Zdecydowane wyjechanie w przód wyraźnie pomogło ogierowi w odzyskaniu uwagi. Gdyby Harper spanikowała, próbując go za wszelką cenę zwolnić, prawdopodobnie okropnie męczyliby się z ciężarem, jaki niewątpliwie spadłby na ręce kobiety. Tymczasem gniady cofnął uszy do tyłu, choć nie w wyrazie złości, a zainteresowania Harper, po czym posłusznie się zaktywizował. Oczywiście minęła chwila, nim przyniosło to oczekiwane skutki i widoczne na pierwszy rzut oka efekty. Poruszając się po kole, wkrótce zaczął szukać oparcia na zewnętrznej wodzy. Gdy wreszcie je znalazł, kobieta mogła poczuć, jak lepiej odpowiada na jej sygnały, a także lepiej odnajduje się podczas ruchu po łuku. To pozwoliło im wrócić na ścianę, na której także udało mu się pozostać na wypracowanym kontakcie. Zabieganie o aktywność zadu przyniosło oczekiwane skutki, ponieważ odkąd zaczął się nim pchać, udawało mu się pozostać lekkim przodem i jednocześnie trzymać równe tempo.
Trudności pojawiły się dopiero z chwilą próby zmiany kierunku przez przekątną, kiedy to rzeczywiście wyszło na jaw, że ściana służyła Sojuzowi jako oparcie. Harper z pewnością musiała się nagimnastykować, żeby utrzymać gniadego w prostej linii, gdy nagle zniknął z prowadzącej wodzy i zaczął pływać między pomocami.
Jeśli chodzi o przejścia, to Sojuz miał dość sporą tolerancję nie błędy. Nie był przesadnie wrażliwy, lekkie zmiany w dosiadzie czy nawet przytrzymanie za pysk nie sprawiały, że eksplodował jak bomba. To sprawiało, że nadawał się nawet pod odrobinę słabszego jeźdźca, choć niewykluczone, że ten spokój, jaki mu towarzyszył podczas zajadki i pierwszych miesięcy pod siodłem, w pewnym momencie miał się zemścić, gdy Sojuz już nabierze sił, równowagi i pewności siebie, jak to często bywało w takich przypadkach.
W każdym razie, drobne nieporozumienia nie stały na przeszkodzie, żeby wykonać zaproponowane ćwiczenia. Przejścia z kłusa do stępa i z powrotem sprawiały mu najmniejszy kłopot. Podczas przejść udawało mu się nie znikać z kontaktu, a także nie rozpadać, dzięki czemu był w stanie wykonywać je dość płynnie. Nieco gorzej wypadał podczas przejść do stój, zwłaszcza podczas pierwszego, na które chyba nie do końca był gotowy. Tak jak na początku jazdy, miał problem z tym, żeby równo ustawić nogi czy zachować nieruchomość przez dłużej niż trzy sekundy. Chyba podczas żadnego z podejść nie wyglądał, jakby miał rzeczywiście równo obciążyć wszystkie kończyny. Zamiast tego sprawiał wrażenie, że jest zawieszony w pół kroku i gotów, żeby pójść dalej.
@Harper Pearson