Paul Delaney
Awatar użytkownika
35
lat
185
cm
autor poczytnych powieści, na urlopie
Elita
Akcja, która wywołuje reakcję. Działał wyłącznie po to, żeby zranić. Ogromna bzdura. Będzie żałować jej od razu, kiedy przestąpi próg tego lokalu. Działa impulsywnie od kiedy tylko pamięta. Głupie, krzywdzące słowa wydostają się z jego ust, ilekroć tylko poczuje się niekomfortowo. Lub zagrożony. I tak jest też teraz. Nie tylko przez to wszystko, co Duke powiedział, ale przede wszystkim przez wzgląd na to, co Paul sobie przypomniał. Może nie każdy detal, może nie każde słowo, ale pamięta znów te emocje. Mgliście także to, co się wydarzyło. Może wraz ze spojrzeniem Wellingtona utkwionym we własnych oczach dostrzegłby więcej, gdyby nie roztrzaskane szkło pod jego palcami. Delaney przełyka ślinę i dotyka przelotnie swojej twarzy. Sinusoida spotkań z siwiejącym mężczyzną wskazuje na to, że kolejne ich spotkanie powinno być pełne dziwnej sprzeczności, kolejne obfitujące w przyjemną dwuznaczność, a potem znów powrót do mordobicia. Jego nos tego nie wytrzyma, wypadałoby opracować nowe zasady.
Paul nie poświęca więc mężczyźnie ani chwili swojej uwagi więcej. Ma dość. Wychodzi z baru i spluwa śliną wymieszaną z krwią na chodnik. Nie ma przy sobie niczego, czym mógłby wytrzeć zakrwawione usta. Nie może też schować się w aucie. Najprawdopodobniej czekałby go nieprzyjemny walk of shame w kierunku domu, gdyby z ratunkiem nie ruszyła ku niemu paląca papierosa dziewczyna. Kojarzył ją. P o b i e ż n i e. Kiedy podaje mu chusteczkę i informuje o tym, że widziała go ostatnio w barze w o wiele lepszej formie Delaney ma ochotę kazać jej spierdalać. Zamiast tego wymrukuje jednak coś pod nosem z przerwami na syknięcia, kiedy przykłada miękki papier do potraktowanej przez Wellingtona twarzy. W tym samym czasie blondynka opowiada mu o swoim równie fatalnym wieczorze i oferuje, że ponieważ mieszka niedaleko, z chęcią mu pomoże z tym – kreśli faliste ruchy palcem wskazującym wokół jego twarzy. Mężczyzna przygląda się jej przez moment w milczeniu, ale nie potrafi ukryć wyrazu głębokiej konsternacji wymalowanej na twarzy. Jak kiepskie musiało być jej wyjście z koleżankami, skoro uznała, że poprawi sobie notowania… nim? Delaney ogląda się jeszcze przez ramię, w kierunku brudnej szyby barowej i stolika, przy którym Duke Wellington dotyka palcami właśnie kosmyku włosów swojej randki. W myśli Paula pojawiają się wtedy bardzo niecenzuralne wyrazy skierowane jako o p i n i a co do orientacji tego beznadziejnego przypadku i szybciej, niż zdąży się zastanowić, przystaje na propozycje nieznajomej.
Być może żebra bolą go nie tylko podczas fatalnego seksu z dziewczyną, która mieszka ze współlokatorką, chciałaby studiować psychologię, ale na razie „nie wie co jeszcze dalej i takie tam” i cały pokój wypełniony ma niepasującymi do siebie, jaskrawymi kolorami, ale też przez całe następne dwa tygodnie.
Najbardziej jednak boli go to u p o k o r z e n i e, które utwierdza go w postanowieniu, że nigdy nie zamieni już z Duke’iem ani słowa.
I w ogóle o nim nie myśli.
A kiedy już przypadkiem to się przytrafia, wychodzi pobiegać.
Być może jego sąsiadom wydaje się więc, że Paul trenuje do półmaratonu. Ale dopiero wtedy, kiedy naprawdę nie może oddychać, może pokierować swoje myśli w innym kierunku. Niezupełnie jednak takim, jakiego by sobie życzył.

/koniec, BYE BYE

@Duke Wellington
Mów mi warren. Piszę w 3 osobie, czas teraźniejszy. Wątkom +18 mówię fuck yeah.
Szukam natchnienia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, przekleństwa, kłamstwa, sceny +18..

Podstawowe

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz