-
No mam nadzieję... - w przeciwieństwie do niego zmartwienia nie dawały jej spokoju. Prawdopodobnie ciągnęłaby ten temat dalej i namawiała go do tego, żeby jednak odwiedził fizjoterapeutę (albo fizjoterapeutkę...), bo jej masaż na niewiele miał się zdać. Porzuciła tę myśl, bo przyniosłaby tylko więcej złego, a nie chciała się z nim sprzeczać. Powiedzmy, że była gotowa do "a nie mówiłam", gdyby jednak miało się stać coś gorszego.
Nie dawała mu zasnąć. Jeśli widziała, że już zaczyna przysypiać, to mocniej naciskała na jego skórę. Raczej go to nie zabolało, ale powinno być wystarczającym sygnałem, że nie ma spania. W końcu przed nim było jeszcze bojowe zadanie kąpieli, na dodatek było wciąż w miarę wcześnie i nie chciała, żeby wstał z samego rana, gdy ona jeszcze by spała.
Szybko całe te wysiłki z masażem zostały jej zadośćuczynione i wynagrodzone. Gdy Tony nagle złapał ją za rękę i przysunął ją do siebie, najpierw stawiła opór w zdziwieniu, ale po chwili dała się przyciągnąć, by dostać wtedy buziaka. Od razu uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy radośnie, bo więcej w podziękowaniu nie potrzebowała. -
Dla mojego chłopaka wszystko - mruknęła cicho, zanim jeszcze się od niego odsunęła i uciekła do kuchni.
Przygotowanie jedzenia nie miało jej zająć dużo czasu, ale słysząc odgłosy dochodzące z łazienki pochodzące od kota, który najwyraźniej walczył o swoje życie, niejednokrotnie miała ochotę tam zajrzeć i upewnić się, że nie dochodzi tam do żadnych tortur. Ostatecznie się przed tym powstrzymała i skupiła na swoim zadaniu, żeby zaraz nie robił jej wyrzutów, że on się ze swojej roli wywiązał, a ona nie... Kiedy Tony dołączył do niej w kuchni razem z kotem (?), spojrzała na nich i krótko się zaśmiała na widok kota, który wyglądał jak porażony prądem. -
Brzmiało inaczej - odwołała się do krzyków kota, które mogłyby zasugerować, że jednak to rażenie prądem miało miejsce. Nie zauważyła zadrapań na dłoniach Wayforda, bo swoim zainteresowaniem wróciła do patelni, z której zdjęła kotlety do burgerów.
-
Lepiej, żebyś nie miał teraz żadnej durnej diety - skomentowała jego przygotowania do walki, do których wciąż nie mogła się przyzwyczaić. To chyba było najciekawsze zjawisko u Holly: dbała o Tonego milion razy lepiej niż o własną dietę. Równie dobrze mogła pomijać kilka posiłków pod rząd i nie widziała w tym nic złego, ale o niego zawsze dbała tak, jak tylko umiała. Siłą rzeczy dzięki temu sama także się lepiej odżywiała, co możliwe, że było największą zaletą.
Tony musiał uzbroić się w cierpliwość na jeszcze kilka minut, aż przygotowała całe danie. Czy zrobiła mu serduszka z ketchupu? Możliwe, ale równie szybko zasłoniła je kotletem i warzywkami, żeby nie zdążył przyłapać jej na gorącym uczynku. Brakowało tylko ośmiorniczek z parówek, ale oszczędziła mu tego, więc wkrótce postawiła na stole talerze, z których łatwo było wyodrębnić jej porcję, o wiele mniejszą od niego.
@Anthony Wayford