Gdy usłyszał to
zostało wybrane tylko dla Ciebie, to odruchowo uśmiechnął się niepewnie. Jednak zaraz już ogarniał samego siebie w myślach. Bo mimo iż jemu samemu Dorcas stawała się bliższa i jej obecność, nie wspominając już nawet o najmniejszej bliskości, działała na niego w sposób, który nie można było określić koleżeńskim czy przyjacielskim. Jednak to były jego własne odczucia co do blondynki, a było jeszcze coś. Bo dobrze im się rozmawiało i miło spędzało razem czas i chociaż dziewczyna nie robiła niczego celowo, to Harvey odnosił cały czas to wrażenie, że powinien zachowywać dystans. Trudno powiedzieć, ile z tego wynikało z jakiś jej drobnych posunięć, a ile dopowiadał sobie sam Spencer. Czy to może przez to, że gdy wtedy jak tak otwarcie chciał się z nią umówić to go odrzuciła? Jakby w jego całościowym postrzeganiu ich relacji, to nie szło w jednym, dokładnie określonym kierunku. I nie musiało iść, bo przecież od tego mieli czas, żeby się lepiej poznać. A to, że mogli zostać świetnymi przyjaciółmi nie oznaczało, że równie dobrze odnaleźliby się w relacji romantycznej. Więc w jego - pewnie nieco krzywym postrzeganiu rzeczywistości - ich relacja nie była jednoznaczna, więc Harvey nie powinien nadpisywać jej takiego charakteru. Bo jeżeli po powiedzmy trzech miesiącach umawiania się z Dorcas dowiedziałby się, że są tylko przyjaciółmi, a on nastawiłby się na coś konkretnego przy tym rezygnując ze wszystkich innych form poznawania nowych ludzi, to wtedy on mógłby poczuć się w jakimś sensie oszukany. Nawet jeżeli początkowo nikt nie składał żadnych obietnic. Tak więc, pozwalał sobie szukać i poznawać nowe osoby. Zresztą miał do tego już całkiem zdrowe podejście, nie napalał się na nic, uznając że nie ma co na siłę pchać się w coś, a jeżeli z kimś dobrze mu się rozmawiało, to równie dobrze tym sposobem mógł znaleźć sobie kolejną koleżankę. Więc na tych randkach nie stawał się nagle jakimś zawodowych flirciarzem. Był typem osoby, której zależało na budowaniu więzi z drugim człowiekiem, nie tylko na jakiś powierzchownych znajomościach. Więc nie robił niczego złego i też nie poruszał podobnych tematów z Dorcas, bo nie mógł oczekiwać od niej jakiejś wyłączności. Wolał oczywiście sobie tego nie wyobrażać, ale przyjmował do świadomości i tolerował. Nie chciał wpływać na jej emocje czy uczucia do innych osób, ani insynuować jej że on ma jakieś oczekiwania, bo to zaburzyłoby jej spojrzenie na ich znajomości. Najmocniej skupiał się na tym, co było w danej chwili między nimi, bo jeżeli mieli razem do czegoś dojść, to tylko w sytuacji gdy ich relacja będzie się rozwijać i pokonywać kolejne etapy.
- Czyli to od samego początku rozchodzi się o darmowy tatuaż, cudownie… - powiedział z przesadnie udawanym oburzeniem na twarzy. Chociaż tak szczerze, to ta wizja wcale go nie bawiła. Rozumiał, że to było wypowiadane w formie żartu. Ale chyba pierwszy raz w ogóle pomyślał o niej w ten sposób. Że ta chęć zabawy nim mogłaby być podstawą jej całego zachowania. A wolał jednak nie mieć takich wątpliwości i upierać się przy tym, że wolała zachować zdrowy dystans i robić wszystko w swoim czasie.
- Złam mi serce, proszę bardzo, jeżeli to cię uszczęśliwi. Mam w tym już wprawę, dam sobie radę. Tylko niech chociaż ta droga rozkochiwania mnie będzie tego warta - odpowiedział w tym samym tonie, chociaż z oczywistych powodów wcale nie był chętny do tego, żeby znowu musiał przeżywać coś takiego jak z Harper. I chociaż teraz wiadome było to, że tylko sobie żartowali, to jednak pomimo iż Harvey był optymistą i na wszystko starał się nastawiać pozytywnie, to w głębi dopuszczał do siebie różne możliwości. Bo to nie było tak, że on stwierdził, że chce się zakochać i ułożyć swoje życie, po czym nagle wszystko pójdzie po jego myśli. Brał poprawkę na to, że z różnych powodów może ponownie go zaboleć, ale… nie ryzykując i tak by nic nie zyskał. Więc mimo wszystko wolał ryzykować.
- Śpiącą Królewnę? - zapytał z zdezorientowaniem, ale zaraz uświadomił sobie, że prosiła, żeby nie oceniać więc postanowił tego nie robić.
- Wszystkie bajki z głównymi bohaterami zwierzakami są świetne - skomentował dopiero drugą część jej wypowiedzi. Miał na myśli te starsze, jak i już nowe produkcje, bo z nimi też był nawet na bieżąco. Szczególnie jak na mężczyznę w jego typie, po którym raczej nikt by tego nie oczekiwał. A już na pewno nikt po „tym typie” nie spodziewałby się tego, do czego próbował namówić ją później. Ale pomimo iż może do końca na takiego nie wyglądał, to w środku Harvey był bardzo normalnym facetem, który miał bardzo proste pragnienia i dla niektórych nawet nudną wizję swojej przyszłości. Tak więc, nie wybiegając wcale poza jakieś zwyczajne schematy, mógł o dziwo czasem zaskoczyć.
- Jakie auta, Drocas… zaufaj mi - powiedział, rozglądając się na prawo i lewo. W ciągu dnia ruch był tutaj niewielki, a co dopiero teraz w środku nocy. Zresztą było tak cicho, że jakiekolwiek nadjeżdżające auto powinni usłyszeć z daleka.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - odpowiedział krótko, utwierdzając ją tylko w jej już raczej podjętej decyzji skoro znalazła się tuż obok niego. Już chciał ją objąć, kiedy blondynka tak srogo przywołała rzeczywistość. Spencer spojrzał wtedy gdzieś w dal, za jej plecami, jakby próbując sobie coś przypomnieć, aż nagle poznał olśnienia.
- Już mam! Może to… turururu tu tu… czekaj, nie… może nie melodyjka z Addamsów - zaśmiał się z samego siebie, nie mając bladego pojęcia, czemu akurat to przyszło mu do głowy. Zresztą zacznijmy od tego, że dobry w nuceniu też nie był, a czasem najprostsze rozwiązania w pierwszej chwili nie przychodzą do głowy.
- Więc, skorzystajmy ze zdobyczy technologii… - zaproponował, unosząc jedną brew do góry i wygrzebując smarfona z kieszeni swoich spodni.
Pewnie byłoby mu łatwiej go obsługiwać, jeżeli puściłby jej dłoń, ale raczej wolał tego nie robić. Pogłośnił telefon na maksa, odtworzył aplikację od muzyki i jedynie należało wybrać utwór. No tak, drobnostka. Było tyle cudownych, romantycznych piosenek i weź tu człowieku zdecyduj się na jedną. Lecz na szczęście Harvey miał umysł jednak bardziej analityczny niż humanistyczny i szybko wydedukował, że puszczanie jakiejś Whitney Hudson nie będzie najlepszym posunięciem, bo raczej trudno by im się przy tym rozmawiało. Wpisał więc jedynie początek tytułu, włączył utwór
River flows in you i schował ponownie telefon do kieszeni, ale tak żeby wystawał z niej stroną głośnika. W końcu ponownie skierował już swoje o wiele bardziej łagodne spojrzenie na dziewczynę, powoli obejmując ją w tali, a ich połączone dłonie unosząc do góry. Przysunął się na tyle, by być blisko, ale nie aż tak by poczuła się przez niego osaczona. I w końcu krok za krokiem zaczął powoli z nią tańczyć na środku tego skrzyżowania o jakiejś pierwszej w nocy. Nie był może w tym najlepszy, ale na pewno na jego korzyść działały ogromny spokój i wycieczenie, które udało mu się niemal natychmiast osiągnąć.
- A teraz, obrót - uprzedził ją tak na wszelki wypadek, po czym odsunął od siebie, powoli obrócił i ponownie przyciągnął tym razem już znacznie bliżej. Skierował swoje lekko rozmarzone spojrzenie w dół, mając swoją twarz tuż naprzeciwko jej i pozwalając by jego kąciki ust drgnęły delikatnie w górę.
- Czy taka rozrywka panience odpowiada? - zapytał niby z rozbawieniem, jednak jego wyraz twarzy nadal wydawał się dosyć poważny, a może bardziej przejęty.
@Dorcas Black