Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Terminus Road
ulica

Terminus Road to jedna z głównych ulic Eastbourne, leżąca w samym centrum miasta i mieszcząca niezliczoną ilość sklepów i lokali. To właśnie przy niej stoi największe centrum handlowe w mieście - The Beacon. Prawie cała ulica jest całkowicie wyłączona z ruchu drogowego i przekształcona w strefę pieszą, która ciągnie się niemal do samego wybrzeża i po której obu stronach znajdują się odnowione kamienice zaaranżowane pod lokale usługowe. Tylko nieliczne odcinki dopuszczają ograniczony ruch drogowy. Terminus Road tętni życiem niemal przez całą dobę, więc nawet jeśli nie masz z kim wyjść na miasto, na pewno nie będziesz się tutaj nudzić - czeka tu na Ciebie ogrom atrakcji.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
2
ciuch

Początek roku 2022. Jennilynn była czysta od… no, oficjalnie od „prawie pół roku”, w to wierzyli rodzice, wierzyła w to nawet siostra, a prawda leżała po środku i Jen naprawdę była czysta. Od dobrych kilku tygodni!
To sukces, nie?
Zdecydowanie tak. Półtora miesiąca bez niczego. I naprawdę widziała dobre strony tego stanu. Wśród nach zaś – poprawę relacji z rodzicami, nawet z siostrą, ba, nawet z ludźmi z klasy (z tymi, którzy trochę głębiej zainteresowali się fatalnymi wydarzeniami, wskutek których trafiła na intensywną terapię). Czuła to wsparcie, o którym mówiono na spotkaniach AN, i czuła to wsparcie nawet w sobie.
Tuż obok pewnego niepokoju – ale o tym za chwilę. Teraz bowiem właśnie siedziała na zupełnie spokojnej (jak na standardy niektórych imprez z przeszłości Jen) domówce, dosłownie kilkanaście osób, z tego nie wszystkie znajome, i było spoko. W jednej dłoni miała szklankę soku aloesowego, druga dłoń bawiła się brzegiem sukienki, gdy Jen z autentycznym chyba zainteresowaniem potakiwała w skupieniu jakiemuś chłopakowi, komentującemu drugi sezon jakiegoś netflixowego Witchera.
– Kompletnie odstaje od oryginału! – oburzał się, z przerwą na łyk koli z czymś tam. Jen przytaknęła.
– Trudno, żeby nie odstawał! Nie robi się seriali na podstawie książki jeden do jednego, ej! – kontrowała jakaś blondynka, chyba Claire, czy Keira? Jen nie pamiętała – ale jej też przytaknęła. Fajna to była domówka, i niebudzącą kompletnie żadnych obaw. Na fajkę wychodziło się na taras, a że było zimno, to prawie nikomu się nie chciało.
– Zgadzasz się, Jenny? – podchwycił chłopak, przekręcając się do niej i przyglądając pytająco.
– Wiesz co, no w sumie jeśli całkiem odstaje i autor książki wnosi pretensje…
– Nie wnosi – wtrącił chłopak.
– A. No to ja idę zapalić chyba. Idziecie?
Nie: nie palili. Więc Jen sama poszła do przedpokoju po kurtkę, ostrożnie nawigując z soczkiem między tańczącymi parkami. Aż dotarła do celu, tyle że w przedpokoju ktoś był. Niby nic dziwnego – impreza, nowy uczestnik w przedpokoju to nic dziwnego.
No ale żeby to był od razu on?...
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Było już naprawdę późno. Zupełnie zasiedzieli się w tym lokalu z planszówkami i konsolami, do którego zabrał ich Harvey. To było takie kolejne jego miejsce, gdzie chadzał - lecz zazwyczaj w towarzystwie większej grupki znajomych - dzięki któremu Dorcas mogła bliżej poznać jego osobę. Bo chociaż wyjściem do dobrego baru czy czasem nawet klubu nie pogardził, to jednak o wiele bardziej wolał tą formę rozrywki. Nie było sztywno, panował wesoły klimat, przy stolikach toczyły się różne gry i zabawy, a na dokładkę oferowano dobre piwo czy kolorowe, słodkie drinki. Atmosfera była luźna, ale jednocześnie bardziej ciepła i domowa niż w innych lokalach w centrum. Nie mieli wiele gier do wyboru, bo w końcu byli tylko we dwójkę, ale zdecydowali się na jedną i tak w nią wciągnęli, że ostatecznie podeszła do nich kelnerka, informując że powinni zamknąć lokal piętnaście minut temu. Faktycznie, okazało się że dookoła już było zupełnie pusto. Tak więc, Harvey zostawił jeszcze tylko należyty napiwek i zaraz opuścili bar, kierując się nieśpiesznym krokiem przez główną, pustą ulicę w stronę domu Dorcas.
Spencer czuł się już o wiele swobodniej w towarzystwie blondynki. Tak całościowo. Chociaż podczas jednego z ich ostatnich spotkań padło coś, nie tak zupełnie wprost, ale jednak między wierszami, co kazało mimo wszystko zachowywać mu zdrowy dystans do dziewczyny. A mianowicie z jej słów Harvey wywnioskował sobie, że Dorcas była dziewicą. W co z jednej strony było mu początkowo trudno uwierzyć, bo kurde, w jego skromnej i pewnie nic nie znaczącej opinii, była taką piękną i uroczą dziewczyną. Jednak z drugiej nie oceniał, bo każdy miał swoje indywidualne zasady, wartości i należało to szanować. Lecz przez to kolejne drobne nieporozumienie zaczął obchodzić się z nią jeszcze subtelnej niż wcześniej, całkowicie odpychając na bok swoje nieprzyzwoite myśli, które czasem mieszały mu w głowie.
Chociaż mrozy już odpuściły to nie było jeszcze ciepło, szczególnie w nocy i o tej godzinie, więc na ciemną koszulkę miał narzuconą dżinsową kurtkę z barankiem i do tego standardowo długie spodnie z licznymi ubytkami w materiale. Podczas tego całego spaceru szedł blisko niej, by czuła że idą razem, a nie osobno, jednak nie próbował wykonywać żadnych ruchów w stylu łapanie za dłoń czy próba objęcia. W końcu miał ją odprowadzić pod dom i nie chciałby, by jego dobre intencje zostały odebrane jako próba ugrania zaproszenia do środka. Szli, rozmawiali, śmiali się, było naprawdę miło. Wtedy minęła ich typowa zakochana para, szli razem trzymając się za dłonie, on coś opowiadał, a ona śmiała się w niebogłosy. Harvey przestał mówić, bo ich dwójka kompletnie skupiła jego całą uwagę. Zaraz minęli ich, a on mimo iż szedł dalej, to przez chwilę widocznie zastanawiał się nad czymś. Nie wrócił już do poprzedniego wątku, tylko zaczął zupełnie inną myśl.
- Chyba zbyt dobrze o mnie nie świadczy, to że… im zazdroszczę? W sensie, nie życzę im źle, ale… też tak kiedyś miałem i brakuje mi tego - zaczął być troszeczkę bardziej wylewny niż zwykle. Pewnie to po tych trzech piwach, które wypił podczas ich długiego wieczoru. Szczególnie, że przed wyjściem nic nie zjadł, a nie chciał zamawiać tłustego burgera, żeby czasem się nim nie ubabrać jak mały dzieciak. - Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe - otworzył się przed nią. Może nie powinien wspominać na randce o swoich poprzednich związkach, ale nie było w tym nic złego. Bo nie mówił, że tęsknił za kimś, tylko za tym uczuciem, które towarzyszyło tamtej relacji. Zresztą zaraz bardzo szybko to sprostował. - Wolałbym tylko nie pamiętać zakończenia tej historii - powiedział i pewnie w jakimś nerwowym odruchu uśmiechnął się na sam koniec.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Dorcas wbrew sobie cały czas spotykała się ze spencerem. I nie, wbrew sobie, wcale nie oznaczało, że nie miała ochoty na te spotkania, ale po prostu wiedziała, że każde jedno niosło za sobą widmo urazu — ona nic nie mogła poradzić na to, że chłopak jej się podobał, ale jednocześnie też nie do końca chciała cokolwiek z tym robić. Naiwnie liczyła, że chyba samo to wszystko przejdzie. Że gdy przyjdzie poznać jego chłopaka, jakoś uda jej się wreszcie wyleczyć się z zadurzenia. Na razie działało to średnio i sama na siebie kręciła bata w taki właśnie sposób.
Wyszli jednak na niemal zupełnie pustą ulicę, wprost w przedwiosenny, angielski wieczór. Oboje uśmiechali się szeroko, bo czas wspólnie spędzony, kolejny raz okazał się strzałem w dziesiątkę — Dorcas nie mogła przestać się cieszyć niczym mała dziewczynka, której po raz pierwszy pozwolono wygrać w poważnej grze dla dorosłych.
Otuliła się szczelniej skórzaną kurtką, którą nałożyła na flanelową koszulę — dość nietypowy dla niej ubiór, ale też nie to nie było tak, że przy nim udawała kogoś, kim nie jest. Właśnie przy nim, jak przy niewielu osobach wcześniej, mogła być wreszcie sobą.
Szurnęła butem jakiś luźny kamyk i przez chwilę obserwowała, jak toczył się w ciemność przed nimi. Gdzieś w głowie szumiał jej już alkohol — nigdy nie miała najmocniejszej głowy, więc w zasadzie niewiele jej trzeba było, żeby poczuć przyjemny stan lekkiego upojenia. Nie to, że miała być pijana — zwyczajnie był to ten stan, gdy rozwiązuje się język, ale wszystko inne działa, jak należy.
Nie wiedziała co prawda, że jej stwierdzenie, że “czeka na kogoś wyjątkowego” nie odnosi się do tego, że jeszcze tego nigdy nie robiła, a jedynie do tego, że miała dość tego, że większość facetów z Tindera właśnie na to liczyła. On był inny i Dorcas naprawdę mogła jedynie pozazdrościć jego partnerowi tego, że miał kogoś tak fantastycznego obok siebie. Może i ona kiedyś trafi na kogoś podobnego?
Może dlatego również dostrzegła mijającą ich parę i też się na chwilę zamyśliła?
- Zazdrościsz? - Zdziwiła się na jego słowa. Czyżby nie układało mu się w związku? I w tym momencie rzecz jasna zganiła się za swoje własne myśli, jakby mogła złorzeczeniem doprowadzić do takiego stanu rzeczy.
- Nie pamiętam, kiedy i gdzie to usłyszałam, ale ktoś powiedział kiedyś, że nie Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło. - Powiedziała i zaraz sama zaśmiała się, kręcąc przy tym głową. - Wybacz. Zabrzmiałam cliché. W mojej głowie nie wyszło aż tak patetycznie. - Powiedziała, podnosząc na niego wzrok.
- To bywa uzależniające. To uczucie. - Zdawała się doskonale rozumieć, o czym mówi. - Jakie było zakończenie tej historii? Chyba że wolisz nie mówić. - Drugą część zdania powiedziała szybko, żeby w razie czego nie wywrzeć presji. - Mnie też ktoś bliski bardzo zranił, a rodzice mnie ostrzegali, że to nie jest chłopak dla mnie. - Dillon zabawił się jej kosztem i poszedł w tango dalej, nie oglądając się na nią więcej.
Ale teraz się wciąż uśmiechała, zupełnie jakby naprawdę wyniosła z tego jakąś lekcje. I może rzeczywiście tak było.
- Od tamtej pory nauczyłam się ich bardziej słuchać. Wiadomo, nie są idealni, ale dzięki nim mogłam opłacić wszystkie zajęcia. Jazda konna, gimnastyka, taniec, języki. - Powiedziała i znów kopnęła kamyk, który potoczył się po chodniku przed nimi. Jak okiem sięgnąć wokół nich ani jednej żywej duszy. Taka atmosfera sprzyjała rozmowom i wyznaniom, na które zwykle ciężko się zdobyć, gdy chodzi się na tak intensywne spotkania, jakie oni sobie serwowali. - Ale taki wieczór jak dziś bardzo mi się przydał. Nie grałam w planszówki chyba od czasów podstawówki. - Zaśmiała się i odrzuciła włosy, żeby móc mu się uważniej przyglądać.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Może „zazdrość” to nie było najlepsze słowo, by opisać jego emocje, ale to pierwsze przyszło mu do głowy po zobaczeniu tego całego, uroczego obrazka. Więc skoro to powiedział, to głupio byłoby teraz nagle zacząć się wycofywać czy tłumaczyć. Tak więc, przytaknął jedynie krótkim mmm. Przecież Harvey nie miał pojęcia, że jego słowa Dorcas nie składały się w spójną całość, bo z jakiegoś powodu ubzdurała sobie, że był w związku i to z mężczyzną. Przynajmniej poprzez nagły napływ swojej szczerości i otwartości mógł nieświadomie wyjaśnić kilka nieprzychylnych dla niego kwestii.
- Trochę tak zabrzmiało, ale rozumiem co chciałaś przekazać. Tylko wydaje mi się, że… łatwo jest zarzucić taką mądrą myślą, a o wiele trudniej zastosować się do niej w rzeczywistości. Bo w niej są też emocje i uczucia, które jednak wiele zmieniają - odpowiedział bardzo ogólnikowo, ale powoli zmierzał do obranego przez siebie celu. A najciekawsze w tym wszystkim było to, że nawet za bardzo nie wiedział, czemu to robi. Bo na pewno opowiadanie o tym, że czegoś mu brakuje czy za czymś tęskni nie grało na jego korzyść. Przecież jako mężczyzna powinien pokazywać jaki to jest pewny siebie, wytrwały, może nawet lekko szorstki, by kobieta mogła dostrzec w nim solidną podstawę na „jej faceta”. Tymczasem Spencer zaczynał robić coś zupełnie przeciwnego, czyli poniekąd odkrywał przed nią swoje słabości.
- Bywa uzależniające. A im bardziej jesteś samotna, tym bardziej ci go brakuje - skomentował znacznie ciszej, przy tym wbijając spojrzenie w swoje buty. Wspomniał, że zazdrościł tej parze. Teraz zasugerował, że był samotny. Nie brzmiał na zajętego faceta. Niestety nadal w tym wszystkim nie brzmiał także na heteroseksualnego faceta. Ale cóż, tak zupełnie przypadkiem formułował te wszystkie zdania niejednoznacznie. Wystarczyło, że na kolejne pytanie odpowiedziałby narzeczona mnie zdradziła. To już powinno wiele wyjaśnić, a jeżeli nie, to chociaż spowodować w Dorcas nagłe zdezorientowanie i chęć wyjaśnienia, czy to czasem nie było jakieś przejęzyczenie. Jednak na swoje nadal trwające nieszczęście, odpowiedział mniej szczegółowo. - Bardzo szybkie. Zdrada. A dla mnie zmienienie swojego życia z dnia na dzień - odpowiedział pokrótce, zdając sobie sprawę że wnikanie w ten temat nie byłoby przyjemne, ani dla niego ani dla niej. Lecz wystarczyło tylko tyle, by jego wyraz twarzy znacząco posępniał. Nie powinien sobie na to pozwalać. Nie miał pojęcia, czemu cały czas wpuszczał do swoich myśli. Teraz, kiedy był tutaj z naprawdę wspaniałą dziewczyną, która… powinna być poza jego zasięgiem. W jego głowie doszło do natychmiastowego wyjaśnienia tej całej sprawy. Tak jak teraz Dorcas była dla niego „za wysoko na skali”, tak samo było kiedyś z Harper. A skończyło to się jego całkowicie połamanym sercem. Tak więc, chyba to była z jego strony jakaś próba pokazania dziewczynie, że cierpiał. I chociaż bardzo brakowało mu tego, co było przed tym całym cierpieniem, to nie chciał odczuwać tego bólu ponownie. Nie chciał zostać ponownie zraniony. Jakby prosił żeby mu tego nie robiła. Albo zrobiła to teraz, kiedy nie zaangażował się jeszcze za bardzo w ich relację. Niestety, cokolwiek chciał przekazać między słowami, to na pewno do niej nie dotarło. Bo pech chciał, że mimo iż Harvey i Dorcas szli tuż obok siebie, to znajdowali się w zupełnie innych rzeczywistościach. - Cokolwiek się stało… współczuje - skomentował, nie próbując rozwijać tego tematu. Jednak nie czuł się na tyle pewny, że mógłby zacząć wypytywać o jej sprawy z przeszłości.
I w tym momencie dotarło do niego, że za mocno skupił się właśnie na tej przeszłości. Powinien myśleć o swojej przyszłości. A żeby móc to robić, to musiał w pełni skoncentrować się na teraźniejszości. A ona wyglądała tak, że odprowadzał cudowną dziewczynę do domu, po ich kolejnym, świetnym spotkaniu. Więc odepchnął od siebie te wszystkie, niepotrzebne zmartwienia. Wyprostował się, przeniósł spojrzenie na blondynkę, a na jego twarzy ponownie zawitał uśmiech. Nie tak zniewalający, jakim czasem potrafił obrzucić. Raczej ten z tych łagodnych. - To dużo. To naprawdę dużo, ale brzmi jak przepis na sukces. Pewnie dlatego twoim rodzicom zależało, żebyś rozwijała się w wielu dziedzinach, ale… oni chyba nie decydują o wszystkim, prawda? - zapytał z nutką niepewności w głosie. Zmrużył oczy i widocznie walczył z tym, by o wiele szerszy uśmiech nie pojawił się na jego mordce, więc jego usta ułożyły się w taki przedziwaczny dziubek przez co wyglądał jeszcze bardziej komicznie niż zwykle. - Żartujesz? - zapytał nagle, zatrzymując się w miejscu. Obstawiał, że naprawdę go wkręcała. Jego ciemne tęczówki spoglądały na jej twarz z niedowierzaniem, a usta były lekko rozchylone nad czym on sam totalnie nie panował. - To co ty właściwie robisz dla zabawy? Bo masz tyle tych różnych zajęć, ale bardziej robisz to bo musisz, tak? - powiedział i w końcu przekształcił swój rozdziabiony wyraz twarzy na zwyczajny uśmiech, a także ponownie ruszył to przodu. Oczywiście nie miał na myśli tego, że autentycznie dziewczyna była „zmuszana” do tych wszystkich ciekawych zajęć, za które ją szczerze podziwiał. Jednak bardziej widział to tak, że chadzała na nie od dawna, prawie od zawsze, bo rodzice tak zarządzili, więc jak mogłaby teraz nagle przestać? A w domyśle, jeżeli coś stawało się czyjąś rutyną, to rzadko nadal pozostawało przyjemnością. Ogromny skrót myślowy, jednak Harvey w swoim lekko wstawionym stanie już nie przedstawiał wszystkiego tak jasno i klarownie, jak udawało mu się zazwyczaj.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Wolała się dopytać, bo przecież w jej przekonaniu był w jakimś związku. Wychodziło jednak na to, że chyba nie do końca szczęśliwym, skoro powiedział o zazdrości. Cóż, to nie tak, że mu się należało, bo przecież nic złego nie zrobił, ale ostatecznie w jakimś stopniu, gdyby był świadom tego, co myśli Dorcas, to najpewniej zrozumiałby, jak ona się czuje. Ale walczyła z tym — próbowała umawiać się na inne randki, mniej lub bardziej udane. Głównie mniej — ot, chociażby ten taksówkarz, który miał wypadek rzekomo w drodze na spotkanie z nią. Albo policjant, który podczas dyżuru poprosił ją o numer, żeby później znaleźć ją na Tinderze i jej nie poznać. Cóż, samotność w gronie rodziny nie była chyba jednak taka najgorsza, jeśli do wyboru miała albo jakiegoś dziwaka, albo nikogo, bo tacy dobrzy jak Harvey albo byli już zajęci, albo właśnie preferowali osoby tej samej płci. Bywa. Nie każdemu jest pisany szczęśliwy związek.
Z drugiej strony była jeszcze młoda i miała czas, jak to powtarzali jej rodzice i brat. Wolała jednak być gotowa na taką ewentualność.
Pokiwała głową na jego słowa. Sama nie była najlepsza wybaczaniu, co najlepiej zobaczyć można było podczas spotkania z jej byłym na cmentarzu. Ale tak naprawdę nikt ich tego nie widział, więc mogła w tym momencie rzucać mądrościami jak z rękawa.
- Podobno, jeśli mocno w coś wierzysz, to możesz osiągnąć wszystko. Dlaczego więc nie miałoby się ziścić to, że możemy się cieszyć z własnych ran, które się już zabliźniły i… cholera… Nie powinna była pić tego ostatniego szota. - Powiedziała, próbując przerwać sobie samej słowotok jakichś filozoficznych przemyśleń.
Skrzywiła się jednak na słowo zdrada. Najgorsze świństwo, jakie można zrobić drugiemu człowiekowi. Co dziwniejsze, większość tłumaczy się tym, że nie czuła się już atrakcyjna, czy potrzebna w związku. Czemu więc go nie zakończyła? W oczach Dorcas nie było przebaczenia za takie rzeczy. Może dlatego, że Dillon w jakimś sensie też ją zdradził? Nie chciała jednak o tym mówić więcej niż to konieczne. Nie dzisiaj i nie teraz, gdy miała spędzić przyjemnie wieczór z kimś, kto jej nie skrzywdzi. Nigdy nie czuła się też poza jego zasięgiem — zdawała sobie doskonale sprawę ze wszystkich swoich wad i ułomności, jak chociażby to, że miała niczym nieuzasadnioną paranoję, że ktoś ją potrąci, gdy będzie przechodzić przez jezdnię w słuchawkach. Albo, że utonie, kiedy tylko straci grunt pod nogami? Wiele takich drobnych rzeczy, które w teorii są możliwe, ale u niej przybierały rozmiar małych paranoi.
Wiele osób postrzegało ją również przez pryzmat tego, kim byli jej rodzice. I owszem, była z nimi blisko, ale marzyła sobie czasem, żeby wyjechać gdzieś, gdzie nikt nie będzie wiedział, kim jest i skąd ma tyle pieniędzy.
- Mi też przykro, że cię to spotkało. - Powiedziała i… nieśmiało wyciągnęła dłoń w kierunku jego dłoni. Byli przyjaciółmi, a ci sobie pomagają, prawda? Dlatego też delikatnie go chwyciła i zaczęła pomału iść, ściskając jego dłoń. - Wiem, że to nie to samo, ale dzisiaj mogę, chociaż ogrzać ci dłoń. Wtedy oboje będziemy mniej zazdrośni o szczęście tamtych. - Powiedziała, próbując sprawić, żeby się uśmiechnął, przecież robił to tak ładnie.
I chyba w jakimś stopniu jej się to udało, bo zaraz obdarzył ją ciepłym, acz łagodnym wyrazem twarzy.
- No we wszystkim to nie. Owszem w wielu decyzjach mi pomagają, ale na przykład mogłam zdecydować, co dzisiaj ubiorę. - zaśmiała się, bo oczywiście teraz trochę wyolbrzymiała. Ale jak się tak nad tym zastanowić, to całkiem sporo decyzji zależało od nich. Jednak wiedzieli, jak na nią wpłynąć, żeby myślała, że doszła do wszystkiego sama. Była nieco naiwna w tym względzie i chyba niekoniecznie chciała uwierzyć, że jej rodzice mogliby chcieć dla niej czegoś złego.
- Dla zabawy… Hmm… - Zastanowiła się, żeby zaraz spojrzeć przelotnie na ich złączone dłonie, a potem na niego. - Spotykam się z tobą. W sensie… To chyba najprzyjemniejsze co ostatnio robię. Czasem wyjdę potańczyć, ale wiesz, jak jest w klubach. - Napaleni samce niezbyt cokolwiek sobie robią z odmowy, a tańczenie z przyklejonym do pleców zboczkiem nie należało do najprzyjemniejszych. - Oprócz tego… Hmmm… Uwielbiam filmy Disneya. - Niby dorosła kobieta, a jednak w dalszym ciągu z duszą dziecka. - A ty? Co lubisz robić dla zabawy? - Spytała, ruszając za nim.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Wsłuchał się uważnie w jej słowa. Czy Harvey właśnie nie zachowywał się dokładnie w ten sposób? Jakby kierował się tą jakże sensowną logiką, jeśli mocno w coś wierzysz, to możesz osiągnąć wszystko. Przecież próbował, bo właśnie ślepo wierzył w to swoje szczęśliwe zakończenie. Tylko musiał do niego jakoś dotrzeć. Dlatego przesiadywał na tym Tinderze i rozmawiał z różnymi dziewczynami. Czy na innych aplikacjach randkowych, gdzie na jednej z nich umówił się ostatnio na spotkanie w walentynki - co ostatecznie skończyło się dwoma różnymi randkami - bo i tak przecież nie miał nic lepszego do roboty. Walentynki były świętem bardzo konkretnym i określonym, a jego relacja z Dorcas była… bardzo trudna do zdefiniowania. Obecnie chyba nadal na etapie odkrywania się i zaczątków jakiejś przyjaźni. Lecz w jego odczuciu byłoby bardzo nie na miejscu zaprosić ją gdzieś na Walentynki. Jakby nie potrafił uszanować tego, że ona chce pokonywać kolejne etapy swoim, wolniejszym tempem. A przecież on sam dalej próbował się na nic nie nastawiać, nie mieć oczekiwań. To było o wiele bezpieczniejsze, ale też coraz trudniejsze z ich każdym następnym spotkaniem. Z tego samego powodu - wiary - Spencer zdecydował się na udział w randkach w ciemno podczas ostatniego balu charytatywnego, pomimo tego że ostatnim razem jego udział w podobnym wydarzeniu miał dramatyczne konsekwencje. I nawiasem mówiąc, te konsekwencje zaczęły się za nim bardzo nieprzyjemnie ciągnąć. Przez co próbował jeszcze bardziej uciekać, szukać, wmawiać sobie że to szczęście musiało gdzieś na niego czekać. No przecież musiało, prawda?
Przez te swoje zamyślenie nad tą całą filozoficzną sekwencją nawet jej nie odpowiedział. Harvey potrafił popadać w różne skrajności w zależności od nastroju, który mu towarzyszył. Czasem mówił bardzo dużo, kompletnie bezsensu albo nawet zatracał się w jakiejś historii, zapominając że to jego rozmówcy ona powinna się podobać. A innym razem tyle procesów myślowych zachodziło mu w głowie, że nawet nie zdążył nic powiedzieć albo zwyczajnie na sam koniec nie miał niczego sensownego do dodania. Jednak nie był to w najmniejszym stopniu z jego strony brak zainteresowania, tylko raczej objaw jego bardziej introwertycznej strony, która czasem go pochłaniała… Ocknął się dopiero, czując dotyk jej drobnej dłoni na własnej. Do tej pory szedł ze wzrokiem wbitym gdzieś daleko przed siebie, ale w tym momencie mimowolnie odwrócił buzię w jej stronę. Nie żeby popatrzeć z jakimś oburzeniem czy niezrozumieniem. Jego wyraz twarzy był łagodny, a nawet wręcz spokojny. A po jej słowach kąciki jego ust drgnęły niepewnie ku górze. - Wiesz Dorcas… uwielbiam kreatywnych ludzi. A twoje pomysły bardzo mi się podobają - odpowiedział o wiele pewniej, splatając ich dłonie razem oraz uśmiechając się już tak o wiele prawdziwiej i cieplej.
- O, widzisz. To naprawdę świadczy o twojej dorosłości i samodzielności - skomentował, odruchowo żartując sobie z niej. Ufał, że jeżeli sama to zrobiła, to on też będzie mógł. Zdążył już zauważyć, że Dorcas miała całkiem pokaźne poczucie humoru i chociaż nie wkraczał jeszcze w te swoje specyficzne żarty, to przeczuwał że po bliższym poznaniu nie będą one przeszkadzać dziewczynie. Albo raczej, miał taką nadzieję. - Co? Dla zabawy spotykasz się ze mną? Dobrze wiedzieć, gdzie plasuje się w twojej hierarchii - powiedział z lekko udawanym oburzeniem. Oczywiście zrozumiał, co chciała mu przekazać, ale nie mógł powstrzymać się przed tą przesadzoną, teatralną reakcją. Albo raczej w ten sposób bronił się przed tym dalszym fragmentem wypowiedzi, to chyba najprzyjemniejsze co ostatnio robię. Bo po tych słowach zrobiło mu się bardzo miło i… Spencer, brak oczekiwań, pamiętasz? Głos rozsądku odezwał się w jego głowie. Należało zachować zdrowy dystans i nie dopisywać większego znaczenia nawet tym przyjemnym słowom. - O! Też lubię! To znaczy… - zareagował odruchowo, bo czym zrobiło mu się trochę głupio, bo jakby… jak to musiało zabrzmieć w jego ustach? - Ostatnio sporo oglądałem z siostrą, bo pogoda za oknem za bardzo nie pozwalała na inne zajęcia niż leżenie przed telewizorem - wytłumaczył od razu. Nie to żeby był jakimś wielkim fanem, ale większość z tych bajek chociaż miała jakieś przesłanie, nie to co te idiotyczne kreskówki na kanałach dla dzieci. - W takim razie, jaki jest twój ulubiony film Disneya? - zapytał od razu, by pociągnąć temat, ale zaraz przeszedł też do swojej odpowiedzi. - W sumie głównie to, o czym już wcześniej ci wspominałem… ale też takie zwyczajne rzeczy jak gra na konsoli, wyjście ze znajomymi. Jak mam trochę więcej czasu to siadam nad komiksem, który tworzę. W niedzielę często spędzam czas z rodziną, uwielbiamy grać w różne gry i planszówki albo właśnie z samą Rosie, jak rodzice chcą mieć trochę czasu dla siebie. To tak zazwyczaj - odpowiedział bez większego zastanowienia, bo opowiadał o swojej rutynie. Lubił być wśród ludzi, czerpał z tego że spędzał z kimś czas. Nieważne, czy była to grupka jego znajomych z którymi wyszedł na piwo, czy jego siedmioletnia siostra razem z którą oglądał Króla Lwa. - Ale czasem lubię też zrobić coś, co po prostu najdzie mnie w danej chwili. Bez planowania i odkładania tego na potem. Dotyczy to zarówno jakiś drobnostek i większych wydarzeń. Na przykład raz stwierdziłem, że odwiedziłbym ponownie Francję i… dwa dni później byłem w Paryżu - kontynuował swoją dłuższą wypowiedzieć. Akurat wtedy też sprzyjały mu okoliczności i brak zobowiązań, ale jak się chciało to można było wszystko zorganizować. - Hmmm. Więc skoro głównie to ja odpowiadam za twoją rozrywkę, to czuje się troszeczkę zobligowany… - zaczął niby poważnym tonem, ale było widać po jego twarzy, że powstrzymał rozbawienie. Przez ten cały czas szedł nieśpiesznym krokiem, trzymając ją dalej za dłoń, ani zbyt mocno ani zbyt delikatnie. Akurat w tym momencie zbliżyli się do skrzyżowania i to jednego z tych na tej ulicy, po którym czasem jeździły samochody. Oczywiście teraz było na niej kompletnie pusto. W tej chwili Harvey zszedł z chodnika, wkraczając na teren ulicy, przy tym nie puszczając jej, a gdy ich ręce naprężyły się, to przeniósł na nią swoje ciemne tęczówki. - Chodź... no chodź... - zaczął ją przekonywać, jakże trafiającymi argumentami. Chyba tym jego największym miało być spojrzenie a la „Kot ze Shreka”.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Jego dłoń była przyjemna w dodatku. Nie, że delikatna, jakby właśnie wyszedł z salonu manicure, ale po prostu była ciepła, nieco większa od jej własnej, dzięki czemu Dorcas czuła się bezpieczna. Chociaż w zasadzie nie miała ku temu powodu — nic jej przecież nie groziło, więc nie miała dotąd potrzeby, by czuć się w niebezpieczeństwie. A jednak. Nic nie mogła poradzić na przyjemne ciepło rozlewające się po jej ciele, gdy tylko splótł palce z jej palcami. Zupełnie nieświadomie, jej myśli uciekły w podobną stronę do tych, którymi on się kierował. Przecież nie powinna tego czuć. Nie powinna robić sobie nadziei na nic więcej. A jednak gdzieś w głębi serca wiedziała, że te chwile, te właśnie trwające teraz, zostaną z nią na długo. Nawet jeśli nie robili nic wielkiego, to umacniali swoją znajomość. Budowali podwaliny pod być może bardzo solidną przyjaźń. Uśmiechnęła się do niego łagodnie, gdy powiedział o jej kreatywności. Ulżyło jej poniekąd, że nie pogniewał się za jej gest. Chyba byli już na takim etapie znajomości, że pewne rzeczy mogli sobie wybaczyć, a może nawet się z nich cieszyć. I rzeczywiście, zazdrość o tamtych zakochanych jakby nieco zmalała. A przynajmniej po jej stronie. Potem rozmowa była już tylko lżejsza i przyjemniejsza.
- Wiesz, w przedszkolu nie mogłam, więc doceń to, że to, co mam na sobie, zostało wybrane tylko dla Ciebie. - Bo ona, pomimo tego, że rzeczywiście chodziła ostatnio na kilka randek, to jednak w jakiś sposób stawiała Harvey’ego na pierwszym miejscu. Gdyby powiedział, że właśnie święto miłości chce spędzić na jakimś oglądaniu filmów i zajadaniu się pizzą, po przyjacielsku rzecz jasna, to by się zgodziła. Ale domyślała się, że jego związek może być tym, co tego dnia będzie zaprzątać jego głowę. Nie przeszło jej nawet przez myśl, że on może chadzać w tym czasie na masę innych randek. W jakimś stopniu przed zawodem ratowało ją właśnie to, że nie zdawała sobie sprawy, że Harvey jest hetero. Gdyby wiedziała, a on dodatkowo szedłby na randkę z inną, ona czułaby się jak zwykła zabawka. A tak? Nieświadomość sprawiała, że mogła cieszyć się bliskością przyjaciela. Kiedy ostatnio czuła z kimś taką bliskość?
- Tak. Żebyś wiedział. Jesteś tylko moją zabawką Harvey. Rozkocham cię w sobie, zapomnisz o reszcie świata, a wtedy ja bezczelnie przyjdę i… poproszę o darmowy tatuaż. Taka jestem przebiegła. - Żartowanie o tym nie było takie straszne, chociaż lekko kłuło ją, gdzieś u szczytu żołądka. - Także w tym momencie jesteś moim numerem jeden. Muszę zrealizować swój plan. - Oby tylko nie pomyślał, że go osacza. Byle się nie spłoszył. Byle nie wystraszył jej słów wypowiedzianych w żarcie. I jeszcze to, że trzymała go za dłoń… Czemu przy nim nie mogła się opanować? Czemu nie umiała zachowywać się, jakby jej nie zależało? To było tak cholernie trudne, a wiedziała, że w zasadzie, to sama sobie dokłada zmartwień.
- Chyba najbardziej lubię, tylko proszę, nie oceniaj, Śpiącą Królewnę. - Wiedziała, że teraz w modzie są silne i niezależne księżniczki, podczas gdy te “Klasyczne” nieco odeszły do lamusa, ale nie mogła nic na to poradzić, że po prostu lubiła Aurorę. - No i 101 dalmatyńczyków, czy obie części Króla Lwa są fajne. - O trzeciej nie wspomniała. O tej, najlepiej udawać, że nigdy nie powstała.
Ale wszystkie te dyskusje o upodobaniach, tak naprawdę rozmyły się w momencie, gdy Harvey postanowił ją zaskoczyć tańcem. Mimowolnie poczuła się niczym gwiazda romantycznej komedii. W pierwszej chwili nie wiedziała, czego od niej oczekuje. Mają przejść w niedozwolonym miejscu? Taka rozrywka. Ale zaraz pojęła, o co tak naprawdę chodziło.
- Harvey… Tu mogą jeździć auta. Zaraz nas coś potrąci. - Stwierdziła niepewnie, przy okazji rozglądając się na boki, jakby zaraz rzeczywiście miało nadjechać rozpędzone auto.
Ale postąpiła jeden krok, potem kolejny i zaraz znalazła się obok niego.
- Dawno nikt mnie nie prosił do tańca, a już z pewnością, nigdy nie zdarzyło się to nikomu na środku skrzyżowania. - Stwierdziła, chociaż widać było, że nieco jej to zaimponowało. I znów poczuła uderzenie gorąca spowodowane jego dłonią w swojej. Tym, że gdy zbliżyła się niego znów o krok, poczuła ciepło jego ciała. To nie było to samo, co na zajęciach z gimnastyki. Wtedy zdawała się nie dostrzegać tej chemii, czy raczej, starała się jej nie dostrzegać, mocniej broniąc się przed nią. Teraz? Poddała się całkowicie. - Nie mamy muzyki. - Ostatnia deska ratunku, chociaż wiedziała, że zupełnie niepoprawnie i bez najmniejszego sensu idzie na dno w plątaninie własnych emocji.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Gdy usłyszał to zostało wybrane tylko dla Ciebie, to odruchowo uśmiechnął się niepewnie. Jednak zaraz już ogarniał samego siebie w myślach. Bo mimo iż jemu samemu Dorcas stawała się bliższa i jej obecność, nie wspominając już nawet o najmniejszej bliskości, działała na niego w sposób, który nie można było określić koleżeńskim czy przyjacielskim. Jednak to były jego własne odczucia co do blondynki, a było jeszcze coś. Bo dobrze im się rozmawiało i miło spędzało razem czas i chociaż dziewczyna nie robiła niczego celowo, to Harvey odnosił cały czas to wrażenie, że powinien zachowywać dystans. Trudno powiedzieć, ile z tego wynikało z jakiś jej drobnych posunięć, a ile dopowiadał sobie sam Spencer. Czy to może przez to, że gdy wtedy jak tak otwarcie chciał się z nią umówić to go odrzuciła? Jakby w jego całościowym postrzeganiu ich relacji, to nie szło w jednym, dokładnie określonym kierunku. I nie musiało iść, bo przecież od tego mieli czas, żeby się lepiej poznać. A to, że mogli zostać świetnymi przyjaciółmi nie oznaczało, że równie dobrze odnaleźliby się w relacji romantycznej. Więc w jego - pewnie nieco krzywym postrzeganiu rzeczywistości - ich relacja nie była jednoznaczna, więc Harvey nie powinien nadpisywać jej takiego charakteru. Bo jeżeli po powiedzmy trzech miesiącach umawiania się z Dorcas dowiedziałby się, że są tylko przyjaciółmi, a on nastawiłby się na coś konkretnego przy tym rezygnując ze wszystkich innych form poznawania nowych ludzi, to wtedy on mógłby poczuć się w jakimś sensie oszukany. Nawet jeżeli początkowo nikt nie składał żadnych obietnic. Tak więc, pozwalał sobie szukać i poznawać nowe osoby. Zresztą miał do tego już całkiem zdrowe podejście, nie napalał się na nic, uznając że nie ma co na siłę pchać się w coś, a jeżeli z kimś dobrze mu się rozmawiało, to równie dobrze tym sposobem mógł znaleźć sobie kolejną koleżankę. Więc na tych randkach nie stawał się nagle jakimś zawodowych flirciarzem. Był typem osoby, której zależało na budowaniu więzi z drugim człowiekiem, nie tylko na jakiś powierzchownych znajomościach. Więc nie robił niczego złego i też nie poruszał podobnych tematów z Dorcas, bo nie mógł oczekiwać od niej jakiejś wyłączności. Wolał oczywiście sobie tego nie wyobrażać, ale przyjmował do świadomości i tolerował. Nie chciał wpływać na jej emocje czy uczucia do innych osób, ani insynuować jej że on ma jakieś oczekiwania, bo to zaburzyłoby jej spojrzenie na ich znajomości. Najmocniej skupiał się na tym, co było w danej chwili między nimi, bo jeżeli mieli razem do czegoś dojść, to tylko w sytuacji gdy ich relacja będzie się rozwijać i pokonywać kolejne etapy.
- Czyli to od samego początku rozchodzi się o darmowy tatuaż, cudownie… - powiedział z przesadnie udawanym oburzeniem na twarzy. Chociaż tak szczerze, to ta wizja wcale go nie bawiła. Rozumiał, że to było wypowiadane w formie żartu. Ale chyba pierwszy raz w ogóle pomyślał o niej w ten sposób. Że ta chęć zabawy nim mogłaby być podstawą jej całego zachowania. A wolał jednak nie mieć takich wątpliwości i upierać się przy tym, że wolała zachować zdrowy dystans i robić wszystko w swoim czasie. - Złam mi serce, proszę bardzo, jeżeli to cię uszczęśliwi. Mam w tym już wprawę, dam sobie radę. Tylko niech chociaż ta droga rozkochiwania mnie będzie tego warta - odpowiedział w tym samym tonie, chociaż z oczywistych powodów wcale nie był chętny do tego, żeby znowu musiał przeżywać coś takiego jak z Harper. I chociaż teraz wiadome było to, że tylko sobie żartowali, to jednak pomimo iż Harvey był optymistą i na wszystko starał się nastawiać pozytywnie, to w głębi dopuszczał do siebie różne możliwości. Bo to nie było tak, że on stwierdził, że chce się zakochać i ułożyć swoje życie, po czym nagle wszystko pójdzie po jego myśli. Brał poprawkę na to, że z różnych powodów może ponownie go zaboleć, ale… nie ryzykując i tak by nic nie zyskał. Więc mimo wszystko wolał ryzykować.
- Śpiącą Królewnę? - zapytał z zdezorientowaniem, ale zaraz uświadomił sobie, że prosiła, żeby nie oceniać więc postanowił tego nie robić. - Wszystkie bajki z głównymi bohaterami zwierzakami są świetne - skomentował dopiero drugą część jej wypowiedzi. Miał na myśli te starsze, jak i już nowe produkcje, bo z nimi też był nawet na bieżąco. Szczególnie jak na mężczyznę w jego typie, po którym raczej nikt by tego nie oczekiwał. A już na pewno nikt po „tym typie” nie spodziewałby się tego, do czego próbował namówić ją później. Ale pomimo iż może do końca na takiego nie wyglądał, to w środku Harvey był bardzo normalnym facetem, który miał bardzo proste pragnienia i dla niektórych nawet nudną wizję swojej przyszłości. Tak więc, nie wybiegając wcale poza jakieś zwyczajne schematy, mógł o dziwo czasem zaskoczyć. - Jakie auta, Drocas… zaufaj mi - powiedział, rozglądając się na prawo i lewo. W ciągu dnia ruch był tutaj niewielki, a co dopiero teraz w środku nocy. Zresztą było tak cicho, że jakiekolwiek nadjeżdżające auto powinni usłyszeć z daleka. - Kiedyś musi być ten pierwszy raz - odpowiedział krótko, utwierdzając ją tylko w jej już raczej podjętej decyzji skoro znalazła się tuż obok niego. Już chciał ją objąć, kiedy blondynka tak srogo przywołała rzeczywistość. Spencer spojrzał wtedy gdzieś w dal, za jej plecami, jakby próbując sobie coś przypomnieć, aż nagle poznał olśnienia. - Już mam! Może to… turururu tu tu… czekaj, nie… może nie melodyjka z Addamsów - zaśmiał się z samego siebie, nie mając bladego pojęcia, czemu akurat to przyszło mu do głowy. Zresztą zacznijmy od tego, że dobry w nuceniu też nie był, a czasem najprostsze rozwiązania w pierwszej chwili nie przychodzą do głowy. - Więc, skorzystajmy ze zdobyczy technologii… - zaproponował, unosząc jedną brew do góry i wygrzebując smarfona z kieszeni swoich spodni.
Pewnie byłoby mu łatwiej go obsługiwać, jeżeli puściłby jej dłoń, ale raczej wolał tego nie robić. Pogłośnił telefon na maksa, odtworzył aplikację od muzyki i jedynie należało wybrać utwór. No tak, drobnostka. Było tyle cudownych, romantycznych piosenek i weź tu człowieku zdecyduj się na jedną. Lecz na szczęście Harvey miał umysł jednak bardziej analityczny niż humanistyczny i szybko wydedukował, że puszczanie jakiejś Whitney Hudson nie będzie najlepszym posunięciem, bo raczej trudno by im się przy tym rozmawiało. Wpisał więc jedynie początek tytułu, włączył utwór River flows in you i schował ponownie telefon do kieszeni, ale tak żeby wystawał z niej stroną głośnika. W końcu ponownie skierował już swoje o wiele bardziej łagodne spojrzenie na dziewczynę, powoli obejmując ją w tali, a ich połączone dłonie unosząc do góry. Przysunął się na tyle, by być blisko, ale nie aż tak by poczuła się przez niego osaczona. I w końcu krok za krokiem zaczął powoli z nią tańczyć na środku tego skrzyżowania o jakiejś pierwszej w nocy. Nie był może w tym najlepszy, ale na pewno na jego korzyść działały ogromny spokój i wycieczenie, które udało mu się niemal natychmiast osiągnąć. - A teraz, obrót - uprzedził ją tak na wszelki wypadek, po czym odsunął od siebie, powoli obrócił i ponownie przyciągnął tym razem już znacznie bliżej. Skierował swoje lekko rozmarzone spojrzenie w dół, mając swoją twarz tuż naprzeciwko jej i pozwalając by jego kąciki ust drgnęły delikatnie w górę. - Czy taka rozrywka panience odpowiada? - zapytał niby z rozbawieniem, jednak jego wyraz twarzy nadal wydawał się dosyć poważny, a może bardziej przejęty.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
W każdej innej relacji mogło to już dawno pójść dalej albo się skończyć w taki czy inny sposób. Mogli się rozstać zupełnie lub zostać przyjaciółmi, zupełnie bez pociągu do siebie. Tu jednak nastąpiła pomyłka tak głęboka, że oboje pomimo tego, że czuli zaangażowanie i fascynację tą drugą osobą, to znaleźli się pod ścianą. Gdyby z jakiegoś powodu ktoś kręcił o nich film, znajdowaliby się po dwóch stronach tych samych drzwi, zupełnie nieświadomi, obecności tej drugiej osoby. Mieli w zasadzie na wyciągnięcie dłoni osobę, z którą mogliby przynajmniej co jakiś czas się spotykać w poszukiwaniu czułości, ale nie umieli wyjaśnić nieporozumienia. Nic jednak w tym dziwnego, skoro żadne z nich nie miało pojęcia, że takowe nieporozumienie istnieje.
Jedno słowo, dwa gesty, kilka niedopowiedzeń, to wszystko wystarczyło, żeby szli wspólnie ulicą. Ale coś musiało w nich siedzieć. Coś głęboko tkwić w nich, skoro nawet pomimo tego, co narosło między nimi, odczuwali radość, gdy mogli trzymać się za dłonie. Szli razem, a jednak obok siebie. Tylko czekać aż jakaś sytuacja wybudzi ich oboje z tego dziwnego zawieszenia. Zranienie było wielce prawdopodobne. Chociaż w chwilach jak ta teraz, Dorcas nie mogła przestać myśleć o tym, że w zasadzie facet Harvey’ego, to był niesamowitym szczęściarzem. Czuła się więc trochę winna, kradnąc jakby nieco dotyku, ale też… było to silniejsze od niej. Wreszcie z kimś szła za rękę. Wreszcie z kimś czuła wieź, a nie żyła na zasadzie szybkiego postępowania w relacji. Mogła kogoś poznać naprawdę. Szkoda tylko, że nic więcej miało z tego nie wyniknąć.
- Masz mnie… Przyłapana na gorącym uczynku. - Gdyby miała wolną rękę, z pewnością podniosłaby dłonie w obronnym geście. Ale zdecydowanie wolała trzymać się jego dłoni, niż puścić go, chociażby na chwilę.
Zaśmiała się jednak jedynie przez krótką chwilę, bo zaraz pokręciła głową. - Nie… chyba nie potrafiłabym zrobić sobie tatuażu. Za bardzo się boję. - Wiedziała, jak wygląda jego ciało. Żywy obraz tego, jak zaprezentował jej się na gimnastyce, na długo wrył się w jej pamięć, więc zdawała sobie sprawę z tego, że on ma ich mnóstwo. Zazdrościła mu odwagi. Ona sama się bała.
- Nie złamię ci serca Harv… Co najwyżej je zdobędę. - Sama nie wiedziała, czemu to powiedziała. - No i wiesz… Prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz. - Powinna się zamknąć, a nie dalej prawić farmazony. Chyba naprawdę wypiła więcej, niż powinna była.
Czy gdyby przedstawił jej swoją wersję przyszłości, ona uznałaby ją za nudną? Raczej nie. A przynajmniej nie uznałaby stabilizacji za coś złego. Miała podobne pragnienia i w pewien sposób, chociaż nie wiedziała po co, szukała ich realizacji u boku przyjaciela. On jeden w jakiś sposób ją rozumiał. Może to właśnie kwestia orientacji? Może dlatego był tak cudowny? Sama gotowa była coś zanucić, ale skoro zaoferował się puścić coś z telefonu, przystało na to bez wahania. Nie znała co prawda piosenki, którą wybrał, ale czy miało to jakieś znaczenie, skoro znajdowała się tak blisko niego? On jak zawsze był zachowawczy, ale ona? Na chwilę dała się sobie zapomnieć. Jej dłoń z jego barku ześlizgnęła się na ramię na krótką chwilę. Patrzyła na jego twarz, uśmiechała się, dała obrócić, a potem… a potem zatraciła się. Jej oddech zwolnił, gdy znalazła się tak blisko niego. Patrzył na nią w sposób taki, że miękły jej kolana, a ona sama nie potrafiła przestać lekko się uśmiechać. Z jakiegoś powodu nagle wiedziała, co chce zrobić.
- Jest prawie idealnie. - Wyszeptała. Trudno. Najwyżej on i jego chłopak ją znienawidzą. Wspięła się na palce, swoją dłoń układając na jego karku, by móc nieco bardziej się do niego zbliżyć. - Jednej malutkiej rzeczy. - Kolejne słowa były bardzo ciche, bo wypowiadane były niemal wprost w jego usta. Już prawie złączyła je w pocałunku, już czuła to napięcie w brzuchu, gdy nagle…
Błysk reflektorów i głośny klakson sprawił, że musieli uskoczyć z drogi. Wściekła Karen zahamowała gwałtownie i otworzyła okno.
- Powariowaliście do reszty?! Mogłam was zabić! Jak się nazywacie? Zaraz zadzwonię na policję! - Wykrzykiwała w ich stronę.
Dorcas spojrzała szybko na Harvey’ego.
- Wiejemy? - Urok chwili prysł, a teraz mogli jedynie próbować uniknąć aresztowania.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
W innych okolicznościach byłby w stanie wejść w zagorzałą dyskusje na ten temat, że w dzisiejszych czasach tatuowanie jest bezpiecznie, a dzięki sterylnym środkom i jednorazowym igłom nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Najgorsze co mogło spotkać osobę, która była pierwszy raz tatuowana to silna reakcja alergiczna, co jednak nie zdarzało się bardzo często. Zresztą idąc do fryzjerki czy kosmetyczki na różnego rodzaju zabiegi, to też można było jej dostać, bo też po raz pierwszy miało się kontakt z obcą substancją. Jednak w tym wszystkim te fakty były najmniej istotne, a zaraz kompletnie zapomniał o tym temacie, tracąc zupełnie głowę po jej kolejnych słowach. Nie złamię ci serca Harv… Co najwyżej je zdobędę. Podziałało na jego wyobraźnie. Chociaż cały czas sobie żartowali, a dziewczyna zaczynała już trochę pleść od rzeczy, o czym świadczyła jej kolejna wypowiedź. Niosła ona w sobie pewną szczerą mądrość. Jednak w tych okolicznościach mogła być skutkiem wypitych procentów, a nie niczego więcej. Więc tak samo powinien potraktować tą poprzednią. Szczególnie, że był tym romantycznym typem człowieka, którego serca nawet nie trzeba było jakoś wyjątkowo zdobywać. Bo cenił sobie naturalność, szczerość i otwartość, tyle wystarczało. Później chodziło tylko o to, żeby go nie zranić, to były jego całe oczekiwania. Można było powiedzieć, że niewiele, jednak życie już nie raz rzucało mu kłody pod nogi, więc należało zachowywać ten zdrowy dystans, by za szybko nie pozwolić ponownie położyć się na łopatki. Chociaż w jej obecności stawało się to coraz trudniejsze.
A gdy już popłynęli w tym tańcu, to sam odleciał. Chociaż wydawałoby się, że panował nad całą sytuacją, to zwyczajnie pozwolił się jej ponieść. Chociaż z jednej strony wydawała się ona tak kompletnie surrealistyczna, to z drugiej to rozgrywało się właśnie teraz miedzy nimi, naprawdę, w rzeczywistości. Nie czuł żadnego skrępowania przy niej. Wręcz przeciwnie jego samego ogarnął ogromny spokój, szczególnie po tym pierwszym zapewnieniu, co do tego co właśnie działo się miedzy nimi. Dostrzegając zmianę jej wyrazu twarzy u niego zaszło coś podobnego. Uśmiech zniknął, lecz wcale nie dlatego że stracił humor. Jakby trochę sparaliżowała go jej bliskość, jednak w takim znaczeniu w jakim chciałby zostać zatrzymany. W tym momencie, w tej sytuacji, dokładnie z nią. Było słychać jak przełknął głośno ślinę, a on sam niby taki duży, stał się nagle mały i całkowicie zależny od Dorcas. Jedynie upewnił swój uścisk na jej tali, gdy wspięła się na palce. Później tylko wpatrywał się w jej śliczne oczy z lekko uchylonymi wargami, gdy prosto w nie wypowiadała kolejne słowa. Sam już nieznacznie drgnął do przodu by móc zmniejszyć ten niewielki dystans… kiedy nadjechał samochód. Widząc i słysząc go złapał ją od razu i przeciągnął w stronę chodnika. Serce biło mu szybko, lecz trudno powiedzieć czy w skutek tej całej sytuacji z pojazdem, czy działo się to już chwilę wcześniej. - Wiejemy - potwierdził jeszcze skinięciem głowy, pewnie i mocno chwycił ją za dłoń po czym ruszył w stronę, w którą wcześniej się kierowali. Skupiając się na ucieczce i wrażeniach związanych z tym niespodziewanym zajściem, kompletnie odciął się od tego, co wydarzyło - a raczej co nie wydarzyło się - kilka chwil wcześniej. Przynajmniej na czas ich wędrówki pod dom Dorcas, bo było więcej niż pewne, że potem Harvey będzie mocno analizował to prawie zbliżenie i ich całą relację.

[ zt ] @Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Szaleńczy bieg ulicami i mocno bijące serce sprawiły, że nieco uleciał z niej alkohol. Mając w głowie nieco trzeźwiejsze myśli, musiała sama przed sobą przyznać, że to, co zrobiła, było ryzykowne, ale tak cholernie przyjemne… Być może procenty zaburzyły nieco jej pole poznawcze, ale wydawało jej się przez krótki moment, że i on ma chęć odwzajemnić pocałunek. Że chciałby tego równie mocno, jak ona. Wciąż zdawała się czuć jego uścisk na swojej talii, jego zamglone spojrzenie na swoich równie nieprzytomnych od bliskości oczach.
Ale to wszystko zostało rozgonione przez jakąś cholerną Karen i jej cholerne auto. Musieli na uciekać i w początkowej fazie nawet nie zwróciła uwagi, że wciąż trzymali się za dłonie. Raz po raz zerkała na niego i chociaż w jakimś stopniu czuła zawód, że nie udało jej się, chociaż skosztować jego ust, to jednak taka ucieczka miała w sobie jakiś smak przygody. Pokonywali kolejne uliczki, skręcając raz w lewo, potem znów w prawo, aż byli pewni, że nikt ich nie śledzi. Zatrzymali się jednak całkiem niedaleko jej domu.
Wielki, ciemny i elegancki dom w drogiej dzielnicy nie zdradzał oznak żadnej obecności, ale to świadczyło tylko o tym, że jej rodzice tak naprawdę siedzą w swoich gabinetach po przeciwnej stronie, tej, której nie widać z ulicy.
- To tutaj. - Powiedziała, wskazując głową na elegancką, acz nieco bezduszną bryłę.
Przez chwile nie wiedziała jak się zachować i czy powinna w jakiś sposób nawiązać do tego, co miało miejsce wcześniej, ale uznała, że lepiej nie. Że pewnie jej się wydawało i być może cudem uniknęła tego, że kolejne ich spotkanie stałoby się pełne niezręczności.
- Dziękuję za dzisiaj. Potrzebowałam tego. - Już wiedział, jak wypełnione zajęciami bywają jej dni, ale widocznie i tak mu to nie przeszkadzało, a ona w dodatku dokładała wszelkich starań, żeby wykrzesać, chociaż odrobinę wolnej chwili na spotkanie z nim. To dzięki niemu odżyła, to dzięki niemu mogła wreszcie poczuć smak wolności. Wspięła się na palce, podobnie jak wcześniej, chociaż tym razem cel był inny.
Delikatnie musnęła jego policzek, niby wciąż policzek, ale kącik jej ust musnął jego usta.
- Dobranoc. - Powiedziała, nim odsunęła się i opadła. Sama to sobie robiła. Sama siebie krzywdziła, cholera jedna wie po co. Wiedziała tylko, że gdy weszła do domu, wciąż czując się lekko pijana, nie była pewna, czy to wciąż alkohol, czy zauroczenie.

@Harvey Spencer
/zt
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
King już dawno temu pisał, że ludzie są niewolnikami miejsca w jakim mieszkają. Tak właśnie było w przypadku Judy. Od kiedy wprowadziła się na najbardziej patologiczne osiedle w miejcie poczuła jak jej życie nabiera kolorów. Wreszcie mogła tworzyć bez skrępowania. Czerpała przecież garściami, z świata ją otaczającego. Czasem gdy wena ją opuszczała wychodziła, ze swojego mieszkania i przemierzała niczym cień osiedle jakiego powoli sie uczyła. Właśnie tutaj odnalazła wszystkie barwy w palecie jej umysłu. Tu również poznała wiele ciekawych osób. Jedną, z nich była młoda dziewczyna. Książkowy przykład patologii urodzonej i wychowanej, a mimo wszystko było w niej coś ekscytującego. Przez jakiś czas Judy po prostu ją obserwowała, lecz z czasem zrobiła krok w przód i tak oto poznała jej imię. Czas mijał, a ich relacja po prostu płynęła niczym rzeka ludzi na jaką właśnie spoglądała. Znów było tu i teraz, a wspomnienie przeszłości odeszło wraz, z kolejnym przechodzeniem. Judy zawsze zastanawiała się za czym tak biegną Ci ludzie. Po co marnują swoje życie na imprezy, naukę czy pracę. Wszystko, to najczęściej było jedynie substytutem życia. Czemu tak uważała? Wszystko było winą Rayi, z jaką miała sie zobaczyć w bliżej nieokreślonym czasie. Ta mała przebiegła istota pokazała jej życie, z zupełnie innej strony. Nie było, w nim pośpiechu, a wszystkie decyzje po prostu były. Dość proste myślenie sprawiło, że Judy również zaczęła zastanawiać się nad sensem własnego istnienia, a co za tym idzie coraz więcej czasu zaczęła przebywać w towarzystwie tego dzieciaka. Lubiła ją. Była czasem oderwana od rzeczywistości, upierdliwa, inna, a zarazem taka urocza przy tym wszystkim. Rysowniczka na swój specyficzny sposób nauczyła się spoglądać na świat przez pryzmat samej siebie oraz jej młodej znajomej. Było, to jak oglądanie go w 2d i 3d. Niby widać różnicę lecz czy na pewno taką wielką? Takie właśnie myśli nawiedzały ją w chwili gdy siedziała na jednej, z ławek w centrum miasta. To właśnie tutaj ludzkie życia i drogi przecinały się w niemym tańcu różnych światów, do jakiego i ona miała dołączyć w chwili gdy wreszcie w tłumie przyjdzie jej ujrzeć znajomą twarz. -Co ja tu robię- Spytała samą siebie wiedząc, iż powinna teraz siedzieć w domu i pracować nad kolejnym projektem. Powinna, a mimo wszystko czekała na swoją młodą muzę. Lubiła ubierać ją w swoją wyobraźnie. Nadawać nowe role, pisać scenariusze przygód, a wszystko, to tylko w swojej wyobraźni. Chore? Może troszkę. Mimo wszystko i tak bardziej normalne niż ich dziwna znajomość.
@Raya Harmond
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Raya Harmond
Awatar użytkownika
16
lat
165
cm
pain in the society's ass
Prekariat
Poznawanie rozmaitych ludzi to absolutnie typowy element życia na ulicy. Ludzie bywają różni – najczęściej zresztą niechętni, a nawet wrodzy wobec kogoś takiego, jak Rayleigh. Ale zdarzają się także osoby o przeciwnym nastawieniu.
Hazel z kolei była jeszcze inna. Była ciekawska – tak ją postrzegała Ray. Pojawiała się w nieoczekiwanych momentach, zwłaszcza odkąd Ray skumała, że tamta ją jakby podgląda. Od tamtej pory sylwetka Hazel bywała powodem do czillowego uśmieszku półgębkiem – u Ray oznaka nienachalnej akceptacji. Z czasem jednak ten mniej lub bardziej wystudiowany olewczy czil miał się zacząć zmieniać w głębsze zainteresowanie.
I powodem nie było tylko to, że Hazel pochodziła – zdaniem Ray – z „tamtego” świata, z „lepszego” świata możliwości. Była cywilizowaną – jak na standardy Ray – dziewczyną, która mogła robić cokolwiek, a wybrała dziwną predylekcję do tej paskudniejszej, brudniejszej, trudniejszej strony miejskiego krajobrazu i życia. Hm. Fajnie.
A poza tym była po prostu życzliwą osobą. Ray nie przepadała za „łatwiznami”, ale czasem bezdomność dawała się cholernie we znaki i było zgoła okej, że gdzieś tam sobie istniała Hazel, ze swymi rysunkami, lekko hipnotyzującymi oczyma i ciekawością świata nie tylko pastelowego.
– Cześ – sapnęła Ray, podchodząc z boku i lekko z tyłu do ławeczki, na której siedziała szatynka.
Obrazek
– Masz coś do żarcia? – proste, odruchowe pytanie. Czasami mniej, czasami bardziej było po Ray widać, że prowadzi tryb życia jak najdalszy od zalecanego. Dziś najwyraźniej też, zresztą pewnie od paru dni, bo kiedy klapnęła obok Hazel na ławce, można było bez problemu zobaczyć brud na dłoniach, nadgarstkach i na szyi, zdecydowanie proszące o mycie włosy, szarpane ciepłymi podmuchami za lekko strąkowate kosmyki, odruchowo zakładane za uszy, oraz wyczuć no, powiedzmy szczerze, woń kilkukrotnie już spoconego i schnącego ciała.
I brud pod paznokciami.
I brudny bandaż wokół prawego kciuka.
I butelka piwa w jednej dłoni – a papieros w drugiej.
Ray zaciągnęła się z wiarą w głębszy sens jarania szlugów i nie patrząc na Hazel bąknęła pod nosem – to znaczy byłoby to bąknięcie, gdyby nie (mimo cichego i spokojnego tonu) niemała energia:
– Wkurrrrwiona jestem. – Prosta, szczera deklaracja – zakończona kropką: – Kurrwa mać. – Nagle odwróciła się, spojrzała na nią i lekko zmarszczyła brwi, ale jednocześnie delikatnie uśmiechając się kącikami, gdy unosiła rękę z butelką:– Chcesz łyka?

@Hazel Judy Pearson
Mów mi Ray, Raya. Piszę w 3.os.. Wątkom +18 mówię yep.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: margines społeczny, abnegację, nihilizm, dekadencję, używki, głupotę, wulgarność, paskudne słownictwo i cholera wie co jeszcze.

Podstawowe

Odznaki od publiczności

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Nigdy, do końca nie zrozumiała zasad panujących w jej miejscu zamieszkania, a tym bardziej ludzi, jakich mijała raz na jakiś czas. Szczerze mówiąc tej młodej diablicy, też nie rozumiała. Jednak miała, to głęboko gdzieś. Jej dziwną obecność wyczuje zawsze i wszędzie. Ona po prostu była inna. Wszystkie złe cechy zamknięte w ciele dziecka, do jakiego naprawdę zdążyła się przywiązać. Zresztą jak miała tego nie dokonać, skoro młoda czasem prawie mieszkała u niej? Plądrowała jej lodówkę oraz robiła rzeczy jak, z tej bajki o trzech misiach. Kiedyś nawet Judy narysowała podobną, osadzając młodą jako główną bohaterkę. W tej wersji jednak misie nie skończyły zbyt dobrze, a sama złotowłosa przedstawiała się niczym zło, z największego koszmaru. Ot taka fantazja zbyt mroczna, by pokazać dzieciakom, a za to na tyle delikatna, by zechciano ją wydrukować. Czasem nawet zastanawiała się, czy jej młoda znajoma kiedyś natknęła się na jej dzieło. Mimo ciekawości nie pytała. Nie widziała potrzeby.
Na krótkie cześć uśmiechnęła się delikatnie, prawie od razu przenosząc spojrzenie na osobę, o jakiej potrafiła myśleć naprawdę często. Szkoda tylko, ze zazwyczaj była ona jedynie mrocznym cieniem pasującym, do jeszcze mroczniejszych rysunków. Obraz, jaki ujrzała ,był naprawdę idealny. Znów miała pożywkę dla wyobraźni, a co za tym idzie, wyszeptała w ramach odpowiedzi -Nie ruszaj się, proszę- Zazwyczaj szeptała gdy jej umysł pracował intensywnie. Przecież właśnie ryła w głowie obraz, tego zaniedbanego dzieciaka. Starała się zapamiętać nawet najmniejszą plamkę brudu czy układ włosów powiewających na wietrze. W całym tym syfie było coś pociągającego i już miała skarcić się za takie myślenie gdyby nie deklaracja padająca spomiędzy warg gdzie zatknięty był papieros. -Co jest?- Spytała, już w miarę naturalnym głosem wyciągając dłoń w stronę dziewczyny. W jedną uchwyciła puszkę, z jakiej pociągnęła łyk mogący zostać zaakceptowanym przez osiedlowe społeczeństwo, za dobry krok do aklimatyzacji. Zaraz po tym wyczynie oddała jej puszkę, lecz zamiast na tym poprzestać, wyciągnęła, z jej ust papierosa. -Schyl się, a będzie Ci dane- Wyjaśniła, nawiązując przy tym do wcześniejszego pytania. Tak była przygotowana na taki zwrot. Nie znała jej od wczoraj przecież. Zapraszając, ją tutaj zaopatrzyła się na tyle, aby można było w spokoju nic nie robić albo przynajmniej palić miasto, o pełnym żołądku. Sama natomiast wsunęła już częściowo spalonego papierosa do ust. Rzadko paliła. Jednak, od kiedy jej drogi zbliżyły się do tych, jakimi chodziła jej młoda znajoma, przejęła parę nawyków. Mniej lub bardziej zdrowych. Jednak zawsze ograniczających się do ich spotkań. W innych okolicznościach zachowywała się, jak przystało na ekscentryczną kobietę, z dobrego domu.
@Raya Harmond
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Raya Harmond
Awatar użytkownika
16
lat
165
cm
pain in the society's ass
Prekariat
„Mała diablica” na pewno było jednym z bardzo pasujących określeń. Rayleigh miała w zadku wszelkie zasady cywilizacji i społeczeństw, większość zasad moralnych i absolutnie całą możliwą przyzwoitość. Owszem, plądrowała czasem lodówkę starszej kumpeli, a co dawała w zamian? Nie myślała o tym, nie miała odruchu dawania w imię jakiejś szlachetności postępowania, dzieliła się raczej odruchowo – tym co miała, czyli niewiele, więc najłatwiej – sobą samą.
- Co? – uśmiechnęła się ciekawsko na wyszeptaną komendę – i faktycznie zamarła na moment. – Staję się już rysunkiem? Postacią, że tak powiem? – Trwała w tej zamrożonej pozycji chwilę, bo czemu nie. Odrobinka szaleństwa, jakie wyczuwała od Hazel była bardzo fajna.
Nawet więcej niż bardzo. Było w tym coś cholernie ekscytującego, i Ray skłamałaby naprawdę, gdyby twierdziła, że ta znajomość nie odświeżała jej egzystencji dość egzotycznym oparem pewnej podniecającej niesamowitości.
– A nic – wzruszyła ramionami, gest najtypowszy dla jej wieku i podejścia do życia. – Głodna jestem, i to nie tylko brzuchowo, poza tym wypierdolił mnie dziś jakiś ochroniarz ze sklepu, że niby „nie ma tu” kurwa „miejsca dla małych zdzir”! Kumasz to??
Ale już nie była wzburzona. Obecność Hazel działała odrobinę jak dobry opiat. Schyliła się więc, w efekcie jej (średnio czyste) kosmyki i strączki opadły na głowę i ramię Hazel, bo akurat zbliżyła je wymiana dóbr materialnych. Ray wzięła z powrotem butelkę, dała sobie wsunąć papierosa między wargi i z nim, nie do końca jeszcze stabilnym i podrygującym przy każdym słowie, wyszeptała z teatralną intymnością: – Chciałabym wpaść do ciebie, Haze. W sumie… zobaczyłabym porządnie, co ty tam teraz robisz. Bo ja akurat nie robię nic. Proste, nie? – roześmiała się nieco niskim, przepalonym i lekko zdartym głosem, który zdradzał jakąś niepasującą do jej wieku (teoretycznie) brutalność, faktyczną bądź pozorną.
I siadła obok niej na ławce, gapiąc się byle gdzie.
– Fajnie dziś wyglądasz. A w każdym razie – pociągnęła łyk do końca piwka i odstawiła butelkę na ziemię pod ławką – inaczej niż inni. Chociaż nie wiem w jakim sensie.
Zamyśliła się nad tym nieruchomiejąc na parę sekund, po czym uniosła brwi i parsknęła śmiechem: – Ale ja też fajnie wyglądam, nie? – zerknęła na Hazel, nagle przekręciła tyłem do jej bok, odsunęła tyłkiem w dół i położyła, bez pytania głowę na jej udach. – A przynajmniej tak uważam. – I zaczęła gmerać (wciskając na moment potylicę w jej nogi) w kieszeni miniówki, żeby zaraz wyciągnąć z niej paczkę fajek i najwyraźniej szykować się do zapalenia kolejnego. Wszak palenie na wznak jest konkretnym dowodem na bycie nicponiem – i „małą diablicą”!

@Hazel Judy Pearson
Mów mi Ray, Raya. Piszę w 3.os.. Wątkom +18 mówię yep.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: margines społeczny, abnegację, nihilizm, dekadencję, używki, głupotę, wulgarność, paskudne słownictwo i cholera wie co jeszcze.

Podstawowe

Odznaki od publiczności

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
-Jesteś czymś, o wiele cenniejszym- oznajmiła, pomimo iż nie powinna używać takich słów. Zwłaszcza w odniesieniu do małoletnich. Jednak, czy naprawdę było coś złego w tym stwierdzeniu? Zapewne dla kogoś obcego mogła zabrzmieć jak jakiś niewyżyty pedofil. Ona jednak była artystką, a co za tym idzie, patrzyła na młodą zupełnie inaczej, niż większość społeczeństwa. Dla nich była ona jedynie dzieckiem. Dość patologicznym, a może trudnym czy jakoś tak się mówi. Judy natomiast była przedstawicielką "zdrowej tkanki społeczeństwa". Przynajmniej kiedyś. Teraz jednak mieszkała w dzielnicy, gdzie cuda zdarzały się częściej, niż w kościołach, a co za tym idzie, musiała dostosować się do realiów świata. -Możesz, stać się kim tylko zechcesz - dodała wyjaśniająco, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech. Po części miał być on przepraszający za wcześniejsze polecenie, jakie o dziwo tamta wykonała bez szemrania. Najwyraźniej przebywając, w towarzystwie Judy zrozumiała jak cenne czasem są te krótkie ulotne chwile. Obie na swój sposób nauczyły się funkcjonować w swoim towarzystwie. Młoda spełniała dziwne prośby, a starsza słuchała jej zawsze uważnie, starając się zrozumieć jej punkt widzenia. Dobrze pamiętała jak, to jest być młodym człowiekiem, dlatego też nie komentowała jej zachowania, słów czy czynów. Nie była jej matką, ani nikim ważnym, aby posiadać takie prawo. Wprost przeciwnie. Przyjmowała wszystko tak naturalnie, jak gdyby siedząca obok młoda dziewczyna była jej siostrą, a nie zupełnie obcą osobą. -Mogę się tylko domyślać- było, to pierwsze co przyszło jej do głowy w chwili gdy usłyszała jej smutną historię. -To tylko ludzie. Gatunek skazany na wyginięcie przez własną głupotę. Więc nie przejmuj się gburem.- dodała, powstrzymując się, przed wyciągnięciem ku niej dłoni. Jak nic w towarzystwie tej małej czasem nie wiedziała, jak ma się zachowywać. Czy jak siostra, matka czy jak powinna. Koniec końców powstrzymała, się przed jakąkolwiek integracją mając nadzieje, że jej słowa w jakiś sposób polepszą nastawienie młodej. W sumie mogły być one dość dziwne w odbiorze jednak Hazel zawsze odstawała od świata, na jaki patrzyła poprzez pryzmat własnego małego wszechświata zamkniętego między pomysłami, życiem, a całkowitym odklejeniem od rzeczywistości. -Nie podrywaj mnie mała- ton, jakim wypowiedziała te słowa, świadczył o dwóch rzeczach. Pierwsza była naprawdę rozbawiona, z zaistniałej sytuacji. Druga nie było w jej głosie niczego, co mogło zostać odczytane jako coś złego. Brak nagany, pogardy czy innych moralizatorskich rzeczy. Ot Judy przyjęła jej słowa tak naturalnie, jak gdyby rozmawiały, o kolorze bluzki przechodzącej w dali kobiety, a przyznać trzeba, że była ona naprawdę odpychająca. Ktoś mógł pomyśleć, że młoda taka była. Jednak nie dla Hazel. Zdążyła już zasięgnąć języka na osiedlu, dzięki czemu patrzyła na młodą oraz jej sytuację życiową zupełnie inaczej niż obcy ludzie. -Chciałaś powiedzieć, ze jestem dziwna? Zabawna? Intrygująca? Pociągająca?- Zaczęła wymieniać, z coraz to większym rozbawieniem malującym się w głosie oraz spojrzeniu, jakiego nie potrafiła oderwać od tej specyficznej dziewczyny. Było w niej coś. Nie mówimy tutaj, o sprawach tak trywialnych jak higiena, nastawienie do życia czy totalne olewanie świata. -Sądzę, że moja aktualna praca może Ci się spodobać- Wróciła wreszcie, do jednego, z neutralnych tematów tak, aby przypadkiem jakiś zaniepokojony przechodzień nie zawiadomił policji, o tym co tutaj się odwala. Przecież obie przyciągały spojrzenia. Były swoimi odbiciami dla zewnętrznego świata, a dodajmy do tego drobną różnicę wieku oraz treść rozmowy, a tragedia była wręcz gotowa. -Co powiesz na młodą dziewczynę prześladowaną przez złowrogi cień? Wyobraź sobie, że właśnie teraz gdzieś na pograniczu postrzegania go widzisz... jest tutaj. Przygląda się każdej chwili, z Twojego życia. Wyczuwasz jego obecność. Dłoń chwytającą za serce...- Nakreślała jedną, z klatek własnej twórczości odruchowo kładąc dłoń na jej głowie. Poczuła pod palcami wszystkie pozostałości świata i bogowie raczą wiedzieć czego jeszcze (wolała nie wnikać) pod palcami, mimo wszystko nie zaprzestała gładzić jej włosów. W pewnej chwili jednak zamarła. Znów poczuła, to dziwne uczucie, jakie towarzyszyło jej od paru dni. Ponownie ujrzała tą plamę na pograniczu własnej siatkówki. Zadrżała. To znowu się działo. Czy, to początek choroby psychicznej, czy naprawdę jej prace ożywały? -Czemu nie przyszłaś?- spytała delikatnie drżącym głosem. Specjalnie zadała, takie, a nie inne pytanie. Pragnęła poprzez nie odsunąć od siebie, to ziarno szaleństwa jednocześnie skupiając cała swoją uwagę na podpalającej papierosa dziewczynie. Szczerze mówiąc, spodziewała się, że pojawi się u niej już wczoraj. Z drugiej strony czy po kimś takim jak ta mała można było czegokolwiek się spodziewać?
@Raya Harmond
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Odpowiedz