Przed rejestracją zapoznaj się z Przewodnikiem.
Powrót do domu był trudniejszy niż sądziła. Emocje, które wciąż z niej nie schodziły, utrudniały również odnalezienie drogi do domu, którą przecież tak dobrze znała. Mimo to nie skorzystała z pomocy ubera czy komunikacji miejskiej, ale w jej mieszkaniu wcale nie było lepiej. Na całe szczęście Aiden był jeszcze w pracy i nie napotkał jej w takim stanie, którego chyba nikt nie powinien widzieć. Liczyła, że u siebie uda jej się szybciej pozbierać, ale było jeszcze gorzej.
Dopiero teraz doszło do niej to, co miało miejsce. Niemal od razu dostała ataku paniki. Nagły epizod najpierw objawił się brakiem tchu w piersi i silnym kołataniem serca, po którym nagle zaczęło boleć ją całe ciało. Mogłaby przysiąc, że w tym momencie umiera, za czym stało silne poczucie derealizacji i lęku, co było prawdopodobnie najbardziej przerażającym uczuciem, jakiego od dawna nie czuła. Biorąc głębokie hausty powietrza, ledwo walcząc o kolejny wdech, również przez kolejną falę płaczu, poszła od łazienki, przez nadmierne pocenie się chcąc tylko schłodzić się wodą. Niestety, nie przewidziała tego, że w tych emocjach widok swojej własnej łazienki i wanny przyniesie jeszcze gorsze wspomnienia, które były wisienką na torcie w całym tym chaosie.
Została sama. Nie miała już Tonego, który wtedy uratował jej życie; tego samego Tonego, który teraz w jej oczach był nikim innym niż kryminalistą. Jak mogła być tak głupia? Tak naiwna, tak ślepa, tak... zakochana. Wydawało jej się, że ten tępy ból w klatce piersiowej jest tylko kolejnym symptomem ataku i reakcją ciała, które próbowało wmówić jej, że zaraz dostanie zawału. Skończyła na podłodze, siadając oparta plecami o drzwi i chowając głowę między kolanami w trakcie walki o tlen, podczas gdy po policzkach spływały kolejne łzy. Myśl o tym, jak bardzo Tony ją oszukał i jak bardzo czuła się przez niego skrzywdzona, nie opuszczała jej ani na chwilę, przez co miała wrażenie, że zaraz oszaleje. Nie potrafiła się uspokoić sama, zawsze miała od tego przy sobie Tonego, bez którego teraz czuła się zupełnie bezradna i bezbronna.
Nie wiedziała, ile czasu spędziła na podłodze w łazience. W pewnym momencie nie miała już czym płakać, bo była aż tak odwodniona. Atak paniki prędzej czy później przeszedł, ale Holly dalej nie miała siły na to, żeby się stamtąd ruszyć. Podniosła jedynie głową, którą oparła brodą o kolana, wpatrując się w wannę. Różne pomysły przeszły jej przez głowę, żaden z nich nie był dobry - podobnie jak Tonego, który w tym czasie toczył podobną walkę. Psychiczny ból był tak mocny, że nie umiała sobie z nim poradzić. Nie mogła wytrzymać ani chwili dłużej, musiała to w jakiś sposób uciszyć, a opcji miała naprawdę niewiele...
Wraz z jej ostatnią próbą samobójczą pozbyła się wszystkich żyletek, zapewne za prośbą Tonego. Ledwo zwlekła się z podłogi, żeby przeszukać swoją kosmetyczkę, w której znalazła nowy wkład do maszynki do golenia. Wyciągnięcie jednego z ostrz kosztowało ją pocięte opuszki palców, ale nie zwracała na to uwagi. Dawno obiecała Tonemu, że nigdy więcej nie zrobi sobie krzywdy, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie w obliczu ostatnich wydarzeń? Ból, który pojawił się przy kolejnym nacinaniu skóry, działał bardziej jak placebo, uciszając ból psychiczny, który wciąż nie znikał. Dla Holly było to wystarczające, ale uważała też na głębokość nacięć, mimo że w pierwszej kolejności chciała zrobić dokładnie to, co dwa lata temu. Widok krwi zdawał się mieć dla niej jakieś chore, terapeutyczne działanie, bo uspokoiła się - przynajmniej z pozoru.
Przeszkodził jej powrót Aidena do domu oraz miauczenie głodnego kota, którego wcześniej zignorowała. Przeklęła pod nosem, zawinęła żyletkę w papier i schowała, podobnie postępując ze świeżymi ranami, by nie brudzić ubrań. Działała w pośpiechu, zupełnie jakby miał ją przyłapać, mimo że raczej nie zamierzał wchodzić jej do łazienki. Słuchając go po krokach, wyczuła moment, kiedy zamknął się w swoim pokoju, by czmychnąć wtedy do własnej sypialni, po drodze zahaczając o kuchnię, gdzie znajdowała się apteczka. Już u siebie zabandażowała nadgarstki porządniej, po czym już zupełnie opadła z sił i położyła się do łóżka. Sen nie miał przyjść szybko, bo w głowie wciąż rozkładała wszystko na czynniki pierwsze, ale przynajmniej opanowała płacz i lęk, po których pozostała wyłącznie pustka.
@Jolene Earnshaw