Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
Od nienawiści do miłości jeden krok. Odwrotnie ta zasada działała równie dobrze, natomiast jak na razie Rus nie był aż tak skrajny w swoim uczuciach do Kanadyjczyka. Ich relacja była trudna od samego początku, większość raczej nie wróżyłaby tutaj żadnych szans na jakikolwiek związek, a w ostatecznym rozrachunku... coś między nimi było. Może i nic zdrowego, może przepełnionego skrajnymi emocjami, ale jednocześnie coś specjalnego, napędzającego do dalszego ruchu. Im dłużej Serg pozostawał na orbicie Randolpha, tym ciężej było mu zwalczyć siłę przyciągania. A raczej jego rozrastającą się obsesję, trzeba nazwać rzeczy po imieniu. Gdyby mógł zamknąć Kanadyjczyka pod kluczem i nigdy nie wypuszczać... czasem ta wizja była kusząca, ale chęć, by jednak choć trochę uszczęśliwiać obiekt swoich uczuć była dostatecznie silna, by Rus nie realizował żadnych głupich pomysłów.
A przynajmniej na razie.
Naprawdę będzie musiał poważnie porozmawiać ze swoim terapeutą.
Teraz jednak wszystko, co obiecywał przemyśleć, długie dyskusje na temat tego, jak ta rozmowa powinna wyglądać, wszelkie zauważone błędy, decyzje o poprawie pewnych mechanizmów... wszystko to uleciało. Stało się w gruncie rzeczy dokładnie to, czego się spodziewał, czyli na widok Kanadyjczyka kompletnie stracił kontrolę, nawet jeśli nie w każdym aspekcie było to zauważalne. Sam ten głupi, niewinny flirt był tego idealnym przykładem, bo to zawsze stanowiło jego metodę na droczenie się z Randolphem, nawet, gdy ten był tego nieświadomy. A jeszcze lepiej było, gdy pod wpływem rozmowy ta podejrzliwość, czy Rus czegoś nie kombinuje, zamieniała się w nagłe olśnienie. Lubił te momenty. Chłonął je z satysfakcją i karmiły jego i tak wybujałe ego. Pewność siebie była w Sergu silnie zakorzeniona - imponowała, przyciągała, a czasem irytowała innych ludzi, a jego broniła przed tymi nieprzyjemnymi stanami zawahania. Sprawiała, że łatwiej było mu osiągać cele i choć bywała zgubna, to Sierioża rzadko kiedy przejmował się konsekwencjami.
"Zrobiłbyś to dla mnie?"
Pobłażliwość pojawiła się w ciemnych oczach Rusa. Taką drobnostkę? Potrafiłby zrobić wiele znacznie poważniejszych rzeczy, byleby zdobyć jego uwagę. Gdyby Kanadyjczyk okazałby się seryjnym mordercą, to najprawdopodobniej Serg chowałby ciała.
Albo faktycznie zamknąłby go na klucz w swoim mieszkaniu, chociaż mógłby się nawet pokusić o przykucie go gdzieś na stałe. Wtedy nawet miałby usprawiedliwienie, nieprawdaż? Jak dobrze, że tak abstrakcyjne teorie pozostawały tylko i wyłącznie w jego głowie, chociaż jakby przełożyć to na scenę...
Mogłoby być nieco chłodno o tej porze, ale nie widzę w tym najmniejszego problemu. Pływałem w niższych temperaturach – powiedział to nieco leniwie, przeciągając niektóre samogłoski, bo część jego świadomości wciąż tkwiła w tych dziwnych przemyśleniach sprzed chwili.
Słuchając definicji dobrego zachowania posłał Randolphowi długie spojrzenie, unosząc lewą brew, jakby parodiując go nieco.
Znajomość obowiązujących zwyczajów, form towarzyskich – powtórzył z lekkim namysłem w głosie. – Myślisz, że chodzi mówienie o dzień dobry i do widzenia, a także o zwracanie się formami pan/pani?
Zakpił sobie z tego lekko, co nie było akurat niczym nowym. To nie tak, że Rus nie znał zasad, które panują w społeczeństwie... po prostu nie zawsze decydował się do nich zastosować. Co zapewne jest jeszcze gorszą opcją, niż gdyby po prostu nie wiedział o ich istnieniu. Natomiast ich sztywność, a także poprawność czasem po prostu działała mu na nerwy - jeśli ktoś go drażnił, to wolał od razu postawić kawę na ławę, a nie udawać sympatycznego. Maskowanie się szło mu fatalnie, a poza tym jedynie zwiększało szansę, że pojawią się jego problemy z kontrolą zachowań agresywnych. A lepiej przylać komuś po mordzie, gdy ten wie za co, niż gdy był święcie przekonany, że wszystko jest okej.
A zasady są po to, by je łamać.
Co czuł, że właśnie teraz robił. Naginał pewne niepisane, a istniejące pomiędzy nimi reguły. Szybkie godzenie się nie było u nich niczym nowym, ale aktualna sytuacja wyglądała nieco inaczej, niedokończona rozmowa z kawiarni zapewne kiedyś powróci i boleśnie go ugryzie, natomiast nie miał najmniejszego zamiaru tym się teraz przejmować.
Nie, kiedy poczuł palce zaciskające się na jego dłoni. Na chwilę świat zamarł - szum morza, zimno, odgłosy rozmów, przejeżdżających w oddali aut, to wszystko znalazło się gdzieś bardzo, ale to bardzo daleko. Liczyło się tylko to niewielkie ciepło wytwarzane przez uścisk, tak niespodziewany, a jednocześnie tak pożądany. Jeśli Randolph chciał znaleźć sposób na uciszenie Rusa - to właśnie mu się to udało. Nie na długo, ale jednak.
Jestem świetny w rozpakowywaniu kartonów. Ukończyłem szkolenie z wyróżnieniem – wymamrotał zadziwiająco cicho jak na siebie, definitywnie skupiony bardziej na tym, by przypadkiem nie przesadzić z tym, jak mocno zaciskał swoją ręką na dłoni Kanadyjczyka.
Był grzeczny. Za ten pokaz samokontroli sam sobie planował wręczyć jakąś nagrodę. Tak duża ilość emocji i to tak gwałtownie się zmieniających, nie była z pewnością najlepsza dla jego niestabilnej psychiki, ale naprawdę dobrze się teraz trzymał. Kontrolował. Dużo rzeczy miał ochotę teraz zrobić, ale pewnych rzeczy publicznie lepiej nie było zaczynać, nawet jeśli nagromadzona w nim energia zaczynała szukać ujścia. Zbyt duża ilość pozytywnych emocji też była problematyczna.
Nie ma rozmyślania się, Rannie, sam tego dopilnuję – mruknął mu do ucha, ciągnąc go nieco w stronę zejścia z molo.
To nie tak, że nie chciał się nacieszyć chwilę. Po prostu nie zamierzał pozwolić, by do Kanadyjczyka doszło, co tak właściwie zrobił. Potrafił się domyślić, jak trudny ten gest był dla Randolpha, dlatego chciał mu to ułatwić, a najłatwiej było to zrobić poprzez odwrócenie jego uwagi. Skupienie go na tempie i krokach, bo Rus był perfekcyjny w taranowaniu wszelkich przeszkód przed nimi.
Natomiast dalej czuł się... nieco abstrakcyjnie. Jakby w innym wymiarze. Jakby nawet dla niego to było nieco zbyt dużo bodźców, które dowalały dodatkowego kopa do wszystkich emocji kłębiących mu się przed czaszką. Z jednej strony cieszył się jak dziecko, z drugiej jak zawsze chciał i pożądał więcej.
Przyjmuję przeprosiny, ale zabieram ci kluczyki i to ja prowadzę. – Wolał rozluźnić sytuację, żeby im obu nie przegrzały się czupryny. – Poza tym ja też mam za co się kajać, Rannie.
Ciemne oczy na chwilę ponownie skupiły się na twarzy Kanadyjczyka, ale Rus oparł się pokusie, by znowu ciągnąć to dalej. Nie teraz. To może poczekać. A najlepiej to wszystko zakopać i wejść po raz setny do tej samej rzeki. Chociaż kto wie, może tym razem była jakaś szansa, że czegoś się nauczyli. Wszystko wskazywało na to, że jednak coś się zmieniło, ale ciężko było na razie stwierdzić, co dokładnie. Spóźniona dojrzałość zapukała do drzwi? Czy może po prostu okoliczności były dla nich wbrew pozorom sprzyjające...
Za to nie zmieniło się zapewne tempo ich marszu do samochodu, które miało teraz z pewnością pierwszorzędne znaczenie dla Serga, dlatego po niedługim czasie zostawili The Victorian Tea Rooms daleko za sobą. Teraz zapewne czekała go tylko wojna o prowadzenie auta. a potem... potem już z górki.

zt x 2

@Randolph Varmus
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz