Patrzyła na kalendarz, wiszący na ścianie, niedaleko wejścia do sklepiku szpitalnego. Jedną z dłoni ułożyła na swojej talii, drugą bawiła się wisiorkiem, zawieszonym na szyi. Zawieszka w kształcie łezki odbijała światło lampy, znajdującej się na suficie.
Z zaskoczeniem stwierdziła, że od jej powrotu minęło już sporo ponad dwa lata. Odnalezienie się na nowo w miejscu, które pamiętało się zupełnie inaczej, wcale nie było takie proste. Do tego dochodziła praca, w której wir wpadła niemalże od samego przyjazdu. Nie było czasu na spokojne, powolne wdrażanie się, bo szpital już wtedy miał opóźnienia i potrzebował specjalisty na już, aby nie musieć odsyłać pacjentów w potrzebie. Z perspektywy czasu Camila była zadowolona, że została rzucona na głęboką wodę, bo w ten sposób poznała wszystkich współpracowników szybciej i oswoiła się z miejscem pracy i realiami, jakie tu panują. W końcu nie ma na świecie dwóch miejsc, które funkcjonowałyby w dokładnie taki sam sposób, nawet jeśli ogólne zasady byłyby podobne.
Oczywiście szpital i ludzie w Anglii znacznie różnili się od placówek i mentalności ludzi w Portugalii, ale dzięki temu, że Camila dorastała tutaj, to znała już te różnice i zderzenie kulturowe nie było wcale tak bolesne.
Miała nadzieję, że Milagre też nie było jakoś wyjątkowo trudno, chociaż martwiła się, że nastolatka mogła przed nią pewne rzeczy zatajać. Dziewczyna dorastała, zaczynała mieć poważne problemy i rozterki i Camila już nie była pewna czy aby na pewno radzi sobie na tyle dobrze w samotnym rodzicielstwie, żeby odpowiednio ją wesprzeć. Do tego dochodziła wymagająca i czasochłonna praca, przez którą nie miała dla córki tyle czasu, ile by chciała. Przez ostatnie miesiące bywały dni, kiedy całkowicie się mijały, szczególnie kiedy Camila pracowała na dwie zmiany. Może powinna z nią o tym porozmawiać?
Zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się, które z dni zaznaczonych na kalendarzu ma jeszcze w tym miesiącu wolne. Mogła wtedy zabrać gdzie młodą lub zrobić domową imprezkę, na której spróbowałaby się czegoś dowiedzieć. Brzmi jak plan.
Puściła zawieszkę, uniosła nieco lewą dłoń i spojrzała na zegarek. Miała jeszcze dobre pół godziny przerwy i nie musiała jeszcze lecieć na oddział.
Zastanawiała się czy kupić sobie coś na ząb w sklepie szpitalnym, czy może skorzystać z maszyny z przekąskami i napojami. Sama nie wiedziała na co ma ochotę.
@Owen Henderson