Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia

Kiedy dłoń Serga przekręciła kluczyk w stacyjce, samochód wypełnił się ściszoną muzyką. Melody Noir, Patricka Watsona zaczęła melancholijnie rozpychać się w przestrzeni. Najprawdopodobniej Randolph w drodze do kawiarni słuchał jej zapętlonej. Powtarzalność, ta rozkoszna przewidywalność kolejnego słowa i dźwięku była uspokajająca. Nie musiał skupiać się na niczym innym poza znajomą pewnością, że cokolwiek stanie się na spotkaniu z Rosjaninem, On zawsze będzie mógł wsunąć się ponownie w swoją bezpieczną przestrzeń... nieodczuwania.
You are my big dark blue and I wanna swim all around you

Przez całą drogę czuł się nieswojo. Drżenie nad przeponą nie pozwalało mu się zrelaksować w żaden, nawet minimalny sposób. Czuł, że razem z ciepłą falą powietrza płynącą z ogrzewania, nadchodzi mrowiący atak lęku. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz jechał jako pasażer w swoim własnym samochodzie. Kiedy usiadł na miejsce pasażera, fotel ustawiony był jeszcze pod jego matkę i jej filigranowe ciało. Czuł się nieswojo, tak cholernie nieswojo — jakby właśnie na niej siedział. Chociaż fotel wysunięty był skrajnie do tyłu, aby kobieta mogła wygodnie rozprostować nogi, Randolphowi zdawało się, że przestrzeń wokół niego zaczyna się kurczyć, dotykając coraz nachalniej jego ciała. Materiał koszulki na jego plecach zaczął naciągać zimnym potem jak podczas obrzydliwej gorączki.
You are the sweetest melody I never sung... I feel like I know you but you're just a ghost to me.

Dłoń mężczyzny przesunęła się po panelu drzwi, jakby dotykał go pierwszy raz w życiu. Kanadyjczyk nie wiedział, gdzie jest przycisk obniżania szyby, chociaż wielokrotnie mówił matce, jak ma to zrobić. Znał go na pamięć, tak, jak każdą wypukłą żyłę na jej bladej dłoni. Ran, tracisz się... odpływasz. Płaski guzik z połyskującą smugą wydrążoną przez palec zaklikał. Szyba wykonała dwa bardzo nerwowe ruchy w dół, wpuszczając do wnętrza pojazdu świszczący szum. Impet powietrza ostudził nieco rozedrgane myśli, owiewając jego twarz i unosząc kosmyki brązowych włosów. Jedyną metodą, jaką znał i jaka cokolwiek dawała w takich momentach, było zapalenie papierosa. Zajęcie dłoni, ust i czarnego kłębowiska węży, które ślizgały się teraz w jego tchawicy. Odkąd wsiadł do Hondy razem z Chernienkiem, nie odezwał się ani słowem. Podał mu jedynie adres i zamilkł. Odpalając papierosa, pochylił się delikatnie do przodu, zakrywając tańczący ogień dłonią - merde... - wyłuskał z szerokiego zasobu przekleństw, czując, jak włosy pchane przez wiatr wchodziły mu do oczu i przecinały płomień, który starał się uchronić przed zgaśnięciem.
And when I sit beside your shadow somehow it comforts me

Pomimo wirażu boleści, jakie napierały na umysł Randolpha; ten ułamek racjonalności, który trzymał się ostatkiem sił varmusowej świadomości, nie pozwalał zdrapać obecności Rosjanina w samochodzie. Zaciągając się mocno papierosem, bursztyny skierowały się na twarz Chernienka, śledząc linię jego żuchwy, kształt nosa, linię włosów... Był tu, razem z nim. Teraz. Znowu. - Mam atak paniki, Serg. I jakkolwiek to brzmi, wcale nie żartuję. - razem z dymem, który świst rozpędzonego samochodu wyrwał na zewnątrz, wypadły również słowa Varmusa, których sam się po sobie nie spodziewał. - I to nie tak, że to jest spowodowane nami... Gdyby nie ty, teraz, tutaj, byłoby ciężej. Po prostu nie radzę sobie z ogromem gówna, jaki zostawiłem w domu. - Nazywasz swoją matkę gównem, Ran...? Na moment wystawił papierosa za uchylone okno, strzepując z niego popiół, przy okazji orientując się, w jakim miejscu się znajdują. Widząc znajome budynki, jego serce zastygło na moment, myląc Bermuda place z ulicą, na której się wychował... Kiedy jednak zauważył bielący się na tle ciemnego, angielskiego nieba, budynek, w którym aktualnie mieszkał, ponownie, z niebywałą ulgą, nabrał powietrze w skurczone płuca.

@Sergei Chernienko
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
Przekręcając kluczyk w stacyjne Serg przymknął delikatnie oczy, słuchając cichego warkotu startującego silnika. Nigdy nie był jakiś nadzwyczajnym fanem, czy antyfanem motoryzacji, traktował samochody jako bardzo użyteczne dodatki, natomiast nie ekscytował się nimi nadmiernie. Jednak w tym momencie ten dźwięk był stosunkowo kojący, bo oznaczał, że teraz jego uwaga będzie mogła nieco odpocząć od intensywności dotychczasowych doznań, czego definitywnie potrzebował, by nie wybuchnąć.
Kiedy gniew pojawiał się nie tylko od nadmiaru negatywnych, ale też tych pozytywnych emocji, to definitywnie coś już było nie tak. Nie, żeby o tym nie wiedział.
Na zewnątrz jednak klasycznie nic nie było po nim widać, w kąciku warg czaił się nieco nonszalancki uśmiech, dłoń swobodnie ułożyła się na skrzyni biegów, barki były rozluźnione, swobodnie oparte o fotel. Włączył się do ruchu bez problemu, prowadząc samochód pewnie i bez zgrzytów. Dla niektórych jazda była stresująca, bądź przyjemna, ale dla niego również trzymało się to bardziej neutralnego gruntu. Muzyki praktycznie nie zauważał, biorąc pod uwagę, że niekoniecznie była jakoś specjalnie w jego guście, ale nie jego auto, więc nie zamierzał się po tym względem rządzić.
Poza tym zerknięcie w stronę Kanadyjczyka upewniło go, że ten chyba potrzebował chwili sam na sam ze swoimi myślami. I jakkolwiek Rus rzadko kiedy zapewniał taką szansę, to tym razem powstrzymał się od jakichkolwiek komentarzy. Natomiast napięcie wiszące w powietrzu drażniło jego zmysły, a tłumienie czegokolwiek w sobie nigdy nie było jego mocną stroną. Czuł się jak niestabilna, tykająca bomba, bo przecież przed chwilą wszystko było dobrze, a teraz znowu przeżywał emocjonalny roller-coaster, i to zupełnie bezpodstawny.
Przykuł swoją uwagę do drogi, próbując odnaleźć w prowadzeniu jakiś wewnętrzny spokój. Czuł się jak nakręcona zabawka, którą ktoś przytrzymuje siłą, by nie mogła zacząć się swobodnie ruszać, a wszystko przez zwykle milczenie w samochodzie.
Chociaż nie. To nie było tylko ta kwestia, a pod czaszką siedziało znacznie więcej innych czynników. Po prostu Kanadyjczyk zawsze potrafił zapalić lont, nawet, gdy czynił to całkowicie nieświadomie.
Ostatecznie Rus posłał Randolphowi pełne namysłu spojrzenie, gdy poczuł na twarzy powiew świeżego powietrza przez uchyloną szybę. Kanadyjczyk wyglądał, jakby czuł się niekomfortowo, co gryzło Rusa, bo nie wiedział, czy on jest tego powodem, czy po prostu mężczyzna siedzi w swoim świecie, do którego on nie ma dostępu. Chciał drapać paznokciami w ten gruby mur pomiędzy nimi, ale jedną z podstawowych rzeczy, którą ostatnio próbował z miernym skutkiem doszkalać, to dawanie innym ludziom choć odrobiny przestrzeni.
Złapany chwilowy kontakt wzrokowy posłał iskry gdzieś wzdłuż kręgosłupa, krzywy uśmiech wpłynął na twarz Rusa, a oczy znowu zyskały na tej głębokiej intensywności, która zwiastowała albo wejście w strefę, gdzie rządził nim spalający go gniew, albo... coś równie niebezpiecznego, ale znacznie przyjemniejszego.
Natomiast słowa Kanadyjczyka wyraźnie wyrwały go z tego stanu. Czuł się, jakby świat uderzył go w twarz i ocucił, napięcie zeszło z klatki piersiowej, gdy Rus powrócił wzrokiem na drogę, wyraźnie trawiąc usłyszaną informację. Widać było, że intensywnie się nad czymś zastanawia, ale by nie zostawiać Randolpha samego ze sobą jedną dłoń zdjął z kierownicy i delikatnie położył ją na jego udzie, po czym przesunął ją lekkim ruchem w dół. Palce zacisnęły się lekko na kolanie, po czym zaczęły wybijać jakiś swój własny rytm.
Zupełnie, jakby mówił - daj mi chwilę. Zastanawiał się, czy go to zaskoczyło, ale to nie było to. Nie wiedział też, jak zakomunikować Kanadyjczykowi, że go rozumie, chociaż na zupełnie innym poziomie. Bo wiedział, jak to jest, gdy spala cię jedna emocja. Gdy rządzi twoim życiem i wciąga się w sytuacje, które później próbujesz ignorować albo wypierać związane z nimi złe samopoczucie. Jednak Rus nigdy nie był dobry w uzewnętrznianiu się i pod tym względem nic się nie zmieniło. Pewne rzeczy nie potrafiły mu przejść przez gardło.
W gruncie rzeczy nawet temat jego rodziców nigdy nie wskoczył a dłużej, bo Serg idealnie potrafił wmówić zarówno sobie jak i innym, że spłynęło to po nim jak po kaczce i jest to już rzecz dawno zamknięta.
Koła połknęły odrobinę żwiru, gdy Rus zaparkował blisko wskazanego adresu. Odpiął pas i dopiero teraz ponownie zwrócił oczy w stronę Kanadyjczyka, skupiając teraz na nim całą swoją uwagę.
Nie jestem w tym dobry, Rannie. – Bardzo bezpośredni początek, klasyka. – Nie jestem typem, który umie pocieszać. I nie wiem, czy jest w tym cel, bo słowa będzie dobrze są raczej chujowe. Cokolwiek masz w głowie... zawsze będzie w jakiś sposób tylko twoje, ale wiem, jak to jest, gdy coś spala cię od środka. Cokolwiek jednak by się nie działo, ja się nigdzie nie wybieram.
Nachylił się bliżej, ponownie zagarniając przestrzeń, lewa dłoń jeszcze raz wylądowała na kolanie Kanadyjczyka, ale tym razem przesunęła się wyżej wzdłuż uda, przez biodro, prześledziła linię żeber skrytych koszulą i zatrzymała się dopiero na żuchwie mężczyzny. Palce zacisnęły się mocniej, jakby chcąc zablokować ewentualny ruch, chociaż definitywnie miał spore wyczucie w tym, na jaką dozę siły może sobie pozwolić.
Jeśli coś jest za trudne, mogę ci pomóc o tym zapomnieć. W tym jestem dobry. – Przekrzywił lekko głowę, leniwy uśmiech wpłynął mu na twarz, ale zamiast zagęścić sytuację rozluźnił uchwyt i cofnął się z powrotem na swoje miejsce. – Mogę też jednak słuchać, jeśli jesteś gotowy powiedzieć mi coś więcej. A jeśli jest coś, co mogę zrobić, byś czuł się lepiej, wystarczy mi to powiedzieć. Wskoczenie do morza to raczej najniższy kaliber tego, co potrafiłbym dla ciebie zrobić.
Puścił mu oczko, by rozluźnić nieco atmosferę, pozwolił, by w ostatnim zdaniu pojawiła się nuta rozbawienia. Może też z powodu zapętlonej muzyki, która w końcu przestała lecieć w tle. Chyba skutecznie się do niej zniechęcił.

@Randolph Varmus
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia

Jego dłoń była ciepła. Tak przyjemnie ciepła... Mężczyzna czuł, jak gorąc przebija się przez materiał jego spodni i dociera do stęsknionej skóry. Nawet jeżeli czuł teraz tylko lekki ucisk na swoim udzie, sam fakt bliskości był kojący. Randolph nie pamiętał, kiedy ostatni raz ktoś go dotykał w ten sposób. Bez nienawiści, bez odrazy, bez wołania o pomoc. Dłoń, która dawała wsparcie, zamiast o nie błagać. Można być dla kogoś opoką na tyle, na ile samemu ma się siłę. Varmus utracił ją całkowicie, rozsypując się na rękę Rosjanina jak spopielona kartka. Nie rozbił się jak zrzucone na podłogę szkło, nie było w tym żadnej gwałtowności, nie było w tym siły. Nie było żadnego dźwięku, nawet tego gwałtownie nabieranego haustu powietrza, kiedy widzimy, że zaraz stanie się coś, czemu nie możemy już zaradzić. Ten moment musiał nadejść prędzej czy później i Ran o tym wiedział, chociaż starał się wszystko odwlekać w czasie. Zniknięcie z życia Sergei'a wydawało się najlepszym rozwiązaniem, kiedy ramiona opadały w dół, nie mogąc utrzymać dłużej gardy. Od samego początku ich znajomości żyli na granicy wszystkiego — pochylali się raz w jedną raz w drugą stronę, ale nigdy nie potrafili powiedzieć, na czym tak naprawdę stoją. Wspólny grunt nie istniał, a poczucie jakiejkolwiek stabilności, było jedynie smutną kpiną. Varmus nie był głupi i wiedział, że on sam był sednem tego problemu. Odrzucał Chernienka. Tak usilnie go odtrącał od siebie. Nie chciał go kochać, nie chciał być kochany, nie chciał być potrzebny. Nie chciał istnieć. Nie chciał też zniknąć. I nie chciał, żeby Chernienko rozpłynął się w niepamięci. Wszystko było nie tak, a zarazem wszystko było „tak". Zawsze było „tak". Zawsze było te cholerne „tak”, nawet jeżeli nie chciał go wypowiadać. Tak wisiało na końcu każdego zdania, każdego pragnienia, jakie nosił w sobie Kanadyjczyk.

Słowa, jakie wypowiadał Sergei, miały dla Randolpha ogromne znaczenie. Wewnętrznie wiedział, że Rosjanin nie zdaje sobie nawet z tego sprawy, nie mając wglądu do jego głowy i myśli. Szczególnie po ich rozmowie w kawiarni, kiedy Ran jawnie wyraził rozczarowanie jego zachowaniem. Rozczarowanie jednak nijak miało się do gniewu, którego nie potrafił w sobie rozbudzić względem mężczyzny. Sunąca wzdłuż ciała pieszczota, popchnęła go o krok głębiej w jego wnętrze. Nagle w varmusowej głowie zrobiło się potwornie cicho. Zrobiło się też potwornie spokojnie. Każde zakończenie nerwowe pragnęło Rosjanina, w jakiejkolwiek formie, jaką mógł mu tylko dać.

- Moje życie już tyle razy się kończyło w ciągu ostatnich miesięcy. Tyle razy miałem nadzieję, że pozbyłem się całego cierpienia. Tak naprawdę ono wracało, bo nigdy nie pozwoliłem sobie na to, żeby je zrozumieć. To, jak zachowywałem się w stosunku do Ciebie czy do mojej matki... Wszystko rodziło się ze strachu. Jego też nie chciałem zrozumieć. Niewyjaśnione wypełnia Cię tym strachem, którego nie da się udźwignąć. Wszystko nawarstwia się, zmienia się w jedną wielką kulę lęków. I to wtedy nagle odczuwasz prawdziwy strach. Bo prawdziwym strachem jest nie móc ufać własnym myślom, kiedy są same. Prawdziwym strachem jest wiedzieć, że własne myśli kłamią, choć sam człowiek jest prawdziwy... - głos Varmusa zaczął się łamać, a bursztynowe tęczówki już drugi raz dzisiaj zachodzić łzami. 

- Jestem zmęczony. Chodź. - wyszeptał, będąc w stanie wydusić tylko te trzy słowa, kiedy ciało Rosjanina nagle zaczęło się oddalać. Jego gardło rozdzierał ogień. Chciał umyć zęby, wziąć prysznic i wrócić do normalności. Podkulić ogon, zgodzić się na kolejny cios — a jutro obudzić się, jakby wszystko było takie samo. Nie było to już jednak możliwą do wybrania opcją. Wyczuwał rosnące w Serioży napięcie, a jeżeli dojdzie do jego wybuchu, dla Varmusa nie będzie już drogi z powrotem. Nie wiedział, jak zareaguje na zdenerwowanie Rosjanina, będąc samemu w tak ciężkiej sytuacji psychicznej. I nie chciał tego sprawdzać.

Wydostając się z samochodu, cały popiół z papierosa zrzucił na własne kolana, niezgrabnie otwierając drzwi samochodu. Upewnił się jedynie czy zamknął okno, otrzepał spodnie i wysiadł, stawiając pierwszy, dosyć niepewny krok, który dla niego był początkiem końca pewnej epoki. Wyrzucając niedopałek na ziemię, postarał wyprostować się, nabierając więcej powietrza w płuca, jakby to miało mu dodać odwagi przed pokonywaniem kolejnych metrów. Nie chciał jednak, aby Sergeiowi wydało się, że po raz kolejny wycofuje się i zmienia zdanie w stosunku do jego osoby. Varmus właśnie dokonywał czegoś, czego bez niego nigdy nie dałby rady osiągnąć. Chciał go mieć tuż obok — i było dla niego nieważne to, co mogło się z tym wiązać. Przecierając twarz dłońmi, poczekał na Rosjanina przed klatką, nie chcąc go w żaden sposób popędzać, ani też zostawiać za sobą z kłębowiskiem myśli. Był cierpliwy, bo nic więcej już mu nie pozostało.

Wchodzenie po schodach wydawało ciągnąć w nieskończoność. Wycelował mechanicznym ruchem w zamek, otwierając drzwi wejściowe z cichym skrzypnięciem, wpuszczając Chernienka przed sobą. - Czuj się jak u siebie... - uśmiechnął się do Rosjanina delikatnie, spokojnie śledząc rysy jego twarzy głębokim spojrzeniem. Sam udał się do łazienki, chcąc pozbyć się mdłego posmaku w ustach, który przywodził mu na myśl jedynie porażkę i zawiedzenie. Nie spojrzał nawet w lustro, kiedy szorował zęby, nie chcąc konfrontować się teraz ze swoim odbiciem. Obawiał się, że ten „drugi on” po raz kolejny dojdzie do głosu i ściągnie go w miejsce, z którego chciał się wyrwać. Z własnego, zabarykadowanego, dusznego wnętrza.

Tak, jak Randolph nigdy nie działał pchany emocjami, tak tym razem wychodząc z łazienki, od razu zbliżył się do Rosjanina... po prostu się do niego przytulając, układając dłonie na jego plecach. Bez słowa. W całkowitym milczeniu.

@Sergei Chernienko
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
Dzisiejszy dzień z pewnością był dla nich ciężki emocjonalnie, a obaj nie mieli raczej specjalnie wysokiej odporności na dużą ilość bodźców. Rus jednak trzymał cały ten nadmiar na krótkiej wodzy, bo to nie był moment, w którym jakkolwiek mógłby sobie pozwolić na utratę kontroli. Nie teraz, gdy w gruncie po raz pierwszy cokolwiek klarowali w swojej mętnej relacji. Gdy rozmawiał ze swoim terapeutą i omawiali wspólnie różne możliwości tego, jak jego rozmowa z ex mogła się potoczyć, to akurat taki scenariusz nie pojawił się w repertuarze. Rus co prawda nie potrzebował mieć zapasowych planów, ale jego zasoby poznawcze były trochę nieprzygotowane na racjonalne i sensowne rozmowy, a mózg dosłownie wywalał mu komunikaty "error, opcji nie odnaleziono".
Najwyraźniej jak zawsze pozostawał mu jego instynkt. Trochę dziki i nieprzewidywalny, ale dotychczas przecież jakoś dawał radę...
Doceniam fakt, że mi powiedziałeś, Rannie. Naprawdę. – Nic lepszego nie potrafiło mu przyjść do głowy, więc postawił na prostą prawdę. – Jakkolwiek jednak mocno byś mnie nie odpychał i z jakiego powodu by to nie było, ja się nigdzie nie wybieram, dopóki choć trochę mnie potrzebujesz.
Kolejny krzywy uśmiech wstąpił na jego twarz i chyba miał być swego rodzajem wyrazem wsparcia. Nie był dobry w pocieszaniu, chyba że liczyły się próby odwrócenia uwagi od problemu. To akurat wychodziło mu perfekcyjnie, ale przecież odpychanie pewnych rzeczy było skuteczne tylko do pewnego momentu, a na ich etapie pozostał już właściwie tylko wóz albo przewóz.
Przestrzeń auta robiła się zdecydowanie za mała jak na taką ilość emocji, dlatego Rus z pewnym rodzajem ulgi przyjął fakt, że mogą opuścić pojazd. Nie miał problemu ze zwierzeniami Randolpha, nie czuł się też tym przytłoczony, a poza tym naprawdę doceniał, że miał okazje to wszystko usłyszeć, ale atmosfera robiła się zdecydowanie zbyt gęsta, a nie chciał wszystkiego popsuć swoim irracjonalnym, bezpodstawnym wybuchem. Nawet gdy było dobrze, to i tak gdzieś z tyłu czaszki wypełniał go gniew... a to było irytujące. Co drażniło go jeszcze bardziej. A przez to koło się zataczało.
Wychodząc z samochodu odetchnął głęboko świeżym powietrzem, starał się siłą woli rozluźnić spięte barki i kark. Przeciągnął się, pozwalając kościom strzyknąć, obiegł pozornie obojętnym spojrzeniem okolicę, i mógł już wrócić do skóry "wiecznie pewnego siebie ja". Otrząsnął się z napięcia niczym pies z wody, i chociaż cały ten natłok emocji próbował się trzymać go jak rzep na sierści, to tym razem przegrał ze zmiennością nastrojów Serga. Rus całkowicie skupił się teraz na bliskości Kanadyjczyka, jego krokach, cieple bijącym od ciała, na ulotnym wspomnieniu drobnego kontaktu z jego skórą. Idąc za nim miał strasznie głupią ochotę, by ugryźć go lekko w kark, ale prawdopodobnie skutecznie zniweczyłby tym wybrykiem całą dzisiejszą nić porozumienia.
I niech ktoś powie, że jednak nie potrafi wykazywać się pewną dozą samokontroli.
Aye, aye, sir – mruknął, wślizgując się za Kanadyjczykiem do wnętrza jego mieszkania.
Pozostawiony sam sobie spokojnie rozejrzał się po salonie, nie chcąc na razie robić sobie samodzielnej wycieczki krajoznawczej. Brak pewnego "ciepła" w dopiero co wynajętym mieszkaniu niespecjalnie go dziwił, podobnie jak prawie sterylna czystość, koniec końców perfekcjonizm Kanadyjczyka nie był dla niego niczym nowym.
Za to słysząc dźwięk zakręcanej wody Rus oparł się swobodnie o ścianę korytarza, wzrok koncentrując na drzwiach łazienki.
Nie był zainteresowany mieszkaniem, bo jak zawsze cała jego uwaga lądowała na Randolphie. Serg uśmiechnął się krótko na jego widok i zaraz wypuścił powietrze z pewnym zaskoczonym "uff", gdy poczuł obejmujące go ramiona, mimo tego, że przecież mężczyzna wcale nie zbliżał się do niego jakoś specjalnie szybko. Niemniej ten gest był na tyle nietypowy, że Rus zamarł na moment, bo jego były partner rzadko kiedy decydował się jako pierwszy na głębszy kontakt Drobne muśnięcia, czy zachęty - jak najbardziej, tego się spodziewał, ale przeważnie przejście o krok dalej było zostawiane dla niego. Impulsywne, czy nagłe decyzje ze strony Varmusa były nietypowe, przeważnie Rosjanin szybko chwytał, co zaraz nastąpi. Stąd też upłynęła chwila, nim rozluźnił się i ułożył jedną dłoń na biodrze partnera, a drugą zmierzwił jego włosy.
Delikatnie musnął wargami czoło Kanadyjczyka, pozwalając sobie bez wahania na ten nieco bardziej intymny gest. Ręka ześlizgnęła się z głowy na plecy, palce nieco mocniej ścisnęły łopatkę. Milczał, ciesząc się przez chwilę bliskością, uspokajał nieco swoją obsesję. Teraz miał Kanadyjczyka tylko dla siebie i nie musiał zwracać uwagi na to, co potencjalnie może chcieć od nich otoczenie.
Rannie – mruknął mu do ucha po jakimś czasie, po lekko rozbawionym tonie można było się domyślić, że coś knuje. – Nie szarp się.
Dłonie Serga zjechały niżej, i zanim Kanadyjczyk mógł się skapnąć, co planuje, ugiął nogi, zupełnie jakby miał zamiar klęknąć, ale zamiast tego złapał drugiego mężczyznę nieco za kolanami, po czym uniósł go sprawnie w górę, prostując jednocześnie swój kręgosłup. Po chwili odchylił się nieco na wypadek, jakby Randolph próbował się wycofać ciężarem na tył. Nie chciał z nim wywinąć orła, bo to raczej mogłoby popsuć trochę nastrój.
W jego oczach lśniły łobuzerskie ogniki, gdy uśmiechał się nonszalancko, mając teraz twarz mężczyzny nad sobą. Chociaż Kanadyjczyk ważył prawie tyle samo, co on, to podnoszenie niespecjalnie sprawiło Rusowi jakąkolwiek trudność. Powoli zaczął się cofać, licząc, że zapamiętał drogę do najbliższego fotela i nie wyrąbie się o stolik po drodze. Był dobry w ignorowaniu potencjalnych protestów, z resztą dość szybko wyszło, jaki był jego faktyczny cel.
Upadł po prostu kontrolowanie razem z Kanadyjczykiem na najbliższe siedzenie, które zaskrzypiało z protestem, ale najwyraźniej wolało na razie współpracować, zanim się łamać. Serg zaśmiał się nisko, z pewną satysfakcją wpatrując się teraz w Randolpha, który siłą rzeczy wylądował na jego kolanach.
Tak. Sierioża był bezczelny i arogancki jak zawsze. A nie dało się ukryć, że to z pewnością stanowiło pewną część jego uroku.
Nie mów, że się nie podobało – rzucił, dłonie luźno opierając na biodrach Kanadyjczyka, palce zaciskając nieco mocniej, jeśli ten planował od razu zmienić pozycję.

@Randolph Varmus
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia

Randolph z twarzą wtuloną w szyję Rosjanina, starał się nie zaprzątać głowy myślami — żadnymi myślami. Skutecznie blokował i odpychał każdy lęk i niepewność, które posuwistymi ruchami sunęły wzdłuż jego świadomości. Wiedział, że jeżeli chociaż jedna z tych pokrzywionych emocji przedrze się na drugą stronę, nie będzie się w stanie przed nimi obronić. Będzie już za późno na walkę, na którą i tak był za słaby.

Nie chciał tracić tej chwili, nie chciał znowu uciekać w zimny kąt, kiedy wiedział, co oznacza żyć w cieple. Nawet jeżeli to ciepło przytrafiało się tak rzadko. Przymrużył oczy, gdy dłoń Serg'a przesunęła się po jego włosach. Wydając z siebie przeciągły pomruk zadowolenia, uniósł delikatnie podbródek do góry, akurat w momencie, w którym usta szatyna przesuwały się po skórze czoła. Był delikatny i czuły, jakby nic się nie zmieniło. Jakby widywali się tak, jak wcześniej, jakby dalej byli razem. Jak gdyby w międzyczasie nie rzucali w siebie wściekłymi, pełnymi goryczy słowami. W jednym momencie poczuł, jak palące poczucie winy zaczyna trawić mu płuca. Usta Kanadyjczyka rozchyliły się powoli, ale nie zdążył nic powiedzieć, ubiegnięty przez Chernienka. Varmusowi nie spodobał się ton jego głosu; wiedział, że kiedy Serg miał z czegoś radochę, jemu obrywało się rykoszetem zmyślnych wygłupów, których nie był szczególnym fanem. - Sergei! Putain de merde! - W głosie Varmusa, chociaż wybrzmiewała głównie irytacja, można było wychwycić subtelną nutę rozśmieszenia, która brzęczała nieśmiało. Zdążył jedynie przylgnąć do jego torsu ciałem, przerzucając ramiona przez barki Rosjanina, trzymając się go kurczowo. Nie szarp się? Serio? Czy on naprawdę myślał, że Randolph miał ochotę na rodeo i rozbitą głowę? Że będzie się na nim wił jak striptizerka na rurze?

Był zbyt pewny siebie. Randolphowi zawsze to przeszkadzało. Jakby chociaż raz na jakiś czas nie mógł się zamknąć i pochylić z pokorą głowy. Nie prosił o dużo. Nie prosił o uniżone tak, proszę Pana, chciał tylko poczuć, że Serg bierze cokolwiek na poważnie. Zmarszczył czoło, ściągając brwi, przyglądając się Rosjaninowi w ciszy. - Jesteś kretynem Serg, to Ci powiem. - Uścisk na biodrach wprawił go w dyskomfort; przyparty do muru, instynktownie chciał się poprawić na kolanach mężczyzny, zmienić pozycję, a najlepiej po prostu z niego zejść. Jednak przy każdym, nawet najdrobniejszym ruchu, palce zakleszczały się na jego ciele jedynie mocniej — znalazł się w pułapce. Rozkosznej, cholernie przystojnej pułapce. Przez bursztynową tęczówkę Varmusa przebił się krótki, gwałtowny błysk. Jeżeli Serioża uważał, że może być górą za każdym razem, grubo się mylił. - Ale za to podoba mi się to, jak na mnie patrzysz... - Kącik ust bruneta uniósł się delikatnie ku górze, kiedy obie dłonie pochwyciły brzeg koszulki, którą miał na sobie. Nie spuszczał spojrzenia z Rosjanina. Jego statyczne źrenice wbiły się ciężko w przepastne oczy mężczyzny, jakby rzucał mu właśnie wyzwanie. Wiedział, że rozpoczął wojnę. Rękawica została rzucona. Nie ma odwrotu. Nie ma już ucieczki. Mógł jedynie przygotować się na konsekwencje swoich zuchwałych czynów. Długie palce Varmusa zakleszczyły się na materiale, odrywając go od rozgrzanej skóry. Płynnym ruchem, wręcz mozolnym, ściągnął z siebie koszulkę, zrzucając ją na ziemię. Ani na moment nie oderwał bursztynowej tafli oczu od twarzy Rosjanina. Nie śmiał tego zrobić. Gdzieś w połowie poczuł ciężar swojego postanowienia. Jednak podniecenie, które zaczęło pochłaniać jego ciało, napędzało go z ogromną siłą. Wspomnienie namiętności i gwałtowności Serioży przyćmiło zdrowy rozsądek Kanadyjczyka. Pragną go. W jakikolwiek sposób. Przesunął palcami wzdłuż dłoni mężczyzny, owijając je wokół jego nadgarstków. Odchylając delikatnie głowę do tyłu, skierował je ze swoich bioder na linię spodni, nieśpiesznie ku górze, ku gładkiej skórze torsu.

@Sergei Chernienko
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
Uwaga. Ten post zawiera: Treści 16 + na początku i później 18 +.
Zawsze lubił droczyć się z Kanadyjczykiem, zaczepiać go i ogółem robić wszystko, by skupić na sobie jego uwagę - obojętnie w jaki sposób. Koniec końców nawet, gdy doprowadzał drugiego mężczyznę na szczyt szewskiej pasji, to ostatecznie uchodziło mu to na sucho, bo prędzej czy później godzili się później w łóżku. O ile tak to można było w ogóle nazwać biorąc pod uwagę ich stan po takim "godzeniu się". Jednak w dalszym ciągu aroganckie słowa Rusa odnośnie tego, że zawsze jest w stanie przyciągnąć Randolpha z powrotem do siebie... były faktem. Prawdą, która spełniania się wielokrotnie. Regularnie cykl ich znajomości wyglądał tak samo, zaczynali, przez chwilę balansowali na przepaści, potem coś się psuło, wybuchała kłótnia, nastawała chłodna przerwa, po czym Serg zawsze pojawiał się ponownie w pobliżu Kanadyjczyka i coś w tej całej ich dynamice sprawiało, że z powrotem lądowali razem w związku. Odkąd również do repertuaru dołączył seks, to nie każda słowna potyczka kończyła się rozstaniem, natomiast w dalszym ciągu pewnie wypadałoby w końcu przestań zataczać non stop to samo koło. Chciał utrzymać ten związek, o który walczył... w gruncie rzeczy już prawie 8 lat, bo od pierwszego spotkania całkowicie zatracił się w Kanadyjczyku. Fascynacja w końcu zmieniła się w obsesję, a obsesja połączyła się z zaborczością, która podsycana była przez ciągłą niepewność Randolpha.
To wszystko sprawiało, że Sierioża był po prostu zazdrosny. O potencjalnie każdego w otoczeniu swojego ex partnera. A to była kolejna rzecz, która zaogniała atmosferę, bo nie potrafił werbalnie wypowiedzieć swoich obaw, a gdy wszystko się nawarstwiało, to było już za późno na jakąkolwiek rozmowę. Tym razem jednak chciał, żeby potoczyło się to choć trochę inaczej. Lepiej.
Nieeeeet – wyszczerzył się w odpowiedzi, doskonale rozumiejąc, co powiedział Varmus, i mimo wszystko i tak jak zwykle robiąc rzeczy po swojemu.
Wiedział też, że jego nonszalancki charakter drugi mężczyzna brał jako oznakę tego, że nie traktował ich "na serio", ale nie mógł się bardziej mylić. W kwestii tego związku Rosjanin ocierał się niemalże o śmiertelną powagę, natomiast pewna jego naturalna łobuzerskość zawsze potrafiła wyjść na wierzch. Aczkolwiek nawet jeśli Varmus nie chciał tego przyznać, to stanowiło to część Sergowego uroku, do którego tak bardzo mimo wszystko Kanadyjczyk lgnął. I niektórzy mogliby to nazwać aroganckim myśleniem, ale skoro w ostatecznym rozrachunku to Rus miał rację... to była to tylko i wyłącznie prawda wynikająca z pewności siebie.
Aaah tak, wiem. Skończonym kretynem, z wrażenia zapomniałeś zapewne jednego słowa – Jak zawsze kroczył po dość cienkiej linii pomiędzy jeszcze byciem w większości zabawnym, a już powoli irytującym.
Natomiast tego dnia Randolph z pewnością wiedział, jak zbić go nieco z pantałyku. Nie, żeby mu się to nie podobało. Wręcz przeciwnie. Nie ukrywał tego i raczej był pod tym względem łatwy do przejrzenia, gdy obserwował uważnie Kanadyjczyka pociemniałymi oczyma. Wiedział, jak grać w tą grę, nie zamierzał dawać Varmusowi żadnych forów, aczkolwiek jak na razie... definitywnie mężczyzna wychodził na prowadzenie.
Serg nie przerywał kontaktu wzrokowego, zaskakująco cierpliwie czekając na rozwój sytuacji. Dotychczasowe napięcie zaczęło się przekształcać w coś bardziej sensualnego, niż wściekłego. Krótki dreszcz przeszedł mu przez skórę, gdy poczuł palce na swoich nadgarstkach. Wyjątkowo zamilkł, cała jego zaczepność wyparowała, a na jej miejscu pojawiła się intensywna uwaga, kiedy obserwował poczynania Randolpha. Lekki, nieco leniwy uśmiech ponownie wpłynął Sergowi na twarz, gdy uniósł wyżej głowę, chcąc utrzymać kontakt wzrokowy, podtrzymać rzucone wyzwanie.
Nie czytaj, Jess! Będą przynajmniej uszy. Może też palce
Jak na razie grzecznie oddawał swoje ręce we władanie Kanadyjczyka. Palce delikatnie muskały najpierw materiał spodni, a później nagą skórę na brzuchu, przechodząc zaraz to wyżej, na krzywiznę żeber, gdzie Rus zatrzymał się na chwilę. W końcu zaczął wodzić spojrzeniem za dłońmi, pozwalając sobie nacieszyć się odrobinę widokiem, i samą sytuacją. Budował napięcie, aż zdecydował się podążyć rękoma wyżej, umiejętnie omijając newralgiczne miejsca, bo nie byłby sobą, gdyby chociaż trochę się nie podroczył. Lewa dłoń po chwili namysłu jednak zjechała niżej, zatrzymując się ponownie na biodrze, natomiast prawa sięgnęła karku Randolpha. Początkowo paznokcie przesunęły się lekko po skórze, ale ostatecznie Rus użył większego nacisku, by zbliżyć głowę Kanadyjczyka do swojej. Wyglądał, jakby miał zamiar go pocałować, ale gdy już prawie sięgał jego ust, to zmienił kierunek i skubnął zaczepnie szczękę bruneta. Zaraz po tym poprowadził wargi wzdłuż jego szyi, co jakiś czas delikatnie liżąc albo ssąc skórę, na razie nie zostawiając po sobie większych śladów.
Cichy, niski, pełen zadowolenia pomruk wydostał się z jego gardła, gdy dotarł do obojczyka, zęby zacisnęły się nieco mocniej w tym miejscu, po czym Rus ponownie powtórzył trasę i swoje działania, tylko tym razem w górę, zbliżając się raz jeszcze do warg Kanadyjczyka. Lewa dłoń powoli zaczęła przesuwać się wyżej, natomiast Sergowi definitywnie się z niczym nie spieszyło. A przynajmniej jeszcze nie.
@Randolph Varmus
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia

- Oui... Skończonym kretynem.- Pozwolił, aby uśmiech wyciągnął kąciki jego ust zadziornie ku górze. W tym momencie odzywki Serga mu nie przeszkadzały, w tym momencie chciał ich słuchać, nawet jeżeli miał później mu je wypominać w kłótni, a robił to zawsze. Sięgał po słowa Rosjanina i używał ich przeciwko niemu. Varmus miał o tyle dobrą pamięć, że szukając odpowiedniego materiału na uwagi rzucane w stronę Serioży, a przede wszystkim na swoją obronę, sięgał naprawdę głęboko. Gdy musiał się ratować w awanturze, podczas której wyczuwał, że Chernienko ma rację (a miewał ją stanowczo zbyt często, przez co Kanadyjczyk łapał się każdego pokrętnego sposobu, paskudnych uderzeń poniżej pasa, aby wybronić swoje kruche ego przed uszczerbkiem), żonglował wspomnieniami, wybierając te najbardziej jadowite i bolesne. Manipulacje w jego repertuarze nie były niczym nowym; używał ich od lat z różnym efektem, nabierając w tym niesamowitej wprawy. Zazwyczaj udawało mu się doprowadzić Chernienka do szału, podczas którego o dziwo był łatwiejszy do kontrolowania. W swojej furii mężczyzna stawał się przewidywalny, bardziej pierwotny, a z tym pakietem emocji i reakcji, Varmus radził sobie wyśmienicie. Każdorazowo przerzucał poczucie winy na swojego partnera, siebie plasując na bezpiecznej pozycji ofiary. Nie ważne jak bardzo mogło mu zależeć na Sierioży, nie ważne, jak silnym uczuciem go darzył, nie potrafił w inny sposób reagować na jego bliskość. I to wcale nie ta fizyczna bliskość była problematyczna — a emocjonalna. Więc tak, od lat zataczali błędne koło. Zatruwając sobie nawzajem życie, dusząc się, gryząc jak psy, aby przez krótki moment być dla siebie całym światem. Najpierw kompletnie go rujnując.

- Ale moim skończonym kretynem. Moim. Tylko moim. - Zawłaszczenie. Nigdy, nawet kiedy byli razem, Ran nie pokusił się o określenie ich relacji w jakikolwiek sposób. Teraz też nie zrobił tego jasno i bezpośrednio. Wysłał Rosjaninowi zaledwie krótki komunikat, choć należy przyznać; bardzo wymowny, że nie ma prawa zaprzątać sobie nikim innym głowy, kiedy to Kanadyjczyk ponownie pojawił się w Eastbourne. Choć wiedział, że Chernienko i tak nie chciał się od niego uwolnić. Nie potrafił tego zrobić. Ran wrócił i zabierał to, co do niego należało. Nigdy nie powiedział nikomu o tym, że się spotykają. W przestrzeni publicznej był hetero. Był tak hetero, że było to aż podejrzane. Trwali w zawieszeniu, w tajemnicy i ukryciu, bo Ran tego wymagał. Przez cały ten czas Rosjanin dopasowywał się do niego, do jego stylu życia, do jego rzeczywistości. W głowie Kanadyjczyka układ ten, miał jednak sens. Czuł, że jeżeli ulegnie zmianie, choćby drobnej, szatyn przestanie wracać po każdym odtrąceniu, a on i ich związek po prostu mu spowszednieje. Chora żądza gonienia za zdobyczą zostanie zaspokojona, kiedy ofiara wpadnie w szczęki cholernego ogara.

żałujcie, że jest tutaj hide

Był wygłodniały; Chernienko nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ogromny głód targał ciałem Varmusa. Mężczyzna wsparł lewe przedramię o oparcie fotela, zapierając się na nim przy głowie Rosjanina. Nie chciał, aby ich torsy się zetknęły. Druga dłoń powędrowała na linię guzików ciemnoszarej koszuli. Błądził przez moment palcami wzdłuż plastikowych okręgów, nie rozpinając ich. Nie rozbierze go, ale doprowadzi do momentu, w którym Rus nie będzie mógł już dłużej wytrzymać w ubraniach. Randolph wsunął swoje smukłe palce za linię spodni mężczyzny, wyciągając z nich materiał koszuli, od razu wślizgując się pod nią rozgrzaną dłonią. Dłonią, która powędrowała najpierw przez brzuch, ospale wędrując po skórze ku klatce piersiowej, na której się zatrzymała. Kanadyjczyk poczuł, jak spomiędzy jego własnych warg wydostaje się krótkie westchnienie, rozedrgany haust powietrza, którego nie potrafił utrzymać dłużej w zamknięciu. Tęsknił. Tęsknił za wszystkim, co było związane z Chernienkiem. Język i usta Sergeia sunące po skórze sprawiły, że brunet automatycznie utracił kontakt z rzeczywistością i racjonalnością, których tak kurczowo się trzymał. Nienawidził się za to, jak szybko mu ulegał. Jak szybko ten potrafił go rozpalić. Rozszerzona z podniecenia źrenica, zaczęła pożerać bursztynowe tęczówki, kiedy do uszu mężczyzny przedarł się pomruk Serioży. Uwielbiał go za każdy dźwięk, jaki wydawał, za każdy ruch, jaki wykonywał. Varmus rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, jakby chciał przerwać spalaną namiętnością ciszę. Nie zrobił jednak tego. Przeciągnął językiem po zębach, zahaczając jego czubkiem o kącik ust, uśmiechając się w niebezpieczny sposób. Sergei okazał się dobrym nauczycielem, a Ran był bardzo pojętnym uczniem. Bardzo. Pojętnym. Dłoń, która dotychczas leżała ułożona na torsie Rosjanina, przesunęła się do góry, wysuwając się spod kołnierzyka, brnąc przez obojczyk, ku szyi. To nie Sergei dyktował dzisiaj zasady. Sam kazał mu się przecież skonkretyzować — więc Varmus miał zamiar to zrobić. Pod tym względem był grzeczny i usłuchany. Płynnym ruchem przesunął kciuk na kąt żuchwowy mężczyzny, jej linię opierając sobie na palcu wskazującym, blokując tym samym możliwość swobodnego ruchu głową szatynowi. W rezultacie ten musiałby się szarpać, odepchnąć od siebie kogoś, kogo przecież tak żarliwie pragnął przez tyle lat, aby uciec. Kogoś, kogo mógł mieć tylko na ułamek sekundy. Ran wątpił, by ten był w stanie to zrobić. Zyskiwał władzę nad partnerem i był z tego powodu coraz widoczniej zadowolony. Dało się to dojrzeć w jego pożądliwym spojrzeniu, którego nie odrywał od trzydziestolatka. - Serg... nie szarp się. - Wyszeptał, nieśpiesznie układając wargi na ustach szatyna. Nie pocałował go. Biodra Randolpha przesunęły się kolistym ruchem do przodu, a on świadomie i z rozmysłem otarł się o krocze Rosjanina. Zachowywał się jak rozbestwiony kocur. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek wcześniej, próbował zdominować Rusa. Często walczył, utrudniając mu zbliżenie się do swojego ciała; ale kiedy udawało się Rosjaninowi go dopaść — odpuszczał, oddając się dłonią i woli Serioży. Teraz jednak role miały się odwrócić. Przynajmniej w jego głowie dusił wygraną w garści. Varmus zamruczał nisko; subtelnie, jakby od niechcenia, wysuwając z ust wilgotny język, dotykając nim gorących ust Serga. Jemu też nigdzie się z niczym nie śpieszyło. Miał dosyć pośpiechu, miał dosyć uciekania, miał dosyć życia w zawieszeniu.

@Sergei Chernienko
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
W ostatecznym rozrachunku obaj mieli swoje problemy i obawy, które doprowadzały do tego, że ich związek ciężko było jakkolwiek nazwać zdrowym. Tak jak Ran był mistrzem manipulacji, obracania kota ogonem, tak Serg był niczym tykająca bomba, gotowa wybuchnąć w każdym momencie. Zachowywał się jak wygłodniały pies tropiący, który osaczał i dla czystej satysfakcji podgryzał ranną już ofiarę (którą przecież drugi mężczyzna świetnie potrafił odgrywać). Zaganiał w kąt tylko i wyłącznie z powodu odczuwanej przez to przyjemności, a także by utwierdzić się w fakcie, że zawsze potrafi wytropić i złapać uciekającego od niego Kanadyjczyka. Złapać i przyciągnąć z powrotem swoją arogancją i tym czymś, co wynikało z ich porytej dynamiki.
Podczas gdy Ran obawiał się, że znudzi się Rusowi, tak Serg martwił się, że jeżeli obydwaj przepracują pewne rzeczy, to w ostatecznym rozrachunku nie będzie miał żadnej karty przetargowej, niczym nie przyciągnie Varmusa i ten permanentnie się od niego odetnie. Z kolei wszystkie przerwy w ich związkach podsycały jego zazdrość, a także obsesję, bo cały czas z tyłu głowy miał świadomość tego, że był pierwszym mężczyzną, z którym związał się Randolph. A to wywierało presję, bo ponownie miał nieprzyjemne wrażenie, że jeżeli ten wejdzie w związek z kimś innym, to Rus nie będzie miał żadnej szansy na odzyskanie go. Zazdrość przeradzała się w zaborczość i nieprzychylne reakcje w stosunku do innych osób będących zbyt blisko Varmusa.
Brakowało im pewnych podstaw komunikacji, ale z drugiej strony na aktualnym etapie chyba jeszcze nie byli do niej zdolni. Żaden jako pierwszy nie potrafił całkowicie się odsłonić i powiedzieć, co konkretnie boli. A Rus... Rus martwił się, że jeżeli naprawdę powie Randolphowi o sobie wszystko, to ten wywali go za drzwi. Bo sam źle reagował na niektóre przebłyski wspomnień z Rosji po pożarze rodzinnego domu... i raczej prędzej padnie, niż się przyzna do faktu, że czasem sam siebie się boi. Jednak obiecał, że postara się zmienić.
Nie była to lekka obietnica i chcąc nie chcąc będzie musiał się przyłożyć do jej wypełnienia, ale na razie chciał choć przez chwilę pozwolić sobie na odrobinę innego rodzaju napięcia. Potrzebował przekuć swoją uwagę, by pozostać w miarę stabilnym.
Oczywiście, Rannie. Zawsze jestem dla ciebie na całkowitą wyłączność i wgrany w to jest również cały pakiet mojego kretynizmu – mruknął z lekkim przekąsem, chociaż w jego głosie dało się usłyszeć lekkie zadowolenie z wypowiedzianych przez Kanadyjczyka słów.
18+
Ooh. Taki rozwój sytuacji był dość... niespotykany w ich relacji, ale Rus nie wyglądał, jakby miał zamiar zacząć narzekać. Natomiast nie dało się ukryć, że na im więcej pozwalał sobie Randolph, tym bardziej zęby i wargi Serga robiły się natarczywe, choć jeszcze nie agresywne. Pożądanie coraz mocniej rozpalało jego żyły, a miejsca dotknięte przez drugiego mężczyznę zdawały się płonąć żywym ogniem, i choć przecież było to złudne wrażenie, to wydawało się być bardzo prawdziwe. Łatwo było się spalić, ale czyż nie było to tego warte? Pociemniałe od emocji oczy Rusa uważnie śledziły ruch języka Varmusa, a uśmiech, tak dziwnie podobny do jego własnego, posłał mu lekkie dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Odruchowo jednak jego wargi wykrzywiły się w bardzo podobny sposób, jakby przyjmował to nieme wyzwanie, a lewa brew uniosła się, chcąc bardziej podjudzić swojego partnera.
Śmiało. Pokaż, co potrafisz.
Rozluźnił barki, bardziej wtapiając się w fotel, głowę swobodnie opierając o zagłówek. Jego klatka piersiowa zatrzęsła się, niski śmiech wydobył się z jego gardła, gdy usłyszał słowa Kanadyjczyka. Podniecały go i bawiły jednocześnie.A jeszcze bardziej zabawna wydawała mu się pewność siebie Randolpha, który zdawał się zapomnieć, że dwie osoby mogą grać w tą grę, a Serg, jak na rasowego łowcę przystało, był cierpliwy i potrafił czekać na najlepszy moment do wyjęcia asa z rękawa. Chociaż kto wie.
Nawet najlepszy czasem musiał się poddać.
Hmmmh – syknął cicho w odpowiedzi, gdy wyczuł ruch bioder partnera. – Mała, podstępna szuja, hah. Śmiało, rób co chcesz.
Dłonie Serga wciąż były wolne, ale skoro zgodził się zagrać, to powinien chociaż udawać, że trzyma się reguł. Ręce zjechały w dół, zaczepnie jednak hacząc o prawy sutek Kanadyjczyka, gestem zupełnie przypadkowym, po czym ponownie ułożyły się wygodnie, acz nieruchomo, na biodrach partnera. Łobuzerskie ogniki iskrzyły się w ślepiach Rusa, a pełen samozadowolenia uśmiech wpłynął na jego twarz. Zaraz to jednak wargi Serga rozchyliły się delikatnie, zapraszając do większego kontaktu. Kusiło go, by złapać zębami za język Varmusa, chwycić go dłońmi i przyciągnąć bliżej, ale powstrzymał się, pozwalając jak na razie dyktować mężczyźnie warunki. O tym, że gra Randolpha na niego działała świadczyły lekko rozszerzone źrenicy i przyspieszony oddech, jednak jak na razie Rus zapewne irytująco dobrze się trzymał.


@Randolph Varmus
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia

Śmiech Serga sprawił, że Varmus utracił na chwilę śmiałość. Poczuł, jak jego palce mocniej zaciskają się na szczęce Rosjanina, a usta silniej przylegają do jego warg. Nie spodobało mu się to. Nawet jeżeli śmiech był oznaką zadowolenia, tym razem zadziałał na mężczyznę niczym kuksaniec w żebra. Postanowił jednak, że da sobie szansę na większą swobodę, że chociaż raz odpuści i przestanie rozkładać wszystkie trawiące go myśli, czy reakcje partnera na czynniki pierwsze, zaśmiecając swoją głowę w momencie, w którym jego umysł powinien odpocząć i całkowicie się oczyścić. Chciał, aby tylko klarowne pożądanie trawiło ten moment, nie jego urażone ego. Nie mógł jednak oszukać ciała, którego mięśnie napięły się na moment, targnięte krótkim przebłyskiem gniewu. Smagnięcie sutka przez Chernienka wysłało przez cały układ nerwowy Kanadyjczyka rozkoszny impuls, który pociągnął za sobą falę żaru uderzającą agresywnie w podbrzusze. Chciał więcej. Z każdym dotykiem, jaki oszczędnie dozował mu Rosjanin, stawał się tylko głodniejszy jego reakcji.

- Mała podstępna szuja? - Powtórzył za Chernienkiem, deklamując słowa powoli, rozciągając je, przechodząc w głęboki, lepki szept. Oczy Varmusa wbiły się statycznie w tęczówki Serioży, spozierając na niego spod przymrużonych powiek. Był poważny. Śmiertelnie poważny, a zarazem tak cholernie rozpalony. Odepchnął głowę Rosjanina, wysuwając gwałtownie dłoń spod jego koszuli. Pomimo pokusy, aby go pocałować, powstrzymał się. Nie zrobi tego, nie kiedy tak dobrze się bawił w dyktowanie warunków. Władza potrafiła zaślepić; a kiedy przez długie lata potrzeba dominowania kiełkowała i kolejno dusiła się w jego wnętrzu, Ran łatwo poddał się jej wpływom i zaczął dopuszczać ją do głosu. Płynnym ruchem zsunął się z Rosjanina, obie dłonie układając na jego udach i stanowczym ruchem robiąc sobie między nimi miejsce. Varmus uklęknął przed Seriożą i chociaż można by uznać, że nie ma bardziej podporządkowanej pozycji niż klęczki — postawie Randolpha było do tego daleko. Brał i robił, co chciał. Brał i robił to, co sprawiało mu przyjemność.
- Będę. I nie potrzebuję na to Twojego przyzwolenia. - Dodał po krótkiej chwili, wbijając ponownie bursztynowe, tlące się płynnym, wrzącym miodem tęczówki w ciemne oczy partnera. W jego głosie dało się wyczuć krótką, ścinającą niczym bicz powietrze kpinę. Ryzykował wiele, wiedząc i doskonale pamiętając, jak porywczy bywa Chernienko. Była to jednak jedna z tych myśli, które nakręcały go tylko bardziej i bardziej.

Pochylony nad brzuchem partnera, przesunął prawą dłoń ponownie pod jego koszulę, unosząc ją nieznacznie do góry, odkrywając jedynie kawałek rozpalonej skóry nad linią spodni. Palce lewej ręki zakleszczyły się na biodrze Rosjanina, wbijając się w jego ciało zapamiętale. Nie spuszczając wzroku z twarzy Sergeia, Randolph powodził wilgotnymi wargami przez skrawek skóry nad paskiem spodni. Nie płoszył się, był pewien swoich ruchów, każdej, nawet najdrobniejszej pieszczoty, jaką serwował szatynowi. Wysuwając prawą dłoń spod ciemnoszarego materiału, powodził paznokciami ku bokowi mężczyzny, w tym samym momencie zakręcając językiem obszerny łuk na jego skórze, kąsając ją rozkosznie. Usta i język Varmusa były łapczywe; jakby karmił się ciałem partnera, pochłaniał w siebie cząstkę jego samego, rozkoszne rozedrganie mięśni, mruknięć i wirującego w powietrzu głębokiego oddechu wypuszczanego przez Rusa.


@Sergei Chernienko
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
It will takes a while
Rus miał... spory dylemat w zaistniałej sytuacji. Z jednej strony jego zmienna, ale mimo wszystko dość dominująca natura chciała szybko ściągnąć mężczyznę do parteru i pokazać, kto tutaj faktycznie kontroluje sytuację, ale z drugiej było coś przyjemnego w obserwowaniu starań Kanadyjczyka. Wciąż jednak Serg pozostawał na poziomie, z którego w każdej chwili mógł wkroczyć i zmienić bieg gry, a raczej nie do końca o to chodziło jego partnerowi. Fakt był taki, że Rusa dało się zmusić do podporządkowania się, ale należało to raczej to zadań trudnych, bo jego łobuzerka natura sprawiała, że stawiał się do samego końca dla samej satysfakcji zobaczenia, jak druga strona musi się siłować. W swoich poprzednich, choć przelotnych związkach, w kwestiach łóżkowych zwykle dominował, co nie znaczyło, że zamykał się na inne urozmaicenia. Natomiast przez buńczuczny charakter niespecjalnie zgrywał się z osobami, które oczekiwały od niego tylko i wyłącznie poddawania się, stąd też niekoniecznie miał w tym zakresie duże doświadczenie.
Teraz jednak trochę czuł się podstawiony pod ścianą, bo widział, że Kanadyjczykowi mocno zależy na byciu górą, a ich relacja była teraz... szczególnie napięta. Zastanawiał się, czy w takim razie po prostu raz całkowicie nie odpuścić, ale to z kolei niespecjalnie leżało w jego charakterze, a nie chciał wprowadzać jeszcze kolejnych nieporozumień między nimi. Pokusa, by po prostu trochę się poszarpać z Randolphem była silna, ale dzisiaj całkiem dobrze wychodziło mu kontrolowanie swoich odruchów, dlatego zacisnął tylko szczękę, gdy Varmus... odszczekał mu się, bo ciężko było to nazwać inaczej.
Serg przejechał językiem po zębach, z napięciem obserwując kolejne działania partnera. Ta pozycja była niebezpieczna, bardzo, ale to bardzo niebezpieczna. Wypchnął lekko biodra do przodu, układając się wygodniej w fotelu, akceptując bezprecedensowe rozszerzenie nóg, ale widać było, że w oczach iskrzyło się pożądanie wymieszane z pewną dozą rozbawienia, ale też czujności. Z cichym, niemal ostrzegawczym sykiem wypuścił powietrze, czując dotyk warg na nagiej skórze, mięśnie brzucha napięły się, paznokcie wbiły w podłokietniki, bo pokusa szarpnięcia za włosy Kanadyjczyka była nader silna. Odchylił lekko głowę do tyłu, na chwilę przerywając kontakt wzrokowy, by nieco obniżyć budujące się pragnienia.
Jednak dotyk zębów na skórze, niemalże sprawiający wrażenie karcącego, szybko przywrócił całą jego uwagę. Odruchowo, zanim zdążył pomyśleć, przesunął lewą nogę bliżej partnera, stopę bez żadnego zawahania kładąc na jego udzie. Lewa dłoń zacisnęła się na włosach Randolpha, jednak szarpnięcie nie nastąpiło, bo to Serg pochylił się do przodu, wbijając intensywne spojrzenie w jego twarz.
Rannie, nie tak – wymruczał bardzo nisko, ocierając się policzkiem o jego twarz. – Jeśli naprawdę chcesz być dzisiaj górą, musisz mnie zmusić, bym zaczął grać według twoich zasad.
Pokusa, by jednak rozegrać to całkowicie po swojemu wciąż była silna, w szczególności teraz, gdy gorąco bijące od drugiego ciała otumaniało lekko zmysły. Jednak z ich dwóch siłą rzeczy on był bardziej doświadczony i czasem jednak powinien wykazać się pewnym... taktem. Koniec końców wciąż pozostawał pierwszym partnerem Randolpha, więc blokowanie go od pewnych rzeczy nie do końca byłoby fair. Acz nie chciał grać fair, ale to nie miało większego znaczenia.
Nie jestem... łatwy w obsłudze, może tak do nazwijmy – powiedział z przekąsem, wykrzywiając przy tym lekko wargi. – Szczerze mówiąc, bardzo chciałbym zobaczyć, jak mnie zmuszasz, ale jeśli nie czujesz się z tym komfortowo, chętnie przejmę pałeczkę. Co z tym zamierzasz zrobić, hmmh?
Wolną ręką sięgnął do swoje paska, by go rozpiąć i wyciągnąć ze szlufek. Puścił w końcu włosy Randolpha i wyprostował się, patrząc się na niego z góry, ale było widać w jego oczach pewną figlarność. Nie wiedział, na ile Kanadyjczyk zrozumiał jego przekaz, ale miał wrażenie, że był w swoich działaniach przynajmniej w miarę klarowany.
Lubię też wykorzystywać momenty zawahania, wiesz? – Droczył się jeszcze bardziej, chcąc popchnąć Kanadyjczyka trochę bardziej.
Pasek wylądował na szyi Varmusa, luźno przewieszony od strony karku, i chociaż po raz kolejny miał ochotę użyć go na swój sposób, to czekał z pozornym, ewidentnie udawanym znudzeniem na decyzję. Brakowało tylko, by zaczął oglądać swoje paznokcie, jednak lewa stopa zaczęła wybijać swój własny rytm na udzie partnera. Niecierpliwił się, a im bardziej był niecierpliwy, tym większa była szansa, że klasycznie zrobi wszystko po swojemu.
Oh, jak bardzo chciał przejąć kontrolę.
Bardzo, bardzo mocno.
Niemniej przecież potrafił być czasem cierpliwy, czyż nie?


@Randolph Varmus
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia
<3

Przez świadomość Randolpha przedarła się gwałtowna niepewność. Nie była niestety tą rozkoszną, wyczekiwaną niewiadomą kolejnego ruchu ze strony partnera, jakiej mógł się spodziewać każdy w takiej sytuacji. Psychicznie nie był przygotowany na słowa Rosjanina. Nie ważne czy były wypowiadane w trosce i z dobrą intencją, czy ten sobie z niego kpił. Zakuły boleśnie, wgryzając się w butną dumę, która w przypadku Rana była znacząco przerośnięta. Racjonalność nie była mocną stroną Varmusa. Nie, jeżeli chodziło o emocje. Nie, jeżeli chodziło o seks. Nie, jeżeli chodziło o Sieriożę. Był przewrażliwiony. Mimo wszystko w jego głowie krążyła myśl, że gdyby otworzył się po tych kilku latach przed Chernienkiem, byłoby im łatwiej dojść do porozumienia i zażegnać wiele sporów; nawet jeżeli uważał Rosjanina za niewrażliwego, wiedział, że po przetrawieniu niektórych faktów, ten postara się dopasować.

Pasek, który mężczyzna przerzucił przez jego kark, zdawał się palić skórę. Wstyd, bardzo szybko przeradzał się w gniew. Co ważniejsze — nieprzepracowany wstyd związany z historią jego erotycznego życia, a raczej z jego brakiem. Niebezpieczna mieszanka wzburzenia i emocji zbieranych, sumiennie kolekcjonowanych przez Varmusa w ciągu całego dnia, zaczęła reagować z napiętą atmosferą. Był tylko naczyniem, z którego ulewała się toksyczna piana. Umysł odcinał się, ustępując miejsca pierwotnym odruchom obronnym. Nie... Nie dzisiaj. Z jednej strony targało nim palące podniecenie, wzmożone przez palce Rosjanina, które ciasno owijały jego włosy; z drugiej nienawidził się jeszcze bardziej za to, że odbierał to jako coś przyjemnego. Zdradzony przez własne ciało i własne żądze, nie rozumiejąc, co tak naprawdę się dzieje, chciał uciec. Jak zawsze. Źrenice skurczyły się gwałtownie, a obraz, który pochłaniały jego oczy, agresywnie wyostrzył.

Swoboda i pewność siebie Chernienka raziła Randolpha, czasami wręcz odrzucała od mężczyzny. Było to przede wszystkim spowodowane tym, że sam nie radził sobie z określeniem własnej wartości. Wewnętrznie zazdrościł mu całej tej lekkomyślności, jaką w sobie wykształcił. Kanadyjczyk nie radził sobie również z myślą, że Rus jest kolejną osobą w jego życiu, jaka stara się go kontrolować. Schemat był mu zbyt dobrze znany, przerabiał go przez wiele lat. Wchodził w ten chory układ z niebywałą łatwością; matka, była narzeczona, całe społeczeństwo, a teraz on. Kiedy jednak następuje przełom, w którym otwierają się oczy i uświadamiamy sobie, że to w czym trwamy, nie jest normalne? W przypadku Varmusa prawdopodobnie nigdy.

Nie próbował być delikatny, ale resztkami sił przytrzymał na wodzach rodzącą się gwałtowność. Odrywając powoli dłonie od ciała Chernienka, tracąc z nim tym samym kontakt fizyczny, prawą przegubą zepchnął nogę mężczyzny ze swojego uda. - Wezmę szybki prysznic. - Nie chciał wybuchnąć, tak bardzo nie chciał rozładowywać się na Sierioży. Nie tylko Rosjanin obiecał sobie poprawę; Varmus kurczowo trzymał się własnego postanowienia, że tym razem naprawdę się określi, że teraz będzie „inaczej". Podnosząc się z kolan, pochylił się na moment nad Sergeiem, składając na jego ustach krótki pocałunek. Miękki, czuły i o dziwo subtelny; chociaż długi mięsień biegnący wzdłuż karku przez całą linię pleców, pulsował w napięciu. Dasz radę, kurwa, dasz radę... Skórzany pasek muskał nadal rozpaloną skórę torsu, nie pozwalając Varmusowi na odcięcie się od aktualnej sytuacji. Bardzo powolnym ruchem ujął go między długimi palcami, odkładając na kolana Rosjanina. Nie chciał go teraz widzieć — ani Rusa, ani tego cholernego paska. Poczuł się ośmieszony; nie potrafił jednak rozpoznać, czy sam z siebie zrobił błazna, czy to Serg wywołał to wrażenie. Statyczna, praktycznie pulsująca od ogromu emocji źrenica, omiotła twarz Rusa, jakby chcąc go zeskanować, w poszukiwaniu choćby nikłego wsparcia. Zrób coś... proszę. Brunet obie swoje dłonie ułożył na dłoniach Sierioży, odwlekając odejście. Walczył. Chciał go zapomnieć, całkowicie wymazać ze swojego życia, porzucić, odtrącić... Ale nie potrafił. Tak samo, jak nienawidził samego siebie, tak samo potrzebował Chernienka. Nienawiść wzmagała się za każdym razem, kiedy ten był blisko. Mężczyzna uświadamiał mu, jak bardzo nie radził sobie w życiu. Na każdej płaszczyźnie.

@Sergei Chernienko
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
Uwaga. Ten post zawiera: Sex talk, talk about sex (+16).
Szybko zauważył zmianę nastroju, jednak po tylu latach razem odgadnięcie humoru Randolpha nie sprawiało mu specjalnie dużych kłopotów. Nie, żeby Kanadyjczyk był specjalistą od poker face... między obojętnością a zimną nieprzychylnością była mimo wszystko wyczuwalna różnica. Normalnie zapewne zadziałałoby to na niego jak płachta na byka i prawdopodobnie przyszpiliłby partnera do pierwszej lepszej płaskiej powierzchni, ale dzisiaj nie chciał, by tak to się potoczyło.
Być może wpływ miała na to obietnica, a być może rosnący ból głowy, który pojawił się z powodu kalejdoskopu emocji. Poza tym jego wewnętrzny gniew trochę się wypalił, był bardziej zmęczony, niż pobudzony. Trochę nie wiedział, jak to teraz poprowadzić, ale czuł, że jeżeli jakoś nie wyłamie się ze schematu, to dobrze się to dla nich nie skończy.
Rannie — mruknął cicho, niechętnie rozstając się z ustami mężczyzny, które zaostrzały głód kłębiący się gdzieś głęboko w środku niego. — Myślę, że powinniśmy porozmawiać.
Brzmiało to zaskakująco poważnie, tym bardziej, że przeważnie jego ton był lekko nonszalancki, a nie ostrożny. Miał jednak wrażenie, że zbyt szybko skakali z fazy do fazy, a czasem samo czucie się dobrze w trakcie nie wystarczyło. Ich komunikacja od zawsze ssała i to z pewnością nie w ten dobry sposób, i chyba najwyższy czas było to zmienić. Rus jednak wiedział, że to będzie trudne zadanie, bo wielokrotnie odczuł chrześcijańskie wychowanie Kanadyjczyka na swojej skórze, a sam miał bardzo luźne podejście. Może nawet nieco zbyt swobodne.
Zacisnął na chwilę mocniej dłonie na palcach bruneta, po czym przesunął ręce wyżej, zatrzymując je na jego twarzy. Czuł nieprzyjemnie wibrujące napięcie między nimi, jak zawsze, gdy jego arogancja spotykała się z dumą partnera. Wiedział doskonale, że miał teraz spojrzenie przepełnione pozorną obojętnością, co zawsze było wstępem do burzy. Mocno jednak trzymał własne nerwy na wodzy, acz mimo to łagodnie ściągnął głowę Randolpha w dół, by mogli oprzeć się o siebie czołami.
Wiem, że nie lubisz rozmowy o seksie. A przynajmniej nie lubisz ze mną na ten temat rozmawiać, ale myślę, że dotarliśmy do punktu, w którym brak pierwszych podstawowych granic trochę zaczyna być problematyczny — Wstał, zmuszając tym samym poniekąd Kanadyjczyka do wyprostowania się. — Chcę wiedzieć, co lubisz, Rannie. Jak lubisz. Ale jeśli nie jesteś w stanie zacząć, ja mogę to zrobić.
Pieszczotliwie przejechał kciukiem po jego policzku, ciemne oczy nabrały na intensywności, jak zawsze, gdy znajdował się blisko akurat tego mężczyzny. Wiedział, że balansuje teraz na bardzo cienkiej linie, dlatego pilnował swoich odruchów, co odbijało się w spiętym karku, barkach i kręgosłupie.
Lubię wiele rzeczy. Co nie oznacza, że ty też musisz, dlatego czas to w końcu wyklarować, nawet jeśli wydaje mi się, że jesteśmy dość kompatybilni. Acz właśnie w tym jest problem, że może mi się tylko wydawać — Palce lewej dłoni prześlizgnęły się po policzku bruneta, a następnie zjechały w dół, na szyję, w stronę żywo bijącego pulsu. — Nie przepadam, gdy wszystko idzie gładko i prosto. Lubię, gdy muszę się nieco namęczyć, by dostać to co chcę i na odwrót - lubię, gdy druga osoba też musi się postarać. Wolę, gdy jest mocniej, intensywniej, pierwotniej, bardziej. Nie jestem pasywnym typem, niezależnie od pozycji.
To był wierzchołek góry lodowej, ale nie chciał wchodzić w szczegóły, gdy jego partner ledwo stał na gruncie. Drugą dłoń przesunął na jego plecy, wbijając paznokcie w łopatki. To nie był mocny uścisk, bo wiedział, że już i tak mocno osaczał swojego... ex partnera? Czy na pewno ex?
Lubię zostawiać ślady — mruknął, ocierając się policzkiem o szczękę Kanadyjczyka, wargi zbliżając ostatecznie do jego ucha. — Siniaki, otarcia, odciski zębów, do wyboru do koloru. Gdzie tylko mogę, a im bardziej widoczne dla innych, tym bardziej satysfakcjonujące dla mnie. Acz akurat za tym chyba nie przepadasz.
Dłoń na szyi nie zacisnęła się, ale opuszki palców z pewnością mocniej przywarły do skóry, jakby pragnął sprawdzić tętno Kanadyjczyka. Uniósł wyżej głowę, po raz kolejny zmieniając ustawienie, by móc złożyć lekki, łagodny pocałunek na czole.
Nie chcę naciskać, byś rozmawiał o tym ze mną dzisiaj, ale chcę, żebyś to przemyślał. Możemy sobie wydrukować specjalne kartki i pozaznaczać, co jest na tak, a co na nie. Cokolwiek, byleby było nam łatwiej — Nie wiedział, jak może to rozegrać inaczej.
A może powinien najpierw zapytać, czy Randolph chce w ogóle porozmawiać, ale prawdę powiedziawszy osiągnął już chyba maksimum swoich aktualnych zdolności komunikacyjnych. Nie potrafił mniej wchodzić w przestrzeń osobistą partnera, a przynajmniej nie bez żadnych wskazówek od niego. Wiedział, że Kanadyjczyk miał swoją dumę, ale nie zawsze wiedział, co go triggerowało.
Z pewnym oporem wycofał się, a przynajmniej na tyle, ile pozwalał mu fotel za nim, dłonie niechętnie ześlizgnęły się z ciała bruneta. Rus przekręcił lekko głowę na bok, wpatrując się w niego intensywnie, czekając na ruch z jego strony. Ogień ponownie w nim buzował, a minęło zaledwie kilka minut, więc obawiał się, że jeśli znowu trafi na mur, to pęknie i wszystko zaprzepaści.
Wdech, zatrzymanie, wydech.
Ponoć to miała być skuteczna technika oddechowa.
Może on też powinien wziąć szybki, zimny prysznic.
Lodowaty.

@Randolph Varmus
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia

Cierpliwość czasami popłacała — tak, jak teraz. Komunikacja w przypadku tej dwójki była całkowitą klęską, reagowali impulsywnie, z tym że Sergei wybuchał gniewem, a Ran całkowicie się odcinał i zmieniał w dorodny sopel lodu. Wystarczyło jedno słowo, jeden gest i znowu siedział za barykadą. Chociaż w jego przypadku i tak było nieco lepiej, w porównaniu z tym, jak kiedyś co rusz sadził niewybredne komentarze, strofując Chernienka za praktycznie wszystko, co ten robił. Akceptacja przychodziła Varmusowi z trudem, a to ona była kluczem w utrzymaniu ich relacji w jakkolwiek zdrowy sposób. I pomyśleć, że kiedyś przeszło mu przez myśl, że powinien zostać pastorem — do czego świetnie by się nadawał, biorąc pod uwagę zdolności narzucania swojego zdania i sprawiania, że człowiek czuł się przy nim niedorobionym kretynem, który nigdy nie ma racji. Z jego duszpasterskich zapędów zostały zgliszcza; Rus nie brał jeńców, paląc i niszcząc wszystko to, co dla Randolpha dotychczas wyznaczało normalność.

"Myślę, że powinniśmy porozmawiać" odbiło się echem w głowie Varmus'a. Nie zdążył odparować Rosjaninowi, nawet krótkim sprzeciwem, czując, jak ten ponownie wypełnia sobą całą przestrzeń, usidlając go, przyciągając do siebie. Słabł, poddawał mu się, z każdą kolejną minutą coraz bardziej odpuszczając. Czuł, że miękną mu kolana, kiedy palce Chernienka przemierzały jego szyję, drażniąc wrażliwą, spragnioną skórę. Wiedział, że mężczyzna poczuje jego przyśpieszony puls; miał wrażenie, że Rosjanin słyszy walące w klatce piersiowej serce. Pragnął go, w każdy możliwy sposób. Varmus nie chciał, aby ta chwila czułości miała dobiec końca, żeby pojawiła się między ich ciałami ponownie zimna pustka. Nie teraz, gdy przez zmęczenie i ogrom emocji, był w stanie, chociaż w minimalnym stopniu się uzewnętrznić. Czując palce mężczyzny zaciskające się na ciele, spomiędzy rozchylonych warg Kanadyjczyka wydostało się długie, przeciągłe westchnięcie, wypełnione oczekiwaniem i satysfakcją. Ciepłe powietrze omiotło usta, pozostawiając w klatce piersiowej wibrujące wrażenie lekkości. Bursztynowe tęczówki, które zazwyczaj surowo wpatrywały się w ciemne spojrzenie Sergeia, zaszły teraz cienką mgłą; były łagodne, rozmarzone, bardziej przypominając płynny miód, niż zmarzlinę, spoglądając spod przymrużonych powiek. Długie palce Varmus'a błądziły przez moment przy ramionach Rosjanina, bezwiednie podążając po ich linii ku szyi. Opuszkami palców przesunął po jego skórze tuż nad linią kołnierzyka koszuli, pnąc się powoli ku górze. Czuł, że jego palce drgają przy każdym wypowiedzianym przez Serga słowie.

Nie wiem cisnęło się na usta, kiedy Rosjanin zaczął powoli się odsuwać. Nie wiem było kwintesencją życia Varmus'a. Prawa dłoń przesunęła się na kark Sergeia, pieszczotliwie wodząc po nim palcami. Poczucie bliskości sprawiało, że topniał. Nie chciał zaprzepaścić tej szansy i znowu się wycofywać. Odrywając się od jego ciała, wsunął palce w dłoń Serga, delikatnie ją nimi obejmując. - Chodź. - Walczył, tak cholernie walczył z samym sobą i swoimi demonami, trzymając je w zamknięciu, całkowicie odseparowując od tego, co czuł i jak czuł. Nie wiedział, jak długo będzie jeszcze w stanie stawiać im opór, jednak teraz pozwolił sobie działać w sposób, w jaki powinien już lata temu. Nieśpiesznie ruszył do łazienki, nie wypuszczając dłoni Rosjanina.

- Nie wierzę, że to powiem. - Wymruczał bardziej sam do siebie, niż do Chernienka, odkręcając wodę pod prysznicem. Jego ruchy były mozolne, jakby starał się odwlekać w czasie każde kolejne słowa, które musiały zostać przecież powiedziane. Nie mógł uciekać w nieskończoność. - Jest między nami jedna, cholernie duża i znacząca różnica, Serg. - Palce Randolpha zaczęły rozpinać guziki koszuli mężczyzny, a bursztynowe oczy podążały za nimi bezwiednie. Nie chciał patrzeć mu prosto w twarz. Odczuwał palący wstyd, który zaczynał piąć się po jego szyi, przez policzki, aż do uszu. - Je ne crois pas... Ty przede mną sypiałeś z innymi osobami. Tu sais... nie tylko z mężczyznami, ale w ogólnym pojęciu. Ja... nie, Serg. - Zaśmiał się krótko, gorzko, docierając do ostatniego guzika. Słowa mieszały mu się w głowie, przez co sięgał po francuski, w którym czuł się najswobodniej, który pozwalał mu się w bardziej naturalny sposób określić. Zsunął z ramion mężczyzny koszulę, rzucając ją na pralkę. Szum wody przynosił ukojenie, nadając miarowy rytm myślom. Obie dłonie ułożył płasko na torsie Rosjanina, powracając zlęknionym spojrzeniem na jego twarz. Na krótki moment zagryzł wewnętrzną stronę policzka, ważąc słowa, które miał wypowiedzieć. - Sergei... Zawsze to robimy. Wyrzygujesz mi, że jestem oschły, a ja powtarzam Ci, że jesteś wrzodem na dupie. Którym jesteś, w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach czasu. - Subtelny cień uśmiechu przesunął się przez jego usta. - Nigdy nie powstrzymywałem się przed ranieniem Twoich uczuć, bo masz wgrany dwusekundowy system odświeżania i po chwili znowu znajdujesz sposób, żeby mnie czymś zirytować. Więc to nie będzie łatwe... To będzie cholernie trudne. I będziemy musieli pracować nad tym każdego dnia, ale chcę to zrobić, bo chcę Ciebie. Chcę Cię całego, na zawsze, Ciebie i mnie, codziennie.

@Sergei Chernienko
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Sergei "Sierioża" Chernienko
Awatar użytkownika
33
lat
193
cm
Zawodnik allrounder,
Techniczna Klasa Średnia
Lubił ten widok. Moment, w którym lodowata skorupa Kanadyjczyka topniała, a zimne spojrzenie traciło na ostrości. Zawsze potrafił wyczuć to przełamanie, jak przystało na rasowego ogara, i wiedział, jak to wykorzystać. Dzisiaj jednak starał się trzymać samego siebie na wodzy, chociaż jak zawsze Randolph wystawiał jego temperament na ciężką próbę. Pożądanie paliło jego klatkę piersiową, a żyły jak zawsze wypełniał ogień, zamiast krwi. Nic dziwnego, że tak łatwo było się spalić. Nic dziwnego, że gdy stykali się ze sobą, to szły iskry i syk pary, będącej odpowiednikiem dzielących ich różnic.
Ale było tak bardzo warto.
Zacisnął dłoń na ręce Kanadyjczyka, nie mając zamiaru łatwo jej puszczać. Wchodził na niebezpieczny grunt trudnych do przewidzenia decyzji, dlatego każdy stawiany krok wydawał mu się być wyjątkowo nader ciężki. W życiu Rusa niezmiernie rzadko występowały chwile, gdy opuszczały go przerośnięte pokłady pewności siebie, i takich momentów nie cierpiał najbardziej. Niepewność była irytująca, ale jednocześnie... ten raz budowała odrobinę napięcia podsyconego nadzieją, że jednak Randolph nie prowadzi go do drzwi wyjściowych. To mogłoby się skończyć bardzo intensywnie w ten negatywny sposób.
Zamiast tego jednak chyba faktycznie miał dostać okazję do prysznica i nawet jeśli miał on być lodowaty, to wciąż była to opcja, którą zamierzał przyjąć z ochotą. Z zamyślenia wyrwało go jednak odezwanie się partnera, intensywność spojrzenia Serga wzrosła, gdy ten zaczął się miotać w słowach. Było w tym coś fascynującego, bo czego jak czego, ale słów rzadko kiedy Kanadyjczykowi brakowało. Tnących, czułych, zatrutych, ochrypłych, lodowatych, miękkich, raniących, łagodzących. Wargi, od których nie miał ochoty się odrywać, potrafiły go rozpalić gniewem, pożądaniem, bądź wypełnić rozbawieniem.
Opuścił spojrzenie w dół, na dłonie rozpinające jego koszulę, usta wygięły się w leniwym uśmiechu, bo chociaż nie dostał jeszcze odpowiedzi, to na razie wszystko szło w ciekawym kierunku. Nie wiedział i nie potrafił się domyślić, co tak bardzo wytrąciło mężczyznę z równowagi, ale biorąc pod uwagę ilości wypowiedzianych dzisiaj słów, to powody można było wyliczać bez końca.
Nic chyba jednak nie przygotowało Sierioży na ostateczną odpowiedź.
A Rusa ciężko było zaskoczyć. Stał raczej twardo na ziemi i prędzej reagował kpiną, niż szokiem, ale tym razem prawie opadła mu z wrażenia szczęka. W rozszerzonych źrenicach było widać odrobinę oszołomienia, zmieszania, dezorientacji, ale też gdzieś bardzo, ale to bardzo głęboko pod lekkim poczuciem winy czaiła się bezczelna satysfakcja.
Szto? Pravilʹno li ya ponyal? — Od dawna nie zdarzało mu się wypalić czegoś po rosyjsku, natomiast szybko się poprawił. — Czy ja to dobrze zrozumiałem? Miałeś ze mną swój...
Serg aż uderzył się z płaskiej dłoni w czoło, przypominając sobie okoliczności ich pierwszego zbliżenia. Pijani, po kłótni w klubie, gdzie już praktycznie doszło do rękoczynów, wściekli na siebie i tak dalecy od jakiejkolwiek delikatności, jak tylko można było być. Miał ochotę sobie przywalić, tak dość konkretnie, ale od tego czasu minęły już jakieś cztery lata przynajmniej, więc raczej niewiele by to zmieniło, a zapewne całkowicie zniszczyłoby to nastrój.
Dwusekundowy system odświeżania — powtórzył, zastanawiając się, gdzie zgubił koszulkę, bo z jakiegoś powodu na chwilę odcięło go od rzeczywistości. — Ha, to całkiem trafne. Ale tak, ta informacja... nie moje resetowanie się, ta wcześniejsza, dużo zmienia i definitywnie wrócimy do tej rozmowy, bo mamy sporo do obgadania w tym zakresie. I szczerze mówiąc, teraz trochę mi głupio. Natomiast... zależy mi na Tobie. Bardziej, niż na kimkolwiek, czy czymkolwiek innym.
Uniósł dłoń Kanadyjczyka, by móc swobodnie złożyć pocałunek na jego palcach. Chłopięcy, urokliwy uśmiech wstąpił na jego twarz, dopełniając figlarne iskierki w jego oczach.
Chcę, żebyśmy spróbowali jeszcze raz, Rannie. Tym razem na porządnie. Mogę dać ci tyle czasu, ile potrzebujesz, ale chcę, żebyś do mnie wrócił i będę nad tym pracował, niezależnie od tego, jak trudne to będzie i ile wysiłku trzeba będzie w to włożyć. — Ułożył dłonie na twarzy mężczyzny, i złożył delikatny pocałunek na jego czole.
W końcu dotarł do niego szum wody, przerywając trochę jego stan ostrej koncentracji i uświadamiając go, że w gruncie rzeczy obaj są półnadzy w łazience. Niezależnie od powagi sytuacji, to chyba mógł w końcu pozwolić sobie na odrobinę rozluźnienia się, dlatego położył rękę na klatce piersiowej mężczyzny tylko po to, by po chwili nacisnąć mocniej swoim ciałem na jego, zmuszając go do wejścia pod strumień wody.
Tylko na chwilę, bo w praktyce chciał wylądować z nim przy ścianie, całkowicie ignorując fakt, że właśnie przemakają im spodnie.
here we go again II
Nie wątpił, że trochę mu się za to dostanie, ale wolał skupić się na wytaczaniu ścieżki ustami i zębami od obojczyka w górę, w stronę warg Kanadyjczyka. Pierwsze muśnięcie było delikatne, niemalże próbne, ale Rus dość szybko pogłębił kontakt, zostawiając jednak na razie odrobinę przestrzeni dla Randolpha, gdyby ten zamierzał zaprotestować. Lewa dłoń przesunęła się po krzywiźnie żeber, musnęła brzuch i dobrała się do guzika spodni mężczyzny, palce powoli wsunęły się pod nie, na razie jednak grzecznie zatrzymały się na dolnej części podbrzusza. Prawa ręka wylądowała na karku Kanadyjczyka, paznokcie przesunęły się po gorącej skórze. Mruknął z cichą satysfakcją, mocniej kąsając dolną wargę partnera.


@Randolph Varmus
Mów mi Zmieja, Nyśka, Serg. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Chszatra#5727. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię no oczywiście, że tak, ale wybredna będę.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: problemy z kontrolą agresji, wątki 18+, zaborczość, terapię, dramy.

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia

Czy ja to dobrze zrozumiałem? Naprawdę, Serg...? Randolph mimowolnie uniósł do góry jedną brew, słysząc nagle rosyjski, od którego odwykł. Bursztynowe tęczówki, nadal spoglądające łagodnie, chociaż z przebłyskiem zawstydzenia, które mimo wszystko odczuwał, kryły w sobie również pewien rodzaj urazy i wyrzutu. Nie za to, jak wyglądał ich pierwszy raz, a zarazem pierwszy raz Varmus'a w ogóle, ale za słowa, które Rus wypowiedział. Przeciągał dalej temat, podkreślając go, niepotrzebnie uwypuklając tak paskudnie wstydliwą kwestię. Ran potrzebował kilku lat, żeby w końcu to z siebie wydusić. Chociaż szczerze? Chciał zabrać tę informację ze sobą do grobu. Zapewne nie będąc osobą wierzącą, nie odczuwałby takiego pakietu emocji, tak mieszanych emocji na domiar złego — jednak fakt, że jego niegdyś głęboka wiara chwiała się od pewnego czasu u samej podstawy, śluby czystości, jakie złożył lata temu, brzmiały obecnie jak totalny idiotyzm; a przecież jeszcze do niedawna były tak ważne w jego życiu. Nie oczekiwał od Chernienka zrozumienia w tej kwestii, ponieważ wiedział, że nigdy go nie uzyska. Kompasy moralne, jakie w sobie nosili, różniły się od siebie w znaczący sposób, dopiero od krótkiego czasu, w porównaniu do życia, które mieli już za sobą, zaczęły wskazywać podobny kierunek.

- Ohh, Tobie jest głupio? - Spomiędzy ust Varmus'a wydostało się krótkie westchnienie podszyte goryczą, której nie potrafił zatuszować. Powoli powodził wzrokiem przez twarz Rosjanina, przyglądając się mu z niesłabnącą uwagą i rozedrganiem. Temu, jak ujmuje jego dłoń, jak składa na palcach pocałunek. Był inny, delikatniejszy, bliższy niż zwykle; chociaż Ran nie wiedział, czy zdaje mu się tak jedynie przez brak, jaki odczuwał będąc przez tak długi czas z dala od Chernienka, czy to, co właśnie trwało, było prawdziwe. - Nie dawaj mi czasu, Serg. Nie chcę, żebyś mi go dawał. Nie chcę się już dłużej zastanawiać. Dobrze wiesz, że nie potrafiłbym być z nikim innym. Nie chcę nikogo innego... - Nie ważne co by robił, z jaką siłą starałby się wyprzeć Sergieia ze swojej głowy; nie potrafił tego dokonać. Kanadyjczyk subtelnie pogładził szorstki policzek Chernienka wierzchnią stroną palców, przeciągając nimi w kierunku ucha. Wodził opuszkami przez krótko ścięte włosy nad brzegiem małżowiny, zakręcając nimi w dół, ponownie schodząc na linię szyi mężczyzny. - Jestem tylko Twój, Serg. Jak widać... w każdy możliwy sposób. - Żachnął się krótko, uświadamiając sobie dosadność własnych słów. Mężczyzna wręcz poczuł, jak słowa niosą się w nim echem. Zdaje się, że wszystkie najważniejsze wspomnienia, pierwsze prawdziwie namiętne pocałunki, pierwsze szczere kocham Cię, jakie wyrwało mu się instynktownie, ale zarazem zgodnie z tym, co czuł... Wszystko to należało do Rosjanina. Ran należał do niego.

Gdyby nie to, w jakim stanie znajdował się aktualnie Varmus, gdyby nie fakt, że jego serce dudniło cały czas nerwowo w klatce piersiowej — Serg zgarnąłby opierdol życia. Co, jeżeli Ran miałby przy sobie coś naprawdę ważnego? Co, jeżeli... nie potrafił się teraz skupić, czując na swojej skórze usta Chernienka. Nim ich wargi spotkały się, przez krtań Varmus'a zbiegło przeciągłe westchnienie czystej przyjemności. Letnia woda opadająca na rozognione ciało, dotyk partnera potęgujący podniecenie, zaciskający się żołądek w tym dziwnie drażliwym, ale przyjemnym uczuciu uniesienia; wszystko uderzało w niego ze zdwojoną siłą. Każdy ruch, dźwięk, zapach, zdawał się wyraźniejszy, mocniejszy, cholernie intensywny. Chciał więcej. Varmus obie swoje dłonie ułożył na biodrach mężczyzny, razem z pogłębieniem pocałunku, prawą dłonią sunąc w górę pleców, lewą natomiast schodząc na jego lędźwie. Słysząc krótki pomruk i czując zmysłowo zakleszczające się zęby na dolnej wardze, Ran przymrużył oczy. Palce na linii podbrzusza doprowadzały go do przyjemnego szaleństwa. Niebezpieczny błysk, który tak rzadko można było odnaleźć w bursztynowych tęczówkach, przebił się teraz przez nie gwałtownie. Rozszerzona źrenica zadrgała w pobudzeniu, kiedy mężczyzna lubieżnie uniósł jeden z kącików ust ku górze, wodząc po nim czubkiem języka. - Uwielbiam Twoje pożądanie... - Wymruczał zmysłowo, przysuwając się bliżej Rosjanina. Przylgnął do niego torsem, palce lewej dłoni wsuwając za linię spodni na jego lędźwi, prawą nadal wodząc przez zarys mięśni na plecach. - Kiedy czuję, że nie potrafisz się już dłużej kontrolować. - Usta Varmus'a zatrzymały się przy uchu Rosjanina, smagając je gorącym powietrzem ulatującym z każdym kolejnym słowem, aby po chwili przesunąć po nim językiem z rozkosznym pomrukiem. Znał Sieriożę dostatecznie dobrze, żeby wiedzieć które guziki naciskać i w jakiej kolejności, aby zaćmić jego zdrowy rozsądek, pozwalając, aby instynkty przejęły nad nim kontrolę. Robił to nie tylko, kiedy go pragnął, robił to też w sytuacjach, w których wzburzony Chernienko był łatwiejszy do kontrolowania. Bo o dziwo, to właśnie wtedy, kiedy spalał go gniew lub targało nim czyste pożądanie, Varmusowi najłatwiej było nad nim zapanować. Wiedział czego się spodziewać. Biodra Randolph'a przylgnęły do bioder Rosjanina płynnym ruchem. Jego wargi przesunęły się ostatni raz przez płatek ucha, aby zamajaczyć tuż przed ustami Rusa. Nie pocałował go jednak. Wodził zamglonym spojrzeniem po linii jego warg, zanim przeniósł tęczówki ponownie ku jego ciemnym oczom. - Lubię, kiedy traktujesz mnie, jak swoją zdobycz, Serg. - Zęby Varmusa ujęły na moment dolną wargę Chernienka, aby po sekundzie złożyć na niej delikatny pocałunek. - Kiedy czuję, że należę do Ciebie, Mon amoureux. - Oderwał obie dłonie od ciała mężczyzny, wycofując się o pół kroku, na tyle jak dalece pozwalała mu na to przestrzeń w kabinie. Varmus odchylił na moment głowę, oburącz zagarniając mokre włosy, przeczesując je w tył, pozwalając nadmiarowi wody spłynąć przez ramiona. Czuł, że każdy, najdrobniejszy nerw w jego ciele krzyczy i błaga o bliskość. Ruch mięśni Rosjanina, jakie wyczuwał jeszcze chwilę temu pod dłonią, jego zapach, głos, wszystkie pomruki... Varmus zapadał się w sobie, osuwał się w stronę zaślepiającego pożądania, którego nigdy dotychczas nie czuł tak silnie, jak teraz.

@Sergei Chernienko
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz