McDonald's

restauracja fast food

Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

McDonald's
restauracja fast food

Obrazek
Restauracja McDonald's serwuje dania zarówno dla gości zajmujących stoliki, jak i kierowców samochodów. W ofercie znajdują się posiłki typu fast food: frytki, burgery oraz wysokokaloryczne desery i napoje. Pod marką McCafe prowadzona jest także sprzedaż produktów kawiarnianych, na które szczególny popyt jest o poranku ze względu na duże promocje oraz wzmożony ruch na ulicach miasta.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Raya Harmond
Awatar użytkownika
16
lat
165
cm
pain in the society's ass
Prekariat
---> z Targowiska


Najdelikatniej mówiąc, znalazłoby się (nie?) kilka osób (w Eastbourne pewnie około sto trzy tysiące jakoś tak…), dla których standardowy fast-food to naprawdę nie byłby najzajebistszy cel dla nastoletniej siksy na wyjście z „chłopakiem”. Tylko że tutaj praktycznie nic się nie zgadzało z tym „standardem”: Carter (od tego zacznijmy) niezupełnie był „chłopakiem”; był facetem, zresztą to był jeden z kilku głównych faktów, które trzymały Ray przy nim, można powiedzieć, „żylastą łapą za szyję”. Następne co się „nie zgadzało”, to że pieprzony MacDonalds owszem, był dla Ray całkiem dobrym miejscem wyżerki i nie było dla niej niczego obciachowego w wizji, w której prymitywny fast-food o podłodze usłanej papierkami po wieśmakach stawał się lokalizacją ekscytującego, w jej wyobrażeniach całkiem, hehe, podniecającego spotkania miłosnego. Dodajmy do tego, że w tej akurat sytuacji fast-food przybrał od początku znaczenie narzędzia carterowego wybaczenia, nieważne, co by Carter wymyślił na zakończenie tej osobliwej, a dla Ray w każdym razie – trudnej sceny na targowisku. Gdyby powiedział „Dobra, mała, chodźmy do kina”, to kino stałoby się takim cud-miejscem, a gdyby rzucił „Okej, wybaczam. Jedziemy na wydmy” – to rolę takiego ołtarza wdzięczności zagrałyby wydmy w Meads.

Po załatwieniu tego i owego przez Cartera (i kilku chwilach niecierpliwego wczuwania się Ray we własne myśli i odruchy ciała) ruszyli więc, owszem, do tego „megdonalda”, i mogło to wyglądać naprawdę – normalnie. Czy jakoś tam: niewinnie. Chłopak (nnnno…!) i dziewczyna razem w fast-foodzie – wielka rzecz!, nie?

Hehhe.

Jeden niuans.
Jeden niuans mógł różnić akurat tę parkę. A przynajmniej Ray, gdzieś tam podświadomie (bo na wierzchu świadomości miała już całkiem coś innego) zmierzała.
Jaka była jej sytuacja w związku? Ciężko to opisać. Ale w tej chwili jeszcze się komplikowała, choć dla Ray był to ten rodzaj komplikacji, nad którym uśmiechała się szelmowsko i cokolwiek drapieżnie.
I teraz, gdy stanęli przed dotykowymi panelami, maiła w głowie taki właśnie słodki mętlik, który wyglądał z zewnątrz jak kupa poplątanych kabli, ale po całości znaczył dla niej jedno: Carter mnie chce, a jak Carter mnie chce, to to jest kurewsko mocne przeżycie – i tak kocham. Kurwa mać! Więc…
No – mniej więcej tak ta u niej wyglądało w środku – i bardzo zaczynało pragnąć się wydostawać na zewnątrz, jadąc na dwóch jego zdaniach, które Ray nie tylko przechowała w pamięci, ale które mieliła w tej pamięci jak futrzaste słodziaki: pierwsze – jego zgoda co do faktu, że „wychowywanie” to nie było najlepsze słowo na to, co miało się dziać, co obiecywał właśnie sam ten niby zawoalowany dialog. Drugie – rozwinięcie tamtego – „Tak więc popracuję nad tobą”. Te dwie obietnice napędzały Ray jak jakiś zastrzyk stężonego feromonu.
– Mówiłeś… – zaczęła, wcale już nie myśląc o tym, co przy nim „można”, a co „można” w takim miejscu; Maczek nie był może przepełniony, ale trochę ludzi jednak było – że mam być grzeczna – niewinne pytanie dla słyszących to konsumentów w promieniu dwóch metrów, ale Carter mógł sobie nie życzyć tego, z czego na pewno znał Ray, a co zaczynało się tu chyba właśnie odwalać. Bo kiedy przyszła ich kolejka do robienia pac-pac w dotykowy wyświetlacz menu, nastolatka przeszła przed niego i przylepiła się plecami do jego korpusu, wciskając się mu się w ciało jak kotek. Złapała bliższą jego dłoń i pociągnęła – z taką siłą, z jaką to tego wymagało – tak, żeby po prostu położyć ją sobie na kroczu. Mógł tego teraz nie widzieć, ale na twarzy miała połączenie radochy, niecierpliwości i czegoś w rodzaju „twórczego wkurwu”, zaciśnięte żuchwy nadawały jej raczej wyraz osoby czatującej na łowach, niż gapiącej się w zdjęcia kanapek.
Czy Carter wyrwał swoją dłoń? Miejsce publiczne, te sprawy?
Hm.
Zwłaszcza że starała się wziąć mu drugą i pokierować pod swój naciągnięty, a i bez tego obszerny dekolt szmatkowatego t-shirta, pod którym można było się natknąć na skąpy siateczkowy top, którego mankiety wynurzały się spod rękawów t-shirta. Można było – o ile Carter dawał się tak powodować. Stai pół kroku od wyświetlacza, a następne półtora kroku od nich już zaczynało się "otoczenie", czekające na zwolnienie jednego z trzech takich paneli. Zatem? Ray chciała – z całym ryzykiem – zobaczyć, co zrobi Carter, przecież to było tylko niewinne trzymanie dłoni swojego chłopaka, prawda?
Hm?
W każdym razie Raya zerknęła po najbliższym otoczeniu, złapała nawet wzrok jakiegoś kolesia 40+, po czym drugą wolną rękę posłała w górę, zmierzając do owinięcia jej wokół karku Cartera, tak żeby go na chylić, a samej się lekko ku niemu podnieść, obrócić głowę, i dmuchnąć mu w twarz teatralnym, głośnym szeptem: – Bo widzisz… są chyba coraz mniejsze szanse, żebym się zachowywała przyzwoicie – wycedziła przez zaciśnięte zęby – a przecież trzeba było pacnąć palcem w wybór sosu! – Więc albo mnie zaczniesz wychowywać, albo się okaże, że to naprawdę nie jest odpowiednie słowo. A w sumie… jakie byłoby lepsze? – Starała się obrócić ciałem nie odrywając od jego frontu, choć jakieś pomruki niecierpliwości zaczynały dochodzić zza jego pleców: – Mam jedno na myśli i jak czegoś nie zrobisz, to zaraz powiem je na głos i dorzucę do menu… – i zastygła, bo hej, ale potrafiła się (jeszcze) kontrolować, a co tam się w niej, po tym napiętym w jeden splot ścięgien ciałem i dyszącym lekko w tej chwili umysłem wykluwało, to się dopiero okaże. Bo z jednej strony owszem, była nachalna, prymitywna, nieokrzesana, ba – wulgarna może w aktualnym zachowaniu, a jednak był w niej jakiś ironiczny spokój, jakby na upartego dało się jej wygibasy i działania dłoni potraktować jako naturalną aktywność zakochanej, potrzebującej kontaktu dziewczyny. Balansowała gdzieś na granicy – to dało się wyczuć nawet z powoli ujawnianych reakcji otoczenia. Koleś 40+ zmarszczył brwi, na lewo od Cartera grupka licealistów zaczęła lekko i znacząco chichotać, jakiś mięśniak z blacharą obserwowali to obojętnie, a kolejeczka za plecami Cartera zaczynała falować i rosnąć.

@Johnny Weaver
Mów mi Ray, Raya. Piszę w 3.os.. Wątkom +18 mówię yep.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: margines społeczny, abnegację, nihilizm, dekadencję, używki, głupotę, wulgarność, paskudne słownictwo i cholera wie co jeszcze.

Podstawowe

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Dla Weavera wycieczka na tego fastfooda miała kilka celów. Pierwszy, podstawowy i najbardziej prymitywny - był zwyczajnie głodny. A gdy coś mu nie pasowało czy przeszkadzało, to lubił szybko rozwiązać ten problem, tak więc w tym przypadku McDonald’s był dobrym wyborem. Po drugie nie chciał zabierać jej od razu do mieszkania. Bo to byłoby jawną, dużą nagrodą za jej przeprosiny i obiecanie poprawy. W jego mniemaniu trochę za dużą, wolał to trochę przeciągnąć w czasie. Po trzecie obiecała być grzeczna, podobnież zrozumiała swoje błędy, więc musiał to sprawdzić. Oczywiście istniało małe prawdopodobieństwo, że szatynka odwali podobną akcje tak prędko, jednak nastawił się na tryb obserwowania jej zachowania i tego, czy na przykład pojawiają się w niej jakieś odruchy, które świadomie będzie próbowała tłumić, kompletnie nie zrobi nic albo może one w ogóle nie będą miały miejsca. Tak czy inaczej, ten wypad naprawdę miał sens, a Carterowi wydawało się że nad wszystkim - w tym nad nią - ma pełną kontrolę. Bo podczas tamtej ich rozmowy wyglądało to właśnie tak jakby ją miał, tylko że w tym wszystkim zapominał że w pewnych kontekstach i sytuacjach Raya potrafiła mu ją odbierać, lecz raczej nie spodziewałby się tego rodzaju zagrywek w takim miejscu. Musiał się pomylić.
Johnny zastanawiał się właśnie wyborem zamówienia i pozornie kompletnie ignorował otoczenie. Oczywiście wchodząc do środka szybko przeleciał wzrokiem po obecnych w środku twarzach i nie odnajdując w nich żadnej znajomej zajął się tym, co wydawało się najbardziej naturalne, by nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Gdy Raya zaczęła mówić, to tylko mruknął krótkie mmm, nie ignorując jej, ale też nie przerywając sobie. Dopiero po jej ruchu jakby cały napiął się jak struna, a w jego głowie pojawiło się to co ty odpierdalasz, jednak nie wypuścił tych słów na zewnątrz, zdając sobie sprawę że one jeszcze bardziej zwrócą uwagę ludzi. Lecz mimo wszystko nie opierał się w najmniejszym stopniu. Chociaż samo miejsce i otoczenie go blokowały, to jednak… chciał by jego łapska w końcu dotarły do jej ciała i mogły się w nie wtopić. - Wiesz co trzeba zrobić żebyś była grzeczna? - zapytał, nachylając się nad jej uchem i szepcząc do niego. W tym czasie jedna jego łapa przesunęła się na jej wewnętrzną cześć uda i zacisnęła na nim mocno. Druga przebrnęła po jej talii, by objąć ją i przytrzymać przy sobie. Brunet zaraz słyszalnie uśmiechnął się przy płatku jej ucha, słysząc jakieś chrząknięcie za swoimi plecami - ktokolwiek to był to na pewno mu zazdrościł, nie było czym się przejmować. Jego dłoń powoli rozluźniła swój uchwyt i nieśpiesznie zaczęła przemieszczać się w górę, pocierając mocno materiał jej spodni. - Okrzesać, bo zachowujesz się jak jakaś dzikuska - powiedział, parsknął powietrzem z nosa, klepnął dłonią jej udo, po czym zabrał obie - jedną by opuścić wzdłuż ciała, a drugą by wystukać zamówienie, które wcześniej sobie upatrzył. Po kilku ruchach miał już wszystko, więc zapłacił telefonem i zaczął rozglądać się za jakimś odpowiednim miejscem, ponownie wpadając w ten krótki i nagły tryb kompletnej ignorancji jej osoby. Bo tak już było, że im bardziej Raya próbowała ściągnąć na siebie jego atencję, tym częściej on traktował ją jak powietrze, nie zadając sobie żadnego trudu w drążeniu tego tematu do czego dążyła dziewczynami swoimi słowami. Zresztą zdawał sobie sprawę, że tak czy inaczej wkrótce dowie się, nawet nie pytając o nic wprost.

@Raya Harmond
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Raya Harmond
Awatar użytkownika
16
lat
165
cm
pain in the society's ass
Prekariat
W nie tak znów skomplikowanym systemie reakcji Ray w tej chwili sytuacja była nader oczywista: nie było brutalnego sprzeciwu, nie było żadnego „Co ty znowu odpierdalasz?!”, żadnego publicznego odrzucenia, a to oznaczało tylko jedno: że mogła folgować swojej zgoła instynktownej reakcji na carterową akceptację, którą rozumiała jako pełne przyzwolenie. Sama siebie podniecała – tą świadomością, że można, że lludzie patrzą, że przez właśnie fakt czyni ją w jakimś sensie – przynajmniej dla Cartera – wyjątkową, że „tamci niech sobie cykają albo niech się gapią”, a ona będzie po prostu mieć prawo zachowywać się nieprzyzwoicie w miejscu publicznym. Paradoksalnie to właśnie pozwalało jej kontrolować się, jakby przyzwolenie oddawało jej stery sytuacji, a z tymi sterami – zdolność strategiczniego rozłożenia napięć. Dlatego, choć żałowała coraz dotkliwiej, że nie są w zaciszu mieszkania – i jednocześnie dumna z tego, że pozwalał jej być „niegrzeczną” tutaj – nie szła na razie dalej, po prostu chłonęła sytuację, swoją w niej rolę, i oczywiście bodźce, którymi jej cudowny mężczyzna dopuszczał do siebie, samemu jednocześnie ją, jego k o b i e t ę obdarzając jednocześnie normalnością (z jaką kontynuował przez pewien czas prosty proces wyboru posiłku) i niby to mimochodem nachylał się chętnie ku niej, kładł rękę na jej udzie, wzbudzając dreszcz razem z żalem, że przyszło mu trafić na workowate spodnie, i już miała w głowie kryteria odzienia, jakie chciała mu w zamian za to zainteresowanie jej ciałem zaoferować, ale nie tutaj, potem. I też się naprężyła, czując jego drugą dłoń na nagości talii między obniżonym stanem za luźnych portek a krawędzią crop-t-shirta, dłoń przyciągającą ku niemu jeszcze silniej, niż ona sama się w niego wtulała.
I oczywiście zerknęła jeszcze wokół, łapiąc odgłosy świadczące o tym, że ich karesy balansują na granicy publicznego dostępu, że nie wiadomo, ajajaj, nie wiadomo jak daleko się posuną, proszę państwa…
– Żeby być grzeczną? Nnnie jestem pewna… – wysapała cicho i nagle, z twarzą przy jej twarzy, mógł usłyszeć zassanie powietrza na drżącym wdechu, gdy dłoń sunęła po udzie nogawki w górę, zagryzła wargę, jeszcze kawałek, Carter… i w bok…
Nie. Jednak nie – zabrał dłonie, zostawiając drżenie i inne reakcje ciała.
– Okiełznać…? – wyszeptała jeszcze, próbując odwrócić głowę, złapać jego spojrzenie, ale to już była trochę gra, gra drobnych gestów, zachęt i zaniechań, a wystukiwanie w tej chwili zamówienia jasno pokazywało, że owszem, Carter dyktuje warunki, a przynajmniej takim go teraz chciała, taką sytuację zaakceptowała, rozluźniając mięśnie i własne napięcie emocjonalne, gdy ten dialog pokus z taką nonszalancką normalnością chwilowo obrócił się w oczekiwany – głównie przez innych – powrót do „normalności”.
Piknęło, gdy Carter przytknął kartę, powiało pustką, gdy ruszył na poszukiwanie miejsca, zmuszając ją do opóźnienia kilku kroków, póki nie siadła przy wybranym stoliku nie na przeciwko, lecz po jego prawej stronie.
Oparła główkę na dłoni, zapierając się łokciem na blacie i wgapiała się – ni to w niego, ni to gdzieś obojętnie obok, poza nim.
– Wiesz co miałam na myśli?– rzuciła niby byle jak, ale z wyczuwalnym napięciem, które objawiało się lekkim zaciśnięciem szczęk, nawet gdy mówiła dalej: – Te wszystkie dziwne rzeczy, jakich trudno zabronić, bo pojawiają się zanim ktoś zdąży zareagować – wczesała wolną dłoń we włosy i powolnym ruchem ściągnęła na twarz razem z kosmykami, i patrzyła na niego, jakby chciała zająć jego uwagę podczas gdy jej nogi pod stołem najwyraźniej badały stopień dostępności tego, co niedostępne oczom niczego niepodejrzewających konsumentów wokół. Odjęła dłoń od twarzy, przeniosła na jego kolano pod blatem i zacisnęła palce na jego udzie, zaciskając mocniej zęby, przez co jej słowa zabrzmiały jakby nasycała je złość, a przynajmniej determinacja: – Jestem… głodna, Carter. Kurewsko głodna.
Miała prawo tak powiedzieć, prawda?W końcu byli w "restauracji". Dłoń ruszyła w górę, wzrok stwardniał. Ray ani drgnęła – w tej części obrazka, którym była ponad stolikiem – dłoń wciąć wspierała lekko przekrzywioną głowę, lekko wilgotne, od przeddeszczowego powietrza być może, kosmyki wciąż wiły się, ściągnięte na twarz, teraz ujawniając swój cel: odjęła dłoń od policzka, lekko się prostując, wzięła kanapkę i zamarła tuż przed ustami, jakby w ostatniej chwili zorientowała się, że w tym układzie pierwszy gryz przyjdzie jej przyjąć razem z tymi kosmykami, uśmiechnięta szelmowsko:
– Mógłbyś mi pomóc? – wysunęła się lekko ku niemu, najwyraźniej prowokując go, by to on odgarnięciem włosów z jej twarzy dopuścił tę głupią kanapkę do jej ust. I jeśli wydawało się to w jednej chwili niezrozumiałe – w drugiej miało szansę zyskać pewną jasność intencji, jeśli faktycznie to zrobił: jednocześnie bowiem otworzywszy usta – krótkim rzutem głowy capnęłaby go ząbkami za tę pomocną dłoń, o tym marzyła, a jeśli nawet nie było to marzenie – to był to spontaniczny (?) odruch, instynkt zwierzątka, które o głodzie mówiło tak samo dosłownie, jak i metaforycznie. Och, gdyby ten manewr się udał – trzymałaby go ząbkami, wwiercając wzrok w jego oczy, twarz i mimikę, i igrała z nim, bez refleksji czy to akceptowalne, mile prowokujące czy skazane na jakiś, równie dal niej teraz akceptowalny, sprzeciw mężczyzny.

@Johnny Weaver
Mów mi Ray, Raya. Piszę w 3.os.. Wątkom +18 mówię yep.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: margines społeczny, abnegację, nihilizm, dekadencję, używki, głupotę, wulgarność, paskudne słownictwo i cholera wie co jeszcze.

Podstawowe

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Carter czasem słuchał bardziej czasem mniej, a bywało też tak że w ogóle tego nie robił. Więc niekoniecznie musiał nadążać za narracją Ray. Tym bardziej, że z ich dwójki to on bardziej potrafił panować nad swoimi potrzebami, tylko o charakterze fizycznym. I to że doszło do ich „pogodzenia się” wcale nie musiało skutkować natychmiastowym seksem. Zresztą przyjechali zjeść coś, a nie w coś pogrywać - przynajmniej on - bo wychodziło na to, że dziewczyna miała z goła inne plany.
- Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że za dużo gadasz? - rzucił w odpowiedzi, gdy jego wzrok wpatrywał się w ekran z zamówieniami. Nadal nie wyglądał na zbyt zainteresowanego pogłębianiem tego tematu. Zresztą po jej kolejnym tekście już wiedział do czego, to wszystko zmierzało. I nie to żeby on nie był głodny, ale jednak wśród innych zachowywał się w sposób bardziej zdystansowany, pozwalając sobie na jedynie krótki wyskoki. Mimo to jego ciemne tęczówki powędrowały w jej stronę, żeby miała pewność że doskonale rozumiał o jaki głód jej chodziło, bo przecież wcale nie o ten oczywisty. Tak więc, nie zignorował jej całkowicie, a nawet w innych okolicznościach może chętniej podjąłby ta kwestię, ale znajdowali się w Macu, brał na to poprawkę. - To jak jeszcze troszeczkę poczekasz, to chyba nic się nie stanie? Czy stanie? - zapytał jak najbardziej ogólnikowo, a kończąc swoją wypowiedź musiał głośniej przełknąć ślinę, bo jednak ta jej łapa ma jego udzie robiła swoje, a on nie potrafił pozostawać obojętny na ten dotyk. Nawet jego wzrok na chwilę uciekł w dół, ale szybko się opamiętał, szczególnie że zaraz pojawiła się kelnerka z ich zamówieniem. Weaver posłał jej szeroki uśmiech, uprzejmie podziękował za przyniesienie i sam miał już sięgać za swojego hamburgera, ale nie zdążył.
Ponownie przeniósł na dziewczynę swoje tym razem lekko zdekoncentrowane spojrzenie. Dobrze i mogła zabrać dłoń z jego uda, ale najwidoczniej nie chciała tego robić. A on mógł jej zwrócić na to uwagę, ale nie zrobił tego - więc jednak nie chciał żeby ją zabierała. To była jedna z tych sytuacji, w której to co wydawało mu się że powinien, zaczynało się kłócić z tym czego zaczynał chcieć. A chociaż mógł się jej czepiać, zwracać uwagę na jej niepoprawne zachowanie, to jednak jej poczynania oddziaływały na niego i przed tym nie potrafił się obronić. Pewnie przez to był tez lekko rozkojarzony i dlatego kompletnie nie wyłapał tego przesadnie grzecznego zapytania, które padło z jej ust. - Mógłbym - odpowiedział, cofając dłoń od tacki, a wędrując do jej buzi. Przy tym na jego twarzy pojawiło się nawet coś na kształt lekkiego uśmiechu. Lecz nim zdążył zrobić cokolwiek to zaraz został bezczelnie zatrzymany przez nią. Jego ciemne tęczówki zatrzymały się w miejscu, wpatrując się w to miejsce na swojej łapie. Carter mógłby teraz się wkurzyć, co nie powinno nikogo dziwić. Albo zupełnie bez ostrzeżenia mocno odsunąć swoją dłoń, nie licząc się z tym czy ją przy tym pociągnie czy coś ją zaboli. Lecz oba te zachowania wiązałyby się z jakąś sceną, która zwracałaby uwagę wszystkich na nich, a przecież tego nie chciał. No i z drugiej strony, nie zadziało się jeszcze nic takiego niewłaściwego, a nawet te jej igraszki podobały się mu. Pewnie dlatego zamiast jakoś się jej wyrwać, to wolnymi palcami zahaczył o jej podbródek od dołu i naparł na niego ich opuszkami, by przysunąć ją nieco ku sobie. - Wiesz co Ray… zachowujesz się jak nieokiełznana suczka - wymruczał jej w twarz, unosząc wzrok na jej oczy i wbijające się w nie z tą charakterystyczną intensywnością. - Więc jak nie będziesz grzeczna, to dostaniesz karę. I nie gwarantuje, że ona będzie ci się podobać - odpowiedział nie ruszając się z miejsca. Czy miał na myśli prawdziwą karę? Pewnie niekoniecznie, bo teraz to raczej udawał groźnego niż nim rzeczywiście starał się być.

@Raya Harmond
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Raya Harmond
Awatar użytkownika
16
lat
165
cm
pain in the society's ass
Prekariat
– …i no właśnie nie wiem, czy coś się stanie! – zniosło ją, gdy jej swobodna paplaninka została pchnięta jego pytaniem, odbijając w odpowiedź i na tym na razie hamując. Rayleigh patrzyła sobie na „swego mężczyznę” tak, jak tylko małolaty potrafią patrzeć na idola, choć dalece nie tylko to było teraz w jej spojrzeniu.
I nic dziwnego.
Deklaracja, że nie wiadomo „co się stanie, gdy jeszcze trochę poczeka”, była szczera, choć znaczenie powinna mieć symboliczne: przecież nie przelezie przez stolik, żeby zjechać rozkrokiem na jego uda, objąć swoimi i oplątać witkowatymi ramionami jego szyję, prawda?

Prawda?!…

– Dzięki – tylko tyle zdążyła wyszeptać, zanim ząbki nie zacisnęły się na jego pomocnej dłoni.
Klincz.
Akcja stop.
Sekunda zawisła nad stolikiem, spięta spojrzeniami. Jego ciemne tęczówki kontra jej, piwne, dziwnie lśniące. No i co teraz?
Przysunięta chwytem za podbródek poczuła nagle coś w rodzaju drżenia sunącego od szyi w dół. Jakby jakiś potężny subwoofer przejechał jej infradźwiękowym basem po kręgosłupie i utknął między siedzeniem krzesełka, a…
– …a żebyś wiedział! – odparła, cicho, ale cokolwiek jadowicie. – Najbardziej podobają mi się dwa słowa: – sączyła dalej, zamieniając w wyrazy nie treść, lecz emocje – „Nieokiełznana”, bo to znaczy, że wypadałoby – nie? – okiełznać… oraz to drugie… – sapała mu delikatnymi podmuchami, zbliżona przez niego samego twarzą do jego twarzy. Prawa dłoń na stoliku poruszała palcami, a lewa pod blatem zdawała się szukać drogi poprzez ciasność, broniącą dostępu do jakiegoś niezbyt przyzwoitego celu. Carter mógł to czuć doskonale – tak jak i ona czuła, że wywiera to na niego pewien konkretny wpływ.
– O, i to też mi się podoba – dodała prawie szeptem. – „Kara”. Brzmi poważniej. Nawet gdyby miała mi się „nie podobać”, to mi się podoba. Czy… hm, czy będzie… – otworzyła usta, na ile się dało, jakby potrzebowała do następnych słów więcej tlenu – …boleć?
Trochę – owszem, zależało jej na szczerej odpowiedzi, ale i tak miała już swoją, lepszą – lub taką samą: – Powinieneś przewidzieć właśnie taką, bo naprawdę – jej dłoń wślizgnęła się pod zapięcie jego spodni – nie wiem, co się stanie, jak czekanie się będzie przedłużać… – szukała… Znalazła?… – …choć wiem, że teraz musi się przedłużać… Słuchaj, Carter…
Nagle zrobiła się poważna. Nawet odrobinę „groźna”, to było w oczach, i w zacięciu szerokich, zdecydowanie wyrysowanych warg, i w zaciśnięciu szczęk, i w ostrych cieniach skóry zapadniętej lekko pod kośćmi policzkowymi. Wokół zrobiło się jakby… ciszej.
– Sprawisz, że będę płakać?… czy krzyczeć?… czy… – musiała oblizać górną wargę, kończąc to zagryzieniem dolnej – …i to, i to? – i wzięła wdech, i nie wypuszczając go, tylko zaciskając szczęki jeszcze mocniej, aż wysunął jej się nieco podbródek, nadając wyraz drapieżnego zwierzątka na łowach – zacisnęła dłoń tam, gdzie mógł wcale tego teraz nie chcieć. Jak nie chce – niech reaguje. Była gotowa na więcej, niż sama by potrafiła nazwać… – Nie mogę z tobą, kurrrwa, Carter nie mogę no!
I nagle zmrużyła oczy – w reakcji na to, jak na wytworzone napięcie zareagował jej organizm. Czyli jak?
A to już musiałby Carter odwzajemnić to, co zaczynała uskuteczniać jej lewa dłoń. Nie licząc się chyba z konsekwencjami.

@Johnny Weaver
Mów mi Ray, Raya. Piszę w 3.os.. Wątkom +18 mówię yep.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: margines społeczny, abnegację, nihilizm, dekadencję, używki, głupotę, wulgarność, paskudne słownictwo i cholera wie co jeszcze.

Podstawowe

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Wyglądało na to, że Raya szła w już takie niezbyt niewinne igraszki, a jakiekolwiek jego ostrzeżenia - może nawet nie tak bardzo poważne od samego początku, bo przecież chwilę mogli się podroczyć - nie robiły na niej żadnego wrażenia. Co w końcu musiało się skończyć przekroczeniem granicy dla Weavera. Chociaż w tej ich zabawie brunet raczej nie spodziewał się aż tak odważnego ruchu z jej strony, bo w końcu znajdowali się w „restauracji”. Miejscu, w którym kręci się naprawdę sporo ludzi i co też znaczące przychodzi zjeść posiłek, więc raczej psychicznie nie było się przygotowanym na tego rodzaju różne akcje. Sam Johnny raczej zakładał, że ta jej zabawa będzie znaczącym wstępem do czegoś, co miałoby dziać się później. Bo przecież wspomniał, że mieli udać się do niego. Do fastfooda przyjechali, by jak sama nazwa mówiła szybko zjeść i mieć to z głowy, móc jechać dalej. Tak więc wcale nie musieli tak długo „czekać”. Gdy zaczęła znowu mówić i mówić, czego Carter niby słuchał, ale jak to on troszeczkę już zaczynał ignorować, gdy jej monologi były przydługie i zawiłe, to stracił czujność nad jej działaniem i nie zauważył w nim tej bezczelnej celowości, do której dążyła szatynka.
Gdy brunet wspominał o „karze”, to wcale nie miał na myśli czegoś co w jakimś pokręconym mniemaniu mogłoby się jej podobać. Bo raczej nie przypadło jej do gustu tamto wywalenie jej z jego mieszkania. A to też była kara. Raya miała wyciągnąć wnioski i wcześniej wyglądało na to, że to tego doszło. Więc gdy poszła w tym kierunku, to w odpowiedzi zdołał ściągnąć brwi przybierając ten zastanawiający się wyraz twarzy. - Boleć? Niekoniecznie. Jak wyrzucałem cię z mieszkania, to chyba raczej nic cię nie bolało - odpowiedział, mając na myśli ten fizyczny ból, nie wspominając tutaj o jakimkolwiek uniżeniu, którego miałaby doświadczyć wtedy dziewczyna.
Nie zdążył dopowiedzieć nic więcej, ani zasugerować czegokolwiek co naprowadziłoby ją na jego jednak dosyć poważny ton, w którym wypowiadał tamtą uwagę. Chwilę później poczuł ją na sobie - nie to żeby nie czuł jej wcześniej, bo przecież cały czas jak kręciła się wokół niego jak ćma wokół jasnego światła, co już wtedy wywołało w nim ta fizjologiczną, odpowiednią reakcję przygotowującą go do zadania, które miałoby nastąpić w niedalekiej przyszłości - ale w tym momencie poczuł ją tak bezpośrednio, że jego szczęki widocznie zacisnęły się. - Kurwa, Ray! - powiedział stanowczo, lecz nie unosząc głosu do krzyku. Jego łapsko puściło jej podbródek, wyrywając się jednocześnie i prędko zawędrowało pod stół, by pewnie zacisnąć się wokół jej nadgarstka z taką siłą, która po dłużej chwili utrzymywania tego zacisku mogłaby doprowadzić do mdlenia jej dłoni - taki też był cel, jeżeli dziewczyna nie miałaby ochoty sama go puścić. - Uspokój się, już, teraz. Zjedz normalnie tego hamburgera jak cywilizowany człowiek, a potem będziemy się bawić - mówił, chociaż bardziej wycedził walcząc ze sobą żeby nie zacząć podnosić swojego głosu, co zwróciłoby uwagę innych smakoszy taniego żarcia. Jego wzrok nie powędrował kontrolnie w ich stronę, ale tylko dlatego że z tą dziką siłą wpatrywał się w dziewczynę, próbując jeszcze tym sposobem wymusić na niej taktyczne wycofanie się. Jeżeli wcześniej nie zrobił tego z wystarczającą siłą to w tym momencie zacisnął jeszcze bardziej łapę na jej chudej ręce, nie wiedząc jaką reakcje to w niej wywoła, ale mogły być obie, zarówno płakać i krzyczeć.

@Raya Harmond
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Raya Harmond
Awatar użytkownika
16
lat
165
cm
pain in the society's ass
Prekariat
Czy to była dziecinna naiwność, czy niezdolność lub brak poczucia konieczności utrzymania emocji na wodzy – Rayleigh pozwoliła sobie na niemało. Natomiast czy wyczuwała, że na zbyt wiele?
Zaraz miała taką sugestię otrzymać. Całkiem zdecydowanie.
To zdecydowanie nie tylko jej się spodobało (o czym świadczył bezczelny uśmieszek), ale i potwierdziło, zresztą niesłusznie, pewną wspólnotę celów, dlatego pierwsze syknięcie bólu w uchwycie jego łapska wyszło z jej jeszcze uśmiechniętych zawadiacko ust. Ale w pewien sposób bystra, łapała napiętą obserwacją (głodną zresztą dość konkretnych objawów Cartera) wszystko, a więc i to, że być może faktycznie on uznał, że – nie.
Spoważniała.
Choć z dłonią ciągle tam, gdzie ją złapał – zastygła, słuchając jego gniewu, wysysając go z tej zawężonej do ich prywatnego „teatru” sceny. Bez zaciskania zębów wysunęła lekko podbródek, robiąc z warg lekki dzióbek, jakby coś rozważała.
– Cywilizowany… – wyszeptała, kiwając główką, po czym Carter mógł poczuć, że rozluźniła całkiem rękę wciąż jeszcze (przy)łapaną na gorącym uczynku gdzieś tam, w ciemnościach pod blatem. – Okej… ale wiesz, że cywilizacja… i cywilizowane robienie pewnych rzeczy… to nie jest moja ukochana bajka – rozluźniła twarz i emocje, a jeśli i on rozluźnił chwyt na tyle, by oznaczał wolność – po chwili miała obie dłonie na blacie.
– Więc dobra. Mam być nudno grzeczna. Teraz i tutaj. Bo ludzie patrzą. Bo wypada jeść kulturalnie – nie wiadomo czy kpiła, bo ton był całkiem poważny i spokojny – i zachowywać się. Jedyna nadzieja – władowała sobie kilka frytek do ust, starając się wyraźnie, żeby nie był to ładunek pełnej dłoni, nawet odczekała aż przeżuje większość tego załadunku – że utracimy całą cywilizację tak łatwo– sięgnęła po napój, celowo omijając wzrokiem Cartera – kiedy już pan Carter Weaver pozwoli – siorbnęła nawet całkiem niegłośno. – Co więcej: najpierw podcywilizujemy mnie trochę, bo kupisz mi jakąś fajną szmatkę. Chyba że mam coś na taką okazję u nas w domu – odstawiła kubek i obiema dłońmi zaczesała kosmyki za uszy – żeby potem złożyć tę cywilizację w strasznej ofierze na jakimś plugawym ołtarzu. – I w biła teraz w niego spojrzenie, całkiem poważne, gdyby nie ogniki gdzieś na dnie piwnych ślepi. – Prawda? Bo wyrzucenie mnie z naszego – uniosła palec dla podkreślenia tego dzierżawczego zaimka – mieszkania bolało mnie, żebyś wiedział. W sposób, który wcale nie był seksowny. Ale zamiast do tego wracać, lepiej ruszyć w lepszą stronę. Czy mówię coś niewłaściwego? – rozłożyła ręce na boki, żeby pokazać absolutny brak złych zamiarów, i grzeczność – jak na jej skalę – naprawdę historyczną.
Ten gest zamarł na moment, czekając na reakcję, a potem te same dłonie zostały użyte do zupełnie bezkolizyjnego podawania do ust pozostałej części posiłku. W efekcie nie minęło dziesięć minut, a Ray była nie tylko gotowa ruszać, ale i jak rzadko w swym aktualnym życiu – najedzona.
Już prawie wstawała, gdy zatrzymała się na zgiętych nogach i objęła dłonią przegub drugiej, w geście odnowienia pamięci po kajdanach jego uścisku.
– Miałeś rację. Generalnie – oznajmiła pozornie bez sensu. – Ale podoba mi się twój rodzaj chwytu. Poćwiczymy to jeszcze?
I odwróciła się, żeby zebrać papierki na tackę. W końcu – cywilizacja! Przecież w każdym innym razie zostawiłaby po sobie to wszystko tam, gdzie było.

@Johnny Weaver
Mów mi Ray, Raya. Piszę w 3.os.. Wątkom +18 mówię yep.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: margines społeczny, abnegację, nihilizm, dekadencję, używki, głupotę, wulgarność, paskudne słownictwo i cholera wie co jeszcze.

Podstawowe

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Odpowiedzenie krótkim okej - co byłoby najlepszą dla niego reakcją - byłoby dla Ray widocznie za trudne. Musiała uczepić się czegoś jak w tym przypadku tego jednego słówka by okazać swoje pełne rozczarowaie z tego, że w miejscu publicznym przywoływał ją do porządku. A raczej w jego towarzystwie w miejscu publicznym, bo przecież te wszystkie inne sytuacje go nie interesowały. Nie zdarzało się raczej, żeby Weaver pytał o to, co dziewczyna robiła w czasie kiedy się nie spotykali. Mogła robić co sobie chciała, raczej nie jego sprawa. I wtedy mogła się wydurniać, odstawiać teatrzyki, walczyć ze schematami i tym podobne. Jednak przy nim powinna jakoś się zachowywać. Nie to żeby nadmiernie kulturalnie, no ale chociaż te jakoś. Tak więc gdy uspokoiła się, ale jednak nie mogła powstrzymać się przed okazaniem swojego niezadowolenia z takiego obrotu spraw, to Carter pierw wywrócił znacząco oczami, a potem skupił się na zjadaniu swojego hamburgera (oczywiście po uprzednim poprawieniu sobie spodni pod stołem).
- Widzisz, więc jak mówisz o bólu który mogę ci zadać to uważaj o co się prosisz, bo jak już sama zauważyłaś, może on być taki który jednak ci się nie spodoba - odpowiedział zupełnie chłodno, nie przerywając ani na chwilę zajadania się tym hamburgerem. Jakby wcale nie był to jakiś temat nad którym należałoby jakoś się pochylić czy okazać jakąkolwiek skruchę. W końcu ona zachowała się niewłaściwie, a on tylko reagował, więc w swoim chorym postrzeganiu rzeczywistości jego zachowanie było kompletnie usprawiedliwione. - Nawet chciałem ci coś kupić, ale akurat nic w tym stylu co zaraz w mieszkaniu miałbym z ciebie zerwać… - zaczął, gdy skończył już jeść i sięgnął po serwetkę, by wytrzeć usta. Sięgnął jeszcze po napój i chwilę go sączył tym samym wykonując strategiczną pauzę, która miała wprowadzić dozę niepewności, bo jeżeli niemiałby zabierać ją do sklepu z bielizną, a tym bardziej z normalnymi ciuchami, bo w mieszkaniu było ich już wystarczająco dużo, to o co mogło chodzić brunetowi? - Jednak skoro masz taki problem z tą cywilizacją, to chyba moja propozycja będzie nieaktualna, bo jednak ona wymagałaby tego żebyś zachowywała się dobrze wśród ważnych ludzi, przy tym świetnie wyglądała i towarzyszyła mi podczas pewnej uroczystości - gdy skończył mówić to wzruszył bezradnie ramionami, jakby podkreślał że no to mówi się trudno. Nie wymyślił tego na poczekaniu. Ktoś taki jak Raya - ładna, młoda, seksowna, przyciągająca uwagę - przydałaby mu się na tym bankiecie, jednak niestety ta okazja wymagałaby tej nielubianej przez nią cywilizacji. Od razu odstawił napój na tackę i podniósł się z miejsca. - Powiedzmy, że możemy poćwiczyć, jeśli… - mruknął wolną ręką sięgając po telefon, który miał w kieszeni. Odpalił kalendarz i zaczął się mu przyglądać po czym skinął głową. - Tak. Powinno mi się udać wcisnąć cię w grafik z nauki „związywania i dyscypliny” - powiedział, żartując sobie bezczelnie, przy tym uśmiechając się zawadiacko i jakby nigdy nic zajmując się odpowiednią segregacją śmieci, no bo ta nieszczęsna cywilizacja!

@Raya Harmond
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Raya Harmond
Awatar użytkownika
16
lat
165
cm
pain in the society's ass
Prekariat
Teraz Ray była już najedzona – znaczy w sensie macdonaldowym, bo ta cała scena w swym podstawowym wymiarze, choć trwała ledwo parędziesiąt sekund, tylko jej narobiła apetytu. Zagarniając palcem wskazującym resztki keczupu z torebeczki frytkowej biedna („biedna”) Ray walczyła też z cisnącym się do wyobraźni wewnętrznym filmikiem, na którym zaciąga Cartera do kibelka, zamykają się w kabinie, ona siada na zamkniętym sedesie, pośpiesznie manipuluje mu przy zapięciu spodni, psiakrew…
A do tego Carter mówił dalej o bólu, który może jej zadać, więc dodatkowo wyobraziło jej się, jak dobiera się do jej sutków jednocześnie obydwoma szczypcami palców, jak przyciąga ją za nie do siebie, kurwa mać, a to, że w jego wypowiedzi teraz jakiś „ból mógłby się jej nie spodobać”, bynajmniej nie nasuwał jej na wspomnienie negatywnej strony niedawnego wypierdzielenia z mieszkania.
Czy to znaczy, że to wypierdzielenie z mieszkania miałoby mieć jakąś stronę… pozytywną?!
Ha! – kto zgłębi meandry umysłowości nastolatki, i to takiej? i to w takim splątaniu z kimś takim, jak Carter?
– Kurwa, jak to jest, że im dłużej mówisz o bólu w ogóle, tym bardziej… – zmięła torebeczkę po frytkach i z przesadnym impetem odbiła się na oparcie, aż przywaliła w nie łopatkami. Problem, z którego najwyraźniej Carter nie zdawał sobie sprawy, polegał na tym, że Carter tu siedział, na lewo od niej, blisko, dostępnie, i brakiem intymności restauracji bynajmniej niestrzeżony przed jej falującymi potrzebami i myślami. Kurwa mać.
– Co? – podniosła głowę, na moment tracąc ten wyraz zafrasowanego nad posępnymi myślami zwierzątka. Uniosła też brwi: cy właśnie usłyszała, że a) chciałby właśnie jej coś kupić, tak zgodnie z jej sugestią?, oraz b) że zupełnie Nie coś zgodnego z jej sugestią? i celami? Czyli – w jakim celu?
Wysunęła się z kolei do przodu, opierając łokcie na blacie, a główkę na pokrytych siateczkowymi mankietami dłoniach, i kierując na Cartera pytające, teraz już znów szelmowsko ciekawskie spojrzenie. – Phi? Bez zrywania? – uśmieszek świadczył o tym, że rzeczywisty zawód udaje jej się osłodzić ogólną fascynacją tym facetem, ale w miarę ostatnich słów zamieniał się w minę coraz większego zdumienia. – Czekaj czekaj… Co? – oderwała głowę, wsparła się na prawym łokciu. – Że co? – i wbiła w Cartera nierozumiejący wzrok spod zmarszczonych brwi. – Nie nie nie, czekaj! Co to za rezygnacje z propozycji, jak jeszcze nawet ich nie przedstawiłeś? Ja jestem bez problemu w stanie zachowywać się dobrze wśród cywilizowanych ludzi, ej! – zakwiliła w nieco żartobliwym oburzeniu. – Co to znaczy „świetnie wyglądała”? To chyba jasne, nie? – trzepnęła go odruchowo dłonią (tak jak trzepała dłonią co chwila Billy’ego, choć Billy był akurat kolesiem z jej gatunku i poziomu egzystencjalnego, i też ją trzepał co chwilę choćby po to, by zwrócić jej uwagę na gliny na horyzoncie, czy coś). – No to super! – skwitowała, gdy nonszalancko odgrywający swoją scenę dyrektora z grafikiem Carter „znalazł dla niej miejsce w grafiku”, też prychnęła śmiechem i pokręciła głową.
– Ale patrz: weszłam w ciemno w jakąś twoją kurwa ryzykowną gierkę, teraz wciśniesz mnie w białą koszulę zapiętą pod szyję i spódniczkę, i będę wyglądać jak porąbana uczennica – oblizała bez powodu górną wargę, splatając dłonie na blacie – i pewnie jeszcze jakieś ładne nowiutkie rajstopki, i nawet majtki pewnie takie „urzędowe”, hm… – rozpędzała się, nawet nie wiedząc, że paliwem tu akurat stały się ostatnie słowa. – Nauka związywania i dyscypliny… to kurs, po którym będę… po prostu grzeczna? – podrzuciła jeszcze z przekąsem, mrużąc oczy. – Coś czuję, że certyfikat będzie miał wiele pieczątek…
Od stolika wstawała w sumie pospiesznie. Każda chwila z Carterem – czy o tym wiedział, czy nie – była w życiu Ray jednak, jakkolwiek to zabrzmi „romantycznie”, czymś wyjątkowym. Ceniła je. Bardzo wysoko. I teraz, po posiłku, który zaspokoił dość niedbale traktowane przez nią potrzeby gastronomiczne, panna Harmond najwyraźniej była gotowa w całości, jak kot, wsunąć się pod pańską dłoń. Bez względu na jej faktyczne zamiary. Ba – gdyby otoczenie generowało mniejszy szum, gdy zmierzali do wyjścia, Carter mógłby usłyszeć może nawet coś w rodzaju mruczenia przy boku, do którego Ray, krocząc obok niego, odruchowo się przylepiała, szukając dłonią jego dłoni.

@Johnny Weaver
Mów mi Ray, Raya. Piszę w 3.os.. Wątkom +18 mówię yep.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: margines społeczny, abnegację, nihilizm, dekadencję, używki, głupotę, wulgarność, paskudne słownictwo i cholera wie co jeszcze.

Podstawowe

Odznaki od publiczności

Johnny Carter Weaver
Awatar użytkownika
30
lat
190
cm
Właściciel warsztatu/salonu samochodego
Uznana Klasa Średnia
Jej reakcja była mniej więcej taka jakiej oczekiwał Weaver. Jednak Raya była znacznie młodsza - nawet bardzo znacznie - i często zachowywała się jak wyrośnięta nastolatka, wiec gdy brunet zasiał ziarno to wiedział, że niewiele będzie mu potrzeba by szybko samo wykiełkowało, a ona sama siebie nakręciła na pomysł, który on ledwo co zarysował. Już słyszał w jej głosie to podekscytowanie, więc nawet nie musiał odwracać się za siebie. Jakby nigdy nic dokończył to sortowanie śmieci, po czym bez znacznego pośpiechu odwrócił się w jej stronę.
- Tak? Mówisz, że jesteś w stanie? Właśnie przed chwilą widziałem - powiedział, a jego wzrok skierował się na jej dłoń, która przed chwilą go lekko pacnęła, a wcześniej szukała sobie szczęścia w jego spodniach. Jakby na to nie patrzeć, to tamto zachowanie było dalekie od cywilizowanego, a szczególnie takiego które miałaby utrzymywać podczas wzniosłej uroczystości pośród samych ważniaków. - Jasne, zawsze wyglądasz świetnie… to znaczy, zawsze jak się wykąpiesz - drażnił się z nią jak z jakimś dzieciakiem. Bo przecież nie mógł ot tak jej przytaknąć, skoro miał świetną okazję do tego, by troszeczkę jej przypiec. - To znaczy, tak świetnie w ładnej, długiej sukience z pełnym makijażem i ułożonymi włosami. Mniej więcej tak właśnie - wytłumaczył jaki mniej więcej obraz miał na myśli. Był przekonany, że w takim wydaniu Raya wyglądałaby cudownie, tylko pierw musiałaby chcieć tak wyglądać, a co do tego nie był taki pewien. Bo jednak ta rzeczywistość, którą jej proponował - przynajmniej na ten jeden wieczór - znacznie różniła się od tej jej, więc mogła jej wcale nie przypasować.
- Yy, nie, to nie brzmi ani dobrze, ani seksownie. Raczej jak z jakiegoś taniego porno. A to w co bym cię ubrał na pewno nie byłoby tanie… chociaż mogłoby skończyć się porno - powiedział, ruszając w stronę wyjścia z restauracji i jak zazwyczaj nie oglądając się za siebie, bo towarzyszyła mu na nierozerwalna pewność, że Harmond będzie dalej sobie za nim podążać, jak za jakimś chodzącym uzależnieniem. Tak więc nie musiał nawet upewniać się, że szła tylko zaczął mówić dalej. - Inaczej, Ray. To kurs po którym będziesz wiedziała, kiedy musisz być grzeczna, a kiedy możesz być niegrzeczna. I tak, minimum dwie pieczątki. Jedną dostajesz na dzień dobry - mówił, idąc już do samochodu, ramię w ramię z nią, gdy zamachnął się i głośno, mocno i bez żadnego ostrzeżenia sprzedał jej soczystego klapsa w pośladek. Po tym uśmiechnął się tak bezczelnie, unosząc jednocześnie jedną brew do góry… hmm, opuścili już maca, więc mogli pozwolić sobie na więcej niż tam, w miejscu cywilizowanym. - A wracając… niedługo czeka mnie dosyć ważne wydarzenie, z gronem ważnych ludzi z biznesu i nie wypadałoby żebym szedł tam sam, więc… to jest ta propozycja wymagająca od ciebie sporych pokładów cywilizacji. Zastanów się nad nią. W ciszy powrotnej, która będzie nam towarzyszyć przez całą drogę w samochodzie. Wiesz, żebyś mogła skończyć to co zaczęłaś pod stołem - dokończył, wbijając w nią to pewne, niemal ciężkie spojrzenie, które na pewno nie prosiło, ale raczej wymagało by teraz w odpowiednim co do tego miejscu czyt. w samochodzie, zrobiła to do czego zbierała się już wcześniej. Zaraz wsiadł do samochodu, licząc też że w ten sposób Ray zamknie usta, albo ona sama z siebie albo zajmując je czymś odpowiedniejszym niż to ciągłe pierdolenie głupot.

[ 2 x zt ] @Raya Harmond
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, uzależnienia, przemoc psychiczna i fizyczna, seks.

Podstawowe

Osobowość

Odpowiedz