Vision potrafił być paskudnym wrzodem na tyłku. Takim, który piecze, swędzi i nieważne jak usiądziesz i tak będzie Cię męczyć. Jednak w aktualnej sytuacji, kiedy jego życie wywróciło się do góry nogami, nie wiedział trochę, jak ma się zachować, co ma ze sobą począć. Był rozdarty między byciem zakałą dla wszystkich wokół a osowiałym łosiem stojącym w kącie boksu. Pierwszy raz, po praktycznie 9 latach, został całkowicie sam, bez zapachów, które były częścią jego codzienności. Chociaż znał klimat zawodów, tymczasowych boksów i miliarda obcych końskich pysków — zawsze był z kimś, kimkolwiek kto pachniał jak jego „miejsce".
Dotyk mu nie przeszkadzał, można nawet uznać, że nie był na niego zbyt wrażliwy. Zgarnął pośpiesznie część jabłka i podrywając głowę w górę, zaczął je mielić w pysku, łypiąc z góry na Mię. Ani nie chciał jej nastraszyć, ani odstraszyć, czy tym bardziej przerazić. Po prostu miał swoje specyficzne zagrywki, które pomagały przypomnieć innym, ale głównie jemu samemu, że kawał z niego mięcha, które pomimo swojej masy, może poruszać się bardzo szybko i równie zwinnie.
Kiedy do uszu ogiera dotarł dźwięk rozchylanych drzwiczek, ten specyficzny zgrzyt zasuwy, od razu cofnął się w głąb boksu. Mechanicznie, przesuwając swoje cielsko, zrobił kobiecie więcej miejsca. Nie wszedł z nią w żaden kontakt, nie był też zainteresowany przeszukiwaniem jej. To, czego potrzebował, zdążył już odhaczyć. Poznał jej zapach, głos i dała mu coś do jedzenia. Mógłby się ukłonić i podziękować za dalszą część, którą potrafił przewidzieć, wracając pamięcią do wyuczonych schematów. Dlatego na widok kantara, przestąpił z nogi na nogę, czekając, kiedy Mia go zapnie, a on będzie mógł znowu unieść wyżej łeb i nieco odciążyć przód, swój motorek pakując w zad. I po zjedzeniu kolejnej części jabłka tak właśnie się stało. Wyszedł za nią na korytarz, od razu rozglądając się na boki. Towarzystwo ogierów, ba, nowych ogierów, sprawiało, że za buzowały w nim hormony. Nie był typem, który capał zębiskami na prawo i lewo, ale od razu odezwał się głośnym rżeniem, rozwierając szeroko nozdrza i kuląc po sobie uszy, praktycznie chowając je czarnej grzywie. Musiał jednak przyznać, że Mia zapanowała nad nim, bo ten jak dziecko w sklepie z zabawkami, był tak wszystkim rozkojarzony i tak bardzo chciał wszystkiego dotykać i z każdym się zwąchać, że biernie i podświadomie przyjmował jej każdą komendę.
Na myjce chciał zrobić kilka kroków w przód, zapierając się na uwiązach. Nie mogąc jednak tego dokonać, zaczął skubać się w szeroką, miodową pierś, kręcąc uszami niczym radarami przeciwlotniczymi.
@Mia Alight