Choć mogło mu się wydawać, że Ell mąci jego plany, odradzając wybranie któregoś z deserów, w rzeczywistości w jej głowie również pojawił się pewien pomysł, który pomalutku realizowała. Niejednokrotnie słyszała o magicznych
p r z y p a d k a c h, nieplanowanych zdarzeniach, które łączyły ludzi, ale niespecjalnie w to wierzyła; w dużej mierze dlatego, że ufała nauce i wszystkiemu, co dało się w sposób naukowy udowodnić. Natomiast wierzyła, że ów przypadkom można pomóc, zwyczajnie je inicjując.
Na wspomnienie łóżka jedynie lekko się uśmiechnęła, wciąż próbując za wszelką cenę zachować profesjonalny – czysto zawodowy – stosunek do gościa restauracji. Wprawdzie nie obawiała się, że szefostwo dostrzeże jej zbyt długą rozmowę z chłopakiem, ale postanowiła jeszcze trochę pociągnąć słowną grę, w którą się wplątali.
— Więęęc jest pan nocnym markiem? — zagadnęła.
— To może kawa? — zasugerowała, bębniąc palcami w oprawę notesu. Jednak gdy poprosił o sok, nie protestowała. By po raz kolejny nie naruszyć dobrego imienia Molly – która oczywiście nie zasłużyła sobie na taką „rekomendację” z ust Ell – zamknęła buzię i postanowiła nie kontynuować tematu. Rozpowiadanie nieprawdy na temat personelu nie było dobrym pomysłem, bo w małym miastach plotki rozprzestrzeniały się bardzo szybko, a ucierpieć na tym mogła nie tylko niewinna kelnerka, ale również cała restauracja. Kto to słyszał, pluć do jedzenia?!
— Co do intuicji, hmm, nie byłabym tego taka pewna — rzuciła, udając, że powiedzenie tego przyszło jej z wielkim trudem, jakby ujawniała Harvey’owi wielki sekret.
— Ale ludzie uczą się na błędach. Najlepiej własnych — dodała, bezradnie wzruszając ramionami.
— Jeszcze wszystko przed tob… panem — poprawiła się i zaserwowała chłopakowi profesjonalny uśmiech, nim odeszła.
Powróciwszy, przytuliła pustą tacę do ciała, jakby chciała użyć jej niczym tarczy. Na jej profilu rzeczywiście widniało jedynie
Ell, bo właśnie ze skrótem swojego imienia identyfikowała się bardziej. Jego pełne brzmienie było zbyt poważne, nawet odrobinę wyniosłe, przez co zupełnie nie pasowało do dwudziestotrzyletniej dziewczyny. Oczywiście była dojrzała, może aż nadto, jak na swój wiek, ale wciąż nie przypominała
Eleonoer.
Nim odpowiedziała na jego pytania, udała zamyśloną, pełną konsternacji.
— Twoje imię może mi się kiedyś przydać. Na przykład, jak będę zapisywała sobie twój numer telefonu — powiedziała w końcu, a na jej ustach wciąż majaczył beztroski uśmiech.
— Zaraz podam zamówienie — dodała szybko, by Harvey nie mógł już niczego wtrącić i ponownie zniknęła za kontuarem.
Minęło dziesięć, może nawet piętnaście minut nim kuchnia przygotowała dania. Wtedy Ell, udając niewzruszoną, zaniosła talerze do stolika, życzyła mężczyźnie
smacznego i zostawiła go samego z pachnącymi potrawami. Ostatecznie byłoby to dziwne, gdyby przyglądała się temu, jak jadł. Zajęła się pracą, porządkowaniem szkieł i wycieraniem pozostałych stolików. Gdy do zamknięcia restauracji pozostał kwadrans, spojrzała w stronę Harvey’a i zauważywszy, że skończył. Wydrukowała rachunek, a na jego tyle pośpiesznie napisała: „Poczekaj na mnie za rogiem. Niedługo skończę. Ell.”
— Mam nadzieję, że wszystko było okej — zagadnęła, kładąc przed nim rachunek, po czym zebrała wszystkie naczynia.
@Harvey Spencer