Przed rejestracją zapoznaj się z Przewodnikiem.
Tak się nieszczęśliwie złożyło, że pierwszego dnia zawodów, Devocatis była najgorszą wersją siebie. Nagła zmiana otoczenia, wiele nowych zapachów i bodźców sprawiły, że skarogniada była wyjątkowo rozdrażniona, w czym nie pomagała burza hormonów, z którą się aktualnie zmagała. Nie była zadowolona, że musi robić cokolwiek - bolał ją brzuch i wszystko ją złościło, co pokazywała całą sobą. Rozgrzewka, która miała ją przygotować do startu, rozluźnić i uspokoić, przyniosła wręcz odwrotny efekt. Nie mogła się skoncentrować pośród innych koni, których na rozprężalni nie brakowało. Mary musiała szczególnie uważać w momentach, w których mijały inne konie, bo Devocatis zachowywała się dziś jak prawdziwa smoczyca i nikomu nie zamierzała przepuścić. Z wtulonymi uszami w grzywę, wzrokiem ciskała gromy i niejednokrotnie próbowała zaatakować mijanego konia, co po pierwszym takim incydencie prawdopodobnie było już bardziej kontrolowane, bo nie zostawiła wątpliwości co do tego, że mogłaby to zrobić kolejny raz...
Wreszcie pojawiły się na czworoboku. W kwestii tempa niewiele można było jej zarzucić, bo szła energicznie, aż nadto. Nie wyglądało to jednak ładnie, ponieważ była na tyle usztywniona, że ten ruch wypadał płaski i niekorzystny. W innych okolicznościach miałaby szansę zaprezentować się wybitnie - była długonoga, zbudowana w długich liniach, które wręcz sprzyjały ujeżdżeniu, a nie skokom. Wszelkie próby wyciągnięcia tego potencjału przez Mary spełzały jednak na niczym, bo klacz ani myślała przyjść do ręki. Na szczęście program nie przewidywał zatrzymania w połowie linii środkowej, bo to, że nie zatrzymałaby się w punkt, było bardziej niż pewne. Szastając ogonem na boki i lawirując uszami we wszystkie strony, poszła więc na wprost budki sędziowskiej w literze C, po czym sztywno skręciła w lewo. Opierając się wygięciu, nie miała szans na to, żeby głęboko wyjechać narożnik. W efekcie został on ścięty. Niestety sytuacja powtórzyła się podczas próby wykonania 10 metrowej wolty w literze H. Taka średnica wymagała już od konia wyraźnego zgięcia w kłodzie, ale Devocatis jedynie nadęła się jak nadymka, nie mając ochoty poddać się zginającemu działaniu łydki. Wolta wypadła więc mało kształtnie, na pewno większa, niż powinna, ale przynajmniej nie zakończyła się całkowitym wywiezieniem Mary wgłąb czworoboku.
Kolejnym krokiem po powrocie na ścianę było wydłużenie kłusa na skróconej przekątnej. Devocatis wciąż była oporna na działanie łydki, w wyniku czego zamiast wydłużyć krok, zaczęła iść zauważalnie szybciej. Opuszczony, spięty grzbiet zdecydowanie nie sprzyjał poprawnemu wydłużeniu kroków, które właściwie nie wystąpiło. Zamiast tego Mary mogła napotkać problem z uspokojeniem kłusa po powrocie na ścianę, ponieważ klaczy absolutnie nie przeszkadzało takie tempo i fakt, że taki kłus był niewygodny. Dopiero po paru metrach dała się przekonać do wolniejszego kłusa, w którym o niebo prościej było skręcić do środka czworoboku w odpowiednim momencie. Tam jednak czekał na nie prawdopodobnie najbardziej wymagający i kłopotliwy element z całego programu, a mianowicie ustępowanie od łydki, na które skarogniada reagowała tamtego dnia wręcz dramatycznie. Momentalnie się zezłościła (delikatnie mówiąc), gdy poczuła jak kobieta przesuwa wewnętrzną łydkę i dociska ją do boku klaczy. Nie tylko zareagowała przesadnie, mocno odchodząc w bok, ale też kopnęła w pewnym momencie w powietrze, zdradzając swoje jawne niezadowolenie. Zapewne wywołała tym niemałe zdziwienie wśród komisji sędziowskiej, choć kopnięcie wcale nie wyglądało spektakularnie. Najistotniejsze było jednak to, że przez jej przesadzoną reakcję wróciły na ścianę znacznie wcześniej, niż przewidywał to program.
Kontynuowały stamtąd kłus wzdłuż szranek aż do znalezienia się na wysokości litery H, gdzie miało nastąpić zagalopowanie. Devocatis jednak ponownie cała się spięła i zamiast zagalopować, przyspieszyła kłus, dopiero w narożniku przechodząc do pożądanego chodu. Przez to, że była całkowicie poza pomocami, istniało spore ryzyko, że w dowolnym momecie zwolni do kłusa lub zacznie krzyżować w galopie. Zwłaszcza na kole utrzymanie galopu było kłopotliwe, ale Mary na szczęście zdołała utrzymać skarogniadą w galopie na prawą nogę. Tym razem udało im się nawet zachować właściwą średnicę koła, po zamknięciu którego ponownie niezbyt głęboko wyjechały narożnik i znalazły się z powrotem na długiej ścianie. Dodanie w galopie wbrew pozorom nie przysporzyło amazonce kolejnych problemów. Reakcja klaczy była co prawda dość gwałtowna, ale nie skończyła się dzikim poniesieniem dookoła czworoboku lub - co gorsze - wyskoczeniem poza jego granice. Wystarczyło zaledwie parę mocniejszych, mniej elegankich półparad, by skarogniada wróciła z powrotem do galopu roboczego, z którego następnie zwolniła do kłusa kilkanaście metrów dalej. Odpowiednio podparta łydką uniknęła całkowitego rozpadnięcia się podczas przejścia, ale już po kilku krokach kłusa zauważalnie zwolniła, najwyraźniej mając problem z utrzymaniem równego tempa. Nie było to spowodane lenistwem, to raczej nigdy jej nie dotyczyło, za to niemijająca sztywność w całym ciele jak najbardziej przykładała się do problemów z zachowaniem rytmu i tempa. Mary jednak wciąż stała na posterunku i nie pozwoliła na to, by klacz nawaliła nawet w tak prostej rzeczy, choć sędziowie niewątpliwie nie mieli zostawić na nich suchtej nitki.
W literze K skręciła na kolejne, dziesięciometrowe koło, po którym ponownie zmieniły kierunek przez skróconą przekątną w wydłużonym kłusie. Tym razem zdołała pokazać zalążek wydłużenia, na parę kroków rzeczywiście skromnie wydłużając ramy, choć nie bez utraty rytmu. Następnie wróciła na ścianę, wzdłuż której kontynuowała kłus roboczy, zupełnie nieświadoma tego, że amazonka pominęła punkt programu. W pewnym sensie wyszło jej to na dobre, bowiem Devo na pewno nie zareagowałaby entuzjazmem na zatrzymanie. Tymczasem zwolniła do stępa przed literą H, która była początkiem kolejnej, krótkiej przekątnej. Poluźnienie wodzy niestety nie sprawiło, że skarogniada ochoczo obniżyła i rozprostowała szyję. Wręcz przeciwnie, wciąż niosła łeb wysoko, choć przez chwilę miała nastawione do przodu uszy. Spięcie sprawiało, że nie kroczyła zbyt obszernie, ale przynajmniej nie zbaczała z wyznaczonego kursu. Ledwo po dotarciu na ścianę, ponownie skręciła do środka czworoboku, zgodnie z przypuszczeniami negatywnie reagując na nabranie wodzy na kontakt. Znowu wcisnęła uszy w grzywę i szastnęła niespokojnie ogonem, poza tym nie robiąc nic, co mogłoby wzbudzić niepokój kobiety. Do kłusa przeszła energicznie, w momencie przejścia wręcz podskakujac przodem w górę jak do zagalopowania, przed którym ostatecznie się powstrzymała.
W połowie krótkiej ściany skręciła do środka czworoboku, by z linii środkowej rozpocząć kolejne ustępowanie w kierunku ściany. Niestety sytuacja sprzed chwili się powtórzyła - klacz złością zareagowała na spychające działanie łydki i wręcz chwyciła Mary za wodzę, by wyciągnąć ją w bok. Nijak miało się do prawidłowego ustępowania, sędziowie prawdopodobnie nawet uznali ten element za niewykonany, ponieważ wyglądało to bardziej jak rzucenie się w bok, aniżeli kontrolowane odejście od łydki. Cudem nie potrąciła przy tym szranek ani za nie wyskoczyła, choć i bez tego były bardzo bliskie eliminacji. Przez kolejne kilkanaście metrów kłusa wciąż niespokojnie szastała ogonem i zagryzała się na wędzidle, co jednak nie przeszkodziło im w zagalopowaniu w odpowiednim momencie. Kolejno zjechały na koło w połowie krótkiej ściany, po zamknięcie którego powtórzyły kolejny element programu, jakim było wydłużenie galopu na długiej ścianie, co znowu spotkało się z entuzjazmem ze strony Devocatis.
Z galopu bez zwłoki zwolniła do kłusa. Idąc nim we wskazanym przez Mary kierunku, to jest kawałek wzdłuż ściany, a potem przez półwoltę, znowu zagryzła się na wędzidle, którym Mary próbowała delikatnie masować jej język i zachęcić do żucia. Niewygodnie uwiesiła się na jej ręce, przenosząc ciężar ciała do przodu, w wyniku czego kłus całkowicie stracił na impulsie i energii. Po powrocie na ścianę niechętnie, opornie wróciła do poprzedniego ustawienia, by ostatecznie skręcić na linię środkową czworoboku i zatrzymać się dokładnie w literze L. Nadęła się przy tym, źle reagując na domknięcie w łydkach i niespokojnie przestawiła jedną z nóg do przodu zanim Mary zdążyła wykonać ukłon. Następnie opuściła czworobok stępem, nie mniej zmęczona i sfrustrowana niż zawodniczka.