Wpuścił jej słowa jednym uchem, a drugim wypuścił, nic z tego nie biorąc do siebie. Wciąż wierzył, że była to tylko chwilowa złość, choć z drugiej strony... Może był to pierwszy krok w stronę tego, żeby zechciała przejąć jego auto, żeby on mógł kupić sobie nowe bez wyrzutów sumienia.
-
Pomyślałem, że moglibyśmy mieć pieska - odpowiedział, spuszczając wzrok na czarno-podpalanego szczeniaka, którego trzymał na rękach. Ten od razu wykorzystał okazję i zaczął gryźć Wayforda po brodzie, na co ten zareagował uśmiechem. -
A mówiłaś, że takie Ci się podobają... - dodał, wracając do niej spojrzeniem. Pies, którego trzymał, nie był rasowym dobermanem, ale bardzo go przypominał i to nie tylko kolorem. Masywne, grube łapy wskazywały na to, że miał wyrosnąć na dużego psa... co dodatkowo potwierdzał wygląd jego matki, która wreszcie wyłoniła się zza budynku, mrużąc oczy na widok obcych i podejrzliwie się im przyglądając. Była klasycznym dobermanem, ze skopiowanymi uszami i ogonem. Towarzyszyły jej jeszcze trzy czy cztery szczeniaki, z czego każdy był trochę inny. Od razu przybiegły do Tonego i Holly, co sprawiło, że trzymany na rękach szczeniak, zaczął się jeszcze mocniej wyrywać. Tony postawił go więc na ziemi, a potem stanął obok Holly, cały czas się uśmiechając, ale i trochę niepewnie zerkając w kierunku matki.
-
Ktoś ją wyrzucił wraz ze szczeniętami, gdy były jeszcze ślepe. Nie mogłam ich tak zostawić, więc wzięłam je do siebie... - kobieta zaczęła swoją opowieść, którą Tony już dobrze znał. Szczeniaki musiały znaleźć nowe domy i były już niemal gotowe, żeby pojechać do swoich rodzin. Niektóre były już nawet zajęte, poza dwoma. Jeden z nich był tym, którego Tony przed chwilą trzymał na rękach.
Kobieta jeszcze przez chwilę opowiadała im o psach, a potem zdecydowała się zostawić ich na chwilę samych, żeby mogli spokojnie porozmawiać.
-
Wiem, że to duża decyzja i nie powinno się dawać zwierząt w prezencie - zastrzegł od razu, zanim zaczęła go wyzywać od nieodpowiedzialnych idiotów. -
Ale nic jeszcze nie jest postanowione. Możemy wrócić sami, jeśli chcesz... - dodał, ale coś w tonie jego głosu wskazywało na to, że gdyby tak postanowiła, to poczułby zawód. Kochał psy i naprawdę nie potrzebował wiele, żeby się w jakimś zakochać, nawet jeśli dorosła wersja sprawiała, że miał ciarki na całej skórze.
Ukucnął, żeby mieć lepszy dostęp do szczeniaków, które były bardzo chętne do zabawy i liczył na to, że Holly do niego dołączy. Właściwie to nawet zabrał jej tą durną opaskę, którą zaczął się szarpać z jednym z piesków, a potem wcisnął ją Holly do ręki.
@Holly Duke