Harper zdążyła zauważyć, że za niedociągnięcia podczas wykonywania ćwiczeń w przypadku Untouchable odpowiadało najprawdopodobniej po prostu niedostateczne rozgrzanie do danego "ruchu", o który prosiła wierzchowca. Rzecz jasna była też bardzo pokornym jeźdźcem i nie pozwalała sobie
zrzucać winy na konia, jednak ta powtarzalność schematu "najpierw kiepsko, później lepiej" napawała ją sporym optymizmem na dalszą część treningu, bo po prostu utwierdzała blondynkę w tym, że należy do wszelkich zadań podchodzić z cierpliwością, zaś błędami nie należało się przesadnie przejmować.
Tak też było w przypadku tych wydłużeń i skróceń, o które prosiła klacz w wybranych przez siebie miejscach. Zamiast denerwować się, że przejścia nie wypadały od razu książkowo, amazonka starała się myśleć o możliwych korektach do wprowadzenia zarówno podczas przygotowania, jak i samym stosowaniu pomocy do danej zmiany, no i po prostu proponowała kolejne powtórzenia. Pomiędzy zabierała ciemnogniadą często na te wolty, ale nie robiła tego każdorazowo, aby Unto nie przyzwyczajała się zbytnio do jednego powtarzanego zawsze układu. Naturalnie Harper zmieniała także regularnie kierunek, akurat na tym etapie wybierając robienie tego przez półwolty wykonywane po pełnych woltach.
Gdy w wyniku zestawu ćwiczeń
wydłużenie - skrócenie - wolta zaczęła jeszcze lepiej czuć konia, a także odnalazła jeszcze większą pewność w kontrolowaniu go, przyszła pora na wstępne rozgalopowanie. Biorąc pod uwagę, że kobyła zaliczała się do tych idących pewnie do przodu, Pearson uznała że najlepiej będzie zacząć od dania jej możliwości spuszczenia pary w tym chodzie. Wobec tego po którymś z przejść do skróconego kłusa zagarnęła ją na koło, na którym nieco "rozluźniła" swoje pomoce, tym samym pozwalając klaczy poruszać się w jej roboczym tempie, które miało być energiczne, o co dbały jej aktywizujące łydki, ale przy tym opanowane, co z kolei determinowała głównie praca ciężaru jej ciała. Mniej więcej po jednej pełnej rundzie na kole usiadła miękko w siodło, przez parę taktów jeszcze poza tym nic nie zmieniając w swoim działaniu. Dopiero później wystosowała kilka półparad, a następnie przesunęła zewnętrzną łydkę za popręg, jednocześnie posyłając Untouchable wyważony impuls od wewnętrznej łydki oraz dosiadu do zagalopowania.
W galopie prowadziła ją początkowo nadal po kole, a poza tym zabiegała o to, aby jej wierzchowiec przesadnie się nie spieszył, bo nie miał gdzie się spieszyć. Pracowała nad równym tempem oraz jak największym zaokrągleniem całej sylwetki, a kiedy z tego mogła być względnie zadowolona, zaprosiła Unto na pierwszy ślad, dopuszczając przy tym nieco dodania jeśli kobyła do niego ciągnęła. Po niewiele ponad jednym okrążeniu znów zgarnęła ją na koło, po kole kolejne niemal całe bądź ponad całe okrążenie wzdłuż ścian, a potem znów koło - i tak przez jakiś czas, aby koń miał po prostu możliwość porządnie się wygalopować. Gdzieś po drodze musiała nastąpić też zmiana kierunku, po której rzecz jasna zadanie wyglądało analogicznie.
Dopiero po takiej solidnej dawce galopu blondynka zwolniła swojego dzisiejszego wierzchowca do stępa, w nim oddając długą wodzę na czas zasłużonej przerwy, która miała trwać aż ciemnogniada uspokoi oddech.
@Untouchable