Właściwie to nie wiedziała, co podkusiło ją do założenia profilu na portalu randkowym. Przypuszczała, że to wynik długotrwałej rutyny, nudy i zmęczenia dotychczasowym życiem. Nie planowała szukania miłości przy pomocy portalu, właściwie nawet nie nastawiała się na znalezienie tam kogoś interesującego, ale czemu miałaby nie spróbować? Odpisując na kolejne wiadomości, zabijała wszechobecną w swoim życiu nudę. Tęskniła za starymi czasami, kiedy to wraz z grupą przyjaciół wychodziła na miasto niemal codziennie, a co weekend odwiedzała inny klub. Teraz jej rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej, większość czasu wypełniała jej praca, ale też bardzo przyziemne, domowe obowiązki. Tak chyba wygląda dorosłość…
Ku jej zaskoczeniu na portalu zdołała natknąć się na mężczyznę, który wzbudził w niej zainteresowanie. Pisali bardzo dużo i długo, na tyle, że Letizia odważyła się trochę przed nim otworzyć. Skrupulatnie opisała swoją sytuację związaną ze swoim byłym kochankiem – to jak ją uwiódł, omamił, uzależnił od siebie, naobiecywał, a koniec końców zostawił bez zbędnych słów wyjaśnień. Mężczyzna po drugiej stronie nie pozostał jej dłużny, opowiedział też swoją historię i to było swego rodzaju zapalnikiem, który popchnął ich do podjęcia decyzji o spotkaniu na żywo. Szatynka była początkowo sceptycznie nastawiona, jej aktywność na portalu miała zostać na portalu, miała w ten sposób tylko zabić czas, trochę go urozmaicić pisząc z kolejnymi osobami. Nie spodziewała się, że któraś z zawartych w Internecie znajomości zostanie przeniesiona do rzeczywistości. Ostatecznie dała się jednak przekonać. Umówili się w restauracji. Mężczyzna sam zaproponował tę lokalizację, co sprawiło, że Letizia przed spotkaniem była trochę spokojniejsza. Pierwszy raz miała spotkać się z kimś z Internetu. W dodatku nie wiedziała, jak jej znajomy wygląda, nie miała nawet pewności, że jego historia i wszystko, co do niej pisał było prawdą. Równie dobrze mógł to wszystko wymyślić i wykorzystać naiwność Włoszki do jakichś niecnych celów.
Na miejscu zjawiła się lekko spóźniona. Błędem było nie poproszenie mężczyzny o numer telefonu. Mogłaby wtedy dać znać, że zjawi się troszeczkę później niż o umówionej godzinie. Wysłała do niego wiadomość na portalu, ale złośliwie nie chciała dotrzeć do adresata. Uznała jednak, że raz się żyje. Weszła więc do restauracji i od razu rozejrzała się dookoła. Nie zarejestrowała jednak żadnego samotnika, który potencjalnie mógłby czekać właśnie na nią. Kelner wskazał jej jeden z wolnych stolików dla dwojga, a chwilę później przyniósł menu. Letizia podziękowała i rozglądając się dookoła, próbowała namierzyć swojego niedoszłego partnera. Dookoła były grupki znajomych, jakieś pary, rodziny z dziećmi, ale nigdzie nie widziała Jego. Może on też się spóźnia? A może się rozmyślił? Tę drugą myśl szybko od siebie odepchnęła, skupiła się na tym, że mężczyzna po prostu jest spóźnialski, zresztą tak jak i ona.
Zamówiła szklankę wody z miętą i cytryną. Oczekiwała, co chwilę zerkając w telefon lub w stronę drzwi, jeśli tylko pojawił się przy nich jakiś ruch. Co jakiś czas ktoś wchodził, ktoś inny wychodził, ale nikt nie wyglądał tak, jakby mógł jej szukać. Czekała… Z każdym kolejnym kwadransem denerwowała się i stresowała coraz bardziej. Było to dla niej coś zupełnie nowego, nic więc dziwnego, że czuła się dość nieswojo. W końcu postanowiła zamówić lampkę czerwonego wina. Jeśli jednak miał się nie zjawić, to szatynka chciała chociaż w ten sposób umilić sobie ten nieszczęsny wypad do restauracji. Po ponad półgodzinnym oczekiwaniu straciła już nadzieję, ale wtem przy stoliku pojawił się ciemnowłosy mężczyzna w czarnej, kwiecistej koszuli. Sama była ubrana w swoją ulubioną małą czarną, podkreślającą jej kobiece kształty, na nogach miała rajstopy z seksownym paskiem z tyłu, a na stopach czarne, skórzane szpilki. Nadgarstki i rozsądnie odkryty dekolt miała przyozdobione złotą biżuterią. Usta pomalowała pod kolor paznokci na krwistą czerwień. Ta czerwień została odbita już na lampce z winem.
Podniosła spojrzenie, wbijając je w bruneta stojącego tuż nad nią.
– Sama już nie wiem na co czekam – wzruszyła lekko ramionami. – Na początku myślałam, że czekam właśnie na tę randkę, ale po tym czasie zaczynam wątpić – dodała z pełną powagi miną. Była ciekawa reakcji mężczyzny, domyślała się bowiem, że to właśnie na niego straciła tyle czasu, a jego skrzywdzona mina wywoływała w niej chęć drobnych złośliwości.
– Nie czekam czterdziestu pięciu minut, raczej około trzydzieści pięć. Sama się trochę spóźniłam – uśmiechnęła się łagodnie, nie chcąc dłużej trzymać Harveya w napięciu.
@Harvey Spencer