Navi coraz częściej zatracała się w treningach, poświęcając im jak najwięcej czasu. Z jakiegoś powodu znajdowała w tym swego rodzaju ukojenie - w tym zmęczeniu, pocie ciurkiem spływającym jej po plecach, zakwasach dnia następnego. Wracała wtedy do domu szczęśliwa, kładąc się spać tak padnięta, że wiedziała, że jej umysł nawet nie będzie w stanie podpowiedzieć jej dziwnych myśli przez które zwykle nie mogła spać. Możliwe, że dlatego wpadła w swego rodzaju rutynę, której nie chciała też za bardzo zmieniać. Zwłaszcza kiedy dowiadywała się od znajomych, że w stajni stoi koń z którym
powinna się zapoznać Kochała konie z polecenia, bo zwykle okazywało się, że to małe, nieoszlifowane perełki o których istnieniu nie wiedziała, a kto jak kto, ale ona uwielbiała się pozytywnie zaskakiwać.
Weszła do stajni dość późno. Słońce powoli zaczynało zachodzić. Ubrana w strój do jazdy i swój ukochany kapelusz po ojcu, kierowała się przez korytarz spojrzeniem szukając tabliczki z odpowiednim imieniem. Lopin. Lopin To The Party dokładniej. W dodatku, jak słyszała, Quarterek, ukochana rasa Navi. No nie mogła przepuścić takiej okazji, aby nie zapoznać się lepiej z klaczą.
W końcu doszła do boksu i lekko stanęła na palcach, aby zerknąć do środka na piękną kobyłę. Morda to aż sama jej się uśmiechnęła, a to dziwne podekscytowanie, które ściskało jej żołądek, nagle nabrało na sile. Podczas pracy z końmi nigdy się nie spieszyła. Jak do ludzi cierpliwości miała niewiele, tak do zwierząt przechodziła ona wszelkie granice. Poza tym, pierwsze spotkanie zawsze było ważne, nie? Należało zrobić dobre wrażenie!
Dość sprawnie przygotowała klacz do dzisiejszego… zapoznania. Głównie wyczyściła ją na kantarze przed boksem, bardzo dokładnie, aby na koniec przypiąć ją do długiej lonży, którą miała zwiniętą w ręce. Pogłaskała niewysokie zwierzę po głowie, kolejno kierując się w kierunku roundpena na którym planowała się zaznajomić z klaczą. Uwielbiała Quartery za to, że były małe i charakterne, zupełnie jak ona! Swój do swego ciągnął.
Prowadząc zwierzę po swojej prawej stronie, weszła do roundpena, zamykając za sobą wejście. Przeszła na środek i zerknęła w te jasne ślepia, ostrożnie gładząc Lopin po pysku.
—
To co, laska? Zaczynamy? — spytała, jakby ta faktycznie miała ją zrozumieć. Wolała mówić do zwierząt, bo miała dziwne wrażenie, że te rozumieją o wiele więcej niż niektórzy ludzie. Zaraz po tym, odpięła ją i puściła luzem, aby chwilę później pogonić zwierzę na jedną ze stron rzucając w jej kierunku lonżę, którą zaraz potem zwinęła, co by mieć na wypadek dalszego poganiania. Co jakiś czas wypuszczała linę, mając wciąż na uwadze zachowanie zwierzęcia. Starała się zwracać uwagę na jej chód, na ruch uszu, oddech oraz wszelkie sygnały, które klacz mogłaby jej przekazać, w końcu o to chodziło, aby złapać kontakt i porozumiewać się bez słów.
@Lopin to the party