Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Illicit Hair
fryzjer damski

Ten lokal został ogłoszony jednym z 3 najlepszych salonów w fryzjerskich w Eastbourne. Dzięki temu masz pewność, że przychodząc tu na przycięcie zniszczonych końcówek nie wyjdziesz ze zgoloną głową, a Twój wymarzony zimny blond nie okaże się być słomianą katastrofą. Wykwalifikowane fryzjerki postarają się, aby Twoja metamorfoza (jak drobna by ona nie była!) była przyjemna, oraz żebyś mogła wyjść z salonu z uśmiechem na ustach. Nie zdziw się więc, gdy będą próbować odwieźć Cię od wymyślonej przez Ciebie fryzury (zastanów się dwadzieścia razy, czy na pewno grzywka to coś dla Ciebie).
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Viktor Groves
Awatar użytkownika
27
lat
178
cm
Taksówkarz, diler
Pracownicy Usług
#1

Wszystkie miejsca pod punktemdocelowym były zastawione autami, a że nie widział w okolicy nikogo wypatrującego taksówki, postanowił (nie chcąc tamować ruchu) zatrzymać się kawalątek dalej - pod salonem fryzjerskim. Na tyle blisko, żeby łatwo dało się go zauważyć. Głęboko westchnąwszy, zaznaczył w aplikacji, że czeka w pobliżu wskazanego adresu i raz jeszcze rozejrzał się wokoło. Wyświetlające się na ekranie telefonu imię niewiele mu mówiło. Dopiero wtedy, kiedy z bramy wynurzyła się Jennie, do Viktora wróciły ich dwa poprzednie spotkania. Znał ją. Z czegoś, o czym jej rodzice na pewno nie chcieli wiedzieć i do czego nie chcieli jej zachęcać, ale los czasami nie dawał za wygraną - jakby się wszechświat na kogoś uwziął i nie chciał odpuścić - bo jak inaczej opisać sytuację, w której po wyjściu z terapii trafiła akurat na niego? Nie chodziło tu oczywiście o samego w sobie Viktora, a o to, czym handlował i co sprzedał jej już dwukrotnie.
Nie zapytał jej o imię. Nie potrzebował potwierdzenia.
- Dzień dobry. - Kiedy otworzyła drzwi taryfy, przywitał ją ochrypły, ale mający w sobie jakąś nutę miękkości, głos taksówkarza. Tego młodego, z wiecznie roztrzepanymi włosami. Tego, który chyba myślał, że nie czuć od niego jak dużo palił. Tego, od którego zadziwiająco łatwo można było dostać to, czego się chciało - wystarczyło poprosić, nie byłoby to przecież pierwszy raz...
Ale Viktor nie spodziewał się tego dzisiaj. Przejazd zamówiony był dla córki.
- Kurs do Langney, eh? - Zmienił status kursu w aplikacji. Po tonie głosu dało się wyczuć, że nie oczekuje na to żadnej odpowiedzi. Viktor wcale nie brzmiał, jakby pytał konkretnie ją - bardziej rzucił tymi słowami w eter, z przyzwyczajenia, dając (nie do końca umyślnie) szansę na zaprzeczenie - że wcale nie chciała wracać teraz do domu. Ruszył z miejsca, zastanawiając się jak ją zagadać. Kiedy zbliżała się do auta, doszukiwał się czegoś w jej wyglądzie. Szukał, jak zawsze, dowolnego punktu zaczepienia, żeby zabić ciszę. Zaraz pewnie palnie coś głupiego, chociaż mógłby się zorientować, że teraz nie wypada - bo wracała z miejsca, gdzie ją pewnie emocjonalnie przetrzepano jak stary dywan, ale jego umysł nie należał do tych szczególnie lotnych. Mensa prawdopodobnie nie fatygowałaby się nawet z wysyłaniem mu odpowiedzi odmownej.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Daddy. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda jestem na serwerze Eastborune. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego, kiedy wena zawieje. Wątkom +18 mówię przekonaj mnie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, erotykę, głupotę i (fabularną) wredotę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
5

Dr Melissa Holland sprawiała wrażenie raczej kierowniczki obozu skautowskiego, niż pani psycholog, i to jeszcze ze specjalizacją „psychologia uzależnień”. Uśmiechała się nie jak żeńska wersja papy Smerfa, tylko jak kobieta, która wie gdzie dają najlepszego guinnessa, tak się też poruszała i mówiła: szybko (dla Jen czasem za szybko), dość ostro, z uśmiechem i na pewno życzliwością, ale konkretnie, sprytnie, młodzieżowo w nawet niekoniecznie kretyńsko-dorosło-wyuczony sposób. Może miała też jakieś nastolatki w domu? W każdym razie Jen tylko przez pierwsze dwie wizyty (sierpniową i wrześniową) udawała w to, że ma całkiem na to wszystko wywalone z autentyczną wiarą (w to, że ma wywalone). Potem przestało jej wychodzić, bo wcale nie była pewna, czy ma wywalone. W grudniu pani Holland doprowadziła swoją pacjentkę do ważnego w terapii punktu, w którym Jenny otworzyła się nawet dość szeroko, opowiadając o swoich kłopotach z zalogowaniem do rzeczywistości. O tym, że nawet jak jest wszystko niby super, ona czuje nawet nie wie czym, jak, że nieustannie jednak coś nie gra, jakby ktoś kiedyś powiedział jej przed wkroczeniem w życie „Dobra, Jen, sprawdzone dwa razy: masz wszystko. Na stówę. Więc – naprzód: żyj”, z tymczasem nie, nie było „wszystkiego”, czegoś brakowało i cała rzeczywistość po prostu cały czas była „jeszcze niepełna”, albo jakby to Jen była „jeszcze niekompletna” i wypuszczona na start albo za wcześnie, albo niepotrzebnie.
Co prawda ta ostatnia wizyta była robiona w pokaźnym jak na Hynes epizodzie depresyjnym, ale skąd to miała wiedzieć – że jest to coś tak konkretnego, jak depresyjna odsłona bipolarnej huśtawki, skoro nikt się z nią nigdy tą dawną sugestii diagnozy nie podzielił? – i była super-podatna na zmiękczające, wzruszające i głęboko-przenikające pytania i stwierdzenia pani Holland. Dziś z kolei Jen była osobą typu „Okay, whatever” i choć nie było jej źle – większość ważnych rzeczy przyjęła postać niezbyt mile widzianych myśli w jej głowie, a nie słów w wyznaniach otwartego tekstu w dialogu.
I zmęczyła się. Zmęczyła się dziś na tej wizycie, bo dotarły – to znaczy dr Holland dotarła, Jen tylko siedziała i odciągała w dół kąciki ust z miną łaskawej obojętności – do punktu, w którym „okazało się”, w którym Jn miała „samodzielnie odkryć”, że wysiłek jej aktualnego życia w narkotykowej abstynencji jest tak naprawdę wysiłkiem wielu osób, że jeśli Jen chce być czysta, to musi zabrać ten wysiłek z barków bliskich sobie osób i wziąć go sama w całości, bo widok tych bliskich tak strrraszliwie kibicujących zdejmuje z niej odpowiedzialność, a oni kibicują tak strrraszliwie, bo widzą że jej samej nie chce się tego ciężaru nieść kurwa, super, naprawdę pani doktor, dzięki! – oraz że między życiem bez dragów a życiem z dragami jest szklany mur, i jeśli chce się chcieć z tego wyjść, to musi się chcieć stojąc po stronie normala, a nie uzależnienia, więc zapytaj sama siebie, Jen, czy ty nie jesteś przypadkiem jeszcze po stronie uzależnienia, tylko nie bierzesz, bo przez tę szybę chcesz pokazać innym, że możesz nie brać, a jak oni się odwrócą, to akurat „przypadeczkiem” będziesz po „właściwej stronie” i dalej będziesz potrafiła usprawiedliwić „przypadkowe” wzięcie prochów. Musisz być po TEJ stronie, Jen, i patrzeć na uzależnienie jak na obcą krainę, oddzieloną od normala, gdzie są wszyscy których kochasz!
Ach, dr Holland potrafiła przyaktorzyć i nadać swojemu tonowi takie modulacje, na które Jen musiała odwrócić twarz, a nawet zakryć jej dolną cześć dłonią. Może miała rację – pewnie tak, bo Jen czuła, jak się na żywca w te sposób z niej wyrywa jakąś cząstkę jej, a tej cząstce było na imię „Bo ja tak naprawdę NIE CHCĘ wyjść tak całkiem i definitywnie z tamtej strony tej szyby kurwaaaaa!!”
Żeby nie zwariować z takim głosem w głowie w tej chwili, Jenny po wyjściu z gabinetu zapaliła papierosa i włączyła telefon. Spokój na Terminus Road rozbrzmiał serią sygnałów otrzymanych w międzyczasie wiadomości. Była jedna od Phyllis z klasy, żadnej od Stanleya, psiakrew, kurwa mać nawet, i dwie od mamy. Mówiące, że wysłała po nią taksówkę, bo jest zimny wiatr.
Tak? Zimny wiatr? Dopiero pobudzona tą informacją Jen uniosła twarz i dała się ogarnąć rzeczywistości. No faktycznie – trochę wiało. Z papierosem wetkniętym w usta zapięła kurtkę i ruszyła do miejsca, na którym pulsował znacznik czekającej taksówki.

Taksówka to jest coś… nieistotnego. Nikt chyba nie jedzie taksówką, żeby jechać taksówką, taksówkę wypełniają myśli o tym, co będzie po wyjściu z taksówki, i teraz też miało tak być: Jenny nie myślała o wsiadaniu do taksówki, gdy chwyciła klamkę drzwi; myślała o rodzicach i o tym jak cholernie jej kibicują, i o siostrze Rory, która wygląda na zawiedzioną i zagniewaną, że musi dźwigać obowiązek „straszliwego kibicowania”, i o tym, że fajnie w sumie by było, żeby tak nie było, ale też fajnie by było, gdyby dało się to osiągnąć pozostając po uzależnieniowej stronie tej granicznej szyby…

I na tym myśli Jen się urwały. Najpierw czuła, jakby dojechały do ściany, jak nakręcany robocik, który puka w przeszkodę tylko z rozpędu, i co? i dupa, koniec trasy: łup, łup, łup.
Potem poczuła jak ta przeszkoda ustępuje, a robocik myśli rusza i po prostu spierdziela się w pustkę: ziuuuuu… I tyle.
Za kierownicą siedział – on.
Kurwa.
– …fuck – raczej szepnęła, niż powiedziała, zamiast pokręcić głową – spojrzała na moment na bok, wsiadając. Nazywał się… chyba… Viktor? Zresztą – chuj z tym, może się nazywać nawet Ebenezer, po prostu jest zupełnie idiotyczne, że taksówkę, którą rodzice wysłali po nią, żeby po drodze do domu nie spotkało ją a b s o l u t n i e ż a d n e wyzwanie, miał prowadzić koleś, który kiedyś dawno, a potem całkiem niedawno (wrzesień? październik?) sprzedał jej adderall i metę z uśmiechem niegodziwca. Co wtedy było jej obojętne, po oznaczyła go w swojej kartotece jako dealera, od którego będzie się kupować w drugiej kolejności, nawet jeśli będzie miał dobry towar.
A miał, cholera, właśnie problem w tym, że miał towar dobry, cholernie dobry. I tak też go zapamiętała – mimo że powinna zapomnieć, zapomnieć wszystkie te coraz tłumniej wypełniające świadomość szczegóły narkomańskiej strony świata. Więc siedział tu niejaki Viktor Dobrystaff, i jeszcze… jeszcze do niej mówił?
– …ńdobry – burknęła z kilkusekundowym opóźnieniem, boleśnie świadoma, że spojrzał na nią [KLIK] i pewnie rozpoznał. A może nie?? – Ta. Langley.
Psiakrew – to zabrzmiało trochę tak, jakby faktycznie nie chciała wracać do domu. Jakby poza doktor Holland, również niejaki Viktor pytał ją, czy Jen przypadkiem nie chce grać wszystkich min jakby była częścią normala – ale pozostając za szybą po stronie „tamtej”.

Ruszyli. Z centralnego Upperton do północno-wschodniego Langney mieli pewnie kwadrans, może dwadzieścia minut drogi. Oby przebiegła w ciszy…
I to w ciszy właśnie zadzwonił jej po pierwszym zakręcie telefon. Odebrała odruchowo, bo to mogła być mama, pytająca o wykonywanie taksówkowego planu – ale nie, to była Phyllis McPherson.
– No hej…
Nie, z terapii.
Hm?
Mówię cicho bo jestem w taksie, zaraz poga-
Nie: z te-ra-pii. Z terapii. Psycholo...tak. Dlatego miałam wyłączone. Dobra, nie mogę…
Co? Ale teraz ja nie będę rozmawiać o podwójnych randkach, Phyllis. No? Okej? Dobra. To nara.

Cyk. Siadła prosto, wciskając dłonie z telefonem między kolana i udając, że jak się posiedzi w ciszy, to słowa tej cichej przecież rozmowy nie będą się unosić w kabinie, pełnie usłyszane przez kierowcę, tylko jakoś tak opadną i ich nie będzie…

@Viktor Groves
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Viktor Groves
Awatar użytkownika
27
lat
178
cm
Taksówkarz, diler
Pracownicy Usług
Kiedy auto staczało się z krawężnika, Viktor przeczesał palcami i tak już koszmarnie roztrzepane, powywijane we wszystkie strony, zaniedbane włosy. Choinka zapachowa wisząca obok głowy Groves'a, zatańczyła na białym sznureczku. Wyjechali na ulicę. To mogło wyglądać całkiem normalnie - mogli dojechać do celu jak gdyby nigdy nic, jakby był tylko i wyłącznie taksówkarzem - ale Viktor był kimś więcej. I wiedział dobrze, że Jennie go kojarzy. Wystarczyło proste przekleństwo na wejściu, obadanie wyrazu jej twarzy. On sam wyglądał na, jak zawsze zresztą, nieszczególnie wzruszonego całą sytuacją i taki też był. Nie miał ani maniakalnych zapędów, coby się uśmiechać niegodziwie. Sam był w takim bagnie, że raczej z innych nie szydził, a przynajmniej nie celowo, bo zaczepny był bardzo. I tymi zaczepkami (niestety) czasami zdarzało mu się nadepnąć na odcisk niewłaściwej osobie. Wiedział dobrze, że wszyscy ludzie przyglądali się innym przez pryzmat własnych doświadczeń i nie musieli postrzegać go jako tego zabawnego gościa, od którego można było kupić trawkę. Nigdy jednak nie zastanawiał się jakoś głębiej. Myśl, że w czyichś oczach mógł być potworem, który zrobił wyjątek dla jakiejś małolaty i załatwił jej coś, czego bardzo pragnęła, ale co niszczyło ją od środka... nigdy jakoś do niego nie dotarła. Nawet teraz, kiedy odbierał ją spod ośrodka terapeutycznego. Było w nim coś niebywale smutnego, ale nie potrafił tego dostrzec znad czubka własnego nosa. Ostatecznie najbardziej liczyły się dla niego tylko pieniądze.
- Kiedy do środka wchodziłaś ty, byłem przez moment pewny, że to będzie kurs w inne miejsce.
Chciał coś jeszcze dodać, ale że zaczęła rozmawiać przez telefon, przymknął się na moment. Samochód prowadził dobrze, płynnie. Nie należał do tych kierowców, którzy wywoływali odruchy wymiotne u pasażerów za każdym razem, kiedy hamowali. Tylko ten zapach papierosów, mieszający się z wonią zapachu ze stacji benzynowej, dusił człowieka niemożebnie. Chociaż... może akurat nie ją? Nawet on, mimo swojej ignorancji (mając tu na myśli: zwykle takich detali nie zauważał), miał wrażenie, że zanim wsiadła do auta, sama zaciągała się dymem.
- Wyglądasz na zestresowaną - zauważył. - Mam coś, co pomoże ci zchillować... - Uniósł brwi. Ciemne oczy na moment uniosły się do góry. Spojrzał w lusterko, żeby zobaczyć jej reakcję na zarzuconą przynętę.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Daddy. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda jestem na serwerze Eastborune. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego, kiedy wena zawieje. Wątkom +18 mówię przekonaj mnie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, erotykę, głupotę i (fabularną) wredotę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Schowała telefon i odwróciła się do okna, choć nie było tam nic ciekawego.
– Bardzo zabawne.
Poznał ją. Oczywiście, że ją poznał, potwierdził to słowami, poza tym czuła jego obserwacyjne spojrzenie na sobie nawet jeśli odbijało je lusterko. Może sama się zdradziła? Pewnie tak – i jeszcze dołożyła tekst o terapii psychologicznej. Takie odkrycie się akurat teraz akurat wobec Viktora to nie było coś, czego potrzebowała. Ale był w tym spotkaniu też element idiotycznej ironii losu, wobec której mogła tylko prychnąć śmiechem cicho pod nosem. Ironią trochę był też układ ich sił. Ona, pasażer, była niejako bezbronna wobec tej osobliwej władzy, jaką ma taksówkarz nad pasażerem. Władzy konwersacyjnej. Jeśli pan taksówkarz chce gadać o pogodzie, to można nic nie odpowiadać, ale temat pogody musi pójść aż się kierowcy nie wyczerpie. Jeśli o sytuacji w kraju – dostaje się wymuszony skrót wiadomości i „niezbędne, bezwarunkowe” paradygmaty opinii. A jeśli pan kierowca ma ochotę powspominać te nieliczne, ale istotne momenty, gdy panna pasażerka wciskała mu zmięte banknoty, pocąc się niezdrowo i zerkając na boki, żeby się pośpieszył z wyjmowaniem woreczka z metą albo kilku tabsów – to, jasna cholera, będzie szedł ten właśnie temat. Nawet jeśli w – musiała to przyznać: pewnej subtelności – nie sięgał po niego wprost.
– Nie jestem zestresowana – odepchnęła jego zagajenie, nie siląc się zbytnio na uprzejmość, tym bardziej że (to idiotyczne!) uśmiech drgał jej w kącikach. Skubany Viktor. – Fajnie, że pamiętasz wszystkie siksy, którym pomogłeś spierdolić sobie życie, ale wyobraź sobie – jestem czysta, i nie skorzystam z twojej „pomocy” – podkreśliła ostatnie słowo gestem cudzysłowu. Ba – odnalazła prawo do tego, by udawać dumę ze swego stanu. Ta duma powinna go pacnąć po łapach: gdzie mi tu z dragami?
Ale wtedy właśnie to jej coś dało „po łapach”. Jakiś kretyński odruch, mówiący że jak sobie zrazi Viktora do siebie, to on… co: nie sprzeda jej więcej narkotyków?
A w takim razie skąd ta obawa, że będzie kłopot z pozyskaniem dragów, skoro była czysta od półtora miesiąca??
Zanurzyła twarz w dłoniach, a prostując się znów, wetknęła głowę bliżej przerwy między przednimi siedzeniami.
– Czysta od września, Viktor. I tak ma zostać.
I sto dolców temu, kto uwierzyłby, że była w pełni przekonana do swych słów. I tysiąc dolców Viktorowi, jeśli doskonale wyczuł wahanie w jej głosie.
Ona też je wyczuła – i odebrała jako potknięcie. Mogła więc tylko chrząknąć bez sensu, poprawić włosy i burknąć coś od czego można by się odbić:
– Spotkałeś kiedyś ex-klienta, który z tego wyszedł? Tak jak ja? – odczekała zbyt krótką sekundkę, żeby nie zdążył odpowiedzieć tak od razu, i odpowiedziała za niego: – No właśnie! – i osłabiona tym pozornym zwycięstwem dorzuciła, z opóźnionym strachem stwierdzając co właśnie wyskoczyło z jej ust: – A co masz?

@Viktor Groves
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Viktor Groves
Awatar użytkownika
27
lat
178
cm
Taksówkarz, diler
Pracownicy Usług
- Dzięki - odpowiedział, dobitnie zaznaczając tutaj swój dystans do jej złego samopoczucia i ewentualnych odburknięć. Tego typu zachowania spływały po nim jak woda po kaczce. Brakowało mu też hamulców w tym co mówi, więc nie przejął się ani trochę tym, co paplał, póki nie sięgnęły go za to bezpośrednie konsekwencje. Jej terapia nie zaskoczyła go w żaden sposób, ani też nieszczególnie zainteresowała - ani z perspektywy dilera, ani po prostu człowieka. Wszyscy przecież przez coś przechodzili, mniejszego lub większego. Zahaczali o taki gabinet w rzeczywistości, albo we własnej wyobraźni, ale to, że nie znaleźli się w środku fizycznie, nie znaczyło przecież, że tego nie potrzebowali.
- Ok - ale wciąż wyglądała na zestresowaną, czegokolwiek by o tym nie myślała. Był całkiem niezły w obserwowaniu rzeczywistości, nawet zza warstwy wrodzonej głupoty i arogancji.
- Nie wszystkie - zaznaczył, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie - ale ty jesteś jedyną, która chciała, żeby załatwić jej adderall. - Nie wyglądał na szczególnie wzruszonego wytknięciem mu czegokolwiek - bo w gruncie rzeczy, to tylko siebie powinna obwiniać o to, jak wyglądało jej życie, prawda? Gdyby jej odmówił, poszłaby do kogokolwiek innego - w tym mieście funkcjonował przecież cały pieprzony gang, nie był jedynym człowiekiem, od którego można było dostać narkotyki. Większość dilerów miała jedno źródło, a nawet jeżeli ktoś się z tego wychylił - niech go wszechświat ma w swojej opiece, bo ci ludzie bardzo nie lubili, kiedy ktoś handlował na ich terenie czymś, z czego nie mieli solidnej prowizji.
Pociągnął nosem. Zdecydowanie nie z powodu wzruszenia, musiał mieć po prostu lekki katar. Oczyma skupiony był na drodze - nie wodził już spojrzeniem tak, żeby zobaczyć jej odbicie w lusterku - zamiast tego prowadził auto. Ciągle w ten sam, spokojny sposób.
- Przeczytałaś moje imię w aplikacji, czy pamiętasz wszystkich zimnych drani, którzy dali ci to, o co ich prosiłaś?
Pociągnął nosem. Ewidentnie nie przez wzruszenie, a przez delikatny katar.
- White widow.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Daddy. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda jestem na serwerze Eastborune. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego, kiedy wena zawieje. Wątkom +18 mówię przekonaj mnie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, erotykę, głupotę i (fabularną) wredotę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Milton Brenner, lider jej grupy na kretyńskich odwykowych mitingach, powiedział (to było jakoś pod koniec jej ostatniego odwyku), że za narkomanem, nawet jeśli stara się kroczyć drogą do wyjścia z nałogu (a może tym bardziej wtedy) ciągną się stare syfy, przede wszystkim znajomości. Z tego bardzo trudno się otrząsnąć i nawet się nie spodziewacie, mówił, jak często będziecie przypadkiem przecinać stare ścieżki, przypadkiem trafiać na ludzi z czasów ćpania…
Oczywiście, że na tych jego słowach (tak samo jak na innych) Jenn siedziała z demonstracyjną niedbałością, rysując sobie po nadgarstku długopisem pseudoindiańskie wzory i czekając, aż Milton skończy swoje sztywne jak tygodniowa pizza gadki. A teraz – proszę: sprawdzało się dotkliwie.
Szczegóły i szczególiki wysypywały się na nią z jazgotem i brzękiem. Nawet taki szczegół, jak adderall.
– Pamiętam większość, spokojnie, nie jesteś wyjątkowy, nie pochlebiaj sobie – odpaliła mu spomiędzy siedzeń i cofnęła się z powrotem na oparcie, znikając w mroczniejszej części kabiny. Akurat poniekąd wyjątkowy był – pamiętała go bowiem jako jedynego dilera, który sprzedając dragi prezentował więcej niż dobry humor i pewną naturalną, płynącą z samej głębi, wesołość. To się raczej nie zdarzało. Co gorsza – odkryła właśnie, że koniec końców ta charakterystyczna cecha Grovesa pozostawiła w niej całkiem korzystne na jego temat wrażenie.
Ale te wspomnienia musiały zaraz ustąpić tysiąckroć istotniejszym tematom. Tuż po zadaniu swego ostatniego pytania ugryzła się w język (zła kolejność, tak) i trochę miała nadzieję, że kierowca go nie usłyszał. Więc jego dwa słowa, choć ich ciężar został zaburzony przez katarową przymieszkę (przeziębienie? czy za dużo sniffów?), odczuła jak dwie pięści, wgniatające się jej w brzuch, aż po kręgosłup.
White widow.
Cóż: pytała – to odpowiedział. A teraz te dwa słowa krążyły nad nią jak sępy, szukając słabego punktu, oczekując potknięcia.
Jenn nabrała powietrza, przymknęła oczy przytrzymując je w płucach i wypuściła; głośniej niż należało.
White widow. W sumie – nic budzącego grozę, jeśli faktycznie chodziło mu o rzadszą i szlachetniejszą odmianę konopi, gwarantującą mocny i przyjemny haj. Natomiast jeśli z jakichś powodów wystawiał ją na próbę, każąc się pod white widow domyślać białej damy, to już inna sprawa. I pewnie, cholera, to miał na myśli. Piękną, lśniąco-białą kokainę, w ładnym woreczku gotowym do usypania w kreski…
Nie, Jenn.
Nie, nie, nie.
Aż musiała się uszczypnąć w skórę na wierzchu dłoni – mocno, aż syknęła z bólu. I zyskała tyle, że musiała coś powiedzieć, może jak zacznie, to zamiast skręcić w stronę dalszych mąk z rozbudzoną potrzebą – uda jej się wymanewrować w bezpieczniejsze obszary?
– White widow. Ciekawe po ile… – no, nie do końca to chciała powiedzieć, otarła twarz dłońmi i podjęła: – No i ciekawe, czy masz dość tupetu, albo głupoty, albo czego tam, żeby mnie przekonać do zakupu! Hm? Jesteś skończonym skurwysynem i chcesz sprzedać czystej od półtora miesiąca osobie swoją pierdoloną białą damę?
Może zbyt dużo było zaczepnej agresji w jej tonie, ale nie do końca panowała teraz nad emocjami. Źle, że teraz podjęła temat – i źle że w ogóle wyrwało jej się tamto pytanie.
I źle, że to on był taksówkarzem mającym tylko odwieźć ją do domu z terapii. Wszystko źle. Ale nie dało się przewinąć tej sceny i w to miejsce powiedzieć czegoś innego. Pieprzony Milton Brenner miał rację, również w tym, co powiedział potem: „… i nawet się nie spodziewacie (i to będzie najsilniejsze), jak łatwo będzie wam myśleć, że panujecie nad sytuacją i możecie sobie swobodnie rozmawiać i wyobrażać ćpanie, łudząc się, że jesteście dość silni, by dać sobie bezpieczeństwo. I wiecie co? – pytał rozpędzony w oratorskiej fazie Milton Brenner – Nie jesteście dość silni! Nie jesteście!
I miał rację: nie była.
Mogła tylko zacisnąć pięści i szczęki i wpatrzona w uciekające z podmuchem perełki kropel na szybie, próbować po prostu przetrwać resztę tej pechowej podróży…

@Viktor Groves
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Viktor Groves
Awatar użytkownika
27
lat
178
cm
Taksówkarz, diler
Pracownicy Usług
Nie uważał, aby w jakikolwiek sposób mu to pochlebiało. Mogło też okazać się kłopotliwe, gdyby pewnego dnia postanowiła opowiedzieć to wszystko jakiemuś policjantowi, ale też... wcale nie brzmiała na kogoś, kto chciałby, żeby zamknęli go za kratkami. Było to oczywiście tylko odczucie, ale z jakiegoś powodu był pewny, że dla Jennilynn to wszystko było ułożone idealnie tak, jak chciała. Nie chciała teraz brać, oczywiście - podjęła wybór, ale też na pewno nie chciała tracić podobnych jemu osób z zasięgu wzroku. Bo to uspokajało, że teraz nie, teraz jesteśmy święci, ale jeżeli jednak zechcemy, to możemy po to sięgnąć. Odcięcie się od źródła całkowicie faktycznie utrudniłoby dostęp do narkotyków i zapewne znacznie ułatwiło terapię, ale też wybijało ćpunów z tego uczucia komfortu i tego jak bardzo mieli wszystko pod kontrolą. Wiedział to, bo przecież sam nie stronił od używek. Fakt, że prowadzenie auta było jego głównym źródłem utrzymania, był w przypadku Viktora ostatnią deską ratunku przed całkowitym zatoczeniu się w tym gównie jeszcze bardziej niż ona. Nie był tutaj, wbrew jej wyobrażeniom. mastermindem i złoczyńcą chcącym zniszczyć życie swoich klientów - był tak samo zagubiony jak oni, może nawet bardziej. Za branie czekał człowieka co najwyżej odwyk. Jego... jego mogły czekać rzeczy o wiele gorsze. Przez myśl przemknęła mu notatka zostawiona pewnego dnia w jego domu. Pełna gróźb, słów jeżących włosy na karku. Dlaczego właściwie to wszystko robił?
- Jestem bardzo wyjątkowy. Widziałaś mój lewy profil? - Jakkolwiek ciemnych nie miał teraz myśli, wciąż nie potrafił zachować powagi. Maska błazna przylgnęła do jego aparycji już na dobre. W sposób nieodwracalny. Chował się za nią cały czas. Już chyba sam zapomniał, jaki był bez tego. Smutny, żałosny, o wybuchowym temperamencie i wiecznie negatywnej narracji.
Odpowiedział. Podał normalną cenę, ale mógł zejść niżej. Oj, nie pytała? Chyba się przesłyszał, ale był pewien, że usłyszał na końcu jej wypowiedzi znak zapytania...
- Nie zamierzam cię do niczego przekonywać. To twój wybór.
Wzruszył ramionami.
- Jeżeli to pomoże ci zasnąć w nocy, to śmiało, uczyń mnie czarnym charakterem swojej opowieści. Obawiam się jednak, że jedynym co zaprowadziło cię na kozetkę, były twoje własne decyzje.
Uniósł brew w sugestywny sposób, ale nie spojrzał już w lusterko. Nie chciał jej teraz widzieć. Może nieroztropnie, bo jeszcze mu wariatka za ten tekst przydzwoni kiedy będzie skręcał, albo wyskoczy z auta, ale w gruncie rzeczy najbardziej spodziewał się tutaj... po prostu łez. I z przykrością odkrył, że nie było mu jej szkoda, nie żałował też niczego, co powiedział. Może był jednak odrobinę mniej przyjemny w obyciu, niż o sobie do tej pory myślał...
- Uh, chcesz miętówkę?
Oh naprawdę, czasami mógłby po prostu zamknąć mordę.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Daddy. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda jestem na serwerze Eastborune. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego, kiedy wena zawieje. Wątkom +18 mówię przekonaj mnie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: narkotyki, erotykę, głupotę i (fabularną) wredotę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Prowokowała jego? – czy samą siebie? – tą niepotrzebną zaczepnością wypowiedzi i tonu? Sama nie wiedziała. Miasto rozmazywało się w ekranie szyby, oparta o nią głowa podskakiwała od czasu do czasu bezwładnie na drobnych nierównościach, a w głowie szamotały się sprzeczne pragnienia.
Miała narkotyk na wyciągnięcie ręki. Tylko ktoś taki, jak diler, który sam miał swoje doświadczenia w stosowaniu dragów, mógł się domyślać, jak teraz walczyła. Milton Brenner w zapętlonych pamięciowych gifach zerkał spode łba czujnie, smutno i ostrożnie. Chyba wiedział, co się stanie. Lepiej od samej Jennilynn. Jednak ten stan nagle przerwał sam Viktor.
Uwaga o lewym profilu była nieoczekiwaną odmianą stylu w tej całej sytuacji, i zaskoczona tym Jenn prychnęła krótkim, szczerym śmiechem.
– Nie no, lewy profil masz wyjątkowy, fakt! – przyznała z żartobliwego rozpędu – Zwłaszcza że słabo go teraz widać…
Oj niebezpieczne było to rozluźnienie atmosfery, niebezpieczne. Nagle Vikto rysował się w powierzchownej obserwacji jako ktoś sympatyczny, prawie życzliwy, niemal kumpel. Zachęta, by to on został oto the villain of the piece dodatkowo zdjęła z Jenn część ciężaru tlącej się decyzji. Walczyła jeszcze, poważniejąc odrobinę – Jasne: moje decyzje zaprowadziły mnie na kozetkę, i moje decyzje… – ale zaraz: – Co? – wychyliła się znów między siedzeniami – Miętówkę?!
Skubaniec, kolejnym tekstem, pozornie bezsensownym, przegonił ewentualny sprzeciw wobec tego oskarżenia. Jej decyzje! Oczywiście, ale…
– Kurwa – wysapała, znów zanurzając twarz w dłoniach. Trwało to kilka długich sekund, i zakończyło się gwałtownym uniesieniem twarzy. Mógł nawet wyczuć, z jaką dziwną, może trochę niezdrową intensywnością wbijała teraz spojrzenie w dostępną z jej perspektywy część jego twarzy. – Nie chcę pierdolonej miętówki, Viktor… Chcę – przerwała, nagle, zamarła na moment, choć mógł tego nie wyczuć, wszak należało skupiać się na drodze… – Kurwa mać. Biorę.
Słowa – padły.
Aż zadudniło jej w umyśle, sumienie zwinęło się jak po kopniaku w brzuch. Walczyła?
Już nie.
– Kurwa ja pierdolę kurwa mać, Viktor… – nagle na tylnym siedzeniu pojawiło się poruszenie, szelest ubrań, Jennilynn grzebała w kieszeni płaszcza, a po chwili między siedzeniami pojawiła się jej ręka. A w ręce zwitek banknotów. Teraz, kiedy już było wiadomo – przestawała czuć żal. Znikał bardzo szybko. Żal do samej siebie. Teraz umysł mia nowy cel. Poprzedni – uciekał z podkulonym ogonem. Jeśli Viktor zerknął w lusterko – choćby wiedziony tym nagłym poruszeniem – mógł zobaczyć na jej twarzy determinację, złość, ale przede wszystkim coś w rodzaju posępnego zrozumienia trudnej oczywistości. Nawet jeśli gdzieś tam na dnie mówiła sobie, że tylko „zbiera zapasy na świętego Nigdy”, nawet jeśli zaraz powiedziała to na głos: – Na wszelki wypadek, kurwa. Jasne? Ten jeden raz. Nie jesteś moim dilerem, Viktor. Nie spodziewaj się ode mnie telefonów… – głos miała niski, cichy. Smutny. – No? – Dłoń z banknotami ponagliła następne sekundy, i Viktora – ich niewątpliwego bohatera. Niezbyt pozytywnego – ale nie mniej pozytywnego od samej Jenn…

@Viktor Groves
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Odpowiedz