Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Harvey nie zarzucał swoim bliskim złych intencji, ale też miał prawo do własnych odczuć, więc skoro nie czuł się komfortowo z tymi komentarzami, to nie musiał być zawsze tą stroną, która będzie tłumaczyć innych. I niby miał świadomość tego wszystkiego, co mówiła Harper, to jednak w tych poszczególnych sytuacjach zdarzało mu się już tracić cierpliwość i zachowywać się zbyt emocjonalnie. Jednak gdy słuchał jak ktoś zupełnie nie związany z tymi sprawami to przedstawia, to te słowa przemawiały do niego bardziej. Przez chwilę zrobiło mu się nawet głupio, bo wyszło że zaczął się tutaj żalić ze swoich osobistych problemów, a Harper wcale nie była osobą, która powinna ich słuchać i jeszcze go w pewnym sensie wspierać. W sumie nie wymusił tego na niej, tylko ona sama dopytała. Jednak nadal poczuł się, jakby to było nie w pełni w porządku wobec niej. Tak więc, ostatecznie nie chciał też tego wszystkiego niepotrzebnie przedłużać. - Też tak mi się wydaje. Dlatego pomimo tego gadania, to trwam przy swoim stanowisku i nie wychylam się póki wszystko jakoś samo… nie ustabilizuje się - podsumował na sam koniec. Jeżeli chodziło o relacje to Harvey raczej nie podejmował żadnych impulsywnych decyzji. Naprawdę miał to wszystko dobrze przemyślane oraz ułożone w głowie, dzięki czemu ostatecznie doszedł właśnie do tego wniosku, że jego tymczasowa izolacja może być korzystniejsza dla wszystkich. Oczywiście, to rozwiązanie wydawało się też łatwiejsze, bo nie wymagało od niego żadnego czynnego działania. Jednak to nie było takie zero-jedynkowe, bo tym samym Specner pozbawiał się kontaktu, na którym mu zależało, więc to też wymagało od niego trochę samozaparcia.
- Nie no, nie trzeba. W sensie możemy umówić się na któryś weekend, ja po prostu… jakoś ostatnio nie miałem do tego głowy. Przemyśl to i daj mi znać, kiedy by ci pasowało. Mi odpowiada praktycznie każdy weekend, więc dostosujemy się z Rosie do ciebie. Oczywiście, jeżeli w ogóle twoja propozycja jest nadal aktualna - wytłumaczył od razu, ale bez zbędnego pośpiechu. Nie wyglądało jakby zaczął mówić tak odruchowo, tylko żeby nie sprawiać wrażenia, że nie napisał, bo nie chciał napisać i taka była prawda. Zwyczajnie jakoś ostatnimi czasy nie miał do tego głowy, a gdy widział się już z Rosie, to wtedy następowało ogromne obrażenie i bardziej skupiał się na odkupieniu swoich win i rozbawieniu dziewczynki. Swoją drogą, to też było do niego bardzo niepodobne, bo Spencer należał do osób słownych i zazwyczaj jak się do czegoś zobowiązał, to starał się wywiązać ze swoich obietnic. Chociaż ta nadal dotyczyła tylko dziecka, to nadal stary, dobry Harvey ogarnąłby tą sprawę - albo z pomocą Harper, albo bez niej, a teraz jakoś mu to nie szło. Więc, gdy i tak doszło do tej rozmowy, a on nie widział żadnych przeciwwskazań, by Pearson zaopiekowała się jego siostrzyczką, to przecież mogli ostatecznie dogadać się w tej kwestii.
Po tym jak wypowiedziała jego imię w tym specyficznym tonie, jego wzrok machinalnie przeniósł się na jej twarz. Brwi lekko ściągnęły, a uśmiech zmalał, bo chociaż nie miał pojęcia o co chodziło, to w pewnym sensie jej głos zabrzmiał, nie aż alarmująco, ale na pewno przynajmniej zatrzymująco. Gdy uciekła spojrzeniem przed siebie, on nadal nie zdejmował z niej swojego, bo to tylko jeszcze bardziej go zaniepokoiło. Chociaż nie miał pojęcia o co chodziło, bo jemu samemu wydawało się, że do tej pory wszystko między nimi szło naprawdę dobrze. Nawet nie spodziewałby się, że mogliby w tak zwyczajny i radosny sposób ze sobą rozmawiać. Więc nie był pewien, czy coś przeoczył czy… nie odpowiedział od razu, tylko jeszcze przez chwilę przyglądał się jej. Ostatecznie także przeniósł wzrok przed siebie, przy tym pozwalając sobie już na nieco pewniejszy, ale tym razem nie taki rozbawiony, tylko o wiele subtelniejszy uśmiech. - Nie ma za co… Cieszę się, że to naprawdę ci się spodobało - odpowiedział zgodnie z prawdą. Jeszcze na etapie związku można tłumaczyć robienie pewnych rzeczy ze względu na tą drugą osobę, mimo iż za czymś wcale się nie przepadało. Jednak jeżeli Spencerowi udało się przekonać Harper do tego typu wycieczek i przebywania większej ilości czasu na łonie natury, to jedynie mógł wewnętrznie szczerze ucieszyć się, bo to na pewno była jakaś zmiana na lepsze. Co więcej, chyba pierwszy raz odkąd ponownie zaczęli widywać się Harvey dowiedział się, że ich wspólna historia pozostawiła po sobie coś dobrego, a to było zwyczajnie miłe. Jednak nie powiedział już nic więcej, a na sam koniec gdy już powinni rozdzielić się, to posłał jej jeszcze coś w stylu porozumiewawczego spojrzenia, po czym skierował się na swoje miejsce przy Steel.
Gdy doszli do tej polany, którą wybrali na przerwę, to Hallie była pogrążona w intensywnej rozmowie z Amber i April. Tym samym Spencer jakoś szczególnie im nie przeszkadzał tylko zajął miejsce obok blondynki. Pierw porozglądał się jeszcze dookoła, trochę ciesząc oko widokami, gdy Steel siedziała już na ziemi po turecku i skierowała do niego zapytanie o to, czy chciał połowę jej słodkiej bułki. Harvey odruchowo zaprzeczył i zaraz przykucnął, by wyciągnąć wodę ze swojego plecaka. Po wzięciu kilku łyków, odłożył ją z powrotem i jakoś okazało się, że był poza wszystkimi obecnie toczącymi się rozmowami. Jednak wcale mu to nie przeszkadzało i nie miał zamiaru ładować się w żadną z nich na siłę. A wręcz przeciwnie, miał zamiar wykorzystać ten czas, by odpocząć bo jak na zwykły spacer, to czuł się dziwnie przemęczony. Korzystając z faktu, iż w jego pobliżu nikt inny nie rozłożył się, to przestawił swój plecak, tak by ten częściowo podpierał się o bok blondynki. Wtedy on mógł wygodnie rozłożyć się na plecach, z wyprostowanymi nogami i głową opartą na swoim plecaku, całościowo pozostając w prostopadłym ułożeniu względem Hallie. Wyciągnął jeszcze swój telefon z kieszeni i zaczął coś tam sobie na nim przeglądać, gdy w końcu dotarł do niego zapach tej słodkiej bułki. Niby podziękował, więc jeszcze chwilę ze sobą walczył, ale ostatecznie przegrał. Przesunął rękę w jej stronę, by wbić palca wskazującego w bok jej uda i odchylił głowę lekko do tyłu, by móc na nią spojrzeć, gdy oderwała się od rozmowy. - Jednak chcę tą bułkę - powiedział dosyć cicho i niemal wstydliwie, troszkę jak małe dziecko, które wiedziało że zmieniło zdanie, chociaż nie powinno. Steel zaśmiała się krótko, ale teraz sama nie była chętna by oddawać mu tą całą połówkę, która jej została. Więc urwała jej kawałek i nakierowała nad jego usta. Harvey nie wyglądał na specjalnie zniesmaczonego z tego karmienia, bo zaraz pochwycił przeznaczony dla niego kawałek i z zadowoleniem na buzi zajadał się nim, jednocześnie powracając do przeglądania telefonu. Blondynka nadal była zajęta swoją konwersacją z dziewczynami, ale przy tym nie zapominała podkarmiać grzecznie czekającego na swoją kolej Harvey’ego.
Aż do momentu gdy ostatnia porcja została podana tak, że brunet nie był w stanie jej pochwycić. Dłoń Hallie była za wysoko, a do tego jeszcze ta cały czas się śmiała, co odbierało stabilności jej kończynie. Harvey próbował trzykrotnie wysunąć się po ten smakowity kąsek, ale niestety nieskutecznie. Jego wyraz twarzy natychmiastowo stał się przesadnie skwaszony, brwi widocznie ściągnięte, a wzrok mocno zakotwiczony w jego przynęcie. Nie przemyślał tego za bardzo, bo mógł ponownie ją szturchnąć albo zwyczajnie odezwać się, ale nie. Zamiast tego wykorzystał siłę mięśni brzucha i wyrzutu ramion do góry, by unieść się tułowiem i złapać to, co mu się należało oraz przypadkiem trochę zahaczyć o palce dziewczyny.
- Harvey! - jej karcący ton dotarł do niego od razu, co spowodowało jego zawieszenie w tej średnio wygodnej pozycji w powietrzu. Hallie nie była nawet zła, tylko raczej zaskoczona. Nie wiedząc co właśnie się wydarzyło, wbijała w niego swoje mocno pytające spojrzenie, a on? Teraz nie miał zamiaru odpuścić, więc powoli osunął się do dołu, ale przy tym zabierając swoją pyszną zdobycz, którą szybko przemielił i połknął. - No co, mogłaś mnie tak nie zwodzić - odpowiedział na swoją obronę i jakoś przy tym nie mógł ukryć swojego rozbawienia, które raczej wcale nie pomagało mu w tej pozycji. Jedynie sprawiło, że Hallie otworzyła szerzej buzię i już była w stanie zagotować się, ale na szczęście Spencer czuwał. - Już, nie denerwuj się - zaczął mówić i ponownie puścił swój telefon, jednak teraz po to, żeby pochwycić jej dłoń za nadgarstek, przysunąć ją do siebie i cmoknąć te palce, które przed chwilą przypadkiem zostały ugryzione. - Jak pocałowane to nie boli - zażartował sobie, wlepiając w nią swoje spojrzenie i kontrolnie sprawdzając reakcję.
Ta spełniła jego oczekiwania, bo dziewczyna zaraz bezwarunkowo uśmiechnęła się do niego. Wtedy też on sam, czując się już o wiele bezpieczniej - bo szybko udało mu się załagodzić stworzoną niepotrzebnie przez samego siebie sytuację - uśmiechnął się jeszcze szerzej. A że Hallie miała już swoją dłoń całkiem blisko jego twarzy to pochwyciła go za szczękę, przekręciła się tułowiem w bok i nachyliła nad nim, by krótko musnąć jego usta, tak na zgodę. I już widocznie chciała się odsuwać, jednak wtedy korzystając z okazji Spencer przytrzymał ją przy sobie, łapiąc ją za kark. Przedłużył ten pocałunek, który stracił już na swojej początkowej niewinności, stając się zauważalnie czulszym i bardziej zmysłowym. Ale też on go przerwał, uświadamiając sobie że przecież nie byli sami. Chociaż tak naprawdę nikt nie interesował się nimi. No może poza Ashtonem, który niby był zajęty wlepianiem się w swojego smartfona, a tak naprawdę znad niego bardzo uważanie obserwował ten cały obrazek, nie wyglądając na wielce zadowolonego. Tak czy inaczej, Harvey oderwał się od jej warg, a ona lekko odsunęła się do góry. Jednak jeszcze przez krótką chwilę mogli popatrzeć sobie prosto w oczy, by na koniec w tym samym czasie uśmiechnąć się do siebie i zaraz powrócić do swoich poprzednich czynności. Hallie do rozmowy, a Harvey do swojego telefonu. Spencer nawet nie zdawał sobie sprawy, że w tamtej chwili przed tym krótkim zbliżeniem powiedział coś, co mówił dosyć często. Bo zawsze, gdy działo się coś - co nie było poważne i nie wymagało żadnej szczególnej interwencji medycznej - to zachowywał się dokładnie w ten sposób. Całował to poszkodowane miejsce i rzucał tym tekstem w zależności od kontekstu, jak pocałowane to nie boli, jak pocałowane to się zagoi, jak pocałowane to nie będzie siniaka. Na pewno niejednokrotnie używał tego sformułowania wobec Harper, chociaż to było bardzo dawno temu. Pewnie też kilkukrotnie wobec Rosie. Może też wobec jakiejś innej dziewczyny, z którą kiedyś się spotykał i… jego palec przestał przesuwać się po tym ekranie, a on sam dalej wpatrywał się w niego. Jednak przestało interesować go, co wyświetlało się nad nim, bo właśnie w jego głowie pojawiło się wspomnienie związane z Harper i dokładnie tymi samymi słowami, które wypowiedział przed momentem. Poza tym w tej chwili do jego świadomości dobił się fakt, że przecież ona cały czas tutaj była. Chociaż wcale nie musiała tego widzieć ani słyszeć. Chyba wolał nie sprawdzać, jak było w rzeczywistości. I czy to ewentualnie jakkolwiek ją ruszyło. Bo przecież nie powinno, tak samo jak jego też nie powinno. Więc ostatecznie pozostał sam z tym wspomnieniem w swojej głowie, rzucił telefon na brzuch i uniósł spojrzenie do góry, zawieszając je na nieruchomych chmurach i do końca ich przerwy nie robił nic więcej poza wpatrywaniem się w ten widok z widocznie zmieszanym, zamyślonym wyrazem twarzy.

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Pamiętając przebieg tamtego spotkania w galerii handlowej, Harper – skoro nie dostała od niego żadnej wiadomości w przeciągu pierwszych kilku następnych dni – uznała, że Spencer nie podejmie z nią kontaktu w tej sprawie. Mógł przystać na całą tą propozycję wobec swojej małej siostry, aczkolwiek potem w rzeczywistości nie musiał z niej korzystać. Cała tamta niezręczność między nimi i parę niechcianych wpadek wynikających z długiego języka Rosie raczej nie zachęcały do ponownego podjęcia się interakcji w tym samym zestawieniu, nawet jeśli dziewczynka w stajni mogła być zbyt przejęta końmi, by tak jak wtedy poruszać nieświadomie bardzo niewygodne tematy. Gdyby Harvey sam nie powiedział o tym, że wciąż nie zabrał jej na te obiecane konie, Pearson nie ośmieliłaby się wspomnieć o braku odezwania się z jego strony w tym temacie – w końcu nie był jej nic winny, a jedynie mógł, choć wcale nie musiał skorzystać z jej niezobowiązującej oferty.
Pokiwała nieznacznie głową na jego odpowiedź, w pamięci odnotowując to niewinnie brzmiące stwierdzenie, że ostatnio nie miał do tego głowy. Może za bardzo się rozdrabniała, może nie powinna próbować czytać między wierszami, lecz teraz mimowolnie coraz śmielej rysowała sobie obraz byłego narzeczonego, w którym niestety przebijało jakieś rozpoznawalne zrezygnowanie i do tego chyba też w jakimś stopniu ogólne... pogubienie? Prawdopodobnie też nie powinna go zestawiać z dawnym Harvey’m, którego znała lata temu, chociaż nawet na tej zimowej randce w ciemno wydawał się jej całościowo o wiele bardziej przepełniony nadzieją i dobrym nastawieniem – i okej, nie rozmawiali wtedy jakoś wybitnie długo, ale zwyczajnie to poczuła. A aktualnie czuła co innego i mimo, że nie łączyła ich żadna relacja, niepokoiło ją to. Przejmowała się nim.
Taak, jest aktualna, no pewnie. Jak wrócimy i będę w stajni, to zorientuję się kiedy wypada jakiś najbliższy, w miarę luźny weekend, tak żeby dla Rosie znalazł się na spokojnie czas, bez tłumu innych ludzi i bez chaosu – odpowiedziała łagodnie, posyłając mu niemal uspokajający uśmiech. Harper raczej nie zajmowała się dziećmi ze szkółki na własną rękę, póki co cały czas głównie pomagała instruktorom i ich uczniom w przygotowaniach do jazdy. Jednak była pewna, że będzie mogła umówić wizytę Rosie tak, aby dziewczynka trafiła pod jej skrzydła, by miała tą godzinę czy dwie na zapoznanie się z jednym z kucyków lub małych koni, oraz na taką pierwszą lekcję jazdy – lub sam przyjemny spacer w siodle. Nie musiała do tego podchodzić w ten sposób, mogła umówić dziewczynce normalną jazdę z jednym z instruktorów, ale skoro już wyszło na to, że sama mogłaby się zająć jego młodszą siostrą, to po prostu chciała to zrobić.

Po tych jej trochę skrępowanych – niemniej całkowicie szczerych – podziękowaniach i jego miłej reakcji rozstali się z niewypowiedzianym porozumieniem w spojrzeniach, każde wracając do swojego świata, czy może właśnie na swoje miejsce, a to nie wypadało w ich przypadku przy sobie.
Jednak czy tego chciała, czy nie, jej wzrok raz na jakiś czas dyskretnie do niego wędrował… No dobra, gdyby się zaparła to nie spoglądałaby w jego kierunku, więc jak widać sama sobie na to przyzwalała. Ciężko powiedzieć, czemu to sobie robiła, bo nawet wiedząc, na czym polega jego relacja z blondynką, nie była od razu znieczulona na nieprzyjemne ukłucia. Nieprzyjemnie się jej patrzyło na niego opartego o Hallie, nieprzyjemny był także widok blondynki karmiącej go – całe szczęście nie musiała przejmować się swoją miną, bo sama też wtedy jadła. I również całe szczęście, że akurat wgryzała się w swoją bułkę, kiedy w następstwie obiektywnie dość zabawnego zajścia padło to jak pocałowane to nie boli (wszyscy siedzieli względnie blisko siebie, nie musiała się wysilać żeby „podsłuchiwać”) – nie to, że mogłaby się zakrztusić, gdyby akurat przełykała, te słowa nie były w żadnym razie szokujące czy wstrząsające, nie były nawet przykre same w sobie, zwyczajnie… poczuła się lepiej, mając twarz zasłoniętą przynajmniej w jakiejś części, szczególnie że zaraz nastąpił między nimi ten pocałunek. Od tej chwili wzrok Pearson wbijał się w ziemię przed jej stopami i nie unosił się przez jakiś czas. Nie zerkała na nich, bo wiedziała że byłaby tylko… bardziej zła. Nie powinna być zła, skoro podczas wczorajszej rozmowy z Hallie usłyszała niejako „powody” tej ich relacji, niestety skojarzenia po tym powiedzeniu Spencera pociągnęły za sobą wspomnienia, a one tym bardziej utrudniały emocjonalne zdystansowanie do sytuacji – a wtedy po ludzku tym bardziej ją ruszało, że Harvey siłą rzeczy angażuje się w coś, co prawie na pewno nie ma przyszłości, a Steel mu na to pozwala…
Nie, stop. Koniec. Na ten moment powtórzyła sobie znowu słowa Hallie, że oni oboje w jakimś sensie potrzebowali tego układu w którym byli. I chociaż nie sprawiało to, że jej wewnętrzna irytacja przechodziła, przynajmniej miała w tym zdaniu jakieś oparcie – coś, na czym mogła na razie zatrzymać odruchowe drążenie tego wszystkiego we własnych myślach, bo to raczej aktualnie nie miało w niczym pomóc ani jej, ani nikomu innemu – szczególnie, że nikt ją o tą pomoc nie prosił. Byli na wyjeździe ze znajomymi, na luźnym wypadzie w plener – na tym warto się przede wszystkim skupić. Ale zanim to…
Pearson doszła do wniosku, że w pierwszej kolejności musi pogadać z Zackiem. Z jednej strony wolałaby odłożyć na później takie klarowne wyjaśnienie sytuacji między nimi, choć z drugiej byłoby chyba dla nich lepiej, gdyby zmierzyli się z tym od razu – żeby już na wieczór mogło być jak najbardziej swobodnie, czyli nie na świeżo po niezręcznej rozmowie.
A zatem gdy ruszyli, najpierw zaczepiła Barkera o rozmowę i to z nim szła przez jakiś czas na końcu grupy. Ostatecznie całe szczęście obyło się bez spięcia, ani nawet bez jakiegoś widocznego zasmucenia z jego strony, co dla Harper było sporą ulgą. Co więcej, Zack później nawet coś więcej gadał z April (możliwe, że za jej dyskretną sugestią), z kolei ona dołączyła się przejściowo do Amber, lecz już po następnej przerwie wędrowała raz sama, raz z Keithem a raz z Danielsem – i tak minęła jej reszta wycieczki.

Od razu po powrocie do ich obozowiska naturalnie wszyscy poszli się jak najszybciej myć, byle załapać się na jak najwięcej tego grzejącego słońca, a po luźniejszym czasie „dla siebie” (który Harper i April wykorzystały między innymi na zamianę miejscami w namiotach) finalnie wszyscy spotkali się na solidniejszym posiłku przy ognisku. Później – jak to zwykle przy ognisku – siedzieli i gadali, aż w końcu naczelny wodzirej tego wyjazdu, Ashton Daniels we własnej osobie, wziął sprawy w swoje ręce.
Dobra, kończymy to przynudzanie – oznajmił entuzjastycznie, nagle gwałtownie podrywając się na nogi. Prędko dorwał się do przyniesionej wcześniej gdzieś w międzyczasie butelki wódki, a Keith – jak na dobrego kumpla przystało umiał dobrze odczytać jego zamiary – już zaraz stał obok z rozłożonymi plastikowymi kubeczkami do szotów. – Pogramy sobie w prawdę albo wyzwanie, ale zanim to, robimy rozgrzeweczkę żeby uniknąć stypy. Więc tak, osiem kolejek z pytaniami. Każdy z nas zadaje jedno pytanie, na które musi odpowiedzieć każdy, z pytającym włącznie – wyjaśniał, rozlewając alkohol: cztery razy do pełna, cztery razy do około trzech czwartych, bo jednak dziewczyny to dziewczyny. – Odpowiadamy, pijemy, nalewamy do następnej kolejki. Pytania mają być proste, wiecie, żeby odpowiedzi były krótkie i żeby szło szybko, bo chcemy się po pierwsze szybko najebać, po drugie wykluczyć te najbardziej banalne rzeczy, żeby potem w grze uniknąć lecenia w banały. Tematyka niby dowolna, ale wiadomo jaka jest najciekawsza i najbardziej preferowana. Jasne? Jasne. Świetnie, to lecimy. – On i Johnson rozdali wszystkim kieliszki, i jeszcze każdy miał moment na przygotowanie sobie popitki do kubeczka
Pearson, ty zaczynasz, żebyśmy najsztywniejsze mieli z głowy na początek – rzucił z rozbawieniem, przy tych pierwszych słowach z impetem kładąc jej rękę na kolanie (bo akurat siedzieli obok siebie) tak w ramach zachęcającego gestu. Prędko też tą rękę zabrał, żeby nie było, ale do tego jeszcze bujnął się do boku i szturchnął ją ramieniem w ramię, bo w końcu to co powiedział było po prostu żartem. – Mhmm, okeej, no to skoro oczekiwania i tak są niskie… – zastanowiła się chwilę, posyłając przy tym swojemu koledze specyficzne, chociaż generalnie rozbawione spojrzenie. – To na początek... w ilu byliście związkach? – zapytała bez przejęcia, bo temat był dość neutralny, z czym też zdecydowanie czuła się komfortowo, przynajmniej teraz na trzeźwo. Gdy Daniels zapowiedział tą grę naprędce rozważyła, czy może od razu się nie wycofać – tak dla bezpieczeństwa – ale potem przypomniała sobie, że miała zachowywać się swobodnie i naturalnie na tym wyjeździe. I serio chciała sobie odpuścić, wyluzować. A czy gdyby Harvey był dla niej obcy, rezygnowałaby z gry? No właśnie, nie rezygnowałaby. Nawet ona potrzebowała się czasem powygłupiać w gronie znajomych, a ostatnią taką okazję miała… dawno.
W takich związkach-związkach? Damn, to by było… ze trzy. Chyba, że odejmiemy takie szkolne, bo to się było dzieciakiem… To w jednym – odpowiedział Daniels, od razu po tym przechylając swój kieliszek z wódką. Nie mieli żadnych zasad co do kolejności odpowiadania, lecz jako że Harper patrzyła na niego podczas pytania, wyrwał się pierwszy. A potem odbił piłeczkę. – A pani pytająca?Pani pytająca w czterech. No to lecimy dalej – odparła, zgodnie z zasadami wypijając swoją porcję wódki tuż po, by następnie odwrócić się w drugą stronę, czyli do Amber, na którą przeszła kolej. I kiedy koło z odpowiedziami się zamknęło, również Amber została wywołana do postawienia drugiego pytania. – Dobra, więc może… w jakim wieku pożegnaliście się ze swoją niewinnością? W sensie, w jakim wieku „robiliście to” po raz pierwszy? – rzuciła z niewstrzymywanym uśmieszkiem. Gdzieś tam z towarzystwa poleciało, że ”dziewictwo to koncept społeczny”, ale bardziej w ramach żartu, bo raczej nikt nie planował się teraz wykłócać o poglądy i definicje pierwszego razu, wszyscy wiedzieli o co chodzi. Pearson musiała się zastanowić, ile miała lat będąc w ostatniej klasie liceum, bo w jej przypadku to był inny wiek niż typowo. – Ja miałam chyba szesnaście – odpowiedziała po kimś, rzecz jasna w następstwie popijając odpowiedź szotem. Dobrze, że zrobiła to szybko i sprawnie, bo Ashton znowu ją szturchnął, tym razem dość zamaszyście. – No to jesteśmy w tym samym teamie, Harpia, znaczy team szesnaście – powiedział uchachany i wypił swoją kolejkę, uprzednio unosząc kieliszek jak do toastu. W tym momencie Harper zaczęła odnosić wrażenie, że jej współlokator od dzisiejszego popołudnia chyba… zaczął ją bardziej lubić? A przynajmniej tak się zachowywał. Zwykle też niby często ją zaczepiał, jednak aktualnie to było jakieś takie… po prostu wyraźniejsze. I – o ile jej wrażenie nie było mylne – miała co do tego dziwne, niekoniecznie dobre przeczucie.
Kolejka wypowiadania pytań poszła zupełnie automatycznie tak, jak siedzieli, bo z trzecim pytaniem odezwał się siedzący dalej obok Amber Keith. – Dobra, okej, to słuchajcie. Ja wiem że w tych sprawach dąży się generalnie do równości i sprawiedliwości co do przyjemności. Czuję że rymuję, heh. Ale, no właśnie. Bo chyba jest w tym coś, że niektórzy jednak wolą brać, a inni z kolei nawet wolą dawać. Więc, nie zasłaniając się tym że „wszystko po równo”, jesteście bardziej w teamie biorących czy dających? – zarzucił tematem może nawet do zastanowienia, z szerokim wyszczerzem spoglądając po twarzach pozostałych, w dużej mierze faktycznie myślących nad tą kwestią, bo pewnie nie każdy coś takiego rozważał. – To ja na dobry początek powiem, głównie żeby nikt inny się nie wstydził, że ja jestem team biorący. Nie że nie lubię dawać, po prostu ostatecznie wolę dostawać – na zaakcentowanie luźnego podejścia jeszcze przed napiciem się rozłożył ręce i wzruszył lekko ramionami, bo w końcu nie chodziło o to, żeby przy tych odpowiedziach się spinać. – Ja to raczej… jakoś wolę dawać tak szczerze mówiąc – przyznała Pearson, również wzruszając ramionami zanim wychyliła trzeciego szota. Kiedyś pewnie musiałaby dłużej myśleć, po której stronie wypadała, ale aktualnie nie miała co do tego wątpliwości – głównie dlatego, że zwyczajnie nie lubiła dostawać. – Kurde, Harper, jeszcze ta gra pokaże że jesteśmy do siebie bardziej podobni niż mi się zdawało – zaśmiał się Daniels, uwaga niespodzianka, po raz kolejny ją szturchając, tyle że tym razem o wiele delikatniej. – Bo tak się składa, panie i panowie… no to jednak raczej bardziej do pań, sorry ale no homo. Więc, tak się składa, że ja też jestem w teamie chętniej dających. Jakby nie zaprzeczę, lubię dostawać, ale w dawaniu jest coś takiego… Albo może mam po prostu praise kink – blondyn na koniec szczerze się roześmiał i potrzebował chwili, zanim był w stanie się napić i skierować swoje rozweselone spojrzenie na twarze innych. Jak na razie najczęściej zerkał na swoich współlokatorów (z Pearson włącznie) oraz na Amber i April, zaś na jedyną parę-ale-nie-parę kierował oczy raczej tylko wtedy, kiedy któreś z nich mówiło.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Przez resztę dnia Harvey wydawał się wyraźnie przygaszony. Głównie przez to, że był na siebie zły. Pierwszy raz udało mu się całkiem normalnie pogadać z Harper, a niedługo potem zachowywał się, jakby jej wcale nie było obok. I chociaż takie było ich początkowe założenie i starał się być jak najbardziej szczery w swoim postępowaniu, to nie oznaczało, że nie panował nad sobą. Wiadomo, że nie mógł w żaden sposób odtrącać Hallie, bo to byłoby nie w porządku w stosunku do niej, ale mógł blokować się przed mówieniem czy robieniem pewnych rzeczy, które nie były konieczne. A w tamtej chwili zwyczajnie zapomniał się, bo w centrum jego zainteresowania stanęło coś zupełnie innego. Tak więc, do samego wieczora pozostawał kompletnie bierny, co było widać w jego zachowaniu. Szczególnie wobec Hallie. Nie oznaczało to, że ją ignorował, tylko raczej przystosowywał się do prowadzonej przez nią narracji - chociaż jakby przyjrzeć się temu z bliska, to bywało tak naprawdę często. Więc gdy miała ochotę pogadać z koleżankami, to ten szedł obok i wcale się nie wtrącał, ani nie walczył o jej uwagę. Gdy później chciała już iść za rękę niczym typowa para, to Spencer towarzyszył jej z lekkim uśmiechem na twarzy. Gdy po powrocie do obozowiska nagle nie miała humoru i po szybkiej kąpieli rzuciła, żeby śpieszył się, bo ma potrzebę, żeby trochę się poprzytulać, to Harvey wykąpał się jak najszybciej i już z widocznym zmartwionym wyrazem twarzy powędrował do namiotu, żeby dowiedzieć się o co chodziło. Bo pod tym „poprzytulać” nie kryło się żadne ukryte znaczenie dla seksu, tylko był to jasny komunikat, że Steel potrzebuje trochę uwagi i ciepła, a Harvey w dawaniu tego potrafił być naprawdę dobry. Z kolei wieczorem, gdy znaleźli się przy ognisku, to blondynka była już w całkiem dobrym humorze. Na co wskazywały jej swobodne rozmowy ze wszystkimi, szczere rozbawienie i to, że już nie potrzebowała kleić się do Spencera, tylko siedziała obok niego nawet w widocznej odległości, a on jak kameleon idealnie dostosowywał się do sytuacji, skupiając się na rozmowie z chłopakami.
Gdy Daniels zaczął bawić się w wodzireja imprezy, to Harvey skoncentrował swoją uwagę na nim. Nie był jedynym, który zaśmiał się gdy padło chcemy się po pierwsze szybko najebać. Nikt nie ukrywał, że ten ich wyjazd miał dwa cele - spędzenie czasu na świeżym powietrzu, wśród przyrody w ciągu dnia oraz wieczorne, pijackie imprezy. Spencer był gotowy do zabawy, póki pierwsza do zadania pytania nie została wywołana Harper. Wtedy przypominając sobie o swoim wcześniejszym wybryku, na moment zwątpił. Jednak ona też mogła wycofać się, wiedząc że on i Hallie będą częścią tej zabawy. Więc skoro tego nie zrobiła to… może przejmował się za bardzo? W końcu miało być normalnie, więc chyba powinien sobie pozwolić, żeby właśnie tak było.
Chociaż nawet jakby Harvey bardzo się starał, to gdy padła odpowiedź Harper na pierwsze pytanie, to uniósł swoje brwi do góry. Nie to, żeby cztery związki na ten wiek to było jakoś wyjątkowo dużo, ale brał pod uwagę to, że on był jej pierwszym chłopakiem i byli razem dosyć długo, więc… od ich rozstania zdążyła już być w trzech innych związkach. Związkach, a nie jakiś tam układach czy innych niezobowiązujących relacjach. Gdzie dla niego pojęcie „związek” miało raczej głębsze znaczenie, więc w tym kontekście, to chyba wydawało mu się dużo, ale emocje na bok. To była tylko gra, więc należało się bawić.
- W jednym - odpowiedziała Hallie, gdy przyszła na nią pora. Spencer od razu ściągnął ze są brwi, przeniósł na nią swoje pytające spojrzenie i rozłożył ręce na boki. - Dla mnie związek to coś, co trwało minimum trzy miesiące, więc ty z przeszłości się nie liczysz. Teraz tym bardziej się nie liczysz. Zresztą ciesz się, bo uważam, że jak ktoś już otrzymuje miano „byłego” bądź „byłej”, to znaczy że na pewno na nie zasłużył i nie ma jakiejkolwiek opcji powrotu - wytłumaczyła mu swój punkt widzenia. Oczywiście Harvey nie miał na myśli tego, co łączyło ich w tej chwili, tylko odnosił się do tego pierwszego razu, kiedy się spotykali, ale w sumie prawda, wtedy właśnie tylko spotykali się. - Okej, to ma jakiś sens. A ja uważam, że związki szkolne jak najbardziej liczą się, bo czasem nastolatki bywają o wiele bardziej zaangażowane w swoje „szkolne związki” niż niby dorośli ludzie, więc… cztery bądź pięć, powiedzmy że jeden daje ze znakiem zapytania, bo… tak - skończył już mówić, bo przecież nikt nie prosił go o argumentację, ale z drugiej strony… te pytania wydawały się pozornie bardzo proste, jednak każdy mógł mieć inną definicję nawet tych podstawowych pojęć, więc warto było przedstawić swój tok rozumowania.
- Dziewiętnaście - odpowiedziała Steel na kolejne pytanie, kiedy Harvey wyraźnie zainteresował się komentarzami Asha kierowanymi do Pearson, które wydawały mu się jakieś takie dziwne. - Ile? Gdzie ty się uchowałaś? - skomentował z widocznym rozbawieniem blondyn, Hallie jedynie wywróciła teatralnie oczami i pozwoliła sobie nie komentować. - Też team szesnaście - rzucił Harvey krótko, przy okazji odnosząc się do słów swojego kolegi, które niby były skierowane do jednej osoby, ale przecież dobrze słyszeli je wszyscy, więc nie było w tym chyba nic dziwnego? Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że największe zaskoczenie wzbudziła odpowiedź Steel, która podała najwyższą liczbę.
Potem uwaga wszystkich skupiła się na Johnsonie, który potrzebował wytłumaczyć co dokładnie miał na myśli, żeby nikt nie miał wątpliwości. Harvey był z tych, którzy musieli się zastanowić, ale jednocześnie słuchał odpowiedzi innych z zaciekawieniem. Zdziwiła go najbardziej ta Danielsa, chociaż po pełnej argumentacji już nie tak bardzo. Usłyszał też, że siedząca obok niego Hallie prychnęła powietrzem z nosa, ale nawet na nią nie zerknął. - Stanowczo team biorący - odpowiedziała krótko tuż po odpowiedzi Asha. - Obecnie to ja też team biorący - skomentował zaraz za nią Harvey, co sprawiło że blondynka odwróciła twarz w jego stronę, jakby z jakimś niedowierzaniem wypisanym na twarzy. - No co ty, nie powiedziałabym - chciała zakwestionować jego wypowiedź, jako że mogła z doświadczenia wypowiedzieć się w tym temacie. Co pewnie Spencer postarałby się jakoś ładnie wyjaśnić, ale właśnie wypił swojego kolejnego shota pod rząd w bardzo krótkim czasie, więc szeroki, zawadiacki uśmiech wkradł się na jego twarz, gdy mówił. - Bo ja po prostu działam tak, że ty nawet nie wiesz, że dajesz mi dokładnie to, czego chce - wyrzucił bez zastanowienia, na co Hallie otworzyła szeroko usta, ale gdy tylko się zorientowała, to połączyła wargi ze sobą z powrotem i wcale nie lekko szturchnęła go pięścią w ramię, na co brunet jedynie roześmiał się głośno.
- Czy byliście w trójkącie? - zapytała Steel, gdy przyszła na nią kolej. Widocznie uniosła jedną brew do góry i rozejrzała się po twarzach, licząc że ktoś z sam siebie wyrwie się do odpowiedzi. Autentycznie była ciekawa, ile osób pozwoliło sobie na taką zabawę, bo gdy przyszła jej kolej to… - A moja odpowiedź brzmi… oczywiście, że tak... - powiedziała, wypijając następnego shota i przenosząc swoje pytające, niemal świdrujące spojrzenie na bruneta. - Oczywiście, że... nie - odpowiedział bez zawahania, ale jakby nie rozumiejąc czemu spodziewała się czegoś innego. - Serio? Czemu? - zapytała zupełnie beztroskim tonem, gdyż jego odpowiedź zabrzmiała w sposób niepodważalny. - Bo... nie lubię się kimś dzielić, nie widzi mi się to i jestem samolubny... - odpowiedział prędko, nie spodziewając się że to będzie coś, co będzie trzeba uzasadnić. Na sam koniec wzruszył ramionami i przechylił kubeczek. - Przyznaj się, że po prostu boisz się że nie podołasz, staruszku - skomentował Daniels, zwracając uwagę na jego wiek, a dokładnie na to, że był najstarszy z nich wszystkich. Harvey westchnął głośno, nie mając jakoś dzisiaj zbytniej ochoty na to, by wchodzić w dyskusje z Danielsem, bo… po prostu jakoś mu się to nie widziało, szczególnie że było widać, że jest on jakoś wyjątkowo zaczepny tego wieczora. - Pewnie, niech ci będzie, bo przecież nie można być hetero facetem i nie marzyć o dwóch kobietach jednocześnie... Okej, więc ulubiona pozycja? - przeszedł od razu do swojego pytania, nie pozwalając blondynowi na kolejne wpierdalanie się między wódkę a zakąskę.
- Od tyłu! - powiedział głośno i entuzjastycznie Keith, powodując rozbawienie większości. Dzięki temu przełamał też pierwsze lody w tym pytaniu, dzięki czemu kolejne odpowiedzi popłynęły naturalnie. - Myślę, że mimo wszystko... klasyczna - rzuciła Steel po dłuższym zastanowieniu. Nie miała gotowej odpowiedzi, musiała się nad nią zastanowić, żeby udzielić szczerej, a nie byle jakiej. - Nudziara... - skomentował Ash przy tym uśmiechając się bezczelnie i wpatrując w blondynkę, która po raz kolejny go zignorowała i przeniosła spojrzenie na Spencera. - Ja to chyba… krzesło - odpowiedział, też potrzebując przetrawić temat, a nie rzucając jedną, szybką, klasyczną odpowiedź, która sugerowałaby że właśnie tak jest zazwyczaj. - Bo w takiej to się nie narobisz, Spencer - skomentował Keith, który był raczej rozbawiony, niż chciał się przywalać, jak potrafił robić to Daniels. Jednak mimo wszystko temat był delikatny, a może raczej uderzający w jego męskie ego, co… w innych okolicznościach może tak bardzo by go nie godziło, jednak w tych obecnych miał potrzebę wyjaśnić, czemu padło na tą pozycję. - Biodrami nie, rękami jak najbardziej. Ale nawet nie dlatego, tylko po prostu taka jest najlepsza przy sporej różnicy wzrostu i może akurat ty tego nie zrozumiesz, ale ja jednak wolę widzieć twarz dziewczyny - zakończył w sposób humorystyczny, posyłając chłopakowi szeroki uśmiech i odnosząc się do jego bardzo entuzjastycznego od tyłu! Nie chciał mu pociskać, chociaż mógł i nawet wiedział jak mógłby to zrobić, ale w końcu starali się dobrze bawić? Durne komentarze były nieuniknione, ale wszystko było dobrze, póki atmosfera była na tyle dobra, by poradzić sobie z nimi za pomocą swojego poczucia humoru.

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Przez cały dzień w Harper zdążyło nazbierać się trochę emocji, jednak stopniowość ich narastania sprawiła, że blondynka na wieczór wcale nie miała wrażenia, że jest bliska jakiegoś niechcianego wybuchu. Przeciwnie; przejściowo ten przesyt różnych uczuć i myśli sprawił, że znalazła się w stanie względnej obojętności. Rzecz jasna to, co działo się naokoło niej (Harvey & Hallie) w żadnym razie nie było jej obojętne, ale póki co wiedziała, że jest w stanie reagować na takie czy inne zdarzenia bez widocznego wzruszenia, a nawet z wewnętrznym jako takim dystansem. Powtarzała sobie, że Spencer i wszelkie jego sprawy to nie jej interes, nie powinna się niczym przejmować ani nad niczym rozdrabniać. Powiedzmy, że do tej pory działało na tyle, na ile mogło.
Chociaż ta gra już od samego początku zaczęła dotykać jakichś niewygodnych punktów, których Pearson sama z siebie wolałaby nie ruszać – jak wtedy, kiedy Steel wspomniała, że jak ktoś już otrzymuje miano „byłego” bądź „byłej”, to znaczy że na pewno na nie zasłużył i nie ma jakiejkolwiek opcji powrotu. To niby taka oczywista oczywistość i nie to, że ona by z tym dyskutowała, ale no… No po prostu gdzieś ją to tam podrażniło. Cała ta zabawa od razu wydała się jej z jednej strony beznadziejnym, choć z drugiej jednocześnie zaskakująco tym lepszym pomysłem – bo chyba mimo wszystko do tej pory za mało konfrontowała się z rzeczywistością, więc swego rodzaju uświadomienie by się jej przydało.
Gdzieś tam po drodze ukłuło ją wspomnienie o szkolnych związkach, chociaż w takiej neutralnej formie niby nie powinno. Niby nie powinna też zwrócić szczególnej uwagi na ilość związków, w których był Harvey, tak samo jak nie powinno jej obejść, że obecnie też był w teamie biorącym, podczas gdy kiedyś zdecydowanie pasował do tego drugiego obozu. Naprawdę starała się ciągle wracać do tego, że nie powinna się nim interesować ani przejmować, tylko aktualnie... zwyczajnie coraz trudniej było jej panować nad kierunkiem, w którym zmierzały jej myśli. A one uparcie – jak na złość – chciały krążyć wokół niego.
Trójkąt na tapecie większości przypadł do gustu, aczkolwiek też w większości padały stwierdzenia w stylu ”nie byłem ale chciałbym” – co z kolei tym bardziej przypadło do gustu Ashtonowi, którego uśmiech się powiększał i powiększał, aż kolejka doszła do niego. – Been there, done that, polecam z całego serca i planuję powtórzyć. Z życia trzeba korzystać ile wlezie – oświadczył dumnie, po czym zerknął w kierunku Pearson – co mogło wyglądać jakoś znacząco, ale w gruncie rzeczy do tej pory odpowiadali po sobie, więc nic dziwnego że to zrobił. – Ja nie i nie planuję tego zmieniać – wypowiedziała się krótko, uśmiechnęła się (może specjalnie patrząc na Danielsa, żeby coś zaznaczyć) a następnie przechyliła swój kieliszek. Zaraz wywiązała się kolejna mała dyskusja, że to że „ona nie planuje” może się przecież zmienić w przyszłości i że nie ma co być takim sceptycznym, lecz blondynka pozostała przy swoim – w taki łagodny sposób, by tej dyskusji nie napędzać.
Słysząc komentarz Harvey’ego, że nie lubił się kimś dzielić, nie powstrzymała się przed odruchowym, wprawdzie bardzo słabym, za to mocno gorzkim uśmiechem. Była przekonana, że ten komentarz nie miał w nią w żaden sposób celować, co niestety nie zmieniało faktu, że trafiały w nią właśnie takie małe rzeczy, zupełnie niezamierzone i nawet nie do końca związane z wrażliwym dla niej tematem. Całe szczęście to wciąż brunet znajdował się jeszcze w centrum zainteresowania po swojej jakże „kontrowersyjnej jak na faceta” odpowiedzi, więc Harper miała chwilę, aby doprowadzić swoją minę do porządku. Po tej sytuacji zorientowała się przynajmniej, że może warto było zacząć delikatnie oszukiwać i nalewać sobie o wiele mniej wódki, bo i tak nikt nie zaglądał jej do kieliszka, a koniec końców wychodziło na to, że powinna zachować nad sobą możliwie większą kontrolę.
Temat ulubionej pozycji wywoływał pewne poruszenie, bo tutaj najłatwiej było sobie najwięcej wyobrazić, a poza tym też najłatwiej można się było o coś „doczepić”. Niby odpowiedzi miały być krótkie, ale nikomu nie przeszkadzało wywiązywanie się takich mniejszych pogadanek, bo gdyby te pytania i odpowiedzi faktycznie padały jak z karabinu, to tempo picia byłoby o wiele zbyt szybkie – choć i tak było bardzo intensywne.
Po wyjaśnieniu Spencera momentalnie uruchomił się Ash. – Ooo to tu się zgodzę, też wolę widzieć twarz, ale i przy okazji jak najwięcej ciała, bo kurwa, kobiece ciało to jest… – zaczął mówić entuzjastycznie, jednak przerwał na krótkie zastanowienie nad doborem słów. Ostatecznie doszedł chyba do wniosku, że jako koneser kobiecego piękna nie ma zamiaru wysilać się na określenie bardziej codzienne. – No wręcz poezja bym powiedział! Więc pod tym względem to na jeźdźca… Chociaż… No dobra, z praktycznych względów wolę być u góry, z nogami dziewczyny przerzuconymi przez ramiona – doprowadził swoją myśl do końca, prędko wypił swojego szota i zwrócił się do swojej ulubionej koleżanki. – A ty, Harpuś? Też nudziarski misjonarz? – zagadnął, szczerząc się przekornie, a ona tylko na niego zerknęła, przewróciła oczami i westchnęła ciężko z nieukrywanym, drobnym podirytowaniem, biorącym się głównie z takiego dosyć powszechnego upłycania wspomnianego misjonarza. – Kiedyś tak, bo to jest mimo wszystko naprawdę dobra pozycja, bardzo intymna, wiesz, możesz tego nie rozumieć bo… Bo jesteś sobą. No nieważne, a co do pytania, to ja teraz raczej od tyłu – odpowiedziała i już miała pić, ale jej ulubiony kolega ją od tego odwiódł. – Mi się zdaje, czy to zaleciało jakąś… traumą? – zaczepił ją od razu, a widząc na jej twarzy dziwny grymas, płynnie kontynuował. – Nie no nie krzyw się tak, żartuję sobie przecież. A jak konkretnie od tyłu? Na stojąco? Na pieska? Na… – nie zdążył się rozwinąć, bo blondynka przerwała mu zdecydowanie, wracając (świadomie, nie naturalnie) do żartobliwego tonu. – A Johnsonowi to jakoś nie zadawałeś dodatkowych pytań – zauważyła, unosząc prowokująco jedną brew, jednak Daniels nawet się nie zająknął. – Bo wiesz, preferencje Johnsona nie robią mi różnicy, a twoje mnie ciekawią... Twoje jako dziewczyny oczywiście, ze względów… statystycznych. Więc? – Jego cały czas obecny uśmiech na moment się osłabił, gdy blondyn szukał w głowie pasującego określenia, i rozszerzył się z powrotem, gdy udało mu się tak zgrabnie wybrnąć. – Okej, whatever, więc z biodrami w górze a twarzą w dole. Zadowolony? – Nie czekając na jego potwierdzenie wypiła swojego oszukanego szota, niemniej potwierdzenie i tak padło. – Jak najbardziej, już wprowadzam informacje do bazy danych – odparł, podśmiewując się, po czym na chwilę się uspokoił, przytknął palec wskazujący do skroni, wywrócił oczami tak że przez sekundę było mu widać same białka – co miało symbolizować „zapisanie danych” – i zaraz znów się śmiał, a Harper do niego dołączyła w tym śmiechu, bo nie dość, że już była trochę zrobiona, to akurat to mu naprawdę wyszło.
Jako że pytanie o ulubioną pozycję zostało wyczerpane – to znaczy każdy wypowiedział się w tym temacie – uwaga wszystkich skupiła się na Zacku. – Dobra to… jakie imię najgłośniej krzyczeliście albo najintensywniej wzdychaliście? W sensie, pytam o imię osoby, z którą uprawialiście najlepszy seks – wyjaśnił, w końcówce przejeżdżając spojrzeniem po twarzach naokoło i poruszając sugestywnie brwiami. W sumie w tym towarzystwie raczej każdy znał ileś osób z otoczenia pozostałych – nie każdy każdego, ale każdy wiedział coś więcej o kimś z towarzystwa, więc była szansa na usłyszenie znajomych imion. Zwłaszcza, że studiowali na tej samej uczelni (obecnie, lub niektórzy starsi – kiedyś), świat był ponoć mały a Eastbourne to już na pewno było małe.
Becky, Beckyy… – zaczął Daniels, i to nie byle jak, bo właśnie wzdychając tak, jakby mógł to robić w trakcie stosunku, czym – ma się rozumieć – miał zamiar i z powodzeniem wywołał ogólne rozbawienie. – Cholera, Becky była świetna, szkoda że przyjechała tu tylko na wymianę… chociaż może to i lepiej – powiedział z lekko teatralnym rozmarzeniem, ale na koniec otrząsnął się w myśl tego, że przecież „on był wolnym strzelcem” a tej Becky to może by się pozwolił usidlić. Taka odpowiedź rzecz jasna wzbudziła jakiś entuzjazm, ponieważ Keith i Zack wiedzieli dobrze, o kogo chodziło – i w sumie gdy oni odpowiadali, sytuacja wyglądała podobnie.
Harper zachowała dość neutralny wyraz twarzy, a kiedy nadeszła jej kolej na wypowiedzenie się, nie wydała się szczególnie poruszona. – Jamie – rzuciła ot tak, i gdyby chcieć się nad tym zastanowić… nie do końca wyglądała, jakby to imię wzbudzało w niej jakieś gorące wspomnienia, bo ani się nie uśmiechnęła, ani nic takiego. Jednak na poddawanie wątpliwości jej postawy nie było za bardzo czasu, bo Ashton nie byłby sobą, jeżeli by nie zareagował. – Jamie z architektury? – zainteresował się żywo, obdarzając blondynkę intensywnym, pytającym spojrzeniem i uśmiechem, który nadawał mu tej charakterystycznej zaczepności. Ona zasłoniła się przed nim dłonią z kieliszkiem, bo miała szota do wypicia, a dopiero po tym przeniosła spojrzenie na współlokatora. – Pytanie było o imię, nie o wskazanie na konkretną osobę – ucięła, unosząc przy tym kąciki ust w dość specyficznym uśmieszku, jednocześnie wzruszając lekceważąco ramionami. – Ale nie zaprzeczyła! – skomentował Daniels ze śmiechem, bardziej do swoich kolegów którzy mogli kojarzyć, o kogo chodzi – nieważne że nie mieli pewności, czy faktycznie Pearson chodziło o tego kogoś, ważne że oni kojarzyli, o kogo chodzić mogło. – No kto by pomyślał – dodał jeszcze, ciszej, kręcąc przy tym głową i ciężko powiedzieć, czy to z rozbawienia, niedowierzania czy swego rodzaju zrozumienia (szczególnie, że odnosił się do własnego domysłu). Harper już w żaden sposób na to nie zareagowała i z nieodgadnionym wyrazem twarzy przeniosła wzrok na April, która jako następna miała zadawać pytanie – chociaż jeszcze nie wszyscy odpowiedzieli na to Barkera.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Gdy pytanie dotyczące trójkąta trafiło do Harper to, to był ten pierwszy raz, kiedy Harvey nie patrzył na nią, jak mówiła. Nie dlatego, że taka czy inna odpowiedź cokolwiek by zmieniałaby dla niego, bo w rzeczywistości wcale go to nie ruszało. Jednak w połączeniu słów „Harper” oraz „trójkąt” pojawiło się w jego głowie hasło - no przecież w nim byłaś. Co prawda był to zupełnie inny trójkąt, a nie ten, o jakim toczyła się rozmowa, jednak już nie kontrolował w pełni swoich myśli. No i nawet po wyjaśnieniu sobie wszystkiego i zrozumieniu, że - podobnież - nie był to trwający dłuższy czas romans, tylko jednorazowy wybryk, to nadal… w tym stanie Spencer tracił swoją dobrze wyuczoną obojętność wobec blondynki i ich przeszłości.
Jego późniejsza uwaga została odciągnięta przez Danielsa, który tego wieczora na zmianę, albo go bawił, albo go wkurwiał. Lepiej było, żeby ta szala przesunęła się na pierwszą stronę, co przynajmniej w tym momencie udało się blondynowi. Całościowo zaproponowane przez niego pozycje znalazły uznanie chyba u wszystkich panów, a potem skierował się do Pearson i… Harvey zaśmiał się krótko i cicho, gdy zaczęła odpowiadać. Jego parsknięcie nikogo nie powinno zdziwić i nawet nie zwróciła niczyjej uwagi, bo różnego rodzaju komentarze i reakcje w tych tematach, to było coś zwyczajnego. Chociaż można by się zastanowić, czemu rozbawiało go, to gdy powiedziała to kiedyś tak w kontekście misjonarza, skoro wcześniej Hallie udzieliła tej samej odpowiedzi i to nie wzbudziło w nim żadnej reakcji. Jednak jakby się uprzeć, to mogło chodzić o to, że taka dziewczyna, która wyglądała czy kreowała się na silną i pewną siebie kiedyś preferowała najprostszą pozycję. Jednak w rzeczywistości w tym wszystkim bardziej chodziło o ten fakt, że rzeczywiście… dawniej ta pozycja była ich najczęstszą, ale też przez to, że - co jak widać w przypadku Harvey’ego nie zmieniło się - zależało mu na pewnej intymności podczas zbliżenia, przynajmniej zazwyczaj, kiedy miał taką potrzebę. Jednak wtedy byli też bardzo młodzi i po prostu tak między nimi było. Jednak biorąc pod uwagę to, że Daniels wcześniej nazwał tę pozycję nudziarską, to jakby, powiedzmy, że jego męska duma cierpiała. Na pewno w tym wszystkim nie pomagała świadomość, że rozstali się, bo ostatecznie ona przespała się z innym facetem, przez co mógł czuć się kiepsko na tym gruncie. I bardzo długo tak właśnie się czuł i trochę mu zajęło, zanim odbudował swoją pewność siebie, ale to nie zmieniało tego, że w tym ułamku sekundy poczuł się jak ten chłystek, którym był kilka lat temu i którego narzeczona postanowiła znaleźć sobie przyjemność w łóżku z innym chłopakiem… Reszta jej wypowiedzi przestała go jakkolwiek interesować, mogła nawet powiedzieć, że stojąc na głowie. Tak czy inaczej, całe szczęście, że miała okazję przekonać się, co naprawdę lubiła i nie musiała utknąć w tym nudziarskim misjonarzu, bo jaka to byłaby ogromna strata.
Gdy pojawiło się kolejne pytanie, to Spencer nawet za bardzo nie przejął się trwającą dyskusją. Sam nie miał pojęcia kim była owa Becky, więc nie miał żadnego wyobrażenia w głowie, żeby móc dołączyć się do dyskusji. Za to widocznie zainteresował się Hallie, chyba pierwszy raz tak sam z siebie, nie wskutek jakiegoś żartu czy zabawy. Wyciagnał swoją długą łapę w jej stronę i położył ją na jej kolanie. Blondynka zerknęła na niego ukradkiem, uśmiechając się pod nosem i też bardzo chętnie ignorując całą opowieść o Becky z wymiany. Odchyliła nogę bardziej w jego stronę wskutek czego, jego dłoń przesunęła się bardziej na wewnętrzną stronę jej uda i… wtedy doszło do jakiegoś całościowego poruszenia pt. „Jamie”, kimkolwiek była ta osoba. - Co?! - zareagowała Hallie, jednocześnie też łącząc z powrotem swoje nogi, co spotkało się z wycofaniem ręki bruneta i koniecznością zorientowania się w sprawie. Ocknął się, o czym właśnie rozmawiali, a tak, imię osoby, z którą uprawialiście najlepszy seks, no przecież nie koleś od nudziarskiego misjonarza, więc padło na jakiegoś Jamiego. Nic to mu nie mówiło, i to całe szczęście, bo jakby rzuciła „Tony”, to zaraz zabierałby się z tej pierdolonej wycieczki. A jakiś tam Jamie to, hm, good for him.
Później do odpowiedzi zebrali się pozostali i chyba jeszcze przy okazji Zacka rozwinęła się jakaś dyskusja, jednak Harvey dalej nie wyglądał, jakby to go obchodziło, bo w tym czasie pierw przysunął się, a potem mówił coś Hallie na ucho, a ta uśmiechała się coraz szerzej i szerzej, ostatecznie też przegryzając swoją wargę, gdy przestał już mówić, a musnął delikatnie jej szyję wargami. - Spencer, twoja kolej - powiedział Ashton, gdy reszta poza parką już się wypowiedziała i chociaż trwała jeszcze jakaś dyskusja, to Daniels miał to gdzieś. Pod pozorem kontynuacji zabawy wolał przerwać te igraszki, na które nie miał ochoty patrzeć. Brunet odwrócił twarz w jego stronę z szerokim uśmiechem i lekkim rozbawieniem, jakby właśnie został przyłapany na gorącym uczynku. A skoro już sobie rozmawiali, to mogli podyskutować więcej. - Pamiętacie może… Rory? - zapytał Harvey, a po wypowiedzeniu tego imienia na jego twarzy pojawił się specyficzny uśmiech i coś na kształt nawet swego rodzaju rozmarzenia. - To była ta laska, z którą spotykałeś się, jak w końcu wróciłeś do gry? Ta, co wyglądała jak francuska modelka? - upewnił się Zack, że mówili o tej samej dupeczce, a Harvey na to pokiwał głową, bo właśnie wypijał swojego kolejnego shota. Chłopcy niczym dobrze zgrany chórek zareagowali wspólnym yeaaaah, a brunet mógł zaraz dokończyć. - Nie tylko wyglądała jak francuska, też bardzo lubiła miłość francuską i nie tylko, więc było to bardzo ciekawe urozmaicenie po latach monotonii. Może dlatego wydaje mi się, że to był mój najlepszy seks - skomentował krótko, to tak totalnie obiektywnie patrząc, trudno było porównywać różne partnerki seksualne z różnych okresów czasowych, ale na tamten moment Rory była dla niego odkrywcą, wprowadzając go na nieznane dotąd wody i pokazując różne oblicza seksu.
Z kolei Hallie - nie to, że była niezadowolona, że nie padło jej imię (chociaż może trochę mimo wszystko była) - ale chyba całościowo nie spodobała się jej reakcja całej płci przeciwnej, bo pierw zacisnęła usta ze sobą, a potem momentalnie się odpaliła. - Racja, była ładna, nawet bardzo, ale zachowywała się jakby… wszyscy faceci na nią lecieli - powiedziała, chcąc zniszczyć ten obrazek, który pojawił się w głowach mężczyzn, ale nie udało się jej. - Bo lecieli - potwierdził Daniels, co jeszcze bardziej ją rozjuszyło. Szczególnie że ta odpowiedź padła z jego ust. - Świetnie, i już nikt nie pamięta, że ona była popierdolona i mega toksyczna? - powiedziała, nawet nie maskując swojego oburzenia. Okej, mogła być świetna w łóżku, to jedna sprawa. Ale ich większość miała okazję ją poznać, więc powinni widzieć coś więcej poza wyglądem zewnętrznym. - Myślę, że to nie tak… wydaje mi się, że to my razem byliśmy toksyczni i… - zaczął mówić Spencer licząc, że trochę wyjaśni Hallie i może ją uspokoi jednocześnie zakładając, że jej zachowanie było skutkiem tego, że mogła poczuć się urażona faktem, że nie podał jej imienia. Jednak jak to Harvey, stawiał na szczerość. - I będziesz ją jeszcze tłumaczył? - zapytała zbulwersowana tym zachowaniem, ale na szczęście po chwili dotarło do niej, że to było klasyczne overreacting, które nawet nie miało logicznego - przynajmniej w mniemaniu większości - uzasadnienia. Chociaż coś w tym było, że w każdej porażce Harvey doszukiwał się swojej winy, nawet jeżeli jej tam nie było. - W sumie, wtedy ty też jeszcze byłeś palantem - skomentowała krótko, na co Spencer wzruszył bezradnie ramionami, bo to nie było coś, czemu mógłby zaprzeczyć, a nawet nie miał zamiaru. Steel wpatrywała się w niego przez moment, uświadamiając sobie, że już nie był tym palantem, a ten, którego durny komentarz ją najbardziej wkurzył, nadal nim był, a co więcej irytował ją i psuł jej zabawę przez większość wieczora, więc… załączyła się jej potrzeba bliskości. Przysunęła się do bruneta, zaraz wciskając się pod jego ramię, którym ten od razu ją objął i chyba kolejna dyskusja dobiegła końcowi, więc mogli przejść dalej. A nie, jednak nie. - Hallie… tylko ty nie odpowiedziałaś - zauważył Zack, który zadał to pytanie. Blondynka powędrowała do niego spojrzeniem, po drodze mijając gdzieś Danielsa i pod nosem rzucając ciche no tak, bo rozmowa o Rory kompletnie wybiła ją z toru. Jednak chyba nie potrzebowała zastanawiać się zbyt długo. - Harvey - skomentowała od razu, a on pierw myślał, że coś od niego chciała, dlatego przeniósł na nią swoje ślepia, ale zaraz uświadomił sobie, że to była jej odpowiedź, co całościowo było słodko-gorzkie. Bo z jednej strony miłe, ale z drugiej jednak on jej nie wybrał. Kąciki jego ust niepewnie ruszyły ku górze, bo odruchowo chciał ucieszyć się z tej odpowiedzi. Tymczasem Daniels nawet już nie patrzył w stronę ich ulubionej parki, wcale nie podobała mu się jej odpowiedź, ani to oburzenie w sprawie Rory - bo mogłoby świadczyć o jakiejś zazdrości, do której normalnie Hallie nie przyznawała się - bo odruchowo założył, że chodziło o samą Rory, a nie o jego krótki komentarz. Tak więc on był w stanie na ten widok zaraz wyrzygać ten cały alkohol, który dopiero co w siebie wlał.
- Zobaczymy, ile z was jest tylko mocnych w gębie, więc... ilość partnerów seksualnych? - zaczęła mówić April i nie miała zamiaru owijać w bawełnę, zadając bardzo konkretne pytanie i przenosząc swój wzrok od razu na Zacka, bo jego odpowiedź interesowała ją najbardziej. - Osiem osób - odpowiedziała Hallie, gdy przyszła kolej na nią. Było widać, że wcale nie musiała długo zastanawiać się nad tym, ani szczególnie pochylać, ale Daniels nie byłby sobą, jakby nie wyłapał w jej słowach pewnej nieścisłości. - Osób? Nie mężczyzn? - upewnił się, że dobrze zrozumiał jej słowa, jednocześnie wpatrując się w nią widoczne niezaskoczonym wzrokiem. Z kolei Harvey nie wyglądał na wcale poruszonego tą odpowiedzią, co oznaczało, że wiedział. - Nie. Osób, dobrze usłyszałeś - potwierdziła Steel, przy tym uśmiechając się niemal dumnie i unosząc jedną brew do góry, po czym wypiła swoją kolejkę. A Harvey w tym czasie… zastanawiał się i to dosyć intensywnie, jakby niemal przeprowadzał w swojej głowie jakieś skomplikowane obliczenia matematyczne. - O w głowie Spencera zachodzi głęboki searching... - skomentował Keith, widząc jego wyraz twarzy, co od razu skupiło uwagę większości na brunecie. Na pewno myślałoby mu się łatwiej, gdyby nie te spojrzenia i dotychczasowy spożyty alkohol. Jednak w tym przypadku chodziło też o coś więcej. - Bo jakby, wiecie, partner seksualny to brzmi jednak poważne, w sensie znacząco… - zaczął mówić, jednocześnie prostując się i zaczynając trochę gestykulować dłonią, na co Ash krótko się zaśmiał i skomentował. - Filozof się załączył. - Jednak ta uwaga wcale nie wybiła go z rytmu swoich rozmyśleń, bo naprawdę to zagadnienie dla niego nie było takie proste, jakby mogło pozornie się wydawać. - Więc no jakby, w takim przypadku jakieś takie pojedyncze razy z dziewczynami z tindera to nie liczą się, prawda? - zapytał, ale tak naprawdę w twierdzącym tonie, nastawiając się na zrozumienie i przytaknięcie ze strony grupy. No to się zdziwił. - Liczą! - powiedziały jednocześnie Hallie i Amber ze słyszalnie oburzonym tonem, jakby za tę insynuację chciałby go niemal zbesztać, bo co to miało znaczyć, że te „szybkie numerki z dziewczynami z tindera” się nie liczyły. W pewnym sensie to było nawet nieco obraźliwe, a na pewno umniejszające. - A Spencer, jakbyś był w klasycznym, monogamicznym związku i twoja dziewczyna zapytałaby, czy to w porządku, że umówi się z jakimś chłopakiem z tindera na jedną noc, to zgodziłbyś się, bo to nic nie znaczy? - zapytała Amber z tonem, który miał wskazywać na debilizm tego toku myślenia. Harvey stanowczo wyglądał na skołowanego, nie spodziewając się takiej reakcji ze strony dziewczyn i właśnie wylądował w potrzasku. Skwasił się widocznie, bo oczywiście po tym, jak Amber przedstawiła sytuację, to jego własne słowa już wcale mu się nie podobały. - To... To nie to samo... To... To musi być dokładna liczba, czy może być przybliżona, bo... - zaczął coś tam dukać, jednocześnie drapiąc się po głowie i starając się dalej jakoś wybrnąć z tej mało komfortowej sytuacji, gdy Keith obnażył, jaki był rzeczywisty problem bruneta. - Spencer nie może się doliczyć! - powiedział głośno i zaraz roześmiał się, a razem z nim kilka innych osób. Akurat sam Harvey wcale się nie śmiał, wyglądał nawet na lekko zażenowanego tą sytuacją. Był głupi, bo mógł rzucić jakąkolwiek liczbę i mieć to z głowy, ale on starał się odpowiedzieć zgodnie z prawdą… albo przynajmniej w pobliżu prawdy. - Poczekaj brachu, pomożemy, kogo my poznaliśmy... Rory, Ava... - odpowiedział Daniels i zaczął na palcach wyliczać kolejne dziewczyny, które poznali jako te, z którymi w danym czasie spotykał się Spencer. - Meave, Nancy... Ta, która pracowała w Zoo? - zaczął kontynuować Keith, przypominając sobie kilka innych dam. - To była chyba Emily... i jeszcze Violet! - odpowiedziała Hallie, na którą brunet przeniósł swoje spojrzenie w stylu „i ty też Brutusie” nie wierząc, że dołączyła do tej mało śmiesznej zabawy. - A tak, ta metal girl! No i nie zapominamy o Hallie... - wtrącił się jeszcze Ash, na sam koniec wbijając swoje spojrzenie w blondynkę, bo przecież nieładnie byłoby ją pominąć w tym zacnym gronie. Harvey z tego wszystkiego schował swoją twarz w dłoniach, po czym przejechał nimi mocno po niej, a na sam koniec otrzeźwiająco klepnął się w policzki i wyprostował. - Już? Dobrze się bawicie? Świetnie. Dobra przyznaję, nie jestem w stanie dokładnie przypomnieć sobie, więc powiem, że prawdopodobnie coś pomiędzy... dwadzieścia a dwadzieścia pięć - odpowiedział ostatecznie, mając to już kompletnie gdzieś, bo i tak zdążyli już poczerpać sobie z niego niezły ubaw. A nawet nie do końca z niego, tylko z jego porażek miłosnych, bo większość tych imion, które zdołali wymienić, to były przypadki, kiedy Spencer był bardzo naiwny i jego podejście do niemal każdej, nowej dziewczyny było w stylu „tak, to będzie właśnie to”, po czym bardzo szybko okazywało się, że to wcale nie było to. I ten fakt sam w sobie go widocznie irytował.

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Harper zdecydowanie nie pamiętała Rory – bo jej nawet nie znała – jednak reakcja pozostałych chłopców, którzy ewidentnie ją kojarzyli, mówiła sama za siebie, a to… To ją jakoś ugodziło. Już chwilę wcześniej widok Harvey’ego nachylającego się do Hallie dość mocno ją rozdrażnił, co sprawiło, że automatycznie miała mniej dystansu do kolejnych padających rzeczy. I okej, spodziewała się usłyszeć z jego ust niemal każde damskie imię z wyjątkiem swojego – bo po pierwsze nie sądziła, że myślałby o niej w ten sposób, a po drugie… nawet gdyby jakimś cudem właśnie w ten sposób o niej myślał, nie powiedziałby tego, tak jak i ona nie powiedziałaby w tym towarzystwie i w tym kontekście jego imienia, nieważne jaka była prawda. Jednak nie zmieniało to tego, że nagle ścisnął jej się lekko żołądek, gdy mimowolnie wyobraziła sobie całą tą sytuację, jak Spencer w końcu wrócił do gry, a u jego boku pojawiła się dziewczyna, co wyglądała jak francuska modelka. Ale żeby tylko na tym się skończyło…
Zdążyła zrozumieć, że Harvey zapoznał się z tą całą Rory po tym, jak już stanął na nogi, w domyśle po ich rozstaniu, bo mimo wszystko kojarzyła fakty typu kiedy poznał Ashtona, więc linia czasowa się zgadzała. A skoro to rozumiała, to gdy pojawiło się wspomnienie o latach monotonii nawet nie mogłaby zacząć myśleć, że gdzieś po drodze nazbierał aż lata jakiegoś innego związku, jeżeli aktualnie nie minęły nawet pełne cztery od ich rozstania.
Chyba trochę się wyłączyła, chociaż niby jakoś tam podążała za rozwojem wydarzeń, nawet zarejestrowała że w którymś momencie Harvey i Hallie siedzieli już przytuleni – aczkolwiek nie umiałaby powiedzieć, czy coś w rozmowie jakoś się do tego przyczyniło, czy ot tak się przytulili, bo w końcu niby nie było między nimi nic poważnego, ale czułość to sobie okazywali chyba bardziej niż niejedna prawdziwa para. Mieszanka smutku i rozgoryczenia została zastąpiona przez mały, wewnętrzny wkurw, bo kurde, jak teraz o tym pomyślała, to Steel nie dość, że pewnie pozwalała Spencerowi wierzyć w coś więcej między nimi – co według jej wczorajszych słów nie było możliwe – to jeszcze do tego niby próbowała wzbudzać w Danielsie zazdrość, ale tak naprawdę pokazywała, że ma wszystko czego potrzebuje, a w takim razie nie potrzebuje nikogo innego. No i jeszcze wskazała swojego obecnego nie-chłopaka jako tego, z którym uprawiała najlepszy seks. Brawo, Hallie, świetnie rozegrane – Daniels, nawet jakby odczuwał jakąś zazdrość, to pewnie właśnie przekonywałby sam siebie, że gra nie jest warta świeczki. A przynajmniej ona to tak widziała.
Nowy temat został przyjęty przez Ashtona wręcz natychmiastowym żartem. – Ale w tym roku…? – udał, że ma na to nadzieję, co miało pokazywać, że „w tym roku” się orientował, ale całościowo to mógł mieć z tą orientacją problem – a to zostało oczywiście bezbłędnie odczytane i wywołało śmiech, choć zaraz później nastąpiło sprostowanie, że pytanie odnosi się do ilości całościowej.
Szczęśliwie udało się jej zażegnać złość i wrócić do jakiegoś umownego wyciszenia, podczas gdy w towarzystwie toczyła się rozmowa pod hasłem bodycount. Nie miała pojęcia, jak jej się to udało, zwłaszcza że w międzyczasie wyszło co nieco odnośnie dziewczyn Harvey’ego… A może właśnie o to chodziło, że nagle zrobiło się ich tak dużo w tym obrazku, co paradoksalnie zadziałało na nią w jakimś sensie otępiająco. Z boku mogła wyglądać tak, jakby złapała małą zwiechę przez spożyty alkohol, niemniej gdy zorientowała się, że nastała pora na jej odpowiedź, nie miała większego problemu z ocknięciem się, a zastanawiać się i liczyć też wcale nie musiała. – Więc u mnie to… cztery – powiedziała, nie to że niemrawo, ale bez choćby śladowego entuzjazmu, po czym wypiła swojego „szota”, w którym miała nalane tej wódki tak naprawdę ledwo co; tak jak założyła – nikt nawet nie próbował zerkać, czy uczciwie sobie nalewała. Jej nieco dziwny ton nie wynikał z tego, że jakkolwiek wstydziła się swojej liczby (do tej pory najmniejszej w tym gronie, a jakoś nie sądziła, że Daniels miałby ją w tym „przebić”), zwyczajnie… w tej niewielkiej liczbie była osoba, której cholernie mocno tam nie chciała, i bez której pewnie nie byłoby tych dwóch kolejnych... i tak wielu u Spencera… Well, stało się.
Harpuś, złotko, ale ustaliliśmy przecież, że nie mówimy tylko o tym roku – skomentował Ashton, po raz kolejny wybuchając głośnym śmiechem, a parę osób mu zawtórowało. Harper jedynie się uśmiechnęła, za wszelką cenę starając się trzymać tej wyciszonej postawy, do której udało się jej dojść. – Tak, Daniels, wyobraź sobie że wyłapałam. Cztery to moja odpowiedź już z uwzględnieniem tego, że mówimy o ogólnej liczbie – odpowiedziała dość lekko, choć bez rozbawienia towarzyszącego jej przy jego dotychczasowych żartach. – Czyli znaczy że… Jamie nawet nie miał specjalnie konkurencji – stwierdził blondyn, uśmiechając się z czymś na kształt pobłażliwości w jej kierunku, a ją… poraziło. Zaczęła mówić od razu, a dopiero z opóźnieniem w pełni zrozumiała, jak to wszystko zabrzmiało. – Co… Nie… Znaczy… Jejku, czy to takie ważne? – chciała spróbować to jakkolwiek wyminąć, ale trochę się nie dało. W ogóle nie wzięła pod uwagę, jakie może być to następne pytanie, i że pytania o ilość partnerów zapewne zaliczało się do grona pewniaków na takie imprezowe gry. – Tak, bo wiesz, martwię się, że z twoim nastawieniem do wszystkiego to ta liczba nie wzrośnie. Trzeba ci chyba trochę pomóc – Ash trącił ją łokciem w bok, a ona widocznie się spięła, co pasowało do tej sytuacji, chociaż brało się z tego, co padło wcześniej, a nie z głupiej aluzji głupiego Danielsa.
Czy gdyby się spodziewała tego zestawienia, to czy by skłamała? Na pewno nie w tej kwestii, no a w kwestii imienia… no cóż, kłamstwo obróciło się przeciwko niej. Albo nawet nie do końca przeciwko niej, aczkolwiek na pewno nie wyszło to dobrze i nie dało się tego odkręcić. Zresztą, prawda też nie była po jej stronie. Pokręciła przecząco głową, mając nadzieję jak najszybciej zakończyć ten wątek. – Nic nie trzeba, a teraz proszę, pochwal się przed wszystkimi swoim wysokim „wynikiem” – rzuciła prędko, co na szczęście przez wypity alkohol nie wybrzmiało z pośpiechem, bo już w tym stanie trzeba było się skupiać nad wymową, która przychodziła bardziej opornie. Insynuowała przy tej okazji, że zaliczanie kolejnych dziewczyn było dla Ashtona swego rodzaju grą i chyba liczyła, że blondyn ochoczo przejdzie do szczycenia się, ile lasek miał na koncie, ale to by było zbyt proste, na pewno za proste w jego przypadku. – W sumie okej, to do ciebie pasuje, cztery związki, czterech partnerów. Jak mogłem spodziewać się czegoś innego – odpowiedział, oczywiście szampańsko rozbawiony, chcąc ją jednak podpuścić do dalszego droczenia się, lecz ona odwróciła głowę w drugą stronę, przy tym nawet nie robiąc żadnej zirytowanej miny. Właściwie przez tą krótką chwilę, kiedy jeszcze widział jej buzię, mogła mu się widać nawet autentycznie dotknięta, choć nie rzucało się to jakoś bardzo w oczy. I Daniels albo właśnie wykazywał się swoim wielkim sercem (trzymanym na co dzień w ukryciu) i odpuszczał jej drążenie prywatnego tematu… albo po prostu miał coś większego w zanadrzu i już chciał do tego przejść. A że tylko on jeszcze nie udzielił odpowiedzi na pytanie Zacka, to należało to prędko zmienić. – Ale dobrze, skoro królowa nalega… No to tak, w związku z tym że nie mówimy konkretnie o tym roku tylko tak ogólnie, to ja też mogę mieć pewne problemy z trafnym oszacowaniem, ale wydaje mi się że wypadam gdzieś tak w przedziale… Hmm… Koło czterdzieści? Czterdzieści parę? – zastanowił się na głos, a finalnie wzruszył ramionami, bo dla niego ta liczba – podobnie jak dla Harvey’ego – była dość rozmyta. W tym roku dało się powiedzieć, że przystopował, aktualnie nawet z nikim nie widywał się bardziej oficjalnie (w sensie tak, żeby koledzy wiedzieli) i też raczej nie obnosił się z tym szczególnie, kiedy i z kim sypiał. Może powoli się zmieniał? A może w tym roku zwyczajnie „nie szło mu” i dlatego tegoroczny „wynik” o wiele prościej byłoby mu określić…?
No ale nie mieli się nad tym spuszczać; po jakimś małym wiwacie ze strony współlokatorów (tylko tych płci męskiej) popił swojego szocika, a następnie wyprostował się dumnie, bo oto nadeszła pora na jego kolej. – Okej, moi kochani, więc ostatnie pytanie tej gry brzmi… Z kim z naszego zacnego grona najchętniej byście się przespali? – kończąc uśmiechnął się po raz kolejny bardzo szeroko, zadowolony z tego, że jego pytanie było najbardziej inwazyjne, gdyż odnosiło się już do zestawienia ze sobą bardzo konkretnych osób, i to konkretnie ich wszystkich. Jednak w jednym przypadku można byłoby pewnie spodziewać się również konkretnych odpowiedzi, a przecież on łaknął emocji, jakiegoś podburzenia, zamieszania. I wobec tego… Odchrząknął, teatralnie przystawiając sobie wtedy pięść do ust – jak przed jakimś wielkim przemówieniem – by w tej samej chwili skierować swoje pokpiewające spojrzenie na Hallie i Spencera. – Tylko może dodam taki mały disclaimer dla naszych słodkich gołąbeczków. Jesteście podobno w otwartej relacji, także jak chcecie być nudziarzami i odpowiedzieć, że ze sobą nawzajem, to może po prostu przestańcie udawać, że nie jesteście czymś więcej – rzucił, niby żartobliwie sugerując takie urozmaicenie do ich odpowiedzi, lecz pewna gorzkość wybrzmiała przy wyrażeniu słodkie gołąbeczki. Na pewno mocno go podrażnił tamten moment, kiedy brunet szeptał coś dziewczynie na ucho, wywołując uśmiech na jej wargi, które ona zaraz później zagryzła w reakcji na muśnięcie jego ust na jej szyi. Bo jak tacy byli otwarci, to czemu jednocześnie byli tacy zamknięci w sobie nawzajem? Czemu Spencer ciągle wisiał u jej boku, czemu chodzili za rączkę jak normalna para? Rzecz jasna Danielsowi nie wypadało okazywać zirytowania tym, co robili akurat oni, dlatego teraz ubierał to swoje wtrącenie w sprytne przebranie – przebranie chęci wprowadzenia jakiegoś elementu zaskoczenia, bo w końcu co za radocha pytać, jeśli i tak znało się odpowiedź?

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Poirytowanie Spencera zaczęło powoli odpuszczać, kiedy temat przeszedł na innych uczestników, a on ponownie mógł skoncentrować się na przytulającej się do niego Hallie. Chociaż większość albo może i wszyscy, świetnie się bawili, to jednak jemu szło to coraz gorzej. Zaczynał pić więcej, żeby przebrnąć przez kolejne mało komfortowe pytania, które normalnie miałby głęboko w dupie, ale w tych okolicznościach czyt. przy obecności jego byłej, było mu momentami głupio, momentami ciężko, a momentami przemawiał przez niego gniew. I to ta ostatnia emocja zaczynała być najbardziej widoczna z każdym kolejnym kieliszkiem. Bo jak on to powiedział wcześniej, kiedy wypije, to zachowuje się dokładnie tak jak Daniels, czyli staje się dupkowaty. I właśnie bycie prawdziwym fiutem zaczęło odgrywać w jego zachowaniu pierwsze skrzypce, tylko obecnie nikt nie był tego świadomy, bo jego reakcje miały dotknąć tylko jedną osobę. Zagarnął Hallie bardziej do siebie i raczej tylko udawał zainteresowanie toczącą się dyskusją, a tak naprawdę stracił wątek, aż padły słowa…
To do ciebie pasuje, cztery związki, czterech partnerów.
W tym momencie coś bardzo ważnego ułożyło mu się w głowie. Jednocześnie zastosował pewien skrót myślowy, jednak myśląc poważnie o pojęciu „związek”, to kto nazywałby związkiem coś, co nie zostało przypieczętowane? Przynajmniej w dorosłym życiu. A przecież doskonale wiedział, że on był jej pierwszym. W obu tych kategoriach. Tak więc to, co działo się później, to też musiało być z sobą spójne. A tym samym skoro spała z Tonym - a to był fakt niezaprzeczalny - to wychodziło też na to, że nie tylko z nim spała. Ta świadomość kompletnie go zmiotła. Tak, że wyłączył się na dosyć długo. Nawet nie miał okazji usłyszeć o tej pokaźnej liczbie Danielsa. I chociaż wcześniej zaczynał jej unikać, to teraz jego ciemne spojrzenie utknęło w jej twarzy. Bo w pewnym sensie właśnie poczuł się cholernie oszukany. To ich całe wyjaśnianie wszystkiego, te emocje, ten płacz i ten chaos, które towarzyszyły przekopywaniu się przez tamte wydarzenia. To wszystko było po to, by ostatecznie dowiedział się, że z tym, z którym go zdradziła, to ostatecznie spróbowała być? To było zbyt popieprzone nawet, jak dla niego, a biorąc pod uwagę, że był w różnych, dziwnych relacjach, to faktycznie Harper musiała bardzo się postarać. Nie dostrzegł tego, kiedy ciśnienie mu podskoczyło, a on sam zaczął szybciej i ciężej oddychać, jakby zaczęło brakować mu powietrza. Na szczęście nie trwało to zbyt długo, bo dzięki temu, że Steel była blisko, to szybko zauważyła, że coś było nie tak. - Harvey?... Harvey? - wyszeptała jego imię, za drugim razem ciągnąc go za bluzę, co dopiero spowodowało reakcję. Przeniósł swoje widocznie rozszerzone źrenice na jej buzię, kompletnie nie orientując się, co się działo dookoła niego. - Co jest? Znowu słabo się czujesz? - zapytała, przypominając sobie, że podczas ich wycieczki musieli robić sobie dwie dodatkowe przerwy, niby na jej „siu siu”, ale tak naprawdę Spencer o nie prosił, bo potrzebował usiąść i odpocząć, a przy tym stawał się blady, dokładnie tak jak w tej chwili. - Nie… trochę… możemy już iść do namiotu? Nie mam na to ochoty i… po prostu chodźmy już… - powiedział, łapiąc kontakt z rzeczywistością. Steel wpatrywała się dalej w niego z widocznym przejęciem i zaraz skinęła głową. Szczerze mówiąc, to sama w tej chwili nie miała ochoty już dalej bawić się w to, bo po tej liczbie, którą rzucił Daniels i to, w jaki sposób to zrobił, to dopadła ją taka dziwna mieszanka uczuć. Niezrozumienie i zwątpienie jednocześnie. I chyba przemówił do niej - chociaż na chwilę - rozsądek, który kazał jej zastanowić się, jakim chłopakiem zawracała sobie głowę. Bo gdyby tak ich porównać, to Harvey też rzucił spory przedział, ale… jemu z tego powodu w pewnym sensie było głupio, a Ashton szczycił się swoim wynikiem. Więc w tym momencie chyba naprawdę wolała wrócić do namiotu razem ze Spencerem.
Tylko wtedy nieoczekiwanie słodkie gołąbeczki zostały wywołane do tablicy. Żadne z nich nie zdążyło nawet nic powiedzieć, a Daniels wymownie zakończył swoją wypowiedź. Ona, ponieważ zaskoczyła ich oboje, zdemaskowała ich pierwsze reakcje, które były zupełnie inne. Hallie momentalnie zezłościła się, pochylając się do przodu, jakby była gotowa, by wstać do niego. Ściągnęła brwi ze sobą i przybrała ten wyraz twarzy, który pokazywał, że zaraz przejdzie do ataku na Danielsa, bo wtrącał się w nie swoje sprawy i powinien się odpierdolnić od nich, skoro nic od niej nie chciał, bo nie dla psa kiełbasa. Natomiast Harvey szybko opuścił swoje spojrzenie w dół, wyraz jego twarzy był speszony i zażenowany jednocześnie, jakby właśnie cała prawda o nim została niespodziewanie obnażona. Potrzebował pięciu sekund, by niby oprzeć czoło na swojej dłoni, a tak naprawdę na chwilę ukryć swoją twarz i przywołać ją do porządku, gdy Steel zdążyła odpalić się. - Boże! Ty zawsze musisz kogoś sobie znaleźć i się do niego dopierdalać! Dzisiaj jesteś milutki dla Harper, bo ostatnio jej pojechałeś, to teraz czepiasz się nas, przecież to nie twoja sprawa… - zaczęła mówić Hallie, nakręcając samą siebie coraz bardziej. Przestała, czując zaciskającą się dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła twarz w bok, napotykając się na jego łagodne spojrzenie. - Po prostu odpowiedź na pytanie - powiedział krótko, nie chcąc, by rozpętała się kolejna nikomu niepotrzebna dyskusja. Hallie zacisnęła usta w wąską linijkę, po czym wróciła nadal rozzłoszczonym spojrzeniem do Danielsa. - Okej… niech będzie, skoro mam ograniczony wybór, to powiem… Ashton, zadowolony? - powiedziała, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, odsunęła się do tyłu, żeby ponowie się oprzeć. Blondyn nie zdążył pewnie nawet zareagować, gdy do odpowiedzi wyrwał się Spencer. - Harper… z czystej, profesjonalnej ciekawości, dokąd sięgają te tatuaże - odpowiedział, wcale świetnie nie bawiąc się przy tym, ani nie zerkając w jej stronę. Chwycił po butelkę i chciał zacząć nalewać sobie kolejnego shota, ale wtedy się zawiesił. Zastanowił się nad tym, w jakim kierunku to wszystko zmierzało i wtedy odstawił kubek na bok. Wrócił swoim pytającym spojrzeniem do Hallie, ale ta już nie pamiętała o ich powrocie do namiotu, bo ponownie dała się wciągnąć w słuchanie kolejnych odpowiedzi, czekając na tą, która miała paść z ust Danielsa.

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Kiedy Daniels przeżywał swój triumf wynikający z tego, że oto właśnie przechodził do swojego jakże świetnego pytania – na którego uszczegółowienie w odniesieniu do Spencera i Hallie miał taki zmyślny pomysł – Harper siedziała obok, totalnie pogrążona w walce o wzięcie się w garść. Źle się czuła z tym, jak niefortunnie wyszło jej wskazanie osoby, której imię niby wypowiadała najgłośniej podczas tego niby najlepszego seksu, kiedy wobec jej małej liczby osób, z którymi spała, Ashton wyciągnął na wierzch, że Jamie nie miał konkurencji. Przejęła się tym do tego stopnia, że w pierwszej chwili jakoś zignorowała sporą nieścisłość w wypowiedzi współlokatora, a kiedy sobie to uświadomiła… wtedy zrobiło się jej naprawdę źle, bo przegapiła moment, gdy jeszcze mogłaby to sprostować i nie wyglądałoby to dziwnie, że go poprawia. Niestety blondyn zdążył już przejść dalej, więc jej opóźnione tłumaczenie – że jeden facet z jej bodycount nie pokrywał się z innym, z którym była przez jakiś czas w związku – wyglądałoby na kompletnie od czapy. Już nie dbałaby nawet o to, że tym samym naraziłaby się na głupie uwagi w stylu ”tylko Pearson mogłaby być z kimś w związku, ale nie chcieć się ruchać”. Serio miałaby to gdzieś, po prostu zwyczajnie już nie mogła tego wyjaśnić. Gra toczyła się dalej.
Oprzytomniała, łapiąc ostrość widzenia i unosząc wcześniej lekko pochyloną buzię, po tym jak Ash wywołał słodkie gołąbeczki. Jej wzrok automatycznie skierował się w stronę Harvey’ego i jego blondynki, tak że zdążyła zobaczyć te ich pierwsze reakcje na to niby wyzwanie, ale w sumie w jakimś sensie zarzut z ust Danielsa. – Nie wiem o co ci chodzi, przecież gramy sobie tylko – stwierdził ich naczelny błazen w kontrze na przejęte słowa Hallie, rozkładając przy tym ręce, jakby tym gestem mógł udowodnić, że ocena Steel była błędna, a on wobec tego jest niewinny. Harper aż poświęciła chwilę na zastanowienie, czy on był aż tak perfidny i ze wszystkiego się świadomie wykręcał przykrywką żartów, czy może jednak był na tyle jebnięty i szczerze wierzył, że w jego zachowaniu nie ma nic złego, skoro jego intencją faktycznie były głupie żarty.
Zaraz odnotowała odpowiedzi dwójki „gołąbeczków”, w duchu już żałując Hallie za jej wybór, a także ze specyficznym uznaniem przyjmując wyjaśnienie, które podał Spencer dla swojego wyboru. Nie miała pojęcia, czy po prostu w ten sprytny sposób mógł wytłumaczyć w miarę sensownie podanie kogokolwiek innego poza swoją nie-dziewczyną, czy to miał być jakiś kolejny ukryty atak w jej stronę – chyba nie chciało się jej wnikać, tak czy siak z pytania wybrnął wzorowo.
Pustym wzrokiem przechodziła na kolejne twarze kolejnych odpowiadających, którzy wydawali się ani trochę nie wzruszeni przytykiem Ashtona i rozzłoszczoną obroną Steel. Ta ich niecelowa ignorancja podrażniła ją tylko bardziej, więc gdy kolejka dotarła do prowokatora całej tej sytuacji, jej spojrzenie było już widocznie nieprzychylne – lecz on tego nie zobaczył, w każdym razie nie od razu, bo wpatrywał się w kogo innego. – Okej, no więc… Biorąc pod uwagę, że mój ulubiony typ to śliczne blondynki z dużymi, jasnymi oczami… – zaczął mówić z lekkim uśmieszkiem na tej swojej wiecznie zadowolonej gębie, a jego ślepia były skierowane prosto na Hallie gdy wymieniał cechy swojego typu… jednak po małym zawieszeniu przekręcił twarz w kierunku swojej sąsiadki. – To musiałbym wybrać Harper – dokończył, przekrzywiając głowę i posyłając jej szerszy, zaczepny uśmiech. Jeżeli rozdrażnienie nie przebijało się wystarczająco przez minę Pearson, to właśnie w tej sekundzie stało się już nie do przeoczenia – i w tym momencie wcale nie chodziło o to, że „wybrał” ją. Wyłapała, że dzisiaj zaczepiał ją o wiele intensywniej, z jednej strony typowo w swoim stylu, znaczy złośliwie, choć z drugiej strony wciąż dosyć niewinnie, w sensie nie krzywdząco. I wyłapała także, że podczas tego wyjazdu dopierdalał się do Steel i Spencera – niby też pod przykrywką żartów, ale to nie było takie płaskie. A teraz właśnie podał swój typ, do którego pasowała Hallie. Wcale nie musiał jakkolwiek uzasadniać swojego wyboru, akurat on z całej tej grupy bez wątpienia czuł się do tego najmniej zobowiązany, a i tak postanowił to zrobić… Po to, aby zrobić jakąś nadzieję Steel (która przecież już raz próbowała mu okazać swoje zainteresowanie, a on odtrącił ją w najbardziej bezczelny sposób – czyli miał tego świadomość (nie wspominając o tym, że ona sama wskazała jego)) a następnie tą nadzieję zniszczyć.
Powinna zdziwić się, jak te wszystkie fakty sprawnie połączyły się w jej głowie – już szczególnie że nie była trzeźwa – lecz skupiła się na Danielsie oraz na tym, jak mocno ją w tym momencie rozczarował swoim zachowaniem (o ile miała rację w swojej dedukcji, no ale zakładała, że miała i w tym stanie nie poddawała tego wątpliwości). Tak, właśnie, Daniels ją rozczarował. Niby go znała, niby wiedziała jaki potrafił być okropny. A i tak zdołał ją rozczarować, bo ona gdzieś tam w środku wierzyła, że są do siebie podobni, że on też jakoś się kryje za takim kreowanym, dupkowatym zachowaniem. Cóż, może jednak niczego nie udawał ani nie maskował, tylko serio taki był. – Czy ty naprawdę musisz? – zapytała szorstko, nie wiedzieć czemu jeszcze chyba licząc na jakieś jego oprzytomnienie i skruchę, ale przecież nie miała na co liczyć. – Muszę co? Mieć dobry gust? Chyba muszę, sorki złotko. Teraz ty, odpowiadaj.
W tej chwili zapominała o swojej złości wycelowanej po części w Steel – w tej chwili była po jej stronie, to znaczy po stronie przeciwnej do Ashtona. Bo domniemywała, że po tej jego odpowiedzi blondynka się otrząśnie i co najmniej się na niego wkurzy. – Hallie. Nic dodać, nic ująć. Dziękuję za uwagę, kończymy tę rundę i tę grę – rzuciła zdecydowanie, nie ściągając ciężkiego wzroku z mordy współlokatora. Imię Danielsa nie przeszłoby jej teraz przez gardło, nawet gdyby w jakimś pomylonym scenariuszu to on ją kręcił. Nie mogła wskazać na Zacka, bo ileś godzin temu łagodnie, ale jednak go odrzuciła, mówiąc mu pomiędzy miłymi słowami, że nie jest nim zainteresowana. Keith odpadał, bo on był dla niej zupełnie poza tą sferą pociągania i sam doskonale o tym wiedział, więc podważyłby jej słowa. Harvey’ego także nie mogła wybrać, bo po prostu nie. A Hallie, o ile gdzieś tam dobrze to wyłapała, spała nie tylko z samymi facetami, więc ta odpowiedź – przynajmniej tak wydawało się Harper – nie powinna jej w żaden sposób urazić czy zniesmaczyć.
Ten moment zwieszenia na twarzy Danielsa był tego warty, chociaż – niestety – pozostawał niewystarczający jako efekt jedynie małego prztyczka w nos. Jemu to by się przydał porządny kop w dupę, a nie jakieś pobłażliwe traktowanie. Wszyscy za bardzo się z nim cackali i zbyt wiele mu wybaczali.
Dobra, kończymy tę grę, ale zaczynamy następną, w końcu to miała być tylko rozgrzewka – podjął Johnson, który – podobnie jak reszta – nie wyłapał dziwnej, lekko napiętej atmosfery w tej czwórce. A może atmosfera wcale nie była napięta, tylko Pearson tradycyjnie się na czymś zafiksowała i dopowiedziała sobie o wiele więcej, niż rzeczywiście się działo?
Daniels wrócił do żywych i parsknął pod nosem na to wszystko, z kolei Harper zaczęła coraz silniej powątpiewać w swój wcześniejszy osąd, a coraz bardziej wierzyć, że odebrała sytuację omyłkowo jako zbyt poważną – sama z siebie pewnie by nie zwątpiła w to, co wyczuła, ale wątpiła siłą rzeczy, gdy chwilę później wszyscy zgodnie podjęli się tej właściwej gry. Już nie zły, natomiast jakiś taki zdezorientowany wzrok przeniosła przelotnie na blondynkę, potem opuściła go na ziemię, potrzebując zdaje się to wszystko przetrawić. Zaraz wstała, oświadczając cichym mruknięciem że musi iść siku, choć tak naprawdę potrzebowała się oddalić fizycznie i zdystansować mentalnie – albo przynajmniej spróbować z tym drugim. Wróciła do ogniska po kilkunastu minutach, by zająć swoje dotychczasowe miejsce, mimo że średnio miała ochotę siedzieć obok Ashtona – ale nie chciała też robić jakiejś sceny, skoro to wcześniej to była tylko gra i tylko żarty.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Hallie starała się nie robić sobie nadziei, gdy mówił Ashton. Znała go już na tyle dobrze, żeby mieć świadomość, że na pewno nie chciał powiedzieć tego, co nasuwało się jej na myśl. Jednak jednocześnie nie rozumiała tego, że jeżeli była w jego typie, to czemu ją spławił? O co mu wtedy chodziło? Przecież spełniała te wymagania… ale nie była Harper. Odruchowo przeniosła na nią swoje spojrzenie, starając się ułożyć to wszystko w swojej główce. Czyżby właśnie poprzedniego wieczora zwierzała się jej ze swoich uczuć do Ashtona, a on przez cały wieczór brnął w jej kierunku? Więc czyżby on był tak naprawdę zainteresowany swoją współlokatorką? Istniała taka opcja. Steel opuściła swoje spojrzenie w dół, mając już naprawdę tego dość. Pocieszył ją tylko fakt, że Harper nie wybrała Danielsa. Wskazanie na nią samą, akurat na niej nie zrobiło wrażenia. Bo w innych okolicznościach, czemu by nie? Spencer z kolei widocznie zaskoczył się tą odpowiedzią. Chociaż dla niego samego atmosfera była już tak napięta i nieprzyjemna, że nie wiedział, czy odbierać ją szczerze? Jednak z drugiej strony problem był na linii Hallie-Ashton-Harvey, więc Harper w tym nie uczestniczyła, spokojnie mogła podać szczerą odpowiedź. A tej, wskazującej na inną dziewczynę zupełnie nie spodziewał się. Jednak schował swoje zaskoczenie głęboko, żeby nie było widoczne na jego buzi. Swoją drogą to nawet miało sens, bo przecież powiedziała, że Zackowi niczego nie brakowało, ale nie było tego czegoś, więc może tutaj był pies pogrzebany? W sumie to obecnie całościowo nawet pasowałoby do niej, więc czyżby Harper wolała… nieważne, to było pod ogromnym znakiem zapytania. I tak nie miał szansy teraz odpowiedzieć na to pytanie, więc zostawił tę kwestię na później… na kiedyś tam indziej… może na nigdy…
Harvey raczej średnio uczestniczył w toczącej się grze. Nawet jeżeli ktoś na niego wskazywał, to wybierał prawdę i miał już kompletnie gdzieś, jakie pytanie dostanie i jaką odpowiedź będzie musiał sformułować. Przy tych wszystkich nie skłamał ani razu i nie miał zamiaru tego robić. Wydawało się, że był bardzo wycofany, ale tak naprawdę prędko ukrył w sobie wiele różnych emocji. Tych dotyczących zarówno Hallie i Harper. Obecnie chciał po prostu dotrwać do końca tego wieczora. Przestał pić na równi z innymi i chociaż cały czas odczuwał skutki lekkiego upojenia alkoholowego, to zaczynał widzieć, że stan innych pogarszał się, a z kolei jego to pijackie rozbawienie i beztroska opuszczały. Ponownie Hallie zaczęła dosyć dobrze bawić się, skupiając się głowie na zadawaniu pytań dziewczynom i z nimi nawiązując większe interakcje - poza Harper, z którą po wybraniu przez Danielsa w ostatnim pytaniu, Hallie niezbyt miała ochotę rozmawiać. Z kolei Ash chyba zaczynał trochę wkurzać się, bo blondynka ignorowała go, starając się udawać niewzruszoną jego ewentualnymi zaczepkami. Spencer totalnie wyłączył się z jakichkolwiek interakcji z Danielsem i uspokoił się też z ciągłym zaczepianiem Hallie. Jednak wcale nie przez tamtą uwagę. Głównie przez to, że teraz Steel nie reagowała na jego słowa czy prośby powrotu do namiotu. Tak więc zwyczajnie siedział przy niej, wypełniając funkcję obserwatora sytuacji, aż Ashton ponownie przeszedł do działania…
- Hallie - wybrał ją, po odpowiedzi na ostatnie zadane mu pytanie i uśmiechnął się przy tym szeroko. Wyraz twarzy dziewczyny mówił, czego chcesz pacanie?, mimo to uśmiechnęła się do niego nieszczerze. - Wyzwanie - odpowiedziała zakładając, że ten bezmózg nie wymyśli nic takiego, czego nie mogłaby zrobić i co byłoby gorszące dla reszty uczestników, a naprawdę wolała po raz kolejny nie wybierać prawdy, bo kto go tam wie, o co mógł zapytać po tym, jak w ostatnim rozgrzewkowym pytaniu wskazała na niego. Blondyn automatycznie uśmiechnął się jeszcze szerzej, bo dokładnie to chciał usłyszeć. Odstawił swój kubeczek na bok i wlepił w nią swoje intensywne spojrzenie, rzucając jej wyzwanie. - Pocałuj mnie… tak naprawdę, długo i intensywnie - doprecyzował swoje wymagania, unosząc jedną brew do góry. W końcu H&H byli w otwartym związku, tak? Więc to nie powinien być żaden problem. Chociaż nie chciał ponownie odnosić się do tego na głos. - Myślisz, że tego nie zrobię? - zapytała Hallie niby z ogromną pewnością siebie, chociaż wewnętrznie zacisnął się jej żołądek, bo wcale nie chciała tego robić. To znaczy, bardzo chciała, ale nie w ten sposób. Nie w takich okolicznościach. Ale jeszcze bardziej nie chciała wyjść na słabeusza. Harvey wydawał się być gdzieś poza, słuchał rozwoju sytuacji, ale nie chciał jakkolwiek w nią ingerować, bo przecież nie powinien. - Myślę, że tego nie zrobisz - odpowiedział pewnie na moment, przenosząc wzrok na Spencera, mając jego za podstawową przyczynę, która by ją zablokowała. Widząc jego zmieszanie, ucieszył się jeszcze bardziej, bo właśnie udawało mu się psuć ten słodziaszny obrazek, którego miał już dość przez tę całą wycieczkę. Tylko niestety w tej kwestii mylił się, bo Hallie nawet nie obejrzała się na Spencera, tylko podniosła się z miejsca i powędrowała w stronę Ashtona. Tego momentalnie złapało zaskoczenie i zaraz skupił się na buzi blondynki, bo była jeszcze opcja, że przyszła dać mu w twarz. Ale Hallie wcale nie miała takiego zamiaru. Ani nie chciała zrobić tego byle jak, żeby Daniels mógł później się do niej przyczepić. A swoją drogą, jak i tak miała już to zrobić, to chciała zrobić to porządnie, więc… usiadła okrakiem na jego jednym udzie, chwyciła jego twarz w obie dłonie i bez żadnego zawahania zamknęła ich usta w zmysłowym, przedłużającym się pocałunku. Ten tak początkowo zszokował Danielsa, że pozostawał on całkowicie bierny, ale zaraz udało mu się do niej dołączyć i razem z nią współgrać. Harvey nie chciał tego widzieć, ale wiedział, że powinien. Tak więc po tym, jak Hallie odeszła to jeszcze chwilę walczył ze sobą, jednak ostatecznie przeniósł na nich spojrzenie i widział bardzo dokładnie to, co zadziało się między nimi, starając się zachowywać przy tym maksymalnie neutralny wyraz twarzy. Steel wcale nie zachowywała się, jakby to było tylko durne wyzwanie, które chciała wypełnić. Szczególnie po tym, jak oderwała się od jego ust i zamiast od razu odejść, to zapatrzyła się w jego jasne oczy. Przez chwilę mogła być w swoim wyimaginowanym świecie, póki Daniels nie powrócił do bycia sobą, a oni przecież tylko grali w grę.
- Brawo Steel, nie spodziewałem się tego po tobie. Dobra robota. To znaczy powiedziałbym, że przecięta, ale z moim doświadczeniem, to jest nawet komplement - zażartował sobie bezczelnie prosto w jej twarz, a Hallie… poczuła się, jakby właśnie dostała w policzek. Ponownie szybko zmiótł jej wszystkie oczekiwania. Puściła jego twarz, wstała, odwróciła się i już miała odchodzić, gdy… - Good girl - skomentował Ashton i wcale nielekko uderzył ją w tyłek. To spowodowało w niej odruchową reakcję, bo natychmiast odwróciła się i chciała uderzyć go z liścia w twarz, jednak sama była już bardzo pod wpływem, więc niestety z ich dwójki blondyn okazał się szybszy ze swoim unikiem. - Pierdol się, Daniels! - wyrzuciła mu głośno. W tym samym czasie zarówno Amber i April oburzyły się mocno, bo cokolwiek by się nie działo, to jego zachowanie nie było w porządku. No i oczywiście Harvey też się wzburzył, mając w sobie tyle pokładów złości i gniewu, że gdy zobaczył to mocno umniejszające zachowanie, nie mógł pozostawić tego bez reakcji. - Ej, co ty odpierdalasz?! - zareagował odruchowo, a wtedy Daniels przeniósł na niego swoje chętne do konfrontacji spojrzenie. - O, rycerzyk się uruchomił. Twoja niby-nie-laska właśnie wsadziła mi język do buzi, a ty jeszcze będziesz jej bronił? - powiedział i zaraz roześmiał się. Jakby, Harvey przed chwilą to wszystko widział, więc mówienie o tym nie mogło dotknąć go jeszcze bardziej. Podniósł się z miejsca, podchodząc do Hallie, która znieruchomiała w miejscu. - Mam to gdzieś. Ona mogła to zrobić. A ty tego nie. Więc kurwa, masz ją za to przeprosić - mówił wcale nieuprzejmym i niespokojnym tonem, zaraz przenosząc swoje spojrzenie na blondynkę. Hallie pierw była wściekła za ten nieproszony dotyk, ale teraz czuła się jak naiwna, głupia blondynka, która pozwoliła sobie przez ułamek sekundy pomyśleć, że ten pocałunek zmieni cokolwiek. A chyba jeszcze bardziej wszystko skomplikował, przez co jej dolna warga zaczęła widocznie drgać, a oczy wypełniły się łzami. - Zostaw to i chodźmy już stąd… - powiedziała słabo i cicho, jednocześnie łapiąc go za ramię. Harvey, widząc jej buzię, był w stanie odpuścić mu i naprawdę wycofać się z tego wszystkiego, bo już wcześniej bardzo chciał to zrobić.
Jednak to oznaczałoby, że gołąbeczki oddaliłyby się razem do namiotu, a ta wizja nie podobała się Danielsowi, więc w końcu pozwolił sobie na głos wyrazić swoje zdanie o tym całym „związku” i o Hallie. - Mam przepraszać laskę, która wymyśliła sobie bycie w otwartym związku za to, że klepnąłem ją w tyłek? To jak przepraszanie kurwy za to, że ją się przeruchało - wyrzucił jeszcze takim zabawnym tonem, jakby to porównanie było naprawdę śmieszne. Hallie zacisnęła mocno szczęki, żeby zaraz się nie rozpłakać, a Harvey wpatrywał się w jej oczy z widocznym przejęciem, które momentalnie po tych słowach zniknęło. Jakby przestał widzieć ją, jako centrum tych całych wydarzeń. Bo to dej pory chciał ją chronić. Jednak w ułamku sekundy przestał być jedynie obrońcą, a stał się atakującym. W mgnieniu oka wyrwał swoje ramię z jej uchwytu, wyminął ją i po dwóch szybkich krokach znajdował się przy niczego niespodziewającym się Danielsie. Ze wściekłością wymalowaną na twarzy i nieobecnych, niemal opętanych jego wewnętrzną furią oczach, uderzył go prosto w twarz ze swojej zaciśniętej pięści. Zdezorientowany blondyn upadł na ziemię, a wtedy Spencer złapał go za bluzę, by pierw podnieść go za nią do góry i zaraz mocno cisnąć nim z powrotem o ziemię, po czym zaczął bić go bez opamiętania, nie myśląc o żadnych konsekwencjach czy o tym, że mógł wyrządzić mu rzeczywistą krzywdę, bo obecnie czuł jedynie wszechogarniający go gniew, który kierował jego zaciśniętą, już widocznie pokrwawioną i obtartą pięść wprost na tą wiecznie roześmianą i zadowoloną mordę. Swoją drogą ostatni raz wpadł w taki niekontrolowany, rozwścieczony amok, gdy okładał pięśćmi Tony'ego...

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Harper nie była zainteresowana żywym uczestnictwem w grze, zwyczajnie nie chciała uciekać, bo przecież z perspektywy prawie wszystkich nie miała powodów, by czuć się jakkolwiek zraniona. Patrząc obiektywnie, jej współlokator zachowywał się wobec niej tak, jak zachowywał się zazwyczaj, więc mogła być co najwyżej podirytowana, ale nie jakoś głębiej dotknięta. Skoro pozostali tak gładko przeszli do nowej gry, ona chyba nie powinna się jakoś dąsać czy stroić fochów. Przybrała podobną postawę jak Harvey, odcinając się widocznie od zaangażowania w toczącą się niemal jakby nigdy nic zabawę. Nie reagowała na żadną zaczepkę Asha, propozycje ponownego napicia się twardo odrzucała i podkreślała wtedy, że po tych ośmiu kolejkach z rozgrzewki jest jej najzwyczajniej w świecie niedobrze i walczy o przetrwanie. Sama końcówka zgodna z prawdą, prawdziwa przyczyna za to była nieco inna, ale nikt nie wnikał i jakoś ten wieczór się toczył dalej…
Wyzwanie, które blondyn rzucił Hallie, mimo częściowego wyłączenia momentalnie przyciągnęło jej uwagę, a także ją zaalarmowało. Nie miała jednak powodu, aby się wtrącać, więc obserwowała rozwój wydarzeń totalnie biernie. Po tym, jak Steel przeszła już do wywiązywania się z otrzymanego zadania, Harper ukradkiem zerknęła na Harvey’ego, by ostrożnie zbadać wyraz jego twarzy – lecz nie chcąc zostać na tym przyłapana, nie wpatrywała się w niego zbyt długo i powróciła spojrzeniem do całującej się dwójki na chwilę przed zakończeniem tego ich pocałunku. Wiedziała, jak wyglądała uczuciowa sytuacja Hallie i zobaczyła zaraz w tym jej zapatrzeniu w oczy Ashtona, że faktycznie wpadła z tym swoim zakochaniem – wręcz tragicznie wpadła, jeżeli po tym, co miało miejsce wcześniej, ona była w stanie patrzeć na niego w ten sposób.
Aż czar prysł.
Ich gwiazdor wieczoru jej zdaniem już wcześniej przeszedł samego siebie, ale tym klepnięciem Steel w tyłek zdołał przesadzić jeszcze bardziej. – Daniels, ty jesteś nienormalny. Do reszty jebnięty – wyrwało się jej gorzkim tonem – nie takim, jakby sobie z niego żartowała, jakby chciała go zaczepić, powiedzieć mu coś po prostu na złość. To było jednocześnie zszokowane (chociaż niby żadne zaskoczenie) i do bólu szczere.
Sytuacja potoczyła się dalej bardzo szybko i niby nie takim zaskakującym torem, ale mimo wszystko do zaskoczenia doszło. Kiedy Spencer rzucił się na Danielsa, wszyscy na moment zamarli, a gdy blondyn został podniesiony, z powrotem ciśnięty na ziemię i zaraz przygwożdżony przez bruneta oraz jego furię, cała grupa jak jeden mąż poderwała się w górę, choć poza tym nikt od razu się nie ruszył.
Amber i April były widocznie przestraszone tym, co się działo. Nawet Hallie wyglądała na mocno przejętą i zaniepokojoną, bo chociaż Ashton bezapelacyjnie przegiął tamtymi słowami i ogółem swojego zachowania, to jednak brutalność kolejnych ciosów Harvey’ego mogła wyrządzić mu bardzo poważną krzywdę, a to całościowo było – po ludzku – trochę przerażające. Nieważne, że zasłużył sobie na wpierdol – teraz to on znalazł się na pozycji ofiary. Jedno czy dwa porządne uderzenia w mordę pewnie zostałyby przyjęte ogólną aprobatą, lecz aktualnie wyglądało to tak, jakby Spencer miał zamiar go ukatować swoimi pięściami.
Harper obserwowała to, co się działo, z napiętym wyrazem twarzy, jednak wcale nie wyglądała, jakby wolała by ta bójka – czy raczej okładanie Danielsa kolejnymi ciosami – dobiegła końca. Jej poczucie sprawiedliwości było samo w sobie wypaczone, jej surowość często przesadzona, a teraz dodatkowo kotłowało się w niej tyle negatywnych emocji – których blondyn był pośrednim źródłem – że autentycznie przynajmniej w tej chwili nie ruszało jej, jak okrutnie obrywał.
Keith i Zack, zaraz po tym jak minęło ich pierwsze oszołomienie – a także mogli się zorientować, że nie zapowiadało się na wycofanie Harvey’ego – wymienili ze sobą tylko krótkie spojrzenia i czym prędzej dopadli do tamtej dwójki. Wspólnie złapali bruneta z obu stron, a po nie takiej znowu krótkiej szarpaninie i odnalezieniu dobrego punktu podparcia zaczęło się im udawać odciąganie go od leżącego Ashtona. Pewnie zakładali, że blondyn w tej sytuacji raczej nie podniesie się z ziemi, a na pewno nie po to, by oddać w tym momencie przytrzymywanemu agresorowi. Cóż, przeliczyli się. Daniels dał radę szybko się poderwać i pierdolnąć w twarz Spencerowi, co zdecydowanie przebrało miarę. Barker trochę nie wiedział, co zrobić, więc nadal jeszcze przytrzymywał prawe ramię Harvey’ego, jednak Johnson nawet się nie zawahał, puścił tego pierwszego i zamachnął się na swojego współlokatora, fundując mu soczysty sierpowy i tym ruchem zaskakując nawet jego samego. – Kurwa, stary, co ty odpierdalasz? Dorośnij, kurwa! Ogarnij dupę i weź w końcu kurwa dorośnij! – ryknął na niego ze wszystkich sił i pchnął go jeszcze, chcąc mu jakoś przemówić do rozsądku w ten uproszczony sposób. Niestety nie dotarło, bo Ash zamrugał kilka razy, ale po sekundzie zareagował, wyciągając łapy na przyjaciela, najwyraźniej nie mając zamiaru przejmować się konsekwencjami.
Włączenie się Keitha w połączeniu z tym, że Daniels nie był już unieruchomiony tylko teraz też wymierzał ciosy, sprawiło że Harper nie umiała dłużej jedynie patrzeć. Podnoszenie z pozostałymi dziewczynami okrzyków nawołujących do przestania ani trochę jej nie przekonywało, bo to nic nie zmieniało w tym zamieszaniu, które w okamgnieniu objęło wszystkich panów na raz. Barker wcinał się między Johnsona a Danielsa, Harvey z kolei nie wiadomo, czy wspomagał Barkera w próbie rozdzielenia dwójki przyjaciół, czy Keitha w próbie obicia mordy Ashowi. Pearson, niewiele myśląc, pokonała pospiesznie dystans dzielący ją centrum wydarzeń, a po tym, jak znalazła się tuż obok, instynktownie uczepiła się Keitha, dopiero z tego miejsca krzycząc, że mają wszyscy przestać. Chociaż to wszystko było tak zaognione, że pewnie nawet jakby udało się jej jakimś cudem odciągnąć Johnsona właśnie, to ciężko powiedzieć, czy doszłoby do uspokojenia, jeśli Spencer nie miał takiego samego celu jak Barker – a to się miało zaraz okazać, bo Keith wprawdzie z opóźnieniem, ale dał się jej wyciągnąć z tej chaotycznej szarpaniny.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Harvey nieczęsto bywał agresywny, szczególnie rzadko sam był tym, który inicjował przemoc fizyczną. Jednak posiadał sporawą cierpliwość i zazwyczaj starał się rozwiązywać wszelkie problemy drogą rozmowy. Jednak kiedy jego granica cierpliwości została przekroczona, to momentalnie potrafił stracić nad sobą całe panowanie. Działał wtedy częściowo poza swoją świadomością, nie biorąc pod uwagę rzeczywistych konsekwencji czy bólu, który sam mógł odczuwać. Mało bodźców docierało do niego z zewnątrz. Więc jeżeli pojawiały się jakieś komentarze czy nawet krzyki, to był w stanie kompletnie je ignorować, bo liczył się dla niego tylko jego cel. A w tym momencie jego celem była morda Danielsa. Miał go kompletnie dość po tym całym wyjeździe. To, że czasem Ashton zachowywał się, jak palant nikogo nie dziwiło, ale tego wieczora przeszedł samego siebie i w końcu ktoś musiał mu pokazać, że nie może robić i mówić, co sobie chce i nie spotkają go żadne konsekwencje. Te następstwa miały właśnie formę pięści Harvey’ego, która spokojnie mogła już ukruszyć zęby czy nawet uszkodzić nos blondyna, bo z całej siły, nieustannie nacierała na jego ryj.
Odciągnięcie go wcale nie było takie proste, bo gdy ktoś działał pod wpływem ogromnego wpływu adrenaliny i noradrenaliny, to potrafił odnaleźć w sobie niespotykane pokłady siły. Tak więc chociaż pozornie Zack i Keith razem powinni mieć więcej siły od Spencera, to musieli dobrze go chwycić, by w ogóle zacząć go odsuwać od blondyna. Tym bardziej że brunet wcale nie miał zamiaru dać za wygraną i cały czas próbował się wyszarpnąć. Przez to cios Ashtona był średnio trafiony, bo zamiast dostać w policzek, to dostał bardziej w łuk brwiowy, ale przez to na jego twarz też polała się krew. Jednak to było nic w porównaniu z tym, jak wyglądał pysk Danielsa. To na chwilę oszołomiło Harvey’ego, jednak dzięki temu, że Keith wyrwał się do blondyna - co chyba zaskoczyło wszystkich zgromadzonych - to miał możliwość przetrzeć sobie twarz, żeby krew nie spływała mu prosto na powiekę i dalej do oka. I nagle w przeciągu ułamku sekundy sytuacja kompletnie zmieniła się, bo Johnson naparzał się z Danielsem, a rozdzielić ich chciała Harper, natomiast Harvey był przytrzymywany tylko przez Zacka, który był na tyle sprytny, żeby postarać się go unieruchomić nie tylko za pomocą siły, ale też odpowiedniej techniki. Spencer rzucił mu jakiś krótki wianuszek mówiący, żeby się nie wpierdalał i go puścił, ale Zack był nieustępliwy. Jednak Harvey zadziałał z głową, bo kopnął go mocno w piszczel i dzięki temu uwolnił się z jego uchwytu.
Brunet ponownie ruszył w kierunku Danielsa, który w tym momencie stał już swobodnie na nogach, bo Keith za namową Harper odpuścił mu. Blondyn zaczął wycofywać się do tyłu, jednak nie by uciec, tylko raczej by odsunąć się od tego niepotrzebnego nikomu tłumu, przy tym uśmiechnął się po raz kolejny w taki bezczelny, charakterystyczny dla siebie sposób. Odplunął jeszcze krew z buzi i ruchem dłoni zaprosił Spencera do siebie. - No chodź rycerzyku, broń cnoty swojej panny, bo ta jej cnota sama się nie obroni niestety - powiedział zachęcająco, chcąc go jeszcze bardziej rozwścieczyć, co oczywiście udało mu się. Harvey ponownie ruszył do niego z pięściami, a ponieważ teraz Ashton spodziewał się ataku, to walka była bardziej wyrównana… przez jakieś pięć sekund, bo jednak z ich dwójki to Spencer był o wiele bardziej nakręcony i silniejszy. Keith obejrzał się na Zacka, który z nich wszystkich był chyba najbardziej zszokowany tym, co się działo, co było dziwne, bo z drugiej strony był chyba najlepiej zbudowany, więc można było spodziewać się po nim największego działania, ale to był chyba ten przypadek, że mięśnie to jedno, a jaja to drugie. Ostatecznie obydwaj próbowali rozdzielić bijących się kolegów, jednak w tym chaosie jeszcze każdy z nich przypadkiem oberwał, co skutkowało ich chwilowym wycofaniem się do tyłu.
Moment później Ashton miał pecha, bo chcąc oddać cios, zamachnął się i zaraz poślizgnął, co bardzo szybko wykorzystał Spencer i z całej siły popchnął go do tyłu tak, że blondyn wylądował na znajdującym się za nim drzewie. Brunet prędko pojawił się przy nim ponownie, chwytając go za bluzę, a następnie wcisnął swoje przedramię w jego gardło, napierając na nie ku górze. Pomimo iż blondyn miał wolne obie ręce, to nie mógł atakować, tylko złapał się tego przedramienia, próbując je odciągnąć od siebie, by móc zacząć normalnie oddychać. Co wyglądało już naprawdę groźnie i w końcu otrzeźwiło Hallie. To znaczy, razem z innymi dziewczynami ona krzyczała gdzieś tam w tle, jednak to było całkowicie niezauważalne przez chłopaków. A teraz postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce przynajmniej na tyle, w jakim stopniu mogła i pojawiła się przy Spencerze jeszcze przed chłopakami. - Harvey, puść go! Błagam, puść go! Przestań, proszę cię, przestań! - zaczęła krzyczeć przez płacz, chociaż stała tuż przy nim, jednocześnie napierając dłońmi na jego ramię, by przestał podduszać Danielsa. Brunet dyszał ciężko, ale nie odpuszczał, chociaż blondyn robił się coraz bardziej czerwony i naprawdę zaczęło brakować mu powietrza. - Harvey! - wrzasnęła ponownie Steel i dopiero wtedy jakieś resztki świadomości dobiły się do niego. W końcu przestał napierać swoim przedramieniem na jego szyję, dzięki czemu blondyn mógł zaczerpnąć trochę powietrza. - Masz szczęście Daniels, że po tym, co powiedziałeś, ona nie uważa cię za totalne gówno, jak ja - powiedział, ostatecznie puszczając blondyna i wycofując się krok do tyłu.
Ten, gdy tylko mógł, to złapał się za swoje gardło, zaczął się krztusić i osunął się po pniu na ziemię. Hallie wpatrywała się w niego przez chwilę, ale zaraz pojawił się przy nim Barker, chociaż sam Ashton nie był wcale chętny do przyjęcia jakkolwiek pomocy. - Twoja ręka… - powiedziała Steel, gdy jej spojrzenie utknęło w jego mocno poharatanej pięści. Cały czas była w ogromnym szoku, tak naprawdę była mocno przerażona tym, co się wydarzało i tym, co właśnie widziała, aż zaczęła się trząść. Dopiero wtedy ciemne ślepia bruneta - teraz już nieco bardziej przytomne - odnalazły jej błękitne tęczówki, a potem dostrzegły ją całą i jej mocno roztrzęsiony stan. - Hallie… - zaczął mówić, ale nie zdążył dodać nic więcej, bo obok pojawiła się Amber, która rzuciła kilka słów pod jego adresem i zabrała swoją rozdygotaną przyjaciółkę, zostawiając go samego. Harvey stał tak jeszcze przez chwilę, ale ostatecznie sam odwrócił się i prędkim krokiem powędrował do siebie. Z kolei April dołączyła do chłopaków, którzy starali się podnieść Ashtona i zaprowadzić go do jego namiotu, a później opatrzyć jego twarz. I tak właśnie imprezę można było uznać za oficjalnie zakończoną.

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Tonący brzytwy się łapie – tak jak Harper w tym wszystkim naiwnie złapała się nadziei, że może jednak całe to zamieszanie się uspokoi, bo jeszcze tego brakowało, żeby z tego odciętego od cywilizacji zadupia musieli kogoś nieść tam, gdzie zaparkowali samochody, i wieźć do szpitala. Cóż, ciężko winić Harvey’ego, że nie myślał w ten sam sposób a zamiast tego rzucił się ponownie na Danielsa. Ciężko byłoby też oczekiwać po samym Danielsie, żeby chociaż spróbował pomyśleć cokolwiek i zwyczajnie odpuścił – bo przecież ten debil zachowywał się tak, jakby w ogóle nie posiadał zdolności racjonalnego myślenia i przewidywania możliwych konsekwencji. On się z konsekwencjami nie liczył, po co to komu.
Gdy Spencer i Ashton znów zaczęli się wzajemnie okładać, blondynka po prostu puściła Johnsona, już na ten moment chcąc, by to się jak najprędzej zakończyło. Sam Zack nie miałby pewnie szans szybko i skutecznie rozdzielić tą dwójkę, a z Keithem do pary… no liczyła, że dadzą radę, bo ją dopadła w tej chwili obezwładniająca bezsilność. Nawet nie była w stanie krzyczeć, a zmieniające się przed jej oczami obrazy wydawały się teraz takie abstrakcyjne i Pearson nie wiedzieć czemu przestała rozumieć, co się dzieje. Oprzytomniała dopiero, słysząc rozdzierający wrzask. Wróciła jej ostrość wzroku i względna świadomość, a spojrzenie odnalazło Spencera, stojącą obok niego Steel i osuwającego się po drzewie Ashtona. Dalej nie umiała się ruszyć, więc tylko obserwowała, jak blondynka odchodzi w towarzystwie przyjaciółki, a zaraz Barker z Johnsonem oraz April podnoszą i odprowadzają Asha. Potem jej oczy skierowały się na nieruchomego bruneta; przez jakiś wydłużony moment oboje tak trwali w niby wspólnej nieruchomości, choć pozostawali zupełnie osobno, aż on wreszcie się ocknął, a wtedy i jego odprowadziła samym wzrokiem, dopóki nie zniknął jej z pola widzenia.
Została sama. Nie miała zamiaru wpierniczać się do Hallie i Amber, nie planowała też dołączyć do akcji ratunkowej Danielsa – żył, i zajęło się nim wystarczająco dużo osób. Zresztą po tym, jak się zachował, nie ręczyłaby za to, że sama nie zrobi mu krzywdy. Harvey… nie, że nie mogła czy nie chciała się nim zainteresować, ale miała wrażenie, że nie powinna tego robić, że on by sobie nie życzył jej obok siebie, że by ją odtrącił. Może mogli sobie miło porozmawiać na początku dzisiejszej wycieczki, lecz to nie czyniło ich nagle bliskimi sobie nawzajem, więc pozwoliła się zblokować swoim obawom. Chyba też potrzebowała pobyć jakiś czas w samotności; dość prędko zaczął z niej schodzić ten stres wywołany bójką chłopaków, a wtedy nagle przygniotły ją emocje – te, które tłumiła podczas ogniska, te, które kontrolowała w sobie wcześniej, a także nowe, wyzwolone całym tym zajściem.
W ciągu kilkunastu minut zdążyła się załamać i rozpłakać, uspokoić, podjąć próby sprzątania po ich posiadówce, znów rozpłakać – choć już mniej intensywnie – znów uspokoić, ogarnąć tylko symbolicznie po ognisku i pójść przemyć buzię w rzece. Przez ten czas wszystko jakoś tak ucichło, wprawdzie nie zupełnie, ale w dużym stopniu, więc tak jakby… powoli do spania? Cóż, no nie od razu. Podeszła do namiotu Amber, bo to z nią miała spać tej nocy według wcześniejszych ustaleń, lecz w środku siedziała wciąż Steel. Po krótkiej rozmowie wyszło na to, że wcześniejsze ustalenia miały ulec małej zmianie, a te nowe… kazały jej wybrać się pod namiot Spencera. Nawet nie miała siły się gimnastykować i próbować zaproponować inne rozwiązanie, więc niebawem właśnie tam się kierowała – pod namiot Spencera. Szła trochę jak na ścięcie, ale była na tyle zrezygnowana, że przyjmowała swój los z pochyloną pokornie głową.
Harvey...? – odezwała się cicho, żeby go ostrzec uprzedzić o swojej obecności. Niestety musiała naruszyć jego przestrzeń i zajrzeć do namiotu, jednak wolała nie robić tego od razu, jakby mogła ot tak przekroczyć granicę jego prywatności. W pewnym sensie nie miała za bardzo innego wyboru i ostatecznie miało do tego dojść, lecz najpierw należało nakreślić mu obraz sytuacji, w której się znaleźli. Zbliżyła więc twarz do ścianki namiotu, tak żeby na pewno ją słyszał i bez problemu rozumiał. – Hallie… powiedziała że… chce spać dzisiaj z Amber – zaczęła, ostrożnie dobierając słowa, mimo że sprawa wydawała się dość prosta – i tak z jakiegoś powodu wolała nie powtarzać wypowiedzi Steel jeden do jednego. Chociaż wcale nie kibicowała tej ich pokręconej relacji, zrobiło się jej przykro, gdy usłyszała od blondynki wprost, że nie chciała spać z nim, bo to brzmiało tak… smutno. Jakby się go bała, albo może brzydziła się tym jak daleko się posunął? Harper nie umiała tego jednoznacznie zinterpretować i nie próbowała tego robić; jasne, Spencer przesadził, ale z drugiej strony stanął w obronie Hallie, w żaden sposób jej nie zagroził, a finalnie też odpuścił. Wydawało się jej, że koniec końców nie zasługiwał na takie poniekąd odtrącenie ze strony swojej nie-dziewczyny, lecz to nie Pearson powinna to oceniać czy jakkolwiek w to wnikać. A choć skazanie ich na spanie w tym samym namiocie – do którego w efekcie doszło – nie było najbardziej komfortowym obrotem zdarzeń, nie podjęła próby wpłynięcia na Steel i zasugerowania zmiany zdania. Już trudno. – I poprosiła mnie, żebym się z nią zamieniła – dokończyła, wyjaśniając tym samym ich aktualne… położenie. A potem dłuższą chwilę milczała, żeby dać mu czas na przetrawienie tej informacji, niemniej w końcu musiała przejść dalej. – Wejdę teraz, żeby wziąć i zanieść jej rzeczy, dobrze? – niby zapytała, bardzo łagodnym tonem swoją drogą, ale tak na dobrą sprawę oznajmiała mu, co miało zaraz się zdarzyć. Odczekała tylko jeszcze parę sekund, tak w razie czego, po czym rozsunęła zamek od wejścia i trochę niepewnie zajrzała do środka. Poprosiła grzecznie o wskazanie, która torba należała do blondynki, i za chwilę już jej nie było.
Wróciła po paru minutach, tym razem ze swoją torbą przewieszoną przez ramię. Znów przystanęła przed wejściem, jednak tym razem nie odezwała się uprzedzająco – było przecież słychać, że przyszła, a skoro wyjaśniła mu co trzeba już wcześniej, mógł się spodziewać że to ona. Powoli weszła do środka – w milczeniu, które stało się przytłaczające, gdy nagle znaleźli się sami w tej niewielkiej przestrzeni.
Położyła swoje rzeczy w to miejsce, gdzie wcześniej leżały rzeczy Hallie, a następnie przysiadła na skraju materaca, nie do końca tyłem, lecz także nie w pełni bokiem do bruneta. Tylko twarz przekręciła trochę bardziej, tak by być w stanie na niego zerknąć. – Wszystko w porządku…? – Oczywiście nic nie było w porządku, ale było to pytanie bardziej na wypełnienie ciszy. Widziała, że rozwalił sobie rękę, zauważyła też bandaż, w który ją owinął, a poza tym na wierzchu leżała otwarta apteczka, więc chyba jeszcze nie skończył się ogarniać. Po małym zawahaniu obróciła się cała przodem do niego, jednak pozostając w tym samym punkcie, to znaczy w bezpiecznym oddaleniu. Było już późno, ale na niebie wisiał księżyc, którego światło w jakiejś części przebijało się między otaczającymi ich obozowisko drzewami, tak że nie panowała całkowita ciemność – więc przyzwyczajone do mroku oczy mogły rozpoznać mimo wszystko całkiem sporo. Zobaczyła zatem, że coś tam kombinował przy swojej brwi. – Mogę ci pomóc – powiedziała, niestety bez przekonania, bo z góry nastawiała się na jego niechęć, niemniej szybko się zreflektowała, że to kiepskie podejście. I chociaż nie poczuła się nagle wobec niego ani trochę pewniej, nie zważając na swój własny (jedynie początkowy) opór wewnętrzny i być może jakieś jego słowne protesty, przesunęła się nieco głębiej na materac, a tym samym zbliżyła się w jego kierunku. – Pozwól mi sobie pomóc – poprosiła zmienionym tonem – łagodnym, lecz z brzmiącą w nim nieustępliwością. Bo chyba nic mu się złego nie stanie, jeżeli ona go wyręczy i zajmie się jego raną, której on nawet nie widział? Na pewno była w stanie zrobić to sprawniej i dokładniej niż on, właśnie ze względu na to, że widziała jego twarz – więc może mogli na moment zapomnieć o tym, kim dla siebie nie byli, o tym, co się wydarzyło tego wieczoru albo kiedykolwiek tak naprawdę; może mogli na moment być dla siebie po prostu ludźmi. I ona chciała mu po ludzku pomóc.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Harvey w pierwszym odruchu udał się do swojego namiotu. Chwycił pierwszy, lepszy ręcznik i zaczął wycierać sobie dłoń, jednak bardzo szybko zorientował się, że to było kompletnie bez sensu. Zatem przerzucił ręcznik przez ramię i udał się w kierunku wody. Tam zmoczył całą łapę i starał się ją dokładnie domyć z krwi. Swojej i Ashtona, bo na pewno była to ich mieszanka. Na sam koniec przemył też swoją twarz, jednak bardzo na czuja, bo ledwo co widział swoje odbicie w wodzie jedynie przy blasku księżyca. Ostatecznie wrócił do namiotu z dłonią zawiniętą w ten ręcznik. Rzucił swój telefon z włączoną latarką na materac i wyciągnął apteczkę z plecaka. Zaraz skompletował cały zestaw naprawczy i zdecydował się na odwinięcie tego prowizorycznego opatrunku. Jego ręka nie wyglądała najlepiej. Już zaczęła puchnąć, więc robił się obrzęk. Poza tym miał pozdzieraną skórę, naprawdę głęboko. W niektórych miejscach wręcz poprzecinaną od uderzeń. Powoli nawet zaczynał tracić w niej czucie, tak więc wziął się za prędkie opatrywanie. Zeszło mu się z tym, bo jednak używając lewej dłoni i własnych zębów, to nie było łatwo solidnie i mocno zabandażować sobie całą pięść. Jednak ostatecznie po wytrwałych staraniach udało mu się to. Takie drobione sprawy jak nie mam pojęcia jak w poniedziałek mam tatuować tą dłonią, pozostawił sobie do rozwiązania na potem. Chociaż zapewne żadne tatuowanie - i to nie tylko w poniedziałek - nie wchodziło w grę, ale może to i lepiej? I tak myślał o wzięciu wolnego, a teraz przynajmniej miał dobrą wymówkę. O, nawet zobaczył w tym wszystkim jakiś pozytyw. Aż zaśmiał się sarkastycznie do samego siebie.
Chwilę później usłyszał głos, który w stu procentach nie należał do Hallie. Chociaż znał jego właścicielkę bardzo dobrze, to pewnie ze względu na to, że nie spodziewał się jej, to jego spojrzenie powędrowało w stronę wejścia. Milczał, nawet nie pozwalając sobie na jakiekolwiek insynuacje, co i dlaczego tutaj robiła, bo i tak prędko dowiedział się i... - Kurwa - mruknął bardziej do samego siebie, ale było pewne, że Pearson to usłyszała. Ten komentarz padł po jej pierwszych słowach, bo chociaż Harvey już wcześniej uświadomił sobie, że było źle - i nie chodziło mu o stan Danielsa, to miał w dupie - to teraz okazywało się, jak bardzo źle było. A jak? No wręcz chujowo. Westchnął głośno, wiedząc że nie miał na to wpływu, a nawet nie miał zamiaru przekonywać Hallie, żeby jednak do niego wróciła. Bo skoro nawet nie przyszła powiedzieć mu tego osobiście, tylko przysłała Harper, to znaczyło, że bardzo nie chciała go widzieć. Więc? Chujoza po całości. Po tym komunikacie dalszy ciąg jej wypowiedzi nie zrobił na nim wrażenia. Skoro było pewne, że Hallie nie chciała być nawet obok niego, to ktoś musiał zająć to miejsce. Padło na neutralną Harper, rozsądny wybór. - Dobrze - potwierdził całkowicie odruchowo, pozostając na skraju materaca, odwrócony bardziej plecami do wejścia. Wskazał tylko rzeczy Steel, a potem powrócił do… trwania w tej swojej nieruchomej pozycji z ramionami widocznie opuszczonymi do dołu. Potrzebował chwili na pogodzenie się z obowiązującymi realiami. A ta myśl, że Hallie nie chciała spać z nim w jednym namiocie - nawet w bezpiecznym oddaleniu - bo bała się jego, tego, jak się zachował i tego, że może mógłby zapomnieć się i wpaść w podobny szał, kierując swoją agresję na nią… ta myśl kompletnie rozbrajała go i sprawiała, że czuł się, jak gówno pokroju Danielsa.
Ocknął się tylko ze względu na to, że uderzyła go świadomość, że Harper wróci. Jakby, to było nieuniknione. Tak więc lepiej było ogarnąć się do spania, teraz kiedy jej jeszcze nie było. Ostrożnie przebrał się w długie dresy i koszulkę, w których spał też do tej pory podczas ich wyjazdu. Wrócił na swoje miejsce i dopóki był sam, to jeszcze spróbował napisać wiadomość do Hallie. Zapewne nie powinien, ale chciał, żeby padło jego nic niewarte "przepraszam", nawet w takiej formie. Ostatecznie ponownie rzucił telefon na środek materaca, czekając na powrót blondynki. Tym razem nie tej jego blondynki. Harvey już leżał, chociaż cały czas na kocu, ze wzrokiem wbitym w sufit namiotu, gdy wróciła. Starał się zwyczajnie nie reagować na nią, tak jak nie powinien. Zresztą był wystarczająco przytłoczony swoimi emocjami, by teraz jeszcze zawracać sobie głowę Pearson. Skoro sama zgodziła się na ta wymianę, to on też powinien starać się być neutralny. Więc próbował być. - Nic nie jest w porządku… - odpowiedział natychmiast. Głupie pytanie, głupia odpowiedź. Jego zdrowa dłoń powędrowała do jego twarzy, a dokładnie do tego łuku brwiowego, bo poczuł na swojej skórze świeżą krew. Pewnie przy przebieraniu się musiał jakoś przetrzeć to miejsce, czego nawet nie poczuł i sprawił, że ponownie zaczęło krwawić. Mimo to nie odpowiedział ani słowem na jej propozycję. Nie chciał tak otwarcie i ostro jej odrzucać, ale też raczej nie chciał się zgadzać. W sumie trudno powiedzieć, więc wybrał milczenie. Dopiero gdy ponowiła ją - w bardziej przystępnej wersji - to skierował na nią swoje ciemne ślepia.
W tym momencie do głosu dorwał się jego rozsądek. Z ręką ledwo co sobie poradził, z raną na twarzy nie miał szans. Więc skoro oferowała swoją pomoc - prawdopodobnie jedyną, na którą obecnie mógł liczyć - to nie powinien nią gardzić. Bez słowa skierował łapę w stronę apteczki, zaraz przenosząc ją na materac. Później wrócił spojrzeniem do twarzy blondynki i jeszcze na potwierdzenie skinął głową. - Już nie krwawiła, ale chyba przy przebieraniu musiałem ją ruszyć - skomentował w sprawie swojej rany na łuku brwiowym. Odgarnął jeszcze włosy, co było bezsensowne, bo one i tak prędko wracały na swoje miejsce. Po czym opuścił wzrok na materac i po prostu czekał, aż blondynka zacznie robić swoje. Chyba nie musieli przy tym, o czymkolwiek rozmawiać. I pewnie nie robiliby tego, gdyby nie fakt, że za dużo siedziało w Spencerze. Kto wie, dlaczego w ogóle pozwolił sobie na to, żeby zacząć mówić? Może dlatego, że chciał szybko wytłumaczyć, dlaczego nie było w porządku? Albo po prostu chciał zostać usłyszany. A może nawet zrozumiany. - Nikt nie powinien dawać sobie prawa do oceny wyborów i decyzji drugiego człowieka. Wkurwia mnie niesamowicie takie podejście, bo ono jest bardzo krzywdzące. Hallie to na pewno zabolało, tylko będzie udawać twardą - skomentował w pierwszym odruchu zachowanie Danielsa. Ten jego ostateczny komentarz uderzał w Hallie i w ich relacje. Jeszcze mógł żartować sobie z nich, bo w ogromnej mierze, wtedy głównie pociskał z niego, jednak przypierdolenie się do samej Steel było naprawdę mocno nie w porządku. I chociaż pewnie wszyscy zgadzali się, co do tego, to chyba Harvey potrzebował powiedzieć to na głos. Tak samo, jak… - A przez to wszystko ona teraz nie chce tutaj ze mną być, bo się boi… wiedziałem o tym, powinienem domyślić się, że tak będzie, ale wtedy nie myślałem i… po prostu jestem wściekły - zaczął mówić już na koniec, pozwalając sobie, by rozedrganie pojawiło się w jego głosie. Jednak szybko przymknął powieki i wziął głębszy wdech. Uspokoił się niemal natychmiast. Uchylił powieki i bardziej omyłkowo zerknął na jej buzię. Nie wytrzymał zbyt długo, bo mimo wszystko wątpliwości i wspomnień z tej wspaniałej gry było w nim naprawdę wiele. I to dało się nawet zauważyć, że teraz - nagle, bo jednak wcześniej zachowywał się normalnie - miał z nią jakiś dylemat, z jej obecnością bądź z jej osobą. Ale skoro już mu pomagała, to musiał schować swój problem głęboko do kieszeni.

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Ulga – właśnie ją odczuła, gdy Harvey może nie wprost, ale bardzo zrozumiale przyjął jej ofertę pomocy. W pierwszej kolejności pochyliła się nad przeniesioną na materac apteczką, by z niej wyciągnąć potrzebne rzeczy. Odkaziła sobie ręce i zaraz przesunęła się jeszcze trochę, finalnie znajdując się bezpośrednio przed brunetem – nie dlatego, że tak sobie wymyśliła i tak chciała, tylko zwyczajnie wolała się nie wychylać w jego stronę z większej odległości, bo to jeszcze skończyłoby się tak, że straciłaby równowagę i albo by na niego poleciała, albo niecelowo naruszyłaby mu tą ranę; a zatem w tym kontekście siedzenie tuż naprzeciwko było bezpieczniejsze. Szczególnie, że drugą dłonią nie miała zamiaru podpierać się o materac, tylko wyciągnąć swój telefon, żeby sobie nim poświecić i naprawdę widzieć, co robiła – niby mogła poprosić jego o świecenie, miał obie ręce wolne, ale chyba wolała uniknąć zupełnie niepotrzebnego poirytowania w momentach, w których pasowałoby zapytanie czy świecił jej czy sobie.
No więc otworzyła opakowanie ze sterylnym gazikiem i popsikała go preparatem do odkażania ran, a w następnej chwili uniosła latarkę w telefonie do jego twarzy (uważając, by nie świecić mu prosto w oczy). Najpierw przyjrzała się, jak to wyglądało, jednak przy tym uważnie go słuchała, choć spodziewała się raczej, że będą milczeć.
Masz rację. Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że ich słowa mogą naprawdę poważnie skrzywdzić drugą osobę, nawet jeśli nie są dla tej osoby nikim ważnym. Starczy, że się trafi we wrażliwy punkt, a przecież każdy może mieć te punkty w pozornie niewiele znaczących miejscach – przyznała, tym samym zgadzając się z nim oraz z tym, że zjeb Daniels mógł dotknąć Hallie rzeczywiście bardzo boleśnie. Wcale nie próbowała go obronić tą jego niby nieświadomością, bo on wręcz jawnie dążył do ugodzenia i upokorzenia blondynki, a to że mógł nie mieć pojęcia, że w ten sposób może wyrządzić w jej wnętrzu realne szkody, nie usprawiedliwiało go w żadnym stopniu. Podczas mówienia nie zamarła w bezruchu; małym palcem drugiej dłoni (bo między pozostałymi trzymała ten gazik) ostrożnie odgarnęła mu włosy z czoła, ale uzyskała identyczny efekt co on wcześniej, czyli powrót kosmyków na swoje miejsce zgodnie z grawitacją. Niewiele o tym myśląc, przytrzymała telefon inaczej, tak aby zwolnić sobie mały i serdeczny palec, po czym przytknęła mu te wolne palce obu dłoni delikatnie po obu stronach szczęki i również delikatnie naparła nimi od spodu w górę, tak żeby zadarł podbródek. Wtedy mogła mu odgarnąć włosy od tej rany i już przejść do faktycznego działania.
Zatrzymała się po jego kolejnych słowach, niestety tylko fizycznie, chociaż powinna zatrzymać raczej swoje myśli zamiast wypowiadać je bez przemyślenia. – Ale przecież… dlaczego Hallie miałaby się bać…? – wypaliła zbita z tropu – cicho i wciąż łagodnie, bo w końcu słyszała te trudne emocje w jego głosie, niemniej chyba nie wypadało, by o to pytała. Rozumiała, że Steel mogła przestraszyć się tamtej wersji Spencera, tylko że tamta wersja Spencera została odpalona przez Ashtona, który otwarcie poniżył bliską brunetowi osobę, a potem jeszcze go prowokował do większej wściekłości. Nie rozumiała za to, czemu Hallie miałaby się czuć jakkolwiek zagrożona, jeśli to jej bronił, i na jej interwencję się opamiętał. Jakoś nie wyobrażała sobie, aby był zdolny do przynajmniej podobnej furii wymierzonej w blondynkę. Chociaż może patrzyła na niego zbyt naiwnie…? – Przepraszam, nie odpowiadaj. Nie musisz – dodała pospiesznie z wyczuwalną skruchą, wewnętrznie się otrząsnęła i wróciła do tego, do czego należało – do powolnego oczyszczania jego rany, na razie wciąż jeszcze tylko z zewnątrz.
Wchodziła do tego namiotu z wieloma różnymi obawami oraz wstydem, biorącym się z kilku źródeł na raz – jednak to wszystko zdołało się w niej wyciszyć, gdy tylko się do niego zbliżyła i skoncentrowała na jego ranie. Mając (w takim czy innym sensie wymagające) zajęcie, często umiała zaskakująco łatwo wyłączyć przynajmniej częściowo przeżywanie tego, co przygniotłoby ją w bezczynności, i dokładnie to się zadziało. Wpatrywała się w skupieniu w ranę, wokół której zgarniała pieczołowitymi, acz bardzo delikatnymi ruchami obecne zabrudzenia, lecz widzenie peryferyjne umożliwiło jej wyłapanie u Spencera jakiejś reakcji o nie do końca określonym dla niej podłożu. Jej dłoń znów zastygła i tym razem cofnęła się o parę centymetrów, a Harper machinalnie opuściła wzrok z jego łuku brwiowego na jego oczy. – Zabolało cię coś? – zapytała odruchowo, ze słyszalnym zmartwieniem w głosie; w tym momencie jeszcze znajdowała się niemal w pełni w tu i teraz, więc jej intencją było skontrolowanie, czy przypadkiem nie wyczuła, że może chwilę temu mogła za mocno nacisnąć mu gdzieś przy tej ranie, skoro nagle coś zmieniło się na jego twarzy. Jednak tuż po wypowiedzeniu tych słów zorientowała się, w jakiej sytuacji znajdowali się w szerszej perspektywie, a to sprawiło, że cała odchyliła się w tył, zabrała do siebie obie ręce i po krótkim zwątpieniu przekręciła buzię do boku, tym samym zdejmując spojrzenie z bruneta.
Od razu wróciło do niej to wszystko, co męczyło ją wcześniej, a że było tego tak wiele i pojawiło się ponownie tak nagle, dała się temu przytłoczyć. Kilka sekund gryzła się ze swoimi myślami, by po ciężkim przełknięciu śliny odezwać się słabo. – Tylko skończę, a potem nawet nie odczujesz, że tu jestem – obiecała, chociaż wiedziała że to nie takie proste, że ona będzie cicho i położy się w bezruchu, a on zapomni o jej obecności. Tak czy siak, to zapewnienie było wynikiem jej automatycznego myślenia, w którym z góry zakładała, że Harvey nie chce mieć z nią nic wspólnego – jej świetnie wypracowany schemat, mechanizm bezpieczeństwa, za pomocą którego od początku przypisywała sobie konkretną rolę – rolę kogoś, kogo on traktował jako swojego wroga, bo niby czemu miałby patrzeć na nią w inny, lepszy sposób. Na początku dzisiejszej wycieczki mogła tego uniknąć, bo wcześniej świadomie nastawiała samą siebie na coś innego, natomiast aktualnie wróciły do niej emocje rozbudzone w ciągu ostatnich godzin, a wobec nich trudniej kontrolowało się jej te pierwsze, w pewnym pokrętnym sensie naturalne dla niej reakcje.
Jakby na potwierdzenie szczerości swoich intencji obróciła buzię z powrotem przodem do niego i już zaczynała unosić swoje dłonie wraz ze wzrokiem, jednak zaraz przygasła, a jej kończyny ponownie opadły w dół. Bo to nie tak, że nie chciałaby zachować się inaczej, niż właśnie nie wprost powiedziała. A skoro już wyszło tak, że znaleźli się razem w tym namiocie, to może – podobnie jak wyszło w trakcie wycieczki – dobrze byłoby ”skorzystać z okazji” do… w sumie ciężko określić, do czego.
Ale jeszcze teraz... – zawahała się. Z jednej strony miała ogromną potrzebę wytłumaczenia mu się i przeproszenia go, lecz z drugiej… W trakcie tej ich gry chyba nie padło z jej ust nic, co bezpośrednio mogło go dotknąć – a przynajmniej tak się jej wydawało, bo nie miała pojęcia, że prawie każda jej odpowiedź w taki czy inny sposób go podrażniała. Jedyne, z czego zdawała sobie sprawę że mogło zabrzmieć źle, to było zestawienie ilości jej związków z taką samą liczbą partnerów seksualnych, co dawało bardzo mylący obrazek i nawet sama na to wpadła… Ale czy mogła zakładać, że Harvey zwrócił na to uwagę i jakkolwiek go to ruszyło? Czy miała prawo uważać, że cokolwiek, co jej dotyczyło, w ogóle go jeszcze obchodziło? Okej, on zafundował jej jeden komentarz, który trafiał w nią w oczywisty dla niej sposób, jednak czy musiało to wynikać z jakiejś celowej złośliwości wobec niej? Przecież humor mógł mu się zepsuć w trakcie gry z innego powodu, nie musiała – a nawet nie powinna – doszukiwać się przyczyny każdej jego zmiany zachowania w sobie, bo nie wszystko kręciło się wokół niej, albo może wręcz już nic nie kręciło się wokół niej… Może chodziło tylko o to głupie pytanie, przed którym nie zdołała się powstrzymać w reakcji na jego słowa?
Dosyć mocno się pogubiła w tych swoich wszystkich niepewnościach, skoro tak strasznie starała się uważać na to, aby zbyt wiele sobie nie zakładać. Niemniej coś musiało być nie tak, bo jeszcze przed południem mogli ze sobą normalnie porozmawiać, nawet kilka chwil temu zaczął tak po prostu do niej mówić, a nagle wyglądał, jakby coś go bardzo uwierało – i to raczej nie fizycznie.
Harvey, ja… Czy ja zrobiłam coś, co… sprawiło ci przykrość? – wydukała, w końcu unosząc na niego zmartwione oczy. Wiedziała, że to pytanie jest strasznie głupie, ale nie miała pojęcia, jak inaczej mogła się wyrazić, żeby nie wychodzić z pochopnymi wnioskami na podstawie nie wiadomo nawet dokładnie czego. Wolała wyjść na głupią niż próbować przypisywać mu konkretne odczucia z konkretnych (domniemanych przez siebie) przyczyn.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Harvey starał się siedzieć nieruchomo z jedną nogą zgiętą i ułożoną na materacu, a drugą wyprostowaną i wysuniętą na podłoże. Po tym, jak raz jego wzrok przypadkiem zawędrował na jej twarz, to starał się pilnować, żeby pozostawał on mocno osadzony w kocu. Co dawało wrażenie, jakby miał zamknięte bądź przynajmniej przymknięte oczy. Nawet nie potrzebował obserwować jej poczynań z tym przybieraniem odpowiedniej pozycji, bo raczej z jej strony nie spodziewał się nagłego, zupełnie niepotrzebnego zbicia dystansu, które nie wynikałoby z chęci opatrzenia go. Tak więc nie było w nim jakichkolwiek obaw względem tego, co mogła zrobić Harper, zatem nie musiał mieć jej pod swoją stałą obserwacją. Zwyczajnie pozwolił jej działać.
Gdy pozwolił sobie na wyrzucenie swoich żali, to raczej nawet nie oczekiwał wchodzenia w jakąś wielką dyskusję. Nawet lepiej było tego nie robić, przynajmniej w wersji jakiejś debaty, bo gdyby Spencer nie wyraził tego jasno swoim napieprzaniem w Danielsa, to jego zdanie było bardzo mocno określone w tej dziedzinie. Nie mówił też tego, żeby jakkolwiek usprawiedliwiać swoje poczynania, bo przecież mógł załatwić tę kwestię pokojowo. Wtedy wszyscy skierowali się przeciwko Ashtonowi, więc mogli go postawić pod ostrzałem i może w końcu logicznymi argumentami przemówić do resztek jego rozsądku, by w końcu zaczął zwracać uwagę na to, jakie słowa opuszczają jego buzię. Jednak brunet decydował się na rozwiązanie siłowe, bo takie chciał wybrać. Zresztą w tamtym momencie nawet nie wyglądało, jakby miał jakikolwiek wybór, bo ostatnie słowa Danielsa uruchomiły w nim niezatrzymywalną lawinę emocji oraz pojawiających się w ich konsekwencji agresywnych czynów.
- Dokładnie… ale po co poświęcać czas na próbę zrozumienia drugiej osoby, skoro można go od razu zaatakować? Szczególnie że rozumienie jest trudne, dlatego większość ludzi woli od razu oceniać - skomentował w odpowiedzi, nawet nie unosząc swojego spojrzenia do góry. Zabrzmiało to raczej bardzo słabo. Pewnie przez to, że Harvey wypowiadał na głos pewną dobrze znaną i jednocześnie przykrą prawdę, na którą niestety nie miał wielkiego wpływu. W kwestii Danielsa, to na żadnym etapie nie widział w nim chęci zrozumienia, dlaczego on i Hallie wylądowali w tym związku. Nawet jeżeli miał inne przekonania niż oni i nie poważał czegoś takiego, to mógł przynajmniej zapytać dlaczego?. Nawet w prostej rozmowie pomiędzy dwoma facetami. Jednak on nie pytał o nic, tylko wysuwał się od razu ze swoimi osądami, z którymi ostatecznie mocno przesadził.
Czując jej palce na swojej szczęce, powoli odchylił głowę do tyłu, umożliwiając jej dostęp do jego zranienia. Musiał już całkowicie zamknąć oczy, bo chcąc czy nie, teraz jego wzrok wylądowałby na wprost jej twarzy. Ewentualnie mógł wybrać opcje sufit, jednak wtedy jego unikanie jej spojrzenia byłoby już całkowicie zauważalne, wiec chyba wolał nie patrzeć. Zaraz widocznie przełknął ślinę i starał się oddychać powoli, jednak jego skupienie ostatecznie i tak wróciło do Harper tak samo, jak jego ciemne ślepia, gdy padło to odruchowe pytanie odnośnie Hallie. Widocznie coś zblokowało go, żeby tak po prostu na nie odpowiedzieć. Była to niepewność co do tego, czy powinien to zrobić, a nie fakt, że temat był dla niego niewygodny. Widocznie zawahał się, a w tym czasie blondynka już zdążyła zreflektować się co do tego swojego pośpiesznego pytania. I dopiero ta druga reakcja otrzeźwiła go, jak to mogło zabrzmieć i jak to mogło wyglądać. Niemal natychmiast odsunął twarz do tyłu, by przerwała to czyszczenie rany. Opuścił też twarz z powrotem w dół i utkwił w jej jasnych tęczówkach swoje pewne, niemal intensywne spojrzenie. - Nic jej nie zrobiłem. I w życiu nic bym jej nie zrobił - odpowiedział bez żadnego zawahania, bo co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Jednak to nie wyjaśniało, czemu Steel mogłaby się bać. - Hallie… ona była w związku, który był… przemocowy. Dlatego się boi. Ten strach po prostu do niej wraca, nawet jeżeli jej samej nic nie grozi i… jaki ze mnie idiota - podsumował siebie na sam koniec. Zacisnął mocno szczęki ze sobą, po czym powrócił na swoje dotychczasowe miejsce, odchylił ponownie głowę i już bez żadnego dodatkowego słowa liczył, że Harper powróci do kontynuowania opatrywania go.
Harvey w dalszym ciągu jej widocznie unikał, pozwalając sobie tylko na ten krótki komentarz wypowiedziany prosto w jej twarzy i oświadczający, że nie był żadnym damskim bokserem. Poza tym ten dystans był dalej wyczuwalny, chociaż jak na nich byli naprawdę blisko siebie. Chociaż Spencer traktował ją jako tą, która mu tylko pomagała, jak jakiś bezosobowościowy byt, więc żeby tak zostało, to naprawdę wolał na nią nie zerkać. Jednak było do przewidzenia, że to zachowanie w końcu zwróci jej uwagę. - Nic nie czuję, nie musisz się ze mną cackać - skomentował machinalnie. W kwestii odporności na różnego rodzaju ból, to jego granica była naprawdę daleko przesunięta. W końcu musiał wytrzymać te wszystkie tatuaże, prawda? Jednak po tym pytaniu zaczął zdawać sobie sprawę, że jego wyraz twarzy na pewno nie wyglądał normalnie i naturalnie, skoro Harper coś nie grało, tylko jeszcze nie wiedziała co.
Jej kolejnych słów już w żaden sposób nie skomentował. Chyba taki przebieg dalszych wydarzeń byłby najkorzystniejszy dla nich obojga. Wzajemnie nie powinni odczuć swojej obecności i wtedy istniało jakieś światełko nadziei, że uda im się usnąć i nawet we względnym spokoju przespać tę noc do samego rana. Zatem była to propozycja nie do zanegowania, bo dla obydwojga to rozwiązanie wydawało się korzystne. Zakładał, że tak właśnie będzie, więc gdy nagle blondynka nie zaczęła opatrywać go dalej, to ponownie opuścił głowę, ściągnął brwi ku sobie i wlepił w nią swoje niemal pytające spojrzenie. A gdy w reakcji pojawiło się jej zapytanie, to kompletnie mimowolnie parsknął powietrzem z nosa. Aż pojawiła się w nim chęć, by powiedzieć mam zacząć wszystko wyliczać?. Jednak chociaż ten sarkastyczny ton chciał przez niego przemówiać ze względu na jego całością irytację, to się powstrzymał.
- To głupie pytanie - odpowiedział zamiast tego, patrząc jej prosto w oczy. Było takie z dwóch powodów. Pierwszy nawiązywał do tych jego odruchowych myśli, więc oczywiście, że Harper sprawiła mu wiele przykrości. A po drugie zadawanie go teraz i w tych okolicznościach, w których niestety utknęli, to nie było bezpieczne posunięcie, ale… chyba życie już pokazało, że obydwoje byli przynajmniej lekko pierdolnięci. - Ja po prostu staram się być… uprzejmy. Wobec ciebie. Żebyś po takim czasie nie czuła z mojej strony jakiegoś… stale utrzymującego się żalu. Ale jak mam móc zachowywać się tak skoro… tamte cyfry się zgodziły i… nie rozumiem cię i nie rozumiem, jak… nie wiem, jak po tym wszystkim mogłaś być z Tonym. Wiem, że to nie moja sprawa, ale po prostu po tym, jak mi to wszystko wyjaśniłaś i jak zobaczyłem, jak to naprawdę wyglądało z twojej strony, to nie pomyślałbym, że mogłaś chcieć mieć z nim cokolwiek wspólnego... - całą swoją wypowiedź musiał podzielić na raty. Przy tym jego spojrzenie wędrowało gdzieś po kocu, czasem zahaczało o jego dłoń, którą gestykulując, starał się sobie jakoś pomagać. Próbował bardzo uważać na wypowiadane przez siebie słowa, żeby gdzieś nie popełnić tego samego błędu co Ashton i nie trafić w bolesny punkt. Bo całościowo przecież wcale nie chciał sprawiać jej przykrości, nawet jeżeli sam ją odczuwał.
Zaczął od tego, że ludzie często oceniali, bo rozumienie było trudniejsze. Więc on starał się przynajmniej milczeć, jeżeli nie był w stanie czegoś zrozumieć. A tego naprawdę nie rozumiał. Chociaż może to było bardzo naiwne, żeby wierzyć, że ze względu na ich związek, który już wtedy przeszedł do przeszłości, a Tony był z tym nierozerwalnie powiązany, ona nie powinna pozwolić sobie na danie szansy jej relacji z blondynem. Dla niego to wydawało się totalną abstrakcją, jednak nie znał spojrzenia Harper. I wcale nie wyglądało, jakby chciał je poznawać, chociaż z drugiej strony trwanie w niewiedzy zazwyczaj zaprowadzało go do wniosków, które były całkowicie oderwane od rzeczywistości. - Wydawało mi się, że wyjaśniliśmy sobie już to wszystko na tyle… głęboko, że naprawdę może być między nami dobrze. Na tyle, na ile może rzeczywiście być. W granicach twojego komfortu. Bo ja wcale nie chcę, żeby było źle - podsumował na sam koniec, gdy jego dłoń wylądowała na materacu pomiędzy nimi. Skończył mówić i jednocześnie podparł się na niej, przez krótką chwilę utrzymując jeszcze wzrok w dole, jednak ostatecznie przeniósł swoje ciemne ślepia na jej twarz z niemal wypisaną w nich nadzieją na zrozumienie tego wszystkiego.

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Nie dążyła do kontynuowania tematu zachowania Danielsa – nawet jeśli nie wspomnieli go po imieniu, wiadomo że to wszystko padło w odniesieniu do niego. Chociaż o raniących słowach i osądach mogłaby powiedzieć wiele, z czego wiele wiązałoby się także z blondynem, zwyczajnie wolała odpuścić, bo takie drążenie jeszcze może roznieciłoby ponownie negatywne emocje, a i tak nie mieli teraz wpływu na sposób myślenia tego palanta. Harper wprawdzie chyba miała zamiar mu wygarnąć, jak już wrócą z tego wyjazdu do domu, szczególnie że wiedziała o jakichś tam uczuciach Hallie do niego i było jej autentycznie szkoda dziewczyny w tej sytuacji, więc chciała przynajmniej spróbować przyczynić się do tego, by Ashton rozważył swoje postępowanie, ogarnął się trochę i nie robił tak więcej. No ale, to była sprawa na później.
Tym swoim niepowstrzymanym wyrażeniem zdziwienia wcale nie próbowała rozpocząć jakiejś insynuacji, z jakich możliwych przyczyn Steel mogłaby się bać Spencera. Miała nadzieję, że jej prędkie wycofanie się jasno pokaże, że nie starała się w ten sposób poddać go wątpliwości jako porządnego faceta, lecz skoro od razu podjął się sprostowania, to ona mogła jedynie potwierdzić, że nie kwestionowała tego, o czym ją zapewnił. – Wiem, Harvey – odpowiedziała łagodnie, przy tym też patrząc mu w oczy. Bo cholera, może nie byli sobie bliscy, może nie utrzymywali ze sobą kontaktu, może znali się niemal wyłącznie w tych wersjach sprzed lat – ale szczerze wierzyła, że nie zrobiłby krzywdy dziewczynie. Ani tej, z którą łączyła go obecnie taka dziwna relacja, ani jakiejkolwiek innej, bo był dobrym chłopakiem i ona to wiedziała. Mógł zaliczyć po drodze jakieś różne etapy, nawet przez jakiś czas być dupkiem jak Daniels, ale w głębi – czuła to – był po prostu dobry i nigdy by go nie podejrzewała o podniesienie ręki na kobietę.
Wyjaśnienie o przykrym doświadczeniu Hallie przyjęła tylko nieznacznym pokiwaniem głową oraz rozumiejącym milczeniem, jako że jakiekolwiek dopytywanie o jej sytuację byłoby nie na miejscu. Nie miała też zamiaru oceniać przyjętej przez niego w emocjach metody wyjaśniania Ashtona, bo ani nie powinna tego robić, ani nawet nie chciała. To już należało do niego samego.

Odruchowo prawie mu przytaknęła, że owszem, to było głupie pytanie – zdawała sobie z tego sprawę jeszcze przed wypowiedzeniem go. Nawet mu się nie dziwiła, że w pierwszej reakcji na nie parsknął – chociaż w jej wyobrażeniu było to związane bardziej z ich pełną historią, bo w niej sprawiła mu cały ogrom przykrości, i w tym kontekście stawianie takiego pytania to był wręcz debilizm. Nie pozwoliła sobie jednak na jakiekolwiek wtrącenie czy wyjaśnienie, nie pozwoliła sobie nawet na odwrócenie wzroku, choć gdy jej myśli już wróciły do tego wszystkiego, to właśnie najchętniej uciekłaby przed nim przynajmniej spojrzeniem. Ostatecznie przecież nie musiała pytać o nic, ale to zrobiła, więc teraz czuła, że musi zmierzyć się z tym, co świadomie rozpoczęła.
Słysząc ten początek, że Harvey po prostu stara się być uprzejmy wobec niej, już zaczynała się nakręcać na to, co mogła usłyszeć dalej – jednak w tym momencie obawiała się zupełnie innego kierunku niż ten, który okazał się rzeczywistym, i chociaż ten rzeczywisty i tak wywoływał u niej zdenerwowanie, to jednocześnie… w jakimś porytym sensie jednocześnie trochę jej ulżyło. Druga część jego wypowiedzi dodatkowo wzmogła jej przejęcie, lecz w zupełnie inny sposób, dokładając do jej aktualnej mieszanki emocji i uczuć więcej zakłopotania, albo wręcz wstydu za własną postawę wobec niego przy tych poprzednich razach, kiedy się widzieli.
Gdy zamilkł, ona milczała jeszcze jakiś czas, głównie dążąc do jakiegoś choćby umownego uporządkowania swoich myśli, bo przed odezwaniem się warto było ustalić sobie jakieś… priorytety. W tych iluś zdaniach Harvey zdołał poruszyć kilka większych, rozkopanych w jej głowie tematów, z których każdy domagał się rozpaczliwie wyjaśnienia, lecz nie była przecież w stanie zająć się wszystkim naraz. Właściwie wciąż nie była przekonana, czy rzeczywiście miała w sobie tyle odwagi, by podjąć każdą z tych pogmatwanych spraw, ale jedną z nich – tą stanowiącą źródło jego skołowania – musiała mu sprostować. I to od razu, bo nie wyobrażała sobie tego nie zrobić czy choćby z tym zwlekać.
Nie chciałam mieć z Tonym nic wspólnego i nie miałam. Nie byłam z nim – oświadczyła pewnie, mimo że jej głos był cichy i spokojny. Miała przy tym ściśnięty żołądek, bo wspominanie o dawnym przyjacielu zawsze wywoływało u niej pewien poziom stresu, ale postarała się o to, aby te zdania wybrzmiały jak najbardziej klarownie, bo w końcu taka była prawda. Zaraz odezwała się ponownie, jakoś tak mimowolnie, spuszczając przy tym spojrzenie. – Chociaż on w tej swojej pokręconej logice właśnie na to liczył – mruknęła jeszcze ciszej, bardziej w ramach komentarza do samej siebie - pozwoliła sobie na przynajmniej takie symboliczne wyrażenie frustracji, która zbierała się w niej momentalnie na wspomnienie, jak Anthony próbował się do niej dobijać, jak musiała go unikać, nie chcąc się z nim w żaden sposób konfrontować… Prędko pokręciła głową, bo przecież nie miała zamiaru w to wchodzić i się nad tym teraz rozdrabniać; miała do rozjaśnienia co innego.
A tamte liczby się zgodziły, bo ja… byłam z kimś, tylko bez… – nie dokończyła, jakby wobec niego samego krępowało ją użycie słowa seks czy nawet innego, zamiennego określenia. Raczej było zrozumiałe, co chciała przekazać, więc się nie wysilała, tylko po małej pauzie poszła dalej. – Ale uważam go za swojego byłego, a nie że tylko się spotykaliśmy, więc go policzyłam. Nie pomyślałam, że później może paść to pytanie o ilość, i że to wtedy może dla ciebie tak zabrzmieć, i… przepraszam, w ogóle mało co przemyślałam – w końcówce wybrzmiał jej żal do samej siebie, bo uważała, że powinna była wykazać się znacznie większą ostrożnością, skoro wtedy stwierdziła, że mimo obecności Harvey’ego nie rezygnuje z gry o od początku znanej tematyce. Bo zakładanie, że naprawdę mogli w swoim towarzystwie zachowywać się całkowicie swobodnie w każdym względzie, było mocno naiwne, a ona to wiedziała, ale postanowiła to chyba zignorować… ponieważ pragnęła, by to jednak było możliwe.
Odkąd opuściła oczy, jej spojrzenie wbijało się niezmiennie w jego dłoń spoczywającą na tej wcale nie za dużej, dzielącej ich przestrzeni – lecz gdy skończyła mówić, ostrożnie powiodła wzrokiem w górę po jego ręce, aż dotarła nim do ramienia, a z niego po drobnym zawahaniu przeskoczyła do jego twarzy. Ona też nie chciała, żeby było między nimi źle, tylko czy to oznaczało, że dobrze mogło przyjść łatwo? Na jej buzi malowało się zagubienie, bo on dał jej do zrozumienia, że to zależało od niej, podczas gdy ona cały ten czas wierzyła, że jest odwrotnie. Wierzyła w to, mimo że już wcześniej dostawała od niego sygnały, że on się na nią nie zamykał. Zdaje się, że wreszcie docierało to do niej tak w pełni.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Całościowo dało się wyczuć, że Harvey nie czuł się swobodnie, podejmując ten temat. Nie bez powodu wybrał niekomentowanie i milczenie. Nie wydawało mu się, że to była materia, w którą powinien wnikać. Dowiedział się o tym wszystkim tylko z tego względu, że wylądowali w tej wspólnej grze. A do tego i tak doszło tylko dzięki ich początkowemu, wspólnemu kłamstwie. Zatem nie powinien mieć dostępu do tych informacji, bo w innych okolicznościach nie dowiedziałby się niczego. I pewnie też o to chodziło w tym wszystkim. Spencer wskazał na to, że przecież wytłumaczyli sobie wszystko naprawdę głęboko, przynajmniej w jego mniemaniu. Więc gdy - jak wydawało mu się - dowiedział się jakiejś nowej prawdy, to poczuł się trochę oszukany, że to nie wypłynęło w ich poprzednich rozmowach. Nawet jeżeli dotyczyło to jej późniejszego życia, to ze względu na Tony’ego, to mimo wszystko było połączone z nim i…
Po jej pierwszych słowach ściągnął brwi ku sobie i zmarszczył czoło, bo przestał już całkowicie cokolwiek rozumieć. Oczywiście popełnił też pewne założenie - Harper udzielała prawdziwych odpowiedzi. Bo przecież to było takie oczywiste - nawet jeżeli to była tylko durna, pijacka gra - że wszyscy będą odpowiadać zgodnie z prawdą. Tak więc jej zaprzeczenie sprawiło, że uświadomił sobie, co było podstawą jego wyobrażeń i jak bardzo one mogły być mylne. Bo przecież na ten moment nic innego poza łganiem nie przyszło mu do głowy. Jednak starał się w żaden sposób nie reagować i ponownie nie oceniać zbyt pochopnie. Chociaż nie był w stanie powstrzymać się przed impulsywnym zaciśnięciem dłoni na kocu po tych słowach mówiących, że Tony właśnie na to liczył. Jego tolerancja w stosunku do blondyna nawet po tych kilku latach była na bardzo niskim poziomie. Harvey mógł jedynie domyślić się, że Harper nie teoretyzowała, tylko te słowa musiały mieć uzasadnienie w jakiś jego rzeczywistych czynach. Jednak zdawał sobie sprawę, że po pierwsze to nie jego interes, po drugie wracanie do tamtych wydarzeń było dla niej strasznie dyskomfortowe. Więc wystarczyło, że już raz pozwolił sobie na wymówienie imienia tego skurwysyna na głos.
Wyraz twarzy Spencera w pierwszym odruchu widocznie złagodniał. Następnie pojawiło się na nim coś w rodzaju zdziwienia, bo jakby a to tak można w dorosłym życiu?. To była na tyle szczera reakcja, że pokazywała ona, iż Harvey naprawdę nie dostrzegł takiej możliwości, a nie że sam z siebie automatycznie zakładał wszystko, co najgorsze w kontekście Harper. Bo jakby temu się przyjrzeć, to jednocześnie zarzucił jej bycie z facetem, który rozwalił ich związek oraz zatajenie tej jakże istotnej informacji przed nim, kiedy byli na etapie wyjaśniania sobie swojej przeszłości. Aż ostatecznie zrobiło mu się cholernie głupio i wstyd, ponieważ zainsynuował coś takiego, tym samym zmuszając Pearson do tłumaczenia się przed nim ze swojego życia seksualnego. Czy w tym przypadku nieseksualnego. Wyszło świetnie. - O... okej... nie pomyślałem o takiej możliwości... okej... głupio wyszło... - wydukał bardziej na raty, wyglądając na naprawdę zakłopotanego. Niczym nieśmiały, pogubiony nastolatek. Jego wzrok jeszcze przez chwilę wpatrywał się w jej twarz, ale tylko dlatego, że w tym całym zszokowaniu w niej utknął, a gdy już zorientował się, że na pewno wyglądał głupkowato, to uciekł wzrokiem w bok. - Przepraszam. Ja nawet nie powinienem na to reagować, bo przecież nawet nie mam do tego prawa. Ale to przez niego. On jest na szczycie listy osób, których szczerze nienawidzę i jak to ułożyło mi się w głowie, to po prostu już nie panowałem nad swoimi myślami - spróbował odruchowo, niemal w jakiejś obronie się wytłumaczyć. Chociaż akurat on wcale nie musiał bronić się, bo nie jakoś silnie, jednak to on ją zaatakował tamtymi słowami. Zatem chyba zwyczajnie starał się wytłumaczyć, jak doprowadził samego siebie do tych wniosków i że w tym wszystkim wcale nie chodziło o nią, tylko o jego nadal żywą pogardę i awersję względem Tony’ego.
Nie zdążył nawet zauważyć tego, że patrzyła się na niego, bo on w tym momencie wbijał swój wzrok w zupełnie inne miejsce, najchętniej chcąc schować się gdzieś pod powierzchnią ziemi. - Może ja... pójdę ugasić ognisko, a ty w tym czasie możesz spokojnie naszykować się do spania... Tak, to brzmi na dobry plan... - potwierdził jeszcze na sam koniec, chociaż akurat to powinien zatrzymać we własnej głowie, a nie wypowiadać tego na głos. Bo to jeszcze bardziej podkreśliło, że szukał jakiegoś wyjścia ewakuacyjnego z tej niezręcznej sytuacji. Zaraz prędko wstał i skierował się w stronę wyjścia z namiotu. Nawet nie przemyślał tego, że powinien narzucić na siebie jakąś bluzę czy cokolwiek. Jednak jeszcze zanim wyszedł, to zatrzymał się i odwrócił ponownie w stronę materaca, jednocześnie wskazując na niego całą dłonią. - Jak coś to... tu nie działo się nic takiego, więc możesz kłaść się bez żadnego obrzydzenia - skomentował, po czym obrócił się i wyszedł. Przynajmniej mogli załatwić wszystkie żenujące tematy w jednym czasie i mieć je z głowy. Szczerze wątpił, żeby Hallie w ogóle pomyślała o tym, żeby zapewnić Harper, że ta mogła czuć się na jej miejscu dobrze. Nie zakładał, że zaszła tam jakaś poważna rozmowa, tylko raczej pojawiła się prośba, której Pearson nie była w stanie odrzucić. A to nie oznaczało, że przyszła do jego namiotu chętnie, czy tym bardziej że była w stanie czuć się w nim swobodnie. Więc mógł chociaż zapewnić ją, że ta pościel nie została niczym skażona, bo nic nie zdążyło wydarzyć się pomiędzy nim a Hallie w na tym materacu.
Ostatecznie Spencer powędrował w stronę tego ogniska. Zabrał dwie puste butelki po napojach i skierował się w stronę rzeki. Zaraz mógł wrócić, by zacząć gasić ogień. Nie poszło tak łatwo, musiał zrobić takie trzy rundki, więc Harper miała chyba wystarczająco dużo czasu, żeby ogarnąć się do spania. Nawet po tym, jak skończył, to nie śpieszył się do namiotu. Tak na wszelki wypadek. Jednak w końcu chłód zaczął mu doskwierać, więc musiał to zrobić. Pojawił się przy nim i odruchowo chciał tak po prostu do niego wejść, ale nim zdążył to zrobić, to pohamował się. - Harper, mogę już wejść? - zapytał grzecznie, nie chcąc czasem wejść w nie porę, więc zrobił to dopiero po uzyskaniu pozwolenia od blondynki. Gdy pojawił się w środku, to nadal wyglądał na trochę spiętego. Zatrzymał się jeszcze i zerknął na nią z takim słabym i jednocześnie speszonym uśmiechem na buzi, który pokazywał, jak bardzo starał się robić dobrą minę do złej gry. Tylko tym razem ona wcale nie była zła przez to, co zrobiła czy co powiedziała Pearson, tylko przez niego samego. Skierował się na swoją stronę i zaraz zajął miejsce na materacu. Chwycił jeszcze po swój telefon, żeby sprawdzić, czy może Hallie cokolwiek odpisała i wyłączyć tę latarkę, która cały czas była zapalona. Ostatecznie odłożył komórkę na ziemię i pochwycił apteczkę, by ją też odstawić na bok i móc się położyć do tego spania, na które chyba w końcu nadeszła pora. Przy tym kompletnie zapominając, że przed jego wyjściem Harper nie skończyła opatrywać mu tego rozcięcia.

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Całe jej życie uczuciowo-związkowe można by było z przymrużeniem oka podsumować tym tekstem, że ”głupio wyszło”, więc też nic dziwnego, że przy takim uproszczonym spojrzeniu – przykładowo zestawiania ze sobą liczb bez wnikania w szczegóły – można było odnieść mylne wrażenie o tym, jak to wszystko u niej wyglądało. Sama była mocno skrępowana tłumacząc mu się, a widoczne zakłopotanie Harvey’ego jeszcze to odczucie spotęgowało. Jednak te przeprosiny wraz z wyjaśnieniem sprawiły, że… poczuła się jakoś inaczej. – Nic się nie stało. Znaczy… W sensie że… Rozumiem, skąd ta reakcja i… Nie było w niej nic złego – zapewniła, obdarzając go łagodnym spojrzeniem, mimo że on na nią nie patrzył. Właściwie to gdzieś tam głęboko w środku… co pewnie było cholernie niewłaściwe, szczególnie w tym zestawieniu… ale w pewnym sensie cieszyła się, że to nie było mu obojętne.
Jego propozycja uświadomiła jej, że wcześniej w ogóle nie pomyślała o tym, że będzie musiała się przebrać. Wczoraj zmieniała ciuchy w namiocie, przy śpiącym obok Zacku, bo wtedy średnio miała jakiś inny wybór, ale dzisiaj mogła wpaść na to, aby po przyniesieniu rzeczy Hallie a jeszcze przed wzięciem swoich zapytać się dziewczyn, czy może się u nich szybko ogarnąć. To też byłoby dosyć niezręczne, natomiast na pewno by ją zrozumiały – tylko że w tej sytuacji nikt nie myślał o takich drobnostkach. Zrobiło się jej więc na tyle głupio, że zapomniała o niedokończonym opatrywaniu jego rozcięcia, w tym momencie skupiając się jedynie na tym, że wyjście bruneta da jej kilka minut pełnej prywatności, z której naprawdę chciała skorzystać. – Jasne, brzmi dobrze – przytaknęła, posyłając mu zmieszany uśmiech. Ten uśmiech zniknął jednak w tej samej chwili, w której Spencer postanowił coś wyjaśnić przed opuszczeniem namiotu – teraz jej twarz wyrażała już pełne speszenie, choć akurat te jego słowa miały na celu ją jakoś uspokoić i oszczędzić jej poczucie dyskomfortu. Przychodząc tu skupiła się głównie na tym, że będzie musiała z nim spać, co było niezręczne samo w sobie na tyle, aby przesłonić jej jakieś inne zmartwienia, lecz wątpliwości odnośnie tego, co się działo bądź nie działo na tym materacu na pewno by w nią uderzyły, kiedy już faktycznie miałaby się na nim położyć. To rozjaśnienie było z jego strony miłe, natomiast skłamałaby mówiąc, że nie wolałaby, żeby w ogóle nie musiało się pojawiać… No cóż.
Gdy wrócił pod namiot, Harper właśnie kucała przy swojej torbie, odkładając do niej zdjęte ubrania, a na sobie miała te przeznaczone do spania – czyli miękkie, długie legginsy, koszulkę a na koszulkę założoną ciepłą bluzę, inną niż tą w której chodziła – więc krótkim możesz dała znać, że nie musiał czekać z wejściem do środka. Zanim wszystko sobie ułożyła i ostatecznie zasunęła zamek, Spencer zdążył nie tylko znaleźć się w środku, ale też się położyć. Blondynka odwróciła się i od razu skierowała na wolną stronę materaca, nie dając sobie ani chwili na jakieś zwątpienie, chociaż przysiadając na brzegu i tak się zatrzymała – aczkolwiek na razie wcale nie przez blokadę przed wejściem pod koc. – Harvey, jeszcze twoja rana – przypomniała, zerkając w jego kierunku. Skoro miał apteczkę pod ręką, głupotą byłoby zignorowanie tego. – Usiądziesz? – poprosiła, bo choć mogła też dokończyć dzieła jak on by leżał – co byłoby pewnie korzystniejsze ze względu na jego włosy – to jednak nachylanie się nad jego twarzą brzmiało niewygodnie, zarówno w przenośnym jak i dosłownym sensie. Poczekała więc, aż się podniósł i sięgnął po tą apteczkę z powrotem, a wtedy przysunęła się do niego i zajęła pozycję jak poprzednio. – Postaram się już ogarnąć to szybko. I nie będę się z tobą cackać, słowo – oznajmiła, nawet pozwalając sobie na taki drobny żart w odniesieniu do jego zapewnienia, które padło wcześniej, kiedy z zaniepokojeniem spytała, czy coś go zabolało. Uśmiechnęła się przy tym delikatnie, ale potem już faktycznie przeszła do działania – czyli włączyła ponownie latarkę w swoim telefonie, odkaziła sobie dłonie i po zmoczeniu nowego gazika preparatem do oczyszczania ran w skupieniu zajęła się jego rozcięciem na łuku brwiowym, ewentualnie jeszcze uprzednio powtarzając ten subtelny gest sugerujący uniesienie podbródka, jeśli brunet sam z siebie tego nie zrobił.
Po finalnym zabezpieczeniu rany plastrem mogli uznać ten etap za oficjalnie w pełni zakończony, a w takim razie chyba nie pozostawało im już nic innego jak położenie się. Trwające w tych ostatnich minutach milczenie nie było w jej odczuciu ani trochę niezręczne, ale może to przez wzgląd na jej skoncentrowanie na zadaniu. Gdy nie miała czym więcej się zająć, tylko przyszedł czas na ułożenie się do spania, jednak ta niezręczność – przynajmniej dla niej – okazała się nieunikniona. Jeszcze gdyby mieli osobne śpiwory to byłoby mniej dziwnie, no a takie wspólne wchodzenie pod jeden koc… cóż, było o wiele bardziej intymne, nawet jeśli każde z nich trzymało się swojego brzegu.
Leżała na plecach, z dłońmi ułożonymi na klatce piersiowej i złączonymi jedna z drugą. Odkąd się tak ułożyła, wcale się nie ruszyła, chociaż nie była to dla niej najwygodniejsza pozycja do zasypiania – do tego zwykle kładła się na boku, tylko że aktualnie nawet nie próbowała zasnąć. Powieki miała wprawdzie przymknięte, ale nie w pełni; jakiś czas biła się ze swoimi myślami, rozważała różne za i przeciw. Teoretycznie podjęła już decyzję, lecz w praktyce nadal trochę się obawiała i odsuwała od siebie moment zmierzenia się z nią… aż w końcu się zorientowała, że sama z siebie najprawdopodobniej nigdy nie poczuje się na to gotowa, więc nie ma na co czekać.
Harvey… – odezwała się ledwie słyszalnie, co po dłużej utrzymującej się ciszy i tak wydało się jej zbyt głośne – do tego zapewne przyczyniło się ogarniające ją od chwili położenia się napięcie. Nieznacznie przekręciła głowę w jego stronę, może licząc, że przez tych kilka czy kilkanaście minut zdążył usnąć, ale – niestety i na szczęście zarazem – nie zdążył. – Wiem że obiecałam, że po tym opatrzeniu już nie odczujesz, że tu jestem… – zaczęła nieśmiało, uznając że w pierwszej kolejności wypadało zaznaczyć, że pamiętała o tamtych słowach i nie narusza danej mu obietnicy nieświadomie – co z jednej strony stawiało ją pewnie w gorszym świetle, lecz z drugiej pokazywało, że chciała poruszyć coś w swoim odczuciu na tyle istotnego, by mimo wszystko uważać niedotrzymanie słowa za przynajmniej w jakimś stopniu uzasadnione. – I wiem też, że to twoja sprawa, a mnie to w ogóle nie dotyczy i nie powinno obchodzić, ale… – no ale obchodziło i nie bardzo mogła coś na to poradzić. Oczywiście sam fakt, że coś z jego życia nie było jej obojętne, nie usprawiedliwiał jej wtykania do tego jego życia swojego małego, okrągłego nosa, jednak tutaj nie chodziło o żadne wścibstwo, tylko o szczere zmartwienie. I to nawet nie tak, że zaczęła się przejmować dopiero teraz tym tematem, który chciała poruszyć, bo zastanawiała się nad nim już od imprezy urodzinowej Danielsa. Teraz po prostu czuła, że ma przynajmniej jakiekolwiek podstawy, by mimo wszystko go o to spytać.
W nerwowym odruchu zagryzła zęby na swojej wardze, jakby jeszcze rozważając wycofanie się, choć w tym tłumaczącym wstępie zaszła już na tyle daleko, że raczej porzucenie swoich zamiarów nie wchodziło w grę. Opuściła tylko spojrzenie, jednak pozostawiając głowę przekręconą w jego kierunku, przełknęła gęstawą ślinę, wzięła nieco głębszy oddech i przeszła do rzeczy. – Bo pamiętam jak mówiłeś, że… otwarte związki to nie jest coś dla ciebie, więc… więc dlaczego… dlaczego się zgodziłeś na ten? – zapytała, a po jej tonie dało się stwierdzić, że starała się to zrobić jak najdelikatniej – miała świadomość, że w ten sposób naruszała jego prywatność na tym dość wrażliwym polu i z tego powodu było jej wstyd… lecz nie na tyle wstyd, by stchórzyć. To wszystko, czego wyrywkowo dowiadywała się o nim podczas ostatnich spotkań jakoś ją dziwiło, a połączenie tych strzępków informacji w sensowniejszą całość po wczorajszej rozmowie z Hallie wręcz niepokoiło, dlatego zaryzykowała wkroczenie na temat jego relacji – ponieważ chciała poznać jego perspektywę i… ciężko powiedzieć, co dalej. Nie miała pojęcia co dalej.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Kiedy usłyszał swoje imię, to jego wzrok od razu powędrował w jej stronę. Potrzebował chwili, żeby załapać, o co jej chodziło, bo przecież początkowo wydawało mu się, że tę sprawę mieli już załatwioną. Wtedy utworzył usta, układając je w literkę „o”, gdyż uświadomił sobie, że nie zakończyli tego opatrywania. Skinął głową, prędko podniósł się do pozycji siedzącej i sięgnął z powrotem po tę apteczkę. Wcale nie miał zamiaru jej poganiać, bo przecież nigdzie mu się nie śpieszyło. Chociaż gdy usłyszał te słowa dotyczące cackania się z jej ust, to wręcz nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który wkradł mu się na buzię. Rozbawionym tonem dodał jeszcze tylko, że było to prawidłowe podejście i odchylił głowę do tyłu tak samo, jak robił to wcześniej. Po czym już zamilkł i starał się nie ruszać, żeby nie utrudniać jej zadania. Gdy jej obowiązki pielęgniarskie można było uznać za skończone, to dorzucił jeszcze proste dziękuję i po ściągnięciu apteczki na ziemię, wrócił do leżenia na plecach. Zgiął jedną rękę, tak że dłoń ułożył sobie pod głową i jeszcze patrzył się przed siebie, bo wcale nie zakładał, że teraz tak na zawołanie uda mu się zasnąć. I chociaż od tamtej bijatyki minęło już trochę czasu, to nie oznaczało, że Spencer był już w pełni spokojny, zrelaksowany i mógł zasnąć błogim, głębokim snem.
Mimo to nie pozwolił sobie, by chociażby zerknąć w jej stronę. Nawet tak kontrolnie, bo jeżeli nie spałaby, to jak miałby uzasadnić swoje zachowanie? Wolał poczekać sobie, jak ona uśnie i dopiero wtedy pozwolić sobie na większe - bo nie to, że od razu pełne - odprężenie. Zatem, gdy ponownie wywołała jego imię, to wcale nie spodziewał się tego. Na początku nawet nie był pewien, czy to zrobiła, czy mu się wydawało, bo odezwała się bardzo cicho. Ostatecznie odwrócił twarz w jej stronę i spojrzał w jej błękitne oczy, jednocześnie nie okazując żadnej specjalnej emocji, bo na tym etapie czekał na to, co blondynka miała zamiar powiedzieć dalej. Wymsknęło mu się tylko jednego krótkie… - Ale… - wypowiedział je razem z nią, po czym kąciki jego ust nawet drgnęły lekko do góry na kilka sekund. Oznaczało to, że spodziewał się jakiejś kontynuacji, ale też nie miał nic przeciwko. Przynajmniej dopóki nie wiedział, o co chodziło, to nie mógł mieć. Tak więc dalej był już cicho i skoncentrował się na słuchaniu.
Po tym, jak Harper zadała pytanie, to Harvey wpatrywał się w nią jeszcze przez chwilę. Bez żadnego zszokowania widocznego na twarzy. Ktokolwiek znał go bliżej albo zwyczajnie wiedział o nim coś więcej, to zadałby mu dokładnie to samo pytanie. Dlaczego? Tak więc brunet spodziewał się, że prędzej czy później usłyszy je od kogoś. Zresztą sam sobie je też zadawał, jak rozważał tę możliwość. I jednak doszedł tam do pewnych wniosków, przez które podjął pozytywną decyzję. Czy tłumaczył się z tego? Odruchowo nie miał zamiaru, bo przecież nie musiał. Lecz nie było to dla niego wstydliwe, więc skoro ostatecznie ktoś zapytał, to mógł odpowiedzieć w pełni szczerze. Jednak zanim to zrobił, to odwrócił twarz przed siebie i utknął wzrokiem w suficie namiotu. Tak po prostu dla lepszej koncentracji. - Bo to jest związek, który mogę mieć. Który jest dla mnie osiągalny. Który pomimo pewnych ograniczeń jest naprawdę prawdziwy. A może bardziej - szczery. Tak, to wychodzi w nim przede wszystkim na wierzch, szczerość. Poza tym sam miałem już po prostu dość relacji, które prowadziły donikąd. Powtarzania w kółko tej samej drogi, by dowiedzieć się, że to nie to. I chociaż to nie jest pełny czy pełnoprawny związek, bo opiera się on na ściśle ustalonych zasadach, to jednak odnajduję się w nim, spełniam w nim swoje szeroko pojęte potrzeby i mam przy sobie osobę, którą naprawdę lubię, więc… - zabrzmiało, jakby był przygotowany na to pytanie. Nie na to, że ono padnie z ust Harper, bo tego raczej nie zakładał w żadnym scenariuszu. Jednak nie potrzebował zbyt długo zastanawiać się nad tym, co oznaczało, że jego wybór został bardzo dobrze przemyślany. W końcu Spencer sam siebie musiał przekonać do tego, żeby wejść w ten rodzaj relacji, a raczej nie był typem człowieka, który działał bezmyślnie w kontekście uczuć. Zdarzało mu się to bardzo rzadko. Bardzo. Ostatni raz właśnie z nią.
Gdy skończył mówić, to jego usta pozostały otwarte, jakby urwał ten wątek. To znaczy, może on został prosto wyjaśniony, jednak wydawało mu się, że warto było poruszyć też to, czy od tamtej pory zmieniło się coś, co przekształciołoby jego całościowe spojrzenie na tego typu związki. Chociaż nawet jego odpowiedzi podczas gry przy ognisku sugerowały, że nie. Lecz skoro już zaczęli o tym mówić, to mógł trochę bardziej rozwinąć się. - To nie tak, że zmieniłem zdanie co do idei otwartych związków. Nadal uważam, że nie jestem osobą, dla której to jest dobre rozwiązanie, bo jednak ta otwartość to element, który jest sprzeczny ze mną samym. Zapewne sam z siebie nie szukałbym czegoś takiego, ale tutaj chodzi o Hallie… Znam ją długo, jest mi bliska, jest dla mnie ważna, wydaje mi się, że wiem, czego mogę się po niej spodziewać, więc… z nią to ma jakiś sens - wyjaśnił w pełni. Teraz uznając temat - może nie za zakończony, bo dopiero się zaczął - ale na pewno wstępnie starannie wytłumaczony. Na sam koniec jeszcze lekko pokiwał głową jakby na potwierdzenie i do samego siebie. A gdy już nie musiał skupiać się, to ponownie przekręcił twarz w bok i przeniósł swoje ciemne ślepia na jej twarz. - Dlaczego pytasz? - zapytał wprost, bez żadnych ogródek. Jego ton nie był surowy, chłodny czy nieprzyjemny. Nie miał do niej jakichkolwiek pretensji, że zadała mu to pytanie. Jeżeli tak byłoby, to mógłby zacząć od odbicia piłeczki, co oznaczałoby, że nie miał ochoty odpowiadać na nie. Z tym nie miał żadnych problemów, jednak to nie oznaczało, że nie ciekawiła go jej motywacja. Bo skoro sama wcześniej powiedziała, że to nie była jej sprawa i to jej nie dotyczyło, to dlaczego? Kwestia była taka, czy jego końcowe pytanie nie było trudniejsze, niż to które on otrzymał jako pierwszy?

@Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Gdy to pytanie wreszcie opuściło jej usta, powoli uniosła jasne ślepia na twarz Spencera, więc w efekcie ich spojrzenia spotkały się jeszcze na chwilę, zanim przekręcił głowę. To, że nie zauważyła żadnej ewidentnie negatywnej emocji, uspokoiło ją – przynajmniej do pewnego stopnia – i wobec tego sama pozostała w tej samej pozycji, patrząc na niego i słuchając uważnie, kiedy już zaczął odpowiadać.
Chociaż jego wypowiedź nie brzmiała, jakby kształtowała się w trakcie mówienia – tylko jakby była przemyślana i ugruntowana zapewne wiele wcześniej – według Harper było słychać, że to nie żadna wyuczona formułka na usprawiedliwienie, a szczere słowa. I to wszystko… tworzyło w jej odczuciu cholernie smutny obrazek, mimo że to pozornie nie wychodziło na pierwszy plan w tym uzasadnieniu, bo ono przecież było skonstruowane w taki sposób, żeby przekonywać… Ale jej nie przekonywało, mimo że wydawało się jej, że rozumiała jego perspektywę.
Nie dała sobie przyzwolenia na komentowanie, na pewno nie tak od razu; wolała się nad tym pochylić chwilę dłużej, nim cokolwiek palnie, szczególnie że to była odpowiedź na jej pytanie, a nie coś, co zostało przedstawione do jej oceny. Przyglądała mu się dalej w zastanowieniu, a kiedy zwrócił twarz znów w jej stronę, dalsze zastanawianie momentalnie stało się trudniejsze. Jednak coś powiedzieć chciała, tylko… no nie zdążyła, przynajmniej nie sama z siebie.
Dlaczego pytasz?
Machinalnie otworzyła buzię, biorąc niezbyt głęboki oddech jak przed rozpoczęciem mówienia, ale zamiast się odezwać, zaraz wypuściła powietrze, orientując się, że nie ma ułożonej żadnej reakcji. We wszystkich swoich rozważaniach odnośnie zadania tego pytania… nie pomyślała, że może będzie musiała się z tego wytłumaczyć. Na pewno do takiego tłumaczenia się nie przygotowała, co oznaczało że ostatecznie bardziej czuła niż konkretnie wiedziała, dlaczego poruszyła ten temat. Ściągnęła ze sobą wargi i zmarszczyła lekko brwi, próbując na szybko odnaleźć się w małej panice, która ją ogarnęła. Jednak przy tym cały czas spoglądała w jego kierunku i… gdy tak patrzyła w te jego ciemne ślepia dotarło do niej, że naprawdę chciała być szczera – tak jak on był teraz wobec niej. Chyba nawet nie potrafiłaby się zasłonić jakąś bezpieczną odpowiedzią.
Wiem, że ci tego nie powiedziałam, i tym bardziej że nie dało się tego po mnie poznać, ale… ty też nie jesteś mi obojętny – zaczęła, powoli i ostrożnie. To „też” wypowiadała z pewną ufnością, że brunet nie zaprzeczy swoim własnym słowom, które wypowiedział do niej w jej sypialni – odniesienie bardziej odruchowe niż zamierzone, dlatego w speszeniu uciekła spojrzeniem ponownie w dół. Wychodziło na to, że taka szczerość to dla niej jednak trochę dużo, szczególnie kiedy nie była pewna, jak teraz po czasie traktować tamte jego słowa i w ogóle zachowanie… No nieważne – teraz nie o tym, w każdym razie nie do końca o tym. – I ja chyba… po tym co miałam okazję usłyszeć i zobaczyć… chyba w jakimś sensie się martwię. O ciebie. Bo właśnie mówiłeś… że to nie jest coś dla ciebie, takie zaangażowanie bez pełnego zobowiązania. No i… nawet dzisiaj powiedziałeś, że… nie lubisz się dzielić, więc… więc wydało mi się to mocno… no, zastanawiające, że jednak jesteś w czymś takim… – Już jej to wyjaśnił, więc teraz wiedziała, lecz miała powiedzieć, dlaczego zapytała, więc wskazała na ten rozdźwięk, którego sama sobie nie była w stanie logicznie uzasadnić.
Pamiętałam że powiedziałeś mi, że macie umowę – podjęła, tym razem bardziej świadomie wracając do tego, co zdarzyło się podczas imprezy – bo wtedy właśnie dowiedziała się o istnieniu umowy o otwartości tej ich relacji, co już w tamtym momencie wywołało u niej widoczne emocje i niezrozumienie; już w tamtym momencie wytknęła mu tą niezgodność całej tej otwartości z nim, do której zresztą sam się przyznał. I do czegoś w związku z tym zmierzała; głęboki oddech i… schody. – Tylko że początkowe założenia i umowa to jedno, a późniejsza rzeczywistość to drugie, i jakby… czas weryfikuje takie rzeczy... No więc całościowo to… chodzi mi o to… że jakby… Boże – westchnęła ze słyszalnym poirytowaniem, biorącym się z nieumiejętności przełożenia emocji i myśli na wypowiadane słowa. Rozplotła swoje dłonie i jedną z nich uniosła do twarzy, zamknęła oczy i ułożyła ją na nich, chcąc chociaż na krótką chwilę schować się pod tym gestem. Z niewiadomych przyczyn ukrywanie buzi we własnych rękach ułatwiało jej układanie sobie w głowie, co i jak powiedzieć, żeby wybrzmiało to, co chciała żeby wybrzmiało.
Rozumiała kwestię spełniania potrzeb, naprawdę dobrze ją rozumiała. Jednak z własnego doświadczenia mogła powiedzieć, że nawet w założeniu proste kierowanie się wręcz egoistycznymi potrzebami może skończyć się sporym zawodem i bólem. Po kilku sekundach wypuściła ciężej powietrze przez nos, zjechała dłonią w dół i przekręciła buzię, tak jak on wcześniej, by mieć widok na sufit namiotu, w który wbiła spojrzenie po uchyleniu powiek.
Chodzi mi o to, że jeśli wszedłeś w coś, z czym od początku nie w pełni się zgadzasz, to z czasem może się to obrócić przeciwko tobie, bo nie będziesz w stanie w zgodzie z sobą dotrzymać tych zasad. I w tym przypadku na szali stoją uczucia i możliwe zranienie. Z czasem możesz zacząć czuć, że chcesz więcej niż tylko tego układu… ale po tej drugiej stronie niekoniecznie musi się coś zmienić, co na pewno byłoby bolesne mimo tych początkowych ustaleń… – I tak oto wreszcie przeszła do kolejnego męczącego ją punktu. Wczorajsza rozmowa ze Steel skłoniła ją do takich przemyśleń w największym – bo poniekąd najbardziej wymiernym – stopniu, ale Harper na dobrą sprawę już wcześniej miała podstawę, by zacząć martwić się o uczucia Harvey'ego. Wtedy u niej w pokoju wytłumaczył się z pocałowania jej... potrzebą poczucia odwzajemnienia – co można było zinterpretować w taki sposób, że czegoś mu brakowało, że ten układ w którym tkwił nie był dla niego wystarczający. To zaś bardzo źle wróżyło na przyszłość tej relacji (po jego stronie), jeśli owa relacja nie ewoluowałaby w coś poważniejszego, czyli w coś, czego on wręcz łaknął… Okej, w tamtej chwili nie w pełni to załapała i potrzebowała tego nieświadomego uzupełnienia ze strony Hallie, lecz Pearson miała swoje ograniczenia jeśli chodzi o patrzenie na byłego narzeczonego – co nie znaczy, że nie dało się z samych tamtych jego słów wywnioskować właśnie tego. A biorąc pod uwagę tą wiedzę, którą przypadkowo nabyła… musiała wyrazić swoje kolejne zmartwienie. – Czy ty liczysz na to, że może… że dla Hallie coś się zmieni? – zapytała – zwracając przy tym buzię na powrót w jego stronę – niemal drżącym z obawy głosem, chociaż niby wystarczająco wytłumaczyła się z tego, dlaczego interesowała się tym tematem, i czemu właśnie wkraczała na jeszcze bardziej prywatny poziom. To znaczy… nie wkraczała, ale chciała to zrobić – o ile Harvey byłby skłonny ją na ten poziom wpuścić.

@Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz