Znali się od dziewiętnastu lat. Połowę tego czasu spędzili razem. Nie zawsze w tym samym łóżku, mieszkaniu, mieście czy chociażby kontynencie i często bez kontaktu miesiącami. Ale ilekroć byli ze sobą, bez względu na to jak w danej chwili definiowali swoją relację, byli niczym przeklęte ying i yang. Fenton zawsze zdawał się wiedzieć o Feliksie wszystko, jeszcze zanim ten otworzył usta, co na początku było piekielnie schlebiające, a po jakimś czasie niezwykle wygodne. Felix łapał informacje o Tonym wolniej, dopiero z czasem zaczynając przykuwać do nich uwagę, ale raz zauważony szczegół pozostawał w jego pamięci, zupełnie jakby jego mózg miał szczególną zakładkę podpisaną "Fenton O'Connell", w której gotów był przechowywać każdą, nawet najmniej istotną, informację.
Fenton wolał ciemne, stonowane barwy, a jego ulubionym kolorem był głęboki niebieski, TARDIS blue.
Był najbystrzejszą osobą, jaką Felix znał, a jednocześnie durniał doszczętnie, kiedy ktoś go pytał jak działa system wyborczy.
Potrafił mówić w czterech językach, ale uważał, że walijski jest zmyślony.
Chrapanie w nocy oznaczało, że miał za dużo stresu i jego ciało zaczynało to odreagowywać zapaleniem zatok, na które chronicznie chorował jako dziecko.
Nienawidził nosić skarpetek, uwielbiał niespodzianki, ale tylko te małe i nie należało mu wchodzić w drogę, kiedy był głodny.
Na pytanie "co robisz w wolnym czasie?" odpowiadał standardowo "czytać", ale kiedy w końcu ten czas miał to jadł niezdrowe żarcie, spał dużo i krzyczał na "Ostry dyżur".
Panikował, kiedy musiał gdzieś zadzwonić. Mógł słuchać czegokolwiek, ale najchętniej puszczał nocne audycje radiowe.
Miał najwrażliwsze miejsce tuż pod kością ogonową i na mało co reagował równie intensywnie jak na język Feliksa pieszczący tamto miejsce długo i powoli, jednostajnym rytmem. Uwielbiał głaskanie po głowie. Nie sypiał najlepiej, jeżeli Felix zasypiał pierwszy, a kiedy w nocy zwijał się do pozycji embrionalnej potrzebował, żeby ktoś się nim zajął następnego dnia - zwykle więc Felix dzwonił do pracy za niego z usprawiedliwieniem nieobecności ciężką chorobą, przygotowywał mu posiłki i szykował gorącą kąpiel dla nich obu, bo to była jedna z niewielu rzeczy, które relaksowały Tony'ego w ułamku sekundy.
Mogli nie widzieć się od dziesięciu lat, ale Felix go
znał. Widział uciekające mu spojrzenie, kiedy tamten czuł się niekomfortowo w sytuacji towarzyskiej. Widział subtelne nachylanie się do osoby, która mu się podobała. Widział jego napięte mięśnie dłoni, kiedy pieprzył w głowie Feliksa.
Tak samo widział teraz jak tamten zorientował się, że powiedział o jedną uwagę za dużo - spiął się charakterystycznie i schował w najbliższym możliwym miejscu (koszu na śmieci najwyraźniej) na stanowczo zbyt długo.
Felix, jak rzadko kiedy, docenił tę przerwę, bo miał tak ściśnięte gardło, że i tak nie mógłby nic powiedzieć w tamtej chwili. Wiedział, że tęsknota za Fentonem, która sprawiła, że dwa dni temu kosztem swojego zdrowia i komfortu wrócił do niego jak najszybciej nie była normalna. Ciepło rozlewające się w jego klatce piersiowej za każdym razem, gdy słyszał jego śmiech nie było tylko wyrazem przyjacielskiej bliskości. Świrujący mu zegarek informujący o nietypowej aktywności serca nie był związany tylko z czystym pożądaniem.
Miłość była ślepa. I durna przy okazji.
Kiedy usłyszał "nie chcę..." tuż po oczywistym napięciu wynikającym z zasugerowania głębszego uczucia między nimi, miał wrażenie, że zacznie płakać, bo spodziewał się, że cały dzień był ostatnim, jaki razem spędzą. Wcięło go, kiedy padł ciąg dalszy, bo to nie pomogło i musiał zamknąć oczy, by opanować emocje.
Był gotów brać co mu oferowano.
-
Mam przyszły weekend wolny, może przyjedziecie? - zaproponował miękko, otwierając oczy. -
Przydadzą wam się wszystkim krótkie wakacje, prawda? Nie mam za dużo miejsca, a na jedną noc powinno wystarczyć.
@Fenton O'Connell