— Miracle. Ładnie, podoba mi się. W przeciwieństwie do mojego, które brzmi jak biseksualny sklep, daje poczucie takiego... ciepła? — stwierdził, uśmiechając się lekko, chociaż w ciemności nie mogło to zostać zauważone. Oczywiście musiał zażartować – przychodziło mu to naturalnie, dzisiejszego wieczora otaczała go dobra energia. Nie musiał martwić się o pracę, o swoje zdrowie, więc całkowicie się rozluźnił. Brakowało mu tego uczucia, które otulało jak miękki koc i koiło nerwy niczym letni poranek z aromatyczną kawą w ręku.
Oczywiście Higgs obiecał, że nie będzie się śmiał z profesji dziewczyny i obietnicy dotrzymał. Nie widział powodu aby dyskredytować coś, co sprawia drugiej osobie przyjemność i daje – choćby najmniejszą – satysfakcję. Zaciekawił go temat orientalnych dywanów, widział takie wiele razy, myślał nawet nad zakupem jednego. Widział w nich godziny ciężkiej pracy, każde włókno miało za sobą jakąś historię i emocję, a wszystkie splecione razem wręcz prosiły aby ich wysłuchano.
— Powiem Ci, że ta praca tak naprawdę wydaje się całkiem przyjemna. I nie ma w tym nic zabawnego. Ważne, że ją lubisz, prawda? — spytał, choć nie wymagał odpowiedzi. Wzmiankę o krwi puścił mimo uszu. Nie był w pracy. Nie sądził też żeby dywanowy przemysł krył aż tak mroczne tajemnice, żeby wymagało to zainteresowania wydziału kryminalnego, mieli przecież Eastbourne i jego brudne historie.
— Kto wie, może skuszę się na dywan? Zawsze lubiłem ładne rzeczy.
Bishop sięgnął do miski leżącej na stole i znalazł kolejny owoc – soczyste truskawki, których słodki sok zostawia przyjemny posmak na języku. Część ścieka mu po brodzie i modli się żeby jego biała koszula nie została naznaczona plamami. Cieszy się, że Miracle nie może tego zobaczyć – może gdyby światła zostały zapalone też nie zwróciłaby uwagi, bo Higgs słyszy nucenie dobiegające z drugiego końca stolika. Głos jest przyjemny i bardzo melodyjny, w zwrotki wkrada się odrobina fałszu, ale nie odbiera to uroku, bo autentyczność i prostota chwili wynagradza wszystko.
— Nie uciekłem — zapewnia, cichutko klaszcząc.
— I masz niezły głos. Gram trochę na gitarze, gdybyś chciał pośpiewać to oferuję swoje usługi. Wybór piosenki ma jakieś znaczenie?
Nie cofnął ręki kiedy poczuł dotyk, choć odrobinę go to zaskoczyło. Przyjemne mrowienie rozeszło się po nadgarstku. Kontakt fizyczny z innymi ludźmi często sprawiał, że jego skóra reagowała nieco bardziej gwałtownie, zapewne było to wynikiem wrażliwych zmysłów. Okręcił nieco dłoń i sam złapł palce Miracle, delikatnie je ściskając.
— W porządku. Jeśli Ci to pomaga możesz mnie dotykać, to przecież nic złego. Tak naprawdę bardzo dobrze rozumiem, ja... — uciął, wzdychając ciężko. Niewiele osób wiedziało co tak naprawdę męczy go każdego dnia, nie chciał o tym mówić, bo wprowadzało go to w stan poczucia zagrożenia; miał być kimś, na kim zawsze można polegać.
— Tracę wzrok. Podobno to nieodwracalne. Czasami jest lepiej i widzę dość poprawnie, czasami nie dostrzegam prawie nic. Mogę trochę nad tym zapanować, ale później ilość bólu skutecznie utrudnia mi funkcjonowanie.
Prawdopodobnie zamilkłby, nieco rozkojarzony chwilą szczerości, ale Miracle szybko zmieniła temat, znajdując lżejszy i, co zaskoczyło Bishopa, sprawiający, że jego głowa nagle traciła na ciężkości.
— Hm, pierwsze wspomnienie... Chyba moi rodzice, którzy tańczyli do Tiny Dancer Elotna Johna. Robili to często, to była ich piosenka. I za każdym razem kiedy ją słyszę mam ich przed oczami, uśmiechniętych. Mama radosna, a ojciec mniej surowy. To przyjemne. I cieszę się, że mi o tym przypomniałaś. Mam nadzieję, że teraz zrewanżuję się równie miłym pytaniem.
Podrzucił winogronem delikatnie, z nadzieją, że uda mu się trafić do ust. Kiedy poczuł, że owoc ląduje na języku, uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zabłyszczały w ciemności.
— Więc Miracle, masz jedno miejsce na ziemi, do którego możesz wrócić lub też odwiedzić je po raz pierwszy. Jeden zakątek, cała jego atmosfera. Gdzie jest Twoje miejsce i dlaczego waśnie ono nim jest? — Jego palce nadal muskały skórę kobiety; zwyczajnie, uspokajająco, wręcz niewyczuwalnie.
@Mirka Varinsdottir