Początkowo pozwolił jej mówić, ale szybko zauważył, że wcale nie przynosi jej to ulgi. Mówiła bez większego ładu i składu, rzeczy zupełnie nieistotne i wyssane z palca, które jeszcze bardziej ją nakręcały. Wiedział, że musi to przerwać i pomóc jej wyjść z tej spirali, w której sama się zapętlała, jednocześnie samemu walcząc z narastającym mętlikiem w głowie. Nie docierało do niego to, czego się dowiedział, bo choć ojcostwo nie było mu obce, to jednak nigdy nie przypuszczał, że znajdą się w takiej sytuacji z Holly. Nigdy nie zakładał takiego scenariusza i przez to nie do końca wiedział, co o tym wszystkim myśleć.
-
Spójrz na mnie - poprosił, a jeśli same słowa nie przyniosły oczekiwanego skutku, to dłonią delikatnie skierował jej podbródek w górę i w swoją stronę. -
Wszystko będzie dobrze. Jestem przy Tobie i przejdziemy przez to razem - zapewnił ją, nawet jeśli nie wiedział, co dokładnie kryje się pod "tym". To zdecydowanie nie była chwila na to, aby rozważać dostępne opcje. -
Spróbuj się teraz uspokoić. Oddychaj razem ze mną - dodał, oswobadzając jej brodę tylko po to, aby tym razem złapać ją za ręce, którymi "wyrywała" sobie włosy. Splótł z nią palce obu dłoni i, nieco intuicyjnie, bo w gruncie rzeczy nie miał z tym żadnego doświadczenia, zaczął zwracać uwagę na oddech Holly, każąc jej robić razem z nim wyraźny wdech i wydech, aż sytuacja zaczęła się stabilizować, choć odrobinę...
Wtedy znowu przytulił ją do siebie, mocno, jakby chciał ją schować w swoich ramionach przed tym całym bólem i strachem, które ją teraz zaatakowały. -
Nie zrobiłaś niczego złego, Holly. To nie twoja wina - powiedział cicho, ale z pełnym przekonaniem. Takie rzeczy po prostu się zdarzały, choć trzeba przyznać, że wymagało to wyjątkowego "szczęścia". Tym bardziej, że z własnego doświadczenia wiedział, że to wcale nie takie proste, a jednak los miał wobec nich zupełnie inne plany i postanowił zrobić im na przekór.
Do tematu jej ojca nie wracał, nie chcąc jej znowu rozemocjonować, do czego niewątpliwie by doszło. Nie miał on teraz zresztą żadnego znaczenia i na pewno nie miał o niczym wiedzieć, na pewno nie od razu.
-
Kocham Cię - przypomniał jej, na wypadek, gdyby o tym zapomniała lub obawiała się, że mógł zmienić zdanie w zaistniałych okolicznościach. -
Zaufaj mi, że to jeszcze nie koniec świata - dodał, starając się dać jej delikatnie do zrozumienia, że nie była to sytuacja bez wyjścia. Było ich co najmniej kilka, niekoniecznie wszystkie były dobre, ale na pewno nie byli skazani na siedzenie z założonymi rękami. A przede wszystkim nie musieli podejmować żadnych decyzji już teraz, w tej chwili, co też nie było bez znaczenia.
@Holly Duke