Smutno zaczynać tę opowieść od tych słów, ale Viktor nie sądził, że pozna tutaj swoją miłość, nawet jeżeli zaznaczył to w formularzu. Nie dlatego, że tej miłości nie szukał - nie skłamał, nie chciał nikogo oszukiwać ani zwodzić za nos - po prostu w pewnym momencie życia przestał wierzyć, nawet mimo regularnych prób. Nie w to, że ta miłość istnieje, bo doświadczył jej (nawet jeżeli tylko jednostronnie), ale w to, że coś takiego jest mu jeszcze pisane i że na coś takiego zasługuje - z każdym dniem upadał coraz niżej, zgubił się w tym wszystkim już dawno. To miało się teraz zmienić? Tutaj, w tej chwili? Niby wciąż próbował, skoro w ogóle tu przyszedł... Nie narzekałby na taki obrót spraw, ale też...
Sami wiecie.
Niebywały smutek przykrywał maską wiecznego wesołka, który zdawał się czuć w takich sytuacjach jak ryba w wodzie. Kiedy jeden z jego kolegów za bardzo bał się wybrać w takie miejsce sam i zapytał go, czy nie chce zgłosić się z nim, Viktor nie wahał się długo. Randki w ciemno były zabawne, zaskakujące i pasowały do wariata takiego jak on. Nie musiał się przecież od razu zakochiwać, ale wspomnień i uśmiechów nikt mu nie odbierze.
Idąc do góry z zasłoniętymi oczami, zdążył flirtować z eskortującym ich mężczyzną w surducie i trzy razy udawać głupiego, że niby upada (w bardzo teatralny sposób), słyszy coś, czego nie powinien słyszeć i zgania to na swoje pajęcze zmysły, albo odsuwa krzesło stojącemu nieopodal kelnerowi i zastanawia się głośno, dlaczego koleś nie siada.
Viktor nie miał pojęcia, że to będą
dosłownie randki w ciemno. Złota, błyszcząca koszula, którą na siebie założył, nie zrobi więc żadnego wrażenia na panience, którą do niego przyprowadzą (a szkoda, bo zdążył wymyślić przynajmniej trzy związane z nią gadki na podryw, którymi potrafił rzucać jak z rękawa przy każdej możliwej okazji). Flirciarz był z niego przeokropny i naprawdę niewiele było w stanie go zniechęcić. Ciekawe, kogo przywieje mu tutaj los? Ciekawiło go to, jak przebiegnie ich rozmowa. Czy będzie bardziej zabawnie, czy niezręcznie? Wymienią się później numerami, czy jednak będą woleli o tym zapomnieć?
Kimkolwiek była kobieta, która usiadła naprzeciwko niego, nie mogła go zobaczyć. Mogła za to, przechodząc obok, poczuć dosyć drogie, męskie perfumy, niepasujące do dźwięku bujania się na krześle. Groves wybijał palcami na stole jakiś rytm. Może nie było tego widać, ale było słychać - ruchliwość, dezorientację. Lepiej czułby się pewnie z zapalonym światłem i grającą muzyką. Szybko porwałby swoją dzisiejszą randkę do szalonego tańca. Nic więc dziwnego, że nie czekał ani chwili z przerwaniem dzielącej ich ciszy.
-
Cześć, jestem Viktor - przedstawił się od razu. W słowach tych czuć było uśmiech. Nie brzmiały też nerwowo. Nasłuchiwał, oczekując odpowiedzi. Nie zależało mu na tym, aby druga osoba się przedstawiła, mogła pozostać anonimowa, ale jeżeli się znali, z pewnością pozna ją po głosie.
@Joey Queen