Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Oczekiwała po Spencerze oprzytomnienia i odsunięcia się, dlatego jego reakcja – tak mocno inna od zakładanej – spotęgowała w niej poczucie skołowania. To, że tylko zabrał od niej ręce, ale wcale sam z siebie się nie oddalił ani nie wyłapał sugestii w jej geście, wywołało w niej dziwną mieszankę niepokoju i… czegoś jeszcze, czego nie umiała jednoznacznie określić. Czuła, że to co się działo wymagało przerwania, ukrócenia – co nie znaczy, że nie wolałaby, aby tamta chwila miała prawo trwać nadal…
Cokolwiek to było bądź czym by nie było, zaczęło rozpływać się wraz z jego odezwaniem się, które już chyba w pełni sprowadziło ją na ziemię.
To chaotyczne wyjaśnienie w teorii łączyło się we względnie spójną całość z tym, co Harper zasłyszała podczas rozmowy toczącej się przy kuchennym stole, jednak nadal doznawała dysonansu poznawczego przy zestawieniu tego z obrazkiem, który oglądała niewiele później. Jej brwi ściągnęły się w większym stopniu, nadając jasnym oczom podważającego, może wręcz w jakimś stopniu zniesmaczonego spojrzenia. W tej sytuacji mógłby jej tłumaczyć co chciał, ale już samo to, że musiał tłumaczyć jej cokolwiek, wystarczająco pokazywało, jak niewłaściwe było to, co zdążyło się wydarzyć. A przecież istniał jeszcze inny, wprawdzie trudny do nazwania po imieniu, choć co najmniej tak samo poważny powód, z jakiego nie powinni wylądować w tym aktualnym położeniu.
Nie miała pojęcia, jak zareagować, więc nie zareagowała od razu i tylko opuściła wzrok, dając sobie czas na ułożenie w głowie pełniejszego obrazu. Zaczynało do niej docierać, że brunet nadal tkwi w tym świecie ułudy, do którego wkroczył pod wpływem niewyjaśnionego impulsu. Robiło się jej z tym coraz dziwniej im dłużej to trwało, lecz konsekwentnie wstrzymywała się przed odepchnięciem go, bo zdążyła stwierdzić że ten ruch byłby niczym przypisanie mu całej winy, podczas kiedy ona była za to wszystko współodpowiedzialna – z czego świetnie zdawała sobie sprawę. Cóż, dla niego to też musiało stać się jasne. Gdy powiedział, że też tego chciała, wyraz jej twarzy stał się widocznie bardziej napięty – ni to zły, ni w pełni zawstydzony. Nie potrafiła zaprzeczyć i nie mogła tego zrobić, bo dobrze wiedziała że wszystko w niej jeszcze moment temu potwierdzało jego słowa. Nie wydawało mu się, chciała tego całą sobą. Tylko… co z tego, skoro to był jeden moment, w trakcie którego nie liczyło się nic z tego, co jak by nie patrzeć… tworzyło i stanowiło ich rzeczywistość. Sam Harvey musiał mieć tego świadomość, skoro przed wypowiedzeniem swojej prośby przyznał najpierw, że chciałby o tym wszystkim zapomnieć – jako że dopiero zapomnienie pozwalało im na znalezienie się w takiej sytuacji.
No więc stała jak ten kołek, znowu unikając jego oczu jak przystało na kogoś, kto ma zbyt wiele na sumieniu, z dłońmi idiotycznie opartymi na jego klatce piersiowej jako że nie umiała go od siebie odepchnąć. Już miała poddać się zrezygnowaniu, opuścić ręce i może zaraz się jakoś wykręcić bokiem, ale wtedy padło to pytanie, które sprawiło że całe jej ciało na nowo się napięło, a ona… jeszcze na parę sekund znowu zgłupiała.
Czy naprawdę chciała, żeby wracał do Hallie? Nie, nie mogła tego przyznać wprost, i to jeszcze tak żeby zabrzmiało szczerze lub przynajmniej przekonująco. Tylko czy to oznaczało, że wobec tego chciała – oraz w ogóle była w stanie – cofnąć się do tego, co przerwała…? Też nie. Czego w takim razie chciała? Chyba po prostu tego, żeby to nie było takie pojebane. Niestety było, i zdaje się że nie dało się nic z tym zrobić. – Czy ty słyszysz, jak to wszystko brzmi…? – zapytała cicho, pozornie niby neutralnym tonem, lecz z obecną tam, słabą nutą rozgoryczenia, brzmiącą już wyraźniej w kolejnym zdaniu. – Umowa, na którą się zgodziłeś chociaż jej nie chciałeś? A teraz nagle jednak ci to podpasowało? – Nieco przeinaczała wydźwięk jego słów, owszem – ciężko orzec, na ile intencjonalnie, ale nie dało się nie odnieść wrażenia, że nie był to złośliwy zabieg, zwyczajnie… tak to odebrała. Nadal nie znała żadnych bliższych szczegółów, wiedziała tylko – albo raczej wywnioskowała sobie z kontekstu żartu, który padł na dole – że Harvey już kiedyś był z Hallie w związku, a teraz dochodził do tego fakt, że dogadali się – z tego co zrozumiała, czy bardziej musiała sobie dopowiedzieć, bo od niego nie padło to wprost, tylko rzucił coś naokoło z czego dawało się domyślić całościowego sensu – na brak wyłączności. Z jego słów – oraz z słów Hallie – wynikało natomiast jasno, że warunki tego układu nie brały się z jego chęci czy potrzeb, a z podejścia, które wolała jego blondynka. Czyli był tu, bo mógł, bo nic go nie ograniczało i na pewno nie krzywdził w ten sposób dziewczyny, z którą wspólnie spóźnił się na tą imprezę – jednak czy to automatycznie sprawiało, że cała ta sytuacja była w porządku? Na pewno nie w oczach Pearson, bo ona widziała teraz tylko to, że Harvey – przynajmniej początkowo – chciał tego konwencjonalnego charakteru relacji, a wyjątkowo w tej chwili było mu na rękę, że ten charakter miał się znacznie luźniej. W przekręconym przekazie… chciał być w związku z inną dziewczyną, lecz ze względu na to, że ta opcja nie była dla niego dostępna, mógł skorzystać z innej dostępnej okazji – dać się ponieść i bez konsekwencji zapragnąć cofnąć się do momentu, który jej samej przywodził na myśl niespełnioną i niemożliwą do spełnienia nadzieję (choć wtedy, w czasie jego trwania, oboje pozostawali w błogiej nieświadomości co do tej niemożliwości).
Oczywiście nie uważała bruneta za wyrachowanego ani też pozbawionego moralności; niezmiennie widziała w nim dobrego, wartościowego mężczyznę, kierującego się na co dzień właściwymi, szlachetnymi zasadami, do tego honorowego jak mało kto. I mimo wszystko nie potrafiłaby spojrzeć na niego inaczej. To zaś oznaczało dla niej tyle, że zwyczajnie… musiał się pogubić. Bardzo. Już nawet nie patrząc jedynie przez pryzmat jego nie-związku z Hallie… O ile sama Harper przez ten krótki moment zachowywała się zgodnie z tym, co podpowiadało jej serce i z jednej strony najchętniej przeniosłaby się z powrotem do tego stanu, to z drugiej strony oprzytomniała już na tyle, by rozumieć że ta ich bliskość nie miała prawa bytu. – Zastanów się. Gdyby nawet to nie było problemem… – chociaż w jej odczuciu było, co spróbowała naokoło przekazać w poprzedniej wypowiedzi – to co wtedy? Co gdybym powiedziała, że nie chcę żebyś do niej wracał? Zostałbyś tu? Po co? I dlaczego? Przecież to nie ma sensu, sam powinieneś najlepiej o tym wiedzieć… – W trakcie mówienia znalazła w sobie znów na tyle odwagi, by unieść na niego smutno-pretensjonalny wzrok; znów też złapała się tego, co powinien (jednocześnie trochę bezwiednie łapiąc ponownie jego koszulę w zaciskające się na jego piersi pięści), całościowo uchylając się od zadanego przez niego pytania. Jej odpowiedź na nie i tak była bez znaczenia w rzeczywistości, w której funkcjonowali i do której należało powrócić. Jeśli on nadal tego nie czuł… to najwyższa pora, aby mu przypomnieć o obowiązujących realiach. To było właściwe postępowanie, przynajmniej ona w to wierzyła.
Chociaż… to nie tak, że z tego powodu odnajdowanie się w takim a nie innym tu i teraz przychodziło jej łatwo i bez żalu – bo wraz z upływającymi sekundami miała go w sobie więcej, bardziej było jej szkoda tego głupiego, wspólnego zapomnienia. Odbiło się to na jej twarzy, która stała się ewidentnie zrezygnowana, na oczach, które pociemniały ze smutku i po raz kolejny nie wytrzymały dalszego patrzenia w jego ciemne ślepia, dlatego uciekły gdzieś do boku. – Ja… chciałam tylko na chwilę wrócić do tej randki w ciemno… z chłopakiem, który sprawiał że co rusz się uśmiechałam… a kiedy się zbliżył to kompletnie straciłam głowę… A ty jesteś… Harvey. Albo raczej… ja nie jestem Josie, której chciałeś. I nadal uważam, że powinieneś… przynajmniej się odsunąć – mówiła znów cicho, z trudem i pewną wyczuwalną ostrożnością dobierając słowa, którymi na dobrą sprawę… obnażała się przed nim. Robiła to bez wyrzutu w jego stronę, licząc że zrozumie przekaz. Nie uważała, że udawał na tamtej randce, sama też nie próbowała go na siłę do siebie przekonać – niestety to, co działo się w tamtej ciemności, mogło zaistnieć tylko pod warunkiem, że żadne z nich nie wiedziało, kogo ma naprzeciwko siebie. Co w ten sposób powiedziane było cholernie przykre, ale też nie do podważenia.
Puściła więc jego koszulę, czekając na to odsunięcie.
Rozmawialiśmy o wyjeździe. O tym, że będziemy się na nim zachowywać naturalnie, swobodnie... – przypomniała łagodnie, jednocześnie szukając jakiegoś potwierdzenia, przytaknięcia. Nic nie było przesądzone, wciąż miała możliwość się wycofać, tylko że… Chyba zaczęła zauważać, jakie męczące jest takie usilne unikanie, chowanie się za sztucznie chłodną postawą. Przynajmniej na nią działało wykańczająco. – Jak dorośli ludzie…? – dodała, bardziej dla siebie niż dla niego, bo to ona nie potrafiła do tej pory zachować się dojrzale w jego towarzystwie. Zdaje się, że wreszcie sobie to uświadomiła, jak sama nakręcała wszystkie swoje negatywne emocje w obecności Harvey'ego. Czas i miejsce na takie oświecenie były dość osobliwe, nie da się zaprzeczyć, aczkolwiek… zamiast tego mogłaby znowu się rozpaść, albo znowu zacząć atakować go jakimiś swoimi wyrzutami za sytuację, którą zainicjował – a ani na jedno, ani na drugie nie miała siły. Na to drugie też zdecydowanie wyczerpała limit dawno temu, a na to pierwsze... pewnie zbierze jej się dopiero po jego wyjściu.

@Harvey Spencer In this film I know, there’s no happy ending. Go to sleep, I’ll see you in my dreams. This changes everything, now I have to set you free.
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
W pewnym sensie to było niesamowicie zaskakujące, że z ich dwójki to akurat on był w stanie dłużej trwać w tym ułudnym wyobrażeniu. Bo przecież to Harvey powinien mieć w sobie większy żal czy swego rodzaju niechęć wobec niej. To jemu powinno być trudniej, by jednak w pełni świadomie się przemóc i chcieć się zbliżyć do kobiety, która… pamiętajmy, że go zdradziła. To nawet w pewnym stopniu było dla niego ubliżające. Nie wspominając już o tym, że robiło z niego okropnego słabeusza, bo właśnie żebrał o moment bliskości i uczucia osobę, na którą nie powinien umieć już w ten sposób patrzeć, która w tym kontekście powinna budzić w nim jedynie obrzydzenie. Nie powinien pragnąć całować warg, które swego czasu wybrały innego mężczyznę. Nie powinien. Dlatego, gdy początkowo w ten sposób postawiła sprawę to ten argument o powinnościach wcale go nie przekonał. Bo całe jego postępowanie było wbrew temu, co powinien zrobić i jak powinien się czuć. Jednak Spencer odsunął na ten krótki moment to wszystko na bok, by skupić się jedynie na tym, czego gdzieś tam głęboko naprawdę pragnął. I wcale nie wyglądało jakby chciał czy potrzebował wracać do obowiązującej rzeczywistości? Bo może… wcale nie musiał tego robić? Może te wszystkie fakty nie musiały ponownie wypływać na wierzch i mieć największego znaczenia? Może istniał jakiś cień szansy, żeby…
Nie, nie istniał. Przypomniała mu o tym bardzo dosadnie i boleśnie zarazem. Pierw swoim tonem, sposobem wypowiedzi i jej treścią, a potem wyrazem twarzy, gdy w końcu podniósł głowę, by na nią spojrzeć. Nagle stał się widocznie o wiele bardziej obecny. Osadzony w tym prawdziwym i rzeczywistym tu i teraz. - Nie, to nie tak, że teraz nagle mi podpasowało. Harper, nie rób tego. Wiesz, że to nie chodziło o okazję, która akurat się nadarzyła… - odpowiedział niemal od razu, chociaż nie rozwinął tej kwestii. Jeżeli chciała w ten sposób o nim myśleć to… jej sprawa. A czemu insynuował, że ona wiedziała? Może z tego samego powodu, z którego był pewien, że też tego chciała. Po prostu to poczuł. Jednak jeżeli ona wolała widzieć to w ten sposób, to nie miał już na to ogromnego wpływu. Chociaż nie rozumiał, czemu miałby tak bardzo komplikować sobie życie? Przecież mógłby zacząć podrywać jakąkolwiek dziewczynę, która była na dole. Nie musiałby ładować się w coś tak bardzo skomplikowanego. Jednak nawet po tym wszystkim, co zaszło między nimi na dole i po tym jak ona kazała mu się od siebie odczepić, on poszedł właśnie do niej. Słaba ta okazja i mało sprzyjające okoliczności. Ale okej.
Zostałbyś tu? Po co? I dlaczego? Przecież to nie ma sensu. Te słowa zadziałały na Harvey’ego najmocniej. Mniej istotne było to, że przypisała mu bardzo niewłaściwe intencje. To znaczy miał świadomość, że w pewnym sensie one takie były, ale przecież nie kierował się chęcią wykorzystania jej. Ale wracając do sedna… to nie miało sensu. To wszystko, co się zadziało. Bo przecież mogło być zamknięte tylko w tym krótkim wycinku czasu i nie zakładało żadnej kontynuacji. Tak więc, było zupełnie niepotrzebne, zbędne. A samo pytanie dlaczego negowało też prawdziwość tego, co właśnie zaszło. Bo skoro to, co ich do siebie zbliżyło nie było wystarczającą odpowiedzią na to pytanie… to rzeczywiście nie miało sensu. Po co komu emocje i uczucia, skoro najważniejsze były fakty. A je zaraz bardzo szybko mu przybliżyła, bo przecież tego tak bardzo obecnie potrzebowali. Z każdym jej kolejnym słowem jego wyraz twarzy nabierał coraz większej surowości i chłodu zarazem. Jakby powoli wymazywał z siebie tą część, której na chwilę pozwolił się uwolnić. Ale spokojnie, poprzedni Harvey wrócił już na swoje miejsce. - Wiem kim jesteś. Pamiętam. Uwierz, że pamiętam bardzo dobrze i jeszcze dosadniej przypominam sobie o tym za każdym razem, kiedy cię widzę. Więc nie musisz mi, ani przypominać, ani niczego uświadamiać - powiedział już zupełnie innym tonem. Takim suchym, zimnym, niemal wojskowym. Pozbawionym jakiegokolwiek uczucia. Nie szczędzącym jej dosłownego sensu swojej wypowiedzi. W ten sposób też niejako odpierał jej atak, bo właśnie zarzucała mu niepamięć. O nie, Spencer bardzo dobrze o wszystkim pamiętał. I to z najgorszymi szczegółami. Tylko pozwolił sobie by na chwilę jego emocje przezwyciężyły nieprzyjemne wspomnienia. Jednak poza tym musiał wytłumaczyć jeszcze jedną kwestię, której blondynka chyba w tym wszystkim nie dostrzegała, a która w pewien sposób wyjaśniała jego pozornie zupełnie nielogiczne zachowanie. - To, co ci tak bardzo przeszkadza i co według ciebie obdziera z całego sensu, było powodem dla którego to zrobiłem… chodziło o ciebie… a ja po prostu chciałem znowu to poczuć… i potrzebowałem czuć odwzajemnienie - gdyby wypowiedział te słowa ciepłym, przejętym tonem to mogłyby one chwytać za serce. Tymczasem w tym wydaniu mogły co najwyżej je zmrozić, bo brzmiały wręcz ozięble. Wszystko zależało od nastawienia, a te dzięki jej postawie zmieniło się ono diametralnie i nieodwracalnie w przeciągu kilkunastu sekund.
Ostatecznie Harvey postąpił krok do tyłu, tak jak życzyła sobie tego blondynka. Nie pozostało już wiele czasu i przestrzeni na jakąkolwiek dyskusje. Sytuacja nabrała początkowej jasności i klarowności. Teraz należało tylko przyznać się do popełnionych przez siebie błędów i zrobić to z honorem. A na koniec wrócić do prawdziwych i sensownych powodów, które go przywiodły do jej sypialni.
- Będziemy. Przynajmniej ja będę. Z naszej dwójki, to mi lepiej wychodzi zachowywanie neutralności w twoim otoczeniu. I ja przy tym nadal potrafię być ludzki. Więc nie musisz się o mnie obawiać. Będę wiedział, jak powinienem się zachować - zagwarantował jej to, chociaż teraz na pewno nie brzmiał ludzko. Bardziej jak jakiś robot. Urządzenie, w którym zmieniono odtwarzaną płytę. Nie było już śladu po tym Spencerze, który przed chwilą bez opamiętania trzymał ją w swoich ramionach. Był tą wersją siebie, którą powinien być w jej otoczeniu, której ona od niego wymagała, bo była tą właściwą. - Gwarantuje ci, że to już na pewno się nie powtórzy. Zrozumiałem przekaz. I przepraszam cię za to. Tamto pytanie samo w sobie było bardzo niemoralne. W ogóle nie powinienem stawiać cię w takiej sytuacji, a już szczególnie mając świadomość, że niedługo czeka nas ten wyjazd, na który ja jadę z Hallie, a ty z Zackiem, prawda? - zapytał na sam koniec, chociaż wcale nie potrzebował potwierdzenia. Jakby w ten sposób sam ją zapewniał o tym, że będzie znał swoje miejsce. Ono było przy jego blondynce, a jego nos nie powinien wtryniać się w jej prywatne sprawy z Zackiem, skoro oni byli dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. Takiej postawy od niego oczekiwała i właśnie na taką mogła liczyć na tym wyjeździe. - Muszę zabrać swój telefon - powiedział po krótkiej pauzie, a jego wzrok powędrował na blat biurka. Tym samym ostrzegał ją przed swoim ruchem, który mogła odebrać jako próbę zbliżenia się do niej. Więc wolał to zakomunikować, niż spotkać się z jakąś jej odruchową reakcją w postaci odsunięcia bądź wzdrygnięcia się. Ale już nawet na nią nie spoglądał, tylko odczekał krótką chwilę i wykonał te dwa kroki w stronę biurka. Zabrał swoją komórkę, schował do kieszeni, obrócił się na pięcie, ruszył w stronę wyjścia i zaraz zniknął za drzwiami, zamykając je za sobą. Bez żadnego pożegnania, miłego słowa czy chociażby spojrzenia zrozumienia, bo przecież wcześniej powiedział wszystko, o czym powinien ją zapewnić.

[ zt ] @Harper Pearson
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Czy spłyciła całą tą sytuację, nadając jej przy okazji krzywego, o wiele mniej podniosłego charakteru? Czy przeinaczała intencje Spencera na niespecjalnie chlubne? Czy łapała się tego, że w jej własnym, spaczonym postrzeganiu, jej były nie powinien móc patrzeć na nią bez przynajmniej niechęci? Tak, bo w ten sposób miało być jej łatwiej ponownie zamknąć się w dobrze znanym jej schemacie, w którym tkwiła… odkąd się rozstali. Na pewno nie było to nic zdrowego, nic dla niej dobrego, ale było znane i z tego powodu pozornie wydawało się bezpieczne. Sama się na to skazywała, skoro z nikim nie chciała przegadać swoich przejść, doświadczeń i przemyśleń, a z własnej perspektywy widziała wyłącznie tą ogromną winę, którą nosiła i której nie potrafiła odpuścić. Przez to przesłaniała sobie jego realne, prawdziwe podejście do niej – w którym owszem, były obecne świadomość jej zdrady i pamięć o wyrządzonej mu krzywdzie, lecz poza tym były też inne, wcale nie tak skrajnie negatywne rzeczy, na które pozostawała ślepa.
Dlatego jego małe wtrącenie ją dotknęło – bo zdążyła odrzucić nie tylko to, że chciała tego zbliżenia, ale również to, że on przecież też musiał tego chcieć, i to jeszcze zanim ona pozwoliła sobie to odczuć. Tym pozornie niewiele zmieniającym wiesz, że to nie chodziło o okazję, która akurat się nadarzyła zachwiał jej równowagą, którą uważała, że powinna w tej sytuacji pielęgnować – i chociaż ostatecznie postąpiła dalej tak, jak sądziła że musi, powiedziała to, czym swoim zdaniem mogła obronić się najskuteczniej… coś przestało jej grać. Nie chodziło jednak znowu o to, że robiła coś w znacznym stopniu przeciwko sobie i swoim prawdziwym, głębszym pragnieniom, bo akurat z tą sprzecznością była świetnie zaznajomiona. Tym razem to coś, co jej się nie zgadzało, znajdowało się już na poziome argumentacji, którą się przekonywała. To coś uwypukliło się, kiedy brunet oświadczył, że wbrew pozorom pamiętał, kim ona jest – czyli, innymi słowy, co ich łączyło i dlaczego przestało – ale dopiero po dodaniu przez niego wyjaśnienia, co nim kierowało… wszystko, czego próbowała się trzymać, zwyczajnie się rozleciało.
Nie w pełni go zrozumiała i zapragnęła poprosić o wyjaśnienie, jednak już zaraz było na to za późno, bo przecież zdążyła kazać mu się odsunąć, co niejako odcinało ich od tych wydarzeń i wymagało zakończenia tematu.
No więc było za późno, znowu z jej winy, jako że po raz kolejny to ona definitywnie przekreślała swojego rodzaju szczerość między nimi, zarówno w wymiarze rozmowy, jak i utrzymywanej względem siebie postawy. I chociaż – ponownie – właściwie od razu po tym przekreśleniu czuła, że nie tego chciała, to – też ponownie – nic z tym nie zrobiła, jedynie zagryzła zęby na dolnej wardze w nerwowym odruchu i pozwoliła, aby chłodna atmosfera się umocniła.
Już też nic mu nie odpowiedziała, co było jasnym sygnałem, że miał rację, wytykając jej ten brak ludzkości. Zaczęło do niej docierać, że jej usilne, negatywnie nastawianie się do jego osoby jest mocno niewłaściwe i krzywdzące dla obu stron, lecz nadal nie w pełni przepracowała fakt, że Harvey… wcześniej cały czas dawał jej znaki, że on nie chce i nie próbuje traktować jej wrogo. Że może cholernie go skrzywdziła, ale po tym, jak wszystko sobie wyjaśnili, on wcale nie dążył do wypominania jej tego i obarczania jej winą tak, by to odczuła. Że mimo wszystko… chciał dla niej dobrze. I że wbrew temu, na co się nastawiła, nie patrzył na nią jedynie przez pryzmat tego, jak mocno go zraniła, że nie widział w niej tylko i wyłącznie tej złej – a to ona wręcz desperacko stawiała się na tej pozycji przy każdej możliwej sytuacji.
Prawda – przytaknęła krótko, tym samym wykazując wręcz zerową chęć do dalszej rozmowy, choć na dobrą sprawę… w tym temacie i tak nie pozostało nic odkrywczego do dodania. A skoro to poprzednie już „nie miało znaczenia”… nie istniał żaden sensowny powód, dla którego mieliby jeszcze dalej na siebie patrzeć, czy w ogóle przebywać w tym samym pokoju – szczególnie jeśli chodziło o specyficzną, bardzo prywatną przestrzeń, którą stanowiła jej sypialnia. Czyli… pożegnanie bez pożegnania. Skinęła delikatnie głową na jego komunikat, a gdy jego dłoń znalazła się w zasięgu jej opuszczonego wzroku, podążyła za nią, by następnie unieść oczy i już tylko odprowadzić go wzrokiem do drzwi.
Kurwa, dlaczego to zawsze musiało tak wyglądać?
A może – kto wie – wcale nie musiało koniecznie zawsze wyglądać w ten sposób…?

[ zt ] @Harvey Spencer
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz