Billy nie myślał o Feliksie za dużo, bo zasadniczo ostatnimi dniami Billy nie myślał za dużo o niczym. Zmieniony nastrój Fentona zauważył tylko dlatego, że Frankie na to ciągle narzekał* - sam unikał go jak mógł, co wcale nie było łatwe, kiedy jednocześnie chciał siedzieć z Liv. Frankie też by unikał, ale z jakiegoś powodu Dracula rozgościł* się w jego pokoju do tego stopnia, że raz nawet spali w tym samym łóżku po oglądaniu po nocy jakiegoś idiotycznego filmu.
Wycieczka do Walii ni go cieszyła, ni ziębiła, najchętniej by został w domu, ale widział, że Liv nie chce wyjeżdżać bez niego, więc grzecznie wsiadł do samochodu w dniu wyjazdu z pudłem z ciastem, na którym tym razem narysował coś co miało być reniferem. Nie chciał wcale siedzieć obok Fentona w samochodzie, wolałby być z Olivią z tyłu i grać w idiotyczne gry albo kopać siedzenie Frankie, bo tak, ale mdliło go tam niemiłosiernie - więc darł ryja, że chce się zamienić, zamiast przyznać o co właściwie chodzi.
niemowlak
Ale kościół... kościół sprawił, że Billy kręcąc się z podekscytowania w szklanej windzie zrobił szybki przegląd tego, co wiedział o Feliksie. Niewiele. Poza tym, że najwyraźniej był zdrowo szurnięty, o czym bardziej niż kościół świadczył chyba fakt, że ruchał się z Johnem. Johnem, który zresztą od dwóch godzin warczał i prychał na nich wszystkich i Billy był przekonany, że gdyby jechali godzinę dłużej to tamten dla świętego spokoju wjechałby do najbliższej rzeki. Wypalił więc co wypalił na wejściu, żeby pobiec zwiedzać. Noszenie Olivii na barana nie było najłatwiejsze, co można by też ująć w słowa: był kurewsko zmęczony.
Ale McDonald's był tuż za rogiem, a jemu chciało się fryteczek. I shake'a. Mieli tyle opakowań po shake'ach w domu ostatnio, że sam nabrał na nie ochoty.
-
Gdybym miał obstawiać kto mieszka w takim pojebanym miejscu - zadarł głowę do góry, kiedy szli korytarzem do wyjścia -
to obstawiałbym, że ty. Myślisz, że jest coś na poddaszu czy będziemy mogli się tam włamać i ojebać butelkę wina albo dwie? - dodał z zastanowieniem już na zewnątrz, tym razem patrząc na wysoką wieżę.
Miał gdzieś w tyle głowy, że nie może pić alkoholu przy przyjmowanych lekach, ale Olivia będzie spać, a Fenton będzie zbyt zajęty pieprzeniem się ze Świętym Mikołajem.
Poprawiając Olivię na plecach (co nie było łatwe jedną ręką) trącił Frankie łokciem. "
Wiesz, że tego chcesz" powiedział szczerząc się do nich w odpowiedzi na to ponure spojrzenie, jakim zostały skomentowane słowa o włamie na poddasze. Pomruk Frankie był mało zrozumiały, może dlatego, że właśnie wchodzili do McDonalds'a.
Chęć by ucałować ich z wdzięcznością za "idźcie zająć stolik, ja zamówię", bo w końcu mógł usiąść i odpocząć stłumił w głębi duszy i natychmiast wykrozystał okazję, by rozwalić się na jednej z kanap tuż po ostrożnym odstawieniu LIv.
Połowa restauracji była pusta, więc nie trzeba było zajmować stolika, ale wymordowany Billy nawet tego nie zauważył.
@Frankie Bennett