Małżeństwo
Było jej przykro, że rodziców nie zastała na własnym ślubie. Nie widziała ich w końcu od momentu, kiedy wyjechała. Związek małżeński zawarła niecały rok po znajomości z Aaronem, poza którym świata nie widziała. Sielanka trwała do momentu, póki Madeleine nie przejrzała na oczy, a trzeźwe myślenie zaczęło się przebijać przez odurzony zakochaniem umysł. Dobitne były też słowa ojca, z którym w końcu udało jej się uzyskać chociaż kontakt telefoniczny. Był wręcz zawiedziony tym jak córka prowadziła swoje życie. Choć bycie żoną, która dbała o swojego męża i dom, było czymś całkiem powszechnym nawet i w ich mentalności, którą wynieśli ze swojej ojczyzny. Może i jej mama się w tej roli naprawdę dobrze odnajdywała, jednak ojciec Madeleine nie widział swojej córki w tej roli. Widział ją jako odnoszącą sukcesy w swoim zawodzie niezależną kobietę.
Związek zaczął się stopniowo sypać, gdy Madeleine zaczynała stawiać na swoim. Wcześniej, gdy nie miała nic lepszego do roboty i nie była w stajni, gdzie nieraz jeździła na koniu swojego męża, by miał zapewnioną stałą aktywność, gdy on pracował w swojej firmie, potrafiła wysprzątać dom do absolutnego czysta. A gdy i to już wykonała, zabierała się za przygotowywanie jakiegoś posiłku. Jeśli jeszcze miała wolny czas, oglądała filmy i czytała książki. Fakt że nie ograniczała się do anglojęzycznych utworów literackich, tylko też w językach, które rozumiała, sprawił, że nie zapomniała o tym co już potrafiła. Po skończeniu jednego chińskiego kryminału zapragnęła wrócić na studia, by zdobyć upragniony tytuł Mastera. Aaronowi nie podobał się ten pomysł, próbował wybić żonie ten pomysł z głowy, tłumacząc jej że przecież nie musi tego robić, w końcu on jej zapewniał wszystko czego potrzebowała. Wtedy też dotarło do niej jak zależało mu na tym, żeby była od niego zależna. Była zła na siebie, że poddała się w pełni temu co czuje serce, bo zejście na ziemię było naprawdę bolesne.