Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Pierwsza zasada domówek - nigdy nie rób ich u siebie.
Navi dostała zaproszenie już kilka dni temu od jednego znajomego, który powiedział, że będzie dobra impreza i sporo ludzi. Planszówki, alkohol, możliwe, że też jakieś zioło. Navi nigdy nie należała do grona osób z kijem w tyłku i bardzo często balansowała na granicy zdrowego rozsądku. Bardzo możliwe, że przez to tak często pakowała się w różne kłopoty, no ale nie narzekała. Zwykle miała więcej szczęścia niż rozumu, bo wychodziła z różnych przypałów bez szkody i problemów. Na co dzień niby była ułożoną dziewczyną z dobrą pracą, hobby i zainteresowaniami, ale w nocy, na wychodnym, nie odmawiała sobie prawie niczego. Ciekawe kiedy się to na niej odbije.
Dzisiejszego dnia, po treningu w stajni, wróciła do domu, aby wziąć szybki prysznic, aby zmyć z siebie zapach konia i obornika. Zwykle się nim nie przejmowała i czasami szła w takim stanie nawet do centrum handlowego, gdzie oglądano się za nią z lekkim skrzywieniem wypisanym na twarzy, ale kto by się przejmował tym co myślą inni, nie? Dzisiaj jednak postanowiła się odwalić, tak dla samej siebie. Kumpela powiedziała jej, że nie musi się przejmować, bo jej były nie został zaproszony, więc było bardzo małe prawdopodobieństwo, że ten psychol znowu się pojawi na jej drodze i zepsuje zabawę.
Odstawiona w krótkie spodenki, za dużą koszulkę z logiem zespołu rockowego i czarną ramoneskę, w czarnych, wiązanych botkach do kolana, pojawiła się z ekipą w mieszkaniu, w którym wcześniej nie była. Już na korytarzu było słychać głośną muzykę i rozmowy przekrzykujących się ludzi przeplatanych śmiechem. Gdy tylko otworzono im drzwi, kłąb dymu uderzył ich w twarz. Niby się lekko spóźnili, a można było mieć wrażenie, że impreza trwa tu już jakiś czas, a co ważniejsze - wszyscy zajebiście się bawili.
Na samym początku Navi wraz ze swoimi ludźmi poszła do stolika z alkoholem, aby się poczęstować i polać sobie pierwszą kolejkę szotów. I wypili pierwszy toast - za panią domu, bo to tak grzecznie, aby pić za czyjeś zdrowie i cierpliwość. No to zaraz potem należało wypić na drugą nóżkę, nie? Navi niby miała spore pokłady asertywności, ale paciorka, różańca i wódki, to nigdy nie odmawiała.
Całkiem szybko wtopiła się w tłum i dogadała z towarzystwem. Jedni tańczyli na kanapie, inni na stole w rękach trzymając wielką doniczkę z kwiatkiem, która nie wiadomo skąd się tam znalazła, a jeszcze inni dyskutowali przy otwartym oknie. Najdalej od wszystkich. Zawsze był taki kącik, gdzie wyrzucało się z siebie wszystkie żale jakiemuś biednemu, pijanemu nieznajomemu, który właśnie stawał się twoim najlepszym przyjacielem. Ci co nie tańczyli, usiedli sobie na kanapie i ziemi przy stoliku zawalonym butelkami i na wpół wyjedzonymi już chipsami.
Wszyscy wiedzą jak się gra w butelkę, nie? — spytała, biorąc do ręki puste szkło po wódce, kiedy inni robili trochę miejsca ma drewnianym blacie.
Na całowanie? — Wink Wink.
Fu, Jackson, kto by cię chciał całować. — odpowiedziała, ze złośliwym wyrazem na twarzy, zaraz potem przenosząc spojrzenie na resztę towarzystwa, które się zebrało. — Nie, gramy na pytania i wyzwania. Kto nie chce odpowiadać albo się boi robić wyzwanie - pije trzy szoty. Z meniskiem górnym - tak dla ścisłości. Jasne? Sprzeciwy? Nie? To gramy. — zarządziła, kręcąc jako pierwsza. Spojrzenia utkwiły w szkle, które zatrzymało się na jednym z chłopaków.
Wyzwanie!
Bądź psem przez dwie następne kolejki. — powiedziała, a ziomeczek przyjął to na klatę. Nawet skubany zaczął się drapać stopą po uchu. Należało mu przyznać, że był wysportowany i rozciągnięty! Albo to przez alkohol. Byle tylko nie poszedł podlać tego kwiatka w doniczce. I nie zaczął machać ogonkiem.
Ich nowy Reksio zakręcił butelką, która zatrzymała się na Will, dzisiejszej pani organizatorce imprezy, pani gospodarz, która przygarnęła to całe zoo do siebie pod dach.
Will! Pytanie czy wyzwani- Wyzwanie? Jak sobie życzysz, piękna! — powiedział ich Azor czy inny burek, potem przyłożył palec do ust w zamyśleniu. — Idź to tej ściany i się z nią wykłócaj! I udawaj, że ci odpowiada! Ona cię wyzywa, Will, woof. — szczeknął, bo przecież był psem, zaraz potem zaczął obwąchiwać kumpla obok. No, powaleni ci ludzie byli. Jakby ktoś na nich spojrzał z boku, to by kazał im wszystkim się puknąć w czoło. Na szczęście byli tylko w swoim pijackim i nieco spalonym gronie. Co się dzieje w mieszkaniu, zostaje w mieszkaniu.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Will Garner
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Kelnerka
Prekariat
Willow wcale nie była pierwsza do tego, żeby organizować tą domówkę u siebie. W końcu jej nowe towarzystwo, nie bez przyczyny było nazywane „nowym”. Tak więc, sama do końca nie była pewna, czego można się po tych ludziach spodziewać. A tym bardziej kogo oni przyprowadzą ze sobą. Jednak z drugiej strony, co mogło jej grozić? W kamienicy i tak mieszkali różni ludzie. Awantury czy imprezy nieraz rozbrzmiewały do samego rana. Więc, czemu nie u niej? Nie martwiła się też o to, czy coś zostanie zniszczone czy nie. Po pierwsze, wynajmowała ten lokal. A po drugie, w nim wszystko było w tak opłakanym stanie, że już chyba gorzej być nie mogło.
Powiedziała kilku znajomym w barze o domówce, a oni mieli przekazać info swoim znajomym i tak dalej. Ktoś rzucił hasłem „nie przejmuj się niczym, my wszystko ogarniemy”. Nawet nie wnikała w to jacy „my” i co to miało być to „wszystko”. Zwyczajnie danego dnia i o określonej godzinie pojawiły się znane jej twarze, razem z twarzami których w ogóle nie kojarzyła. Ale za to wszyscy mieli ze sobą alkohol i pizzę. Ktoś nawet przyniósł jakiś sporawy głośnik bezprzewodowy i zaczął puszczać muzykę. A potem drzwi już się nie zamykały, bo zaraz wchodziły kolejne osoby albo ktoś wychodził na korytarz, żeby pogadać w większym spokoju na jakieś jakże istotne i filozoficzne tematy.
Garner nie naszykowała się jakoś specjalnie. Miała ciemne, czarne spodnie i do tego dużą, ciepłą bluzę w takim jasnolawendowym kolorze z jakimś znaczkiem na środku. Może chociażby dlatego, że w jej mieszkaniu nigdy nie było wystarczająco ciepło. To znaczy, innym ludziom mogło być, pewnie to były zwyczajne temperatury. Ale ona przywykła do takich, gdzie na spokojnie mogła chodzić po domu w zwiewnej sukieneczce. No niestety, tutaj nie było takich luksusów.
Stała właśnie pod oknem i kończyła swojego papierosa. Normalnie i tak jarała w całym mieszkaniu, ale nawet jak ludzie byli na tyle kulturalni, by podchodzić do okna to ona postanowiła nie wyłamywać się. Przynajmniej popiół będzie tylko na parapecie, a nie w całym mieszkaniu. Stamtąd obserwowała uważnie rozpoczynającą się rozgrywkę, a szczególnie dziewczynę, która zarządziła grę. Chociaż słysząc pierwsze „wyzwanie”, prychnęła pod nosem i wywróciła oczami. A co oni, byli w przedszkolu? Ale jak chcieli się tak bawić, to proszę bardzo. Zgasiła papierosa, podeszła do grupki ludzi i wtedy butelka wskazała na nią.
- Wyzwanie - rzuciła od razu. Nie było nawet takiej opcji, żeby wzięła pytanie. Głupią mogła z siebie zrobić, ale pewnych informacji było dla niej po prostu bezpieczniej nie zdradzać. Nawet za bardzo nie będę musiała udawać. Pomyślała sobie i podeszła do jednej, ale konkretnej ze ścian. Uderzyła ją z pięści, po czym bardzo donośnym głosem zaczęła coś wykrzykiwać… po hiszpańsku? Prawdopodobnie tak. Trudno powiedzieć co, ale trochę wyglądało to właśnie jak dialog. Po czym przekształciło się już w taki prawdziwy, bo jakaś kobieta po drugiej stronie zaczęła jej odpowiadać, także w tym języku. Po tym całym przedstawieniu wróciła do grupki, obróciła butelką i usiadła na oparciu od kanapy, zakładając nogę na nogę. Gdy butelka wskazała tą, która tak najgłośniej krzyczała, to Will uśmiechnęła się przebiegle. Poczekała, aż dziewczyna wybierze jedną z opcji. Jednak przecież nikogo pytania nie obchodziły, więc wyzwanie było jedynym, prawidłowym wyborem. - Wymień się ciuchami z Molly - powiedziała, nie zdejmując spojrzenia z brunetki. Molly była uroczą, ale głupią blondynką, która na tą imprezę założyła świecącą, pudrową sukienkę koktajlową, która odkrywała jej pół dekoltu i tyłka. - Tutaj, przy wszystkich - dokończyła i z dumą wypisaną na twarzy oparła się wygodnie, żeby mieć dobrą miejscówkę do obserwacji całego tego przedstawienia. - Molly, wisisz mi, pamiętasz? - zapytała mało konkretnie, ale blondynka zaraz jej przytaknęła, więc chyba nie miała zamiaru się stawiać.

@Navi K. Levine
Uwaga, moje posty mogą zawierać: osobowość borderline.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Reklama pantoflowa, to najlepsza możliwa reklama. Znajomi powiedzą znajomi, znajomi znajomych swoim znajomym i zanim ktokolwiek się zorientuje, do domu przychodzi ci kilkadziesiąt ludzi w różnym wieku, z różnych środowisk i których nigdy w życiu nie widziałeś na oczy. No ale na tym właśnie polegały domówki. Pytają się - możemy przyjść z kimś? I przyprowadzają całe miasta. Ale z drugiej strony, nigdzie nie było takiej atmosfery jak na tego typu imprezach. W klubach było za głośno i chaotycznie, praktycznie w ogóle nie dało się pogadać w razie potrzeby. A i alkohol drogi. Tu chociaż każdy przyniósł coś swojego, kupionego po taniości w pobliskim monopolowym.
I wszyscy szczęśliwi.
Na domówkach były też gry. Jak chociażby najpopularniejsza z nich wszystkich - gra w butelkę, która zawsze zaczynała się w miarę grzecznie, a kończyła na najgorszych możliwych wyzwaniach, których nikt nie chciał spasować, aby ratować swoją godność. W końcu nikt nie chciał być tym wybuczanym przez ludzi przegrywam, który bał się coś zrobić, nie? Na całe szczęście zasada głosiła, że jak nie zrobisz zadania, to pijesz trzy kolejki, więc kolejne wyzwania przychodziły już z łatwością. Alkohol pomagał ludziom. Dziwne, że nikt o tym nie mówił!
Pierwsze zadania poszły bardzo sprawnie. Rozgrzewka przed coraz gorszymi wymysłami, a kiedy Will miała wyzwać ścianę, Navi była bardzo ciekawa jak jej pójdzie, bo z jakiegoś powodu chciała posłuchać tej nierównej kłótni. Śmiesznie się zrobiło w momencie jak ściana zaczęła jej odpowiadać. Tego to się chyba nikt nie spodziewał, ale ludzie mieli spory ubaw, kiedy ogarnęli, że jakaś kobieta, sąsiadka, kłóci się z dzisiejszą panią gospodarz. No Navi to się mordą naprawdę ucieszyła. Zwłaszcza, że doskonale rozumiała co obydwie mówią po hiszpańsku, zwłaszcza tamta rozzłoszczona kobieta zza ściany.
Nie wiedziałam, że w ścianie mieszka ci wkurwiona latynoska. — rzuciła do dziewczyny, zaraz upijając kilka łyków swojego wykrzywiającego twarz drinka. Słyszała kiedyś o historii, że jakiś menel mieszkał w ścianach domu jakiejś rodziny i gdy ta szła spać, to on wychodził i jadł ich jedzenie, ale oni nie byli jego świadomi… przynajmniej do czasu.
W momencie kiedy wrócili do zabawy, a butelka wskazała na Levine, jej kącik ust uniósł się wyzywająco. Podniosła dwukolorowe spojrzenie na Garner, nie zamierzając pękać od razu decydując się na zadanie. Ale kiedy usłyszała jego treść, to brewka niekontrolowanie powędrowała jej do góry. Z pewnym powątpiewaniem przeniosła wzrok na głupiutką, nieco już wstawioną blondynkę, która siedziała w rogu z tym swoim ucieszonym wyrazem twarzy. Kompletne przeciwieństwo Navi.
Różowy. Poważnie? Różowy? — spytała retorycznie, wracając wzrokiem do Will.
Kocham różowy! — nikt się nie pytał ciebie o zdanie, Molly.
To już podchodzi pod nękanie. — dokładnie. Proszę zadzwonić po odpowiednie władze, bo to nawet nie był różowy, to był.. ten taki dziwny różowy. Jeszcze ta sukienka… Za jakie grzechy? Nie może też poudawać psa? Suką już była, więc byłoby łatwo. — Podpadłaś mi, Will. — rzuciła żartobliwie, wskazując dwoma palcami na swoje oczy, a potem na nią w geście, że ją obserwuje. Will - bo z tego co pamięta, to tak się właśnie nazywała pani gospodarz. Nigdy nie miała pamięci do imion. I twarzy. Głównie gdy chodziło o ludzi, bo już imiona piesków, kotków czy koników, to kurwa pamiętała dwadzieścia lat wstecz. — Chodź, Holly.
Molly!
Nieważne. Rozbieraj się. — powiedziała, wstając na równe nogi, ściągając czarną ramoneskę. Molly bez mrugnięcia okiem ściągnęła z siebie kusy kawałek materiału, ku uciesze wszystkich zgromadzonych tu chłopaków, którzy cieszyli wzrok jej białą, koronkową bielizną. Nawet ktoś zagwizdał z czego blondynka bardzo się ucieszyła. Navi ściągnęła z siebie też ukochaną koszulkę, a kolejno spodenki, zostając w samej, w przeciwieństwie do Molly, czarnej bieliźnie. Przechwyciła tą nieszczęsną sukienkę i westchnęła zmęczon umęczon, a potem wcisnęła się w ubranie, które pokazywało zdecydowanie za dużo. Jej znajomi to chyba po raz pierwszy mogli oglądać ją w takim wydaniu. Brakowało tylko tego, aby robili zdjęcia na pamiątkę, aby mieć czym ją potem nękać.
E, cukiereczku!
Morda, Steve. — uciszyła kumpla, gromiąc go spojrzeniem, bo ten to wyraźnie nie wyrabiał z beki, kiedy taksował ją spojrzeniem. Dobrze, że była drobna, to we wszystko się mieściła. Chociaż zdecydowanie wolałaby się wymienić ubraniami z facetem. Jakimkolwiek. — Matko, jak ty się w tym poruszasz? To cholernie niewygodne. — mruknęła, obciągając sukienkę jeszcze trochę w dół, aby bardziej zasłonić tyłek.
Teraz wyglądam totalnie nie seksownie! Jak jakiś… menel! — przeżywała Molly, która w ubraniach Navi wyglądała zupełnie inaczej.
Te, landryna. — rzuciła ostrzegawczo latynoska, już chyba zamierzając się wykłócać, kiedy odezwała się jedna z dziewczyn z kręgu wokół stolika przy którym grali.
DOBRA, siadajcie, teraz ty Navi. — nakazała, a wszyscy nawet się jej posłuchali! Navi znowu upiła kilka łyków, bo na trzeźwo nie przełknie swojego nowego ubrania, a potem zakręciła pustą butelką, która zatrzymała się po kilkunastu okrążeniach na nikim innym jak:
Will! Jak cudownie. — już mogła zacierać ręce, ale pamiętaj, Navi, dopiero się rozkręcacie. — Weź kostkę lodu, wsadź ją do majtek i czekaj aż się roztopi. — powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem na mordzie, dwoma paluszkami podsuwając dziewczynie drinka w którym pływała jedna z kostek. Nie musiała daleko szukać w razie czego! Nie ma za co.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Will Garner
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Kelnerka
Prekariat
- Mieszkają tu same interesujące osoby - skomentowała krótko szatynka. Może płynnie po hiszpańsku nie mówiła, ale z tych wszystkich języków, których dawniej musiała się uczyć, to akurat ten zapadł jej najbardziej w pamięć i wydawał się najłatwiej przyswajalny. A także najlepiej brzmiący. Will przeniosła swoje spojrzenie na dziewczynę i krótką chwilę przyglądała się jej, jakby analizując jej zachowanie. Nie trzeba było być Einsteinem, żeby się domyśleć że pani za ścianą nie wykrzykiwała nic miłego, lecz po jej wyrazie twarzy miała wrażenie, że to nie był tylko skutek domysłów, a raczej zrozumienia.
Uważnie obserwowała tą całą wymianę ubrań pomiędzy dziewczynami. Naprawdę uważnie. O ile w przypadku Molly to nie było nawet czemu się przyglądać. W sensie nie dlatego, że dziewczyna nie została dobrze obdarowana przez naturę. Ale raczej dlatego, że tak często świeciła cyckami i tyłkiem, że wszystkim to już się znudziło. Natomiast rozebranie tej nieznajomej osóbki wydawało się Will o wiele zabawniejszą i przyjemniejszą opcją. Tak więc, nie spoglądała na nią ukradkiem ani nie odwracała wzroku z zawstydzeniem. Patrzyła się totalnie bezczelnie, a na sam koniec jedynie dumnie uśmiechnęła się do brunetki. - Bo to nie ma być wygodne, tylko praktyczne, co nie Molly? - zapytała Will nawet nie przenosząc swojego spojrzenia na blondynkę, a faceci dookoła wybuchli śmiechem. Było to trochę bezczelne i niemiłe, ale cóż, jej nikt z jej własnej imprezy nie wyrzuci.
Potem Garner już tylko wyciągnęła telefon i zaczęła coś w nim przeglądać, nie za bardzo interesując się dalszymi pogaduszkami. Zakodowała tylko imię dziewczyny, które padło w między czasie. Już wyciągnęła paczkę papierosów z kieszeni spodni i sięgała po jednego z nich, kiedy usłyszała swoje imię w ten sposób, że aż nieco drgnęła. Oczywiście wybrała wyzwanie, bo jakie miała motto do samego końca. Wsadziła papierosa do buzi, wyciągnęła zapaliczkę i miała go odpalać, gdy padło co miała zrobić. Dała sobie moment na przetrawienie tego, co usłyszała i odpaliła papierosa. Zaciągnęła się nim głęboko, po czym powoli wypuściła dym z płuc.
- Za bardzo szanuje swoją joni, żeby zrobić jej coś takiego, wybacz. Chciałabym jeszcze całkiem długo móc z niej w pełni korzystać - odpowiedziała, posyłając szeroki uśmiech do brunetki, tym samym odmawiała wyzwania i czekała aż ktoś naleje jej te trzy kieliszki. W między czasie podeszła do parapetu, by strącić popiół i zostawić papierosa w popielniczce. Zaraz pojawiła się przy stole i wypiła wszystkie trzy kieliszki pod rząd niczym nie popijając. Po czym chwyciła butelkę, zakręciła ją i wróciła pod okno, by dokończyć swojego papierosa. Wypadło na jakiegoś chłopaka, który zapobiegawczo wybrał pytanie. - Ale z ciebie nudziarz… - zarzuciła mu Will, chociaż sama przed chwilą odmówiła wyzwania. Ale joni to była świętość, należało ją szanować, jak mówili w too hot too handle. - Więc… czy kiedykolwiek, w jakichkolwiek warunkach czy okolicznościach fantazjowałeś o kimś tej samej płci? - zapytała, uśmiechając się do niego bezczelnie, a chłopak natychmiast zamilkł po czym zaczął zaprzeczać. Jednak osoby znajdujące się dookoła od razu zaczęły ciągnąć go za język. Will chociaż udawała, że jej to nie interesuje to wszystkiego uważnie słuchała. Ostatecznie chłopak przyznał się, że kiedyś na początku wczesnego liceum zdarzyło mu się, ale nie więcej niż raz, o swoim koledze z szatni. Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem, z dwie osoby go szturchnęły. Jakkolwiek ten chłopak miał na imię to nie było istotne, bo już został pedałem. Potem on zakręcił i wypadło na kogoś innego, znowu pytanie. Dalej, jakaś dziewczyna i znowu pytanie. Willow kończyła już drugiego papierosa. Wyzwanie. Usłyszała głos, który mogła dopasować do konkretnej twarzy, odwróciła się i podeszła do stołu. Ludzie dookoła zaczęli dopingować Molly, żeby wymyśliła jakieś porządne wyzwanie, bo w końcu siedziała w okropnych ciuchach. - Molly… zastanów się jaka jest twoja ulubiona gra towarzyska - powiedziała Will, a kilka osób zaśmiało się. Blondynka potrzebowała chwili żeby zajarzyć, ale w końcu udało się jej. - Masz spędzić siedem minut w niebie z kimś z tu obecnych. Przy czym to ta druga osoba decyduje o tym, co robicie, więc wybierz mądrze… A i niech niebem będzie łazienka Will, okej? - zapytała jakoś niepewnie na sam koniec, przenosząc wzrok na szatynkę, a ta skinęła głową. Will w tym czasie rozglądała się po facetach i analizowała jakie opcje miała Navi. Cóż, biorąc pod uwagę że była śliczną dziewczyną w bardzo skąpym stroju to…
Miała przejebane. Albo nie. Może dosłowniej. Będzie jebana.

@Navi K. Levine
Uwaga, moje posty mogą zawierać: osobowość borderline.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Właśnie słyszę. — no bo pani to mówiła same fajne rzeczy, jak taka typowa, latynoska, wkurwiona kobieta. Przeklęła ją, jej rodzinę i wszystkich najbliższych. Pewnie jeszcze zaraz zrobi laleczkę voodoo czy coś. A może jest wiedźmą? No co? Will sama powiedziała, że mieszkają tu same interesujące osoby, a ona zdążyła poznać zaledwie dwie. Aż się zaciekawiła kogo jeszcze mogłaby tu poznać. Może w piwnicy mają plantację trawki i schadzki gangów? A po drugiej stronie spotkania sekty? Widziała odpowiednio dużo filmów, aby wiedzieć jak to działa, ok?
Czuła na sobie wzrok ludzi, ale starała się nim kompletnie nie przejmować. Umiała żartować z samej siebie! Czasami. I potrafiła też zamknąć mordę komu trzeba, ale nigdy też nie miała specjalnym kompleksów. Co prawda wolała się rozbierać tylko przed wybranymi przez siebie osobami, no ale to tylko zabawa, nie? Poza tym, miała na sobie bieliznę, która zakrywała wszystkie strategiczne punkty.
Szybszy dostęp, co? — rzuciła z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy, wcale nie przejmując się tekstem nowej koleżanki, bo to i tak nie było jej przebranie, tylko tej całej Molly, która chyba przyszła tu z nadzieją na wyrwanie i szybki numerek w pobliskiej łazience. W razie jakby chciała odzyskać swoją sukienkę, Navi chętnie ją odda, chociaż coś tak czuła, że będzie musiała w niej siedzieć do końca gry… która mogła być długa.
W każdym razie, impreza się rozkręcała, a zadania zaczynały być coraz ciekawsze. A ludzie bardziej pijani, bo w trakcie oczywiście sobie popijają. Navi też czuła się coraz lepiej, dlatego też chciała rewanżu. Kiedy butelka zatrzymała się na Will nie mogła nie skorzystać z okazji, ok? Jeśli nie załatwić ją zadaniem, to chociaż niech się z nimi porządnie napije! Z jednego i drugiego wyniku Navi będzie zadowolona!
Chociaż chyba wolała kostkę lodu w majtkach.
Szkoda. — nie żeby chciała to zobaczyć, ale chciała. Zaraz jednak sięgnęła po butelkę z wódką, aby polać dziewczynie trzy, piękne szoty i to takie z meniskiem górnym. W międzyczasie ich kolega już chyba miał dobrze, bo prychnął pod nosem lustrując spojrzeniem panią gospodarz.
W końcu byłaby wilgotna, Will. — zaśmiał się pod nosem. Chyba ktoś tu był zły, że nie zaliczył, albo dostał kiedyś kosza od ślicznej koleżanki.
Przy tobie to Ocean Spokojny by się wysuszył, Jackson. — warknęła w odpowiedzi Navi. Kretyn. Nie nawidziła takiego samczego zachowania, dlatego musiała odpowiedzieć. Jeszcze w mordę by mu mogła dać, ale nie chciała robić burdy na imprezie, a poza tym, miała ręce zajęte wódką.
Druga zasada domówki - nie obrażamy gospodarza.
Pij. — podsunęła kieliszki dziewczynie z wymownym uśmiechem, bo ktoś tu chyba był zadowolony, że w końcu ktoś w tej grze pije! Takie kozaki im się trafiły, nic tylko czekać, aż faktycznie pękną. A potem się najebią.
Kolejne osoby to faktycznie byli nudziarze. Pytania. Amatorzy. Kto normalny wybiera pytania w grze pytanie czy wyzwanie? Oczywistą oczywistością jest to, że każdy kto podchodzi do gry, powinien wybrać wyzwanie. Wtedy się coś dzieje. Wtedy ludzie się bawią. Randomowi ludzie mają w dupie twoje największe sekrety, fantazje czy zdrady, bo cię nie znają. Oni wolą się pobawić i popatrzeć jak odpierdalasz węża na podłodze, a nie słyszeć jakieś ciekawostki, których nawet nie mogą zweryfikować! No ale… gra to gra. Po prostu ludzie się nudzili.
Navi w międzyczasie popijała swojego zabarwionego na kolorowo drinka, kiedy inni odpowiadali na swoje pytania. Nie przysłuchiwała się za bardzo odpowiedziom, bo kompletnie ją nie interesowały, chociaż czasami spojrzała na jednego czy drugiego typa, który właśnie się wstydził odpowiedzieć. Jakby nie wiedział, że większości tych ludzi wokół stolika już nigdy nie spotka. Albo inaczej - oni po prostu nie będą pamiętać tej rozgrywki.
I wtedy nadeszła jej kolej. Ona się w tańcu nie pierdoliła.
Wyzwanie.
Od Molly.
Ja pierdole.
Spojrzała na nią wyzywająco, kiedy Will podpowiedziała jej co takiego ma wymyślić. A potem… no potem padło. Siedem minut w niebie. Z kimś. I ta osoba decyduje co będą robić. Świetnie. Dobrze, że kogokolwiek zna tutaj na tyle dobrze, aby mu zaufać, że będą grzeczni i normalni. No, nie do końca.
Cudownie… — westchnęła ciężko pod nosem, przeczesując palcami włosy. Podniosła głowę, aby rozejrzeć się po zebranych osobach. Niektórzy pokazywali kciukami na siebie, jak cholerna reklama. Na nich wywracała jedynie oczami. Na Jacksona nawet nie spojrzała. Ostatecznie jej spojrzenie zatrzymało się na… jej ulubionej koleżance aktualnie.
Will, idziemy. — powiedziała z uśmiechem, wstając w tej paskudnej sukience, która dalej ją uwierała. Poprawiła ją kilka razy, obciągając ją w dół, aby znowu zakryła jej tyłek, a potem chwyciła dziewczynę za nadgarstek i poprowadziła do łazienki w akompaniamencie gwizdów, oklasków i głośnych „uuuuuu!”. Im jedynie pokazała na odchodne środkowy palec, nawet się do nich nie odwracając.
Weszła z dziewczyną do łazienki i oparła się o blat z umywalką, krzyżując ręce na piersi. Zlustrowała ją spojrzeniem od góry do dołu z tym swoim lisim, bezczelnym uśmieszkiem.
Zaskocz mnie. — rzuciła, bo to nie ona przecież miała tu rozdawać karty. — Mamy siedem minut.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Will Garner
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Kelnerka
Prekariat
Will nie robiła sobie nic z jakichkolwiek zaczepek kierowanych w jej stronę. Gdyby byli w barze, a nie na jej domówce i gdyby to padło z ust kogoś innego, ważnego, a nie od jednego chłopaków, grającego w butelkę, to wtedy mogłaby jakoś się przejąć czy wziąć to do siebie. Wtedy pewnie nawet za bardzo, bo potrafiła być wręcz przewrażliwiona. Ale to byłyby zupełnie inne okoliczności. Teraz wierzyła, że jeżeli ktokolwiek przekroczy jakąś granicę, to będzie mogła wypierdolić go ze swojego mieszkania. Chociaż wolałaby nie sprawdzać, czy autentycznie posiadała taką władzę.
Szatynka obstawiała, że Navi wybierze jakiegoś chłopaka, z którym tutaj przyszła. Bo skoro ona jej nie kojarzyła, to musiała pojawić się tutaj, gdyż dostała zaproszenie od innej osoby. A biorąc pod uwagę stosunek liczby dziewczyn do chłopaków, było bardziej prawdopodobne, że przyszła tu z jakimś facetem bądź facetami. Więc kiedy usłyszała swoje imię, to jej przenikliwy wzrok zatrzymał się na tej pięknej buźce. Garner jakby próbowała uzmysłowić sobie, jaką taktykę próbowała obrać brunetka. Czy w ten sposób myślała, że wybrała bezpieczną opcję czy był to wybór celowy, by wykorzystać te siedem minut w niebie? W końcu nie miała pojęcia, co to była za dziewczyna. I nawet nie znała jeszcze swojego nastawienia do jej osoby, bo mogła powiedzieć tyle, że była ładna (co było oczywiście plusem), ale także wygadana (co jednak mogło później działać na jej niekorzyść). Tak więc, pozwoliła zabrać się do tej łazienki, nie okazując żadnych większych emocji, czy to zadowolenia czy zdezorientowania. Zamknęła za sobą drzwi, przekręcając w nich zamek i oparła się o nie plecami, krzyżując stopy na podłodze.
- Ja mam ciebie zaskoczyć? Z tego co usłyszałam, to ja decyduje co robimy. Albo dokładniej, co ty robisz - odpowiedziała nieco bezczelnie. W innych warunkach nie zachowywałaby się w ten sposób, bo prawdziwa Will była nieśmiała, wrażliwa i naiwna. Jednak im dłużej przebywała w tym nowym towarzystwie, tym bardziej zmieniała się. A gdy w danym momencie pozostawała pod jego wpływem, to nagle stawała się „jedną z nich”. Tak samo arogancka, pewna siebie i grubiańska. - Czemu w ogóle pomyślałaś, że ja mogę iść z tobą na siedem minut w niebie? - pierwsze pytanie, które przyszło jej na myśl. Wiadomo, że nie miała obrączki na palcu, ale zwyczajnie mogła być zajęta, a jej partner/partnerka nieobecn* na tej imprezie. Chociaż było coś jeszcze o wiele ciekawszego. - A przede wszystkim, skąd pomysł że w ogóle będę zainteresowana? - zapytała zaintrygowana, przechylając nieco głowę w bok i dalej przyglądając się całościowo temu obrazkowi, który miała przed sobą. Z jednej strony, Navi wyglądała dobrze, bo wszystkie atuty pozostawały na wierzchu, jednak z drugiej było widać że to jej totalnie nie pasowało, co dawało nieco komiczny wydźwięk. Co prawda wcześniej przyglądała się dziewczynie, ale można było pomyśleć, że robiła to z czystej zazdrości bądź nawet zabawy. - Chyba, że… tylko grasz taką odważną, a wybrałaś bezpieczne wyjście? - zapytała, a na jej buźce pojawił się przebiegły uśmieszek. Chciała ją podrażnić, na pewno chciała. I sprawdzić jej reakcje na wszystkie postawione przez siebie pytania.
Lecz ona tu pitu pitu, a ich czas w niebie mijał. Na szczęście z tego co dało się usłyszeć, to zabawa trwała dalej, więc przynajmniej miały trochę spokoju i prywatności. Willow odepchnęła się plecami od drzwi i ruszyła w stronę brunetki. Zatrzymała się tuż przed nią, spoglądając nieco w dół, by zatrzymać się na jej dużych oczach. A później nie powstrzymała się przed zjechaniem nimi niżej po jej ciele. Oparła dłonie po obu stronach umywalki, tak by mieć dziewczynę między nimi i powróciła wzrokiem do jej twarzy. - Mogłabym nawet chcieć cię zaskoczyć… - zaczęła mówić z niesamowitym opanowaniem, gdy jedna z jej dłoni zaczęła przesuwać się w bok. Aż dotarła do biodra brunetki, po którym zaraz zaczęła wędrować w górę. Rozpostartą dłonią przejechała po jej wcięciu w tali, a następnie ledwie zahaczyła o bok jej piersi i już kierowała się do szyi. Stamtąd było już blisko do twarzy, gdzie zaczesała jej włosy za ucho. - Tylko odnoszę wrażenie, że nie gramy w tej samej drużynie… - kontynuowała swój nieco przerywany monolog, zbliżając się twarzą niebezpiecznie blisko jej twarzy. Tak, stanowczo procenty na nią podziałały. Kto wie, może nie tylko alkohol. Jej dłoń powędrowała w dół, zbierając jedną rękę dziewczyny Złapała ją za wierzch dłoni i zaczęła kierować niżej, aż dotarła do wysokości na której kończyła się jej bluza, po którą zaraz wślizgnęła się. Przyparła jej dłoń do swojego brzucha i zaczęła przesuwać w górę, nie zdejmując z niej swojego pewnego spojrzenia. W końcu doszła do początku środka stanika, lecz nie zatrzymała się tylko wędrowała dalej, powoli skręcając w stronę piersi. - Chyba, że… mnie zaskoczysz? - zapytała na sam koniec, uśmiechając się jeszcze szerzej i kierując opuszki jej palców po swoim miękkim ciele, aż dotarły do… czegoś co na pewno nie było ani brodawką ani żadną częścią biustonosza. Szybkim ruchem Will umieściła też jeszcze niewiadomy, niewielki i nieco podłużny przedmiot w palcach dziewczyny, po czym ponownie ujęła jej całą dłoń i wyciągnęła spod swojej bluzy. A gdy ich ręce znalazły się już na widoku, to puściła ją i skierowała swój wzrok na blanta, którego Navi właśnie trzymała.

@Navi K. Levine
Uwaga, moje posty mogą zawierać: osobowość borderline.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Najlepiej niektórych typów po prostu zignorować. Niestety strzelanie do debili nie było jeszcze legalne, ale może prawo się kiedyś zmieni. Na ten moment należało jedynie być mądrzejszym, albo bardziej pyskatym. Navi na przykład rzadko kiedy patrzyła na to co kogo urazi i nie miała założonego filtra na mordę przez co często gadała to co jej ślina na język przyniosła. I to co myślała. Nic tylko czekać na dzień w którym umrze przez to, że rzuciła sarkastycznym komentarzem nie w czas. Pewnie ktoś stanie naprzeciwko niej, wyciągnie nóż, a ona się spyta „I co niby zrobisz? Dźgniesz mnie?”. I wtedy umrze. To był bardzo prawdopodobny scenariusz.
Szczerze? Navi rozmyślała przez jakiś czas kogo tu wziąć, ale z jakiegoś powodu Will, pani gospodarz, wydawała jej się najciekawszą opcją spośród nich wszystkich. Jacksona wolała nie brać, bo jak ten by się do niej dobrał, to pewnie prędzej by mu jaja ukręciła… i wtedy musiałaby pić, a wolała chociaż uniknąć karnych szotów, aby jak najdłużej pozostać całkiem trzeźwą na umyśle. Jego powaleni koledzy wcale nie byli lepsi. Niby na tym polegała gra, ale Navi szanowała siebie, no i miała zdecydowanie za wysokie standardy na nich. Mogła wziąć jakąś inną dziewczynę, która byłaby całkiem spokojną opcją, zwłaszcza te, które były w związkach z tymi debilami, ale… postawiła na Will. Nie wiedziała w zasadzie czemu. Miała w sobie coś, co ją zainteresowało na tyle, aby spędzić z nią siedem minut w niebie.
Słyszała jak za nimi gwizdali i wydawali dźwięki napalonych samców, którzy chętnie by popatrzyli na całujące się laski, ale Navi jedynie pokazała im od tyłu środkowy palec, zanim zamknęła się z dziewczyną za drewnianymi drzwiami łazienki.
No właśnie, dlatego to ty masz mnie zaskoczyć z tym co robimy. Co ja robię. — uśmiechnęła się złośliwie, opierając się tyłkiem o blat z umywalką. Skrzyżowała ręce na piersi, dokładnie obserwując dziewczynę. Czas leciał, tylko chyba nikt nie patrzył na zegarek. Ktoś w ogóle będzie tego pilnował? Bo jakoś niespecjalnie ufała ludziom przy stoliku. Oni chyba mieli wyjebane, albo byli na tyle pijani, że nie ogarniali życia i zapomnieli o nich jak tylko zniknęły w innym pomieszczeniu. — A czemu nie? Faceci to idioci, zwłaszcza po kilku drinkach. — wzruszyła ramionami. To akurat prawda. Mało było facetów, którzy po alkoholu byli całkiem normalni. Znaczy, po odpowiedniej dawce promili to nikt nie zachowywał się porządnie, ale w tym wypadku ufała bardziej pani gospodarz nim tamtym kretynom z którymi wolała się nigdzie nie zamykać. — I spodobał mi się twój hiszpański akcent. — dodała, puszczając jej wymowne oczko. No co? Podsłuchała, zrozumiała, oceniła. Zaraz jednak brewka jej drgnęła do góry słysząc jej zapytanie. — Jak na moje nie musisz być zainteresowana. — wzruszyła ramionami. Przecież to nie tak, że zaciągnęła Will do łazienki, aby zaraz się do niej faktycznie zacząć dobierać. Jak dla Levine, to mogły robić zupełnie inne rzeczy niż siedmio minutowe badanie laryngologiczne. To, że istniała niepisana zasada, że to wyzwanie powinno polegać na całowaniu, wcale nie znaczyło, że należało tego przestrzegać. Navi na przykład uwielbiała łamać zasady, zwłaszcza te, które jej nie pasowały. — Ale przyszłaś tu. — zauważyła, uśmiechając się przy tym wymownie. Gdyby nie była zainteresowana, zawsze przy stoliku mogła powiedzieć, że ona z nią nigdzie nie idzie i ma spadać na drzewo. Wyglądała na taką, która mogłaby jej nagadać. Wtedy Navi zmuszona byłaby wziąć kogoś innego. — Nie muszę grać odważnej, Will. — odpowiedziała z tym swoim przebiegłym uśmiechem na mordzie, dokładnie w dalszym ciągu taksując dziewczynę spojrzeniem. — Chociaż przyznam, że trochę cię wzięłam za bezpieczne wyjście. — bo jednak laska, nie? Facet by już z nią nie rozmawiał. Ledwo zamknąłby za sobą drzwi i próbowałby swoich sił. — Ale tylko trochę. Jakbym naprawdę chciała bezpiecznego wyjścia, to wzięłabym ze sobą Molly, bo jest na tyle pewna, że malowałybyśmy tu paznokcie różowym lakierem, który trzyma w staniku. — no co? Wszyscy wiedzieli, że go sobie wypycha. Co prawda większość stawiała na zwykły, stary, sprawdzony papier toaletowy, ale Navi to była przekonana, że ona używała tez stanika jako torebki i trzymała w nim same najważniejsze rzeczy jak gotówkę, klucze czy właśnie lakier jakby przypadkiem jej odprysnął.
Strasznie to płytkie, Navi. Wstydź się.
Czas im faktycznie leciał. Każda minuta powinna być podobno na wagę złota w takim wyzwaniu, ale sęk w tym, że raczej nikt nie patrzył na zegarek, a sądząc po odgłosach z zewnątrz, reszta ekipy już o nich zapomniała i ruszyła z zadaniami bez nich. No naprawdę, jakby tych siedmiu minut nie mogli poczekać!
W momencie kiedy Will wykonała w końcu jakiś ruch, brew Levine drgnęła wyraźnie zaciekawiona. Bez ruszania się z miejsca, wciąż oparta tyłem o blat umywalki, trzymając dłonie po obu stronach, trzymając się jego skraju, obserwowała dziewczynę, która zbliżała się w jej kierunku, na twarzy mając jakiś taki… zainteresowany, bezczelny smirk. Zadarła nieco wyżej głowę, bo jak zwykle, Navi należała do tego niższego sortu ludzi i z dziwną satysfakcją przyglądała się temu, jak ta przejmuje inicjatywę. Poczuła jak jedna z dłoni dziewczyny powoli przesuwa się po jej boku. Kącik ust wyraźnie się uniósł, zwłaszcza po tym, jak usłyszała słowa Garner.
Tylko? — mruknęła, nie ruszając się nawet na centymetr, w dalszym ciągu mając swoje dwukolorowe spojrzenie utkwione w dziewczynie. Dziewczynie, której oddech praktycznie czuła na sobie. Nawet nie uciekała. Nie wycofywała ręki. Nie drgnęła przestraszona tym co się dzieje. Po prostu pozwalała sobą sterować, czekając na dalszy rozwój wydarzeń, najwyraźniej będąc zaciekawioną tym, co Will ma w planach. Jakby nie było, to przecież było jej zadaniem.
Musiała jednak przyznać, że przyjemne ciarki ją przeszły, gdy rozpostarta dłoń Garner przejechała po jej boku, aż do szyi, skąd przeszła do włosów, które zagarnęła za ucho. Uśmiechnęła się bezczelnie na jej słowa, spojrzeniem błądząc po jej twarzy, kiedy znalazła się tak blisko. Drużyny się zmieniało. Wszystko zależało od zawodnika, nie? No, chłopaki przy stoliku mieliby naprawdę spory kontent, gdyby widzieli co faktycznie dzieje się za drzwiami łazienki. Musiała jednak przyznać, że nie spodziewała się takiego zachowania po pani gospodarz. A może jednak trochę? Cholera cię wie, Levine.
Milczała. Ponownie pozwoliła sobą kierować. Jej bezwiedna dłoń podążyła za Willow, aby niedługo później wkraść się pod materiał bluzy i poczuć pod opuszkami palców ciepło jej delikatnej skóry. Jej wzrok przez ten czas nawet na ułamek sekundy nie spadł z oczu dziewczyny. Czuła jak jej dłoń przechodzi na kolejne tereny, rejony, które zwykle były zakazane. W końcu poczuła materiał stanika. Kącik ust mimowolnie jej się podniósł, zwłaszcza, że się nie zatrzymywała.
Try me. — rzuciła wyzywająco, aby zaraz później wyczuć pod palcami coś… innego. Coś co nie było ani biustonoszem, ani skórą, ani brodawką. Jeden łuk brwiowy drgnął jej w zaciekawieniu, gdy Will pakowała jej coś do dłoni. Nie miała pojęcia co takiego w niej trzyma, przynajmniej do momentu w którym obydwie nie wyciągnęły rąk spod bluzy. To właśnie wtedy Navi mogła rozpoznać zawiniątko, które miała w palcach. Bardzo cenne zawiniątko.
Podniosła spojrzenie ze skręta na Garner.
No, no, no Will. Jesteś o wiele bardziej interesująca niż przypuszczałam. — przyznała, uśmiechając się przy tym wyraźnie zadowolona. I takich ludzi to ona szanowała. Nie byli nudni, przewidywalni… Pani gospodarz zdecydowanie przyciągnęła jej uwagę. Tak więc jej szósty zmysł, cholerna intuicja, która kazała jej zaprosić ją do łazienki wcale się nie myliła. — A z drugiej strony masz zapalniczkę? — spytała, wolną ręką bezczelnie raz jeszcze wkradając się pod materiał bluzy dziewczyny, tylko po przeciwnej stronie niż przed chwilą. Opuszkami palców bardzo dokładnie zbadała każdy skrawek jej ciepłej skóry, aby skierować się wyżej, do materiału stanika o który zaczepiła paznokciami. Rozpostartą dłonią przejechała po materiale w poszukiwaniu czegoś jeszcze, a dokładniej źródła ognia, ale (poza tym, że Will była gorąca), to nie znalazła nic, co pomogłoby im zapalić blanta. Przynajmniej nie tam.
Wysunęła niespiesznie dłoń i westchnęła wielce niezadowolona. Ojoj, jaka niezadowolona.
Musiałam sprawdzić. Ciekawość. — wzruszyła niewinnie ramionami, bo przecież co złego to nie ona. Wiecie, to jak z magią. Chce się zobaczyć czy magik w drugim rękawie też nie ma asów i schowanego królika w kapeluszu. A Navi po prostu bardzo lubiła wszystko sprawdzać sama. Tak już miała, należało jej to wybaczyć!
Już chciała sięgnąć do kieszeni swoich spodni… kiedy ogarnęła, że ona nie ma spodni. Zapomniała, ze nie miała swoich ubrań, tylko tą kusą, wkurzająca, ciągle podwijającą się sukienkę, która odkrywała zdecydowanie za wiele jak na standardy Meksykanki.
Kurwa, Molly ma moją zapalniczkę. — westchnęła niezadowolona, dwoma palcami wsadzając blanta do ust. — Ale skoro miałaś takie cudo ukryte, to zgaduję że ogień też masz. — bo wyglądała na porządnie przygotowaną! — Chętnie też się dowiem co jeszcze skrywasz w niewidocznych miejscach. — może dlatego nie chciała robić wyzwania z kostką lodu w majtkach, bo tam też trzymała coś bardzo cennego. Ciekawe czy Navi była na tyle bezczelna, aby chcieć się dowiedzieć co.
Pytanie. Jasne, że była.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Will Garner
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Kelnerka
Prekariat
Blanta miała naszykowanego na „czarną godzinę”. Gdyby była już znużona tym całym towarzystwem, ale jednocześnie nie mogłaby ich wywalić z mieszkania. W końcu takich bliskich znajomych nie wypadało wypraszać. No i była pewna, że gdyby spróbowała to zrobić, to ktoś nie byłby zadowolony. Zresztą Will sama już zaczynała trochę się męczyć. Tą maską, którą przyodziewała w tej pojebanej grupie. Co prawda to też nie do końca tak, że kogoś udawała. Zwyczajnie była w procesie. Na etapie pewnego rodzaju przemiany. Tylko ona zachodziła stopniowo, a wśród ludzi należało zachowywać się jak należy. Dlatego utrzymywała się na uboczu, by nie być cały czas narażoną na ciągłe odgrywanie roli. Im więcej czasu mijało, tym chętniej udzielała się, bo alkohol stanowczo ułatwiał jej odnalezienie się w roli nieczułej, obojętnej suki. Przecież prawdziwa Will nie pomiatałaby biedną Molly. Nie kazałaby jej rozbierać się przy facetach, którzy po powrocie z imprezy zwalą sobie gruchę, wspominając jędrny tyłek blondynki. Lecz czuła, że swego rodzaju bezwzględności od niej oczekiwano. A akurat z tym Willow od dawna miała pewien problem, bo zakorzenili go głęboko w niej jej rodzice. Pomimo iż nigdy jej to nie wychodziło, to próbowała spełniać ich oczekiwania i to samo robiła teraz. Tylko obecnie nie chodziło wcale o jej rodziców…
- Powinnam teraz poczuć się urażona… - powiedziała odnośnie słów sugerujących, że dziewczyna prawdopodobnie odebrała Will za bardziej nudną niż była w rzeczywistości. Nawet skrzywiła się nieznacznie, a potem już tylko jej wzrok powędrował za kolejnymi ruchami brunetki. Nadal pozostawała lekko zdezorientowana. Jednak w jej ocenie nie było w tym geście nic więcej poza chęcią pokazania jaka to była „hop do przodu”. - Tak, ciekawość. Bo spostrzegawczość to już nie bardzo? - zapytała, unosząc jedną brew do góry, a jej dłoń powędrowała do tylnej kieszeni, skąd wyciągnęła paczkę papierosów, a z jej wnętrza zapaliczkę. Powiedziała unosząc dłoń do góry i zaraz podpalając jej blanta. - Skąd w ogóle tutaj się wzięłaś, hm? Nie kojarzę cię - zapytała, tym razem ona z czystej ciekawości. Nie była jedyną nieznaną jej buzią pośród tych, które tego wieczora przewinęły się przez mieszkanie, jednak Navi na pewno była jedną z głośniejszych i najbardziej intrygujących. Dlatego zwróciła uwagę szatynki… zresztą, była przekonana, że nie tylko jej. Może dlatego pozwoliła tak bezproblemowo zaciągnąć się do łazienki na to siedem minut w niebie? Czy w jakimś stopniu mogłaby być zazdrosna? Chociaż przecież nie miała zupełnie o co, ale… coś jednak nią kierowało, tylko jeszcze sama do końca nie wiedziała co.
- Wiesz co, Navi… - zaczęła totalnie spokojnie, przejmując blanta z rąk dziewczyny i tym razem sama głęboko zaciągnęła się. Zatrzymała swoje spojrzenie w jej dużych tęczówkach i powoli nachyliła się nad nią, zatrzymując swoje usta tuż przed jej wargami. - Radzę ci uważać, co mówisz w tym towarzystwie - zabrzmiało to dosyć poważnie, jednak nie jakoś ostro czy chłodno. Bynajmniej Will nie miała powodów, by ostrzegać dziewczynę przed sobą, ale raczej przed innymi osobnikami. Bo ona sama przecież nie miała złych intencji. Chociaż wszystko zależało od nastawienia brunetki, bo jednak Garner stała teraz wystarczająco blisko, by przekroczyć konkretną, prywatną granicę, co niekoniecznie mogło spodobać się jej. A po lekko rozchylonych wargach szatynki było widać, że chciała to zrobić. Chwilę później ulotnił się z nich dym, skierowany prosto w twarz jej nowej znajomej…

@Navi K. Levine @Nate Harrison
Uwaga, moje posty mogą zawierać: osobowość borderline.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Nathaniel Harrison
Awatar użytkownika
27
lat
185
cm
sprzedawca w muzycznym
Prekariat
Pierwsza zasada domówek według Nathaniela Harrisona - rób je u siebie, nawet jak nie ma cię w domu.
No mniej więcej tak.
Raczej nie odpuszczał sobie grania po zamknięciu sklepu, ale nie oszukujmy się - zostawianie Garner zbyt długo jako samotnej gospodyni imprezy nie brzmiało szczególnie... pewnie. Niby większość z ludzi, którzy mieli się tam pojawić, wiedziała że to generalnie jego mieszkanie, lecz to nie był żaden gwarant braku katastrofy. A katastrofy mogły dziać się tylko z jego udziałem. Czym prędzej więc zamknął sklep i jak zwykle piechotą ruszył do domu trasą, którą mógłby pokonać z zamkniętymi oczami, a szło się dobrych dwadzieścia minut. Mógł tylko skorzystać z toalety jeszcze przed wyjściem - chciało mu się, ale stwierdził, że wcale nie aż tak. W sumie teraz też nie chciało mu się jeszcze aż tak, lecz znalazł się już na terenie Devonshire, i był po drodze taki jeden lokal, którego właściciel swojego czasu zalazł brunetowi za skórę... więc ten teraz stwierdził, że obsika mu drzwi, skoro akurat mu się chce. Kończył właśnie papierosa. Odrzucił niedopałek gdzieś na oślep na chodnik i nawet się nie rozglądając podszedł do wejścia. Temperatury o tej porze dnia wcale nie były jakieś przyjemne, on z reguły miał chłodne dłonie sam z siebie, a jeszcze jak trzymał je wystawione na takie nocne powietrze to już w ogóle fajnie. Dlatego z rozporkiem wcale nie poszło mu szybko i gładko, a jak już myślał, że sobie teraz spokojnie opróżni pęcherz... - Hej, ty tam! Co robisz?! - Szybko odwrócił głowę w stronę, z której dobiegł go silny, męski głos. Kurwa, jakiś odważny nocny patrol. No zajebiście. Zamiast odkrzyknąć panom policjantom, że on tu miał zamiar olać sklep jednego gościa, w przyspieszonym tempie ogarnął sytuację ze spodniami i puścił się biegiem w przeciwnym kierunku niż ten ich.
Dosłownie wpadł do mieszkania, nadal jeszcze lekko dysząc. Mógł przejść do zwykłego marszu wcześniej niż dopiero pod drzwiami szeregowca, bo udało mu się sprawnie czmychnąć, ale jak już adrenalina mu skoczyła, po prostu o tym nie myślał tylko uciekał do samego końca. Zamaszystym ruchem ściągnął z siebie rozpiętą już podczas wchodzenia na piętro kurtkę, a po literalnym wrzuceniu jej do szafy wkroczył pewnym krokiem w gęstą, imprezową atmosferę, palcami przeczesując nieźle rozczochrane włosy. Od razu przedarł się pomiędzy ludźmi do salonu, w którym gromadziło się najwięcej osób, podszedł od tyłu do kanapy i, nie zważając na możliwą niezadowoloną reakcję siedzącego na skraju chłopaka, sięgnął mu łapskiem przez ramię by bez skrupułów pochwycić trzymaną przez niego butelkę z piwem. Korzystając z elementu zaskoczenia mógł przejąć ją bez problemu... i zaraz wyłoił praktycznie duszkiem całą zawartość - przy przechwytywaniu szkła było widać, że została tam może nieco ponad połowa objętości, weszło całkiem easy. Na widok Nate'a, czy może bardziej na wejście jakie zrobił, znajomi naokoło podnieśli głosy w kibicującym buczeniu, a gdy brunet odstawił butelkę od ust, rozległo się gwizdanie i wesołe okrzyki. Tylko chłopak pozbawiony piwa teatralnie się obruszył. - Nie zesraj się, Ryan, wtedy to już na pewno dzisiaj nie zaliczysz - rzucił do niego rozbawiony pierwsza klasa, po czym soczyście beknął i otarł buzię wierzchem dłoni. Kumpel, tak naprawdę wcale nie zły (w końcu piwa było w tym domu pod dostatkiem) przez moment dla zasady się z nim przekomarzał; długo to nie trwało, bo zaraz odezwał się Jackson. - Nate, butelka, grasz? - Prosta sprawa, wiadomo że tak. - Pewnie, ale muszę najpierw do łazienki - oznajmił ze wzruszeniem ramion i już miał obracać się na pięcie, lecz został powstrzymany przez czyjeś głośne kojarzenie faktów. - Yyy weeeź poczekaj... Ta twoja współlokatorka poszła tam na siedem minut w niebie z inną laską. - Uwaga Harrisona momentalnie zakotwiczyła się w usłyszanych słowach. - Że niby Will? - Brwi automatycznie mu się ściągnęły, szczęka machinalnie zacisnęła. - Taa, Will. Niedawno weszły. To wyzwanie, daj im spokój. - Cóż, niedoczekanie. - Mam to gdzieś - stwierdził z machnięciem ręki i, uśmiechając się lekko pod nosem, udał się pod te konkretne drzwi.
Gdyby usłyszał po prostu, że ktoś jest w łazience na siedmiu minutach w niebie, odpuściłby sobie i poczekał; był złośliwy, lubił wpierdalać się ludziom w różne sprawy, no ale pewne rzeczy szanował. Tylko że tu chodziło o Garner. Złapał mocno za klamkę i najpierw nacisnął, bo kto wie, może się nie zamknęły... Zamknęły, okej. Nie ma problemu. - Wpuść mnie, Will! - warknął na tyle głośno, aby przebić się przez barierę w postaci drzwi, ale też głośną muzykę i szum wytwarzany przez ludzi w całym mieszkaniu. Za moment już się szarpał z tą klamką, jakby miało mu to cokolwiek pomóc, chociaż tak naprawdę zależało mu na tym, by dziewczyna zwyczajnie go nie olała. Na co dzień zachowywał się raczej w porządku. Miewał trochę chamskie, bezczelne odzywki, jednak większość bez problemu obracał w objaw specyficznego humoru. Miewał także swoje wybuchy złości, lecz tylko od czasu do czasu - i też dość łatwo się z nich tłumaczył czynnikami zewnętrznymi. Aktualnie mógł się zdenerwować o brak dostępu do łazienki, przecież taka reakcja w takiej sprawie była normalna. - Kurwa, Will, otwieraj te jebane drzwi bo albo je rozwalę, a ty zapłacisz za naprawę, albo zaraz pójdę odlać się na twoją pościel! - Puścił klamkę i odczekał chwilę... zaraz mógł usłyszeć odgłos przekręcanego zamka. Dobry wybór, Will.
- Grzeczna dziewczynka. - Praktycznie chuchnął jej tymi słowami w twarz, gdy tylko uchyliła drzwi, następnie bez dalszych wyjaśnień przecisnął się obok niej do środka. Jeszcze w ruchu obrócił się przez ramię by na nią spojrzeć, kątem oka rejestrując obecność drugiej brunetki. - Może się skusisz na szybki prysznic? Albo twoja koleżanka? - Prędko odbił wzrokiem z Garner na towarzyszącą jej tu Navi i, cóż, niezbyt dyskretnie przejechał spojrzeniem po jej sylwetce, w dużej mierze odkrytej za sprawą skąpej sukienki. - Nie znamy się chyba, zapamiętałbym raczej; Nate jestem. Przyszłaś z Molly? - Obstawiał po stroju; akurat ta dziewczyna miała zwyczaj ubierać się w tym stylu, a jak czasem przychodziła z jakąś swoją znajomą, to laska wyglądała niemal identycznie. Zabawne, że Molly siedziała w salonie i też grała w butelkę, więc przez moment znaleźli się w tym samym kręgu, a on jej nawet nie zauważył z tymi zmienionymi ciuchami. Nie, że nie wyglądała w nich o wiele fajniej, na pewno tak by stwierdził gdyby na nią spojrzał - tylko on zwyczajnie się nie rozglądał. Z taką sukienką raczej mimowolnie zwróciłby na nią uwagę.
Wbrew pozorom całość jego zachowania wypadła bardziej jak bezczelne żarty niż faktyczna propozycja, bo w jego głosie teraz z pewnością brzmiało przede wszystkim rozbawienie przebijające się ponad wcześniejszą irytację, a on nawet nie wchodził w jakieś realne próby interakcji, już zaraz zajął się ściąganiem przez głowę bluzy. W końcu z tym prysznicem to akurat było na poważnie, a w każdym razie on miał zamiar go wziąć. Podczas swojego biegu trochę się spocił, a nie należał do tego typu kolesi, który szedłby w takim stanie między ludzi.
- Jak nie macie zamiaru dołączyć, to wypieprzajcie. - Bluzę cisnął na ziemię i już łapał za brzeg koszulki, jednak przed zdjęciem jej wstrzymał się jeszcze i uniósł teraz raczej takie wyprane spojrzenie na dziewczyny. Wyzywająco uniósł jedną brew do góry, przesuwając oczy od jednej do drugiej twarzy. Nie spodziewał się przytaknięcia, wręcz bardzo by się zaskoczył gdyby je usłyszał. Parsknął więc sam do siebie śmiechem, oblizując wargi pokręcił z naciąganym zrezygnowaniem głową i czekał na jakiś ruch. Ostatecznie nie miał zamiaru demoralizować niechętnych dziewoi - był pieprznięty, lecz nie w tę stronę.

@Navi K. Levine @Will Garner
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię I'm here for it.
Szukam trochę kłopotów, trochę romansów - wszystkiego po trochu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dużo wulgarnych odzywek, zjebany światopogląd, manipulacje i gierki emocjonalne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz