-Kto powiedział, że zajmuje się jedynie tym?- Odpowiedziała, pytaniem na zadane pytanie uśmiechając się przy tym, z dziwną lekkością malująca się na twarzy. Starsza, z sióstr mała naprawdę wiele za uszami, a tym bardziej gdy przebywała w swoim małym sanktuarium. Obwarowanym przez tutejszy folklor, niepisane zwyczaje, zasady czy przysługi. Wszystko, to sprawiało, że to miejsce miało własny charakter. Było na swój sposób czymś mitycznym, a zarazem przerażający. Prawie tak samo jak prace Judy oscylujące w tematyce post mortem. Tym właśnie zajmowała, się w wolnych chwilach gdy nie pracowała na tak zwanym etacie. Teraz jednak nie miała ochoty zajmować się swoimi pracami, skoro miała przed sobą żywą istotę. Tak dobrze jej znaną, a zarazem obcą. Osobę, dla jakiej poświęciła wiele ze swojego życia by później wszystko, to co znała porzucić. Teraz jednak było inaczej.
Tu i teraz.
Siedziała przed nią. Była bliska, a zarazem naprawdę daleko, mimo wszystko przez ułamek sekundy, złudną chwilę, czy co tam jeszcze można uznać, była naprawdę bliska. Wystarczył jeden uścisk, słowo, wyznanie. Wszystko, to pozornie błahe składało się na wypadkową tego gdzie się znalazły. Rysowniczka po raz kolejny przesunęła leniwym spojrzeniem, po znajomej sylwetce w duchu przyznając jej rację. Gdyby tylko jej młodsza kopia miała świadomość, że okolica wcale nie była tak bezpieczna, a cały obraz, jaki przed nią kreowała, był jedynie obłudą? Mimo wszystko Judy zanotowała w myślach, aby potwierdzić status ochronny, jej siostry na tyle, aby mogła ona przychodzić tutaj bez duszy na ramieniu. Oczywiście wszystko miało swoją cenę. Ile będzie musiała zapłacić? Nie miała pojęcia. Zresztą, czy to ważne? Najważniejsze będzie bezpieczeństwo tej niewinnej, małej istotki, jaką miała przed sobą. Nadal przecież w jej oczach Harper była jedynie małą dziewczynką nijak nieradzącą sobie, z wieloma aspektami życia.
-Uwierz mała. Wolę, abyś Ty spoglądała na moje nudne życie seksualne, a nie demony przeszłości goniące za moją sztuką, a może i mną- Wyjaśniła, nawiązując, do jej wcześniejszych słów uprzednio wbijając spojrzenie w wino, jakie tamta przyniosła. Ciecz zdawała, się być zwyczajną mieszanką alkoholu, wody i innych składników potrzebnych, do produkcji. Jednak dla wybujałej wyobraźni starszej przez chwile była niczym wielkie morze czekające na zdobywcę, który je przepłynie. Widziała zbyt dobrze dzikie fale miotające wszystkim, co stanęło na ich drodze. Fale potrafiące zmieść wszystko i wszystkich, przy większej ilości promili napędzających kołowrót zniszczenia.
-Jednak to nie miejsce ani czas na takie rozmowy- Podsumowała, to co obie dobrze wiedziały. Przecież jej mała siostrzyczka nie przyszła tutaj, aby słuchać, o demonach prześladujących artystkę, a tym bardziej miała gdzieś wszystkie inne problemy. Przyszła tutaj w konkretnym celu, jakim było najprawdopodobniej polepszenie ich relacji rodzinnych.
-Wiesz, że mam coś dla Ciebie?- Spytała, odstawiając nienaruszony trunek na najbliższe sprzyjające ku temu miejsce, a następnie ruszyła, do najnudniejszego miejsca w swoim domu. Wróciła, po paru minutach dzierżąc w dłoni coś, co na pierwszy rzut oka przypominało album
. -Dobrze wiesz, że nie przepadam za takimi rzeczami, jednak dla Ciebie zrobię wyjątek.- Wyjaśniła w chwili gdy znalazła się tuż przy siostrze, dzięki czemu pozwoliła sobie na usadzenie czterech liter nader blisko niej, jednocześnie przy tym kładąc album na jej kolanach. Album jak sama nazwa wskazuje, był czymś, co przechowuje wspomnienia. Istnym reliktem przeszłości gdzie zawarto ułamek ich wspólnego życia, gdy były radosnymi nieświadomymi wszystkiego dziećmi. Właśnie ten urywek ich historii starsza, z sióstr przechowywała mimo tych wielu lat. Niby nic, a jednak wiele mówiło, o jej podejściu nie tylko, do rodziny, lecz właśnie, do tej małej istotki.
Przez lata jednak tak wiele się zmieniło.
Teraz jednak obie mogły powrócić, do tych beztroskich chwil. Od pierwszego zdjęcia, jakim okazało, sie być dawno zaginione usg, przez pierwsze lata ich życia, kończąc na chwili gdy wszystko poszło paść się na łączkę... Każda karta nosiła swoisty ładunek emocjonalny, będący uzupełniany anegdotami spływającymi, z ust starszej. Opowiadała ona swej mniej doskonałej kopii, to co wydarzyło się w chwili powstawania tego dzieła, później czy wcześniej. Tak po prostu. Nie wiedząc, czy tamta słucha tych bredni, a raczej wspomnień wyrytych wspomnieniu bądź co bądź dziecka, jakim wtedy była.
@Harper Pearson