Uporał się ze znalezieniem całkiem znośnego mieszkanka. Nie mógł jednak spocząć na laurach, bo gdy tylko to zrobi, będzie musiał strasznie szybko je opuścić. Mógł zabrać większą ilość gotówki z domu, jak mu proponowano; nie to był zły pomysł, przecież należała się ona prawdziwej rodzinie babuni. Wziął tyle, ile wymagała sytuacja. Nie chciał palić sobie mostu, gdyby sprawy potoczyły się źle i musiałby zjawić się przed ich drzwiami, prosząc o chwilowe schronienie, zanim ponownie będzie mógł stanąć na nogi. Dlatego, gdy dowiedział się z ogłoszenia, że pewien przejęty bar szuka kogoś, kto zna się na fachu, czemu by nie spróbować? Pracował w tym zawodzie, w mieście gdzie na jednej ulicy potrafiło być ich kilka, dodatkowo kurs, który zorganizował mu jego wcześniejszy szef, tylko polepszył jego zdolności. Jedyną przeszkodą w tym wypadku, był chyba jego wygląd. Poczytał o tym miejscu, podpytał nawet lokatora, okazało się, iż jest to całkiem porządne miejsce, w dokładnym znaczeniu tego słowa. Musiał więc prezentować się dobrze, co z jego mordką i stylem życia, no nie było już możliwe.
Czy się jednak poddał? W życiu! Ten, co nigdy nie ryzykuje, nie wygrywa, prawda? Powinien ubrać się jakoś chyba jednak bardziej stosownie do rozmowy o pracę, wolał jednak by jego przyszły, szef wiedział z kim ma styczność, niż potem wynikły z tego jakieś większe scysje na tym polu. Ubrał się zatem normalnie, zabrał ze sobą napisany list i inne papiery, które dano mu, gdy odchodził z tamtego baru. Być może będzie to dodatkowym plusem, jeśli będą skorzy dać mu pracę u siebie. Skoro miał taką kartę, to czemu nią nie grać? Inni, którzy zgłoszą się do pracy, w pewnych polach mogą mieć przewagę, dlatego lepiej pokazać wszystkie swoje umiejętności już na starcie. Nie tak działało się na polu bitwy, jednak on nie miał tego przywileju, by prowadzić ów działania powoli. Wcześniej jeszcze zadzwonił, by potwierdzić swoją obecność i ostatecznie wyruszył w stronę baru. Tym razem wybrał jednak taksówkę, gdyż przyjazd rowerem mógł skończyć się jakimś wypadkiem w drodze..
Kolejka nie była jakaś ogromna, jednak nadal była. Jedna, dwie, pięć osób... każdy z nich, był jego rywalem i musiał się z tym liczyć. Dodatkowo chyba automatycznie już przyciągnął wzrok oczekujących, stając się numerem jeden na ich językach. Powinni skupić się raczej na tym, co powiedzą podczas rozmowy, a nie na gadaniu o tym, jak wygląda...
Irytowali go lekko, do takiego stopnia, że miał ochotę zapalić, lecz zapach papierosów mógł drażnić przyszłego rozmówcę, wolał zatem poczekać. Nałożył więc okulary i zaczął przeglądać wiadomości w telefonie, aż wreszcie przyszła jego kolej i wszedł do pomieszczenia, gdzie odbywały się rozmowy z kandydatami.
-
dzień dobry
Odpowiedział jedynie krótko i podał młodej dziewczynie, dłoń. Niby nie tak to powinno wyglądać, lecz no tak jakoś wyszło. Swoją drogą, czy to była szefowa? A może ktoś z kadr? Skarcił sam siebie, że pominął to, kim jest nowy właściciel...
-
bardzo przyjemny lokal, brawa dla projektanta..
Zaczekał grzecznie aż zaproponuje mu by usiadł. I chyba o czymś zapomniał, zanim podał jej swoją teczkę z tymi wszystkimi papierami. No tak, wypadałoby się przedstawić, prawda?
@Lily Warner