Przyglądał się tej palecie barw czerwieni na jego twarzy, która była tak urocza, że nie potrafił powstrzymać szerokiego, rozczulonego uśmiechu. Na litość boską, czy jego po raz pierwszy wypuścili do ludzi i zostawili samego na pastwę tej sodomy i gomory, jaka się tutaj odgrywała? Przecież to była kwestia czasu aż ktoś go zje!
Felix bardzo się cieszył, że najprawdopodobniej tym kimś będzie on.
-
Mhm - odpowiedział dłuższym pomrukiem na to jąkanie się. -
Co ty na to, żeby jednak jeszcze nie wychodzić i poznać uroki tego miejsca bez Marlene? Jestem pewien, że sama sobie świetnie poradzi - zaproponował źle odczytując cały przekaz jako "właśnie wchodziliśmy, tylko poszła się pożegnać" i nie czekając do końca na jego odpowiedź zręcznym ruchem zabrał mu i płaszcz i kurtkę. Uniósł przy tym brwi zupełnie jakby chciał mu powiedzieć "zobacz jaką znam fajną sztuczkę".
Och, mógłby mu pokazać tyle, tyle sztuczek.
Rzucił płaszcz z kurtką niedbale na stojący obok nich pusty fotel - pusty, nie licząc leżących na nim pustych butelek i części ubrań tańczącego na stole Louisa. Louisa, który akurat tak się zakręcił, że obserwujące go osoby zaklaskały, a Felix wydał z siebie zachęcający "jedziesz Lou!" okrzyk, na sekundę tylko odwracając wzrok od twarzy stojącego przed nim bruneta, by spojrzeć na kumpla.
-
Za co przepra-... och, skarbie - westchnął znów rozczulony, wracając natychmiast do niego wzrokiem. Czuł się jakby rozmawiał z jednorożcem. Najsłodszym, najbardziej niewinnym jednorożcem na świecie, którego przed tym strasznym światem trzeba chronić i odpowiednio zdeprawować, żeby nie zginął. -
To dla ciebie. A jak skończysz damy ci kolejne.
Opadł na podłokietnik fotela, na który przed chwilą rzucił kurtki, jedną z dłoni wsuwając w kieszeń spodni, a drugą zaraz wyciągając, by wbrew własnym słowom wyjąć mu butelkę z dłoni. Uniósł ją do ust nie spuszczając wzroku z jego twarzy, myśląc, że mógłby z nim zrobić rzeczy, od których ta twarz zrobiłaby się jeszcze bardziej czerwona. Sekundę potem pojawiła się myśl, że natychmiast musi przestać to rozważać, bo te spodnie były luźne, ale nie były
aż tak luźne.
A potem zakrztusił się tym piwem, słysząc pytanie i potrzebował sekundy, żeby się opanować. Oddał mu butelkę gestem nakazując mu, żeby się napił znowu, bo dobry boże, on to powiedział absolutnie na poważnie, bez żadnego podtekstu i to nie było coś, na co Felix był gotowy. Jak można było komplementować ten dom, który pozostawiał tak wiele do życzenia i jednocześnie dodawać takie pytanie i mieć w głowie jedynie uprzejme utrzymanie small-talku. Jak to działało, że ci wszyscy
posh boys byli niby tacy wielcy i światowi, a potem wychodzili między ludzi i wypadało z nich coś takiego?
Bo że stojący przed nim dzieciak był z wyższych sfer było jasne jak słońce. Zaczynając od jego porządnych skórzanych butów, idąc przez tę specyficzną manierę językową, a na tej dziwnej uprzejmości kończąc. Mógł chować się w tym swetrze, ale Felix dałby sobie rękę uciąć, że i on kosztował jakieś cztery dni jedzenia.
-
Przepraszam - Odchrząknął zaraz, podnosząc się jednak z tego fotela i trzymając mu rękę na ramieniu poprowadził go w stronę kuchni. Potrzebował jednak butelki dla siebie. Albo trzech. -
Tak, sypialnie są na górze. Poza piwnicą, w piwnicy śpi Peter, ale on zawsze szczurowaty był, więc pewnie czuje się jak u siebie. Ja zajmuję miejsce na poddaszu.
W kuchni było też przede wszystkim ciszej, muzyka już nie zajmowała tak bardzo przestrzeni jak w salonie i pozwalała na poprowadzenie spokojnej rozmowy. Wszystkie miejsca przy stole były zajęte przez ludzi grających w jakiś dziwny drinking game i Felix bez wahania by się do nich normalnie przyłączył, ale teraz miał o wiele ciekawsze zajęcie. Wyciągnął z lodówki piwo, złapał za otwieracz i wycofał się z powrotem na korytarz, żeby usiąść na wąskich schodach, żywo zainteresowany jak w tym ustawieniu zachowa się... Zaraz.
-
Felix jestem - wyciągnął do niego rękę z tym swoim krzywym uśmiechem i przytrzymał jego dłoń odrobinę za długo. -
Fenton. Ze Irlandii jesteś? - zadał oczywiste pytanie, ale to nie miało znaczenia, to było tylko luźne pytanie dające mu szansę na rozgadanie się. Otworzył butelkę i stuknął nią o tę trzymaną przez chłopaka, wznosząc toast po walijsku.
@Fenton O'Connell