Will wcale nie chciała, żeby jej słowa zabrzmiały jakoś niemiło czy przykro. Zwyczajnie zwróciła uwagę na fakt, jaka była rzeczywistość i na jakim etapie znajdowała się ich relacja. Z było w tym coś przygnębiającego że miało się kogoś w swoim życiu, nawet czasem ta osoba wypełniała jakiś jego większy fragment, nie w pojęciu ilościowym, ale raczej jakościowym. Ktoś był bliski, ważny, chociaż może niecałkowicie dostępny. Ale był i wtedy każda wspólna spędzona chwila z tą osobą rewanżowała wszystkie te, które trzeba było spędzać oddzielnie ze względu na niesprzyjające okoliczności. Po czym nagle działo się coś albo zwyczajnie życie tak szybko gnało do przodu, że pewno dnia po prostu tej osoby już nie było. A nawet nie dało się powiedzieć, gdzie była, co w danej chwili w swoim życiu robiła, do czego dążyła czy o czym marzyła. Po prostu znikała, jakby tak naprawdę nigdy jej nie było. I tak też Will miała z Lisą. Tylko z tą różnicą, że ona postanowiła wrócić. Nieoczekiwanie, ale też bardzo uparcie, bo mimo iż momentami szatynka broniła się rękoma i nogami, to Austen była nieustępliwa i mocno dążyła do tego, by odbudować ich relację. W końcu nawet Garner pękła. Po tym jak blondynka podeszła do niej, żeby się przytulić. Z opóźnieniem, ale także ją objęła. Czując jednocześnie strach i spokój, dwie zupełnie sprzeczne emocje. Spokój, dlatego że jej przyjaciółka była obok. A strach przed tym, że zaangażuje się w tą relację i ponownie będzie mogła ją stracić. Chociażby przez tego idealnego Luka Sruka.
- Tęskniłam za tobą - powiedziała zanim zdążyła się jeszcze dobrze zastanowić nad swoimi słowami, jakby to gdzieś bardzo głęboko w niej siedziało i teraz nagle pod wpływem tej chwili uwolniło się z niej. Nie dodała już nic więcej, nie chcąc jakoś sobie z tego żartować ani przypadkiem nie polecieć w drugą stronę i rozkleić się przy dziewczynie. Przecież nie mogła, teraz była samodzielna i silna, a przynajmniej bardzo mocno próbowała być.
Całe szczęście, że od Lisy biła taka pozytywna energia, którą dziewczyna zaraziła Garner, bo ta zaraz sama się śmiała. Było też w tym coś lekko nerwowego, bo w jej głowie cały czas brzmiały słowa,
Ja nie chcę zwracać niczyjej uwagi. Tylko Twoją. Doskonale wiedziała, że Austen nie mówiła tego w
takim kontekście, ale nie miała wpływu na automatycznie pojawiające się w jej głowie wyobrażenia.
- Obawiam się, że wtedy mogłabym sobie nie poradzić z odganianiem napalonych facetów od ciebie, więc wiesz co, nie musisz aż tak świecić ciałem. Powiedzmy, że daje ci taryfę ulgową - odpowiedziała też w tym żartobliwym tonie. Już od tego momentu uśmiechała się, nie jakoś przesadnie, ale przynajmniej szczerze. Pierwszy raz od jakiegoś czasu bez jakichkolwiek wspomagaczy. Lisa nawet nie była świadoma swojego osiągnięcia. Na kolejne słowa jedynie skinęła głową, bo chyba dobrze zrozumiała chęć ucięcia tematu.
- Powiedzmy, że też postaram chociaż trochę dopasować się do twojego nowego looku. I ja też muszę spadać, więc… do zobaczenia w piątek - pożegnała się, żeby nie przedłużać, puściła dziewczynie oczko, wstała i zaraz oddaliła się w kierunku, z którego przyszła.
[ 2 x zt ]
@Lisa Austen