Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
Dziewczyna z uznaniem pokiwała głową na słowa bruneta, jednocześnie kolejny raz zaciągając się papierosem. Nie mogła wiedzieć, co miał na myśli, kiedy wypowiadał te słowa, dlatego nie wzięła tego do siebie.
- Jak możesz tak wątpić w moje umiejętności samoobrony? – oburzyła się teatralnie i odgarnęła długie włosy, spoglądając na chłopaka wymownym wzrokiem. Letizia nigdy nie zagłębiała się w temat przestępczości w mieście, ale wiedziała, że jest on bardzo poważny, dlatego nie ryzykowała nadto i stroniła od samotnych wieczornych wędrówek, a gdy już wychodziła wieczorem na miasto to zawsze własnym samochodem lub taksówką i starała się, aby ktoś ze znajomych wiedział, gdzie się wybiera. Tym razem jednak nie poinformowała nikogo, wychodząc z założenia, że jakichś znajomych na pewno spotka tutaj. Nie było w tym nic bardziej mylnego, bo o ile kilka osób mogła kojarzyć ze stajni, to zdecydowana większość była jej zupełnie obca, ale nie przejmowała się tym, zwarzywszy na to, że znalazła odpowiadające jej towarzystwo. ^^
- Już dałeś – odparła, unosząc już niemal w całości wypalonego papierosa. Uśmiechnęła się też zalotnie, po czym spojrzała raz jeszcze badawczo na swoją fajkę, sprawdzając ile jej jeszcze zostało. Zaciągnęła się znów, wprowadzając ostatnie poprawki do swojej kreacji. Zastanowiło ją, czy w tej sytuacji brunet zwróci na nią większą uwagę, więc obserwowała go kątem oka, ale ku jej zaskoczeniu nie wykazał większego zainteresowania.
Gdy uzyskała odpowiedź, postanowiła, że nie będzie więcej dopytywać. Wyszła z założenia, że gdyby Stanley chciał to sam zdradziłby jej coś więcej, tymczasem jego odpowiedź była na tyle wymijająca, że jednoznacznie sugerowała niechęć do kontynuowania i rozwijania tego tematu.
- Będę pamiętać, jak znowu rozładuje mi się to cholerstwo – odparła z uśmiechem, dopalając papierosa, którego po chwili zgasiła w stojącej nieopodal popielnicy.
- Jestem za – powiedziała z uśmiechem bez zbędnego zastanowienia, po czym nie czekając na bruneta, ruszyła przodem w kierunku, z którego tutaj przyszła. Miała na nogach niebotycznie wysokie szpilki, ale mimo to poruszała się z pełną gracją i stabilnością, co w gruncie rzeczy nie było takie łatwe. Gdy dotarli do baru, szatynka omiotła spojrzeniem okolicę, również parkiet, na którym aż roiło się od tańczących, podpitych ludzi. Przez moment sama zapragnęła iść potańczyć, ale jeszcze na ten moment postanowiła się powstrzymać. Zamówiła więc dla siebie whisky z lodem, które otrzymała po chwili.
- Tańczysz? – spytała, unosząc brew.

@Stanley Harris
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Stanley Harris
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
diler / barman
Pracownicy Usług
- Wybacz, ale nie wyglądasz na kogoś z czarnym pasem w krav madze - zaśmiał się, lustrując szatynkę spojrzeniem od stóp aż po czubek głowy. Co prawda pozory bywały mylące, ale o ile nie neguje uczęszczania na zajęcia z samoobrony, to o tyle wiem, że drobna kobieta w starciu z rosłym mężczyzną miała dość niewielkie szanse, jeżeli ten wiedział co robi. Jedyną szansą na ratunek był wtedy element zaskoczenia, ale gorzej, gdy potencjalny napastnik miał tą samą wiedzę i po prostu się tego spodziewał. A przed odpowiednio użytym gazem pieprzowym nie było obrony. Tak samo jak i przed pistoletem, ale to już insza inszość.
- Chciałbym, żeby wszystkie dziewczyny były w stanie zadowolić się fajką - powiedział, dobrze wiedząc jak aktualnie zepsute było społeczeństwo. Liczyły się głównie pieniądze, ale czy to tak naprawdę przeszkadzało Stanleyowi? Może i jeszcze sam się nie dorobił, ale spokojnie mógłby się określić mianem materialisty, bez uszczerbku na jego dumie. W końcu trzeba nazywać rzeczy po imieniu.
- Zapraszam, może nawet pożyczę ci ładowarkę - puścił dziewczynie oczko, po chwili wędrując wzrokiem za jej ręką do popielniczki. Ucieszył się, że przyjęła jego pomysł z aprobatą i puściwszy Letizie przodem, ruszył jej śladami w stronę baru. Nie odpuścił sobie okazji, by teraz ocenić również jak szatynka prezentuje się od tyłu, na moment zawieszając spojrzenie na jej pośladkach.
Gdy dotarli na miejsce, poprosił o to samo, co jego towarzyszka, jako że wstrzeliła się w jego gusta bezbłędnie. Po za tym, nie lubił mieszać alkoholi, a większość drinków była dla niego po prostu za słodka i zbyt muląca.
- Nah, nie jestem raczej typem króla parkietu - odpowiedział, trochę się krzywiąc na to pytanie. To nie było do końca tak, że Stanley nie potrafił tańczyć. Po prostu go do tego nie ciągnęło, wolał być gdzieś z brzegu i obserwować. No i miał zdecydowanie za mało alkoholu we krwi, by jakimś cudem dać się namówić na taniec.
- Powiedz mi lepiej, co robisz w tym zapyziałym mieście? - zapytał, biorąc do ręki szklankę i upijając łyka dobrze schłodzonego alkoholu.

@Letizia Fontane
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Cece Abbott
Awatar użytkownika
22
lat
164
cm
prace dorywcze
Prekariat
[2]
outfit

Cece nie znała Briana, ale była pewna, że jak się postara, to albo Briana pozna, ale pozna kogoś, kto zna Briana na tyle dobrze, by bez oporów móc bawić się na jego urodzinach. Nie miała powodu by nie pojawiać się na imprezie kogoś, kogo nie zna. Królowej Elżbiety też nie poznała (podobnie jak większość jej poddanych), a jednak jej urodziny były hucznie obchodzone w całym kraju.
W całej tej układance, którą Cece robiła w swojej głowie, musiała dopasować tylko jeden element: Lucifera. Nie podejrzewała, by jej kuzyn skakał z radości pod sufit na wieść o imprezie. Wiedziała też, że nakłonienie go prośbami czy groźbami nie będzie łatwe. Dlatego Cece przyjęła inną taktykę, oznajmiając mu, że idą na imprezę. Jej ton nie pozwalał na wniesienie sprzeciwu, a sylwetka informowała o tym, że nawet jeśli Luc stanie na głowie, to kuzynka mu nie odpuści. Musiał doskonale zdawać sobie sprawę z tego, jak przekonująca potrafiła być.
Oczywiście mogła iść na imprezę sama, ale wtedy musiałaby ograniczyć picie. Kuzyn z nielimitowanym dostępem do konta swoich rodziców miał być jej bankomatem i tylko dlatego znalazł się z nią w Cameo, na imprezie mężczyzny, którego żadne z nich nie znało.
- Więęęc... - zaczęła, by po chwili wspiąć się na palce i rozejrzeć po okolicy. Nie zdziwiło ją, że nikogo nie zna, liczyła jednak, ze odnajdzie kogoś na tyle ciekawego, by się tego wieczora nie nudzić. - Zachowuj się jak człowiek i nie zrób mi wstydu wychodząc na najnudniejszego człowieka na ziemi - uśmiechnęła się do niego i nawet przytuliła Lucifera. Wszystko po to, by wyciągnąć mu z kieszeni portfel a z niego kartę kredytową. - Na twój koszt - to mogło być kradzieżą, tak samo jak jej pojawienie się w jego domu mogło być najściem. Ale czy Luc miał ochotę bawić się w jakieś donosy? Cece miała nadzieję że nie. Wycofała się z jego pola widzenia, z kartą chłopaka trzymaną na wysokości twarzy.
Miała nadzieję, że bank powiadamia go o każdej transakcji kartą, a jutrzejszego ranka będzie płakał z powodu pieniędzy, które Cece wydała w jego imieniu.

@lucifer seo
Mów mi Stelka. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda noname #7153. Piszę w 3 os. cz. przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam znajomych podróżników i kogoś do gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Nicole Velien
Awatar użytkownika
23
lat
170
cm
kierowniczka zmiany w kawiarni
Nowi Zasobni Pracownicy
Obserwowała mimikę i zachowanie Briana, z lubością stwierdzając, że udało jej się tą małą złośliwością faktycznie na niego wpłynąć. I nie chodziło jej tutaj absolutnie o zmartwienie go, czy zepsucie humoru na imprezie urodzinowej. Kwestię tego, że udało jej się pierwszej rozpocząć przegadywankę, powinna zapisać sobie w jakimś pamiętniku, a najlepiej to zaznaczyć na kalendarzu jako jedno z ważniejszych wydarzeń i dni. Pozwoliła sobie na taką malutką złośliwość, bo doskonale znała charakter przyjaciela i wiedziała, że nie weźmie tego do siebie. Faktycznie nie zawiodła się na nim i tym razem, bo nie pozostał jej dłużny. Na wspomnienie o przymusie bycia jego opiekunką, wzdrygnęła się, unosząc lekko ramiona do góry, a następnie prostując się w charakterystyczny sposób, a na jej twarzy zagościł grymas. Próby polegającej na spełnianiu zachcianek Briana, to chyba nawet ich przyjaźń by nie wytrzymała. Pytanie tylko, czy wcześniej Brian straciłby wiarę, czy Nicole cierpliwość.
- Sama nie wiem, kto miałby gorzej. - odparła wyszczerzając się w zawadiackim uśmiechu i starając się zamaskować to, że faktycznie dobrze trafił z odpowiedzią. Nie chciała przecież dać mu większej satysfakcji, od tej którą sama nadal się szczyciła - Ale wiesz co, jeszcze trochę muszę się nacieszyć twoją obecnością. - rzuciła przybierając szczery i łagodny wyraz twarzy - Tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz. - dodała orientując się, że poleciała trochę patetycznie.
Z ulgą przyjęła fakt, że dobrze trafiła z gatunkiem alkoholu. Oczywiście nie przyznała się do tego, że ślęczała w sklepie ponad pół godziny i ukradkiem przyglądała się co wybierają ludzie, a kolejne paręnaście już bezpośrednio przed półką, czytając na blogach oceny koneserów. Chciała mieć w końcu pewność, że dokona odpowiedniego wyboru, na taką specjalną okazję.
- Szkoda alkoholu, podobno niezły, a pewnie nawet nie zapamiętałabym smaku. - machnęła ręką doskonale zdając sobie sprawę, że kupiła zbyt wysoko procentowy i gdyby Brian zaczął ją częstować to jej świadomość roztopiłaby się jak Olaf na słońcu.
Na pytanie o to czego się napije posłała mu bolesne spojrzenie i wzięła głęboki wdech, ale powstrzymała się jeszcze od wyraźniejszych protestów. Odwróciła się w stronę barmana, wyraźnie jednak sugerując mu, że nie potrzebuje go natychmiast, a jedynie się rozgląda. Omiotła wzrokiem półki, a przybycie kolejnych gości trochę odciągnęło nieubłagalnie nadchodzący moment wyboru. Uśmiechnęła się do Lucy, ale sam moment rozmowy pomiędzy nią a Brianem wykorzystała na obserwację parkietu.
- Jeśli pozwolę Ci wybrać, tak urodzinowo, to będzie bardzo zły wybór, prawda? - naiwnie spytała, przygryzając wargę i w duchu modląc się, żeby ten barman jeszcze trochę zajął się innymi zamówieniami.

@Brian Donney
Mów mi Gosia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Nikelvi#1843. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Eventy

Dla użytkownika

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
Cóż, Tabitha miała rację, to trzeba przyznać, a jej obawy były słuszne. Jednak Sonia nie zgarniałaby swojej przyjaciółki na imprezę, gdyby ta nie była otwarta, bo też nie była zwolenniczką wchodzenia na tzw. "krzywy ryj". Rosjanka była świadoma, że zachodnie podejście do gości jest trochę inne, niż w jej ojczyźnie, tak samo jak otwartość na tych niespodziewanych, ale chętnych, żeby dobrze się bawić. Dlatego też na pewno nie ryzykowałby przyjścia tu, gdyby była w stu procentach pewna, że jest to zamknięte spotkanie.
Jednak ogłoszenie było jasne - wszyscy są zaproszeni, a to wystarczyło wiedźmie, by wykorzystać okazję, żeby za darmo się dobrze pobawić. A jeśli rzeczywiście Brian nie życzył sobie kogoś, a te "wszyscy" nie jest do końca zgodne z definicją tego słowa, to Aristova po prostu wyszłaby, bez awanturowania się, o!
Co prawda pewnie zostałaby wtedy zdzielona w łeb przez Tabithę (zresztą słusznie) i możliwe, że dostałaby od niej kazanie (również zasłużone), ale hej! Ostatecznie nic, by wielkiego się nie stało! To nie tak, że komuś zrobiłyby krzywdę, prawda? Owszem, mogły trafić na jakieś tajemnicze spotkanie sekty, orgię lub inne czarne msze i osobiście Soniacz nie miałaby nawet nic przeciwko takim dziwnym wydarzeniom, ale tak, Tabi miała rację - mogły niechcący stać się tragicznym bohaterkami skandynawskiego kryminału. Aristova nawet nie pomyślała o takiej możliwości, bo raz; Brian należał do miejscowej elity, więc automatycznie był dobrze znany w Eastbourne, dwa; kto normalny urządzałby otwartą imprezę w ramach tajnego spotkania sekty? Owszem, na obecnych urodzinach w klubie było duże prawdopodobieństwo, że pojawią się narkotyki i to, że zostaną wykorzystane na kimś, ale było to raczej coś niesplanowanego przez samego organizatora. Chociaż kto wie, co siedziało w głowach znudzonych przedstawicieli elity, którzy nie musieli martwić się problemami finansowymi i zdecydowanie często mieli za dużo kasy i wolnego czasu. Rzeczywiście mogli nagle zechcieć odtworzyć jakiś skandynawski kryminał i misternie ułożyli plan, jak to zrobić. Cóż, jeśli tak, to przynajmniej Sonia i Tabitha będą siedziały w tym razem, co nie?
Na całe szczęście na żadne wyproszenia (i dzikie orgie) nie zapowiadało się. Więcej! Solenizant pomachał krótko Rosjance, co odwzajemniła i miała nadzieję, że to będzie wystarczające do udobruchania Quill, która wyraźnie chciała coś powiedzieć Sonii. Ta nic nie mówiła, woląc nie narażać się. Cicho obserwowała zmiany emocji na twarzy przyjaciółki i była wyraźnie szczęśliwa, gdy wreszcie zobaczyła, że Tabi rozluźniła się na tyle, by sprzedać jej przyjacielskiego kuksańca, który nawet nie zabolał Sońkę, zbyt przyzwyczajoną do uderzeń, które przyjęła podczas trenowania sambo i krav magi. W zamian Rosjanka objęła ciasno Quill i przytuliła do siebie, mając nadzieję, że to w ogóle udobrucha jej przyjaciółkę.
No cóż, potem znowu wyglądała jak zbity szczeniak.
- Przepraszam, myślałam, że to normalne, że coś się zawsze ze sobą bierze... - wyznała szczerze, wyraźnie zaskoczona zarzutem. Jak widać nawet po czterech latach mieszkania w Anglii, doznawała od czasu do czasu szoku kulturowego. - Ale nie martw się! Przygotowałam tylko małe drobiazgi, nic kosztownego i możemy powiedzieć w razie czego, że to od nas, bo nie dałam swojego podpisu - zaproponowała wesoło i, miejmy nadzieję, ugodowo. Ostatecznie przyszły tu dobrze się bawić, a nie stresować pierdołami, które pewnie samemu Brianowi umykały. Aristova mogła nawet założyć się z kimś, że solenizant przejrzy dopiero prezenty, gdy spokojnie będzie siedział w domu, a nawet wtedy raczej nie będzie przykładał aż tak wielkiej wagi, kto mu z gości dał, a kto nie. - I nie nazywaj się debilem! - dorzuciła jeszcze, niby groźnie, ale nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu, jeszcze raz zgarniając do niedźwiedziego uścisku przyjaciółkę, niemo przepraszając i próbując przekazać, że "hej, wszystko jest ogarnięte, nie martw się!"
I cokolwiek to było, udało się. Tabitha wreszcie sama zaciągnęła Sońkę do baru, która chętnie za nią poszła i zajęła wskazane przez dziewczynę miejsce.
- Jestem za! Jak już będą, to pewnie dadzą jakoś znać. To proponuję jeszcze kolejkę szotów - i tym o to sposobem, do ich poprzedniego zamówienia, które Sonia złożyła czyli drinków whisky sour, doszła tacka z ośmioma kieliszkami z blue kamikadze. Rosjanka od razu wzięła jeden.
- Okej, to za nasze zdrowie? - spytała. - Spróbuj powiedzieć po rosyjsku. Na zdrowie! - zaproponowała z śmiechem, czekając, aż jej przyjaciółka powtórzy - mniej lub bardziej udolnie i dopiero wtedy stuknęła się z nią szkłem i wypiła pierwszego szota, w ogóle się nie krzywiąc.

@Tabitha Quill
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

angel mayhaw
Awatar użytkownika
21
lat
179
cm
student
Uznana Klasa Średnia
# jeden.

Angel nie potrzebował ani zaproszenia, ani powodu do tego, by zjawić się na organizowanej imprezie. Serio. Nawet jeśli to były czyjeś urodziny i powinno świętować się je w gronie osób, które chociaż częściowo się znało... podobno. Na szczęście, dzisiejszy solenizant nie wydawał się przejmować tym, że na jego imprezę zakradło się kilkoro nieznajomych dzieciaków, w tym Mayhaw. No, może nie takich dzieciaków – w końcu był już pełnoletni i mógł imprezować w pobliżu alkoholu! Może niekoniecznie przy tak nieznajomym gronie ludzi, ale hej, to był już jego problem. A on takiego problemu nie uznawał; szczególnie nie teraz, kiedy piętnaście minut wcześniej zaciągał się szlugiem na zewnątrz. Tak na lepsze rozluźnienie, zanim zdecyduje się na coś mocniejszego od tego i alkoholu.
Trafił tutaj trochę przypadkiem. Był w drodze na jakąkolwiek imprezę, na jaką udałoby mu się dostać, i akurat przykuła jego uwagę pewna para – może nie para zakochanych w sobie ludzi, ale na pewno osób bliskich, które szły ze sobą w tą stronę. A że jego niebanalny słuch wyłapał słowa, które od razu skojarzyły mu się z alkoholem i tłumem ludzi – od razu podążył za nimi. W bezpiecznej odległości, oczywiście. Choć musiał przyznać, że miał cichą nadzieję na to, że jeszcze zobaczy się z tym chłopakiem w środku, gdzieś w trakcie przyjęcia; wyglądał... obiecująco. Ciekawie. Może nawet trochę w typie Angela, choć nigdy by nie przypuszczał, że chomikowate policzki mogą być w jego guście. Codziennie dowiadujemy się nowych rzeczy, czyż nie?
Opierał się o ścianę, kiedy zauważył widzianą wcześniej parę. Przyglądał się im z delikatnie przekrzywioną głową, przygryzając brzeg swojej słomki od drinka. Gdy zauważył, że dziewczyna zaczęła się oddalać w innym kierunku, Angel wypluł słomkę z ust i dopił drinka jednym ruchem, zanim odłożył kubeczek w jakiekolwiek randomowe miejsce i odepchnął się mało zgrabnie od ściany. Musiał przyznać, że dziewczyna, która z nim przyszła, była całkiem cwana. Widział, jak odchodziła od niego z jego kartą kredytową, jednocześnie pozostawiając mu do dyspozycji portfel. Istniało duże prawdopodobieństwo, że pusty. Cwaniara. Jeszcze przez kilka chwil obserwował chłopaka, który wciąż stał w tym samym miejscu, zanim ruszył w jego stronę. Zatrzymał się tuż obok chłopaka i postukał go w ramię dwa razy palcem wskazującym, przygryzając brzeg swojej dolnej wargi w uśmiechu. – Chyba właśnie straciłeś swój dobytek. I towarzystwo – skomentował, może odrobinę nieśmiało. Ale tylko trochę. Czy to były pozory, czy faktyczne onieśmielenie chłopakiem, kiedy stali już tak blisko i mógł mu się lepiej przyjrzeć? Angel zamierzał zabrać to ze sobą do grobu. Albo gdziekolwiek jego ciało kiedyś wyląduje, bo tak naprawdę cholera wie, czy nie zgnije w jakimś rowie. – Ale możesz nabyć nowe? – dodał, choć brzmiało to bardziej jak pytanie niż stwierdzenie. Dla potwierdzenia, że mówił o nikim innym jak o sobie samym, mrugnął w stronę – jeszcze – nieznajomego.

@lucifer seo
Mów mi poli. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda poli#8256. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: uzależnienia (drug use), przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
Pozory mogą mylić... – odparła lekko ściszonym głosem z nutą tajemnicy, przy okazji rzucając mężczyźnie przeciągłe spojrzenie. Miał rację, na żadne zajęcia z samoobrony ani sztuk walki nie uczęszczała i nie uczęszcza, ale czy musiał o wszystkim wiedzieć? Fakt był taki, że bez narzędzi pomocniczych nie miała najmniejszych szans na obronę przed napastnikiem, chyba że jakimś cudem udałoby jej się wyślizgnąć i w miarę szybko uciec, ale wątpiła, by los byłby dla niej na tyle łaskawy.
A co? Zawsze oczekują czegoś więcej? – dopytała, ale nie oczekiwała konkretnej odpowiedzi. Jej to, co miała w zupełności wystarczało, nie czuła potrzeby aby wyciągać pieniądze od kogokolwiek innego, no chyba, że ten ktoś sam z siebie chciałby raczyć ją drogimi prezentami, wycieczkami i tego typu dobrociami. Nie narzekałaby i nie odmawiała, ale też od nikogo tego nie wymagała. Nie musiała udowadniać sobie swojej wartości, wymagając od mężczyzn, aby ci obdarowywali ją drogimi dobrami. Matka zawsze powtarzała jej, żeby nie oczekiwać od innych czegoś, czego nie są w stanie jej zapewnić, że potrafi zadbać o siebie sama i żeby o tym pamiętała.
Kusząca propozycja – uśmiechnęła się szczerze. Propozycja naprawdę była kusząca, bo choć nie znała Stanleya zbyt długo, to do tej pory rozmowa się kleiła i miała potencjał. Gdy szła przodem, była niemal pewna, że brunet chociaż przez moment zwiesi wzrok na jej pośladkach. W końcu było na co popatrzeć. Prężnie trenowała, codziennie ćwiczyła, zerkała regularnie na siłownię, więc jej sylwetka była szczuła, ale wysportowana, a mięśnie pośladków i nóg miała wyjątkowo wyrobione, choć nie wyglądało to karykaturalnie.
Ale chyba byś mi nie odmówił? – spytała tonem pełnym nadziei, wykorzystując szczyptę swoich aktorskich umiejętności. Szatynka sama nie była królową parkietu, ale jeżeli już nadarzyła się okazja to niemal zawsze z niej korzystała i Stanley jeszcze zdąży się o tym przekonać. ^^
Dłuuuuga historia – odparła, popijając swoje whisky. – Ale jeśli jesteś bardzo ciekaw to ci opowiem. – dodała po chwili, puszczając mu oczko i uśmiechając się półgębkiem, bo przypuszczała, że brunet nie jest zbyt ciekawskim typem.
Pierwszy raz przyjechałam tu na wymianę studencką parę lat temu. Poznałam takiego gościa, który dużo mi naobiecywał. Przyjeżdżałam tu w każde wakacje głównie dla niego, a teraz, kiedy dwa lata temu zamieszkałam tu na dobre, postanowił nagle się nawrócić. – wzruszyła ramionami, upijając kolejny łyk. Nie wstydziła się tej historii, była młoda, naiwna i dużo sobie wyobrażała, teraz zdecydowanie mocniej stąpa po ziemi. A ten zdrajca nic już jej nie obchodzi… A przynajmniej tak sobie wmawia.
Trochę się z tym miejscem związałam, znalazłam tu pracę i na razie się stąd nie ruszam, ale kto wie… – dumała, zastanawiając się mimowolnie, gdzie indziej mogłaby zamieszkać.

@Stanley Harris
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Mirka Varinsdottir
Awatar użytkownika
24
lat
177
cm
ekspedientka
Pracownicy Usług
— Wzięłam kaktusa na wypadek, gdyby dywan się nie spodobał — wyjaśnia spokojnie, jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem, że w pierwszej kolejności kupuje się komuś ogromny dywan, a dopiero później zastanawia, czy obdarowywana osoba w ogóle ma na niego miejsce. — Skoro Brajan robi imprezę w takim klubie, to podejrzewam, że ma w domu wystarczająco dużą powierzchnię wolnych podłóg, żeby gdzieś sobie ten dywan rozwinąć. Ale jeśli nie… — Wzrusza ramionami i ruchem brody wskazuje na stojącego na chodniku kaktusa w komicznie ogromnej donicy. — To przynajmniej postawi sobie na szafce nocnej tego koleżkę.
Mirka uważa się za niekwestionowanego GENIUSZA w kategorii wymyślania oryginalnych prezetów, chociaż wszyscy jej znajomi mogliby się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. W końcu taka Sonia na każde urodziny dostaje kaktusa, tylko kolor doniczki jest za każdym razem inny. Z okazji świąt kupiła współlokatorom — na spółę, ma się rozumieć — piękny, dwumetrowy kilim, sprowadzony prosto z najchłodniejszych części Mateczki Rosji. Do tej pory nikt nie zabrał go do swojej sypialni, więc wisi tuż przy drzwiach wejściowych, by każdy mógł go podziwiać.
— Na trzy — zarządza, schylając się po swoją część dywanu i kiedy Elliot kiwa głową, że jest gotowy, Mirka mobilizuje wszystkie siły (a nie ma ich, niestety, zbyt wiele), by oderwać to ciężkie cholerstwo od chodnika. Trochę się pogniótł i zakurzył, ale skoro impreza już trwa, to Brajan nie powinien niczego zauważyć.
Krzyczy na kogoś, by przytrzymał drzwi, i kiedy po wielu manewrach i cichych „kurwach” rzuconych pod nosem udaje im się wejść do środka, Mirka od razu rzuca dywan w kąt i daje Elliotowi znak, że też może już puścić drugi koniec.
— Połowa zapłaty przed robotą, połowa po — przypomina, rzucając chłopakowi jeszcze kilka cukierków, które akurat udało jej się wygrzebać z kieszeni. Jednego zachowuje dla siebie, na później, żeby osłodzić sobie smak porażki, jeśli jubilat uzna, że powinna zabierać nie tylko dywan, ale i swoje żałosne dupsko. — Wracam po kaktusa.
Na zewnątrz jeszcze zaczepia siedzącą na murku dziewczynę, pożycza papierosa na dosłownie dwa buchy i wraca do środka z doniczką pod pachą. Układa ją obok sterty prezentów przyniesionych przez resztę imprezowiczów i odwraca się do Elliota dopiero gdy odkazi ręce w zawieszonym na ścianie dozowniku. Zabawne, że ostatnio montują je wszędzie.
— Chcesz mi powiedzieć — mówi, przysuwając się bliżej, żeby nie podnosić głosu — co taki chłopiec jak ty robi w takim miejscu jak to? — Szczerzy się szeroko, trochę łobuzersko, mrużąc przy tym oczy. Nie widziała go od dobrych kilku miesięcy. Kiedy ostatnio powiedzieli sobie „na razie”, bez podawania sobie dłoni i spojrzeń, które krzyczałyby żegnaj, zaledwie poklepała maskę starego pickupa i zniknęła. Zostawiła mu paczkę cytrynowych cukierków, kilka kolorowych wspomnień ze wspólnej podróży i niemą obietnicę, że jeszcze się zobaczą. Przecież na razie nie oznacza na zawsze.

@elliot steinhart


(@Brian Donney, od Mirki masz ogromny, dwumetrowy dywan i doniczkę z kaktusem!)
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w bardzo konfundujący sposób. Wątkom +18 mówię jasne, jeśli tylko dasz radę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, przekleństwa, gejostwo, alkohol, głupotę, jebanie pisu.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Tabitha Quill
Awatar użytkownika
20
lat
160
cm
studentka
Pracownicy Usług
Och, chyba za bardzo zaakcentowała fakt, że nic ze sobą nie wzięła; bo nagle Sońka wyglądała jak zbity pies, a Tabitha czuła się, jakby sama przyjaciółkę uderzyła. Nie to miała na myśli! Jej słowa miały być bardziej żartem, niżeli faktycznym pojazdem na drugą kobietę; i Tabitha aż zmarszczyła lekko brwi, próbując wymyślić jak tu zręcznie i pięknie wybrnąć z sytuacji. No okej, piękność i zręczność nigdy nie była jej mocną stroną; zagryzła wargi, wytężając mózgownicę, by już prędko zapewnić Sonię, że właściwie to wcale nie jest na nią zła.
— No, no, nie bocz mi się już tutaj, to był tylko żart, okej? — stwierdziła, a całą subtelność szlag strzelił; zresztą, nigdy nie lubiła subtelności. No bo i po co tak owijać w bawełnę przez większość czasu? Oczywiście, były sprawy delikatne i takie, do których należało podejść z pewną dozą wrażliwości i dojrzałości - ale to wtedy zdecydowanie się nie wysyłało do nikogo w takiej sprawie Tabithy.
— Pewnie, że się przynosi. To znaczy, zwykle się przynosi. Jak się kogoś zna. A ja Briana nie znam zbytnio. No to nie wiedziałam, co mu mam właściwie przynieść. Myślałam, że się jakoś umówimy co właściwie weźmiemy- Ale to nieważne, Sońka, ważne jest to, że prezent jest, żadna z nas nie popełniła jeszcze jakiegoś strasznego faux pas, a do tego obie nadal żyjemy! Nie skończyłyśmy poćwiartowane w kawałki czy porwane na handel organami, więc uznaję tę sytuację jako nasze absolutne zwycięstwo. Dlatego właśnie nie możesz się boczyć, okej? — wyrzuciła z siebie jednym tchem, sprzedając kolejnego przyjacielskiego kuksańca swojej towarzyszce. No nie chciała jej niczego zarzucać. Jezu, ten jej niewyparzony język. Za dużo gadała, jak Hagrid z Harry'ego Pottera! No, ale ważne było teraz to, że dokładnie, przyszły się tutaj bawić i nic nie miało prawa ich od tego powstrzymać. No bo Tabitha zamierzała się bawić; całą noc i do upadłego. Jeżeli ceną za to miała być absolutna śmierć dnia następnego, to stwierdziła, że jest to poświęcenie, na które jest gotowa - a każdy, kto mówi inaczej lub próbuje protestować, jest wierutnym i okropnym zdrajcą.
Wystawiła język, kiedy Sońka powiedziała, że ma się nie nazywać debilem; a potem jej uwaga przeniosła się w stronę alkoholu, który miały już teraz, zaraz pić. Zastanawiała się, kto w ogóle wpadł na pomysł tego, żeby wbić na imprezę do Briana; to jest, rzecz jasna, niby wszyscy byli zaproszeni, ale już widziała w swoim życiu podobne imprezy, gdzie na miejscu jednak okazywało się, że wcale nie wszyscy, a jedynie wszyscy wybrani. No i wtedy cały dobry nastrój szlag strzelał! Nic dziwnego więc, że podobnego podejścia do sprawy oczekiwała tutaj; a zresztą, nigdy nie czuła się dobrze w bardzo drogich klubach i miejscach, z których wylewał się przepych. Wolała swoją stajnię i towarzystwo koni - lub ludzkich przyjaciół, gdzieś na domówkach - ale czego nie robiło się dla kumpli, nie? Skoro Sonia chciała iść, to Tabitha nie miała absolutnie serca, by jej tego odmawiać; zresztą, dobrze było czasem pokręcić się w innym środowisku i wyjść poza swoją strefę komfortu. A to, że ojciec by ją zabił, gdyby dowiedział się, że poszła na imprezę do obcego - starszego! - faceta bez choćby minuty spędzonej na dowiadywaniu się, czy to w ogóle bezpieczne - to była całkiem inna sprawa i nie o to w tym wszystkim w ogóle chodziło, prawda? Prawda. No. No i super.
Uniosła brew, kiedy Sonia stwierdziła, że właściwie to mają wypić za nie, ale, pragnąc dorównać entuzjazmowi przyjaciółki, równie prędko chwycila kieliszek w dłoń; uważając, rzecz jasna, by nie wylać drogocennego napoju. Chociaż, skoro teoretycznie alkohol był za free, to co im by się stało? Ale chyba nie potrafiła tak po prostu marnować takich rzeczy; była wychowana w mentalności, że marnotrawstwu mówi się nie i kropka.
— Za nasze zdrowie! — powtórzyła entuzjastycznie, zaraz wybuchając śmiechem, gdy Sonia kazała jej powiedzieć coś po rosyjsku. Zrobiła to jednak - zdecydowanie zbyt wielki nacisk kładąc na 'r' - a następnie wzniosła toast i duszkiem wychyliła kieliszek; praktycznie od razu krzywiąc się na palący smak alkoholu. Co jak co, ale musiała przyznać, że to jednak dawało kopa!
— Masz w ogóle jutro coś do roboty? Bo jak nie, to absolutnie balujemy całą noc i nie chcę słyszeć sprzeciwów! — stwierdziła rozbawiona, przyglądając się Sońce i kiwnęła krótko głową, unosząc nieco brwi. — Aha, właśnie! Tata się pytał, kiedy masz zamiar znowu wpaść, bo się konie stęskniły za tobą! No i kazał przekazać, że jesteś na obiad zaproszona!

@Sonia A. Aristova
Mów mi echo. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, jeżeli chodzi o sceny erotyczne.
Szukam koników i przyjaciół.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego.

Podstawowe

Dla użytkownika

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Oczywiście, że Billy wbił na krzywy ryj. Miał przyjść z całym stadem z Klubu Dramy, ale coś go... zatrzymało, przez co mieszkanie zastał już puste, kiedy w końcu do niego wpadł. Wpadł nie tyle licząc, że ktoś na niego czeka, ale raczej po to, żeby się przebrać z zabłoconych ciuchów w coś odrobinę chociaż porządniejszego. Cóż, jak już było powiedziane, coś go zatrzymało. Zawierało w sobie mało legalności, dużo czołgania się i niepokojącą ilość błota w twarzy i włosach Billiego.
Oby błota.
Szybki prysznic, by zmyć z siebie brud, czyste ubrania wciągnięte na siebie i już wychodził do klubu z podkradzionym komuś, chyba Kijowi W Dupie, jogurtem w łapie, bo głodny był i najchętniej to by jakiegoś burgera wszamał, ale chwilowo brakło mu na to kasy; po cichu liczył, że uda mu się kogoś na wspólne żarełko naciągnąć. W drodze odpisywał jeszcze @Sonia A. Aristova , że no już zaraz będzie, niech mu lepiej szoty zamówi na rozgrzewkę, bo sam już wytrzeźwiał i zapewniał @elliot steinhart że pojęcia nie ma jaki kurwa Brian, ale oczywiście, że już idzie i zaraz będzie.
Miał przy sobie dość pokaźny zapas miłych pigułek, które w myślał już dawno posprzedawał i do końca imprezy cieszył się chwilową finansową niezależnością. Cóż, nie wiedział, czego może się spodziewać po całej imprezie, ale nauczył się już ufać Soni, była całkiem w porządku współlokatorką, nawet jeżeli już dwa razy obudziła go, wylewając mu na łeb zimną wodę za zostawienie brudnych gaci w łazience.
No i może być tak, że jak usłyszał o darmowym alkoholu, to nie mógł powiedzieć nie.
Jeżeli @Brian Donney nie ma kaprawych oczek, to może dostanie miłą pigułkę na dobry start w kolejny rok życia.
Plan był taki, że znajdzie Sonię i swoje szoty, a potem dołączy do Elliota, bo z kim innym rozpoczynać imprezę, jeżeli nie z kompanem swoich doli i niedoli? Ale ot, na kompana swojego wpadł pierwszego w dodatku w towarzystwie swojej drugiej, jakże drogiej współlokatorki @Mirka Varinsdottir.
- Mireczka! Elliot! Witam serdecznie! - przywitał się uprzejmie z uśmiechem szerokim nawet, zarzucając jedną rękę na ramiona druha swego.
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Lucifer Seo
Awatar użytkownika
22
lat
180
cm
student
Techniczna Klasa Średnia
#1

Lucifer w zasadzie miał już za sobą etap, w którym duże imprezy i chodzenie ze znajomymi po klubach czy barach zajmowało wysokie miejsce na liście jego priorytetów. Od początku studiów poznał siebie lepiej pod tym kątem i wiedział już, że wolał nieco szczuplejsze grono, bardziej prywatne cztery kąty i zioło zamiast alkoholu. Chlanie na umór było fajne, ale kończyło się kacem, który potrafił ściąć go z nóg na kolejne dwa dni, więc automatycznie przestawało być fajne; a picie dla smaku wydawało mu się głupie, bo smaczne były tylko te wszystkie kolorowe, owocowe drinki-mordercy, które dla niego z reguły nieumyślnie przechodziły w chlanie na umór. Nigdy nie potrafił przy nich wyczuć, kiedy przekracza granicę tego jednego kieliszka czy szklanki za dużo. Nie rwał się więc na wyjście z Cece – poniekąd właśnie dlatego, że takie wydarzenia go nie kręciły, poniekąd dlatego, że solenizanta co najwyżej kojarzył (a i co do tego pewności wcale nie miał)... Poza tym jakaś jego część od początku przeczuwała, że to wcale nie będzie czas spędzony w towarzystwie kuzynki, a robienie jej za bankomat i tracenie jej co chwilę z oczu.
Westchnął, po czym objął dziewczynę i poklepał ją lekko po plecach. Czyli miał rację. Nie był pewien, czy bliżej mu do odczuwania z tego powodu satysfakcji, czy może raczej irytacji wywołanej świadomością, że kolejny raz ucierpiał na swoim braku umiejętności mówienia jej nie. – Tak, tak… Tylko się nie schlej jak świnia, nie widzi mi się dźwiganie cię później do domu – rzucił za nią jeszcze zanim zniknęła z jego kartą w tłumie ludzi. Tak naprawdę wiedział, że i bez niego by sobie poradziła, więc takie groźby niewiele zmieniały. Debatował przez moment, czy poświęcić trochę godności i wyjść niczym brat po odstawieniu młodszej siostry na urodziny kolegi, ale zanim udało mu się faktycznie rozważyć za i przeciw poczuł, jak ktoś stuka go w ramię. Obrócił się, mimowolnie unosząc brwi, bo nie spodziewał się tu zbyt wielu znajomych twarzy. I, faktycznie, stojącego przed nim chłopaka widział pierwszy raz. Uśmiechnął się, po czym prychnął lekko z rozbawieniem na stwierdzenie blondyna.
Mała strata. Towarzystwo, znaczy się. Z dobytkiem trochę gorzej – pozwolił sobie na zbolały ton i ciut przedramatyzowane westchnienie. Na następne słowa, brzmiące nieco niepewnie, Luc uśmiechnął się szerzej i teraz nieco uważniej przyjrzał się nowemu znajomemu. Nie zamierzał ściemniać przed samym sobą, że nie uważa go za atrakcyjnego; gdyby nie okoliczności i wiszące między nimi pytanie prawdopodobnie by trochę odleciał myśląc o tym, jak przyjemnie by się go szkicowało. – Jasne. Czemu nie. A czy moje nowe towarzystwo ma jakieś imię? – spytał, niespiesznie ruszając w stronę stolików nieco bardziej oddalonych od największego skupiska ludzi. Zaczynała chodzić za nim chęć zapalenia; to zawsze ubarwiało zapoznawanie się z kimś nowym, ale hej, może chłopak da się później zaprosić na jakieś małe after party.

@cece abbott @angel mayhaw
Mów mi julek. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda xiao#7428. Piszę w 3 os. cz. przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam szczęścia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: uzależnienia (drug use), okazjonalne przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

angel mayhaw
Awatar użytkownika
21
lat
179
cm
student
Uznana Klasa Średnia
Reakcja nowopoznanego chłopaka była wystarczająca, by Angel przyczepił się do niego na resztę wieczoru. A przynajmniej na znaczną jego część; jak już będą po konkretach to nie będzie trzymał go na siłę. Wiedział jak jest, w końcu nie był teraz na pierwszej w swoim życiu imprezie. Choć im dłużej przyglądał się nieznajomemu, Mayhaw zaczynał dochodzić do pewnego wniosku – że był trochę inny. Przede wszystkim, wydawał się bardzo przyjazny; nie obdarowywał go takim spojrzeniem, jakby chciał porozdzierać jego ubrania na strzępy i uciec w przeciągu piętnastu minut, zostawiając go na podłodze w łazience bardziej lub mniej przytomnego. Miał też ładny uśmiech. Taki... przepełniony ciepłem. Angel już mógł śmiało przed sobą stwierdzić, że podobał mu się ten uśmiech. Miał ochotę nawet wyciągnąć dłoń i dźgnąć go palcem wskazującym w jeden z jego policzków. Słodki. Z małym uśmiechem ruszył obok niego. – Może, ale nie możesz się śmiać – zaznaczył, zatrzymując się tuż przed chłopakiem. Uniósł brwi, przyglądając się jego twarzy i przyłożył do swoich warg palec wskazujący. Zaraz potem przysunął go do ust nieznajomego, zachowując się tak, jak gdyby miał się z nim podzielić w przeciągu najbliższych sekund największą tajemnicą państwową. Może trochę tak było. W końcu kto nazywa swoje dziecko w taki sposób? Plus, Angel nieczęsto musiał się przedstawiać z imienia swoim towarzyszom imprezowym. Serio. Etap poznawania się był zwykle zbędny. Tym razem jednak był mile zaskoczony. Jego obecne towarzystwo było naprawdę słodkie, po prostu. Nie potrafił się pozbyć tego określenia ze swojej głowy; szczególnie, kiedy zwrócił uwagę na przydługie rękawy jego bluzy. Dobry boże. – Angel – wyszeptał, gdy nachylił się wystarczająco w stronę chłopaka. Zaraz potem wyprostował się i posłał mu niewinny uśmiech, odchylając się odrobinę na swoich piętach. Odgarnął też jednym ruchem dłoni kosmyk włosów za ucho. – Teraz powinieneś powiedzieć jak ty masz na imię. A najlepiej dorzucić coś jeszcze żenującego do tego, żeby się wyrównało – zaproponował, splatając swoje własne palce za plecami. Nie sądził, żeby nieznajomy towarzysz mógł mieć gorsze imię od niego samego. Albo równie interesujące co on. Och, cóż za zaskoczenie go czeka!

@lucifer seo
Mów mi poli. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda poli#8256. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: uzależnienia (drug use), przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
Bardzo możliwe, że sama Sonia zbyt bardzo wzięła sobie do serca słowa swojej przyjaciółki. Jednak proszę się jej nie dziwić! Tabitha przez chwilę naprawdę wyglądała na zmieszaną pomysłem przyjścia tutaj i wzięcia udziału w czyjeś imprezie urodzinowej. I oczywiście Rosjanka całkowicie to rozumiała, że Quill mogła czuć się z tym niekomfortowo i na pewno nie chciała sprawiać, by ta czuła się tak jeszcze bardziej, gdy bez zapowiedzi wzięła ze sobą prezent dla solenizanta.
Aristova pokiwała głową, gdy wysłuchała tłumaczenia Tabi. Jednocześnie uspokoiła się trochę, przestając się boczyć, jak to ładnie określiła.
- Okej, rozumiem. Chyba po prostu pojawiła się mała różnica kulturowa - stwierdziła z uśmiechem, mając nadzieję, że Tabitha zrozumie, skąd zmieszanie i spięcie Rosjanki odnośnie "zarzutu". - Znowu miałaś maraton skandynawskich kryminałów? - spytała żartobliwie, śmiejąc się na stwierdzenie Quill, że skoro są jeszcze w jednym kawałku, to jest dobrze, można się bawić. I nie! Niech Tabi nigdy się nie gryzie w język! Co jak co, ale wiedźma uważała szczerość i bezpośredniość dziewczyny za jeden z jej największych atutów. A przynajmniej jej nie przeszkadzało, że przyjaźni się z Hagridem w wersji żeńskiej. Jakby ostatecznie, kto nie lubił tego olbrzyma?
Sońka sama do końca nie była pewna, kto znalazł ogłoszenie o otwartej imprezie urodzinowej Briana, a potem kto zaproponował pójście na nią. Możliwe, że zrobiła to ona sama, ale nie dałaby sobie za to ręki uciąć. Zwłaszcza że podzielała upodobania z Tabithą, co do drogich miejsc i przyjęć urządzanych przez elitę. Rosjanka nie przepadała za nimi, a nawet często bawił ją przepych, powaga i ludzie, którzy czuli się jak panowie świata, tylko dlatego, że mieli więcej pieniędzy. Sonia zdecydowanie celowała w skromniejsze miejsca, w których ludzie byli bardziej otwarci, a w powietrzu nie wisiało to specyficzne napięcie. Jednak pomimo innych upodobań, Aristova nawet chętnie wybrała się na tę imprezę, bo raz; otwarta dla wszystkich, dwa; można było za darmo się napić i trzy; czasem trzeba było się rozerwać i spróbować czegoś nowego. Ostatecznie nic nie trzymało tu Sonii i Tabithy jeśli uznają, że jednak nie bawią się dobrze, o!
Sońka również się zaśmiała, słysząc jak jej przyjaciółka wymawia "na zdrowie" po rosyjsku. Nie męczyła jej już z odpowiednią wymową, bo przyszły się tu bawić, a nie uczyć ojczystej mowy Rosjanki.
- Nie, jutro mam wolne - oznajmiła z zadowoleniem i serio cieszyła się, że w perspektywie nie ma porannej pobudki do pracy, gdzie musi trzeźwo i przytomnie myśleć oraz działać. Sonia lubiła pić i to dużo, ale nie lubiła się upijać, więc na pewno nie miała w planach, żeby w jakikolwiek sposób przesadzić z alkoholem. Wciąż, na pewno nie wstała w pełni sił do roboty, nawet ze względu na późną porę powrotu do domu, bo na pewno nie chciała od razu stąd uciekać, skoro żaden ochroniarz je nie wyganiał, a wszystko zapowiadało się na ciekawą zabawę. Szczególnie, że dziewczyny jeszcze czekały na resztę gromady.
- Och, jestem sławna w stajni wśród koni? - spytała żartobliwie, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, gdy to usłyszała. Cóż, kto wie? Może jednak magia marchewek zadziałała na mieszkańców stajni? - Chciałam wpaść za parę dni, bo akurat nie pracowałabym. A na obiad chętnie przyjdę w każdej chwili! - odparła i nie zamierzała się do tego przyznawać Tabi, ale naprawdę miło jej się zrobiło, gdy była mile widziana w rodzinnym gronie. Sama niestety szybko straciła możliwość cieszenia się nim. - To teraz na pewno musimy napić się za zdrowie twojego taty! - oznajmiła nagle, może trochę dziwnie szybko, ale Rosjanka po prostu nie chciała myśleć o swoim braku rodziny, kiedy właśnie bawiła się na imprezie. Dlatego kolejny kieliszek szybko zniknął z tacki.
Nagle Sonia dostrzegła kogoś, kto wszedł na imprezę z dywanem, który został postawiony przy stercie prezentów. Zaskoczona, zmarszczyła brwi, przypatrując się nowym gościom.
- To nie jest przypadkiem Mirka... i Billy?

@Tabitha Quill @Mirka Varinsdottir @Billy Pilgrim
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Diego Montana
Awatar użytkownika
33
lat
185
cm
Jeździec
Uznana Klasa Średnia
@Brian Donney

Diego również zamierzał się pojawić na tej imprezie, aczkolwiek nieco spóźniony. Przez sprawy z przeprowadzką, którą nie dawno odbył, to wszystko ostatnio robił w biegu. W ogóle w ostatnim czasie mu się wszystko posypało, bo też stawka koni mu się zmieniła i więcej zawodów. Był też na trochę w rodzinnym domu przez chorobę ojca, ale na szczęście już wszystko dobrze i wrócił. Tego dnia rano był w stajni i na szybkich zakupach, by biegiem wrócić do domu i się wykąpać. Ubrał na siebie dżinsy i koszulę, a na to skórzaną grubszą kurtkę. Zamówił sobie taksówkę, wiedząc że dziś wypije i nie będzie prowadził. Po 15 minutach przyjechał zamówiony pojazd, złapał jeszcze portfel, telefon i klucze z domu, by wsiąść do samochodu i odjechać spod domu. Przyjechał do miasta nawet dość szybko i sprawnie, biorąc pod uwagę że o tej porze nie było korków. Wysiadł szybko z samochodu po zapłaceniu za kurs i stanął przed klubem, obrzucił go bacznym spojrzeniem. Po krótkiej chwili wszedł do środka, rozejrzał się po wnętrzu i osobach będących w środku, by spojrzeniem odszukać przyjaciela. Podszedł do niego żwawym krokiem, by dotknąć jego ramienia i mieć nadzieję, że zwróci na niego uwagę.
-Cześć brachu. - odpowiedział z typowym dla siebie szczerym i szerokim uśmiechem.
-Wszystkiego naj naj naj i 100 lat. - Odparł, przytulając go w typowo męski sposób i wyciągając z kieszeni kurtki prezent. Małe pudełeczko, owinięte niebieską kokardką. Ciężko było mu zaimponować ze względu że Brian miał wszystko, ale może mu się choć spodoba. Ostatnio narzekał na psucie się zegarka, to Diego kupił mu taki z górnej pułki w podobnym stylu co miał wcześniej, ale w nowszym modelu. Wręczył mu pudełko i czekał na reakcję.
Mów mi Karolina. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda karoliniaa94#3933. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię Chętnie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

elliot steinhart
Awatar użytkownika
23
lat
180
cm
dziś w eastbourne, jutro na końcu świata
Prekariat
Prawda była taka, że Elliot nie byłby sobą, gdyby słysząc odpowiedź nie parsknął śmiechem tak głośno, jak wystarczyło, by zwrócił na siebie uwagę przypadkowych ludzi, od których wcześniej z marnym skutkiem próbował wyprosić papierosa. Mirka bawiła go za każdym razem, nawet jeśli nie miał do śmiechu wyraźnego powodu. Śmiał się z nią wtedy, gdy leżeli na mokrym od deszczu piasku, wpatrując się w przejaśniające się niebo, śmiał się z jej min i zdawkowych odpowiedzi, śmiał się za każdym razem, gdy rzucała w jego stronę cytrynowymi cukierkami, nigdy go o tym nie uprzedzając, tak jakby celowo chciała, żeby najpierw jak głupi próbował chwycić w locie chociaż jednego, koniec końców nie łapiąc żadnego.
Najgłośniej jednak śmiał się wtedy, gdy był upalony - a to był właśnie ten moment. Usta mimowolnie wyginały mu się w uśmiechu, gdy spoglądał na Mirkę, jednocześnie próbując złapać za dywan i wciągnąć go do środka, tak jakby sam też był po części pomysłodawcą prezentu, którego nawet nie dało się wręczyć Brianowi do ręki. - Stara no, miało być na trzy - jęknął, kiedy Mirka za szybko poderwała swoją część dywanu do góry, albo to on za wolno zabierał się do chwycenia tej, za którą miał być odpowiedzialny. A w połączeniu z Elliotem to słowo nigdy nie miało żadnego dobrego znaczenia. - Jeszcze raz - zarządził, tym razem nakładem całej posiadanej siły unosząc do góry wielki, ważący według Steinharta co najmniej tonę prezent, i wytrwale niosąc go przed siebie, aż zgodnie z życzeniem Mirki mogli rzucić go obok reszty zdecydowanie bardziej praktycznych pomysłów. Przez chwilę nawet im się z zaciekawieniem przyglądał, już chcąc sięgnąć do pierwszej z brzegu torebki, kiedy głos dziewczyny ściągnął go z powrotem na ziemię. - Polecam się na przyszłość - kiwnął ledwie zauważalnie głową, po czym wiedząc już, że za chwilę i tak do niego wróci, odprowadził ją wzrokiem tylko do drzwi, reszty czasu nie marnując na bezczynne czekanie - bo kiedy Mirka bez pośpiechu wracała po kaktusa, Elliot zdążył nie tylko wyciągnąć po raz kolejny od jakiejś dziewczyny papierosa (cienkiego mentola, na którego wewnętrznie się skrzywił, z zewnątrz tylko uśmiechając ze świadomością, że jeśli nie ma własnych fajek, nie powinien wybrzydzać), ale i zajrzeć do kilku zostawionych dla Briana prezentów, a nawet wyłapać wzrokiem gdzieś w tłumie @cece abbott. Tym sposobem, gdy Mirka wreszcie znalazła się z powrotem obok niego, wyginając kąciki ust do góry, pomachał jej przed twarzą mentolowym papierosem, bez słów żeby zwinęli się później na zewnątrz.
- Szukałem cię - na pytanie odpowiedział niezgodnie z prawdą, ale Mirka nie musiała tego wiedzieć; dla Elliota ważne były pozory, które podobnie jak przez większość swojego życia teraz także sprawiał, spoglądając na nią z błądzącym po ustach uśmiechem, na które składało się niemo wypowiadane pytanie, czy ona też próbowała go szukać. I chociaż przeczucie kazało mu sądzić, że nie, i tak odbyło wewnętrzną walkę z nadzieją, której cichy szept w jego głowie zapętlał się dla odmiany w tak - nawet jeśli nie tyle co szukała, ale chciała go odnaleźć. Podobnie jak on chciał odnaleźć ją - ani przez moment nie podejrzewając, że tym razem nastąpi to tak szybko. - I znalazłem - ale na głos tego nie powiedział, podobnie jak nie zadał żadnego pytania, nie wykorzystując istniejącej okazji, którą za chwilę odebrał mu Billy, pojawiając się przy nich znikąd. - Geez, musisz zawsze się tak uwieszać? - wyjęczał, zrzucając z obolałych ramion rękę kumpla, po czym za karę uderzył go łokciem w bok, powoli rozumiejąc, że Billy jakimś cudem znał też... Mirkę? - Chcę wiedzieć? - wrodzona ciekawość kazała od razu mu o to zapytać, nawet jeśli nie był pewny do kogo dokładnie kieruje urwane w połowie pytanie; bacznym spojrzeniem obciążając na zmianę Billy'ego i Mirkę, na której przypadkiem wzrok za każdym razem zawieszał nieco dłużej. Bo choć los bywał przewrotny, Elliot coraz mniej wierzył w to, że zsyłał ich w te same miejsca bez powodu.

@Mirka Varinsdottir @Billy Pilgrim
Mów mi elu. Piszę w trzeciej czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię maybe next time.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: lanie wody.

Podstawowe

Stanley Harris
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
diler / barman
Pracownicy Usług
- Nie chcę generalizować, może po prostu ja na takie trafiałem - wzruszył ramionami, nie mając zbyt wielkiej ochoty na ciągnięcie tego tematu. W końcu nie był typem, który szukał sobie żony. A skoro on wykorzystywał dziewczyny, to był w stanie zrozumieć też to, że oczekiwały od niego czegoś więcej niż komplementów i czarujących uśmiechów.
- Ja rzucam tylko i wyłącznie kuszące propozycje - odpowiedział dziewczynie uśmiechem, może nie tyle szerokim, co bardziej zaczepnym, ale szczerym. I faktycznie, ładnie wyrzeźbiona sylwetka Letizii nie umknęła jego uwadze. Cóż tu dużo mówić, był wzrokowcem, jak chyba większość facetów. Dlatego też lubił sobie zawiesić oko to tu, to tam, szczególnie jeżeli faktycznie było na czym. A Włoszka bardzo dobrze wpisywała się w jego gusta, bo co tu dużo mówić - była atrakcyjną kobietą, z którą póki co Stanleyowi rozmawiało się bardzo dobrze. Nie lubił wstydliwych dziewczyn. Zdecydowanie wolał, gdy kobieta była świadoma swoich atutów, miała odrobinę ciętego języka i przede wszystkim, nie brała do siebie wszystkich głupot, które zdarzało się Harrisowi gadać.
- Musiałabyś mnie jakoś bardzo ładnie przekonać - zaśmiał się pod nosem. - Wtedy mooooooże bym się zgodził - dodał po chwili, cały czas spoglądając na swoją towarzyszkę z lekkim rozbawieniem w oczach.
- Wydaję mi się, że nigdzie nam się nie spieszy - odparł i również upił łyk alkoholu. Jak się zaraz okazało, wcale nie musiał dłużej ciągnąć szatynki za język, więc po prostu łagodnie się jej przyglądał, podczas gdy opowiadała swoją historię.
- Dlatego facetom się nie ufa. Szczególnie, gdy obiecują ci, że się dla siebie zmienią - skwitował. Może nie powinien tego mówić, w końcu sam był mężczyzną i było to trochę jak kopanie pod sobą dołków, ale nie szczególnie się tym teraz przejmował.
- Czym się zajmujesz? - zapytał, jako że Włoszka sama napomniała o pracy. - Wiem, że na pewno nie sprzedajesz IQOSów, bo to dzisiaj było raczej słabą reklamą - dodał, a na jego usta znowu wkradł się delikatny uśmieszek.


@Letizia Fontane
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Letizia Fontane
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
zawodnik w Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
- Czyli jakieś szanse istnieją - uśmiechnęła się zadziornie, spoglądając na swojego towarzysza. Nie zdradziła mu nic więcej, ale w swojej głowie już zaczęła obmyślać plan. Stanley raczej nie powinien żałować, choć kto wie... To się miało dopiero okazać.
Opowiadając swoją historię, co jaki czas zerkała na bruneta, jakby chcąc się upewnić, że dalej jej słucha. Bardzo nie lubiła, gdy ktoś próbował wyciągnąć od niej i formacje, a gdy zaczynała mówić po prostu ją ignorował, ale mężczyzna zdobył jej uznanie. Wysłuchał wszystkiego, co miała do powiedzenia i w dodatku wydawał się choć w niewielkim stopniu zainteresowany, a przynajmniej takie wrażenie miała szatynka. Gdy skończyła mówić, upiła kolejny, porządny łyk swojego whisky, a po chwili spojrzała na towarzysza, kiedy ten zabrał głos. Na podsumowanie jego słów westchnęła k wzruszyła ramionami.
- Błędy młodości - odparła bez przekonania. - Drugi raz nie dałabym się na to nabrać - stwierdziła z pełnym przekonaniem. Ta sprawa w jakiś sposób nadal ją dotykała, choć obecnie budziła raczej rozgoryczenie i złość na samą siebie, że dała się tak podejść. Próbowała jednak szukać pozytywów - dzięki temu zamieszkała tutaj, znalazła wielu znajomych i przyjaciół, a także podjęła świetną pracę.
- Jakby to ująć, żeby nie zabrzmiało źle... - zastanowiła się, a już po chwili zmarszczyła gniewnie brwi. - Nie sprzedaję - odparła z przekąsem, ale zaraz na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Pracuję w stajni, jestem zawodowym jeźdźcem - wyjaśniła, zastanawiając się czy to co powiedziała ma ręce i nogi. Niektórzy nie rozumieli tej pracy, ale to było właśnie to, co Letizia kochała najbardziej.

@Stanley Harris
Mów mi Livienn. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Livienn#0694. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no jasne!.
Szukam osób, które na fabułach sprawnie odpisują i mają fajne pomysły.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Brian Donney
Awatar użytkownika
28
lat
178
cm
zawodowy jeździec allrounder
Elita
On natomiast uniósł kącik warg nieco wyżej, widząc jej wzdrygnięcie na plastyczne zobrazowanie jak bardzo miałaby przesrane, gdyby musiała wcielić się w jego opiekunkę. Ten mały punkt zaliczył na swoje konto w kolejnej rundzie niepozbawionych sympatii utarczek słownych.
- Kto powiedział, że chcę? Faktycznie czasami bywasz męcząca... - zripstował z pokerową miną, strzepując przy tym nieistniejący pyłek z kołnierzyka czarnej koszuli zdobnej o geometryczne aplikacje.- ale muszę się dla ciebie poświęcać. W końcu co byś beze mnie zrobiła? Musisz korzystać póki jestem piękny i młody. - dodał, posyłając jej rozbrajający uśmiech. Przyglądanie się jej alkoholowym rozterkom było prawdziwą przyjemnością, w końcu skłonienie Nicole, żeby przełknęła chociaż mililitr alkoholu równało się niemal z cudem. Jednocześnie sondował tłum, witając się z tymi, którzy zahaczali o bar, bądź przechodzili w pobliżu. Zauważył choćby Mirkę, której co prawda nie znał, ale trudno było nie zauważyć dziewczyny z wielkim dywanem, który wygląda na to, był prezentem, dość niecodziennym jeśli wziąć pod uwagę towarzystwo torebek i torebeczek na alkohol, oraz innych o bardziej tajemniczych kształtach.
- To będzie bardzo dobry wybór i wspaniały prezent. - odpowiedział, odwracając się twarzą do baru i od razu ściągając barmana wzrokiem. - Ale dam ci pewien wybór. Zagramy w x czy y. Gin z tonikiem czy mojito? - nie był głupi, nie miał zamiaru "wlewać jej do gardła" alkohol, który od razu powalał osoby o tak słabych główkach. Nicole jednak znów została uratowana przez zbieg okoliczności, gdy wzrok Briana spoczął na znajomej twarzy przyjaciela.
- Diego. - zawołał, ściskając go na niedzwiedzio-braterski sposób. Ostatnio Montana nie miał dla niego zbyt wiele czasu, ale Brian liczył, że przyjaciel prędzej czy później się pojawi. Spojrzał na opakowanie z prezentem i ponownie na przyjaciela.
- Dziękuję. Cieszę się, że przyszedłeś. Czego się napijesz? - spytał, niczym dobry gospodarz, po czym przeniósłwzrok z Diego na biedną Nicole złapaną w niepewności, czy jednak czeka ją wyrok wypicia tego alkoholu, czy nie, i z powrotem na Diego. - Ekhm, Diego to Nicole, Nicole to Diego. - odpowiedział niczym rasowy mistrz ceremonii przedstawiania sobie ludzi, którzy może znali się ze stajni, z widzenia, ale nie znali się bliżej. - Co wybrałaś? - spytał Nicole konfidencjonalnie, nie miał zamiaru jej odpuścić.

@Nicole Velien @Diego Montana
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 5095269 lub Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Dla użytkownika

clara barlow
Awatar użytkownika
26
lat
167
cm
elektryk
Tradycyjna Klasa Robotnicza
#1

Powiedzenie, że lubiła swoją pracę, byłoby niewielkim naciągnięciem prawdy. Nie przeszkadzało jej to, czym się zajmowała – robiła to dobrze i dawało jej to wystarczające zarobki, żeby utrzymać zadowalający poziom życia dla siebie i psiaków. Nie było to jednak zajęcie marzeń i Clara coraz częściej zastanawiała się, czy faktycznie chce zajmować się tym na dłuższą metę, czy może powoli zbliżał się czas na rozejrzenie się za czymś innym. Jedną, jedyną rzeczą, która usilnie trzymała ją w tym miejscu, byli ludzie. Jako, że od swojego przyjazdu skazała swoje życie towarzyskie na śmierć bolesną i bezwzględną, jej jedyne kontakty z kimkolwiek ograniczały się do tych, które nawiązywała z klientami. Z początku bardzo niechętnie nawiązywała z nimi rozmowy, ale koniec końców z paroma osobami udało jej się przełamać lody i zdarzało się, że była zapraszana na kawę czy ciasto; czasem w ramach podziękowań za sprawną i szybką pomoc, a czasem żeby się lepiej poznać poza godzinami jej pracy. Jeden z takich przypadków zaowocował zaproszeniem na imprezę urodzinową.
W pierwszym odruchu chciała odmówić, czując, że akurat na urodziny wpraszać się nie powinna, ale kiedy usłyszała, że to nie problem i że sam solenizant nie ma nic przeciwko takim nieznajomym gościom mieszającym się z jego znajomymi… Cóż, skusiło ją to. Nawet bardzo. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio wyszła się napić i spędzić wieczór w większym gronie; z całą pewnością było to jeszcze w Liverpoolu, ale kilka ostatnich miesięcy mieszkania tam pamiętała jak przez mgłę. Teraz, skoro skorzystała już ze swojej szansy na nowy start, wypadałoby faktycznie coś z tym zrobić, prawda? Nadszedł w końcu moment, żeby wyciągnąć spod łóżka nietknięte kartony z sukienkami, włosy starannie ułożyć zamiast męczyć je wiązaniem w prosty kucyk, a cienie pod oczami przykryć makijażem. Kiedy spojrzała w lustro, poczuła ukłucie… Wzruszenia? Chyba trochę tak. Zdążyła już zatęsknić za samą sobą; za tą wersją z szerokim uśmiechem i złotym cieniem na powiekach, który sprawiał, że czuła się jak milion dolarów na dwóch nogach. Ucałowała Palomę i Petal, złapała dopasowaną do stroju torebkę i upewniwszy się, że żadnego gazu nie zostawiła włączonego, a drzwi są zamknięte na klucz, zadzwoniła po taksówkę.
Będąc już na miejscu odczuła w sobie nutę niepewności. Mimo wszystko dawno nie wychodziła, a ludzi w klubie było… Mnóstwo. Zgrabnie wymijając wszystkich po drodze dotarła do baru, gdzie z ulgą zajęła jeden ze stołków i zamówiła Mojito. Przez dłuższy moment obserwowała ludzi wchodzących do środka, aż jej uwagę przykuła (jak założyła) młoda para, która dosłownie chwilę po dotarciu na miejsce rozeszła się w dwie strony. Szczególnie rozbawił ją fakt, że dziewczyna uciekła od niego z kartą kredytową w ręku.
Gdzie można sobie sprawić taki przenośny bankomat? – rzuciła pół-żartem pół-serio, kiedy dziewczyna zbliżyła się do baru i uśmiechnęła się do niej znad swojego drinka.

@cece abbott
Mów mi julek. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda xiao#7428. Piszę w 3 os. cz. przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam byłego i dawnych znajomych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspomnienia przemocy domowej, uzależnień, okazjonalne przekleństwa.

Podstawowe

Nicole Velien
Awatar użytkownika
23
lat
170
cm
kierowniczka zmiany w kawiarni
Nowi Zasobni Pracownicy
Widząc reakcję Briana zganiła się w myślach za nieumiejętność zatuszowania tego swojego wzdrygnięcia. Okazanie słabości oznaczało oczywiście punkt dla "rywala". Kiedy uświadomiła sobie, że następnymi słowami zdecydowanie nie poprawiła swojej pozycji w wyścigu słownym, przygryzła lekko wargę, ale było już za późno na poprawkę. Brian szybko wykorzystał przewagę, ale Hiszpanka wcale nie zamierzała powiększać straty.
- Ja? Męcząca? - niby dopytała, unosząc brwi do góry i przez chwilę mogłoby się nawet wydawać, że faktycznie doceniła wagę tej riposty. Te wątpliwości miały jednak zostać rozwiane już z kolejnymi słowami, które nieśpiesznie, jakby leniwie dodała - Biedny, skleroza Cię dopada. Musiałeś mnie z kimś pomylić, aż tak mieszają Ci się już fakty? - przyjęła matczyną minę, a do pełni takiego wrażenia brakowało jeszcze tylko, żeby pogładziła go po główce.
Pytanie co by bez niego zrobiła, faktycznie było dość trafne, biorąc pod uwagę, że był jedną z najbliższych jej osób. Czasem był irytujący i pewnie, że nie raz już przejechała się na jego świetnych radach, ale kim byłby Czkawka bez swojego Szczerbatka? Najpewniej już dawno wpakowałaby się w jakieś porządne tarapaty, gdyby próbowała w podobny sposób docinać przechodniom, albo o zgroza klientom kawiarni. Tak to przynajmniej miała na kim się szkolić i nie odczuwała potrzeby nękania innych.
- Z tą pięknością to bym jednak nie przesadzała. - wtrąciła z zadziorno-złośliwym uśmieszkiem i poklepała go po ramieniu, doskonale zdając sobie sprawę, że wbicie takiej szpilki w ego faceta powinna zapisać po swojej stronie. Chociaż mogłoby się wydawać, że był to cios z grubej rury, to zupełnie się tym nie przejmowała. Najwyżej później będzie sklejać jego pokruszoną dumę, a to chyba też warto byłoby zobaczyć.
Brian szybko przejął inicjatywę odnośnie picia i odpychanie wzrokiem barmana przez Nicole jakoś nie poskutkowało. Gdyby nie to, że zareagował na przywołanie Briana, pewnie udałoby się jej jeszcze trochę zwlekać, ale robienie z siebie idiotki przy barmanie wcale nie należało do planów na ten wieczór. Pewnie i tak będzie miał z niej niezłe widowisko, to może lepiej nie dolewać już oliwy do ognia i sprawiać jakieś pozory normalnego imprezowicza.
- Mojito brzmi lepiej. Chyba. - mruknęła niespiesznie marszcząc nos, a mężczyzna za ladą szybko przystąpił do przygotowywania drinka, widocznie biorąc to za ostateczną decyzję i złożenie zamówienia. Obserwowała jego sprawne ruchy w milczeniu i zaskoczeniu szybkością działania, dlatego początkowo nie zauważyła tej chwilowej nieuwagi Briana. Dopiero kiedy drink wylądował na blacie przed nią, a barman zajął się innymi zamówieniami, zwróciła głowę w kierunku towarzysza. Wtedy też dostrzegła, że wita się z Diego i wyczuła szansę na odroczenie czasu picia. Złapała za szklaneczkę i już, już przesuwała ją w drugą stronę po blacie, chcąc tam podsunąć ją komuś i udawać, że ona wciąż nic nie dostała, kiedy Brian zwrócił się w jej stronę. Damn it.
Z ręką "zastygniętą" na szklaneczce, wysuniętą nienaturalnie w lewą stronę i niemal z przerażeniem wynikającym z tego niezręcznego momentu przyłapania na próbie oszustwa, podniosła wzrok na Diego i Briana. Wyszczerzyła się w głupawym uśmiechu, w duchu gratulując sobie tak haniebnej wpadki. Spróbowała przynajmniej przywitać faceta, chociaż wyszło raczej jeszcze bardziej niezręcznie, kiedy drugą ręką delikatnie mu pomachała, nie zdejmując tego głupawego uśmiechu zażenowania z twarzy.

@Brian Donney @Diego Montana
Mów mi Gosia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Nikelvi#1843. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Eventy

Dla użytkownika

Odpowiedz