Przed rejestracją zapoznaj się z Przewodnikiem.
Ostatnimi czasy ogier bywał na zawodach raczej od czasu do czasu i bez wielkiego parcia na wyniki. Raczej Randolph głównie oddawał go w celu podtrzymania formy i wprowadzenia niektórych jeźdźców w wyższe klasy, natomiast na tym etapie mało kto zakładał, że będzie za każdym razem stawał na podium. Natomiast potrafił jeszcze czasami zaskoczyć dobrym wynikiem, a sympatyczne usposobienie często zjednywało do niego ludzi. Podczas rozgrzewki był bezproblemowy, chociaż czasami jego koncentracja ulatywała gdzieś w przestworza i skupiał się czasem bardziej na otoczeniu, niż na amazonce. Łatwo jednak było poddawać jego zachowanie korekcie, bo nie miał tendencji do robienia jeźdźcom na złość, po prostu nie znajdował się już w mocnym sportowym treningu, dlatego atmosfera zawodów nie wpływała na niego w identyczny sposób, co dawniej.
Wjechał na parkur spokojnym stępem, przeżuwając bez nerwów wędzidło. Uszy odchylił lekko do tyłu, oferując Mary swoją uwagę, przeszkody obrzucał pobieżnymi spojrzeniami, bo na tym etapie nie robiły na nim większego wrażenia. Oczywiście zawsze istniała szansa, że jakiś kolor mu się nie spodoba, ale większość życia spędził w WKKW, stąd też był przyzwyczajony do przeróżnych kombinacji. Chętnie zakłusował, nie wyrywając się jednak nadmiernie do przodu. Preferował stabilne, acz dynamiczne tempo i raczej rzadko kiedy w naturalnym kroku szedł czy to wolniej, czy bardziej wyrywnie. Zatrzymał się bardzo poprawnie, w ujeżdżeniowy sposób, zaokrąglony, z równo postawionymi nogami. Zagalopował lekko pod górkę, pierwsze foule jadąc w pełnym zebraniu, dopiero po chwili ustawił się nieco wyżej, by mieć lepszy widok na przeszkody. Szedł aktywnie, ale z pewnością nie zamierzał tutaj dyktować tempa, oddając się całkowicie w ręce jeźdźca, a przynajmniej dopóki Mary zdawała się wiedzieć, co robi, to ogier po prostu reagował natychmiastowo na pomoce. Jedynie w przypadku mniej pewnych osób, albo tych jeżdżących z nie do końca poprawnie stosowanymi pomocami, decydował się na przejęcie pałeczki i poprowadzenie ich. Gładko dodał tuż przed przeszkodą i w odpowiednim miejscu wybił się energicznie do przodu, od razu składając ładnie przednie kończyny. Wyciągnął szyję, wygiął grzbiet podczas lotu, po czym miękko wylądował, od razu odnajdując z powrotem równowagę i ruszając do przodu. Co było raczej zaskakujące - ogier był miękki zarówno w galopie jak i podczas skoków, przez co był dość wygodny dla jeźdźca. Skakał z pewnym bardziej zauważalnym zapasem, bo przeważnie parkury pokonywał na dokładność, a nie szybkość - po próbie ujeżdżeniowej i crossowej na parkurach głównie liczył się brak zrzutki, a norma czasu nie była specjalnie trudna do wyrobienia. A ponieważ niektóre konie crossowe miały problem z trąceniem drągów (terenowe przeszkody koniec końców nigdy nie spadały), to jego już od początku przyzwyczajano do skakania trochę bardziej w górę. Oczywiście rozjechanie go na bardziej płaskie i szybsze pokonywanie przeszkód było możliwe, ale z tym gniadosz nie miał zbyt dużego doświadczenia.
Na łuku wygiął się elegancko, owijając się miękko wokół łydki jeźdźca. Nie miał problemu z rozluźnieniem szyi, i zgięciem się w potylicy. Śmiało podszedł do stacjonaty, zgrabnie wybijając się w pasującym mu miejscu. Przody podciągał mocno, można było usłyszeć ciche puknięcie kopyt o popręg. Technikę skoku miał bardzo poprawną, chociaż nie jakoś mocno widowiskową. Lądował w pełnej równowadze, a także chętnie poszerzał wykrok, reagując na pomoce natychmiastowo. Przed okserem strzelił ogonem po stawach skokowych, szykując się do szerszego skoku. Po raz kolejny wybił się mocno i pewnie, stosunkowo długo lecąc nad przeszkodą. Był typowym koniem bardziej pod konkursy dokładności, czy potęgi skoku, a mniej dobrym na szybkościowe zawody.
Gniadosz uniósł nieco wyżej głowę, by mniej więcej ocenić sobie odległość do następnej przeszkody. Cofnął uszy do tyłu, czując pomoce do skrócenia, jednak karnie zaokrąglił sylwetkę, mocniej wchodząc ciężarem na zad, a uwalniając za to przody. Galopował teraz krótkim krokiem, mocno pod górkę, stabilnie oparty na ręce amazonki. Jednak niezbyt szeroka, acz mocna foula gwarantowała z jego strony duże wybicie w górę, więc stacjonatę skoczył z dużym zapasem, tracąc za to nieco na miękkości kroku. Wylądował zgodnie z sugestią na prawej nodze, chociaż w jego przypadku ewentualne wylądowanie na lewej nie byłoby problemem - miał dobrą równowagę w kontrgalopie, a lotne nie sprawiały mu problemu. Szerowy wpisał się bez problemu w nieco ciaśniejszy łuk, nie tracąc przy tym równowagi. Oś jego kręgosłupa odpowiadała linii, po której się poruszał, a w rezultacie zadnie nogi poruszały się po śladach jakie pozostawiły przednie. Po wyprostowaniu poszerzył nieznacznie foulę, korygując sobie nieznanie dojazd, by móc bez problemu przeskoczyć oksera z odpowiednim zapasem.
Kondycyjnie ogier nie miał żadnych problemów z parkurem, zdążył się lekko spocić, ale było to wynikiem rozgrzania, a nie zmęczenia. Prawidłowo oddychał, napełniając płuca odpowiednią ilością powietrza, by móc utrzymać aktywne tempo do przodu. Odbił się na stacjonatę odrobinę zbyt późno, jedno ucho uciekło gdzieś na bok w reakcji na jakiegoś głośniejszego psa, ślepia też na moment przestały koncentrować się na trasie, natomiast po wybiciu się mocno wyciągnał pysk i szyję, podciągając jednocześnie przody i lekko zarzucił zadem w górę, by odratować skok i nie puknąć drągów. Przez to jednak wylądował mniej miękko, trochę nim zatrzęsło i przez to nie mógł odpowiednio poszerzyć ramy. Szerker przytulił uszy do potylicy, decydując się na szybszy odskok, zamiast urwanie fouli, natomiast wybicie było zbyt płaskie. Przednie nogi strąciły pierwszego górnego drąga, tylne puknęły drugiego, więc zrzutka z pewnością się obyła. Niezadowolony z tej porażki ogier szarpnął łbem, nieco się burząc na samego siebie. Wędzidło zgrzytnęło w jego pysku, przez co pociągnął lekko rękę Mary, spłynął też delikatnie z prostej linii, ale wystarczyło kilka półparad, by wrócił do bycia karnym. Ze względu na dość twarde lądowanie musiał teraz zmienić nogę, jednak jego lotna była gładka i szybka.
Ponieważ zaliczyli zrzutkę, to podchodząc do kolejnej stacjonaty był już znacznie bardziej ostrożny. Szedł z wyraźnym impulsem z zadu, uszy mając postawione na sztorc i w miejscu wybicia użył nieco więcej siły niż zwyczajnie, by mieć pewność, że nie dotknie ponownie drągów. Baskil miał przez to dość krótki, jako że skok był mocno "pod górkę", ale zapas był przynajmniej dziesięciocentymetrowy. Mary mogło nieco mocniej zatrząść w siodle, lądowanie było bardziej twarde, ale w pełnej równowadze, bo ogier wiedział, na ile może sobie pozwolić ze skokiem. Mięśnie mocno pracowały mu pod skórą, na szyi pojawił się szereg żyłek, ale gniadosz nie tracił na dynamice ruchu. W odróżnieniu od większości skoczków rów z wodą nie budził w nim większych emocji, podchodził do niego tak samo, jak do każdej innej przeszkody. Puszczony trochę bardziej do przodu rozszerzył krok odrobinę za mocno, przez co okser nad wodą skoczył nieco bardziej płasko, niż miał w zwyczaju, a do tego nie był przyzwyczajony. Zdążył jednak szybko podciągnąć nogi, chociaż przód minimalnie trącił kopytem, ale było to na tyle delikatne, by drągi pozostały na swoim miejscu. Był to skok z pewnością szybszy, niż dotychczasowe, a także bardziej ekonomiczny, natomiast niespecjalnie była to mocna strona gniadosza, który preferował mocniejsze skoki w górę.
Dojechał do stacjonaty spokojnie, chociaż ostatnie puknięcie również spowodowało, że ostatnią przeszkodę skoczył z większym zapasem, niż powinien, ale miękkość kroku trochę ratowała tutaj potencjalne zachwianie równowagi amazonki, chociaż jeżdżąc głównie skoki pewnie była przyzwyczajona do różnych końskich manewrów.
Nie miał problemu ze zwolnieniem, nie należał do koni na chama prących do przodu. Był trochę bardziej podekscytowany, ale tak samo jak na początku, tak samo i na koniec nie sprawiał żadnych problemów. Odchylił lekko uszy do tyłu, przyjmując z zadowoleniem pochwały.
KONIEC