Cardiff

Kto pozwolił Willamowi wybierać muzykę?!?!?!?????

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- Zaraz oboje wylądujecie w bagażniku! - warknął, tracąc całkowicie cierpliwość, bo im bliżej Cardiff tym bardziej zdenerwowany był.
Co on w ogóle robił. Coś, co brzmiało jak świetny pomysł tydzień temu, teraz wydawało się totalnym szaleństwem. Po pierwsze, dlaczego nie mógł po prostu pojechać sam. Olivia wymagała opieki, pewnie, ale daliby radę przez dwie doby w końcu daliby radę, to nie różniło się od jego szalonego dyżuru. Musieli się powoli przygotowywać jeśli miał wrócić do pracy. Ale nie, on musiał zapakować Olivię do samochodu, z torbą zapakowaną jak na tydzień. To oczywiście sprawiło, że Billy jechał z nimi i chodź nie miał dodatkowej torby to miał pudło z ciastem. Frankie zadziwiająco odmówił* zostania w domu sam*, więc w bagażniku wylądowała dodatkowa walizka, oraz co godzinę musieli się zatrzymywać, żeby Frankie i Billy zamieniali się miejscami, bo inaczej ich walka o siedzenie z przodu przechodziła w prawdziwą walkę i narażała ich wszystkich. Teraz kłócili się o radio. Miał wrażenie, że coś jest nie tak, że te kłótnie nie są radosnym przekomarzaniem które zwykle robili tylko kłóceniem się o cokolwiek bo nie mogą o to co chcą. On sam z jakiegoś niejasnego powodu bał się, że Felix zapomniał, albo zmieni zdanie, albo zobaczy jakim koszmarem są poza uroczym Eastbourne. Zobaczy jak bardzo ani ta pokręcona rodzina ani Fenton nie pasują do jego spokojnego, prestiżowego życia w Cardiff.
Musiał pomylić adresy. Na pewno pomylił adresy, bo stali pod kościołem. Wysiadł z samochodu, bo musiał pomyśleć. Sprawdził adres jeszcze raz. Niczego nie pomylił. Co to jest, jakaś subtelna aluzja, żeby znaleźli Boga w sercu?
- Nie mam pojęcia, jestem tak skonfundowany jak wy - powiedział, dochodząc do wniosku, że jest jedna, najbardziej oczywista rzecz którą może zrobić.
- Felix, czemu stoję pod kościołem? - zapytał gdy Felix odebrał.

@Felix Hoenikker @Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- Nie mam pojęcia, przecież jest otwarte - odpowiedział radośnie zdziwionym tonem udając, że nie rozumie pytania, poprawiając jeszcze raz poduszkę na kanapie.
Był jednocześnie zdenerwowany i podekscytowany. Jak dzieciak. Dom był wysprzątany, lodówka pełna, a miejsca do spania przygotowane. Nie był jeszcze pewien w jakiej konfiguracji ułożą Frankie, Billiego i Olivię biorąc pod uwagę, że miał tylko dwa dodatkowe łóżka, ale wierzył też, że jedno z nich w najgorszym wypadku będzie mogło po prostu spać na kanapie.
- Słyszałem to. Trzecie piętro. Jest winda - rzucił do telefonu przed rozłączeniem się.
Plan był prosty. I rozłożony na cały weekend, bo Felix tak samo jak uwielbiał być gospodarzem, tak uwielbiał planować. Teraz więc mieli zostawić rzeczy, ogarnąć się po podróży, gdyby tego potrzebowali i iść na obiad do restauracji, która była tuż obok, a potem może na krótki spacer po okolicy.
Plan nie przewidział faktu, że mieszkał w starym kościele. Kiedy kupował to mieszkanie trzy lata temu, zdawał sobie sprawę z tego jak ekscentryczne jest. Mało tego, to był główny powód, dla którego się na nie zdecydował, bo był to jeszcze bardziej kuszący powód, niż dobra lokalizacja i fantastyczne okna. Zdawał sobie sprawę z tego, że czeka go masa komentarzy głównie wyrażających zwątpienie w jego zdrowie psychiczne czy też radzenie sobie z kryzysem wieku średniego, ale miał to gdzieś.
Właściwie to kochał uwagę.
- Miło was... widzieć - dokończył po chwili, w czasie której trzymający na plecach siostrę Billy wypalił na wdechu "dzień dobry panie F., mind-blown well done!" i minął go, by jak najszybciej zobaczyć wnętrze mieszkania, po czym nagle wyhamował. Odwrócił się i dodał "dick-blown would be better tho, John is pain in the ass, we will go for a walk in a sec, byeeee" po czym ruszył w kierunku wskazanym przez Olivię. Na górę! Na dół! ZOBACZ JAKIE MEGA OKNO.
- Dzień dobry, Frankie - chrząknął, przytulając ich krótko na powitanie, patrząc już dalej na Fentona, na widok którego uśmiechnął się tylko szerzej.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- Pod kościołem Felix. Frankie wygląda jakby miał się zacząć dymić - powtórzył
Win... co. Przekazał informacje dzieciom. I to był błąd, bo te natychmiast pobiegły z ekscytacją sprawdzać co miał na myśli. Zabrał torbę swoją i Liv, dochodząc do wniosku, że reszta jest dorosła. I ciasto. To było dobre ciasto. Ruszył za nimi, zastanawiając się, czy to nie jest jakiś rozbudowany żart, ale Felix raczej nie miał tendencji do takich żartów. Za to miał wystarczająco dużo fantazji i polotu by kupić takie mieszkanie. Wszedł do mieszkania ostatni, jak można było się spodziewać.
- Jesteś żydem - zauważył ze zdumieniem, rozglądając się po mieszkaniu które było zadziwiająco... normalne jeśli nie liczyć wielkich witrażowych okien. Zupełnie odruchowo, wciąż otumaniony mieszkaniem W KOŚCIELE pocałował go na powitanie i wręczył mu ciasto, po czym minął go rozglądając się ciekawie. Billy i Liv przetarli szlaki bezczelnego czucia się jak u siebie, więc on też bez oporów ruszył na zwiedzanie mieszkania, tylko Frankie został* przy Felixie.
- Albo całusa w czółko, cokolwiek pomoże. Nie wiem czy jest bardziej spięty przez brak ciebie czy pracę, ale pójdzie mu żyłka w mózgu jak się nie wyluzuje - dodał* Frankie do komentarza Williama.
Fenton znalazł najpierw łazienkę w której umył ręce a potem sypialnię Felixa - nie trudno było zgadnąć biorąc pod uwagę rozmiar łóżka - i zostawił tam swoją torbę, po czym wrzucił drugą do większej sypialni.
- Żaden spacer, Liv musi coś zjeść i odpocząć - zauważył, schodząc po schodach, wiedząc, że szykuje się protest. Był spięty i zmęczony i nie miał ochoty na kłótnie.
- Ale spałam w samochodzie! Poza tym wcale nie chodzę! - Zaprotestowała Liv, zaciskając mocniej nogi, jakby Fenton miał ją siłą zdjąć z pleców brata. Brata który też teraz wyglądał blado. Co za rodzina.
- Niegrzecznie psuć plany gospodarzowi - pouczył, wiedząc, że Felix na pewno zaplanował im jakąś formę posiłku.
- W takim razie ty będziesz nas dzielnie reprezentować, a my w tym czasie odwiedzimy mcdonald na dole. Obiecałeś happymeal - wtrącił* się Frankie, próbując trochę zapewnić Fentona, że dadzą sobie radę.
- Widzę was z powrotem za dwie godziny - poddał się, podając Frankie leki Liv i na wszelki wypadek kluczyki do samochodu. Naprawdę nie miał siły się z nimi kłócić. Cisza która nastała gdy zamknęły sie za nimi drzwi dzwoniła mu w uszach.
- Nie wiem czy mam ochotę się nawrócić, czy ubrać koloratkę i sprofanować to miejsce do reszty - powiedział, nadal się rozglądając. Wcisnął ręce do kieszeni. Mieszkanie podobało mu się coraz bardziej. Było bardzo... Felixa. Nie było tak duże jak jego dom, ale miało więcej przestrzeni. Światło było fantastyczne, ale drewniane podłogi i miękkie kanapy nadawały temu przytulności tak naprawdę. Jak to on zaczął przyglądać się wszystkim zabezpieczeniom, marmurom i ostrym krawędziom, ale prawda była taka, że mieszkanie wyglądało na całkiem bezpieczne dla przeciętnego człowieka a dla niemowlaka i Billego wymagało tylko kilku poprawek. Nie mógł oprzeć się wizji robienia śniadania w kuchni z cicho grającym radiem w tle, albo moczenia się z książką w wannie z widokiem na witraże. Gorzkie pytanie o to, z kim odrywał uroki pieprzenia się w sypialni z widokiem na Cardiff sobie darował, choć nie mógł przestać o tym myśleć.

@Felix Hoenikker
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Billy nie myślał o Feliksie za dużo, bo zasadniczo ostatnimi dniami Billy nie myślał za dużo o niczym. Zmieniony nastrój Fentona zauważył tylko dlatego, że Frankie na to ciągle narzekał* - sam unikał go jak mógł, co wcale nie było łatwe, kiedy jednocześnie chciał siedzieć z Liv. Frankie też by unikał, ale z jakiegoś powodu Dracula rozgościł* się w jego pokoju do tego stopnia, że raz nawet spali w tym samym łóżku po oglądaniu po nocy jakiegoś idiotycznego filmu.
Wycieczka do Walii ni go cieszyła, ni ziębiła, najchętniej by został w domu, ale widział, że Liv nie chce wyjeżdżać bez niego, więc grzecznie wsiadł do samochodu w dniu wyjazdu z pudłem z ciastem, na którym tym razem narysował coś co miało być reniferem. Nie chciał wcale siedzieć obok Fentona w samochodzie, wolałby być z Olivią z tyłu i grać w idiotyczne gry albo kopać siedzenie Frankie, bo tak, ale mdliło go tam niemiłosiernie - więc darł ryja, że chce się zamienić, zamiast przyznać o co właściwie chodzi. niemowlak
Ale kościół... kościół sprawił, że Billy kręcąc się z podekscytowania w szklanej windzie zrobił szybki przegląd tego, co wiedział o Feliksie. Niewiele. Poza tym, że najwyraźniej był zdrowo szurnięty, o czym bardziej niż kościół świadczył chyba fakt, że ruchał się z Johnem. Johnem, który zresztą od dwóch godzin warczał i prychał na nich wszystkich i Billy był przekonany, że gdyby jechali godzinę dłużej to tamten dla świętego spokoju wjechałby do najbliższej rzeki. Wypalił więc co wypalił na wejściu, żeby pobiec zwiedzać. Noszenie Olivii na barana nie było najłatwiejsze, co można by też ująć w słowa: był kurewsko zmęczony.
Ale McDonald's był tuż za rogiem, a jemu chciało się fryteczek. I shake'a. Mieli tyle opakowań po shake'ach w domu ostatnio, że sam nabrał na nie ochoty.
- Gdybym miał obstawiać kto mieszka w takim pojebanym miejscu - zadarł głowę do góry, kiedy szli korytarzem do wyjścia - to obstawiałbym, że ty. Myślisz, że jest coś na poddaszu czy będziemy mogli się tam włamać i ojebać butelkę wina albo dwie? - dodał z zastanowieniem już na zewnątrz, tym razem patrząc na wysoką wieżę.
Miał gdzieś w tyle głowy, że nie może pić alkoholu przy przyjmowanych lekach, ale Olivia będzie spać, a Fenton będzie zbyt zajęty pieprzeniem się ze Świętym Mikołajem.
Poprawiając Olivię na plecach (co nie było łatwe jedną ręką) trącił Frankie łokciem. "Wiesz, że tego chcesz" powiedział szczerząc się do nich w odpowiedzi na to ponure spojrzenie, jakim zostały skomentowane słowa o włamie na poddasze. Pomruk Frankie był mało zrozumiały, może dlatego, że właśnie wchodzili do McDonalds'a.
Chęć by ucałować ich z wdzięcznością za "idźcie zająć stolik, ja zamówię", bo w końcu mógł usiąść i odpocząć stłumił w głębi duszy i natychmiast wykrozystał okazję, by rozwalić się na jednej z kanap tuż po ostrożnym odstawieniu LIv.
Połowa restauracji była pusta, więc nie trzeba było zajmować stolika, ale wymordowany Billy nawet tego nie zauważył.

@Frankie Bennett
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Felix Hoenikker
Awatar użytkownika
43
lat
178
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
- Ale zobacz jakie fenomenalne jest tu światło. I szpital jest po drugiej stronie ulicy. - Mrugnął do Fentona. Cóż. Matki nigdy tu nie zaprosił i miał cichą nadzieję, ze tamta prędzej umrze, niż przyjedzie do Cardiff. Czuł, że gdyby to się stało to musiałby na szybko wynajmować jakieś mieszkanie, bo przecież nie przyprowadziłby jej tutaj, niezależnie od tego jak bardzo lubił to mieszkanie. Uwielbiał wymieszanie nowoczesnego stylu z zimnymi, szarymi ścianami kościoła i drewnianymi elementami konstrukcji budynku. Lubił zapraszać do siebie poznanych na różnych konferencjach chłopców i dawać im się pieprzyć na blacie w kuchni. Lubił nawet kąpiele raz na jakiś, bo wanna była duża i miała fantastyczny widok.
Przyjął ciasto bez słowa zamykając za nimi wszystkimi drzwi. Niesamowite jak wiele chaosu mogła wnieść raptem czwórka ludzi. Komentarz Billiego głównie go rozbawił, ale do tego Frankie już przykuł więcej uwagi. Spięty? Stres w pracy czy może niechęć, żeby tu przyjechać? Zdążył dojść do wniosku, że jednak nie ma ochoty na późne telefony w nocy o niczym ani na wracanie do towarzystwa Feliksa, który zupełnie odruchowo wracał w rozmowach do dawnych czasów.
- Zobaczę co mogę zrobić. Rozgość się, Frankie - powiedział przechodząc do kuchni z ciastem, żeby móc je odstawić na blat. - Tu są salon i kuchnia, na górze znajdziesz łazienkę i pokoje. Normalnie robię tour gościom, ale widzę, że nie będzie to potrzebne.
Głównie go to bawiło. Dobrze było widzieć rodzeństwo w o wiele lepszej formie, niż tydzień temu i jeszcze lepiej było widzieć Fentona czującego się jak u siebie. A przynajmniej zachowującego się w ten sposób, nawet jeżeli ciągle wracał wzrokiem do witrażu.
- Za trzy godziny - poprawił go szybko stając tuż obok niego i kładąc mu rękę delikatnie na dolnej części pleców tuż nad pośladkami, myśląc, że w sumie nie ma nic przeciwko zmianie planów. Był nad wyraz elastycznym człowiekiem, szczególnie, kiedy opcja zmieniała się w możliwe rychłe wykorzystanie jednej z sześciu prezerwatyw, które ostatnio kupił i wrzucił do szuflady szafki nocnej, zupełnie jakby szykował się na cały tydzień ich wizyty, a nie krótki weekend.
- Jeżeli mogę coś zasugerować proponowałbym profanację - pocałował go lekko pod uchem - nie mam koloratki, ale jestem pewien, że znajdziemy coś równie skandalicznego w mojej garderobie - spojrzał na niego sugestywnie na chwilę przed odsunięciem się delikatnie, by dać mu przestrzeń. - Kawy? Lunch? Planowałem wyjść z wami do Bellini's, więc nie mam nic gotowego poza resztkami z wczoraj.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: medyczne wątki, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego, ale pasują do fabuły..

Podstawowe

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
Zadziwiające jak życie potrafi się zmienić w dwa miesiące. Dwa miesiące temu nawet do głowy by mi nie przyszło wsiąść do samochodu z całą trójką współdomowników i jechać do Cardiff odwiedzić typa który był u nas w domu tydzień. A już na pewno nie bez zjarania się wcześniej. Tymczasem siedzę w samochodzie, całkowicie trzeźw* i próbuję zmusić Wiliama żeby zdjął swoje śmierdzące stopy z mojego zagłówka, bo je straci tak jak resztki godności. Nie mówiąc o tym, że praktycznie nie pamiętam kiedy ostatnio spuścił*m Billy'ego z oczu na dłużej niż wyjście do łazienki. Pewnie powinienem porozmawiać ze swoim terapeutą na temat tego ile lęku wzbudza we mnie myśl, że on zniknie. Nie mogę spać jeśli nie mam pewności, że jest w swoim łóżku. Ostatnio szukam wymówek żeby spać u niego, bo łatwiej obudzić się w nocy i posłuchać jego oddechu. Myślę, że z wizyty u terapeuty powinien skorzystać Wiliam, ale nie wydaje się, żeby wierzył w takie rozwiązania.
Nie jestem jego matką. To ważne i muszę sobie to powtarzać. Fenton może być jego matką, choć ten wydaje się ostatnimi czasy być bardziej... zmęczony o ile to w ogóle możliwe. Zniknęła gdzieś ta wiecznie napędzająca go złość. Ja nie jestem jego matką i choć momentami niemal siłą go karmię i poję, to nie każę mu myć zębów, zmieniać skarpetek ani przestać pić. Bardziej daje mu wymówki i okazję żeby zjadł i odpoczął niż cokolwiek innego. Wieczorem, po bardzo rodzinnym dniu zawierającym mcdonald, drzemkę, zwiedzanie zamku i kolację, gdy Liv wciąż nalegała jeszcze że nie jest zmęczona zostawiam ich grających w scrabble. Emeryci. William najwyraźniej też nie mógł znieść tej rodzinnej sceny, bo poszedł sprawdzić instrukcję dostania sie na dach. Wdrapuję się powoli za nim, trochę podziwiając jego determinacje, bo wejście jest po drabinie a jego ręką wiem że nie ma jeszcze tyle sprawności, żeby bezboleśnie łapać szczebelki, ale dostajemy się na górę z dwoma butelkami wina w plecaku. Dbać o to, by używki były czyste i najwyższej jakości. To moja rola. Pomieszczenie było małe, zakurzone i drewniane. Miało dziurę w podłodze w której pewnie kiedyś był dzwon, a teraz wymyślono, że dla efektu wstawią tam tylko szklaną zabudowę. Widok na całe miasto był piękny, ale...
- Ok, chyba pora się do czegoś przyznać - mówię po chwili, orientując się, że nie jestem w stanie puścić koszulki Williama za którą odruchowo chwycił*m patrząc na przestrzeń pod nami.
-Mam lęk wysokości -dodaję, już z zamkniętymi oczami, bo zrobiło mi się słabo i czuję jak serce przyśpieszyło nienaturalnie. Potrzebuję znaleźć stabilną ścianę o którą mogę się oprzeć.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Bardzo pilnował, żeby przed drabiną nie zatrzymać się na dłużej, niż dwie sekundy. Gdyby był sam to natychmiast dałby sobie spokój, ale tuż za plecami miał Frankie i po swoim trupie by przyznał, że chce zrezygnować tylko dlatego, że boli go ręka. Zacisnął więc zęby i zaczął mozolnie wspinać się na górę, przekonany trochę, że zaraz znowu coś uszkodzi i będzie czekać go kolejny wpierdol od Fentona.
- Hm? - rzucił przyglądając się swojej dłoni. Miał na niej nadal niewielki opatrunek, którego był przekonany, że już nie potrzebuje, ale Fenton nalegał na zmienianie go jeszcze dwa razy dziennie, a Billy nie miał zamiaru niczego kwestionować. Z początku był zbyt zajęty palącym bólem, by zauważyć tę nagłą bliskość i trzymanie za koszulkę. Po pierwsze dlatego, że ostatnio ciągle byli blisko, a po drugie dlatego, że Billy zawsze miał ludzi obok. Tuż obok, w swojej strefie komfortu i rzadko kiedy mu to przeszkadzało. Służył za poduszkę kumpelom, ładował się na kolana swoich ziomków i pierwszy był do spania z kimś, jeżeli nie było miejsca wystarczająco, bo nie robiło mu to różnicy.
- Masz co? Nabijasz się-... - Urwał, bo zobaczył ich wyraz twarzy i w sekundę przygarnął ich do siebie. - Okeeeej, trzymam cię. Siadaj - pociągnął Frankie powoli do ziemi aż oboje znaleźli się na miękkiej, startej trochę wykładzinie. Z tego poziomu nie było widać co znajduje się na zewnątrz. - Jesteś ze mną? Ok - westchnął, wyciągając nogi przed siebie, a fajki z kieszeni spodni. Podsunął opakowanie najpierw pod nos Bennett. - Po coś tu wlazł w takim razie, stary? - zapytał, walcząc z zapalniczką. Chuj, tyle czasu a on nadal się męczył z odpaleniem jej prawą ręką, ech.
Zaciągnął się, zadzierając głowę do góry. Wyjebany w kosmos był ten sufit, jak w Hogwarcie czy innym magicznym miejscu, jednak mieli rozmach w kościołach. Niby drewno i niby nic, a jednak wyglądało... majestatycznie. Magicznie.

@Frankie Bennett
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
Czuje na sobie ręce Wiliama i muszę przyznać, że to całkiem miłe. Świat wiruje nieco mniej zupełnie jakby mój mózg rozumiał, że nie da się spadać i być trzymanym jednocześnie. Siadam na wykładzinie i w końcu udaje mi się puścić koszulkę chłopaka. Dotykam ziemi, wykładzina jest starta i zakurzona, ale jest stabilnym gruntem, więc odważam się otworzyć oczy. Wita mnie twarz Billego, tak blisko, że praktycznie jedyne co widzę to brązowe oczy. Cofam głowę, żeby nie zezować i przytakuję bez słowa. Tak, jestem, to tylko chwilowa niedyspozycja. Z wdzięcznością przyjmuję papierosa, choć paczka wygląda podejrzanie jak ta którą kupił*m dziś rano na stacji. Zabieram mu zapalniczkę z ręki i odpalam mu papierosa, bo patrzenie na to jak ten się męczy jest żałosne. Może na święta kupię mu porządną zapalniczkę a nie to plastikowe paskudztwo obszczerbione od otwierania nim piwa. Zapalam swojego papierosa.
- Bo ty tu wlazłeś, odmawiam zostania sam na sam z tymi smutnymi pedałami - fukam, bo to było głupie pytanie.
- Poza tym bywałem na wysokościach, zwykle było ok. Zaskoczyła mnie dziura na środku podłogi. Co to ma być, trampolina dla samobójców?! - irytuję się, wskazując dłonią w której trzymam papierosa na plexi. Ręce wciąż mi trochę drżą więc zaciągam się ponownie.
Starając się nie patrzeć przez okno ani w dół patrzę na belki obok siebie. Widocznie kościół stał przez jakiś czas przed remontem bez opieki, bo były wyryte na nich najróżniejsze napisy.
- D puls W równa się WMNW. Jolene wybacz mi. Fred lachociąg - czytam znudzonym tonem - O. Twoi tu byli. Jebać psy - śmieję się.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
- Mm. Słusznie - mruknął. Normalnie czułby się źle zostawiając Olivię za sobą samą, ale po pierwsze ona się świetnie bawiła grając w Scrabble, a po drugie wyraźnie dobrze się czuła w towarzystwie i Fentona i Feliksa.
Billy nie.
Normalnie pewnie by rzucił czymś w stylu "awww, ja też się do ciebie przywiązałem, kochanie", ale ostatnio jakiekolwiek wspomnienie o Fentonie sprawiało, że mózg Billiego trochę przechodził w tryb ustawień awaryjnych i kazał mu zmieniać temat. Nawet jeżeli to była Olivia mówiąca w McDonalds "ej, ten gość ma taką samą koszulkę jak Fenton". Co mógł poradzić, jego mózg nie był najbystrzejszy w towarzystwie, w gruncie rzeczy opierał się o bardzo proste mechanizmy.
- Nie podsuwaj pomysłów - wymamrotał takim tonem, że nie można było powiedzieć czy mówi poważnie czy żartuje. Sam chyba nie wiedział. - Zajebiste jest, nie? - powiedział zaraz, zanim Frankie jakkolwiek odpowiedział*. Ułożył się na brzuchu i przycisnął nos do szyby patrząc w niekończącą się przestrzeń pod sobą. Nie było to najwygodniejsza pozycja, bo w wyciągniętej w bok zdrowej ręce trzymał dopiero co odpaloną fajkę, a drugą trzymał na Frankie w dziwnym półuścisku. Na rozciągający się przed nim widok jego organizm reagował dość naturalnie, uruchamiając podstawowe instynkty i reakcje w mózgu szykujące się do ucieczki. Nie żeby cokolwiek o tym wiedział, on tylko czuł jak przyspiesza mu serce i oddech. Śmiesznie.
Leżał tak dwadzieścia sekund, może pól minuty, nim nie obrócił się na bok, by najpierw podeprzeć na łokciu, a potem podciągnąć tak, by siedzieć trochę za Frankie, dając im się o siebie oprzeć. Zawsze by dobrym podparciem dla ziomków. A Frankie wyraźnie czuł* się lepiej mając go teraz jak najbliżej.
- Jebać psy! - zgodził się głośno, przytakując sobie, wszechświatowi i osobie, która napisała te słowa. - Freda też znam - dodał z czymś, co mogło przypominać rozbawione szczeknięcie. - Ale chujowy z niego lachociąg.
Dziwnie chłodno było na tej wieży. Albo to jemu było chłodno cały czas, nie umiał tego określić.
Może przysuwał się do Frankie bardziej dla siebie niż dla nich, tylko niekoniecznie chciał to przyznać.
- Co myślisz o tym typie? - zapytał po powolnym zaciągnięciu się. - Feliksie znaczy. Wydaje się być spoko. Liv go lubi. Chociaż Liv lubi każdego kto się do niej uśmiechnie, to ja nie wiem czy to jest jakiś wyznacznik.

@Frankie Bennett
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
Skłonności samobójcze Williama nie są tajemnicą dla nikogo kto go zna. Zwykle wszyscy udawali, że to wisielczy humor, ale ja wiem lepiej. Wiem, że teraz nic mu nie grozi, nie wyobrażam sobie jaki pozew dostałyby osoby zarządzające tym gdyby ta plexi nie była wytrzymała, ale i tak mam ochotę złapać go za nogi i przytrzymać. Zaciskam lekko rękę na jego ramieniu i wywracam oczami, bo oczywiście, że on będzie zachwycony całym tym budynkiem. Fascynujące, ile William ma w sobie poczucia estetyki. Opieram się o niego wygodniej, starając się wytłumaczyć swojej głupiej głowie, że nie ma powodu do strachu, leżymy na bardzo stabilnych deskach.
Wybucham śmiechem, bo tekst o Fredzie wziął mnie totalnie z zaskoczenia. Tak bardzo było to absurdalne i prawdopodobne jednocześnie, że nie mogę się oprzeć. Zasłaniam usta ręką, bo to... nie przystoi. Nigdy nie miał*m tego problemu. Są rzeczy które mnie bawią, jasne, ale nie zdarza mi się na trzeźwo wybuchać śmiechem. "Zawsze takie poważne dziecko" mówiono o mnie, a teraz wystarczy jedno zdanie od tego pajaca i rżę jak koń bez żadnej kontroli. Wyraźnie jednak William jest zadowolony z siebie, więc nie komentuję tylko zaciągam się papierosem. Dreszcz który go przebiegł bez wątpienia jest z zimna. Wieczne marznięcie zdaje się być naszą cechą wspólną, tylko ja mam tyle rozumu w głowie, żeby założyć na siebie kilka warstw gdy idziemy na nieogrzewaną wieżę. A może po prostu mam tyle ubrań? Nigdy z nim nie wiadomo. Zdejmuję sweter i pod pozorem robienia tego, że mi twardo układam go na Billym.
- Wbijasz mi żebra w głowę - narzekam, upewniając się, że ma przykryte nerki. Zupełnie jak Fenton. Może jednak geny robią więcej niż mi się wydaje. Sweter jest ogromny, bo w końcu oversize jest w modzie i niemal w 100% z alpaki. O tym William nie musi wiedzieć. Gaszę papierosa na napisie "F.C. Cardiff pany". Rozważam przez chwilę jego pytanie, wyciągając z kieszeni metalową papierośnicę. Wino winem, to niezbyt dobry pomysł, żeby pić tutaj. Zabiją się schodząc. Ale zioło... Wyciągam skręta i podaję Wiliamowi z uniesieniem brwi.
- Co mam ci powiedzieć. Ja za Felixem w ogień. Ale ciężko być obiektywną, do spotkania go byłem pewny że jestem całkowicie pojebany - podsuwam mu ogień do skręta.
- Powinieneś to zobaczyć, wyciągnął szminkę i powiedział jej że nazywa się miss Robinson. To była scena. Myślałem że matce pójdzie żyłka że złości. Czemu pytasz? Ewidentnie jest dobrym lekarzem. - wzruszam ramionami, bo w sumie to niepodobne do Williama żeby mieć wątpliwości co do kogoś. Chyba.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
- Hej, książę ciemności umie się śmiać! - wyszczerzył się trącając Frankie łokciem, bo to było coś nowego, ale też dziwnie... miłego. Nie miał pojęcia czy kiedyś widział, żeby Frankie reagował* na coś, co ich bawiło inaczej niż krzywym, skrywanym uśmiechem. Nic dziwnego w sumie, że nie dogadywali się najlepiej do tej pory, Billy nigdy nie radził sobie z ludźmi, którzy się zachowywali i których niektórzy by opisali słowem "dostojny", a jemu nasuwało się na myśl tylko "kij w dupie".
Trochę podejrzliwie spojrzał na otulanie go swetrem, ale było to w gruncie rzeczy... miłe.
Dziwnie dużo rzeczy było... miłe.
- Zaraz, co? kiedy tak zrobił, na jakimś waszym obiadku rodzinnym? - zapytał mocno skonfundowany, bo to brzmiało jak najdziwniejsza historia pod słońcem. Czy to dlatego Fenton w ogóle nie wracał do domu, ani o swojej rodzinie nie mówił i kiedy o to któreś z nich dopytywało (głównie Liv. Billy nigdy nikomu nie wytykał braku konotacji rodzinnych, bo wiedział, że to może być gówno straszne) to ucinał temat natychmiast? Ktoś go wywalił z domu, wydziedziczył? O co chodziło?
Pytał, bo pamiętał jego pierwszą wizytę. Nie miał pojęcia kiedy ostatni raz i czy w ogóle widział Fentona w takim stanie jak wtedy, gdy wrócił do domu ze spotkania z tym "egocentrycznym, narcystycznym palantem". Wypili butelkę wina - czy raczej Fenton wypił, bo Billy (BILLY) nie nadążał za nim, a kiedy alkohol się skończył Fenton zapytał Billiego o zioło. Skończyło się tym, że odprowadził go do łóżka i nawet mu spodnie ściągnął, zanim go przykrył kołdrą. Cokolwiek się wtedy zadziało i co Felix mu zrobił, nie było to nic dobrego.
Ale po swoim trupie by obecnie przyznał, że pytał z troski o Fentona. Nie wspominając o tym, że sam miał mieszane uczucia - Felix faktycznie był poniekąd aniołem, który uratował Olivię i tylko to powinno się liczyć. Prawda? Był też czarujący, uprzejmy i łatwo było poczuć się przy nim... dobrze.
Co było jednym z powodów, dla których Billy mu nie do końca ufał.
- Hm, nie wiem. Powiedzmy, że odczuwam pewien dyskomfort w towarzystwie ludzi, którzy mieszkają w kościele - wymamrotał, patrząc na skręta trochę jak na prezent bożonarodzeniowy, bo na litość tak, tego mu było trzeba. Nie pamiętał nawet kiedy ostatnio jarał.
- Niech ci bóg wynagrodzi - westchnął. Wypuścił dym powoli opadając na podłogę z zamkniętymi oczami, czekając aż zrelaksują się jego wszystkie napięte jak sam skurwysyn mięśnie.

@Frankie Bennett
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
-Jak komuś o tym powiesz to cię wykastruję - mówię groźnym tonem, ale nie mogę do końca utrzymać twarzy w ryzach. Więc dla jasności pstrykam go w nos jak dziecko.
- Racja nie było cię przy tym. - zauważam, bo przez fakt że ciągle jesteśmy razem czasem zapominam że to nowość i zakładam że Billy był gdzieś obok.
- Moje pierwsze spotkanie z Felixem odbyło się dlatego że moja matka szukała dyskretnego lekarza który wyjaśni mi że są dwie płcie, ja należę do jednej i mam się tego trzymać. I najlepiej sypiać z tą drugą i produkować dziedziców ku chwale. Chuj wie czego chwale - zaciągam się i trzymam powietrze tak długo aż płuca zaczynają piec. Wypuszczam powoli dym starając się puszczać kółeczka ale jak zwykle mi nie idzie.
- W każdym razie, bez zbędnych szczegółów Felix powiedział jej żeby się goniła i że sam robi drag. A mi powiedział że jest masa osób które czują się tak jak ja i żeby wpisać niebinarność w internet. Matka darła się na Fentona z dwadzieścia minut że zadaje się z degeneratami. Przynajmniej teraz wiem że to był Fenton. - dokańczam zamykając oczy i pozwalając umysłowi zrelaksować się i przestać myśleć o wysokości na jakiej się znajdują.
Nie mam pojęcia o tym że zobaczyli się przed przyjazdem w środku nocy, może dlatego ciągnę temat.
- Moja... właściwie nasza rodzina nie jest znana z mówienia rzeczy. Szczególnie tych miłych. Zamiata się rzeczy pod dywan, jak najostrzej ocenia i potępia. Jak usłyszałam, że mówi do niego Tony to nie wiedziałem o kogo chodzi. W naszej rodzinie nie zdrabnia się imion. Nigdy. Wszystko ma być bardzo poprawne, bardzo pod linijkę i bardzo na pokaz. Dziadek ma zdjęcie ich razem gdzie wyglądają jak dwóch palantów z Cambridge, uważa że są fantastycznymi przyjaciółmi. Fenton ma siostrę, to wiesz, ale ma też dwóch młodszych braci i oboje rodzice wciąż żyją. Nie jest wydziedziczony czy cos. Byłem w domu na Boże Narodzenie, Fenton chyba spędził wtedy siedemdziesiąt dwie godziny w szpitalu? - przypominam mu, bo w sumie nie wiem. Znając jego to zrobił, jeśli Liv i Billy spędzali święta w domu w jakieś formie. Nikt nie zapytał gdzie jest Fenton, nikt też nie rozmawiał ze sobą na corocznym świątecznym przyjęciu za bardzo. Gadanie trzy po trzy to wbrew pozorom moja specjalność. Zwykle jednak nie zdradzam żadnych detali z życia rodzinnego, ale jeśli zacznę chrzanić o tym jaką piękna gotycką architekturę ma ten kościół to Billy zacznie chrapać zanim skończę zdanie. Może gdyby to był barokowy kościół moglibyśmy liczyć ile nagich cherubinów jest na metr kwadratowy. Nie rozumiem relacji która jest między Williamem a Fentonem, ale mam wrażenie że są ze sobą bliżej niż komukolwiek się wydaje. Wiem co z tego ma Billy, jego daddy issues są wielkie jak księżyc, nie mówiąc o darmowym miejscu do spania i jedzeniu, ale Fenton? Powiedział*bym że lubi zbierać przybłędy biorąc pod uwagę że trzyma mnie ale hej, musiał spotkać o wiele więcej, o wiele bardziej przyjaznych przybłęd niż Billy podczas pracy. Czasem mam wrażenie, że ten go zwyczajnie bawi i może budzić z tego dziwnego marazmu w jaki czasem wpada. Wszyscy powinniśmy iść na terapię. Najlepiej rodzinną na tym etapie.
- Bóg raczej nie będzie zachwycony naszym paleniem. Przynajmniej katolicki. Może w hinduizmie jest jakiś bożek od zioła. Ty wyglądasz na typa który by miał chody u takich bożków

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
- Dobra tam - machnął ręką na groźbę, bo to chyba rodzinne było, pewien był, że słyszał to już kiedyś od Fentona co najmniej kilka razy. Po pstryknięciu w nos wydał z siebie oburzone "ej!" i potarł twarz. - Jestem kaleką, nie wolno bić kaleki!
Aż sam się zdziwił. To był pierwszy raz od wypadku Liv, kiedy wypadło z niego coś tak naturalnego i durnego, kiedy wróciła na chwilę jego stara dobra wewnętrzna królowa dramatu. Może to było zioło, może obecność Frankie, a może brak obecności Fentona i Olivii, którzy to oboje przypominali mu ciągle o tym jak zjebał. Tak czy siak zaciągnął się znowu z pewną dozą ulgi, nim przekazał skręta Bennett.
- Drag?! No co ty... - wymamrotał, trochę nie wierząc w to, co słyszy, bo ten człowiek, ten święty Mikołaj ze szpitala chodził w szpilkach? Damn. Jak to łatwo można nie docenić człowieka. Reszty historii słuchał prawie nie przerywając, zamiast tego sunął wzrokiem po suficie i bawił się trochę włosami Frankie, bo były śmieszne i miękkie.
- To tłumaczy wasze pojebanie - zauważył, bo to brzmiało jak przerażająca historia. A on był z rodziny, która się prała po ryjach.
Informacja o braciach szczerze go zaskoczyła. Właściwie to wszystko było niemal zupełnie nowe i nie mógł zrozumieć jakim cudem niczego o Fentonie nie wiedział. Z drugiej strony pytanie ile tamten wiedział o nim, poza rozbudowaną historią medyczną i historyjkami, które sprzedawała mu Olivia.
- Po co ty tam wracasz. U nas jest lepiej.
To pierwsze nawet nie było pytaniem. Nie wiedział czym było.
- Żaden kocioł-garnek! - zaprotestował kiedy Frankie my to bezczelnie wytknęła. - Ja do starej ciągle wracam tylko przez młodych, nie zostawię ich na pastwę. Ale ona cieszy się na mój widok tak samo jak ja na jej, jak mnie wyjebała na koniec liceum to chyba się nie spodziewała, że będę wracać. Ej, ilu widelców używacie przy obiedzie?
Uśmiechnął się na kwestie o bozku i oświadczył, e on to by ruchał Dionizosa.

@Frankie Bennett
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
Przytakuje na drag, bo choć aktywnie o tym nie myślał*m od lat to ciekawi mnie teraz pod jakim imieniem występuje. Czy raczej występował? Wiele królowych nosi brody, jestem pewn* że Felix ma w sobie wystarczająco dużo kobiecej energii żeby sprzedać to wiarygodnie. Pytanie czy chciałoby mu się wciskać w szpilki i gorsety.
- A daj spokój nie słyszałeś nawet połowy historii. Alkoholizm i hazard blednie przy kazirodztwie - prycham, bo jestem pewny że nie bez powodu te potężne drzewa genealogiczne o których tyle się klepie nie wiszą na widoku. Dziadek wciąż wierzy w aranżowane małżeństwa. Może dlatego Fenton nie wraca do domu.
- Odezwał się. Garnek, oto kocioł - protestuje, bo serio? Mnie przynajmniej nikt nie walił po ryju i kazał iść spać bez kolacji. Nikogo nie obchodziło czy jadł*m ale to inna historia.
- Jasne a młoda tam wraca dla fabuły. Weź nie pierdol, każdy chce mieć relacje z rodzicem nawet jeśli ten jest chujowy.
Mogę powiedzieć więcej, mogę wyrzucić mu że Fenton z radością zaadoptuje pozostałe dzieciaki, że oboje traktujemy go jak ojca którego nigdy nie mieliśmy i że durna marka Williama nie zasługuje nawet na jego mały palec u nogi a co dopiero całego. Ale z jakiegoś powodu czuje, że to nie jest dobra droga. Czuję że mi nie uwierzy więc zamiast tego dmucham mu dymem w twarz.
- Pięć jeśli są owoce morza. Ty lepiej mnie zapytaj po co nam pięć kieliszków skoro korzystasz maksymalnie z dwóch. - odpowiadam na pytanie bo to nie tak że nie zdaje sobie sprawy z tego jakie to jest pojebane. Wszyscy sobie zdają sprawę i właśnie o to chodzi. O to że nikt kto musi pracować na swoje utrzymanie nie ma czasu na stawianie w odpowiedniej kolejności pięciu kieliszków. Śmieje się na komentarz o dionizosie i układam bardziej na boku, nadal trzymając głowę na jego brzuchu.
- Mam uwierzyć że ty byś ruchał? Z ciebie taki bottom że jestem pewien że pegging to twoja rzecz - mówię z udawanym politowaniem I wyciągam rękę żeby poklepać go lekko po policzku. Słabo trafiam bo zioło weszło dobrze i mam wrażenie że ruszanie ręką wymaga dużo więcej wysiłku niż zwykle. Mam wrażenie ze poruszam się w zwolnionym tempie zsuwając dłoń z jego policzka przez nos i brodę. Z jakiegoś powodu rozbawią to nas oboje.
- Umówmy się że ja nie wrócę na święta do domu ale pomożesz mi zrobić wyjebaną instalacje światłami. Zamontujemy ruchajace się renifery i Mikołaja pokazującego dupę - proponuje choć podtekst jest jasny. Ja zostaję ale i ty zostajesz.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Chciałby zaprzeczyć na tę uwagę dotyczącą relacji z rodzicami, ale wtedy musiałby znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie na to, że wciąż utrzymywał ten pojebany kontakt z ojcem, po którym odziedziczył prawdopodobnie wszystko co najgorsze. U starego nie było niczego poza ewentualnymi banknotami, które można było podpierdolić.
Na matkę miał wymówkę w postaci rodzeństwa, ale ona w gruncie rzeczy nie była najgorszym człowiekiem na świecie. Głównie kłócił się z nią o ojca Olivii i reszty ferajny, bo gość był niebezpieczny dla wszystkich, a Billy mu pyskował i ostentacyjnie odpalał papierosy w jego salonie (która była też sypialnią), żeby go wkurwić. Od starej wpierdol kiedyś dostawał rzadko, teraz w ogóle, może dlatego że był szybszy, a może dlatego, że... W sumie nie wiedział dlaczego.
- A to nie jest element na amunicję w czasie burdy? - podsunął rozwiązanie dla istnienia pięciu kieliszków, bo dla niego nic z tego co widział na filmach o snobach nie miało znaczenia. Gdyby on miał tyle kasy to wolałby ją marynować na coś innego niż zastawa stołowa. Na przykład na sprawdzenie jak można zaprzyjaźnić się z wielorybem.
Na uwagę o peggingu wydał z siebie oburzone westchnięcie i uniósł się na łokciu by móc lepiej spojrzeć na leżąc* na jego brzuchu Frankie.
- Mógłbym ciebie ruchać do rana! - zapewnił parskając na to pełne politowania spojrzenie, ale zaraz zachichotał, kiedy dłoń przesunęła się po jego twarzy. Przechylił lekko głowę w bok jakby próbował coś ocenić, a potem wyciągnął rękę, żeby trącić Frankie w nos. Ot, tak, bez żadnego wyraźnego powodu. Próbował ocenić czy faktycznie by ruchał, ale jego zmęczony mózg doszedł do wniosku, że teraz to nawet stopą by nie drgnął, żeby zmienić wygodną pozycję o seksie nie wspominając. A potem? Potem było daleko i nie miało żadnego znaczenia. Położył się z powrotem lewą rękę podkładając pod głowę na wygodny, a prawą opierając na szyi Frankie, którego szorstki opatrunek musiał trochę drapać.
- Mmm renifery brzmi super. Jestem pewien, że ta para dupków z naprzeciwka będzie tym tak wkurwiona, że John nawet słowem tego nie skomentuje - zaakceptował pomysł, bo był w porządku. Lubił światełka. Ostatnie święta spędził trochę u matki, trochę ze znajomymi, a trochę kręcąc się po szpitalu, bo około czwartej nad ranem wpadł do Fentona, żeby przynieść mu pudding, śmieszny taki słuchaj, wszyscy w domu robiliśmy razem, więc nie ma w nim zioła, ani nic, ale za to jest dużo brokatu, który na osiemdziesiąt procent jest jadalny, bo nikt się nie struł jeszcze. Nie pamiętał czy John się struł czy nie, ale pamiętał, że siedzieli w jego gabinecie parę godzin. Głównie w ciszy. Trochę kłócąc się o to, która piosenka świąteczna jest najgorsza i Billy zapierał się, że "Raining man". Pograli nawet w karty.
- ej, chodź tu - wymamrotał po jakimś czasie zmieniając pozycję tak, żeby głowa Frankie leżała mu na ramieniu i schował twarz w ciemnych włosach. Był zmęczony. Piekielnie zmęczony i w tym momencie zaśnięcie na tej wieży wydawało się być fantastycznym pomysłem.

@Frankie Bennett
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Frankie Bennett
Awatar użytkownika
21
lat
168
cm
Elita
Nie wiem za dużo o starych Williama w gruncie rzeczy, ale wiem że widuje oboje. Wiem też że gdy jego śćpany i chory organizm potrzebował bezpiecznego miejsca to zjawił się Fentonowi w domu.
- Chciałbym! Lata uczenia mnie trafiania w małe piłeczki kijami i strzelbami w małe dyski a żadnej możliwości wykorzystania tego. Najgorsze co można zrobić to wstać ostentacyjnie i wyjść przed deserem. - wzdycham ale prawda jest taka że nigdy nie kusiło mnie żeby rzucać w kogoś kieliszkiem.
Nie dlatego że świętowanie wieczoru z bandą zidiociałych torystów i miałkich liberałów było przyjemne, po prostu otwarty konflikt nie jest czymś w czym czuje się dobrze. Świadomość że mówię coś takiego co druga osobę uderzę ale ta nie może zrobić nic innego tylko się uśmiechać jest dużo bardziej satysfakcjonująca. W tym jestem dobr*. W przypadku otwartego ataku spakuje się i wyjadę jak mama kazała.
Trochę podziwiam zdolność Williama do wystawiania się na sytuację w których może dostać wpierdol. Nigdy się do tego nie przyznam, oficjalnie to prostackie zachowanie dla ludzi bez godności, ale gdy pierwszy raz zobaczył*m jak Fenton i Billy niemal gryzą się o pilot był*m przekonan* że więcej Williama nie zobaczę. Tymczasem jak gdyby nigdy nic dwadzieścia minut później łapał w usta popcorn którym Liv rzucała a Fenton spokojnie jadł z tej samej miski. Tylko pilot trzymał w żelaznym uścisku.
- Jasne i musiałbyś mnie obudzić pod koniec - śmieje się, ale nie biorę tego na poważnie. William jest śliczny, o czym nie ma pojęcia, ale wciąż mam w głowie widok jego poobijanego ciała w wannie. Za każdym razem gdy go dotykam myślę o tamtych sladach. A biorąc pod uwagę jaka jest przylepą robię to często. Poza tym bardzo staram się utrzymywać ludzi których lubię i ludzi z którymi sypiam w oddzielnych kategoriach. Tak jest bezpieczniej, nie raz niestety zdarzyło się że komus nie spodobał się mój brak czy nadmiar części, mniej boli gdy i tak nie bardzo obchodziła cię ta osoba.
- Niech się goni on i jego katolickie naklejki na tym ferrari w kolorze wymiocin. W którym jego córka bzyka się z jego kumplem.
Siedząc w domu można się dowiedzieć zaskakujących rzeczy. A jeszcze bardziej zaskakujących paląc pod drzewem.
Kładę się grzecznie ale mi w sumie też jest zimno więc kręcę się aż heroicznym wysiłkiem zmuszam Billego do leżenia na boku. Teraz materiał przykrywa też mnie, ale robię za duża łyżeczkę. Podkładam ramię pod głowę.
- Widzisz. Bottom - uśmiecham się w jego plecy obejmując go na wysokości ramienia, bo wiem że na boku i żebrach wciąż ma jeszcze żółte sińce.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w czasie teraźniejszym pierwszej osoby. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam ciągle..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa i klasizm.

Podstawowe

Osobowość

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Felix ma rację. Świadomość ta zdecydowanie nie pomaga Fentonowi w znalezieniu odpowiednich słów. Liv spala smacznie zmęczona całym dniem niemal na nogach bo spędzili dzień w techniquest. Spodziewał się wielu rzeczy po tej wycieczce, włącznie z faktem że Liv nie będzie chciała wyjść bo nie obejrzała jeszcze wszystkiego. To czego się nie spodziewał to Williama i Frankie skaczących po gigantycznym pianinie i sprawiających że pół sali śpiewało razem z nimi Black Parade MCR. Teraz jednak siedzieli w samochodzie, nieco zbyt zmęczeni jak na jego standardy żeby jechać trzy godziny ale najwyraźniej w tę stronę zapowiadało się spokojnie, bo Frankie w słuchawkach skulił* się obok Liv a William patrzył przez okno jak heroina osiemnastowiecznego romansu. GPS pokazywal dwadzieścia kilometrów prosto.
- Billy... - zaczął niezręcznie, przyciszonym głosem, trochę się bojąc że Billy zrobi wszystko żeby do tej rozmowy nie doprowadzić, włącznie ze spowodowaniem wypadku. Wziął głęboki oddech i z oczami skupionymi na drodze kontynuował
- Przed Eastbourne byłem z jedna kobietą i któregoś dnia obudziłem się we własnym szpitalu bo prawie utopiłem się w wannie. To był przypadek, zmęczenie , wiadomo w końcu nie miałem powodu żeby.... - machnął ręką, nie patrząc na chłopaka, bo to nie była łatwa historia.
- Ale chyba żadne z nas w to nie wierzyło... Próbuje powiedzieć, że wiem że czasem... że czasem to wszystko to za dużo i... gdybyś chciał z kimś pogadać to.... to raczej nie ze mną ja wiem, ale... - dukał niemiłosiernie, rzucając spojrzenie w lusterko wsteczne patrząc czy Frankie i Liv wciąż śpią.
- Cieszę się że wtedy wróciłeś do domu. Zawsze możesz wrócić do domu niezależnie od Liv, niezależnie od stanu... zawsze masz u mnie miejsce. nie umiem w gadanie ale martwiłem się o ciebie - przyznał niechętnie, zaciskając dłonie na kierownicy, bo wypowiedzenie tych słów niemal fizycznie go bolało. Nie dlatego że były nieprawdziwe tylko dlatego że nie był przyzwyczajony do mówienia komukolwiek że go lubi a co dopiero to. Wiedział że Billy może to źle odebrać więc błagał w myślach żeby ten zrozumiał.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Lubił późne jazdy wieczorem autem - może dlatego, że nie doświadczał ich często, a kiedy już miały miejsce to najczęściej oznaczały coś nowego. Wyjazd w dalekie miejsce, powroty do domu z wycieczki. Wszystko było cicho, nawet jemu zdarzało się najczęściej przymknąć jadaczkę i gapić za okno ze słuchawkami na uszach. Ale jego słuchawki były wrzucone gdzieś z tyłu, a telefon rozładowany, pozostawało więc mruczenie silnika i cicha audycja radiowa.
Nie zareagował, kiedy Fenton zaczął rozmowę, przekonany, że to będzie tylko jakaś techniczna informacja w stylu "jutro trzeba wstać wcześnie, bo przychodzi nowa nauczycielka Olivii" czy inne "od jutra wracam do pracy", bo w sumie to pojęcia nie miał, kiedy on w ogóle wraca do szpitala. Lekko przekręcił głowę w jego stronę, przesuwając wzrok z bocznej szyby na tę znajdującą się przed nim i zaczął słuchać uważnie, kiedy Fenton powiedział o tej wannie. Fenton. O próbie samobójczej.
Co do chuja.
Poczucie niezręczności i zaczątki paniki zaczęły zaciskać się w jego klatce piersiowej, kiedy słuchał kolejnych słów, boleśnie świadomy tego, że nie ma ani gdzie uciec, ani jak zmienić tematu. Rozważał przez chwilę wyskoczenie przez okno i nawet w pierwszym odruchu chciał sięgnąć do klamki. Mógł udawać, że śpi, świetnie spał.
- O czym miałbym gadać - wymamrotał pod nosem uparcie wpatrując się w szybę przed sobą z rękoma splecionymi na klatce piersiowej w absolutnie odruchowym geście obronnym. Nie miał pojęcia co się działo i co to miało być i był przekonany, że zaraz dostanie zjebę kolejną, na którą czekał od niemal dwóch tygodni. Że co sobie myślał, co to miało być, czy już wszystkie klepki mu z głowy wypadły i czemu po prostu nie wskoczył pod samochód. Że to on jest tym "za dużo" i że pora się wynieść, zanim Fenton znowu spróbuje się utopić w wannie.
A potem Fenton powiedział to wszystko o domu. I że się martwił. I żaden z elementów nie dawał się połączyć z innym w głowie Billiego. W końcu odważył się na niego spojrzeć kątem oka, trochę oczekując jakiegoś "żartowałem, wypierdalaj".
- Dwa dni ze świętym Mikołajem i zaczynasz strasznie pierdolić - stwierdził w końcu cicho, obronnym tonem, nie rozumiejąc czemu to wszystko właśnie tutaj padło. - Nie musisz być dla mnie miły, żeby u niego zaplusować, stary, serio, nie ma go tu, możesz mnie opierdolić, a nie kręcić dziwnie.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Fenton O'Connell
Awatar użytkownika
41
lat
185
cm
Lekarz
Techniczna Klasa Średnia
Wybrał to miejsce strategicznie. Billy nie mógł uciec ani nawet zacząć żartować i się drżeć jak to on potrafi bo Lub spała z tyłu. Nie mógł też zignorować wypowiedzianych slow, bo te wisiały w powietrzu.
- Nie wiem o czym miałbyś gadać, może o tym że prawie znowu straciłeś siostrę - wymamrotał, bo wiedział że to mechanizm obronny.
Sam stosował dokładnie ten sam, dokładnie tak samo nie chcąc się przyznać do niczego i fakt że Billy powiedział to w sposób który tyle razy słyszał z własnych ust zdeterminował go tylko żeby ciągnąć te rozmowę zamiast się wkurzyć i zamknąć. Pomyślał o tym jak on w tym wieku potrzebował kogoś... stałego. Po prostu.
Zaskoczył go komentarz o Felixie, ale w sumie domyślał się skąd Billy mógł wyciągnąć taki wniosek. Spojrzał na niego przez chwilę tylko, bo jednak prowadził.
- Zacznijmy od tego że jeśli ktoś ma punktować to on. Wyleczył Liv, jasne ale to znaczy tyle że wyszedł na zero. - powiedział stanowczo, trochę tłumacząc to sobie bo zdawał sobie sprawę że jego mózg zalewała zdradliwa serotonina na choćby wspomnienie Felixa. Jeśli chodzi jednak o Williama to więcej by ugrał z Felixem udając wciąż że faktycznie z nim sypia niż będąc... ojcowskim.
- po drugie nie mówię tego dla niego ani dla liv. Nigdy nie miałem oporów żeby cię opierdalać jak zasłużysz. Nie zasłużyłeś Billy. Wręcz przeciwnie... - wziął głęboki oddech, sam nie wiedział który ale łatwiej było w ten sposób wypchnąć z siebie kolejne zdania.
- należą ci się przeprosiny. Może gdybym szybciej zadzwonił albo zareagował... to nie twoim zadaniem jest się o to martwić - wykrztusil z siebie bo dręczyło go to troche. Gdyby był bardziej uważny na to co mała znosi do domu, uczył ją lepiej higieny, nie zakładał że trzynastolatka wie że może się zarazić, gdyby był bardziej opiekunem a mniej... mniej zarządcą życia rodzinnego.

@Billy Pilgrim
Mów mi Aleks. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię sure.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa. Próby samobójcze, seks drugs and rockandroll..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Wzruszył ramionami tylko na kwestię o siostrze bardzo starając się nie dotykać tego tematu. Dużo wysiłku kosztowało go, żeby o śmierci Amy nie myśleć nigdy z wyjątkiem rocznicy jej śmierci, bo wtedy temat wychodzil sam zewsząd, czy Billy tego chciał czy nie. O niej samej, z czasów kiedy żyła, opowiadał niewiele, ale zdarzało mu się przywoływać jakieś historie, jeżeli akurat pasowały do kontekstu. Uczył się tego.
Ale na dotknięcie tego, że już jej nie ma nadal nie miał ani przestrzeni ani odwagi.
Odruchowo spojrzał przez ramię na Liv, która spała z głową opartą o Frankie - żadnemu z nich nie mogło być wygodnie, ale dopóki spali nie miało to chyba większego znaczenia. Bezpieczna. Oddychała. Dobrze.
Spojrzał na niego kątem oka przy kwestii o tym, że Felix wyszedł na zero i natychmiast podłapał okazję, żeby zmienić temat.
- Wyruchał cię i nie zadzwonił, co? - zapytał, bo mniej więcej tyle wyłapał z pijackiego monologu i kontekstu wiszącego w powietrzu. - A i tak dajesz się ruchać znowu. To chyba wyszedł na więcej niż zero.
Skubnął opatrunek i spojrzał na nawigację po raz setny w ciągu ostatnich dwóch minut. Był przekonany, że Fenton specjalnie zwolnił, jakim cudem nadal byli tak daleko od domu. A tamten ciągnął temat. Ciągnął temat mówiąc rzeczy, które sprawiały, że Billiemu drżały ręce. Parsknął potrząsając głową z nadzieją, że ta reakcja zlikwiduje gulę, która narastała w jego gardle z każdym słowem Fentona. Miał ochotę kazać mu się zamknąć.
- Fenton, kurwa, jak to nie? - czując, że głos mu się łamie. - Zjebałem na całej linii. Gdybym tylko… Liv nie zasługuje na brata, który potrafi tylko zapijać ryj i spierdalać od odpowiedzialności. Nawet do niej nie wszedłem, nie potrafiłem, jak ją zobaczyłem umiałem myśleć tylko o tym, żeby-… I wiem, że mnie nienawidzisz, masz totalnie prawo, ja też siebie nienawidzę - Wytarł wściekle twarz, trzymając głowę wciąż odwróconą w bok. - Nie chciałem, Fenton, to tylko… - zagryzł wargę i skubnął opatrunek po raz kolejny, potrząsając głową.
Dwanaście kilometrów.

@Fenton O'Connell
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odpowiedz