Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Borough Lane
ulica

Obrazek
Borough Lane to miejsce bardzo często wybierane przez aspirujące gwiazdy Instagrama oraz zaprawionych w fotografii turystów, którzy chcą zrobić tu zdjęcia. Nie bez powodu! Porośnięte zielenią, różnorodne i nieidealne budynki w połączeniu z brukowaną drogą stwarzają niezwykły klimat i sprawiają, że przechadzając się tędy można poczuć się jak w bajce. Niepowtarzalny urok tego miejsca wraz z romantyczną atmosferą, którą wieczorami zapewniają światła przydomowych latarenek sprawia, że niezmiennym widokiem są tu pary idących pod rękę zakochanych.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Ethan von Möllendorff-Oakes
Awatar użytkownika
27
lat
190
cm
dyrektor wykonawczy
Elita
I

Jak się znalazł na tej wybrukowanej, niemal wiejskiej drodze, wśród baśniowych domków? Trudno stwierdzić. Stanął na środku, dodajmy w lekkim rozkroku, by rzucić wyzwanie grawitacji. Nie tyleż pijany, co w amoku. Latarnie zamontowane przy chatkach jawiły się raczej jako rozmazane imitacje gwiazd. Tylko ciemna, wieczorna aura zapobiegała przed totalnym oślepnięciem.
Po pierwsze, musiał przebrnąć przez pierwszy kryzys. Głowa powędrowała w dół, a blond grzywa smagnęła go po twarzy. Jedyną reakcją na uświadomienie sobie, na jakim zadupiu się znalazł, był atak śmiechu. Brakowało tylko fioletowej marynarki, zielonych włosów, białego make-upu i zestawu noży pod klapą marynarki.
Nie wiedział, gdzie jest. Jako człowiek współczesny, uznawał urocze garnki porośnięte mchem i paprocią za relikt przeszłości. Meads, w którym sam mieszkał było dla niego centrum wszechświata i jedynym miejscem godnym jego uwagi. Nie był chętny, do eksploracji całego Eastbourne, choć mieszkał tu już jakiś czas. Przynajmniej, nie robił tego na trzeźwo i świadomie.
Zrobił sobie osobistą rewizję, chcąc znaleźć swoje papierosy. Musiał się trochę uspokoić. Czuł, że jest nerwowy, nakręcony i coś w nim popycha go, do zrobienia czegoś naprawdę głupiego. W jednym z okien dostrzegł migający telewizor i spasionego mężczyznę w średnim wieku, siedzącym w swoim ulubionym fotelu. Ciekawe, jakby zareagował, gdyby Ethan podszedł do drzwi i przedstawił się słowami Dobry wieczór, przyszedłem zerżnąć pańską żonę.
Postukał miękką paczką papierosów o dłoń, po czym ochotniczego skręta, który wysunął się najdalej wsunął między wargi i zapalił. Zaciągnął się mocno, nawet zbyt mocno, kaszląc w reakcji. Wsunął wolną dłoń w kieszeń i ruszył przed siebie. Po drodze napotkał parę grupek przechodzącej młodzieży. Zerkał na nich stanowczo ze zbyt dużym zainteresowaniem. Za jego czasów, widząc kogoś takiego jak on, o tej porze, człowiek odwrócił by się i czym prędzej wracał, skąd przybywał, bo przecież zapomniał o czymś i dlatego musiał zmienić trasę. Dzisiaj, nikt go nawet nie zauważył, a rozświetlone ekrany telefonów pochłaniały wpatrzone, nastoletnie twarze, niczym jakiś magiczny portal. A podobno to on był zdeprawowany.
Sielankowy spokój przerwał w pewnym momencie mechaniczny odgłos. Ethan przystanął i przekręcił swój tułów, wypuszczając dym, by dojrzeć źródło. Zmrużył nieco oczy, widząc dwie żółte, świecące plamy, których blask z każdym metrem zmniejszał krąg. Blondyn czekał twardo, zdając się rzucać wyzwanie nadjeżdżającej taksówce. Dopiero w ostatnim momencie cofnął się na bok, uciekając przed kluczącemu po brukowanej uliczce pojazdowi.
Przyszedł moment olśnienia i Ethan przyłożył dwa palce do buzi i głośno zagwizdał, przywołując taksówkę jak psa. Można by jednak rzec, że wybrał styl amerykański. Tak czy siak, próba przyniosła wyczekiwany skutek. Musiał wydostać się jakoś z tego miejsca, a na ten moment, był w stanie zbrukać swój tyłek kanapą, na której siedziało setki pospólstwa i bóg wie, kto jeszcze. Ethan podszedł do samochodu, głuchym pyknięciem ocierających się palców wyrzucając niedopałek na ziemię, po czym wsiadł do środka.
Zasiadł z westchnieniem za fotelem kierowcy, którego mógł dostrzec lepiej. W środku było ciemno i dobrze. Na pewno dostrzegł lekko uniesioną czuprynę w nieładzie, które może nawet przypominała teraz jego własną. Ethan rozejrzał się po taksówce, skrupulatnie badając środowisko, w jakim się znalazł, z rosnącym grymasem na twarzy. Nie był przyzwyczajony do takich luksusów.
- Na Maddplaspi Street… – przekazał wytyczne, nawilżając swoje usta na końcu. Zamiast poszczycić się piękną angielszczyzną, poleciało coś w stylu mumble rapu. Człowiek na czasie. Przekonany o sukcesie swojej próby, nie podjął następnej. Kierowca przecież wie, o co chodzi i gdzie to jest. Nawet, jeżeli składny był tylko początek, brzmiał jak pięćdziesiąt innych ulic… albo żadna tutejsza.
- Czy ja cię śmieszę? – to już padło całkiem wyraźnie i w dosadnym tonie, gdy tylko Ethan złapał spojrzenie kierowcy w tylnym lusterku, zawieszonym pod sufitem. Zupełnie, jakby inna tożsamość, którymi żonglował, doszła do głosu. Zdecydowanie potrzebował czegoś na rozluźnienie.

@Viktor Groves
Mów mi Ethan. Piszę w 3 os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię chętnie.
Szukam młodszej siostry, przyjaciół/sąsiadów, partnerki.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wulgaryzmy, uzależnienia, treści erotyczne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Viktor Groves
Awatar użytkownika
27
lat
178
cm
Taksówkarz, diler
Pracownicy Usług
Nie lubił kończyć kursów w Old Town, bo znalezienie miejsca postojowego w tych wąskich, upierdliwych uliczkach graniczyło z cudem. Doceniał co prawda ładne widoki, bo chociaż żaden był z niego esteta, to wciąż był po prostu człowiekiem - patrzenie na rzeczy ładne było miłe, uspokajało w jakiś sposób. Czasami też napełniało lekką zazdrością, że to nie on mieszka w takiej chatce porośniętej mchem, z jakąś żoną i dzieckiem, ale z drugiej strony ile by tutaj wytrzymał? Uciekałby wieczorem, nie wracał na noc, spędzając godziny w jakiejś melinie i paląc blanty z ludźmi, których ta idealna żona pewnie by nie znała.
Z bólem wtoczył się autem na brukowaną uliczkę Borough Lane i aż zazgrzytał zębami. Piękne miejsce, żeby zatrzymać się z dziewczyną na instagramowe selfie, ale kurwa najgorsze, kiedy się chciało stąd po prostu wyjechać. Sprawdził aplikację. Nie miał żadnego nowego kursu, będzie mógł więc zaraz wyjść na chwilę z auta i zapalić, czego nie robił od dobrych kilku godzin.
I wtedy zobaczył, że na ulicy stoi jakiś koleś. Viktor był gotowy do zatrzymania auta, ale że ten odsunął się w porę, Groves nie musiał tego robić. Z tym że ostatecznie stanął tak czy siak - słysząc... gwizdnięcie? Co jest kurwa? Gdzie oni byli? Eastbourne, czy Nowy York? Taksówkarz zmierzył Ethana wzrokiem. Żaden był z niego znawca elit, toteż go nie rozpoznał. Znał za to wiele okolicznych persona non grata. Pamiętał w szczególności tych, którzy nie płacili za usługi. Jako że jego gęby nie przypisał do żadnego nazwiska z długiej listy osób wiszących mu kasę, uniósł brwi i opuścił szybę. Niepotrzebnie, Ethan po prostu wsiadł do środka.
- Na jaką kur-, ugh, Maple, tak?
Spojrzał na niego z uniesionymi brwiami, po czym wpisał numer rejonu w aplikacji.
Co miał mu odpowiedzieć? Że tak? Nie posrało go jeszcze do tego stopnia, żeby bez powodu obrażać przypadkowego klienta. Postarał się więc szybko przybrać pokerowy wyraz twarzy. Nie wyszło mu idealnie, bo miał niebywały talent do dziwnych min - zmieszanie wciąż wybijało się w nim ponad spokój, powodując jakieś dziwne spięcie mięśni żuchwy. Aby to przykryć, odchrząknął, ukrywając na moment usta za zaciśniętą pięścią. Auto ruszyło, a Groves nie chcąc pozostawić ich w okowach niezręczności, szybko zarzucił jakimś tematem.
- Pan przyjechał z Ameryki?
Szybko ugryzł się w język. Jeszcze się wariat obrazi. Nie musiał chyba mówić „brzmi pan jakby był kompletnie spizgany”. Poza tym kompletne spizganie było całkiem niezłym powodem do wezwania taksówki. Nie pierwszego i nie ostatniego półtrupa wiózł tu ze sobą. Może Ethan mieszkał w którymś z tych ślicznych domków, wrócił wstawiony i go żona wyrzuciła na ten wkurwiający bruk? Wyglądu skomentować nie miał jak, bo było ciemno. Pogoda była jaka była - piździło niemożebnie od wielu dni, poza tym Groves był już trochę zmęczony komentowaniem tego zimna z każdym przewijającym się przez tylne siedzenie człowiekiem. Jak mu odpowie, że nie przyjechał z Ameryki, to coś wymyśli, zawsze coś wymyślał.

@Ethan von Möllendorff-Oakes
Mów mi Daddy. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda jestem na serwerze Eastborune. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego, kiedy wena zawieje. Wątkom +18 mówię przekonaj mnie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, erotykę, głupotę i (fabularną) wredotę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Ethan von Möllendorff-Oakes
Awatar użytkownika
27
lat
190
cm
dyrektor wykonawczy
Elita
Ethan wciąż mierzył go wzrokiem, patrząc na uciekające ku drodze lub w bok oczy mężczyzny. Tam, gdzie powinny być skierowane, lecz doskonale dostrzegał w kierowcy potrzebę ratowania się, byleby nie złapać kontaktu wzrokowego, zachowując przy tym taktyczne milczenie. Dawał mu mały, psychiczny wycisk, bo tak go po prostu naszło.
- Dobra, gościu, już się tak nie spinaj. Tylko żartowałem. – w jednej chwili twarz Ethana zamieniła się z twardej i groźnej w roześmianą. Opadł plecami o fotel, zwiększając dystans między nimi, gdyż już praktycznie od tyłu, oblepiał sobą fotel kierowcy. W jednej chwili, czuć na sobie czyjś oddech nabierało dosłownego wymiaru. Na szczęście bądź nieszczęście dla Viktora, mógł wyczuć jedynie perfumy Byredo Tobacco Mandarin oraz woń wypalonego tytoniu, który ciągnął się przy buzi jego klienta.
- No tak, przecież tak właśnie powiedziałem. Czy ja nie wyraźnie mówię? Wszyscy, kurwa, wiedzą gdzie. Po prostu jedź. – Ethan przewrócił oczami, a następnie rozejrzał się po wnętrzu samochodu z rosnącym niesmakiem. Kołysał się wraz z samochodem, sunącym po kamiennej ścieżce. W swoim stylu skomentowałby gust pseudo projektanta, ale aktualnie walczył, by przetrwać tą karuzelę. Coraz bardziej nienawidził tej okolicy.
- Jakiej do cholery Ameryki? – zapytał z oburzeniem, zastanawiając się, czy koleś jest głuchy czy głuchy? W końcu, jak mógł nie wychwycić jego dostojnej angielszczyzny, która tak brzmiała tylko w jego uszach, a tak naprawdę brzmiała twardo przez niemieckie naleciałości w mówieniu? – Dobra, byłem dwa tygodnie temu. W Nowym Jorku. Byłeś w Nowym Jorku? – zapytał Viktora, na krótko znów wychylając się do przodu, niemal do jego ramienia, wyczekując odpowiedzi i chcąc się przymilić. – Zajebiste miasto. Tylko brudne. I wszędzie są szczury. Aż, kurwa, niepojęte. Codziennie rozstawiają jakieś trutki i pułapki i wyrzucają truchła do śmieci, czyli na ulice. Nawet w tych pięknych, pieprzonych wieżowcach. – ciągnął swój monolog, powracając ciałem do swojej strefy.
Bezczynne siedzenie trochę go nudziło i lekko męczyło. Ni stąd, ni zowąd przybrał pozycję przygotowującą do położenia się, co też zaraz uczynił na całej długości kanapy pojazdu. Jedną nogę kulturalnie postawił na dywaniku, drugą zaś oparł o tapicerkę na drzwiach. Odetchnął ciężko, patrząc się w sufit. Teraz, zupełnie inaczej odbierał całą przejażdżkę, czując się, jakby lewitował w ciemnej, ciasnej przestrzeni, które przeszywane były bliżej niezidentyfikowanymi, świetlnymi błyskami, dobiegającymi z otoczenia na zewnątrz.
Pogrzebał w kieszeni marynarki i wyciągnął z niej paczkę papierosów. Odrzucił ją na bok, a peta wsunął między wargi i podpalił, wypuszczając kłąb dymu z odgłosem ulgi. Przerzucił swoją blond grzywę do tyłu i zatracił się chwilowo w przemyśleniach, co nie trwało wcale tak długo.
- Zaraz się tu udusimy. – oznajmił zaskoczony, kaszląc ze dwa razy. Wyciągnął rękę za głowę, do drugich, tylnych drzwi i próbował wymacać przycisk otwierania okien. Zadanie zakończyło się niepowodzeniem. Zamiast tego, natrafił na manualną gałkę. I chyba tylko dlatego wiedział do czego to służy, bo z ojcem oglądał nie raz jakieś klasyki i paroma pewnie się przejechał.
- Typie, ile ten wóz ma lat? – zapytał, a następnie zaczął kręcić. Obracał rączkę, jednocześnie wpuszczając nocne powietrze do środka. Okno opuszczało się do momentu, aż gałka niespodziewanie została w dłoni Ethana, którą to trzymał teraz w powietrzu nad swoją głową. – Co jest, kur… – zapytał głośno sam siebie lub niebiosa lub jakieś przeznaczenie, które rządziło całą sytuacją. Odrzucił część na podwozie, nie specjalnie przejmując się tym, czy Viktor widział wszystko czy nie. W sumie, mógł równie dobrze coś usłyszeć.
- Weź głośniej. – rzucił nagle Oakes, gdy usłyszał lecące z głośników dźwięki akustycznej gitary. Na moment zrobił się grzeczny, zatracając się w chwili z palącym się papierosem w ustach.
Country roads,
Take me home,
To the place,
I belong,
West Virginia,
Mountain momma,
Take me home,
Country roads.

Wtórował Johnowi Denverowi, podśpiewując na głos refren. Przy tym, zupełnie nie zważał na fakt, dokąd jadą, jak jadą i kiedy dotrze do domu. Bo był przekonany, że właśnie tam się udają. Nieświadomie, był skazany, na łaskę Viktora.
- Gościu, dlaczego ty w ogóle jeździsz tak późno? Nie męczy cię to? – zapytał po chwili, gdy klasyk country zamienił się na coś innego. Mała nostalgia, która go dopadła, a która mogła objawić się chyba tylko w takim stanie, w jakim był, spowodowała, że zadane pytanie padło jak najbardziej normalnie.

@Viktor Groves
Mów mi Ethan. Piszę w 3 os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię chętnie.
Szukam młodszej siostry, przyjaciół/sąsiadów, partnerki.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wulgaryzmy, uzależnienia, treści erotyczne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz