Dobrze pamiętał jak kiedyś spędzano w ich domu urodziny - jubilat zawsze wybierał co będzie na obiad, nawet jeśli miały to być horrendalne ilości fast foodów zwieńczone za dużą porcją lodów, rodzice zawsze dbali, by dzieciaki dostały wymarzony prezent, z telewizora wydobywał się dźwięk ich ulubionych filmów, a jedna z młodszych sióstr nakłaniała wszystkich domowników do noszenia tych zabawnych papierowych czapeczek, których gumka zawsze wpijała się w brodę. Zdjęcia z urodzin należały do jego ulubionych - wszyscy zawsze byli na nich tacy szczęśliwi i beztroscy, często uchwyceni w dość kompromitujący sposób (jak to jedno zdjęcie Jamesa na rowerku Jojo), ze śladami tortu gdzieś na policzku i uśmiechami tak szczerymi, że patrząc na te pamiątki nie raz chciało mu się płakać. Bo w końcu przyszedł dzień, w którym wszystko się zmieniło. Mimo upływu tylu lat nadal nie do końca rozumiał, dlaczego rodzice się rozstali. “Między nami coś przestało działać” mówili. Przestać działać to może ekspress do kawy, który on potem musi naprawiać, a nie małżeństwo. Naprawdę nie był głupi i tłumaczenie rozwodu tym, że każde z rodziców postanowiło pójść we własną stronę uważał za równie idiotyczne, co twierdzenie, że dwanaście do kwadratu to dwadzieścia cztery. Mimo tego starał się o tym nie myśleć, bynajmniej nie przez jakąś pozostałą w nim dziecięcą naiwność, a przez fakt, że lepiej mu się żyło gdy nie rozmyślał o możliwych faktycznych powodach rozstania. Bo te, które przychodziły mu do głowy były dużo gorsze niż zwykłe ‘już nam się nie układa’, a on za bardzo kochał Jamesa i Joey, by którekolwiek podejrzewać o najgorsze. Przecież żadne z nich świadomie nie zniszczyłoby ich szczęśliwej rodziny, prawda?
Przez rozwód dawne obchody urodzinowe nie były już takie same - fakt, nadal wyprawiali dzieciom imprezy, nadal nosili zabawne czapeczki i wpychali sobie twarze w talerzyki z ciastem. Tylko teraz dzień nie kończył się na nich wszystkich zasypiających wspólnie na kanapie po maratonie filmowym, bo przecież Joey musiała wracać do domu. Na fotografiach nadal widniały uśmiechy, ale zabrakło na nich rodziców wtulonych w siebie i jednego z rodzeństwa wywracającego oczami na te wylewy uczuć. Dałby dużo, by choć raz jeszcze móc zrobić takie zdjęcie. Może tym razem zamiast wywróconych oczu w tle jedno z dzieci pokazałoby kciuki w górę. Może Jagger w końcu doświadczyłaby prawdziwych rodzinnych urodzin, bez sztucznych przyjemności i udawania, że wszystko jest w porządku. Może w końcu wróciliby do świętowania urodzin ojca, który od czasu rozwodu zakazał składania sobie życzeń. Bo urodziny zawsze obchodził razem z matką, a rozwód po raz kolejny zniszczył jedną z ich rodzinnych tradycji. Nie było już tego chaosu, który zdawał się wypełniać dom Kingów z początkiem marca, nie było kolorowych laurek przypiętym magnesem-serduszkiem na drzwi lodówki i nie było koślawie wykonanych prezentów, które mimo swojej niedoskonałości zawsze zdawały się wywoływać uśmiechy na twarzach rodziców. Zamiast tego JJ z początkiem marca na twarzy ojca widział tylko mocno zaciśnięte usta, których kąciki z trudem unosiły się w górę, gdy któreś z nich życzyło mu stu lat, i szklaneczkę whisky, która tego dnia zdawała się być nieco pełniejsza niż zwykle. Gdy widział jak ojciec tłumi w sobie ból, który jego smutne i nieraz zaszklone oczy zdawały się wykrzykiwać w agonii, gdy czasem, w chwili nieuwagi, przyłapał go na opuszczeniu maski obojętności, coś pękało w środku chłopaka. I mimo bycia życiowym optymistą, który codzienne niepowodzenia starał się brać z przymrużeniem oka i nieraz obracał je w żart, nie potrafił już cieszyć się własnymi urodzinami. Kto na jego miejscu, oprócz bezwzględnego narcyza, potrafiłby z radością uczestniczyć we własnej imprezie, gdy tydzień wcześniej na tej samej kanapie, na której rozłożone były prezenty, jego ojciec starał się utopić smutki w alkoholu i samotności? JJ nie potrafił do końca odmówić rodzinie, widząc jak dużo frajdy sprawia młodszym siostrom irytowanie go i żartowanie z tego, jaki jest już stary i wcale nie mądrzejszy, jak Jagger cieszy się, że może mu wręczyć laurkę i jak wszyscy udają, że śmieszne czapeczki wcale nie są niekomfortowe. Tyle tylko, że co roku znajdował sposób, by rodzinne świętowanie trwało jak najkrócej. “Przykro mi, znajomi wyciągają mnie na kręgle”, “Będę wieczorem, bo po szkole lecę do kina”, “Mam ogromny projekt na zajęcia, czy możemy przełożyć to na niedzielę wieczór?””Mam czas na urodzinowe śniadanie, potem lecę do biblioteki uczyć się do testu”. Kochał spędzać urodziny z rodziną i równie mocno nienawidził ich okłamywać, więc zawsze starał się, by choć przez chwilę z nimi pobyć, zjeść ciasto, otworzyć prezenty a potem uciec wciskając im swoją wymówkę. Nikt nie zaprosił go na kręgle, nie poszedł do kina, a wszelkie projekty kończył zazwyczaj z wyprzedzeniem. On po prostu nie mógł siedzieć w domu i patrzeć na rodziców, którzy starali się udawać, że są normalną rodziną, gdy nieraz już widział, jak podczas spotkań jedno z nich ucieka do kuchni by unikać tego drugiego. Więc po prostu wsiadał w samochód i jechał na plażę czy do parku, byle być z daleka od ludzi i postarać się oczyścić głowę z kłębiących się w niej nieprzyjemnych myśli. Bo może i był tym pieprzonym optymistą, ale nie widział nic pozytywnego w ich rozbitej na kawałki rodzinie, a szczęśliwe dziecięce wspomnienia, które wiązał z dniem urodzin tylko bardziej wbijały mu nóż w serce, gdy porównywał je do teraźniejszej farsy.
Gdy weszła, Jojo zdawała się być zdenerwowaną, więc posłał jej ciepły uśmiech, żeby dodać jej nieco otuchy, a równie przyjazny, choć tym razem nieco skrzywiony. skierował w stronę June, gdy ta rozsiadła się w fotelu i rzuciła typowym dla niej komentarzem. Przynajmniej ona nie próbowała udawać, że nie widzi niezręczności, jaka wisiała w powietrzu. Może to było coś, co powinien od niej podłapać? Takie bezceremonialne nazywanie rzeczy takimi jakie są? Wysłuchał tego, co matka miała do powiedzenia kiwając głową, bo w sumie jej wstępny plan nie był najgorszy. -
Jak dla mnie stajnia to dobry pomysł. Wiadomo ile będzie tych dzieciaków? I czy wiemy jak w tym roku zrzucamy się na prezenty i co Jagger by chciała? - Tutaj niepewnie zerknął w stronę swojej prawie najmłodszej siostry, licząc, że może ona jest na czasie z najnowszymi zainteresowaniami młodej. On sam często za nimi nie nadążał, a bardzo chciał uniknąć powtórki ze świąt, kiedy zamiast wymarzonego pluszowego tygrysa kupił jej owieczkę (która faktycznie była jej wymarzoną przytulanką, ale miesiąc wcześniej.)
@James King @Joey Queen @Jojo King @June King