Wciąż nie mogła tego zaakceptować. Wciąż czuła się winna, mimo że Tony cierpliwie powtarzał jej to samo. Jednak z jakiegoś powodu, którego nie umiała określić, wydawało jej się, że ciągle tylko mówił to, co chciała usłyszeć, a nie to, co naprawdę myślał. Że jakaś jego cząstka mimo wszystko była na niego zła. Niewykluczone, że stały za tym dawne kłótnie na te tematy. Jej młoda wtedy psychika była jeszcze bardziej wrażliwa i podatna, więc w ten sposób zupełnie nieświadomie spaczyła swoją perspektywę. Winą nie były wyłącznie kłótnie z Tonym, ale również rodzicami, którzy nieraz podzielali jego dawną opinię...
Nigdy nawet nie myślała o ocenianiu tego, jak Tony sprawował się w roli ojca Willa. To nie była jej sprawa, w ogóle nie interesowała się tym wszystkim, bo po prostu czuła, że by tylko
przeszkadzała. Wciąż wychodziła z założenia, że nie odnalazłaby się w tej roli tak, jak zrobił to Tony. Wydawało jej się, że mimo wszystko jemu łatwiej przychodziło odnajdywanie się w nowych sytuacjach, które zawsze były dla niej ogromnym kłopotem. Już adopcja kota była dla niej wielką zmianą, gdy musiała dostosować swoje dotychczasowe życie do jego potrzeb, a dziecko było dla niej kompletnie innym wymiarem.
Gdy wróciła z łazienki z testami, nie mogła już z powrotem usiąść, jakby miało to tylko pogorszyć sprawę. Zamiast tego zaczęła przestawiać rzeczy na swojej toaletce, niby próbując pouporządkować kosmetyki. Tak naprawdę chciała zająć czymś ręce, gdy nerwy znowu zaczęły brać górę. -
Nie - odpowiedziała zgodnie z prawdą, co dotyczyło zarówno jej stanu psychicznego, jak i fizycznego. Wciąż miała mętlik w głowie i odczuwała skrajne emocje, które jedynie przestały tak wylewnie uchodzić na zewnątrz. Teraz znowu zaczynała to dusić w sobie, co w zasadzie było jeszcze gorsze, choć tak do niej podobne.
@Anthony Wayford