym z miękkich foteli, które ustawiono w głównej części dolnego pokładu, i odchyla głowę, by przez chwilę cieszyć się błogim spokojem. Raz. Dwa. Trzy. Przez całe trzy sekundy nie widziała pod powiekami niczego, co przypominałoby jej Leo. Wymusza na sobie nawet lekki uśmiech, ale w tym samym momencie zaczyna się czwarta sekunda, a do jej uszu dobiega znajomy głos.
Ciało Mirki tężeje. Oddech zamiera w płucach, oczy szybko otwierają i dziewczyna w ułamku chwili całkowicie trzeźwieje. Powinna się stąd ewakuować, zanim…
Grupa chłopców wpada pod pokład, poklepując się po ramionach i przekrzykując wesołym tonem. Wie, że zobaczy go w samym środku grupy, zanim jeszcze wyczuwa jego obecność. Teraz po prostu stoi, trochę jak słoń schowany za lampą uliczną, który ma nadzieję, że skoro nie widzi napastnika, to nikt nie jest w stanie zobaczyć jego.
— Siema, Mira! — krzyczy jeden z chłopców, którego imienia nie poznaje, ale brunetka nawet na niego nie patrzy.
Wpatruje się prosto w oczy, w które kilka lat temu, odwracając się na pięcie, nie była w stanie spojrzeć.
Cześć, Leo.
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Leo Bennett
Awatar użytkownika
25
lat
196
cm
Obsługa Kolejki
Prekariat
003.


Żałuj, że nie widziałeś jego twarzy — rzuca rozbawiony blondyn, gdy całą siedmioosobową grupą kroczą wzdłuż jednego z kadłubów wielkiego, morskiego jachtu. Chłopak klepie Leo po plecach, następnie niezdarnie mierzwiąc mu włosy — Był kurwa tak pewny, że wygra ten zakład, że kiedy dowiedział się, że musi iść do tego cholernego pałacu na randki w ciemno, sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał puścić pawia, mówię ci, Bruno — ciągnie rozbawiony, na co Leo jedynie przewraca rozbawiony oczami. Rozmowa o jego przegranych zakładach zdecydowanie nie należy do jego ulubionych. Nie lubi przegrywać. Nigdy nie lubił, a fakt, że karą za to były cholerne randki w ciemno, wcale nie pomagały. W końcu już dawno nie ekscytuje go miłość. Nie ekscytuje go niewinne trzymanie za ręce, słodkie całusy w czoło, ciepłe słowa na dobranoc, czy szczere kocham, wypowiadane prosto w oczy. Od rozstania z Mirką przerzucił się na czysto łóżkowe relacje, dochodząc do wniosku, że to jedyne czego potrzebuje w życiu. Brak zobowiązań. Brak zbędnych emocji. I dobrze mu z tym.
W ciągu ostatnich kilku lat wyszedł na prostą, ogarnął się.. A raczej stoczył jeszcze bardziej, pozbawiając się czucia i jakichkolwiek emocji, zatracając dusze w alkoholu, imprezach i kolosalnych ilościach zielska, ale jest lepiej. Jest kurwa wręcz wyśmienicie. Dobrze mu tak, jak jest. Dopasował się.
Dobra, już, no już, wystarczy — stopuje ich Leo, mając wrażenie, że trochę za bardzo już zagalopowali się w tych randkowych opowieściach — Uważaj Skidmore, żebym ja przypadkiem nie przypomniał historii, kiedy zwymiotowałeś na swoją randkę po zjedzeniu sześciu ostrych tortilli — ostrzega rozbawiony, lustrując gest przyjaciela i również obejmując go ramieniem. Reszta ekipy wybucha gromkim śmiechem. Leo również im wtóruje. Lubi wieczory jak te; dobra miejscówka, świetna ekipa, przyjemna muzyka i dużo alkoholu. W końcu nie często można zaimprezować na wielkim jachcie, ma tylko nadzieje, że żaden z nich (a przede wszystkim on) nie dostanie choroby morskiej od nadmiernego bujania. Ahoj, przygodo!.
Siema, Mirka! — głos kumpla dzwoni mu w uszach, a on przez moment ma wrażenie, że się przesłyszał. Serce na moment przystaje, a już po chwili wykonuje nierówne, energiczne bicia, jakby teraz nagle zachciało mu się eksplodować. Podnosi powoli spojrzenie, mimowolnie wbijając je w ciemne, tak dobrze znane oczy.
Kurwa.
Może po prostu za dużo wypił? Może ten trzeci joint pod pokładem był o jednym za dużo? Może zamiast zielska wypalił jakieś inne cholerstwo, które teraz powodowało pierdolone halucynacje? Mruga na moment, przystając w miejscu.
Proszę, zniknij.
Proszę.
Proszę.
Proszę.
Proszę.
Proszę.

Dalej tam jest. Stoi tuż przed nim, absolutnie, rzeczywiście namacalna, bo przecież już w następnej chwili, większość ekipy wymija go zadowolona i z ogromnym entuzjazmem rzuca się do powitalnych ścisków. Leo stoi jak wryty, obserwując całą sytuację z bezpiecznej odległości. Ostatni raz gdy stali w takim ułożeniu, znajdywali się w zabrudzonej po brzegi sypialni, wykrzykując żale pieprzonego świata. Trochę pozmieniało od tego czasu. Wygląda inaczej. Lepiej. Chociaż oczy wciąż ma te same. On też się zmienił. Wynormalniał, przybrał na mięśniach, ściął nieco włosy. Też wygląda dobrze, jednak nie tak dobrze jak ona.
Ekipa przerzedza się w końcu, rozchodząc po pomieszczeniu, pozostawiając tylko ich na samym środku pokładu. Leo wykonuje w końcu kilka niepewnych kroków w przód, jakby wciąż bał się, że postać przed nim to tylko wytwór ućpanej wyobraźni, ale niestety, jest prawdziwa. Staje tuż przed nią, spoglądając głęboko w oczy. Przez moment próbuje odnaleźć w nich miłość. Resztkę uczucia, jakie dzielili, minimalne chociaż pokłady sympatii, jednak bez powodzenia. Obojętnieje na twarzy i gdy wydaje się, że zaraz coś powie, on podnosi wzrok i rusza przed siebie, wymijając drobną, lokatą dziewczynękobietę, która kiedyś skradła mu coś więcej niż tylko serce. Kieruje się do niewielkiego barku i nalewa szklankę whisky, wdając się w rozmowę ze stojącą tuż obok niewielką ekipą.

Głośna muzyka rozbrzmiewa z głośników, wprawiając pokład w dosłowne podskoki, spowodowane rytmicznymi uderzeniami basu. Większość ludzi znajduje się na parkiecie, zachłyśnięta imprezowym nastrojem, inni urzędują przy barze, a niektórzy już dawno uderzyli w kajutę po wyrzyganiu z siebie wszelakiego alkoholu prosto za burtę. Leo natomiast siedzi na deku, podparty o kabinę kapitańską, popalając jointa i wpatrując się nostalgicznie w rozgwieżdżone niebo. Niby dobrze się bawi. Niby wszystko jest okej, a emocje, których powrotu bał się przy pierwszym spotkaniu Mirki, wciąż zdawały się chować głęboko ukryte. Wciąż nic nie czuje. I, pomimo że w ciągu ostatnich dwóch godzin co chwile łapał się na szukaniu jej wzrokiem, tak jakimś cudem wciąż nie stracił dobrego nastroju. Jednak były jakieś plusy posiadania wypalonego mózgu, prychnął sam do siebie, ciągnąć kolejnego bucha.
Nagle słyszy kroki. Kobieca postać pojawia się na pokładzie, kierując prosto w stronę barierki. Dobrze zna te kształty, sposób chodzenia i ustawienie ramion. Zna na pamięć. Świetnie, rzuca samemu sobie, tylko tego tu jeszcze brakowało, kręci rozbawiony głową, gardząc losem za te jego idiotyczne płatanie figli. Zupełnie jakby ten na siłę nieustannie stawiał ich na swojej drodze tego wieczoru. Przygląda się jej. Obserwuje uważnie, jak podchodzi do barierki i z zamyśleniem spogląda na ciągnący się w nieskończoność, oświetlany jedynie przez księżyc horyzont. Tylko przypadkiem nie skacz, tak by kiedyś zaczął tę rozmowę, byłaby wielka szkoda dla świata, gdybyś utonęła, dodałby jeszcze pewnie żartobliwie. A ona odwróciłaby się do niego, uśmiechnęła i odpowiedziała coś równie zabawnego. Jednak to już nie ta bajka.
Kiedy wróciłaś? — odzywa się w końcu, ujawniając swoją obecność. Nie wiedziała, że był tam przez cały czas. W końcu skąd mogłaby wiedzieć, skoro siedział pod samą ścianą, okryty cieniem kapitańskiej budki. Ponownie zaciąga się jointem, tym razem wpatrzony w błyszczące z oddali oczy.
Cześć, Mirka.

@Mirka Varinsdottir
Mów mi jakkolwiek tylko masz ochotę. Piszę w dziwnym stylu. Wątkom +18 mówię don't mind if Ido.
Szukam sensu życia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dragi, alkohol, przekleństwa, głupota.

Podstawowe

Likes & dislikes

Eventy

Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
Powiedz coś.
Powiedz: Cześć, Leo, co u ciebie słychać? Dobrze się miewasz? Urosłeś. Lepiej wyglądasz, naprawdę. Cieszę się, że cię widzę. Co u mamy? Często o tobie myślałam. Czasem wydawało mi się, że wciąż cię kocham. Może kocham. Może nigdy nie przestałam. Kochasz mnie jeszcze? To głupie, nie odpowiadaj. Odpowiedz. Możesz skłamać.

Nic nie mówi. Nie odwraca się, kiedy odchodzi. Po prostu zamyka oczy.


Podskakuje, jak porażona, gdy kątem oka zauważa ruch w ciemności. Odwraca się w stronę Leo i chwyta za pierś, choć trudno powiedzieć, czy z ulgi, że nie jest potworem, czy z przerażenia, że jest… sobą. Wolną dłoń unosi do ucha i włącza aparat. Przez chwilę słyszy tylko pisk i szumienie, po czym wracają wszystkie dźwięki. Jej przyspieszony oddech, spokojne uderzanie fal o kadłub, zagłuszone odgłosy imprezy dobiegające z głównego pokładu.
— Przepraszam? — mamrocze, mrużąc oczy, by widzieć Bennetta trochę lepiej. — Miałam wyłączony aparat, nie słyszałam, co powiedziałeś. — W jednej chwili dociera do niej, że właściwie nie musiał nic mówić. Może jej się wydawało? Może tylko łatwowiernie założyła, że się odezwał, bo… tego wymagały maniery? Choćby krótkie „cześć” załatwiłoby sprawę. A może kazał jej spierdalać? Bo to jego miejscówka, to on był tutaj pierwszy, a ona stanowi tylko niepotrzebny element tła, który akurat zasłania mu widok?
Boże, jest taka głupia. Znowu czuje się jak zraniona nastolatka, choć przecież zdążyła trochę dorosnąć. Przybrała na wadze, zaokrągliła się w miejscach, które teraz przyciągają spojrzenia, zapuściła włosy, w które Leo kiedyś lubił wsuwać palce. Ale — choć żadne z nich nie może tego zobaczyć — Miracle nosi na skórze dotyk innych osób. Chłopców, którym nigdy nie mówiła kocham i kobiet, z którymi zostawała na noc, aż do rana, kiedy słońce wyłaniało się znad koron drzew i mogła wreszcie uciec. Nie pamięta ich wszystkich, ale wspomina fragmenty. Jak Louise trzymała ją za rękę, kiedy wspinały się na najwyższe piętro wieży Eiffla. Jak Peter mówił jej, że jest jedyna, chociaż powtarzała mu, że to wszystko jest chwilowe. Jak Maddie śmiała się, kiedy wodorosty wplątały się Mirce we włosy, albo jak Roy powtarzał, że jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widział.
I gdzieś wśród wszystkich tych ludzi był też Leo.
Jego dotyk pamięta doskonale. Na tle rozmazanych wspomnień o wszystkich chwilowych kochankach, ten jeden wzór wyrył się na jej ciele twardą linią. Czasem sunie wzdłuż niej własną dłonią; wspominając czasy, kiedy było proste, kiedy Leo jako jedyny wiedział, co zrobić, by sprawić jej przyjemność. Choć przyznanie się do tego jest fizycznie bolesne, Mirka wie, że nikt wcześniej i nikt później nie znał jej aż tak dobrze.
— Pójdę — mówi, zupełnie nieświadomie powtarzając te same słowa, którymi przed laty go pożegnała. Odwrócę się teraz i pójdę, Leo. I proszę cię jeszcze raz, zamknij wtedy oczy. Myśl, że na mnie patrzysz, kiedy odchodzę, chyba mnie zabije. — Miłej… — waha się — imprezy, Leo.
Dobrze cię widzieć.

@Leo Bennett
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Leo Bennett
Awatar użytkownika
25
lat
196
cm
Obsługa Kolejki
Prekariat
Czasami..
Czasami zastanawiał się jak by to było gdyby.
Jak by to było gdyby tamtego dnia porządnie pilnował brata?
Jak by to było gdyby lekarze byli w stanie pomóc?
Jak by to było gdyby on dał sobie pomóc?
Jak by to było gdyby nie odepchnął od siebie ludzi?
Jak by to było gdyby tamtego pieprzonego dnia nie pozwolił jej odejść?
Jak by to było gdyby powiedział, że kocha, że mu zależy, że się zmieni?
Czy dalej byliby razem?
Czy pomogłaby mu się z tego podnieść?
Czy już miałaby na palcu pierścionek zaręczynowy?
Czy kochałaby go wciąż równie mocno?
Czy on w końcu pokochałby siebie?

Jednak to były tylko puste myśli. Pytania bez odpowiedzi, które już na zawsze pozostaną nierozwiązane. Do przeszłości nie było powrotu. Życie to nie film, w którym można dokonywać nieskończonej ilości zmian, re-taków, ciąć, podmieniać, wyciszać czy przerabiać, by finalna wersja była taka, jak została wcześniej wymarzona, nie. W jebanej rzeczywistości nie było nawet mowy o powtórkach. Tak więc godził się ze wszystkim, co niedopowiedziane. Godził się z braku innego wyjścia i przez te lata oswoił z myślą, że już nigdy nie pozna odpowiedzi.
Pytałem kiedy wróciłaś — odpowiada spokojnie, niewzruszony faktem, że miłość jego życia stoi właśnie przed nim, Pociąga ostatniego bucha z resztki jointa i jednym pstryknięciem wypycha kiepa z dłoni prosto do morza, a żar, jaki jeszcze przed chwilą migotał w powietrzu, wygasł z chwilą zetknięcia ze spokojną taflą wody. Wraca spojrzeniem do Mirki. Na moment zastanawia się, czy naprawdę nie usłyszała pytania, czy może po prostu udawała, że nie słyszy. Zresztą, wcale by się nie zdziwił, gdyby faktycznie udawała, byleby skrócić rozmowę do absolutnego minimum. Bo o czym oni mogą rozmawiać? O pogodzie? Imprezie? Gwieździstym niebie? Przecież już dawno zabrakło im tematów do rozmowy. I chęci. Chęci też im zabrakło.
Pójdę. Miłej zabawy, Leo.
Obserwuje ją uważnie. Pomimo panującego półmroku widzi każdą emocję wyrysowaną na jej twarzy. Wodzi wzorkiem za nerwowymi ruchami, kiedy zbiera się, by po raz kolejny od niego odejść. Tak po prostu. Jak gdyby nigdy nic. Jakby teraz już nic innego nie potrafiła a uciekać od niego. Nie może się powstrzymać; prycha głośno, kręcąc z rozbawieniem głową.
Znowu odchodzisz — mówi spokojnie, błądząc wzrokiem gdzieś między nią a ciągnącym się tuż za jej plecami odległym horyzontem. Żałosne. Jakie to żałosne. Podnosi się z chłodnej podłogi; powoli, leniwie, w końcu nigdzie mu się nie śpieszy i kieruje się w stronę Miracle. — Tylko tyle potrafisz? Odchodzić? — opada na metalową barierkę, podpierając się na łokciach. Światło księżyca w końcu oświetla mu twarz, uwydatniając ewidentne rozbawienie, jakie się na niej maluje. Łapie jej spojrzenie. — Co, Mirka? Tyle lat i wciąż ta sama kaseta? — przekręca bezczelnie głowę, wymuszając, by na niego spojrzała. No dalej, ponagla w myślach, odważ się.

@Mirka Varinsdottir
Mów mi jakkolwiek tylko masz ochotę. Piszę w dziwnym stylu. Wątkom +18 mówię don't mind if Ido.
Szukam sensu życia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dragi, alkohol, przekleństwa, głupota.

Podstawowe

Likes & dislikes

Eventy

Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
Uśmiecha się do niego najpiękniej, jak potrafi. Przez chwilę znowu jest tą samą Mirką. Śliczną, miłą dziewczyną, która skoczyłaby dla niego w ogień. Tą samą, którą trzymał za rękę na huśtawce i obiecywał, że nie będzie popychał za mocno, bo nie chce jej zrobić krzywdy. Tą samą, którą całował przy całej szkole, kiedy została królową balu w liceum, bo chciał, żeby wszyscy wiedzieli, że ta korona niczego nie zmienia; że każda królowa potrzebuje króla i niekoniecznie będzie nim Barry z równoległej klasy. Tą samą, która szeptała ciche kocham, kiedy pierwszy raz trzymał ją w ramionach wśród zmiętej pościeli, bo rodzice Leo wyjechali na weekend i zostawili im cały dom. Nie wychodzili z łóżka przez dwa dni, zbyt głodni nowego doświadczenia.
W jej oczach pojawia się ciepło, znajome uczucie niosące ze sobą komfort i przypominające o bezwzględnej miłości, która kiedyś ich łączyła. Pochyla się. Opiera łokcie o zimną, wilgotną barierkę. Czuje w oddechu Bennetta zapach tanich fajek i drogiego alkoholu, który sponsoruje czyjś bogaty tatuś.
I przestaje się uśmiechać. Jej usta ściągają się w poziomą kreskę, brwi delikatnie się marszczą, oczy stają matowe i prawie puste. Szczęście, jak się okazuje — będące jedynie ułudą — dość szybko nauczyła się odgrywać niemalże do perfekcji.
— Cztery miesiące temu — okrutna prawda. Cztery miesiące, w ciągu których ani razu nie wypowiedzieli swojego imienia. Cztery miesiące, gdy udawało im się siebie unikać, nieświadomie, ale z powodzeniem. Cztery miesiące, które Miracle miała, by w jakikolwiek ostrzec go przed tym spotkaniem. Cztery miesiące, które minęły jej na chowaniu głowy w piasek i udawaniu, że wcale nie mają wspólnych przyjaciół. Że nie zdaje sobie sprawy z rychłego wpadnięcia na siebie w kawiarni, w aptece, czy… no właśnie, na jachcie, na którym wcale nie powinno ich być.
— Co, Leo? Tyle lat i wciąż w tym samym punkcie? — zagaduje spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. W porządku, zagram w twoją grę.
Też potrafi być okrutna. Też potrafi gryźć. Może to ostatnie dwa lata życia na własną rękę ją tego nauczyły; może dzięki samodzielności udało jej się wyhodować trochę twardszy kręgosłup i trochę ostrzejsze pazury. Nie musi być delikatna. Nie musi być nawet wyrozumiała. I nie musi z nim rozmawiać, ale i tak zostaje.
Podnosi rękawicę. Ignoruje wesołe okrzyki dobiegające z pokładu, ignoruje nawet odbijające się od statku fale, które wyrzucają w powietrze krople lodowatej wody i moczą jej dłonie. Jest tylko on. Znowu.
Ale przecież nie popełni dwa razy tego samego błędu.
— Poczęstujesz mnie papierosem? Czy tylko mądrą radą?

@Leo Bennett
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Leo Bennett
Awatar użytkownika
25
lat
196
cm
Obsługa Kolejki
Prekariat
Cztery miesiące.
Sto dziewiętnaście dni.
Dwa tysiące osiemset siedemdziesiąt dziewięć godzin.
Sto siedemdziesiąt dwa tysiące siedemset czterdzieści minut.
Tyle czasu oddychali tym samym powietrzem. Tyle czasu spoglądali na te same gwiazdy, chmury w deszczowe dni i wichury, które ostatnimi czasy siały absolutne spustoszenie.
Cztery miesiące.
Tyle czasu mieli, by przez przypadek wpaść na siebie w kolejce po bułki w osiedlowym spożywczaku, niespodziewanie zobaczyć się w kawiarni, na przystanku, w kinie czy u lekarza, Tyle czasu, by oswoić się z myślą, że przeszłość wielkimi krokami doganiała teraźniejszość. Tyle czasu, by uciec na nowo, tchórząc.
Cztery miesiące — powtarza zaraz za nią, kiwając lekko głową i nie dając po sobie poznać, że liczba niby tak niewielka, uderzyła go gdzieś prosto w śledzionę, przywołując delikatny ścisk w żołądku. Rozgląda się. Spogląda tuż nad głową Mirki, udając nagłe zainteresowanie rozciągającym się w tle horyzoncie, płaskim falą oraz poświacie, wywołanej blaskiem księżyca. Jakby nagle było tam coś wartego spojrzenia, chociaż w rzeczywistości na swój własny, popierdolony sposób usiłuje przetworzyć odebrane informacje. Cztery miesiące z jakiegoś powodu sprawiają wrażenie kupy czasu. — Po co wróciłaś? — wyrzuca pół szeptem, dopiero po jakimś czasie wracając spojrzeniem do piwnych oczu, w których kiedyś potrafił zatracić się bez pamięci. Oczy, w które lata temu były dla niego bezpieczną przystanią. Oczy, których jedno spojrzenie wywoływało ciepło w brzuchu i ogromny uśmiech na twarzy. Oczy, które teraz jakby przestały czuć.
Hm — prycha głupio, poprawiając oparte na barierce łokcie i wyciąga lekko głowę w stronę dziewczyny — A wyglądam, jakbym był w tym samym punkcie? — drwi z niej. Po starym Leo nie ma już śladu i nie mowa tu tylko o Leo po wypadku, ale również i tym przed. Zupełnie jakby bezpowrotnie utracił w sobie ciepło, które kiedyś emanowało od niego z każdym słowem i gestem. Utracił czułość, kulturę i delikatność. Utracił siebie. I szczerze? Wcale nie tęsknił, ani na moment. Dobrze mu tak, jak jest. Tak bez czucia, odważniej jakoś. Z pewnością siebie spogląda prosto w oczy byłej ukochanej, po czym wypuszcza na uśmiech najbardziej skurwiały szyderczy uśmiech, na jaki tylko go stać.
No dalej, popatrz na mnie.
Przypatrz się dobrze.
Zobacz, jak dobrze mi bez ciebie
.
Bez słowa sięga dłonią do kieszeni i nawet na moment nie spuszczając wzroku, przeszukuje skrytkę w poszukiwaniu paczki czerwonych Marlboro. Wyjmuje jednego, umieszczając między rozchylonymi wargami, pozwalając, by lekko opadł pod wpływem nabitego tytoniu. Następnie sięga po drugiego. Powoli. Leniwie. W końcu nigdzie mu się nie śpieszy. Chwyta końcówkę między dwa palce i unosi do góry, zatrzymując już tuż przy pełnych wargach, które kiedyś należały tylko do niego. Wargi, które tak bardzo kochał całować, ssać i przygryzać. Wargi, z których zwykły wydobywać się najpiękniejsze dla uszu melodie. Wargi, które po każdym kocham, odpowiadały ja ciebie bardziej. Spogląda na nie przez chwilę, zastanawiając się, ile ust zdążyły po nim pocałować. Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Szybko odpycha więc tę zagwozdkę, wracając spojrzeniem do ciemnego brązu naświetlanego blaskiem księżyca.
Radą też bym służył i to nie jedną, ale przecież i tak byś nie posłuchała — czeka, aż dziewczyna odbierze papierosa, i gdy ten już znajduje się w jej ustach, wyciąga z kieszeni czerwoną zapalniczkę z nadrukiem róży. Zupełnie taką, jaką dostał od niej na siedemnaste urodziny. Identyczną. A może to ta sama?
Jesteś pewna, że nie chcesz jednak uciec? Mogę na szybko zamknąć oczy. Wystarczy poprosić — dogryza bezczelnie.
Ostatnia szansa, Mirka.
Potem już nie będzie odwrotu.


@Mirka Varinsdottir
Mów mi jakkolwiek tylko masz ochotę. Piszę w dziwnym stylu. Wątkom +18 mówię don't mind if Ido.
Szukam sensu życia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dragi, alkohol, przekleństwa, głupota.

Podstawowe

Likes & dislikes

Eventy

Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
Cztery miesiące wydają się niczym w porównaniu z latami, które stracili. Z punktu widzenia całości nie było ich wcale tak wiele, ale… kiedy Mirka przyłapuje się (od czasu do czasu, niezbyt często) na wspominaniu o tamtych czasach, dochodzi do wniosku, że minęła połowa jej życia. Ta połowa miła, niewinna, pełna śmiechu i pierwszych razów. Ta połowa, o której w przyszłości będzie mówiła: dzieciństwo, z czułością wspominając miłość, którą uważała za prawdziwą i uczucie, które było — zdaje się — tylko bardzo silnym przywiązaniem.
Przecież nie da się nikogo kochać tak długo.
Nie da się kochać wbrew wszystkiemu lub mimo wszystko.
Nie da się kochać po rozstaniu, nie da się kochać, nie widząc drugiej osoby przez tyle czasu. Nie da się kochać bezwarunkowo.
Patrzy teraz na niego, szuka w sobie dawnego uczucia i z bólem serca dochodzi do wniosku, że… nie czuje nic, oprócz spiętego żołądka, potu na dłoniach i dreszczu przechodzącego wzdłuż kręgosłupa. Wszystkie te objawy bez drgnienia powieki zrzuca na barki upojenia alkoholowego. Za dużo wypiła. Nie myśli trzeźwo. Z drugiej strony nie może się wyzbyć wrażenia, że po raz pierwszy od lat widzi naprawdę wyraźnie. Jakby mgła, która otaczała jej umysł, otulając go bezpiecznym puchem i odgradzając przed bolesnymi wspomnieniami, nagle opadła.
Widzę ciebie, dociera do niej. Chociaż tak trudno w to uwierzyć.
— Urosłeś — mówi pierwszą rzecz, jaka ciśnie jej się na język. Wyprzystojniał. Zmężniał. Nie wygląda już jak nastolatek, teraz przypomina mężczyznę. Mogłaby przysiąc, że dzielące ich niegdyś dwanaście centymetrów zamieniło się w dwadzieścia. Zauważa żyłę na napiętym ramieniu, krótkie włoski podkręcające się na karku. Widzi rzeczy z pozoru nieważne, które składają się na tego nowego Leo. Tego, którego już nie poznaje. — Ktoś ci przywalił? — pyta, podnosząc się z barierek i wyciągając dłoń w stronę chłopca. Zdawać by się mogło, że zamierza pogłaskać go po policzku, ale tylko muska palcami mostek nosa, trochę przekrzywiony, chociaż wciąż prosty. Przeciętny człowiek nie zauważyłby różnicy, ale Mirka pamięta, że twarz Leonarda wyglądała kiedyś inaczej. Uśmiecha się krzywo, zabierając dłoń. Rozmasowuje jej wnętrze, przez chwilę patrzy prosto w wodę i milczy. Jakby nie miała do powiedzenia nic więcej. Albo nie chciała powiedzieć za dużo.
— To miasto jest moim domem — przypomina mu w końcu, wyginając jedną brew w zgrabny łuk. Teraz patrzy na niego, jakby postradał rozum. — To, że wyjechałam, wcale nie znaczyło, że na zawsze. — Tak sądził? Czy w ogóle jej szukał? Następnego ranka, tuż po ostatniej rozmowie, spakowała tylko najważniejsze rzeczy i zniknęła. Powiedziała rodzicom, że niedługo wróci, ale dni zamieniły się w tygodnie, tygodnie w miesiące, aż w końcu minęły dwa lata. Zostawiła w domu telefon, żeby nie dzwonić w chwilach słabości, ale numer pamięta do dziś. Raz go wybrała. W czerwonej budce telefonicznej gdzieś w Kanadzie, opatulając się ciepłym płaszczem i zasłaniając uszy futrzaną czapką; odważyła się zadzwonić i rozłączyła, gdy usłyszała w słuchawce jego głos. Chciała tylko wiedzieć, czy żyje. Tamto „Jezus, co znowu?” nie poprawiło jej humoru.
— Tyle lat, tak samo gówniane fajki — komentuje, wsuwając papieros między wargi. Kiedy końcówka zanurza się w płomieniu, patrzy Bennettowi prosto w oczy. Iskry odbijają się w jej spojrzeniu, skóra rumieni się w złoto-pomarańczowym blasku. Ognista dziewczyna na środku oceanu.
— Wykastrowali cię, Bennett? Teraz grzecznie wykonujesz polecenia? Wszystkie, czy tylko te, które wymagają zamykania oczu? — Zaciąga się, chwyta papieros między palce i pochyla się w stronę chłopaka. Blisko, za blisko; tylko pięć, cztery, trzy — w dodatku niecałe — centymetry od jego twarzy. Wypuszcza dym z rozchylonych ust, przekrzywia głowę i po prostu zamiera w bezruchu, dopóki biały obłok nie rozwieje się na wietrze.

@Leo Bennett
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Leo Bennett
Awatar użytkownika
25
lat
196
cm
Obsługa Kolejki
Prekariat
Urosłem, zgadza się z nią w myślach, w rzeczywistości przytakując jedynie lekkim skinieniem głowy. W oczach pojawia mu się cień satysfakcji. Dobrze wie, że wydoroślał. Kilka miesięcy zajęło mu wydobycie się z pieprzonego dołka żałoby, w jaki wprowadziła go seria tragedii, jednak gdy już odpowiednie dragi postawiły go na nogi, Leo stopniowo zaczął wracać do rzeczywistości. Z początku rozpoczął pojawiać się na imprezach; tych organizowanych przez kumpli, jak i przypadkowych domówkach, na które nawet nie posiadał zamówienia. Wchodził jak gdyby nigdy nic, uśmiechał się i od razu kierował do barku w celu „wtopienia się w tłum”. Z czasem nawet wrócił na siłownie, zaczął biegać, dochodząc do wniosku, że o dziwo faktycznie pomaga to oczyścić głowę. Wiadomo, nie tak jak piksy, ale wciąż. Z początku wmawiał sobie, że robi to tylko dla siebie. Że chce wypielęgnować zewnątrz, by przykryć nieodwracalnie zgniłe wnętrze. Jednak teraz, stojąc z nią twarzą w twarz, uświadamia sobie, że po części zrobił to też dla niej. Z żalu. Z tęsknoty. Przecież doskonale wiedział, że w końcu wróci. Że ich drogi — chcąc nie chcąc — ponownie się spotkają. Chciał, by zobaczyła co straciła. Chciał, by zatęskniła. Chciał, by zapragnęła go chociaż na jeden ostatni raz. Czy osiągnął cel? Nie potrafi ocenić. Wpatruje się w piękne brązowe oczy i sam nie wie, co dokładnie czuje Mirka. Może nic? Może tak jak on ukryła wszystko gdzieś głęboko, chowając przed światem, zakopując pięć kilometrów pod ziemią.
Ktoś ci przywalił?
Wyrywa się z zamyślenia, mimowolnie dosięgając dłonią do miejsca, w które się wpatrywała. Chwile zajmuje mu przywołanie odpowiedniego wspomnienia. Tej jeden sytuacji, która przyozdobiła jego nos niewielkim złamaniem i cholerną stróżką krwi, która poleciała w kolosalnych ilościach zaraz po uderzeniu.
A co, obchodzi cię to? — prycha pod nosem, wciąż patrząc na nią z góry. Ma wrażenie, że różnica wzrostu jest większa niż zwykle. On tak przybrał na wzroście, czy może Mirka zmalała? Uśmiecha się, nachylając delikatnie w jej stronę — A może po prostu zazdrościsz, że ktoś przejął twoją specjalizację? — dodaje bezczelnie, nawiązując do sytuacji podczas ich ostatniego spotkania i tych wszystkich pojedynczych uderzeń z otwartej dłoni, ostałych na jego policzku podczas tamtego pamiętnego dnia.
Po rozstaniu z Mirką dużo się bił. A raczej dawał się bić, bo to nawet nie tak, że jakoś próbował chronić się przed uderzeniami. Lubił szukać kłopotów. Pojawiał się na ustawkach, zaczepiał przypadkowe grupki nieznajomych w zaułkach — wszystko, by tylko dostać po mordzie. Mocno. Do nieprzytomności. Bo przecież zasłużył, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Traktował każde pojedyncze uderzenie, jako obowiązkową pokutę za śmierć brata i choć na sekundę pozwalało mu to zapomnieć, tak długoterminowo nie miało to najmniejszego sprawdzenia. Wszystko wracało, a Leo na nowo nienawidził życia.
Proszę cię — reaguje momentalnie prychnięciem na ten stek bzdur — Eastbourne to pieprzona dziura. Nic dobrego nie spotka tu już nikogo. To przeklęte miejsce — ucieka na moment myślami do całego żalu i cierpienia jakie go tu spotkało. Gdyby nie matka, już dawno spierdoliłby z tego miasta. Nic tu po nim. Eastbourne kojarzy mu się jedynie z końcem. Końcem wszystkiego co dobre. Nie rozumie czemu Mirka wróciła. Co takiego czeka na nią tutaj oprócz rodziny, że oddała cały podróżniczy świat byle tu wrócić.
Obserwuje uważnie, jak zaciąga się papierosem. Od kiedy pali? Zastanawia się tępo, tracąc na moment jej twarz na skutek gęstego dymu. Kłęby ulatują w powietrze, popychane przez rytmiczne podmuchy wiatru. Aż w końcu znowu ją widzi. Jest blisko. Za blisko. Słodki zapach wanilii dociera do nozdrzy, przywołując najpiękniejsze i najbardziej upojne wspomnienia sprzed kilku lat, kiedy to po szkolnym balu po raz pierwszy powiedział jej, jak bardzo ją kocha. Stali wtedy na dachu budynku, obserwując oświetlone nocą miasto, próbując schować się przed całym światem chociaż na malutką chwilę. Mirka zaczęła nucić jedną z tych sowich ulubionych folkowych piosenek, imitując taniec, a on siedział tam, oparty o chłodny filar, wpatrując się z nią z ogromnym uśmiechem. Nic nie mówił, po prostu patrzył. Patrzył i nie potrafił wyjść z podziwu jak wielkim szczęściarzem był. Była piękna. Wspaniała. Jedyna w swoim rodzaju. Cała jego. I gdy tylko znalazła się nieco bliżej na wyciągnięcie ręki, pociągnął ją wtedy na swoje kolana i ze szczerością, która wywoływała prawdziwe ciarki na skórze powiedział Kocham cię, Mirka. Kurwa, jak ja cię kocham, a następnie w akompaniamencie zaszklonych oczu dodał Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. A potem całowali się jak jeszcze nigdy wcześniej. Przypieczętowali miłość rosnącą w sercach w najpiękniejszy możliwy sposób, a waniliowy aromat unosił się w powietrzu, tuląc jego zmysły. Teraz znowu go czuje. Szkoda tylko, że okoliczności nie są już tak magiczne, jak tamtego pamiętnego dnia. Spogląda jej głęboko w oczy.
Teraz grzecznie wykonujesz polecenia? Wszystkie, czy tylko te, które wymagają zamykania oczu? 
Wydaj jakieś, to może się przekonamy — odbija piłeczkę, rzucając jej wyczekujące spojrzenie. Mimo, że nie przeszkadza mu bliskość, jaką dzielą, serce Leo minimalnie przyśpiesza, a dziwna ekscytacja rozlewa się wzdłuż męskiego ciała. — Powiedz czego chcesz, Mirka — podjudza ją. Nachyla się lekko do przodu, zmniejszając dzielącą odległość do kompletnego minimum. Czuje na sobie ciepły oddech, a gorąc jej ciała uderza bez ostrzeżenia. Coś ściska go w brzuchu. Adrenalina? Wodzi spojrzeniem bo skupionej twarzy — No dalej, na co czekasz?

@Mirka Varinsdottir
Mów mi jakkolwiek tylko masz ochotę. Piszę w dziwnym stylu. Wątkom +18 mówię don't mind if Ido.
Szukam sensu życia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dragi, alkohol, przekleństwa, głupota.

Podstawowe

Likes & dislikes

Eventy

Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
Odwróć się i odejdź.
Zniknij jeszcze raz, bo to ci wychodzi najlepiej. Wyrzuć mnie ze swojego życia, nie każ mi patrzeć na to, czym się stałeś. Po prostu machnij ręką, nie krzycz nawet, po prostu mnie zostaw. I tym razem za mną nie biegnij, nie pozwól mamie patrzeć przez okno, kiedy będziesz przytulał mnie ostatni raz. Nie całuj mnie już tak jak wtedy. Nie całuj mnie tak, żebym przez długie miesiące nie mogła zmyć twojego smaku z warg. Nie całuj mnie już wcale, bo jeśli znowu to zrobisz, to rozpadnę się na kawałki.

Odwróć się i odejdź.
Nie pożegnam cię choćby słowem. Nie wyciągnę w twoją stronę ręki, nie spojrzę, kiedy będziesz już daleko. Ja też się odwrócę; wzrok utkwiony w odległym horyzoncie, palce zaciśnięte na barierce. Może przez chwilę odczuję potrzebę rzucenia się w stronę tych pięknych, strasznych fal, ale nie skoczę. Obiecuję.

Pocałuj mnie.
Jeśli nie chcesz odejść, to podejdź bliżej. Chwyć mnie mocno, obejmij, zamknij w ramionach tak, bym nie mogła się ruszyć. Chcę czuć twoje serce przy swoim, chcę słyszeć twój oddech przy uchu, chcę czuć twoje usta wszędzie. Wszędzie. Całuj mnie tak, jakbyś nie mógł beze mnie żyć, bo ja nie mogłam żyć bez ciebie. Pocałuj mnie jeszcze raz, długo, prawdziwie. Pocałuj mnie tak, jak nigdy wcześniej i nigdy później nikogo nie całowałeś. Potrafisz jeszcze tak całować?

Mirka prycha. Prostuje się, wycofuje. Nie odsuwa się co prawda, ale sama jej postawa — sztywne ramiona, nerwowo podrygująca noga, palce uderzające o wilgotną barierkę — stanowią wystarczający dowód na to, że jeszcze tylko chwila, a ucieknie. Wymknie mu się, znowu, i kto wie — może tym razem wcale nie wróci.
Przestraszyła się tych słów, przestraszyła się tego, co w niej zbudziły. Przestraszyła się wyzwania, które jej rzucił, a świadomość, że nie potrafi go podjąć, wywróciła jej żołądek do góry nogami.
Mogłaby wydać polecenie. Mogłaby go nawet poprosić.
Tylko że boi się, że mógłby jej posłuchać. A ona nie poradziłaby sobie z konsekwencjami.
Odejdź. Całuj. Zostań, proszę. Po prostu zostań.
Zaciąga się papierosem raz jeszcze, przytrzymuje dym w płucach tak długo, aż nie może znieść piekącego bólu rozrywającego klatkę piersiową, a jej oczy wilgotnieją od powstrzymywanych łez. Dopiero wtedy, gdy jeszcze chwila a straciłaby przytomność, uwalnia szarą chmurkę i bierze drżący, potężny wdech.
— Życie to dar — mówi nagle, bardzo filozoficznie, nie patrząc już na Leo. Boi się, że jeśli znów skieruje ku niemu spojrzenie, zabraknie jej słów. Że znowu będzie tylko on, tylko jego oczy, tylko wspomnienia, które przez lata próbowała w sobie zabić, a teraz wyrywają ją z rzeczywistości. — Nie chcę go zmarnować. Wróciłam, bo mam do kogo. Wróciłam sprawdzić, jak wiele się zmieniło. — Wszystko się zmieniło, prawda?
Otwiera usta, żeby dodać coś jeszcze. Żeby powiedzieć coś, co ukoiłoby ból rodzący się w piersi. Z jej ust wyrywa się tylko niemrawe „Ja i ty…”, które głuchnie pod wykrzyczanym głośno imieniem Leonarda. Pod pokład wbiegają jego przyjaciele, dzierżąc w dłoniach na wpół puste butelki taniego piwa i drogiego wina. Klepią Bennetta po plecach, porywają Mirkę w ramiona, jakby wcale nie witali się z nią godzinę wcześniej.
Ja i ty. Niedokończone zdanie, które wciąż czuje na języku. Ja i ty. I może nie ma nic więcej.

@Leo Bennett
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Leo Bennett
Awatar użytkownika
25
lat
196
cm
Obsługa Kolejki
Prekariat
Czeka.
Czeka, chociaż sam nie wie na co. Spogląda z przechyloną lekko głową w czekoladowe oczy, doszukując się czegokolwiek. Kiedyś bardzo dobrze szło mu czytanie emocji z oczu Mirki; potrafił stwierdzić gdy była szczęśliwa, podirytowana, smutna, zagmatwana, niechętna, niepewna lub nieszczera. Zwykł czytać ją jak ulubioną książkę, z łatwością, z ekscytacją. Teraz jednak nie widzi w nich nic. Przez moment zastanawia się, co się zmieniło. Czyżby sam Leonardo stracił wartościowe zdolności, czy może to jednak Miracle — wcześniej tak chętnie ukazująca mu to wszystko — teraz po prostu zamknęła się na niego, uniemożliwiając rozszyfrowanie.
Nic straconego jednak. Postanawia zdać się na mowę ciała. Przypatruje się rozchylonym ustom, łapczywie chłonącym każdy oddech, zwraca uwagę na spięte ramiona, na unoszącą się w nierównym rytmie klatkę piersiową i tę jedną zmarszczkę na środku czoła, która pojawiała się tam za każdym razem, gdy Mirka intensywnie nad czymś debatowała w zaciszy własnych myśli.
O czym myślisz?
O czym, do cholery?
O mnie?
O nas?

Bo on myśli. W tej chwili nie potrafi skupić się na niczym innym. Nawet nie chce skupiać uwagi na rzeczach przyziemnych, tak bardzo nieistotnych.
Oparty o chłodną barierkę przygląda się, jak pełne usta łapią między siebie filtr od papierosa, a następnie wypowiadają kilka filozoficznych słów, które dla Leo nie mają najmniejszego sensu.
Nie chcesz zmarnować życia, a jednak wracasz właśnie tu — lewa brew unosi się ku górze, a jego twarzy maje się podejrzliwość. — ..Bo masz dla kogo wrócić? — upewnia się, czy aby na pewno dobrze zrozumiał, w tym samym czasie nachylając się powoli — A kto taki sobie na to zasłużył? — dopytuje, niwelując kolejne milimetry, które uciążliwie dzieliły ich od siebie. Z jakiegoś niewytłumaczalnego na ten moment powodu pragnie być bliżej. Pragnie poczuć na sobie jej oddech, naruszyć przestrzeń osobistą, wyjść ze strefy komfortu, sprawdzić, czy to wciąż tam jest. Gdzieś między nimi, gdzieś między uczuciem, które jeszcze kilka lat temu tak mocno dzielili. Powietrze gęstnieje, a Leo ma wrażenie, że gdyby miał w sobie jeszcze jedno piwo, jego dłonie już dawno zacisnęłyby się na kolorowej zwiewnej sukience, przyciągając ciało dziewczyny jeszcze bliżej, a usta złączyły w ulotnej chwili zapomnienia. Ale to wszystko i tak nie jest ważne, bo nim ten zdąży cokolwiek powiedzieć, na pokład wpada rozbawiona grupa najlepszych kumpli. Świetnie, mruczy w myślach i dociskając plecy do barierki, przygląda się blondynowi, który właśnie porwał Mirkę do tańca.
A co tu się dzieje? Przerwaliśmy coś? — dopytuje jeden z przyjaciół, jednak na twarzy Leo ponownie maluje się ta żałosna obojętność. — Mirka, to ty powiedz nam co to za tajemnice? No chyba nic przed nami nie ukrywasz, co? — ciągnie zawzięcie, na co Leo jedynie wzrusza ramionami i podbiera kumplowi butelkę piwa z ręki, przystawiając do ust.
No co ty — odzywa się w końcu, zwracając na siebie uwagę większości zgromadzonych. — Serce kobiety to ocean pełen tajemnic — kwituje, upijając zawartość butelki. Następnie odpycha się na równe nogi i po prostu wychodzi. Jak zwykle. Jak to ma w zwyczaju. Bez zapowiedzi. Bez pożegnania.
Kroki kieruje prosto do baru. Musi się porządnie napierdolić.

@Mirka Varinsdottir
/ zt. x2
Mów mi jakkolwiek tylko masz ochotę. Piszę w dziwnym stylu. Wątkom +18 mówię don't mind if Ido.
Szukam sensu życia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dragi, alkohol, przekleństwa, głupota.

Podstawowe

Likes & dislikes

Eventy

Odpowiedz