-
Ja? Nigdy - odpowiedziała, posyłając mu długie, niewinne spojrzenie znad kieliszka. Czekała na jego kolejny ruch, za nic w świecie nie spodziewając się tego, żeby rzeczywiście miał to zrobić. Nie przeliczyła się, ale jego reakcja była też zgoła inna niż myślała. W przeciwieństwie do niego nie była jeszcze na tym etapie, na którym mogłaby wszystko brać tak... beztrosko. W pierwszym odruchu uśmiechnęła się tylko, jakby nie do końca wzięła jego słowa na poważnie. Nie było tego po niej kompletnie widać, ale wewnątrz toczyła prawdziwą walkę. Część niej, ta, którą najlepiej znał Tony, znowu robiła wszystko, żeby się z tego wycofać. Uciec, tak jak zawsze to miała w zwyczaju. Z drugiej strony była myśl o tym, że tym razem chciała dobrze. Nie chciała tego po raz kolejny spierdolić; miała się starać, dla niego, dla nich. Prawda, choć bolesna, była taka, że dalej nie potrafiła tego przezwyciężyć, że dalej się bała. Bała się przed nim otworzyć, przez pół życia mając wkładane do głowy to, że to najwyższy okaz słabości. A przecież nie mogła być słaba. Nawet - czy może bardziej przede wszystkim - przed nim.
-
I może jeszcze sama mam je wypić? - Jako drugi sposób ucieczki rozum podsunął jej zmianę tematu. Spuściła wzrok, nie potrafiąc wytrzymać nawet presji jego spojrzenia.
Jej marne próby wybronienia się zdały się na nic z kolejnymi jego słowami. Spadły na nią jak grom z jasnego nieba, mimo że nie słyszała ich już pierwszy raz. Zdążyła jedynie bezgłośnie nabrać powietrza w płuca, za nic w świecie nie będąc przygotowaną na to. Właśnie tego się obawiała, oczekując na jego przyjście. Że znowu nie da rady, z czym się nawet nie przeliczyła. Po raz kolejny zawiodła. Czy w ogóle była zdolna do czegoś innego?
Przytulenie potraktowała jako ostateczną formę poddania się.
On też już nie oczekiwał odpowiedzi, też stracił nadzieje. Odruchowo się w niego wtuliła, obejmując go mocno w pasie, przy czym uważała na pusty już kieliszek, którego nie zdążyła odstawić. Nie umiała jednak powstrzymać łez, które pojawiły się w jej oczach. Udało jej się nie rozpłakać na dobre, przynajmniej w tym będąc wystarczająco silna, bo myśli już powędrowały w zupełnie innym kierunku.
Nie potrafiła mu dać tego, czego od niej oczekiwał, do czego był przyzwyczajony, a co było dla niej kompletną nowością. Nie zasługiwała na niego ani jego miłość, choć przecież tak bardzo jej potrzebowała.
@Anthony Wayford