Tak, jak Mia przewidziała — Vision nie miał problemu z rozpoczęciem kłusa. Wszedł w niego swobodnie, odciążając przody i wybijając się z zadnich kończyn. Zachował ustawienie zebrania, mocno uginając nogi w stawach, zaokrąglając grzbiet i podstawiając zad. Jego szyja uniosła się w zupełnie naturalny i nieprzymuszony sposób, pozwalając ogierowi mocniej zgiąć się w potylicy. Zaczęli się rozumieć. Vision poprzez klarowność i schematyczność sygnałów Mii, mógł się nieco uspokoić, wbić się w znajomy rytm pracy. Nie burzył się i nie denerwował na jej prowadzenie. Każda półwolta czy wolta przejechane były dynamicznie, ale nie nerwowo. Starał się jak mógł dogiąć każdy swój bok, owijając się wokół jej łydek, oczywiście jak bardzo pozwalało mu na to zastanie, którego mimo wszystko doświadczył po przyjeździe do kompleksu, ale które z każdą chwilą było rozbijane. Problemem stała się nieszczęsna półparada. Bułany wyczuwając sygnały, łydki, dosiad i pracę przy wodzy; ściął się automatycznie, jak jajko na zbyt gorącej patelni. Zagryzł wędzidło, mocniej wyciągając pysk do przodu i usztywniając się na całej linii grzbietu. Był wrażliwcem, a przez to, bardzo szybko przebodźcowywał się Jego wyciągnięty łeb aż prosił o otworzenie palców i nieznaczne wypuszczenie wodzy. Zachowywał się tak, jakby nie zrozumiał, co kobieta chciała osiągnąć, o co go poprosiła w tej chwili. W tym momencie istniały dwie możliwości. Powtórna, mocniejsza półparada, z cofnięciem nadgarstków i subtelnym skręceniem ich, dopchnięciem do nich zwierzęcia, spowodowała tylko przeniesieniem ciężaru na przód i potknięcie się bułanego o własne nogi, który kolejno zatrzymałby się w samym środku akcji, jak święta krowa. Drugą możliwością, było faktycznie otworzenie nieco dłoni i przejechanie go ponownie pomocami do przodu, ale przytrzymując go o wiele krócej, łagodniej prowadząc go z łydek i dosiadu. Dopiero wtedy ponownie wrócił na ziemię, angażując się w kolejne ćwiczenia i nie uciekając już od kontaktu. Półparady i parady w przeszłości Visa, były stosowane nagminnie i w sposób totalnie nieprzemyślany. Wielu jeźdźcom zdawało się, że ogier nie jest obecny, wytraca swoją aktywność z każdym kolejnym krokiem — nikt jednak nie zastanowił się nigdy, gdzie ten problem ma swoje podłoże. Czy może leży nie po stronie konia, a bardziej człowieka.
Cały ruch zwierzęcia i jego dynamika, wróciły do zadu. Każdy kolejny krok pomagał mu się zaokrąglić, utrzymując głowę w prawidłowym ustawieniu. Nie wychylał się z nosem ani za bardzo w przód, ani na boki, niosąc głowę na masywnym karczychu w naturalny sposób. Mia mogła poczuć, że z biegiem czasu, kiedy sylwetka bułanego znajdowała się w uniesieniu, jego nogi zaczęły opadać o wiele lżej, a każdy chód nabierały na płynności, a co ważniejsze, był o wiele łatwiejszy do wyjeżdżenia. Nie był już aż tak niewygodny. Ba, teraz zmieniał się w całkiem wygodną kanapę.
Przy zatrzymaniu nawet się nie zająknął. Zatrzymał się na raz, nie drobiąc do przodu, ani nie zmieniając swojego ustawienia. Pierwszy krok w tył był dosyć niepewny, aczkolwiek kolejny okraszony głośnymi parsknięciami, wyszedł już dużo lepiej — a przede wszystkim pewniej. Odczuwając pomoce do za kłusowania, wybił się z tylnych kończyn, cały swój ciężar umiejscawiając na tyle, co pozwoliło mu na przyjemną chwilę zawieszenia, to specyficzne zwolnienie ruchu przed przejściem w wyższy chód. Dłoń kobiety, którą poczuł na swojej szyi, troszkę go skonfundowała. Jego uszyska podążyły w jej stronę automatycznie, a wargi rozwarły się, lekko klepiąc w powietrzu. Dziwnie było być chwalonym, dziwnie było być wysłuchanym.
@Mia Alight