Nie kazał jej na siebie długo czekać. Po niespełna kwadransie mogła usłyszeć jak pcha drzwi, które jak zwykle otwierały się opornie, wymagając użycia siły. Skrzywił się, gdy poczuł zimno, szczególnie nieprzyjemne w kontakcie z mokrymi włosami, na suszenie których nie chciał tracić czasu. Naciągnął kaptur na głowę i usiadł na murku, nie czując potrzeby wybierania się gdzieś dalej.
Dopiero wtedy spojrzał na Jolene, czy raczej na papierosa, którego miała w ręku. Zrobił dość nietęgą minę, jakby próbował się powstrzymać od komentarza na ten temat, ale rzeczywistość była trochę inna...
-
Poczęstujesz mnie? - Zapytał, na tyle pewnym tonem, że raczej nie powinna mieć wątpliwości, czy dobrze usłyszała. Niepytany nie zamierzał się z niczego tłumaczyć. Zamiast tego wyciągnął papierosa z paczki i po chwili go zapalił, odnajdując natychmiastowe ukojenie już po pierwszym zaciągnięciu się. Nawet nie zakaszlał, co mogło wskazywać na to, że nie był to pierwszy papieros po długoletniej przerwie. Co też nie oznacza, że wrócił do palenia - po prostu w ostatnim czasie zdarzyło mu się sięgnąć po fajki w paru, nazwijmy to, kryzysowych momentach.
Dał jej w ten sposób przestrzeń do zabrania głosu, ale chyba się do tego nie kwapiła, więc sam zaczął rozmowę.
-
Sporo się wydarzyło odkąd ostatnio się widzieliśmy - zaczął, zerkając na nią aby sprawdzić, czy w ogóle była tym zainteresowana. Cały czas miał wrażenie, że przyszła w konkretnej sprawie, tylko nie mogła z siebie tego wydusić. Może więc taka luźna rozmowa była zupełnie nie na miejscu, ale ostatecznie uznał, że lepsze to niż cisza. Poza tym naprawdę miał sporo do opowiedzenia. Nawet nie na swój temat, tylko Holly, z którą się przecież kiedyś przyjaźniła i przestała kontaktować tylko i wyłącznie z jego powodu.
-
Chyba wiem, co o tym pomyślisz, ale - jesienią oświadczyłem się Holly. Zgodziła się - na pierwszy rzut wybrał temat, który ekscytował go najbardziej ze wszystkich. Ciężko było to zignorować, bo nawet w jego głosie przebrzmiewała wówczas radość, mimo tego, że sytuacja przedstawiała się dość melancholijnie. Nie czuł potrzeby wracania do tego, w jaki sposób się pogodzili, ile czasu spędził w szpitalu i jak to na niego wpłynęło. Wspomnienie o zaręczynach powinno wystarczyć, aby się domyśleć, że wszystko się między nimi ułożyło. Domyślał się, że Jolene mogła na to zareagować umiarkowanym entuzjazmem (delikatnie mówiąc), ale na pewno nie miało to wpłynąć na jego nastawienie. Naprawdę wierzył, że tym razem może być inaczej. Na zawsze.
@Jolene Earnshaw